Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

[18] Minti...

Leżałam wymęczona na łóżku po każe i starałam się zasnąć, co jednak nie przyszło tak łatwo. Lekko uchyliłam powieki słysząc otwieranie drzwi do pokoju, a zaraz po tym zamykanie. Zacisnęłam powieki, kiedy wszedł na łóżko i przytulił się do moich pleców oplatając moją pierś ramionami.

- Wiem, że nie śpisz.-mruknął cicho, po czym musnął swoimi ustami mój kark.

- Dante?-zapytałam otwierając oczy, które skierowałam na ścianę.

- Hm?-mruknął w moje włosy, co było bardzo przyjemne.

- Mogę cię o coś zapytać?-obróciłam się w jego ramionach tak, aby być twarzą do niego.

- Mhm.

- Ale nie dostane kary?-sciszyłam swój ton trochę wystraszona tym, że za samo to pytanie mogę dostać porządne lanie.

- Nie, Bella, pytaj.-uśmiechnął się kącikami ust.

- Kim ona była?-uniosłam na niego swój wzrok, który był nie tyle co niewinny, ale przestraszony.

Włoch westchnął przeciągle, patrząc mi w oczy z czymś, co było mieszkanką złości, smutku, ale i bezradności.

- Mówiłem, żebyś o nią nie pytała.-przypomniał wstając z łóżka.

Wstałam za nim. Nie dam mu się wymigać, nie znowy. Mam prawo do odpowiedzi.

- Powiedź mi.-zażądałam stając przed nim, aczkolwiek on rzucił mi spojrzenie i bezczelnie mnie wyminął.- Dante.-zawołałam za nim, jednak nie ruszyłam się z miejsca.

- Nie będę o tym rozmawiał.-warknął stając, żeby spojrzeć na mnie przez ramię, ale zaraz po tym wyszedł z pokoju.

Nie dam mu spokoju. Wyszłam za nim i dzięki temu złapałam go na schodach.

- To twoja żona? Była, tak?-zapytałam schodząc zaraz za nim.- Zdradziła cię?-kontynuowałam, kiedy już zeszliśmy do salonu i pokierowaliśmy się do kominka.- Dante.-złapałam go za ramię.

Gwałtownie odwrócił się do mnie i mój policzek zaznał uderzenia z jego dłoni. Poczułam pieczenie, okropne pieczenie, które pulsowało po całym moim policzku. Złapałam się za niego oniemiała agresją ze strony mężczyzny.

- Nigdy więcej o tym nie mów.-rzucił oschle, a ja rozpłakałam się z tego wszystkiego.

- Nienawidzę cię!-krzyknęłam, po czym pobiegłam na górę do łazienki, gdzie się zamknęłam na klucz i oparłam plecami o drzwi.

Zjechałam na ziemię rycząc jak małe dziecko. Wszystko mi się przypomniało. Wszystko. Kary w ośrodku, opiekunowie, przemoc i szydzenie. To było okropne, ale niemożliwy ból psychiczny sprawiało mi myślenie o tym. Jednak w tamtej chwili nic innego mi nie pozostało. Nie chciałam płakać, bardzo nie chciałam. Pamiętam, co robiłam w ośrodku, żeby nie płakać i nie pokazywać im uczuć. Wstałam i podeszłam do apteczki pod umywalką. Wyjęłam ją, po czym zdesperowana zaczęłam w niej szukać tego, co chciałam znaleźć. W końcu wzięłam żyletkę w swoją dłoń. Uniosłam wzrok w górę, gdzie napotkałam swoje odbicie w lustrze. Miałam czerwone od łez policzki, z czego prawy miał kolor krwi, a to od uderzenia. Łzy cały czas ciekły z moich oczu, gdy podniosłam koszulke w górę i przyłożyłam ostrze do skóry na boku brzucha, tuż pod żebrami. Pierwsze cięcie spotkało się z sykiem z moich ust, aczkolwiek dalej cięłam się, jakbym nie czuła bólu. Ale to bolało, cholernie bolało. I o to chodziło. Ból maskuje moje cierpienie duszy i łzy przestały ciec. W końcu po kilkunastu cięciach rzuciłam żyletkę do zlewu i oparłam się rękami o niego. Spojrzałam na siebie w odbiciu.

- Witaj ponownie, Minti.-mruknęłam do lustra z półprzymkniętymi powiekami.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro