Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

[13] Pierwszy Śnieg

Zapach tostów, jajka oraz czegoś, czego nie potrafiłam zidentyfikować obudził mnie w bardzo przyjemny sposób. Poczułam się jeszcze lepiej, gdy otwarłam oczy i zobaczyłam uśmiech Dantego.

- Piękna, miałaś zejść na śniadanie.-mruknął głaszcząc mój policzek palcem.

- Mhm...-mruknęłam sennie przymykając powieki.

- Spójrz za okno.-polecił, dzięki czemu otwarłam powoli oczy i skierowałam swoje spojrzenie na okno na przeciwko.

Zobaczyłam coś białego, przez co zmarszczyłam brwi wstając z łóżka. Poczłapałam bliżej okna, a kiedy zobaczyłam, że pada śnieg, omal nie zemdlałam z radości.

- Podoba się?-oparł się ramieniem o ścianę obok mnie i spojrzał mi w oczy.

- Aha.-pokiwałam pośpiesznie głową.- Jejku, jak ładnie!-zachwycałam się.

- Zjedź śniadanie i zejdź do mnie na dół. Mam dla ciebie niespodziankę.-puścił mi oczko wychodząc z pokoju.

Grzecznie zjadłam jedzenie, po czym narzuciłam na siebie czarną koszule Dantego, którą znalazłam w komodzie i wyszłam z pokoju. Na dole w salonie czekał na mnie Włoch, ale nie sam, a ze swoim bratem. Rozmawiali do czasu, gdy Jerremy mnie zauważył. Wytrzeszczył oczy oblatując mnie wzrokiem od górę do dołu.

- Hej.-machnęłam dłonią w geście powitania, kiedy do nich podchodziłam.

- No cześć.-mruknął bliźniak Dantego patrząc nie w moje oczy, a raczej na biust oraz biodra.

- Jerremy, tu mam oczy.-wskazałam palcami na moje tęczówki, z czego Dante się zaśmiał, a jego brat oblał rumieńcem i przeniósł spojrzenie w moje oczy.

- Jerry wpadł tylko na chwilę.-powiedział Dante.

- Właściwie, to muszę już lecieć, bo żona mnie w końcu wykastruje.-zażartował podchodząc do drzwi.- Na razie.-pożegnał nas uśmiechem, po czym zniknął za drzwiami.

- Robisz kaszanke z jego mózgu.-prychnął Włoch podchodząc do mnie.

Objął mnie w talii i przycisnął do siebie nasze ciała. Swoje ręce zarzuciłam mu na kark, gdzie palcami bawiłam się jego brązowymi kosmykami. Uwielbiałam to robić, bo zawsze były one miękkie, puszyste i dzięki temu cudowne w dotyku.

- To jaka ta niespodzianka?-mruknęłam z uśmiechem wpatrzona w jego brązowe oczy, które były nieco zmrużone przez uśmiech mężczyzny.

- Nigdy nie widziałaś, ani nie dotykałaś śniegu, racja?-zapytał, a ja skinęłam głową, bo niby gdzie miałam widzieć wcześniej śnieg?- No więc wypadołoby to zmienić. Kiedyś kupiłem domek w górach, ale byłem tam tylko raz, bo nie miałem czasu, ale teraz mogę sobie pozwolić na urlop. Jeżeli chcesz, to możemy pojechać do tego domku.

Moje oczy raptownie się poszerzyły, a serce omal mi żeber nie złamało. Byłam zachwycona tym pomysłem, dlatego pisnęłam uradowana i objęłam rękami szyję mężczyzny. Podczas gdy ja przeżywałam zawał z radości, on się ze mnie śmiał, ale miałam to gdzieś, ponieważ jadę w góry!

- Bella, jeżeli chcesz żebyśmy wyjechali wieczorem, to lepiej biegnij spakować swoje rzeczy.

- Mhm, mhm.-mruknęłam szybko, potrząsając głową, po czym pobiegłam na schody.

- Walizka jest pod łóżkiem!-krzyknął za mną, dzięki czemu nie musiałam rozwalać naszej sypialni w poszukiwaniu walizki.
Spakowałam tylko to, co najpotężniejsze, czyli jakiś szampon, ręcznik, trochę ubrań oraz inne takie rzeczy. Kiedy Dante przyszedł, żeby się spakować, to doradził mi co brać a czego nie. W ten oto sposób nasze dwie walizki; jedna jego, druga moja; zostały spakowane w godzinę, a sami my wybraliśmy się do miasta po ubrania zimowe. Ubrałam się w czarne legginsy, biały top oraz płaszczyk i rękawiczki, ale i tak mi było zimno, więc w sklepie Dante przytulał mnie od tyłu podczas oglądania ubrań.

- A ta?-zadarłam głową w górę, żeby spojrzeć w twarz mężczyzny, kiedy wskazywałam na puchową kurtkę z zamkiem w granatowym kolorze.

- Jest ładna i wygląda na ciepłą.-wzruszył ramionami.- Ile kosztuje?

- Um.-spojrzałam na metke, przez co moje oczy omal nie wypadły z oczodołów. Już byłam nastawiona, że muszę się pożegnać z tą kurtka.

- No?-pospieszył mnie.

- Osiemset dolarów.-powiedziałam, po czym przygryzłam warge odwieszając ubranie na miejsce.- No nic.-westchnęłam.

- Co robisz?-zapytał zdezorientowany, kiedy odeszłam w bok.

- Idę poszukać czegoś innego.-odparłam odwracając się w jego kierunku.

- Dlaczego? Przecież ta jest ładna.

- Ale trochę za droga jak na taki wyjazd, nie sądzisz?-oparłam dłonie na biodrach.

- Rany.-przywrócił oczami.- Kupię ci ją.

- Ale...

- Sam chodzę w kurtce wartej dwa tysie, więc nie mamrocz mi tu, tylko bierz tą kurtke pókim dobry.-rzucił rozbawiony, na co sama się uśmiechnęłam.

Po zakupach wróciliśmy do domu, ale do wyjazdu pozostały nam dwie godziny. Praktycznie do minutę pytałam Dantego "ile jeszcze?", "kiedy jedziemy?". Ale on cierpliwie i bardzo dojrzale mnie ignorował. Cóż,trudno się mu dziwić.

- Sylwia!-zawołał mnie z dołu, kiedy znalazłam sobie ambitne zajęcie, czyli bazgranie długopisem po zeszycie leżąc na łóżku rozwalona jak księżniczka.

- No?!-odkrzyknęłam nie przerywając swojej czynności.

- Jedziemy!

Tym jednym słowem spowodował, że zleciałam ze schodów w dosłownie pół sekundy omal się nie zabijając. Uśmiechnęłam się do niego uroczo, kiedy zamknął bagażnik, do którego chwilę temu wkładał nasze bagaże. Odwzajemnił grymas, po czym objął moje policzki i pocałował czule moje usta.

- Wskakuj.-skinął głową na samochód, a ja posłusznie zajęłam miejsce na siedzeniu pasażera.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro