Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

10. Co było dalej?

Następnego dnia rano, Dante brał prysznic, kiedy ja w łóżku zastanawiałam się czy kliknąć zieloną słuchawkę na ekranie telefonu. Zagryzłam wargę czytając jeszcze raz nazwę zapisanego kontaktu w telefonie. Brenda. Czułam, że to zły pomysł przypominać jej o sobie. Ona ma już własne życie. Może szczęśliwie wyszła za mąż i spodziewa się dziecka. Albo jest ofiarą przemocy domowej, podczas rozprawy sądowej, na zakręcie życiowym. Ewentualnie ma szczęście być posiadaczką dziesięciu kotów rasy szkockiej. 

Przecież się nie znamy. Ona mnie nawet nie pamięta. 

- Idziemy?

Uniosłam wzrok z nad telefonu. Dante stał w drzwiach sypialni. Był już ubrany, a ja wciąż leżałam na łóżku.

- Och, tak. Ubiorę się - uśmiechnęłam się przelotnie. Odłożyłam telefon na bok, po czym wstałam.

Dante obiecał mi, że ten dzień spędzimy na mieście, żebym mogła sobie kupić parę nowych rzeczy. Ubrałam więc zwiewną, długą po kostki sukienkę w jasnoniebieskim kolorze i japonki. Mój towarzysz też miał bardzo wakacyjną stylówkę, ponieważ sandały, materiałowe spodenki w beżowym kolorze i szarą bokserkę. 

Śniadanie zjedliśmy w przydrożnym barze, więc były to rogaliki z masą czekoladową, ale za to najlepsze jakie jadłam. Bo pierwsze w moim życiu.

- Kocham czekoladę - wymamrotałam z buzią pełną ciasta. 

Dante się zaśmiał w odpowiedzi. Miasto nie było duże, ale bardzo ładne i czyste. Budynki blisko siebie i mnóstwo ludzi, którzy mieli siebie nawzajem gdzieś. Pierwszy raz spotkałam się z tym, że ktoś rozpoznał przy mnie Dante. Mężczyzna w niebieskiej koszuli podszedł do nas, kiedy już mieliśmy wchodzić do sklepu z bielizną damską. 

- Przepraszam, Panie Ortez - wyciągnął coś, co przypominało dyktafon. - Odniesie się pan do sytuacji na rynku papierów wartościowych? Tegoroczny kryzys dał się...

Dante przerwał mu w krótkim zdaniu.

- Jestem na urlopie - i wystawił dłoń w kierunku mężczyzny.

Nie wiedziałam co mam robić, więc spojrzałam na Dante, ale on z kamienną twarzą pociągnął mnie ze sobą do wnętrza sklepu. Kiedy spojrzałam przez witrynę sklepu na mężczyznę, ten akurat zrobił zdjęcie aparatem. 

- Dziennikarz?

- Raczej pijawka - mruknął Dante ubierając na oczy ciemne okulary. - Jutro będzie nagłówek w gazecie, że mam kochankę - prychnął. 

Mogłam wywnioskować, że nie lubił dziennikarzy. Zostawiłam to, jednak co jakiś czas zerkałam przez witrynę. On tam cały czas stał.

- Dante, ja nie mogę wybierać majtek wiedząc, że będą jutro w gazetach.

Poskarżyłam się i zadziałało, bo Dante zapłacił, abyśmy mogli wejść do V.I.P roomu.

Była tam kanapa na środku pokoju i dużo ładnej (ładniejszej niż na początku sklepu) bielizny. A co ważniejsze, dziennikarz nie miał możliwości wejścia. 

- Dante - powiedziałam patrząc na metkę na jednym z kompletów. - 200$? - spojrzałam na niego. - Nie stać mnie na to. 

- Brook, nie osłabiaj mnie - prychnął. - Tyle to ja zarabiam w minutę - usiadł ciężko na kanapie. I zdjął te okulary, które znienawidziłam, ponieważ zasłaniały mi widok na jego oczy. Możesz powiedzieć, że jestem głupia, ale zgodzę się, kiedy też w nie spojrzysz.

- Przecież nie będziesz mi ich sponsorował - założyłam ramiona na klatkę piersiową.

- A komu innemu będziesz je pokazywać? - uniósł brew, przedrzeźnił moją pozę i przechylił głowę do boku. 

Przewróciłam oczami odwracając się na powrót do wieszaków. Ale uśmiech wkradł mi się na twarz. 

Komu innemu będziesz je pokazywać?

Tylko tobie.

Tak spędziliśmy prawie dwie godziny. Ponieważ ja byłam podekscytowana bielizną, która była naprawdę piękna, a Dante zachwycony tym, że każdą jedną przymierzoną rzecz mu pokazywałam na sobie. Szczególnie obdarzył uwielbieniem czarne koronkowe body od Victoria's Secret i taka samą braletkę. 

Kiedy usłyszałam rachunek przy kasie, prawie mnie zgięło. 6000$. Zerknęłam na ręce Dante, w których trzymał 4 torby z logo sklepu. Czułam się winna. Cholera. Przygryzłam wargę, gdy płacił zbliżeniowo. Następnie wyszliśmy, a dziennikarza na szczęście już nie było. 

- 6000$ - powiedziałam z niedowierzaniem.

- Jedna z moich najlepszych inwestycji - skwitował z uśmiechem,  więc spojrzałam na niego z powątpiewaniem. 

- Chyba jeżeli będę codziennie chodzić w bieliźnie po domu - zakpiłam. 

- Deal - powiedział, na co prychnęłam. 

Zostawiliśmy zakupy w samochodzie i udaliśmy się na dalsze zakupy. Dla mnie i dla niego. W międzyczasie zjedliśmy obiad w bardzo ładnej restauracji, która miała ogród na dachu. Potem przysiedliśmy na ogromnej fontannie na rozdrożu chodników w mieście. 

- Moje nogi - wyjęczałam zdejmując japonki. - Nie dam rady skończyć dnia w mieście - włożyłam stopy do zimnej, przyjemnej wody w fontannie. 

- Szkoda, bo chciałem uzupełnić kolekcje wina w winiarki nieopodal - powiedział zaczepnie wyciągając się na brzegu fontanny. Dostrzegłam piegi, które wyszły mu od słońca. Na nosie, czole i policzkach. Uroczo.

- Jeszcze nie piłam wina.

- A piłaś kiedykolwiek alkohol? - zakpił, ponieważ tak, ostatnio na wolności byłam jak miałam 10 lat i wtedy nikt mi nie dawał wódki czy piwa, logiczne. Ale miałam tą niechlubną przyjemność.

- Cóż, tak - spojrzałam na niego, a on otworzył oczy i spojrzał na mnie. - Kiedy miałam 14 lat, na takim spotkaniu z kimś ważnym. Dali mi wódkę. Był a w kieliszku, więc chyba to była wódka - wzruszyłam ramionami. Nie przerywał mi, więc opowiadałam dalej. - Była paskudna. Ale piłam, bo pilnował mnie taki gość. Przeokropny. Miałam ochotę podciąć mu żyły we śnie. Upili mnie wtedy, jego też.

Nie miałam zamiaru dalej opowiadać, bo mnie to nie ruszało emocjonalnie. To tylko wspomnienia. Ale Dante wydawał się być przejęty. 

- Co było dalej?

Wiedziałam co było dalej. Dlatego przełknęłam ślinę. To było okropne do opowiadania. Nie w sensie emocjonalnym, ale po prostu. Wzruszyłam ramionami i przeniosłam wzrok na bransoletkę na nadgarstku.

- Kiedy pojawiał się jakiś dziany klient i było wiadomo, że może za taką dziewczynę przepłacić. Według nich, jak to brzmi - prychnęłam. - To upijali ją trochę, żeby się nie opierała i wsadzali do jednego pokoju z nim. W środku był oczywiście ochroniarz, żeby było wiadomo, że klient nie zaliczył dziewczyny przed przelaniem kasy - znowu prychnęłam. Nagle spoważniałam, ponieważ przypomniałam sobie jak to było. Spojrzałam na Dante, który nadal na mnie patrzył. Niezmiennie. - Obmacał mnie. Dotykał wszędzie - przełknęłam ślinę. - Musiał spróbować czy mnie chce.

Kiedy to powiedziałam, przez chwilę zapadła cisza.

- Chciał?

- Pamiętam, że on był często na aukcjach, ale nigdy nie kupił żadnej z nas. Próbował tylko. A jak się zorientowali w co gra, kazali mu spieprzać.

Dante patrzył na mnie tak, jak nigdy wcześniej. Nasza relacja potoczyła się szybko, nie znaliśmy się długo. Ale zdążyłam doświadczyć od niego zmartwienia, zainteresowania, pożądania, chęci pomocy. Ale takiego wzroku nie widziałam. Patrzył na mnie jak na ofiarę. Ofiarę przemocy seksualnej. Patrzył na mnie z bólem w oczach. 

Tego dnia, leżąc w łóżku obok śpiącego Dante, myślałam, że staję się potworem. Jak to możliwe, że nie było mi samej siebie żal? Prawda, bolało mnie, kiedy wracałam do wspomnień. Ale Dante wspominał o dziewczynach, które po takich samych przejściach próbowały się zaćpać. Lub znikały niewiadomo gdzie. Gubiłam się we własnych myślach i nie mogłam spać. 

To była trzecia w nocy, kiedy wstałam cichutko z łóżka i z telefonem w ręku wyszłam na zewnątrz. Noce nie były ciepłe, ale nie przeszkadzało mi to. Jeszcze raz kliknęłam w kontakt o nazwie ''Brenda''. Nie miałam pojęcia gdzie jest na świecie. Słyszałam o czymś takim, że czas w różnej części świata jest inny. Ale pomyślałam, że wiadomości może nie zauważyć. Podobno jest w Nowym Jorku. Ale mogła wyjechać. 

- Ale kombinujesz - powiedziałam sama do siebie i w tym samym czasie kliknęłam zieloną słuchawkę. Nie wiem, w przypływie adrenaliny czy coś. Przyłożyłam do ucha i od razu zaczęłam się modlić, żeby nie odebrała, chociaż sygnał był. 

Przecież nawet nie wiem co jej powiedzieć. Jeśli nie odbierze, będę mogła ułożyć w głowie co dokładnie powiem. Ze stresu aż zagryzłam opuszek kciuka. 

- Halo? - usłyszałam zachrypnięty głos w słuchawce. 

- Hej - wydusiłam po chwili. 

- Kto mówi? - chyba ją obudziłam, bo miała bardzo niewyraźny głos. 

- Nie pamiętasz mnie na pewno. Ale w dzieciństwie się dobrze  znałyśmy - położyłam dłoń na karku. - Nie przeszkadzam ci? Co robisz?

- Żygam aktualnie.

- Och. 

- Zadzwoń jutro jeżeli to coś ważnego. Bez urazy, ale jestem ciut zajęta. Rozumiesz.

- No tak - zaśmiałam się nerwowo. - To ważne, dla mnie. Ale zadzwonię jutro. Dzięki, pa.

- Pa - rozłączyła się, a ja spojrzałam na ekran telefonu. 

- Okej? - uniosłam brwi. Nie tego się spodziewałam. Właściwie niczego się nie spodziewałam. Ale na pewno nie tego. Brenda wyrosła na imprezowiczkę żygającą po nocach. Wow.

Wróciłam do łóżka z jeszcze większym kociokwikiem w głowie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro