Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

33. I don't know how to be something you miss

Thomas budzi mnie szybkim pocałunkiem w ramię, niechętnie otwieram oczy, by zobaczyć, jak odkłada telefon na szafkę nocną i idzie w stronę łazienki.

– Ubierz się, Luke zaraz wpadnie ze śniadaniem – mówi, jeszcze zanim zamknie za sobą drzwi.

Jego telefon wibruje w kółko na drewnianym blacie koło mojej głowy i niechętnie sięgam po niego, by sprawdzić godzinę. Jest przed ósmą, za niecałą godzinę zaczynają się nominacje do Złotych Globów, a ja niestety widzę też część smsów, które przychodzą.

Em >Rozmawiałeś z nią?

Em >Pierdolony idiota.

Em >Serio, rozmowa to tak dużo...

Em >Jak wolisz. Szkoda. Polubiłam ją...

Zagryzam usta, najmocniej jak jestem w stanie. Czyli jednak nie oszalałam i on naprawdę mnie zostawi. Wstaję i idę do niego pod prysznic, nie próbuję, nawet nic powiedzieć, tylko przytulam się do niego na kilka sekund, a gdy tylko wyjdzie, podkręcam wodę i zaczynam płakać. Nawet nie mam kaca, kac przy tym, jak rozdziera się moje wnętrze, zdaje się czymś niezwykle kuszącym.

Doprowadzam się do porządku, ubieram najstaranniej, jak potrafię i gdy wchodzę do pokoju, Tom i jego manager jedzą już śniadanie.

– Kac? – pyta Luke.

– Alergia – kłamię chłodnym tonem.

– Na co niby?

– Nie wiem, wymyśl sobie coś – sarkam, wzruszając ramionami i podciągam kolana pod brodę, jedząc suchego tosta.

Włączają telewizor i obserwują, jak dwoje ludzi w ładnych strojach wczytuje kolejne kategorie, które Tom i Luke entuzjastycznie komentują, a ja po prostu próbuje zapamiętać szczegóły jego twarzy i policzyć wszystkie lekkie zmarszczki w kącikach jego oczu, gdy się śmieje.

Jest nominowany, wszyscy z serialu są nominowani. W pokoju panuje chwila czystej euforii, a ja połykam podwójną dawkę leków.

– Czeka mnie pracowite popołudnie przy załatwianiu dla was wszystkiego – mówi podekscytowany Luke.

– Dla nas? – pytam, patrząc w błękitne oczy Toma.

– Zostaw nas – prosi, a Luke wychodzi w milczeniu, nagle łącząc wszystkie fakty. – Nie pójdziesz ze mną, prawda?

– A chcesz, żebym poszła?

– Chcę, ale wiem, że tego nie zrobisz – mówi Tom i klęka przy moich kolanach, kładąc na nich dłonie. Wygląda bezbronne, niemal niewinnie. Nie jak ktoś, kto za pięć sekund wyrwie mi serce. – Jedyne czego naprawdę chcę, to żebyś była szczęśliwa, a wczoraj zrozumiałem, że to niemożliwe tak długo, jak jesteś ze mną.

– Dlaczego?

– Dlatego, że byli w Twoim życiu ludzie, którzy sprawiali, że byłaś najlepszą wersja samej siebie i jak widziałem wczoraj, oni wciąż mogą się pojawić. A ja tylko wpędzam Cię głębiej w Twoje lęki.

– Wiesz, że to nie prawda. Wiesz, że sprawiłeś, że znów miałam ochotę żyć i nie chcę, znów wracać do tego co było... – mówię, czując gorące łzy, płynące po mojej twarzy. – Mówiłam Ci, nie potrzebuję, żebyś mnie ratował. Mówiłam, że to jak kocham Ciebie, jest nieporównywalne z niczym i nikim.

– Wiesz, że to nie prawda. Ja też wiem, że to nie prawda.

– Nie kochasz mnie? – pytam, sięgając po najniższy z możliwych ciosów. – Kilka tygodni temu chciałeś, bym z Tobą zamieszkała.

– Przepraszam – mówi, wstając i próbuje pocałować mnie w czoło, ale go odpycham.

– Pytałam, czy mnie kochasz Thomas!

– Do szaleństwa i właśnie w tym jest problem, bo nie mogę. Oboje powinniśmy być z zupełnie innymi ludźmi. Powinnaś być z kimś, kto sprawi, że będziesz się histerycznie śmiać, będziesz tańczyć i będziesz żartować... a ja w kółko sprawiam, że bierzesz coraz więcej leków.

– Bo staram się być coraz bardziej perfekcyjna, ponieważ tego właśnie potrzebujesz. Perfekcyjnej dziewczyny do perfekcyjnej kariery i perfekcyjnego życia jak z okładki.

– Tak. Myślę, że tego właśnie potrzebuję – mówi chłodno, nie spoglądając na mnie.

– Więc czemu do cholery się do mnie odezwałeś? – krzyczę coraz bardziej histerycznie.

– Jesteś najpiękniejszą istotą na świecie, a ja tylko psuję Cię bardziej – mówi Tom, niemal jak mantrę.

– Nie masz pojęcia, co jest dla mnie najlepsze.

– Wiem, co jest najgorsze.

– Nie masz nawet cienia świadomości tego, co działo się w mojej głowie, zanim Cię poznałam, więc nie mów mi, co będzie dla mnie najgorsze! Nie pozwolę Ci na to. Nie pozwolę Ci....

– Joanne. Ty naprawdę chcesz... – łapię go za rękę, przyciągają do siebie i całuję.

– A myślisz, że jest inaczej? Kocham Cię. Nie pozwolę Ci nas zniszczyć – mówię pewnie, płacząc coraz głośniej, coraz trudniej łapiąc oddech. Tom mnie przytula, zaczynam się szarpać, próbować się wyrwać a on dalej mnie obejmuje, dopóki jego telefon nie zaczyna dzwonić, a ja widzę, że chce się zbierać. – Jeśli teraz wyjdziesz z tego pokoju, nie będę chciała Cię więcej widzieć.

– Muszę iść do pracy, wiesz przecież, że muszę. Porozmawiamy, jak wrócę. Obiecuję.

Całuje mnie i zamyka za sobą drzwi, a ja zaciskam zęby na dłoni z całej siły, chcąc choć trochę powstrzymać mój szloch. Jednak szybko zdaję sobie sprawę z tego, że mi się to nie uda i zaczynam szukać biletów lotniczych, by w końcu odkryć, że ich nie mam. Ma je Luke.

Łapię histerycznie powietrze i odpalam komputer, próbując znaleźć jakieś połączenie. Dwadzieścia godzin lotu, ale dam radę wylecieć za trzy godziny. Wybieram numer linii lotniczych i pakuję się, wiedząc, że muszę zaraz wychodzić, jeśli mam zdążyć.

W drodze na lotnisko wybieram numer Kaśki, nie liczę nawet stref czasowych i zmiany daty, błagam, tylko by odebrała.

– Jesteś w kraju? – pytam, zanim zdąży cokolwiek powiedzieć.

– Tak. Co się stało?

– Właśnie wylatuje z Sydney, nie umiem Ci wyliczyć, o której będę na Heathrow. Przyjedziecie po mnie?

– Samochodem? – upewnia się Rogalska.

– Najlepiej tym dużym Krystiana, muszę spakować mieszkanie.

– Aśka jak bardzo się zesrało?

– Na całej linii. – Słyszę, jak bierze głęboki wdech i przeklina cicho w naszym ojczystym języku.

– Trzymasz się?

– Nie – mówię, zagryzając usta, czuję płynące znów łzy i świdrujące spojrzenie mężczyzny prowadzącego taksówkę.

– Będziemy. Nie upij się w samolocie.

Jak siedzę już na pokładzie samolotu, czuję ogarniający mnie coraz bardziej bezmiar rozpaczy. Zaciskam dłonie, najmocniej jak umiem, wbijając paznokcie do krwi, robię wszystko by nie płakać, by nie wpaść w histerię.

Obsesyjnie sprawdzam telefon, jakby mając nadzieję, że jakimś cudem w trybie samolotowym dostanę wiadomość, że przeprasza i mam czekać na niego w domu, że to był błąd i też chce nas na zawsze.

Na zawsze.

Dwadzieścia sześć dni temu to właśnie mówiliśmy. Jak bardzo wszystko mogło się zmienić w tak krótkim czasie? Przecież nie można tak szybko przestać kogoś kochać.

A może nigdy mnie nie kochał? Może byłam tylko chwilową rozrywką na czas przed rozpoczęciem zdjęć? A później wprosiłam się w jego życie z butami. Nie. To niemożliwe. Przecież to on parł do przodu, byle szybciej, na skróty, a ja leciała za nim, coraz mocniej go kochając.

Naprawdę popełniam w kółko te same błędy. I tym razem wcale nie było inaczej.

Wiedziałam, że to będzie dla niego za dużo. I może Tom ma rację, mówiąc o tym, że potrzebujemy kogoś innego.

Bzdura Radlak.

Kompletna bzdura.

Jedyne czego potrzebujesz to jego.

Zaczynam płakać bezgłośnie, a siedząca obok mnie dziewczyna podaje mi chusteczki i w tym milczącym porozumieniu jest coś, czego potrzebowałam. Nie zasypiam nawet na chwilę, patrzę w oparcie fotela przede mną, płacząc jak głupia i mając kompletnie gdzieś, kto to widzi. Nie jestem silna, nie jestem dumna. Jestem rozjebana na milion malutkich kawałeczków.

Kiedy Darek umarł, czułam okropną zimna obojętność. Człowiek, za którego wyszłam, umarł, a ja już kalkulowałam koszty życia w Londynie. Może to były leki, może to, że ludzie umierają – thats what people do. Jednak wiedziałam, że się z tego pobieram.

Teraz nie byłam w stanie myśleć o niczym.

Tylko o niebieskich oczach wpatrzonych we mnie nad pierwszą poranną kawą.

Tylko o zapachu jego szyi, gdy przytulałam się w nocy do jego pleców.

Tylko o jego gorących ustach będących pierwsza i ostatnią rzeczą w każdym dniu.

Tylko o dźwięku jego głosu, gdy mówił moje imię, gdy mówił, że mnie kocha...

Idę do łazienki gdzie wymiotuję całe śniadanie i kilka kubków herbaty, jakie w siebie wlałam do tej pory. Stewardesa upewnia się, czy wszystko ze mną w porządku, a ja zwijam się we w miarę komfortowej pozycji na fotelu i próbuję zasnąć. Choć na chwilę uciec z tej paskudnej rzeczywistości, w której już nie ma go w moim życiu.

Gdy mijam bramki na lotnisku, od razu zauważam Kaśkę, która biegnie w moją stronę i rzuca mi się na szyję. Krystian stojący kawałek dalej bierze moją walizkę i idę za nimi do samochodu, Rogalska całą drogę do mojego mieszkania trzyma mocno moją dłoń, a ja połykam słone łzy w milczeniu.

Godzinę. Dokładnie godzinę zajmuje naszej trójce spakowanie w kartony mojego londyńskiego życia i wrzucenie go do samochodu. Wszystkich tych drobnych rzeczy czyniących to miejsce na chwilę moim domem. Kątem oka widzę kalendarz na ścianie, na którym odliczałam dni do jego przylotu i do przeprowadzki, która miała nastąpić dopiero za tydzień w zupełnie innych okolicznościach. Jak docieramy do Oxfordu, jestem jak pijana, kompletnie nie wiem co dzieje się wokół mnie i na szczęście Kaśka lepiej zapamiętała, które kartony mogę schować w ich garażu, a które zabrać na górę. W domu sadza mnie przy kuchennym stole, stawia przede mną pierogi, kieliszek i zajmuje miejsce obok mnie, nalewając nam żubrówkę.

– Możesz zostać, ile chcesz – mówi i stuka swoim kieliszkiem w mój i wypijamy je w tym samym momencie. – W stopniu od jeden do Karol jak bardzo źle jest?

– Zdecydowanie jak Karol. Może nawet bardziej.

– Kurwa – mruczy pod nosem moja przyjaciółka i nalewa nam kolejną kolejkę, a ja wrzucam w siebie jedzenie.

– Tak właśnie.

– Dlaczego? – pyta, a ja wzruszam ramionami i wypijam alkohol.

– Dlatego, że lepiej teraz niż później, po prostu nie dał sobie rady z tym – mówię, przykładając palce do skroni, jakby były pistoletem i udaję, że strzelam. – A tak serio uznał, że mnie rani i z kimś innym będziemy szczęśliwsi.

Pijemy kolejny kieliszek, a Kaśka kradnie mi pieroga z talerza i wzdycha cicho.

– Myślę, że raczej chodzi tu o jedną jedyna rzecz, którą on kocha szczerą miłością. Jego karierę. A wariatka za żonę robi kiepski PR w social mediach – mówię w końcu, racjonalizując to, co się dziś stało. – Do tego nie będzie mógł mieć ze mną ładnych fotek na czerwonym dywanie i nigdy nie będę czarować jego kolegów uśmiechem.

– Przecież od początku byłaś z nim szczera, więc wiedział, na co się pisze.

– Byłam szczera i nie wiem, po co tak właściwie, bo skończyło się tak samo.

– Wydajesz się wkurwiona.

– Płakałam ostatnie dwadzieścia godzin, już skończyły mi się łzy. Poza tym wzięłam tyle tabletek, że nie mogę już emocjonować się niczym.

– Co teraz?

– Nie wiem – mówię, pijąc kolejny kieliszek. – Nie mam kurwa pojęcia Bułko. Jeszcze wczoraj miałam plan na najbliższy rok, a dzisiaj nie mam nic.

– Masz nas.

– Mam was. To jest wystarczające.

– Wyglądasz jak gówno – mówi, waląc kolejny kieliszek.

– Dzięki za kurwa wsparcie – odpowiadam, a Kaśka wstaje i wyjmuje z szafki bandaż i wodę utlenioną.

Łapie moje ręce i przemywa dziury w dłoniach, jakie zrobiłam sobie paznokciami w samolocie, wyciera mokrym chusteczkami zaschniętą krew na moim czerwonym lakierze i zawija mi ręce bandażem.

– To jest moje kurwa wsparcie – mówi w końcu i całuje mnie w czubek głowy, chowając przybory do szafek i polewa nam kolejną kolejkę. – Idziesz jutro do tego swojego psychiatry?

– Nie wiem, pojadę na sam koniec jego pracy, może uda mi się zostać z nim dłużej.

– Jak zobaczy Ciebie i Twoje ręce, to Cię zamknie w ośrodku.

– Nie jestem typem samobójczym. Możesz być spokojna o swoją wannę, nie podetnę sobie żył.

– Co za ulga – sarka Rogalska.

– Za tydzień lecę do Oklahomy, ale będę mogła zostawić rzeczy, dopóki nie podejmę decyzji co dalej z moim życiem?

– Jasne, możesz nawet zamieszkać na naszej kanapie po nowym roku.

– Nie, nie zostanę w Londynie. Tu wszystko będzie... tu będę cały czas czuła jego zapach i miała nadzieję, że zobaczę go gdzieś kątem oka w jakiejś kawiarni. I w końcu spotkam go z kimś innym. Jak Karola na pieprzony Instagramie Zośki – mówię, pijąc kolejny kieliszek i obracam go w dłoniach. – Tom powiedział do mnie „mała" i użył stwierdzenia, że kiedyś już byłam najlepszą wersją samej siebie.

– Co sugerujesz?

– Nie wiem. Krystian czy mój telefon już się naładował? – krzyczę, a on staje w drzwiach i rzuca mi moją komórkę.

– Kieliszek Kochanie? – pyta go Kaśka, a on spogląda na butelkę i kręci głową.

– Ja jutro muszę rano wsiąść w samochód, więc wolałbym nie zionąć ogniem – odpowiada z uśmiechem i całuje ją przelotnie, zanim wyjdzie z kuchni, a mój żołądek ściska się nieprzyjemnie.

Telefon dłuższą chwilę ogarnia, że jesteśmy z powrotem w UK i dopiero po kilku minutach spływają mi wszystkie powiadomienia i wiadomości.

Żadna nie jest od Toma.

Czuję, jak ostatni cień nadziei, jaki miałam, właśnie umiera. Chcę znów zacisnąć pięści, ale czuję pod palcami bandaż i tylko oddycham głębiej, przeglądając wiadomości.

Nieznany >On zjebał. Ty jesteś zajebista. Pamiętaj o tym. Nas zajebistych jest mało.

Uśmiecham się momentalnie, wiedząc dokładnie kto to i błyskawicznie zapisuję numer Taiki.

>Czyżby już się pochwalił moim wyjazdem?

Przeglądam kilka smsów od Marii, ale z nią nie mam zamiaru rozmawiać, mam nadzieję jeszcze dwa dni żyć w bańce mydlanej tego, że moje życie się kolejny raz nie rozjebało. I wtedy zauważam odczytanego smsa sprzed czterech dni, nie odczytałam go ja. Na pewno tego nie zrobiłam, na pewno pamiętałabym go, nawet jeśli zrobiłabym to po pijaku i na pewno blokowałam jego numer.

KURWA MAĆ! Radlak nie używaj telefonu najebana!

Karol >Możesz się wkurwiać na mnie, ile zechcesz, ale nie zmieni to tego, że Cię kocham i tego, co już się w naszym życiu wydarzyło. Rozstałem się z Zośką, ale nie po to, by o Ciebie walczyć. Nie czuję się na siłach wygrać z nordyckim bóstwem. Choć uwierz mi, że z chęcią bym próbował Mała.

Krzyczę z bezsilności, krzyczę i uderzam rękami w kolana, a Rogalska wyrywa mi telefon.

– Aśka ten sms jest po polsku, Tom nie mówi po polsku.

– Odczytał go, bo ja tego nie zrobiłam – odpowiadam, opanowując furię. – Grzebał w moim telefonie.

– Sądzisz, że wrzucił go w translator? Że jest na tyle szalony, by to zrobić? – pyta i po chwili wzdycha. – Kurwa serio? Nadal masz zdjęcie Karola przy kontakcie?

– Nie wiem, czemu go nie wyjebałam ostatnio. Tom nie mógł mnie zostawić przez jednego smsa od mojego byłego, nawet on nie jest tak dziecinny.

– Nie chodzi o smsa. Na moje oko masz rację, zostawił Cię, bo nie pasujesz do obrazka, a sms był niezłym pretekstem.

– To jest dla mnie za wiele Kasia, kurewsko za wiele.

– Więc pij i nie pierdol bez sensu.

– Pierdolić to nie będę przez kolejne kilka lat.

Moja przyjaciółka przewraca oczami, napełniając znów nasze kieliszki, a ja wstaję na chwilę i przytulam się do niej, jakbym chciała podziękować jej bez słów za wszystko.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro