12. Only bought this dress so you could take it off
Budzę się w jego sypialni.
Budzę się w jego nieprzyzwoicie wygodnym łóżku.
Budzę się w jego ciepłych ramionach, czując jego spokojny oddech na moim karku.
Boję się ruszyć, boję się zniszczyć tę doskonałą sekundę, w której jestem zatopiona w śnieżnobiałej pościeli i dotyku drugiej osoby. Mam wrażenie, że jestem bardzo blisko tego, by rozpłakać się ze szczęścia tylko dlatego, że pierwszy raz od trzech lat obudziłam się bez tego ściskającego mi żołądek poczucia stresu i zagrożenia, to znaczy pierwszy bez raz bez pomocy żadnych proszków.
Wciskam się mocniej w jego ciało, jakbym chciała zapamiętać tę sekundę na wieczność, Tom przesuwa dłoń z mojej talii na brzuch i wsuwa ją pod koszulę, którą jednak mi wczoraj dał. Jego dłoń na mojej nagiej skórze wywołuje to przyjemne uczucie pożądania, wczoraj zasnął pierwszy, a ja nie miałam najmniejszej ochoty uciec do drugiego pokoju.
Te kilka tygodni, od kiedy jest w moim życiu, jest najmilszym, co mnie spotkało od dawna, nie wiem, czy kiedykolwiek wcześniej zdążyło mi się coś tak przyjemnie czystego. Nie skażonego kłamstwami, tajemnicami i zobojętnieniem. To, co tworzy się między nami, może być czymś naprawdę dobrym.
Doświadczenie podpowiada mi, że powinnam być ostrożniejsza, nie wpadać w to z otwartymi ramionami i na ślepo, bo pewnie nie przeżyje kolejnego upadku, ale nie umiem się powstrzymać. Rozsądek podpowiada mi zupełnie co innego, zaufałam mu pierwszego wieczora, by opowiedzieć mu o wszystkim, ufam mu, jak starszemu bratu, jakbym wiedziała, że będzie mnie bronił. Mimo że moje serce wyje, że nie mam pojęcia, co jest między nami i czy przypadkiem po zdjęciu majtek, nie usłyszę od niego propozycji, zostania jednak przyjaciółmi.
Obracam się do niego, patrzę, jak śpi i od razu się lekko uśmiecham, wygląda jak najpiękniejsza część wszechświata, jaką daną mi będzie, dotknąć. Zaczynam lekko gładzić go po włosach, uśmiecha się, nie otwierając oczu, przeciąga dłonią po moich nagich plecach pod jego koszulą i przyciąga mnie do siebie.
– I trzeba było się tak bronić? I tak zaciągnąłem Cię do łóżka – mówi cicho, całując mnie w czoło
– Trzeba Ci przyznać, że w łóżku jesteś świetny, możesz spać godzinami – parafrazuję śmieszny obrazek z Internetu, a on parska i daje mi klapsa.
Czy książę Asgardu właśnie dał mi klapsa? Czy zmieniłam leki na za mocne?
– Cieszę się, że tu jesteś Joanne.
– Bałam się, że zabłądzę w Twojej willi i nie znajdę drogi do drugiej sypialni – odpowiadam, dalej gładząc go po potarganych włosach.
– Nie miałam na myśli łóżka. Boję się otworzyć oczy, bo nie wiem, w jakim stopniu jeszcze śpię, a w jakim stopniu jesteś tu na prawdę.
Całuję go, delikatnie przygryzając jego wargę, a on przesuwa dłoń po moich pośladkach w koronkowych majtkach, gdy obejmuję go nogą, czując jak sunie po niej dłonią.
– Dzień dobry – mówię, widząc, że otworzył w końcu oczy i patrzy na mnie zachłannie. Wiem doskonale, czego chce, wiem, bo chcę tego samego, ale żadne z nas nie ma już osiemnastu lat, by nie móc się opanować, każde z nas przeszło swoje i za żadne skarby nie chciałoby tego powtarzać.
A mimo to przyciągam go na siebie i rozpływam się, jak jego wargi błądzą w dół po mojej szyi, a palce pośpiesznie rozpinają guziki koszuli, którą mam na sobie, zanim dotrą tam usta. Schodzi wargami coraz niżej, ale mimo tego, że rozpiął koszulę, nie próbuje jej ze mnie zdjąć. Całuje mnie między piersiami i po brzuchu aż do początku majtek, wtedy podnosi wzrok, a nasze spojrzenia się spotykają.
– Dzień dobry – mówi, śmiejąc się i wstaje z łóżka. – Idź pod prysznic, zrobię nam śniadanie.
Co?
Co się właśnie stało?
Pytam samą siebie, gdy Tom zakłada spodnie i znika w drzwiach. Mógł mnie wziąć, gdyby teraz spróbował, pozwoliłabym mu na wszystko, a tak...
A tak ciesz się, że tego nie zrobił, bo masz zero silnej woli.
Schodzę na dół z mokrymi włosami, czuję lekki zapach przypieczonych tostów, a Tom ma wściekłą minę.
– Co się stało? – pytam, wchodząc do kuchni.
– Wysusz włosy, zjemy śniadanie na mieście
– Daj spokój, spaliłeś kilka tostów nie dom – mówię wesoło, widząc, że jest zły na siebie. – Nie musi być zawsze idealnie, by było dobrze – dodaję, biorąc jego twarz w dłonie i całuje go, stoi dość sztywno, dopiero po chwili mnie obejmuje. Czyli jednak musi być perfekcyjnie, ewidentnie ma problem, z tym że coś zepsuł. Nawet jak to tylko tosty. – Jeśli mamy być razem, musisz przywyknąć do porażek, jestem jedną z nich.
Uśmiecham się szeroko, a on parska głośnym śmiechem i przyciska mnie do siebie mocno, zanim wyrwę się i otworzę lodówkę.
– Daj spokój. Co robisz? – pyta, patrząc, jak układam na blacie mleko i jajka.
– Naleśniki. Nigdzie nie idę, chcę zjeść śniadanie w piżamie. – Przytakuje mi i kręci się ze mną po kuchni, kończąc parzyć herbatę i kawę, włącza też radio, a jego ruchy robią się bardziej taneczne.
– Myślałem o czwartku – mówi w końcu.
– O czym tu myśleć? Idź się dobrze bawić, a następnego dnia zjemy może razem śniadanie przed Twoim wylotem.
– A możesz mi nie przerywać? – pyta, pociągając mocniej za moją koszulę, by odsłonić większy kawałek mojej szyi i go pocałować. – Więc myślałem o tym, że chciałbym, żebyś poszła ze mną, ale nie mam zamiaru Cię do niczego zmuszać i wyciągać Cię z Twojej strefy komfortu. I wtedy przyszło mi do głowy, to kiedy mówiłaś, czemu przestałaś wychodzić do ludzi, kiedy zaczęłaś czuć się nie komfortowo wśród znajomych Twojego męża. Problem był w tym, co oni mówili na Twój temat, co o Tobie wiedzieli, a tu nic takiego się nie stanie. Oni nic o Tobie nie wiedzą, nie powiedzą ani jednego przykrego słowa Joe. Nie znają Cię, więc jeśli będziesz siedzieć cicho w kącie, uznają, że właśnie taki masz charakter.
Słucham go, przewracając naleśniki w milczeniu. Wiedziałam, że w końcu to zaproponuję, ale nie wiedziałam, że wszystkie jego argumenty będą tak trafne. Jakaś cześć mnie strasznie chce z nim iść, chcę włożyć ładną sukienkę, ułożyć włosy, wypić kilka drinków za dużo i go całować. Śmiać się, palić, kłócić i kochać nad ranem. Tylko problem polega na tym, że doskonale wiem, co się stanie, jak wejdę do tego klubu, wiem, że skończy się to płytkimi oddechami w toalecie, gdzie ucieknę, by choć na sekundę pobyć sama, bojąc się kolejnego ataku paniki.
– Będę przy Tobie cały czas, jeśli po godzinie zdecydujesz, że wolisz wrócić do domu i obejrzeć film, to tak właśnie zrobimy – mówi jeszcze Tom, widząc moją minę.
– Obiecujesz, że nie będziesz próbował mnie zatrzymać na siłę? – pytam w końcu. – Że jeśli powiem, żebyś został i dobrze się bawił, to tak zrobisz?
– Masz moje słowo, ale jeśli będziesz chciała wyjść, wyjdę razem z Tobą. Ostatni wieczór w Londynie chcę spędzić właśnie z Tobą.
– Dlaczego? – pytam, odwracając się do niego, po wylaniu kolejnej porcji ciasta na patelnie, Tom najpierw się śmieje, a później widzi, że pytam serio.
– Nigdy nie spotkałem kogoś, tak fascynującego, jak Ty. Mam wrażenie, że w swojej głowie jesteś jeszcze bardziej interesująca niż to, co do tej pory mi pokazałaś, chcę Cię lepiej poznać, a ponieważ wyjeżdżam, nie mam na to za dużo czasu – mówi, patrząc na mnie. – I jeszcze jedna drobna sprawa.
– Jaka? – zadaję kolejne pytanie, a on idzie w moją stronę z uśmiechem złego chłopca z opowiadań dla nastolatek.
– Prawie nie istotna, nie musisz sobie nią zaprzątać myśli – szepcze, obejmując mnie tak, że odbiera mi dech. Uwielbiam, jak to robi, jak przejmuje nade mną kontrolę tylko swoją czułością. – Ta jedna mała rzecz to fakt, że pociągasz mnie tak samo mocno fizycznie, jak intelektualnie.
– Czyli jednak chodzi o łóżko – sarkam, a on od razu przewraca oczami i mnie całuje tak długo, aż naleśnik na patelni nadaje się tylko do wyrzucenia. – Co mamy dziś w planach?
– Ty masz swoją książkę Joe, ja muszę się spakować, a później możemy wrócić do łóżka.
– Mogę pomóc Ci się pakować, nie wydaje mi się, bym mogła się dziś skupić na pisaniu.
– Czemu?
– Myślę, że jak będziesz kręcił się po domu w samych spodniach od dresu, nie będę mogła sklecić jednego zdania – odpowiadam, uśmiechając się bezczelnie.
– Czyżby? Czyli też trochę na mnie lecisz, co?
Trochę? Żebyś wiedział Panie Perfekcyjny, jak wielkie jest to trochę.
– Przestań się droczyć jak dziecko Tom i zanieś marmoladę na stół – mówię, przewracając oczami, a on i tak najpierw mnie całuje.
Spędzam popołudnie, pomagając mu składać podkoszulki i koszulę do wielkich walizek, kręcimy się po domu w piżamach. Tom spisuje sobie rzeczy, które musi jutro kupić, a ja zamawiam nam obiad, który zjadamy w łóżku. W tym braku fajerwerków jest coś niebezpiecznie ustanawiającego naszą znajomość na poziomie intymności, na który nie zabiera żaden seks, nawet najlepszy. W końcu Tom idzie pod prysznic, a ja przeglądam Internet w telefonie, blokując wszystkich starych znajomych, mających jakieś obiekcje o moim zdjęciu, odpisuję znajomej, skąd kilka lat temu wzięłam tę spódnicę i zbywam pytania o szczegóły tego, kto towarzyszy mi na tej fotografii.
Gdy Tom wchodzi z powrotem do pokoju, ma na sobie tylko biały ręcznik owinięty ciasno na biodrach i okulary.
Radlak, proszę, pozbieraj szczękę z podłogi, zanim stracisz resztki godności.
I nie, absolutnie nie możesz teraz ściągnąć z niego tego ręcznika.
Niech Twoje myśli nie idą w stronę tego, by usiąść na brzegu łózka, złapać go za ten ręcznik i zrobić mu dobrze. To bardzo zły kierunek dla Ciebie.
– Joanne! – woła rozbawiony Hiddleston, musiał mówić do mnie od dłuższej chwili, a ja kompletnie przepadłam, gapiąc się na jego ciało. – Pytałem, czy wybrałaś już film.
– Nie, nie wybrałam. Przepraszam, wolę nie decydować za nas oboje – odpowiadam, gdy znika w garderobie. – Nie mam ochoty na żaden konkretny gatunek, możemy obejrzeć coś poważniejszego, mam wrażenie, że ciągle oglądamy razem jakieś głupoty.
– Może „Room"skoro nie kojarzysz w ogóle Brie.
– „The Room"? Ja wiem, że to jest dramat, ale nie o takim dramacie myślałam.
– Nie, nie, „The Room". Na to mamy za mało alkoholu albo twardych narkotyków – śmieje się, wracając do łóżka ma już na sobie podkoszulek i spodnie i chwilę szuka filmu w przeglądarce. – Widziałem, że wrzuciłaś zdjęcie.
– Nie przeszkadza Ci to?
– Nie, czemu miałoby mi przeszkadzać? Mogłabyś być na nim z kimkolwiek, poza tym schlebia mi to, musisz być pewna naszej przyjaźni, skoro to publikujesz to wśród ludzi, którzy nie są Ci przychylni.
– Większość idiotów mam zablokowaną, mam sporo znajomych, którzy nie są mi bliscy, ale nadal mnie lubią. Takich koleżanek ze szkoły, z którymi zawsze obiecujesz sobie wyjście na piwo i dwa lata nie wracasz do tematu – mówię, a on siada obok mnie, gdy zaczyna się film, a kiedy na ekranie pojawia się chłopczyk i jego mama nie mogę powstrzymać w sobie wrażenia, że skądś znam tę dziewczynę w głównej roli.
Blondynka ze zdjęcia.
To ta dziewczyna, z którą miał zdjęcie.
Koleżanka z pracy.
Mam ochotę się roześmiać i nie przestać się śmiać aż rozbolą mnie wszystkie mięśnie brzucha. Jestem idiotką, jestem taką cholerną idiotką, że nawet nie spróbowałam doczytać informacji castingowych o filmie, który leci kręcić za trzy dni.
– Zabiorę się jutro z Tobą do centrum, też muszę kupić kilka rzeczy – szepczę mu na ucho i wracam do filmu.
♡♡
Rzucam torby na podłogę w swoim mieszkaniu i padam na łóżko, jestem wykończona, najchętniej nalałabym sobie wannę pełną wody i umarła w niej na kilka godzin z kieliszkiem wina. Nie mam niestety ani wanny, ani wina i muszę się wyspać przed jutrzejszą imprezą. Jest późno, jednak mimo to włączam komputer i odpisuje na wszystkie wiadomości, nie chciałam robić tego ostatnie dwadzieścia cztery godziny, żeby móc nie myśleć o niczym poza tym, co jest wokół mnie. A jeśli wokół mnie były jego ramiona, było dość łatwo.
Pisząc do mojej siostry o imprezie, czuję, że naprawdę na nią czekam, jestem podekscytowana wizją wyjścia z Tomem, poznania jego sióstr i przyjaciół, właśnie tego chciałam, chciałam stać się większą częścią jego życia. Pewnie dlatego, że podświadomie bałam się, że w ciągu tych kilku tygodni, gdy będzie poza Londynem wszystko może się zmienić.
I problem wcale nie leżał w tym, że on wyjeżdża, bo nie mam z tym problemu. Jak nikt doskonale czuję się we własnym towarzystwie, ale problem był w tym, że dzieje się to tak szybko, zanim udało nam się, dowiedzieć co jest między nami.
A prawda była taka, że ja już wiedziałam, czego chce.
Chciałam móc nazwać go „moim".
Kilka tygodni temu krzyczałam na samą siebie, że nie mogę znów przez to przechodzić, a dziś wiem, że cokolwiek się wydarzy, na pewno nie będzie to takie jak kiedykolwiek wcześniej.
Wypijam herbatę, zbywam Rogalską i jej marudzenie o rozmowę, zwijam się w łóżku, żałując, że jednak nie postanowiłam zostać u niego jeszcze jeden wieczór.
Rano wpadam w szał przygotowań, prasuję prostą czarną sukienkę w stylu pin up, w którym czuję się najlepiej, nakręcam włosy na wałki i rozpakowuje wczorajsze zakupy.
Kiedyś miałam zapas ładnej bielizny, takiej, którą kupuję się tylko po to, by ktoś ją z Ciebie ściągnął, a nie po to, by nosić ją do księgarni. Jednak gdy moja koleżanka nerwica wyrwała mi kilka kilogramów, teraz musiałam kupić nową i zadbać o to, by wszystko trzymało się na swoim miejscu. Nie potrzebuję dziś dodatkowego stresu, w postaci odpinających się pasków w pasie do pończoch.
Tom miał przyjść po mnie i razem złapiemy taksówkę, dlatego jestem bardzo zaskoczona, kiedy pojawia się prawie godzinę wcześniej, akurat jak skończyłam robić makijaż. Otwieram mu drzwi, tak jak stoję, w pończochach, bieliźnie, wałkach na głowie i jego koszuli zapiętej na kilka strategicznych guzików.
– Cześć kochanie – mówię z uśmiechem, widząc, jak pierwszy raz w życiu, nie wie co powiedzieć. – To dla mnie?
Pytam jeszcze, widząc trzy białe lilie, które trzyma w dłoni, a kiedy mi je podaje, od razu zaczynam szukać wazonu.
– Wiesz, że to jak teraz wyglądasz, jest jak fantazja erotyczna nie jednego mężczyzny? – pyta, zdejmując płaszcz i nie odrywając ode mnie wzroku.
– Doprawdy? Twoja też? – sarkam, nie patrząc na niego nawet przez chwilę, dziś wszystko, co robię, robię celowo. Chcę, żeby zapamiętał każdą sekundę, która będzie wracać do niego samotnymi wieczorami.
Podchodzi do mnie zdecydowanie, przypiera do blatu, zaczynając rozpinać guziki koszuli, którą mam na sobie, pierwszy raz nie jest subtelny, jego dłonie dotykają moich piersi w koronkowym staniku, a usta pieszczą moją szyję i ramiona. Obraca mnie do siebie i dłuższą chwilę po prostu patrzy mi w oczy, a później jego wzrok wędruje na moje ciało, koszula, w którą byłam ubrana, opada na podłogę, a on łapie mnie za tyłek i bez najmniejszego problemu sadza na blacie.
– Zadzwonię do Em, powiem jej, że zmieniliśmy zdanie i zostaniemy w domu – mówi, całując zachłannie moją szyję, a ja się śmieję.
– Absolutnie nie, za długo robiłam idealne smokey eye, żeby teraz zostać w domu – odpowiadam, schodząc z powrotem na podłogę i idę w stronę łazienki. – Poza tym tak Ci zależało, żebym poznała Twoich znajomych.
– Jesteś niemożliwa! – krzyczy za mną, gdy znikam z pola widzenia. Układam włosy, słysząc jak szpera po szafkach w kuchni, zdejmuje sukienkę z wieszaka i wracam do pokoju.
– Pomóż mi, proszę – szepczę, a on wręcza mi kieliszki z białym winem i zapina suwak na moich plecach, całując lekko mój kark, na którym czuję gęsią skórkę. Bierze swój kieliszek i stuka nim w mój. – Za co pijemy?
– Za to, żebyś tu była jak wrócę.
– Mam na Ciebie czekać jak księżniczka w wieży? – droczę się, a jego uśmiech momentalnie znika.
– Nie, nie to miałem na myśli. Chciałbym wypić za to, żeby dzisiejszy wieczór nie był ostatni.
– To wszystko zależy tylko od Ciebie Tom. Tak jak mówiłam, to nie pałac, żadna ze mnie księżniczka, ale nigdzie się nie wybieram. Tylko wróć tu.
– Tylko kilka tygodni.
– Dłużej niż to ile się „umawiamy" – przypominam mu niepewnie, a on zabiera mi kieliszek i odstawia go na szafkę.
Znów zaczynamy się całować, oboje boimy się tego samego, boimy się znów zostać sami. Odpycham go lekko, wiedząc, że jeśli tego nie zrobię, naprawdę nigdzie nie pójdziemy, a nie taki mam plan na dzisiejszy wieczór.
– Czego słuchasz? – pyta Tom, opanowując swój przyśpieszony oddech i pijąc wino. Podchodzi do mojego telefonu podpiętego pod głośniki i po chwili zaczyna z nich płynąć One and only.
– Klisza samotnej kobiety przed trzydziestką śpiewającej piosenki Adel w pustym mieszkaniu – odpowiadam.
– Powinnaś mieć jeszcze kota.
– Wiesz, że wolę psy – śmieję się, a on bierze mnie za rękę i przyciąga do siebie. – Przestań, fatalnie tańczę.
– To na pewno nie prawda – odpowiada pewnie. Trzymam się bardzo sztywno, gdy obejmuje mnie w pasie, próbując ze mną wirować w rytm głosu najlepszej wokalistki Wielkiej Brytanii. – Ufasz mi?
Zagryzam lekko usta, przypominając sobie, że już je pomalowałam. Zadał dobre pytanie, oczywiście, że tak, ale nie wiem, czy powinnam to mówić na głos.
– Tak...
– Więc przestań ze mną walczyć i daj mi się prowadzić – mówi, znów przyciągając mnie do siebie.
Obejmuje mnie bardziej zdecydowanie, a ja staram się skupić na muzyce, obraca mnie kilka razy i udaje mi się, go nie podeptać, ani nie potknąć. Poddaję mu się, poddaję się jego pewnym ruchom i pierwszy raz taniec nie kojarzy mi się z publicznym ośmieszeniem.
– Jeśli będę miała powtórzyć to publicznie, będę potrzebować więcej alkoholu – mówię, odsuwając się i sięgam po kieliszek. – Wypijmy za to, żebym przeżyła ten wieczór.
Opróżniamy nasze kieliszki już do końca, a ja zaczynam pakować do końca swoją torebkę i kilkanaście minut później siedzimy już w taksówce, wiozącej nas do centrum Camden Town.
– To było bardzo niegrzeczne z Twojej strony, by otwierać mi drzwi w samej bieliźnie. Teraz nie będę mógł przestać, myśleć o tym, co masz pod tą sukienką – szepcze mi na ucho Tom, nachylając się do mnie, a moje palce zaciskają się na jego kolanie.
– Wiesz przecież, że założyłam ją tylko po to, żebyś ją ze mnie zdjął.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro