Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

komicznie bajroniczna

październik 2017

— Czy woda w jeziorze jest z gorzkich słów?

Matylda zastanawiała się przez chwilę nad sensowną odpowiedzią.

— Czasami.

Sześciolatka pokiwała głową głęboko zadumana.

— Wujcio Norbert mówi, że jeziora są z gorzkich słów, a wierzby to zaklęci samobójcy.

W głowie czarnowłosej pojawił się obraz schlanego Bercika. Natalia znowu go rzuciła, a on, jak na poetę od siedmiu boleści przystało, postanowił głosić o bólu swego serca wszystkim, nawet tym niekoniecznie zainteresowanym, przypadkowo napotkanym personom. Niestety z powodu braku większej widowni musiał się zadowolić obecnością małej Julki, która każde jego słowo chłonęła z niebywałą uwagą.

— Słuchanie wujka Norberta nie zawsze ma sens.

— Wujek mówi, że ciocia jest komicznie bajratyczna. To chyba dobrze.

— Bajroniczna, tymianku. Dlaczego dobrze?

— Nie wiem. Ładnie to brzmi.

Dziewczynka przechyliła się na piętach w przód, a później w tył. Uniosła swoje duże, brązowe oczy na twarz Matyldy.

— Ciociu, czy ja też jestem komicznie bajratyczna?

Słysząc wielką nadzieję w dziecięcym głosiku, na twarz kobiety wypłynął szeroki uśmiech. Julka przyglądała się, jak karmazynowe usta ciemnowłosej rozciągają się w tym słynnym rozmarzonym wyrazie, którym poszczycić się mogły tylko dwie siostry Barlickie; najstarsza i właśnie najmłodsza Matylda, a w głębi duszy liczyła jeszcze bardziej, że ona również jest bajratyczna.

— Mam nadzieję, że nie, tymianku.

Pogłaskała siostrzenice po kręconych włoskach. Chcąc odciągnąć myśli dziecka od zdecydowanie za elokwentnych przymiotników i rozważeń nad życiowymi postawami, potrząsnęła wiekową torbą. Emilia, siostra Matyldy, a zarazem matka Julii zaczęła namawiać ją na wymianę tego jakże ekspresyjnego przedmiotu mniej więcej w czasach, gdy wzrost jej dziecka nie przekraczał trzydziestu centymetrów.

— Czy nie miałyśmy przypadkiem nakarmić paru kaczuch?

Julia z zapałem pokiwała głową. Chwyciła w swoje małe rączki kawałek suchej bułki i zaczęła rozdrabniać go na okruchy.

— Wujcio Norbert mówił jeszcze, że mamusia jest hiperbolicznie racjonalna.

Matylda poprzysięgła w duchu, że jeszcze w najbliższy weekend porozmawia sobie na poważnie z młodszym kuzynem. W końcu lepiej by zrobiła to ona niż huragan histerii Emilia.

— Coś jeszcze ciekawego mówił wujek?

— Hmm... Powiedział, że cała ta rodzina jest diabo... Diabliczo? Diabliczo pieprznięta?

Wbrew samej sobie Matylda parsknęła śmiechem. Przed jej oczyma od razu zagościł obraz zdenerwowanej o słownictwo swojej pociechy, średniej Barlickiej.

— Diabelnie, tymianku. Lepiej nie powtarzaj tego przy mamusi.

Dziewczynka wzięła zamach i cisnęła pieczywem tak daleko w jezioro, jak tylko mogła.

— Chyba musimy już wracać.

— Już?

Julka zdawała się bardzo zawiedziona koniecznością powrotu. Matylda poprawiła wściekle żółty beret na jej głowie.

— W niedzielę są urodziny babuni. Zobaczymy się dosłownie za dwa dni.

— A Diana przyjdzie z ciocią?

Romantyczny uśmiech spłynął z twarzy czarnowłosej równie szybko, jak na niej zagościł.

— Nie, tymianku, raczej nie. Przykro mi.

Drobna rączka Julki przejechała po rumianym policzku ciotki w pocieszającym geście.

— Niech się ciocia nie martwi. Diana na pewno przyjdzie następnym razem.

— Oczywiście — odpowiedziała raźnie Matylda, choć tak naprawdę wcale nie była swoich słów taka pewna.

tutaj dwie z co roku rysowanych przez wspaniałą vesteneris Matyldy

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro