Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

3ТРИ

Jechaliśmy w ciszy już drugą godzinę. Odkąd opuściliśmy lotnisko, krajobraz pozostawał monotonny. Mijaliśmy głównie zasypane śniegiem pola, gdzieniegdzie widniały szare kikuty drzew i chyba poruszaliśmy się autostradą. Próbowałam dostrzec jakieś oznaczenia na drodze, ale limuzyna mknęła bardzo szybko i obraz się zamazywał. Starałam się nie myśleć o tym, co się stało z ciałem taty, jednak mój umysł sam podsuwał mi scenariusze. Minęło tyle czasu... Jego koledzy z komendy na pewno zorientowali się, że coś jest nie tak. Tata był punktualny i nigdy nie brał wolnego. W dzieciństwie, kiedy chorowałam, przyjeżdżała babuszka i katowała mnie nauką rosyjskiego. Nie mogłam uwierzyć, że razem z mamą sfingowały moją śmierć i wywiozły mnie do Polski. Z drugiej strony, mój biologiczny ojciec nie należał do przyjemniaczków. Mimowolnie przycisnęłam dłoń do policzka w miejscu, w którym mnie uderzył. Tata nigdy nie podniósł na mnie ręki. Broda zaczęła mi drżeć, a oczy ponownie wypełniły się łzami. Poczułam ścisk w żołądku na myśl o przesiąkniętym krwią pudle leżącym na stole. W ciągu jednego dnia straciłam wszystkie osoby, które uważałam za moją rodzinę. Nagle, przed moimi oczami znalazła się chusteczka do nosa. Ochroniarz, który - o ile dobrze zapamiętałam - miał na imię Nikołaj, spoglądał na mnie szarymi oczami, ale nie mogłam z nich nic wyczytać. Teatralnie, z pełną świadomością tego, że takie zachowanie nie przystoi prawdziwej damie, wytarłam nos w rękaw i wróciłam do obserwowania drogi. W pewnym momencie krajobraz się zmienił. Znaleźliśmy się w lesie, a mi zaparło dech w piersiach. Przyłożyłam nos i dłonie do szyby, chłonąc niesamowity widok, jakiego wcześniej nigdy nie miałam okazji podziwiać: wszystkie drzewa w lesie pokrywała gruba warstwa śniegu, który oblepiał je niczym lukrowa panierka. Na samą myśl o lukrze poczułam, jak żołądek tańczy sambę i domaga się natychmiastowego dostarczenia składników odżywczych. W zasadzie to nie pamiętałam, kiedy ostatni raz jadłam. Chyba przed meczem. Meczem, który miał nam zapewnić wejście do finału, w którym ja nigdy nie zagram. Bolesne ukłucie w piersi doskwierało mi w tym momencie bardziej niż głód.


- Już prawie jesteśmy - poinformował mnie ochroniarz, a wtedy moim oczom ukazał się pałac rodem z hollywoodzkich filmów.


W niemal wszystkich oknach dwupiętrowego budynku paliły się światła. Dach oprószony był białym puchem. Przed głównym wejściem znajdował się ogromny podjazd w kształcie koła, którego centralną część zdobiła nieczynna obecnie fontanna. Nasze auto, tak jak limuzyna jadąca przed nami, zaparkowało dokładnie u podnóża monstrualnych schodów, prowadzących do wielkich drewnianych drzwi. Po obu stronach wejścia stali ochroniarze, byli gotowi na każdy rozkaz pana domu.

Nagle drzwi limuzyny otworzyły się przede mną, a w nich pojawiła się dłoń, oferująca pomoc przy wysiadaniu z samochodu. Należała oczywiście do Nikołaja. Miałam ochotę powiedzieć mu, żeby się walił. Postanowiłam jednak milczeć i z ociąganiem podałam mu rękę. Poczułam ciepło, kiedy zamknął w uścisku moją zimną dłoń. Dodało mi to trochę odwagi i nie miałam ochoty już jej wypuszczać. Nasze oczy na moment się spotkały i wtedy po raz pierwszy dostrzegłam zmianę w jego spojrzeniu. Moje policzki zrobiły się gorące. Szybko odwróciłam głowę i wyrwałam rękę. Z wielkim spokojem przeniósł swoją dłoń na moje plecy i delikatnie popchnął mnie w stronę wejścia do rezydencji. Gdy przekroczyliśmy próg, zaczęłam notować w myślach układ domu. Staliśmy w przestronnym foyer. Na wprost od wejścia znajdowały się ogromne schody z bogato zdobionymi poręczami. Po lewej i prawej stronie zauważyłam korytarze, prowadzące zapewne do pozostałych pomieszczeń na parterze. Zatrzymałam się i przyjrzałam czekającym na nas ludziom. Dwóch kolejnych wytatuowanych mięśniaków w garniturach - jeden w wieku mojego ojca, drugi w wieku Nikołaja, dwie pokojówki - jedna starsza - oraz kucharz. Na samym środku stał mój ojciec i gdy tylko zamknęły się za nami drzwi, zaczął swoją przemowę:

- Jak widzicie, znalazłem ją i chciałem, żebyście wszyscy ją poznali. Oto moje najmłodsze dziecko, Matriona.


Wszystkie oczy zwróciły się w moją stronę, a ja stałam jak skamieniała i nie odezwałam się ani słowem. Pan domu, kompletnie niezrażony brakiem mojej reakcji, kontynuował:


- Miałem okazję już się przekonać, jak świetnie nauczyłaś się swojego ojczystego języka. - Zmierzył mnie drwiącym spojrzeniem, a ja miałam ochotę kopnąć się za to, że nie udało mi się tego ukryć. - Przedstawiam ci najważniejsze osoby w tym domu, córko: Siergiej jest tu szefem ochrony. To mój sowietnik* - wskazał na starszego z mężczyzn - a obok niego jest Borys. On i Nikołaj, którego zdążyłaś już poznać, to twoje osobiste byki. Wiera - głową pokazał starszą panią, która ukłoniła się nieznacznie - jest tu gospodynią i zarządza całym domem, natomiast Tatiana będzie twoją pokojówką. Jest jeszcze Karol, nasz kucharz. Za godzinę odbędzie siękolacja - ogłosił. - Potem Tatiana pobierze twoje wymiary i zamówimy ci ubrania. Wybacz, ale na razie nie zaryzykuję z tobą wycieczek do sklepów. Twój popis na lotnisku zapewnił nam dostatecznie dużo wrażeń, Matriono. Rano przyjedzie lekarz i cię zbada.


- Lekarz? - wyszeptałam zaskoczona. - Nie potrzebuję lekarza, jestem zdrowa - oznajmiłam głośniej.


Wszystkie pary oczu skierowały się momentalnie na mnie i jedyne, co z nich wyczytałam, to zaskoczenie i przerażenie. Tylko Tatiana przyglądała mi się z zaciekawieniem.

- Udam, że się przesłyszałem - głos Kosłowa był lodowaty, a jego spojrzenie, gdyby mogło, zamieniłoby mnie w kupkę popiołu. - Przypomnę ci to po raz ostatni, Matriono: nie znoszę niesubordynacji i wierz mi, że nie zawaham się wymierzyć ci kary. A teraz zejdź mi z oczu i przygotuj się do kolacji. Nikołaj. - Skinął głową w stronę mężczyzny stojącego za mną, przekazując mu w ten sposób zrozumiałą tylko dla niego komendę.

Gdy mój ojciec wraz z obstawą zniknęli na piętrze, przede mną jak spod ziemi wyrosła nagle Tatiana. Była tak drobna i niziutka, że właściwie bardziej przypominała dziecko niż pokojówkę. Spod białego czepka wystawało kilka rudych loków. Oczy miała intensywnie zielone, usta kształtne i czerwone, a nos zdobiły liczne piegi.


- Pozwoli panienka, że pokażę jej pokój? - spytała cicho, spuszczając wzrok, po czym ruszyła schodami na piętro. Skierowała się na lewo i odezwała ponownie: - Sypialnie są na drugim piętrze, ale nie zdążyliśmy przygotować panience pokoju, więc dziś przenocuje panienka w apartamencie dla gości. Mam nadzieję, że będzie panience...


- Jestem Marta - przerwałam jej. - Nie jestem żadną panienką.


- Matrioszka - poprawił mnie ostro Nikołaj. - I radzę sobie wziąć do serca radę pana Kosłowa. On naprawdę nie toleruje nieposłuszeństwa, Łastoczka.


*


Weszliśmy do przestronnie urządzonego pokoju, choć wyglądał raczej jak komnata, w której spokojnie zmieściłoby się moje stare mieszkanie. Pierwsze, co rzucało się w oczy, to ogromne drewniane łoże z baldachimem zasłane czarną pościelą. Pokój był ponury za sprawą ciemnych dodatków. Jedyny jasny element stanowiły zasłony i arras, wiszący na ścianie za łóżkiem. Sufit,ściany i podłogę wykończono ciemnym drewnem. Ciężka, misternie zdobiona komoda ze złotymi dodatkami stała tuż obok obszernej szafy, która skojarzyła mi się natychmiast z tą z Opowieści z Narnii. Aż ręce świerzbiły mnie, żeby sprawdzić, czy nie znajduje się w niej przejście do magicznej krainy. Chętnie bym tam teraz zwiała. Naprzeciwko znajdowały się drzwi.


- Łazienka - oznajmiła Tatiana.


Odsunęła ciężkie zasłony, po czym otworzyła okno, wpuszczając tym samym lodowate powietrze. Zadrżałam.


- Tylko na chwilę, żeby pozbyć się nieświeżego zapachu - poinformowała mnie. - Panienki walizka znajduje się w szafie. - Przewróciłam oczami, słysząc ponownie grzecznościowy zwrot. - Czy czymś jeszcze mogę służyć?


- Nie, dziękuję - odparłam.


- Po kolacji zmierzę panienkę, żebym mogła kupić trochę odpowiednich ubrań - oznajmiła i zanim zdążyłam się przeciwstawić, zniknęła za drzwiami prowadzącymi na korytarz. Ruszyłam za nią, drogę zastąpił mi Nikołaj.


- Rozumiem, że jestem tu więźniem?


- Dopóki się nie... - przez moment szukał odpowiedniego słowa - zadomowisz, mamy rozkazy, żeby nie opuszczać cię ani na moment. Jeśli ja nie będę mógł ci towarzyszyć, moje miejsce zajmie Borys.Przypomniałam sobie łysego mężczyznę o kwadratowej twarzy, stojącego obok szefa ochrony. Z jego miny wywnioskowałam, że zamiast w kolejce po inteligencję ustawił się dwa razy w tej z napisem „mięśnie".


- Cudownie - prychnęłam i podeszłam do okna.


Mroźne powietrze sprawiło, że odruchowo potarłam ramiona. Wychyliłam się nieznacznie i oceniłam odległość do ziemi. Teoretycznie byliśmy na pierwszym piętrze, więc gdybym skoczyła, szanse na to, że się połamię, są niewielkie.


- Nawet o tym nie myśl. - Usłyszałam niski szept tuż przy uchu.


Mimowolnie wzdrygnęłam się, czując, jak moje ciało pokrywa gęsia skórka.


- Skąd wiesz, o czym myślę - powiedziałam cicho, spuszczając głowę.


Położył swoje dłonie na parapecie tuż obok moich, zamykając mnie w pułapce. A po chwili dodał:


- Twój wyskok na lotnisku utwierdził mnie w przekonaniu, że miewasz głupie pomysły.


Przez moment tkwił za mną bez ruchu, po czym odszedł na przeciwległy koniec pokoju.Odetchnęłam z wyraźną ulgą. Postanowiłam go ignorować. Marzyłam o kąpieli. Otworzyłam masywne skrzydło drzwi i wyciągnęłam walizkę. Gdy uniosłam jej wieko, poczułam, że serce mistaje. Wśród ubrań leżała moja piłka do siatkówki z autografem mojej idolki Aleksandry Przybysz-Jagiełło. Do oczu napłynęły mi łzy. Odwróciłam się w stronę Nikołaja, przyciskającpiłkę do serca.


- Pospiesz się - zignorował moje spojrzenie. - Pan Kosłow nie lubi czekać.


Wzięłam świeżą bieliznę, T-shirt i jeansy, po czym otworzyłam drzwi do łazienki. Nie odstawała od reszty pomieszczeń. Wszystkie elementy dekoracyjne, meble, baterie i uchwyty były pozłacane. Na środku pomieszczenia znajdowała się wanna na złotych lwich łapach. Marzyłamo długiej kąpieli w ogromnej ilości piany, ale zdawałam sobie sprawę, że mam niewiele czasu. Wybrałam zatem prysznic. Puściłam lodowatą wodę na przemian z gorącą.Po dziesięciu trzydziestosekundowych seriach pozwoliłam sobie w końcu na namydlenie ciała i głowy. Czułam się o wiele lepiej. Wysuszyłam włosy, ale nie związywałam ich w warkocz, tylko zostawiłam rozpuszczone. Kiedy opuściłam łazienkę, Nikołaj przyglądał mi się z nieodgadnionym wyrazem twarzy, po czym otworzył przede mną drzwi. Wyszłam na korytarz.


- Na dół - burknął.


Zastanawiałam się, co w niego wstąpiło, że nagle stał się dla mnie niemiły. Gdy dochodziłam do schodów, usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi windy. Zastygłam w bezruchu i skierowałam oczy w stronę jego źródła. Zdołałam tylko dostrzec fragment wtaczających się do windy tylnychkół od wózka inwalidzkiego.


- Tu jest winda? - spytałam, ale nie uzyskałam odpowiedzi. - Kto to był? - spróbowałam inaczej.

Nikołaj sapnął zniecierpliwiony.


- Wszystkiego dowiesz się w swoim czasie, a teraz się pospiesz.


W końcu dotarliśmy do jadalni. Towarzyszący mi mężczyzna otworzył przede mną drzwi i gestem zaprosił do środka.


No proszę, komuś wróciły dobre maniery.

Jadalnia podobnie jak inne pomieszczenia utrzymana była w ciemnych barwach. Sufit zdobiły rzeźbione kasetony, na ścianach wisiały łowieckie trofea i portrety, jak się domyślałam, członków rodziny. Dopiero po chwili zwróciłam uwagę na suto zastawiony stół, przy którymspokojnie zmieściłoby się ze dwadzieścia osób. Na jego szczycie w iście królewskim fotelu zasiadał mój ojciec, sącząc wino. Wskazano mi miejsce obok niego, po lewej stronie. Usiadłam bez słowa.


- Nikołaj, chłopcze. Dołącz dziś do nas - odezwał się ojciec.


Kątem oka dostrzegłam, że ochroniarz zamarł, ale po chwili posłusznie usiadł obok mnie.


- A zatem smacznego - życzył nam pan domu, nakładając sobie spory kawałek udźca.


Podniosłam głowę i zlustrowałam wszystko, co znajdowało się na stole. Naliczyłam osiem rodzajów mięs, ziemniaki, dziwnie wyglądające pierogi, cztery rodzaje pieczywa, sery, wędliny, pomidory, ogórki pod kilkoma postaciami i kilka koszów z najróżniejszymi owocami. Zastanawiałam się, czy w ogóle potrafiłabym je wszystkie nazwać. Mimo że nie jadłam chyba od trzech dni, wspomnienia ostatnich godzin w Polsce sprawiły, że postanowiłam - na znak protestu - nic nie ruszyć. Mogą mnie więzić, ale nie będę spełniać ich wszystkich zachcianekjak ta posłuszna trusia.


- A ty czemu nie jesz? - spytał w końcu ojciec.


- Bo nie mam ochoty - odparłam zgodnie z prawdą, nalewając sobie wody z karafki.


- Zawołaj Karola - zwrócił się do stojącej w rogu służącej.


- Ale panie Kosłow... - pisnęła przestraszona kobieta.


- Czy ty, kurwa, jesteś głucha? Zawołaj Karola! - ryknął.


Nikołaj siedzący obok mnie przestał jeść, a jego ciało się spięło. Czułam, że to oznacza kłopoty. Gdybym wtedy wiedziała jakie, pewnie wpakowałabym w siebie tyle jedzenia, że rozbolałby mnie od tego brzuch. Po chwili do jadalni wszedł kucharz i rozejrzał się niepewnie.



* sowietnik (ros.) - pełni podobną funkcję jak consigliere we włoskiej mafii,prawa ręka pachana.


***

Całość dostępna w formie papierowej na:


https://www.otwarte.eu/book/matrioszka

Jako ebook na platformie Woblink oraz jako audiobook na wszystkich platformach.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro