3ТРИ
Jechaliśmy w ciszy już drugą godzinę. Odkąd opuściliśmy lotnisko, krajobraz pozostawał monotonny. Mijaliśmy głównie zasypane śniegiem pola, gdzieniegdzie widniały szare kikuty drzew i chyba poruszaliśmy się autostradą. Próbowałam dostrzec jakieś oznaczenia na drodze, ale limuzyna mknęła bardzo szybko i obraz się zamazywał. Starałam się nie myśleć o tym, co się stało z ciałem taty, jednak mój umysł sam podsuwał mi scenariusze. Minęło tyle czasu... Jego koledzy z komendy na pewno zorientowali się, że coś jest nie tak. Tata był punktualny i nigdy nie brał wolnego. W dzieciństwie, kiedy chorowałam, przyjeżdżała babuszka i katowała mnie nauką rosyjskiego. Nie mogłam uwierzyć, że razem z mamą sfingowały moją śmierć i wywiozły mnie do Polski. Z drugiej strony, mój biologiczny ojciec nie należał do przyjemniaczków. Mimowolnie przycisnęłam dłoń do policzka w miejscu, w którym mnie uderzył. Tata nigdy nie podniósł na mnie ręki. Broda zaczęła mi drżeć, a oczy ponownie wypełniły się łzami. Poczułam ścisk w żołądku na myśl o przesiąkniętym krwią pudle leżącym na stole. W ciągu jednego dnia straciłam wszystkie osoby, które uważałam za moją rodzinę. Nagle, przed moimi oczami znalazła się chusteczka do nosa. Ochroniarz, który - o ile dobrze zapamiętałam - miał na imię Nikołaj, spoglądał na mnie szarymi oczami, ale nie mogłam z nich nic wyczytać. Teatralnie, z pełną świadomością tego, że takie zachowanie nie przystoi prawdziwej damie, wytarłam nos w rękaw i wróciłam do obserwowania drogi. W pewnym momencie krajobraz się zmienił. Znaleźliśmy się w lesie, a mi zaparło dech w piersiach. Przyłożyłam nos i dłonie do szyby, chłonąc niesamowity widok, jakiego wcześniej nigdy nie miałam okazji podziwiać: wszystkie drzewa w lesie pokrywała gruba warstwa śniegu, który oblepiał je niczym lukrowa panierka. Na samą myśl o lukrze poczułam, jak żołądek tańczy sambę i domaga się natychmiastowego dostarczenia składników odżywczych. W zasadzie to nie pamiętałam, kiedy ostatni raz jadłam. Chyba przed meczem. Meczem, który miał nam zapewnić wejście do finału, w którym ja nigdy nie zagram. Bolesne ukłucie w piersi doskwierało mi w tym momencie bardziej niż głód.
- Już prawie jesteśmy - poinformował mnie ochroniarz, a wtedy moim oczom ukazał się pałac rodem z hollywoodzkich filmów.
W niemal wszystkich oknach dwupiętrowego budynku paliły się światła. Dach oprószony był białym puchem. Przed głównym wejściem znajdował się ogromny podjazd w kształcie koła, którego centralną część zdobiła nieczynna obecnie fontanna. Nasze auto, tak jak limuzyna jadąca przed nami, zaparkowało dokładnie u podnóża monstrualnych schodów, prowadzących do wielkich drewnianych drzwi. Po obu stronach wejścia stali ochroniarze, byli gotowi na każdy rozkaz pana domu.
Nagle drzwi limuzyny otworzyły się przede mną, a w nich pojawiła się dłoń, oferująca pomoc przy wysiadaniu z samochodu. Należała oczywiście do Nikołaja. Miałam ochotę powiedzieć mu, żeby się walił. Postanowiłam jednak milczeć i z ociąganiem podałam mu rękę. Poczułam ciepło, kiedy zamknął w uścisku moją zimną dłoń. Dodało mi to trochę odwagi i nie miałam ochoty już jej wypuszczać. Nasze oczy na moment się spotkały i wtedy po raz pierwszy dostrzegłam zmianę w jego spojrzeniu. Moje policzki zrobiły się gorące. Szybko odwróciłam głowę i wyrwałam rękę. Z wielkim spokojem przeniósł swoją dłoń na moje plecy i delikatnie popchnął mnie w stronę wejścia do rezydencji. Gdy przekroczyliśmy próg, zaczęłam notować w myślach układ domu. Staliśmy w przestronnym foyer. Na wprost od wejścia znajdowały się ogromne schody z bogato zdobionymi poręczami. Po lewej i prawej stronie zauważyłam korytarze, prowadzące zapewne do pozostałych pomieszczeń na parterze. Zatrzymałam się i przyjrzałam czekającym na nas ludziom. Dwóch kolejnych wytatuowanych mięśniaków w garniturach - jeden w wieku mojego ojca, drugi w wieku Nikołaja, dwie pokojówki - jedna starsza - oraz kucharz. Na samym środku stał mój ojciec i gdy tylko zamknęły się za nami drzwi, zaczął swoją przemowę:
- Jak widzicie, znalazłem ją i chciałem, żebyście wszyscy ją poznali. Oto moje najmłodsze dziecko, Matriona.
Wszystkie oczy zwróciły się w moją stronę, a ja stałam jak skamieniała i nie odezwałam się ani słowem. Pan domu, kompletnie niezrażony brakiem mojej reakcji, kontynuował:
- Miałem okazję już się przekonać, jak świetnie nauczyłaś się swojego ojczystego języka. - Zmierzył mnie drwiącym spojrzeniem, a ja miałam ochotę kopnąć się za to, że nie udało mi się tego ukryć. - Przedstawiam ci najważniejsze osoby w tym domu, córko: Siergiej jest tu szefem ochrony. To mój sowietnik* - wskazał na starszego z mężczyzn - a obok niego jest Borys. On i Nikołaj, którego zdążyłaś już poznać, to twoje osobiste byki. Wiera - głową pokazał starszą panią, która ukłoniła się nieznacznie - jest tu gospodynią i zarządza całym domem, natomiast Tatiana będzie twoją pokojówką. Jest jeszcze Karol, nasz kucharz. Za godzinę odbędzie siękolacja - ogłosił. - Potem Tatiana pobierze twoje wymiary i zamówimy ci ubrania. Wybacz, ale na razie nie zaryzykuję z tobą wycieczek do sklepów. Twój popis na lotnisku zapewnił nam dostatecznie dużo wrażeń, Matriono. Rano przyjedzie lekarz i cię zbada.
- Lekarz? - wyszeptałam zaskoczona. - Nie potrzebuję lekarza, jestem zdrowa - oznajmiłam głośniej.
Wszystkie pary oczu skierowały się momentalnie na mnie i jedyne, co z nich wyczytałam, to zaskoczenie i przerażenie. Tylko Tatiana przyglądała mi się z zaciekawieniem.
- Udam, że się przesłyszałem - głos Kosłowa był lodowaty, a jego spojrzenie, gdyby mogło, zamieniłoby mnie w kupkę popiołu. - Przypomnę ci to po raz ostatni, Matriono: nie znoszę niesubordynacji i wierz mi, że nie zawaham się wymierzyć ci kary. A teraz zejdź mi z oczu i przygotuj się do kolacji. Nikołaj. - Skinął głową w stronę mężczyzny stojącego za mną, przekazując mu w ten sposób zrozumiałą tylko dla niego komendę.
Gdy mój ojciec wraz z obstawą zniknęli na piętrze, przede mną jak spod ziemi wyrosła nagle Tatiana. Była tak drobna i niziutka, że właściwie bardziej przypominała dziecko niż pokojówkę. Spod białego czepka wystawało kilka rudych loków. Oczy miała intensywnie zielone, usta kształtne i czerwone, a nos zdobiły liczne piegi.
- Pozwoli panienka, że pokażę jej pokój? - spytała cicho, spuszczając wzrok, po czym ruszyła schodami na piętro. Skierowała się na lewo i odezwała ponownie: - Sypialnie są na drugim piętrze, ale nie zdążyliśmy przygotować panience pokoju, więc dziś przenocuje panienka w apartamencie dla gości. Mam nadzieję, że będzie panience...
- Jestem Marta - przerwałam jej. - Nie jestem żadną panienką.
- Matrioszka - poprawił mnie ostro Nikołaj. - I radzę sobie wziąć do serca radę pana Kosłowa. On naprawdę nie toleruje nieposłuszeństwa, Łastoczka.
*
Weszliśmy do przestronnie urządzonego pokoju, choć wyglądał raczej jak komnata, w której spokojnie zmieściłoby się moje stare mieszkanie. Pierwsze, co rzucało się w oczy, to ogromne drewniane łoże z baldachimem zasłane czarną pościelą. Pokój był ponury za sprawą ciemnych dodatków. Jedyny jasny element stanowiły zasłony i arras, wiszący na ścianie za łóżkiem. Sufit,ściany i podłogę wykończono ciemnym drewnem. Ciężka, misternie zdobiona komoda ze złotymi dodatkami stała tuż obok obszernej szafy, która skojarzyła mi się natychmiast z tą z Opowieści z Narnii. Aż ręce świerzbiły mnie, żeby sprawdzić, czy nie znajduje się w niej przejście do magicznej krainy. Chętnie bym tam teraz zwiała. Naprzeciwko znajdowały się drzwi.
- Łazienka - oznajmiła Tatiana.
Odsunęła ciężkie zasłony, po czym otworzyła okno, wpuszczając tym samym lodowate powietrze. Zadrżałam.
- Tylko na chwilę, żeby pozbyć się nieświeżego zapachu - poinformowała mnie. - Panienki walizka znajduje się w szafie. - Przewróciłam oczami, słysząc ponownie grzecznościowy zwrot. - Czy czymś jeszcze mogę służyć?
- Nie, dziękuję - odparłam.
- Po kolacji zmierzę panienkę, żebym mogła kupić trochę odpowiednich ubrań - oznajmiła i zanim zdążyłam się przeciwstawić, zniknęła za drzwiami prowadzącymi na korytarz. Ruszyłam za nią, drogę zastąpił mi Nikołaj.
- Rozumiem, że jestem tu więźniem?
- Dopóki się nie... - przez moment szukał odpowiedniego słowa - zadomowisz, mamy rozkazy, żeby nie opuszczać cię ani na moment. Jeśli ja nie będę mógł ci towarzyszyć, moje miejsce zajmie Borys.Przypomniałam sobie łysego mężczyznę o kwadratowej twarzy, stojącego obok szefa ochrony. Z jego miny wywnioskowałam, że zamiast w kolejce po inteligencję ustawił się dwa razy w tej z napisem „mięśnie".
- Cudownie - prychnęłam i podeszłam do okna.
Mroźne powietrze sprawiło, że odruchowo potarłam ramiona. Wychyliłam się nieznacznie i oceniłam odległość do ziemi. Teoretycznie byliśmy na pierwszym piętrze, więc gdybym skoczyła, szanse na to, że się połamię, są niewielkie.
- Nawet o tym nie myśl. - Usłyszałam niski szept tuż przy uchu.
Mimowolnie wzdrygnęłam się, czując, jak moje ciało pokrywa gęsia skórka.
- Skąd wiesz, o czym myślę - powiedziałam cicho, spuszczając głowę.
Położył swoje dłonie na parapecie tuż obok moich, zamykając mnie w pułapce. A po chwili dodał:
- Twój wyskok na lotnisku utwierdził mnie w przekonaniu, że miewasz głupie pomysły.
Przez moment tkwił za mną bez ruchu, po czym odszedł na przeciwległy koniec pokoju.Odetchnęłam z wyraźną ulgą. Postanowiłam go ignorować. Marzyłam o kąpieli. Otworzyłam masywne skrzydło drzwi i wyciągnęłam walizkę. Gdy uniosłam jej wieko, poczułam, że serce mistaje. Wśród ubrań leżała moja piłka do siatkówki z autografem mojej idolki Aleksandry Przybysz-Jagiełło. Do oczu napłynęły mi łzy. Odwróciłam się w stronę Nikołaja, przyciskającpiłkę do serca.
- Pospiesz się - zignorował moje spojrzenie. - Pan Kosłow nie lubi czekać.
Wzięłam świeżą bieliznę, T-shirt i jeansy, po czym otworzyłam drzwi do łazienki. Nie odstawała od reszty pomieszczeń. Wszystkie elementy dekoracyjne, meble, baterie i uchwyty były pozłacane. Na środku pomieszczenia znajdowała się wanna na złotych lwich łapach. Marzyłamo długiej kąpieli w ogromnej ilości piany, ale zdawałam sobie sprawę, że mam niewiele czasu. Wybrałam zatem prysznic. Puściłam lodowatą wodę na przemian z gorącą.Po dziesięciu trzydziestosekundowych seriach pozwoliłam sobie w końcu na namydlenie ciała i głowy. Czułam się o wiele lepiej. Wysuszyłam włosy, ale nie związywałam ich w warkocz, tylko zostawiłam rozpuszczone. Kiedy opuściłam łazienkę, Nikołaj przyglądał mi się z nieodgadnionym wyrazem twarzy, po czym otworzył przede mną drzwi. Wyszłam na korytarz.
- Na dół - burknął.
Zastanawiałam się, co w niego wstąpiło, że nagle stał się dla mnie niemiły. Gdy dochodziłam do schodów, usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi windy. Zastygłam w bezruchu i skierowałam oczy w stronę jego źródła. Zdołałam tylko dostrzec fragment wtaczających się do windy tylnychkół od wózka inwalidzkiego.
- Tu jest winda? - spytałam, ale nie uzyskałam odpowiedzi. - Kto to był? - spróbowałam inaczej.
Nikołaj sapnął zniecierpliwiony.
- Wszystkiego dowiesz się w swoim czasie, a teraz się pospiesz.
W końcu dotarliśmy do jadalni. Towarzyszący mi mężczyzna otworzył przede mną drzwi i gestem zaprosił do środka.
No proszę, komuś wróciły dobre maniery.
Jadalnia podobnie jak inne pomieszczenia utrzymana była w ciemnych barwach. Sufit zdobiły rzeźbione kasetony, na ścianach wisiały łowieckie trofea i portrety, jak się domyślałam, członków rodziny. Dopiero po chwili zwróciłam uwagę na suto zastawiony stół, przy którymspokojnie zmieściłoby się ze dwadzieścia osób. Na jego szczycie w iście królewskim fotelu zasiadał mój ojciec, sącząc wino. Wskazano mi miejsce obok niego, po lewej stronie. Usiadłam bez słowa.
- Nikołaj, chłopcze. Dołącz dziś do nas - odezwał się ojciec.
Kątem oka dostrzegłam, że ochroniarz zamarł, ale po chwili posłusznie usiadł obok mnie.
- A zatem smacznego - życzył nam pan domu, nakładając sobie spory kawałek udźca.
Podniosłam głowę i zlustrowałam wszystko, co znajdowało się na stole. Naliczyłam osiem rodzajów mięs, ziemniaki, dziwnie wyglądające pierogi, cztery rodzaje pieczywa, sery, wędliny, pomidory, ogórki pod kilkoma postaciami i kilka koszów z najróżniejszymi owocami. Zastanawiałam się, czy w ogóle potrafiłabym je wszystkie nazwać. Mimo że nie jadłam chyba od trzech dni, wspomnienia ostatnich godzin w Polsce sprawiły, że postanowiłam - na znak protestu - nic nie ruszyć. Mogą mnie więzić, ale nie będę spełniać ich wszystkich zachcianekjak ta posłuszna trusia.
- A ty czemu nie jesz? - spytał w końcu ojciec.
- Bo nie mam ochoty - odparłam zgodnie z prawdą, nalewając sobie wody z karafki.
- Zawołaj Karola - zwrócił się do stojącej w rogu służącej.
- Ale panie Kosłow... - pisnęła przestraszona kobieta.
- Czy ty, kurwa, jesteś głucha? Zawołaj Karola! - ryknął.
Nikołaj siedzący obok mnie przestał jeść, a jego ciało się spięło. Czułam, że to oznacza kłopoty. Gdybym wtedy wiedziała jakie, pewnie wpakowałabym w siebie tyle jedzenia, że rozbolałby mnie od tego brzuch. Po chwili do jadalni wszedł kucharz i rozejrzał się niepewnie.
* sowietnik (ros.) - pełni podobną funkcję jak consigliere we włoskiej mafii,prawa ręka pachana.
***
Całość dostępna w formie papierowej na:
https://www.otwarte.eu/book/matrioszka
Jako ebook na platformie Woblink oraz jako audiobook na wszystkich platformach.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro