Rozdział 26
Mecz na szczęście kończy się wygraną Orłów, jednak Shawn już do końca nie ma możliwości zagrania jakiejkolwiek piłki. Siedzi przez drugą połowę meczu na ławce, co i raz odwracając się w stronę trybun. Przyłapuję go kilka razy na tym, jak patrzy na mnie. Wymieniamy się wtedy smutnymi spojrzeniami i na tym koniec naszego kontaktu.
Wszyscy wychodzą z hali. Na początku grupa szczęśliwych kibiców, później smutni goście. Przyjechali tu aż z Bradford, aby dopingować swoją drużynę, która dziś niestety przegrała. Na samym końcu wychodzą zawodnicy Brighton's Eagles, którzy ucieszeni zwycięstwem najprawdopodobniej kierują się do pizzerii, aby świętować wygraną. Szukam wśród nich Shawna, jednak nigdzie go nie znajduję. W tym momencie zaczynam się niepokoić. Postanawiam jeszcze chwilę poczekać, przysiadając na trawie tuż przy wejściu do hali. Jeśli nie wyjdzie, trudno.
Po kilkunastu minutach czekania, słyszę dźwięk otwieranych drzwi, przez które przechodzi Mendes. Na sam widok chłopaka moje serce przyspiesza. Gdy dostrzegam niecodzienne szczegóły w jego wyglądzie, zaczynam czuć poczucie winy. Wiem, że to przeze mnie taki jest. To ja go niszczę.
Wiecznie uśmiechniętą twarz Shawna zdobi teraz lekki grymas. Oczy pełne radości i ognia, mienią się słabym płomieniem, niemal niezauważalnymi iskierkami. Wory i niezwykle widoczne cienie pod oczami przerażają swoim wyglądem. A ja? Stoję i uświadamiam sobie, że to wszystko przeze mnie. Nie czekając, aż chłopak mnie zauważy, podchodzę do niego. Jego zdziwiony wyraz twarzy daje mi znak, że chyba nie jestem mile widziana przy jego boku. A jednak nie odchodzę, mimo presji jaką wywiera samo jego spojrzenie. Zostaje tu przy nim, bo muszę zawalczyć o naszą przyjaźń.
- Shawn - mój głos lekko drży, gdy próbuję zacząć nasza rozmowę. Chłopak nie odzywa się, więc nie wiem co powinnam teraz powiedzieć. Miałam tyle ułożonych w głowie scenariuszy, jak zacząć to wszystko, ale teraz wszystko straciło sens. Mam w głowie pustkę. - Shawn, prze-przepraszam. - mówię cicho, ale na tyle głośno, aby mógł mnie usłyszeć.
Staje w miejscu, więc robię dokładnie to co on. Emocje przenikają przez jego twarz, jednak żadna z nich nie wydostaje się na zewnątrz, na tyle, bym mogła ją rozpoznać. Nie patrząc na to co nas otacza, pod wpływem chwili, rzucam się na niego. Obejmuję swoimi ramionami jego spięte ciało i z całych sił, jakie tylko we mnie są, przyciągam go do siebie. Przytulam go tak, jakby był to ostatni raz. Wdycham jego zapach i czekam na jakikolwiek ruch z jego strony. Shawn potrząsa głową i spogląda w dół na moją twarz, która wpatruje się w niego ze wzrokiem przepełnionym nadzieją. Nadzieją na wybaczenie egoizmu, jakim się kierowałam przez cały ten czas. Po chwili intensywnej wymiany spojrzeń, ramiona Shawna oplatają moje ciało. Czuję jak moje stopy odrywają się od ziemi, kiedy sąsiad mocno mnie przytula. Uśmiecham się do siebie na uczucie, które wypełnia mnie teraz całą. Czuję się lepiej, a w jego ramionach bezpieczniej i silniej.
- Przepraszam Shawn za bycie taką ślepą, egoistyczną idiotką.
Nie odpowiada nic. Jednak jego ramiona silniej przyciągają mnie do siebie, aż zaczyna brakować mi tchu. Spoglądamy w swoje oczy, po czym Shawn delikatnie całuje moje czoło. Opiera swoją brodę o moją głowę i stojąc tak, po środku chodnika, delektujemy się swoją obecnością.
- Tęskniłem za Tobą, jak cholera. - klnie Shawn - Czemu to wszystko trwało tak długo?
- Przepraszam, przepraszam, przepraszam. - powtarzam w kółko, nie będąc w stanie powiedzieć czegokolwiek innego.
- Już dobrze, przeprosiny przyjęte - śmieje się, głaszcząc mnie po plecach - Chodź - podaje mi rękę, którą łapię bez zastanowienia - Chodźmy na coś słodkiego, bo czuję, że musimy poważnie porozmawiać.
Posyłam mu pełen wdzięczności uśmiech i ściskam jego rękę. Kciuk Shawna rysuje małe kółka na mojej dłoni, kiedy idziemy razem, rozmawiając. Nie poruszamy na razie ciężkich tematów. Opowiadamy sobie co się u nas działo w ostatnim czasie, Shawn się chwali swoim dopiero co zdanym egzaminem na prawo jazdy i obiecuje mi wycieczkę do jego ulubionego miejsca za miastem. Dopytuję się o nie, jednak nic mi nie zdradza.
- Mam ochotę na loda. - mówię, gdy dochodzimy do pewnej ulicy, która wypełniona jest różnymi sklepami i budkami. Jesteśmy w centrum Brighton.
- No wiesz, musimy iść w bardziej ustronne miejsce - odpowiada Shawn,wyłapując dwuznaczność w mojej wcześniejszej wypowiedzi.
- Och, zamknij się, zboczeńcu jeden.
Uderzam go zaczepnie w ramię, na co się śmieje. Patrzę na jego roześmianą twarz i cieszę się, bo zmęczenie, które widziałam jeszcze chwilę temu, już zniknęło.
- Ale tak całkiem poważnie to zjadłabym waniliowego świderka z orzechową posypką i karmelem.
- Nie jedz takich rzeczy, bo będziesz gruba.
- Ej, ale to twoja wina! Gdybyś nie zaproponował pójścia na coś słodkiego, nie pomyślałabym nawet o tych lodach. - bronię się, gdy przyjaciel mi docina.
- O tych może nie, ale o innych pewnie myślisz cały czas.
-Tak, Shawn, non stop. - przyznaję się w żarcie, aby dał już temu spokój.
- Wiedziałem!
Zatrzymujemy się przy jednej z kawiarenek, która również serwuje lody z maszyny. Zamawiamy swoje porcje i czekamy na zamówienie, które pracownik realizuje bardzo szybko. Z lodami w rękach, zasiadamy do jednego ze stolików, który stoi na zewnątrz. Taras wychodzi na piękny ogród, który wypełnia masa krzewów i wiosennych kwiatów.
- Wow, duży ten mój lód. Mogłam wziąć małego. - komentuję wielkość.
- Mam większego. - odpowiada, więc spoglądam na jego loda.
-Przecież twój to włoski,więc jest mniejszy - wyjaśniam - Och- po chwili dociera do mnie, że Shawn nadal żartuję z mojej dwuznaczności. Klepię się otwartą dłonią w czoło i wybucham śmiechem. - Weź już się ogarnij.
- Nie wiem o czym mówisz. - odpowiada, liżąc swojego loda.
Śmiejemy się chwilę z głupot, które są nieistotne. Shawn zabawnie porusza swoimi brwiami, gdy jem. Innym razem odgryza spory kawałek mojej porcji, aby potem móc z szyderczym uśmiechem puścić do mnie oczko. Humory nam dopisują, a zmęczenie i te niecodzienne zachowanie chłopaka znika. Widać, że cieszy się z naszego towarzystwa tak samo, jak ja.
W takiej chwili jestem wdzięczna za to, że Shawn to mój przyjaciel. Bez niego moje życie jest takie bezbarwne, nic nieznaczące. Lecz kiedy pojawia się ten chłopak, świat staje się piękniejszy. Śmieję się, a nie płaczę. Żartuję zamiast się kłócić. Żyję jak człowiek. Nie jestem tylko zagubioną duszą. Przy nim wiem, że jestem we właściwym miejscu, we właściwym czasie i z właściwą osobą. Shawn to moje zbawienie. Przy nim jestem lepszą wersją siebie.
- Brakowało mi tego. - mówię, kiedy kończymy jeść nasze słodkości.
- Lodów, czy mojego poczucia humoru? - pyta.
- Ciebie.
Wstajemy od stolika i opuszczamy kawiarenkę. Shawn milczy, więc nie wiem, jak powinnam się teraz zachować. To on powinien jakoś zareagować, tymczasem jego mina nic mi nie mówi.
- Też tęskniłem, Meredith. - mówi, gdy przechodzimy przez park, idąc w kierunku przystanku - Brakowało mi ciebie każdego dnia w ciągu tych dwóch pieprzonych tygodni.
- Czemu się nie odzywałeś?
- Nie chciałem naciskać, tak? Jestem cierpliwy i jak powiedziałem, nie zrobię nic, czego byś nie chciała.
- Shawn, nie zasłużyłam na ciebie - mówię z poczuciem winy.
- Nie mów tak.
-Ale to prawda. Jesteś dla mnie za dobry. Ciągle mi pomagasz, a ja sprawiam ci tylko kłopoty.
-Każda chwila z tobą Meredith jest dla mnie świetna. Cieszę się za każdym razem, gdy mogę ci jakoś pomóc, albo gdy widzę cie uśmiechniętą. Uwielbiam twój śmiech, albo to, że marszczysz w śmieszny sposób nos, gdy coś ci się nie podoba. Lubię w tobie na prawdę wiele rzeczy i jeśli chcesz je wszystkie poznać, musielibyśmy usiąść, bo rozbolałyby Cię nogi,gdybym zaczął je wymieniać. - oświadcza - Wiem, że powiedziałem, że nie pocałuję Cię dopóki nie poczujesz tego samego, co ja do ciebie, ale nie mogę już czekać. Spraw by ten dzień był jeszcze lepszy.
- Shawn, to nie jest tak, że ja czuję tylko do ciebie coś w stylu przyjacielskiej więzi. Podobasz mi się i tez coś czuję, ale to wszystko jest nowe i nie potrafię tego określić. Boże, jeszcze nie dawno przekonałam się do przyjaźni z tobą, nie oczekuj, że zaraz będzie wielka miłość, bo nie wiem, czy mnie na to stać. W zasadzie to boje się tego, co może się stać z nami, ale przemyślałam kilka spraw. Jesteś osobą. dla której warto zaryzykować. - mówię na jednym wydechu - Ale obiecaj mi coś.
-Tak?
-Nawet gdybyśmy byli parą, albo kimkolwiek innym, nie dajmy sobie zniszczyć naszej przyjaźni. Ona jest zbyt cenna.
- Dobrze, Meredith,obiecuję. - mówi to i przyciąga mnie do siebie w ciasnym uścisku. - Nie musimy się spieszyć. Po prostu pożyjemy i zobaczymy, czy coś z tego wyjdzie.
- Jestem za.
- Nie chcę wywierać na tobie żadnej presji, okej? Zachowujmy się jak zwykle, tylko zacznij być ze mną szczera i mów o swoich uczuciach, dobrze?
-Wspaniale - odpowiadam, całując go w policzek.
Posyła mi szeroki uśmiech, który sprawia, że w środku cała drżę ze szczęścia.Cieszę się, że wszystko między nami jest wyjaśnione i panuje zgoda. Możliwość oglądania szczęśliwego Shawna to najpiękniejsza rzecz, jaką dane mi było dostać.
Wszystko teraz dzieje się nagle. Niepozorna chwila nieuwagi zmienia wszystko. Ciało Shawna znajduje się bliżej, niż powinno. Jedną ręką oplata moją talię, a wolną dłonią, głaszcze mój rozgrzany policzek. Czerwone rumieńce ozdabiają moją twarz, gdy jego kciuk niby przez przypadek zahacza o moją dolną wargę. Chaotyczny oddech, przyśpieszona akcja serca i dziwne uczucie w dole brzucha mieszają się, tworząc mieszankę wybuchową. Miliony myśli przelatujących przez moją głowę. Dreszcze przechodzące przez całe ciało, nadają tej chwili magii.
Shawn spogląda na mnie pytającym wzrokiem. Czeka na moją zgodę, więc delikatnie przytakuję. I dzieje. Czuję usta chłopaka na moich rozchylonych wargach. Na początku wszystko jest nieśmiałe. Niepewnie całuje mnie po raz kolejny, a ja spanikowana i spięta, nie wiem co robić. Ręka Shawna uspokajająco głaszcze mnie po talii, przez co rozluźniam się. Momentalnie wszystko znika. Jestem tylko ja i on. Miedzy nami nie istnieje żaden dystans. Shawn całuje mnie powoli i delikatnie. Jego ruchy są pewniejsze, to samo dzieje się ze mną. Oplatam swoje dłonie wokół pasa chłopaka, przyciągając go bliżej siebie.
Pierwszy pocałunek to coś, co zapamiętamy do końca życia. Często jednak ludzie za bardzo wszystko przeżywają i zdecydowanie zbyt wiele planują. Dziewczyny w moim wieku marzą o nie wiadomo jakich fajerwerkach i romantycznych bzdetach, które tak naprawdę nie zdarzają się zbyt często. W prawdziwym życiu wszystko wychodzi spontanicznie. Nie ma czasu na przygotowywanie rozmaitych planów, jak sprawić, aby ten pocałunek był cudowny. Nawet bez miliona zapachowych świec, czy romantycznej scenerii może być idealnie. I tak właśnie jest. Bo najważniejsza jest tutaj osoba, z którą dzielimy tak szczególną chwilę. Wszystko inne jest nieistotne.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
dam dam dam dam kto szczęśliwy?
przepraszam jeśli liczyłyście na coś lepszego.
dziękuję też za prawie 100 tyś. wyświetleń i #5 miejsce w kategorii ' dla nastolatków '
poza tym, pamiętacie, gdy pisałam wam o wypracowaniu na polski, gdzie dostałam 4 i myślałam nad usunięciem maths? Ostatnio pisaliśmy również opowiadanie, jednak tym razem w klasie. dostałam 6, a oddając mi zeszyt, polonistka powiedziała, że prawie się popłakała, gdy to czytała. po tym jakoś nabrałam sił i pomyślałam, że jednak coś potrafię. tak wam tylko piszę, nawet idk dlaczego. :D
kwestia końca maths jest jeszcze to obgadania. :)
pozdrawiam i dziękuję za wszystko,
lots of love.
+komentujcie, chcę znać wasze opinie :*
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro