Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 21

- Jak tam nasze zakochańce? - pyta Brandon, posyłając mi wymowny uśmiech, kiedy zauważa moje zarumienione policzki. Nie odpowiadamy nic, a jedynie dołączamy do grupy znajomych i razem kierujemy się w stronę kolejki górskiej, która stoi dość daleko. Jestem zadowolona, ponieważ wszyscy po wielu sprzeczkach wybrali mój pomysł, dlatego też nie zwracam już uwagi na zgryźliwe uwagi chłopaka Tessy i zwyczajnie ignoruję go, nie odpowiadając na ciągłe zaczepki.

Podchodząc do kolejki, mam mieszane uczucia. Z jednej strony jestem strasznie podekscytowana, ponieważ nigdy nie jeździłam na takiej wysokości, a z drugiej strony przerażenie wyjada mnie od środka.

Zawsze snuję złe scenariusze i tym razem jest podobnie. Mam wrażenie, że gdy tylko wsiądę do środka tej maszyny, nie wydostanę się z niej. Albo co gorsza, kolejka popsuje się kiedy będziemy na najwyższym wzniesieniu, przez co utkniemy. Panikuję jak zawsze, ale to moje naturalne zachowanie, którego nie potrafię unicestwić. To przychodzi i odchodzi samo.

- Mam mieszane uczucia co do tej kolejki. - wyznaję tak cicho, aby tylko idąca obok mnie Melissa, mogła to usłyszeć.

- Nie masz się czego bać. - odpowiada równie cicho co ja.

- Dobrze się bawisz? - pytam.

- Tak, jest w porządku, a Ty?

- Byłoby lepiej gdybyśmy były same.

- Przestań, tak też jest dobrze. - komentuje i posyła mi rozbawiony uśmiech, dodając nieco głośniej - Przynajmniej Shawn się na ciebie pogapi.

- Zamknij się, Mel, bo inaczej pożałujesz. - grożę jej, a ona tylko rozbawiona kiwa głową.

- Czy ja słyszałem swoje imię? - pyta zdezorientowany Shawn, podchodząc do naszej dwójki, która idzie z tyłu, dokładnie w ten sam sposób, kiedy szłam z nim chwilę temu.

- Owszem - odpowiada Melissa, chichocząc.

- Obgadywałyście mnie. - stwierdza.

- Co złego to nie my! - mówi moja przyjaciółka, gdy ja pozostaję w milczeniu - Meredith boi się tej kolejki.

- To bardzo niedobrze, Meredith - zwraca się do mnie z małym uśmiechem, przez co wywracam na nich oczami.

- Może pomożesz jej z tym strachem, co?

- Naturalnie, Melisso - odpowiada, śmiejąc się głośno.

- Dzięki wielkie, ale dam sobie radę sama. - odmawiam, więc Shawn udaje, że ściera niewidzialną łzę, która cieknie mu po policzku. Chwilę później sąsiad i Melissa dalej ze mnie żartują, więc poddaję się i odchodzę od nich, przybliżając się do Mike, który stoi oddalony. - Co tak idziesz na uboczu? - pytam.

- Cieszę się z bycia singlem.

- Co, dlaczego? - pytam zdezorientowana.

- Nie mogę znieść migdalącego się Brandona z Tessą, którzy tylko mruczą do siebie jakieś głupie gówna, typu kotku, czy misiaczku. Rzygam już ich miłością.

W odpowiedzi śmieję się tylko i słucham dalej, jak Mike opowiada o tym, co wydarzyło się u niego od naszego pierwszego spotkania po meczu Brighton's Eagles. Mówi o jego testach zaliczeniowych, które ma niebawem, a także o tym, że kolejny mecz, który będą grali niestety bez Shawna, będzie naprawdę ciężki. Rozmawiamy jeszcze o wesołym miasteczku, prowadząc przyjacielską rozmowę, kiedy Mike zbacza z toru i zaczyna inny, według mnie nieodpowiedni temat.

- Wyglądasz dziś jeszcze lepiej, niż ostatnio - komplementuje mnie starszy chłopak, powodując na mojej twarzy zarumienione policzki - Naprawdę ślicznie.

- Och - tylko tyle jestem w stanie wydusić po komentarzu Mike'a - D-dzięki - odpowiadam drżącym głosem.

- Spokojnie, piękna, nie stresuj się tak - chichocze, przyciągając mnie do siebie ramieniem.

Kiedy idę przyciśnięta do boku Mike'a, nie czuję swobody, ani nic co sprawia, że jest mi dobrze. Skrępowanie i dziwna gula w gardle to jedyne co teraz odczuwam, choć nie mam pojęcia dlaczego. Z Shawnem nie mam takiego problemu odkąd przełamaliśmy nasze słabości podczas spacerów. Mogę teraz wejść mu nawet na plecy, a mimo to nie poczuję się dziwnie skrępowana, czy jakkolwiek inaczej, źle. To i inne rzeczy są w naszej relacji naturalne, natomiast to co robi Mike, nie jest dla mnie w porządku. Chcę to przerwać, ale nie mam odwagi powiedzieć prosto w oczy, że nie jestem nim zainteresowana i czuję się przy nim źle.

Odwracam głowę i przez ramię spoglądam, jak za nami Shawn i Melissa zawzięcie o czymś rozmawiają. Czuję dziwny i nieznany ból, jakby ktoś wbijał mi w serce szpileczkę, jednak staram się to zignorować. Jak najszybciej tylko potrafię, odwracam od nich wzrok i dalej słucham o tym, jak Mike mnie wychwala, mówiąc rzeczy, które nawet w połowie nie są prawdziwe.

Po chwili jednak czuję, jak ktoś staje obok mnie, więc odwracam wzrok w tamtą stronę i widzę Shawna, który posyła nam fałszywy uśmiech. Razem z Mikem wymieniają się nienawistnymi spojrzeniami, jednak gdy tylko wzrok przyjaciela zatrzymuje się na mnie, natychmiastowo łagodnieje. Chyba dopiero później do niego dociera, że ręka jego kolegi jest na moim ramieniu, ponieważ w momencie, gdy patrzy na to, uśmiech na chwilę znika z jego twarzy.

- Podekscytowana? - pyta Shawn, ignorując swojego kumpla, który teraz złości się bez konkretnego powodu.

- Bardzo. - odpowiadam krótko.

Podchodzimy do kolejki w milczeniu, ponieważ ani ja, ani chłopcy, nie czujemy potrzeby mówienia czegokolwiek. Wykupujemy sobie bilety na jedną przejażdżkę i razem z Melissą u boku i znajomymi Shawna, podchodzę do operatora atrakcji. Każdy z nas wręcza mu swój bilet, po czym przechodzi za specjalną, metalową bramkę oddzielającą nas od wyczekujących na swoją kolej pozostałych ludzi.

Każdy wchodzi do długiego wagonu, w którym są po dwa miejsca w rzędzie. Zajmuję jedno z nich, a tuż obok mnie opada na siedzenie Shawn. Posyła mi swój pocieszający uśmiech i zapina swoje pasy bezpieczeństwa, które mają go uchronić przed wypadkami. Próbuję zrobić to samo ze swoimi, jedna idzie mi to opornie. Boję się tego co ma za chwilę nastąpić, dlatego moje ręce drżą niespokojnie. W końcu rozbawiony chłopak wyrywa mi to z rąk i śmiejąc się, zapina na mnie pasy. Dziękuję mu skinieniem głowy i prostuję się na swoim miejscu.

Strach napływa do mojego ciała, sprawiając, że moja twarz staje się bardzo blada. Biorę głęboki oddech, aby nieco się uspokoić, kiedy dłoń Shawna wplątuje się w moją. Przyjemny dreszcz rozchodzi się, docierając do każdej komórki w moim ciele. Nie wyrywam jej, ponieważ tak delikatny gest działa na mnie nadzwyczaj uspokajająco.

- Nie bój się - szepcze do mojego ucha.

Siedzimy na końcu kolejki, gdzie nikt nas nie widzi. Przed nami Melissa i Mike, rozmawiają o jakimś miejscu, gdy Brandon i Tessa całują się na samym przodzie wagonu. Spięta i chorobliwie przerażona patrzę, jak maszynista przyciska jakieś guziczki na swojej klawiaturze. Po chwili wagony ruszają, wolnym tempem wjeżdżając ku górze.

Serce i żołądek podchodzą mi niemal do gardła, kiedy czuję, jak jesteśmy na szczycie. Kolejka spowalnia, kiedy wjeżdżamy na czubek wielkich, metalowych instalacji. Potem zaś czuję tylko ciśnienie i opór powietrza, gdy diabelska maszyna mknie w dół z taką siłą i prędkością o jakiej nie śmiałam pomyśleć. Moje uszy się zatykają, a zjedzone żelki wędrują pomiędzy żołądkiem, a przełykiem.

Słone łzy strachu spływają po moich policzkach, a cichy szloch wyrywa się z ust. Boję się jak cholera tej maszyny i jedyne co teraz czuję to złość na siebie. Nie mam pojęcia co uderzyło mi do głowy, aby pójść na to. To ekscytujące przeżycie, ale jednocześnie przerażające. Jedną, jedyną rzeczą, jakiej pragnę w tej chwili to spokojne dotarcie na sam dół i wyjście z wagonu.

Kolejka jeszcze dwa razy mknie między skonstruowanymi torami, jednak tym razem robi to o wiele wolniej. Mam wtedy okazję, aby wytrzeć łzy i mentalnie się uspokoić. Dopiero gdy wchodzę na twarde podłoże Brighton Pier, czuję niesamowitą ulgę.

Shawn bierze mnie pod ramię i przytula do siebie, jednocześnie głaszcząc moje plecy wolną ręką. Z każdą kolejną chwilą oddycham spokojniej i kiedy mój oddech jest unormowany, odsuwam się od niego, niemo dziękując za niewyobrażalnie wielką pomoc, jaką wykazał się w stosunku do mnie sąsiad.

- Ale było super! - mówi podekscytowana Melissa, więc patrzę na nią jak na wariatkę.

- Jechałem lepszymi. - wcina się Mike, wywracając oczami.

- Cóż, cieszę się, że Ci się podobało. - mówię do przyjaciółki, ciesząc się jej dobrym humorem.

Może gdybym ja nie była tak przerażona, to tak jak ona czerpałabym większą przyjemność z tej przejażdżki.

Gdy wszyscy są już ogarnięci, wymieniamy się swoimi przeżyciami z kolejki górskiej po czym kierujemy się ku kolejnym atrakcjom. Pod namową Mel, wchodzimy do Horror Hotel, który swoją drogą jest o wiele mniej przerażający, niż przejażdżka tą machiną stworzoną przez diabła. Mijamy straszydła, upiory oraz potwory. Za każdym razem z tłumu w którym idziemy, wyrywa się głośny krzyk, bądź płacz dziecka, natomiast na nas to nie działa. Dużo się śmiejemy, spędzając w swoim towarzystwie świetny czas. Mike zaciąga nas także na automaty, gdzie znajduje się pawilon z grami video, loteriami i innymi tego typu stoiskami.

Chłopcy grają w durne i dziecinne gierki, podczas których my, dziewczyny, okropnie się nudzimy. Postanawiamy więc pochodzić między stoiskami i porozglądać się za czymś ciekawym, jednak kiedy nie znajdujemy nic wartego naszej uwagi, wracamy do chłopaków, którzy tym razem podejmują jakieś śmieszne wyzwanie na jednym ze stoisk. Każdy z nich w prawej dłoni trzyma małą, zieloną piłeczkę, która najprawdopodobniej musi trafić do jakiejś dziurki w ścianie. Jedna z nich jest za sto punktów i jest najmniejsza, inne, nieco większe, są za mniejszą ilość.

Na początku rzuca Brandon, który za każdym razem pudłuje. Tessa pociesza go pocałunkiem, więc myślę, że chłopak za bardzo się nie przejmuje. Następny z kolei jest Mike, który celuje w otwór za 80 punktów. Piłeczka owszem, leci w tamtym kierunku, jednak gdy znajduje się blisko metalowej ścianki, odbija się i stacza się w dół. Ostatnim, który ma szansę cokolwiek wygrać, jest Shawn. Przygląda się stalowej ścianie, w której są specjalne otwory, jednocześnie przerzucając piłkę z prawej dłoni do lewej. W końcu robi mały krok do tyłu i decyduje się rzucić. Piłeczka wiruje w powietrzu, z każdą chwilą zwalniając. Wreszcie wpada do otworu za 90 punktów, tym samym sprawiając, że Shawn jako jedyny wygrywa.

Wszyscy biją mu brawa, a ja z przypływem odwagi, wtulam się w jego ramię. Sprzedawca i jednocześnie właściciel tego stoiska, gratuluje mu. Na chwilę znika za metalową ścianą, po czym wychodzi i pokazuje nam okazałego misia. Wręcza go Shawnowi, puszczając do mnie oczko.

- Specjalnie wybrałem misia, żeby mógł pan dać go swojej dziewczynie. - odzywa się starszy pan, który sprzedaje bilety do tego wyzwania.

- Ja nie jeste - zaczynam tłumaczyć, jednak Shawn po prostu dziękuje i odciąga mnie od stoiska.

- Proszę bardzo, słodki miś dla mojej dziewczyny - wręcza mi miśka i całuje w policzek.

Czuję na sobie wzrok pozostałych, a także to, jak moje policzki przybierają kolor dorodnego buraka. Biorę głęboki oddech, spoglądam w oczy Shawna i przyjmując misia, lekko się odsuwam.

- Nie jestem twoją dziewczyną.

- Nie czepiaj się szczegółów, młoda. - mówi Shawn, a ja tylko wywracam oczami, kiedy widzę jak Melissa ponownie rusza brwiami i pokazuje dyskretnie serduszko.

Zmęczeni atrakcjami, postanawiamy pójść coś zjeść, aby potem rozejść się do domów. Dlatego opuszczamy wesołe miasteczko i małą grupką, jaką tworzymy, kierujemy się w stronę baru, który zawzięcie poleca nam Tessa.

Jak się okazuje, jest to największy z trzech barów znajdujących się na Brighton Pier. Jest tu punkt karaoke, muzyka na żywo, miejsca z widokiem na panoramę, a także dużo dorosłych ludzi. Nie jestem pewna czy wpuszczą mnie oraz Melissę, ponieważ nie jesteśmy jeszcze pełnoletnie, jednak na szczęście Tessa oraz Brandon mają po 19 lat, więc bez problemu możemy wejść do środka.

Szukamy wolnych miejsc i kiedy znajdujemy jedno z nich na tarasie widokowym, postanawiamy tam pójść. Chłopcy muszą dostawić sobie jeszcze dwa krzesła ponieważ, stolik jest tylko czteroosobowy. Przeglądamy menu, gdzie każdy wybiera coś dla siebie, po czym prosimy kelnerkę, aby podeszła do nas w celu złożenia zamówienia.

Zamawiamy dwie największe, jakie tylko tutaj robią, pizze z podwójnym serem, pieczarkami, kurczakiem i oliwkami, a także rukolą. Chłopaki wraz z Tessą proszą o piwa, a ja i Melissa decydujemy się na dwie szklane butelki Coca - Coli.

- Skąd się znacie, ty i Melissa? -pyta Brandon, kiedy kelnerka przynosi nasze napoje.

- Chodzimy do jednej klasy. - wyjaśniam - I w zasadzie to miał być nasz babski wieczór, ale wyszło, jak wyszło.

- Oj, no weź, Meredith! Z nami też jest fajnie - wtrąca Mike, na co tylko kiwam głową.

Rozmawiamy jeszcze przez długi czas, dopóki obsługa barowa nie przynosi nam naszych zamówień. Dopiero gdy pizza pojawia się na naszym stoliku, przerywamy rozmowę i rozkoszujemy się dobrym smakiem. Pizza jest naprawdę smaczna. Zrobiona została na grubym cieście, które jest chrupkie na zewnątrz i mięciutkie w środku. Ser jest gorący i ciągnie się długimi nićmi z każdym gryzem. Jedzenie rozpuszcza się w ustach, tym samym pozwalając na delektowanie się każdym kęsem.

Po zjedzeniu kalorycznego posiłku, opieramy się na krzesłach z przejedzenia. Pizza była tak pyszna, że zjadłam aż trzy duże kawałki, które nawet nie wiem gdzie się pomieściły. To cud, że udało mi się zjeść, aż tyle. Zwykle już po pierwszym tak wielkim kawałku, odpadam. Rozmowa toczy się dalej, jednak nie mam ochoty brać w niej udziału. Po prostu przysłuchuję się temu, co mają do powiedzenia znajomi Shawna oraz moi przyjaciele.

W końcu Tessa i chłopaki dopijają swoje piwa, odstawiają kufle na bok przy brudnych talerzach po pizzy i z głośnym zgrzytem odsuwają krzesła. Ja robię to cicho i wyjmując z portfela pieniądze, płacę za swoją część posiłku. Mike zgrania wszystkie pieniądze ze stołu i idzie do baru zapłacić.

Czekając na niego, opieramy się o drewniane barierki tarasu widokowego. Wpatrujmy się w prze piękną panoramę Brigton, oświetloną tysiącami gwiazd z nieba. Obok rozciąga się czarne, jak smoła morze, które skrywa w sobie wiele nieodkrytych zagadek. Morska bryza kołysze fale we wszystkie strony, rozbryzgując je przy samym brzegu. Krzyk mew miesza się z odgłosem szumu morza, a także z dźwiękami dochodzącymi z wesołego miasteczka i okolicznych barów.

Podziwiam cudowny krajobraz przed sobą jeszcze tylko chwilę, ponieważ później zostaję pociągnięta przez kogoś za rękę, będąc tym samym zmuszona do odwrócenia się od tego widoku. Shawn ponownie przyciąga mnie do siebie i prowadzi do wyjścia z baru wraz ze znajomymi.

Przy wyjściu z plaży żegnam się z Melissą, która stwierdziła, że wróci autobusem do siebie. Jak się okazuje Mike mieszka przystanek dalej za przyjaciółką, więc postanawia wrócić wcześniej i potowarzyszyć jej w długiej jeździe. Natomiast Tessa z Brandonem ruszają jeszcze na miasto, chcąc pospacerować między ulicami Brigton. Pozostaję tylko ja i Shawn. Postanawiamy wrócić plażą, którą oświetlają jedynie gwiazdy i nikłe światła miejskich lamp.

~~~~~~~~~~~
Heeeej *mówi przez nos z chusteczkami w dłoni i bólem właściwie wszystkiego*

Jeżeli to co teraz piszę jest dla Was stosunkowo gorsze/słabsze niż to jak pisałam w poprzednich rozdziałach to bardzo Was za to przepraszam. Ostatnio nie czuję się na siłach aby pisać cokolwiek, a nadmiar obowiązków i problemy prywatne mi tego nie ułatwiają.

Mam napisany rozdział 22 i opublikuję go za tydzień. Potem nie wiem co będzie się działo. Jeżeli będę na siłach to za dwa tygodnie pojawi się 23, a jeśli nie to dowiecie się o tym jak najprędzej.

Przepraszam jeśli kogoś zawiodłam lub opowiadanie nie toczy się tak, jak według niego powinno.

Nie wiem czy to przez niską samoocenę, czy coś innego, ale uświadomiłam sobie, że tak naprawdę nie potrafię dobrze pisać.

Jednakże dziękuję, że nadal ze mną jesteście. Tym, którzy są ze mną od początku, tym którzy są trochę dłużej, a nawet tym, którzy zaczęli czytać to ff wczoraj. Naprawdę, jestem wam wdzięczna.

Kocham wszystkich czytelników i przesyłam uściski <3


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro