Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 17

Notka autorska pod rozdziałem :)

Z ogromną siatką wypchaną po brzegi słodkimi grzechami, wchodzę do domu. Babcia widząc mnie z zakupami patrzy podejrzanie, ale gdy tłumaczę jej po co mi aż taka ilość cukru, posyła mi uśmiech. Podnosi swoje dłonie do góry i pokazuje, że trzyma za mnie kciuki. Dziękuję jej, zostawiam wszystko w kuchni, a następnie biegnę na piętro, aby rozebrać się z ubrań, które nosiłam w szkole. 

Jeansy, które dziś włożyłam są nieodpowiednie na dzisiejszą upalną pogodę, dlatego zakładam krótkie dresowe spodenki. Na miejsce koszuli w kratę wkładam luźną, białą koszulkę na cienkich ramiączkach, a długie włosy splątuję w fikuśnego koka na czubku głowy. Całość może i nie prezentuje się zbyt szykownie, jednak jest mi wygodnie, a to najważniejsze. Nie muszę się stroić, a tym bardziej dla sąsiada. Nie mam potrzeby imponowania mu wyglądem, bo raz, że nie mam po co, a dwa, wygląd nie powinien być najważniejszy.Bez względu na wszystko nie powinno się kogoś oceniać po tym jak się ubiera. 

Jak zawsze wypijam szklankę wody i gdy spoglądam na zegarek, jest 16. Piątek to dzień w którym Shawn również ma treningi, a skoro jest kontuzjowany to powinien być w domu. Zgarniam z krzesła torbę z zakupami, zakładam swoje trampki i wkładając telefon do małej kieszonki z tyłu szortów, wychodzę z domu. 

Droga jak zwykle nie zajmuje mi nawet minuty, dlatego stoję już na drewnianym ganku na posesji Mendesów. Dwa głośnie stuknięcia w drzwi wystarczą, aby ktoś po drugiej stronie poruszył się i wpuścił mnie do środka. Tym razem wita mnie pan Mendes od razu otwierając szerzej drzwi. Kłaniam się, dziękując za wpuszczenie, po czym wdaję się z Markiem w krótką pogawędkę.

- Właściwie to przyszłam do Shawna, wrócił już do domu? - przerywam naszą rozmowę, pytając go o główny cel moich dzisiejszych odwiedzin Mendesów. 

- Shawn nie poszedł dziś na trening, więc powinien być w swoim pokoju. - odpowiada, ale w jego wzroku coś się kryje, jakby chciał mi odradzić wchodzenie do niego. 

- Nadal jest humorzasty? - pytam prosto.

- Jeszcze gorzej niż wczoraj. - przyznaje na co ciężko wzdycham.

- Spróbuję z nim pogadać.

- Okay, Meredith. - przytakuje Mark i zostawia mnie samą. - Tylko mam jedną prośbę. - mówi, wychylając się za futryny drzwi od salonu. -  Nie bierz sobie do serca jego niemiłych komentarzy, czy czegoś podobnego. Wiesz, hormony w nim buzują, jakby był w ciąży. - na koniec żartuje, więc tak jak on, cicho chichoczę.

Kiedy Mark ostatecznie znika, wchodzę po schodach dokładnie tą samą drogą co wczoraj. Lekko pukam w drewniane drzwi i kiedy słyszę zachrypnięty głos Shawna, mówiący proszę, wchodzę do jego królestwa. Chłopak leży na łóżku, robiąc coś na swoim laptopie. Kiedy mnie zauważa, nic nie mówi. Posyła mi jedynie krótkie spojrzenie, a potem wraca do swojej poprzedniej czynności. Gapi się na szklany monitor, ignorując mnie. Przysiadam więc na brzegu łóżka i wlepiam w niego wzrok. Nie zwraca na mnie uwagi, ani nie reaguje na moją obecność, tak jakby mnie tu w ogóle nie było.T Tracę do tego chłopaka cierpliwość, jednak nadal zachowuję spokój. Biorę głęboki wdech, próbując zwrócić jego uwagę, lecz on ani drgnie. Wkurza mnie dostatecznie długo, abym wybuchła niepohamowaną złością, jednak po czasie, zaszczyca mnie kolejnym spojrzeniem, które rzuca od niechcenia.

- Nie bądźmy dziećmi. - mówię do niego, bo nasz konflikt naprawdę jest beznadziejny. - Możesz przynajmniej na mnie patrzeć, gdy do ciebie mówię? - pytam, gdy odwraca ode mnie wzrok, wgapiając się w ścianę na przeciw niego. -  Dobra, to co wczoraj się wydarzyło było głupie, a nasza kłótnia jest bezsensowna i tylko psuje po między nami relacje. Okay, może przemyślałam sobie kilka spraw. - mówię, ale przerywa mi Shawn.

- Jakich? - pyta i spogląda na mnie, odzywając się po raz pierwszy odkąd tu jestem.

-  Myślałam o nas. To co łączy mnie i ciebie, idzie w kierunku naprawdę dobrej przyjaźni i myślę, że zauważyłam to trochę później niż ty. Olewałam cię przez większość czasu i jest mi z tego powodu głupio. Poza tym, moja babcia uświadomiła mnie, że w ogóle nie angażuję się w naszą znajomość, a dodatkowo powiedziała, że mogłeś poczuć się wczoraj nieco wykorzystany, czy coś, więc jeśli tak było to bardzo mi przykro. Przepraszam, Shawn. Nie chcę żebyśmy się kłócili, a tym bardziej o to.  - przerywam na chwilę, aby zobaczyć reakcję Shawa, jednak jego twarz nic nie wyraża. Leży na łóżku patrząc na mnie wzrokiem wyprutym z emocji. Chcę go ścisnąć za rękę,pokazać, że jestem przy nim, jednak on się odsuwa. - Teraz jeszcze ta twoja kontuzja. Wiem, że przed sobą masz ciężkie trzy tygodnie, dlatego ci pomogę jakoś przez nie przebrnąć. Nie chcę żebyś był sam w takim momencie.

- Nie musisz tego robić. Nie lituj się nade mną. - odzywa się, ponownie mi przerywając.

- Nie muszę, ale chcę. - cytuję jego słowa - W końcu jesteśmy przyjaciółmi, a przyjaciele sobie pomagają, prawda? 

- Prawda. - wzdycha ciężko, po czym posyła mi leniwy uśmiech, który natychmiast odwzajemniam. 

- Przytulas na zgodę? - pytam, otwierając szerzej ramiona.

Dziwię się swojej śmiałości i wylewności względem tego chłopaka, ale nie dbam w tej chwili o to. Najważniejsze, że jesteśmy pogodzeni i  wszystko między nami będzie w porządku.

Shawn waha się, jednak po chwili podnosi się i przytula mnie, przybliżając nas do siebie tak, że znajdujemy się w ciasnym uścisku. Muskularne ramiona chłopaka oplatają moje ciało delikatnie, a zarazem silnie. Zaciągam się przyjemnym zapachem perfum, których używa sąsiad, gdy jego dłoń delikatnie zatacza kółka na moich odkrytych przez koszulkę plecach. Uśmiecham się pod nosem na ten przyjemny dotyk, lecz w końcu odsuwamy się od siebie. Siadam po turecku na jego łóżku, pokazując mu mój ekwipunek, który zabrałam na osłodzenie naszych relacji. Uśmiecha się do mnie i sprawdza zawartość torebki, wyjmując z niej jedną paczkę żelek.

- Moje ulubione. - mówi, otwierając żelki przypominające kształtem okropnie długie dżdżownice.  - Skąd wiedziałaś? - pyta zdziwiony.

- Jestem sprytna. - odpowiadam,  nie chcąc zdradzić tego, że po prostu zgadywałam.

- Przepraszam za wczoraj. Serio zachowywałem się jak dupek? - tym razem jego twarz jest bardziej ekspresyjna, więc mogę zauważyć cień zmartwienia.

-Serio, ale co było, minęło. Zapomnijmy o tym. - postanawiam, układając się na łóżku chłopaka. 

- Nie za wygodnie ci? - pyta i kładzie się obok, przekręcając swoje ciało na bok, tak aby mógł patrzeć w moją stronę. Dłonią podpiera głowę i raz za razem wkłada do buzi gumowe robaki. 

- Ja mam o wiele bardziej miękkie łóżko. - chwalę się, wytykając język. 

- Tak i twoje łóżko jest dwuosobowe, a moje zauważ nie, dlatego trochę mi ciasno. 

- Sugerujesz coś? - pytam z podniesioną brwią.

- Ja? Skądże! - odpowiada, śmiejąc się. -  Jest plus tego, że ściskamy się na jednoosobowym łóżku, wiesz?

- Niby jaki?

- Mam niezłe widoki. - wypala, pokazują swój język. Uderzam go dłonią w czoło i kręcę głową lekko zarumieniona.

- Nie musiałeś tego mówić, poza tym, nie ściskamy się. Jest między nami odległość, stary zboku. 

- Może i jestem zbokiem, ale nie starym, dobra? - mówi, udając obrażonego. Śmieję się z niego, kręcę głową i wywracam oczami, ponieważ nasze zachowanie jest tak głupie, że aż śmieszne.

- Dobrze, stary zboku.

- Grabisz sobie, młoda. - mówi to, a potem niespodziewanie jego zdrowa ręka łaskocze mnie pod szyją. Piszczę niezadowolona z obrotu sprawy, starając się jakkolwiek bronić, jednak jego ręce są zbyt silne, więc poddaję się. Próbuję się uspokoić, jednak łaskotki Shawna stają się silniejsze, gdy swoje dłonie przenosi na mój brzuch. Potem już nawet nie jestem w stanie zorientować się, w którym miejscu się znajdują, ponieważ całe moje ciało pokrywa gęsia skórka i łaskotki. Głośno piszczę, a z ust ulatuje chichot. Dopiero gdy jestem wstanie połaskotać Shawna, na zewnątrz wydostaje się także krzyk roześmianej paniki. Szturchamy się palcami, nasze ciała splatają się, tworząc jeden wielki kołtun. Śmiech rozbrzmiewa w pokoju, kiedy jak opętani cieszymy się dobrą chwilą.

- Błagam, Shawn! - krzyczę między salwami śmiechu. - Proszę przestań, bo się posikam!

- Sikaj! - odpowiada, a ja próbując się obronić przed jego dłońmi, spadam z łóżka. Moje pośladki upadają na twardą podłogę i kiedy wstaję, jestem w stanie odczuć okropny ból, który sprawia, że ledwo się podnoszę .

- Moje pośladki.- jęczę z bólu, łapiąc się bolącego miejsca.

- Chodź tu biedaczku, rozmasuję Ci je. - mówi to i dotyka mnie tam, gdzie nie powinien. Wytrzeszczam oczy i bije go po głowie za jego zuchwałe zachowanie. Ten tylko śmieje się, za co dostaje tym razem w ramie. Patrzy na mnie niezadowolony, jednak w jego oczach nadal tańczą iskierki rozbawienia. Kręcę głową, nie dowierzając. Chwilę spoglądamy na siebie, organizując krótką wojnę na oczy, jednak przerywam nam ciche pukanie w drzwi i krzyk z korytarza.

-  Co tam się dzieje? - głośno pyta Amy, będąc zaniepokojoną naszymi krzykami.

- Nic, mamo. - odkrzykuje Shawn.

- Nie rób mi, aby wnuków. - komentuje całą sytuację i odchodzi. Jej kroki odbijają się echem po całym piętrze, a gdy ucichają, Shawn ponownie obrywa w głowę.

- Za co? - pyta, masując się tam, gdzie przed chwilą go uderzyłam.

- Za wszytko. - odpowiadam krótko. - My tu tak gadamy, a ja wydałam całe kieszonkowe na słodycze, więc może zjedzmy je, co? - proponuję, robiąc się głodna. Od przyjścia ze szkoły wypiłam tylko szklankę wody, dlatego żołądek odzywa się i coraz głośniej burczy.

- Jestem za! - przystaje na mój pomysł i poklepuje się po pustym brzuchu.

- To wstań staruszku i idź zrób popcorn. - rozkazuję mu, na co prycha.

- Może najpierw wybierzmy film, bo jakoś nie ufam twojemu gustowi. - mówi podejrzliwie w tym samym czasie sięgając po laptopa.

- Nie obejrzymy żadnego horroru, Shawn. - uprzedzam go za nim zdoła zaproponować mi jakiś okropny tytuł.

- W takim razie nie oglądamy żadnych komedii romantycznych. - oznajmia, wzruszając swoimi odkrytymi ramionami.

- Jak ja to zniosę? - mówię z udawanym smutkiem. 

- To co, wolisz kino akcji, czy komedia? 

- Jeśli poproszę cię o obejrzenie Gwiazd Naszych Wina to zrobisz to dla mnie? - pytam z nadzieją, ale Shawn od razu przeczy.

- Nie, nie chcę żebyś płakała w moim łóżku.

- Mogę płakać na podłodze. - proponuję.

- Nie. - śmieje się na moją odpowiedź, a ja tylko wzruszam ramionami. - Weźmy coś mało dołującego, gdzie nie ma śmierci, ani nic co zepsuje mi niedawno poprawiony humor.

- Okay, włączmy komedię. Mam ochotę się pośmiać. - kiwa głową na mój pomysł i oddaje mi laptopa, przechodząc nade mną z wcześniej wyjętą torebką popcornu. 

- Wybierz coś z tego folderu, a ja idę robić kukurydzę.  - mówi to i zostawia mnie samą w swoim pokoju. 

Otwieram więc jeden z folderów, które wskazał Shawn i wyszukuję  komedie, które można obejrzeć. Lista jest naprawdę długa, więc nie mogę się dobrze zdecydować, który film powinnam wybrać. Dopiero, gdy docieram do końca propozycji, moją uwagę przykuwa komedia z Adamem Sandlerem. Lubię tego aktora, dlatego bez długiego zastanawiania się, decyduję się na o obejrzenie właśnie tego filmu. Włączam jeden z playerów i po minucie czekania, pojawia się Shawn z parującą miską ciepłego popcornu. 

- Co wybrałaś? - pyta zaglądając w ekran komputera.

- Jeszcze większe dzieci. - odpowiadam. - Oglądałeś pierwszą część? 

- Jasne. - kiwa głową, a kiedy chcę włączyć player, przerywa mi -  Czekaj, ułożę inaczej poduszki. Będziemy mogli oprzeć się plecami o nie, więc powinno być wygodniej i luźniej - wyjaśnia i układa poduszki za naszymi plecami. 

Opieram się o miękkie oparcie i przekładam laptopa na kolana Shawna, tym samym zabierając popcorn na swoje nogi . Kiedy siedzimy wygodnie, sąsiad włącza film. Komedia, którą oglądamy jest jeszcze śmieszniejsza, niż przypuszczaliśmy. Podczas naszego domowego seansu, dyskutujemy nieco o aktorach, o ich grze i wyglądzie.To dziwne, że z Shawnem mogę pogadać o takich rzeczach, jak ta. Byłam prawie pewna, że chłopcy nie robią czegoś takiego, a tym bardziej nie spodziewałam się, że będę mogła pogadać z Shawnem o tym, który aktor jest przystojniejszy. Wszystko co teraz się dzieje jest dziwne, niecodzienne, a zarazem wyjątkowe. 

Po prażonej kukurydzy zostaje tylko pusta miska z niezrobionymi ziarenkami, które lokują się na dnie naczynia. Dwie opróżnione paczki po żelkach leżą gdzieś między naszymi ciałami, a do połowy zjedzona czekolada czeka na dokończenie. Mój brzuch jest pełen, jednak i tak sięgam po kolejne kawałki. Skłonności do zajadania się słodyczami to moje największe utrapienie.

Film trwa w najlepsze, kiedy moja pozycja staje się wkurzająco niewygodna. Kręcę się z boku na bok, próbując znaleźć wygodne miejsce, niestety nie udaje mi się. Fukam zrezygnowana i opadam ponownie na to samo miejsce co wcześniej.

- Co się tak kręcisz, jak smród w gaciach? - pyta Shawn, pauzując film.

- Niewygodnie mi - przyznaję. - To łóżko jest dla nas stanowczo za ciasne.

- Trzeba było tak nie rosnąć. 

- Aha?

- Dobra, usiądźmy pod kątem. - proponuje Shawn, jednak nie jestem co do tego przekonana. 

- Nie jestem pewna. - mówię, patrząc na to krytycznym wzrokiem.

- O matko, wystarczy, że się o mnie oprzesz. Nie zgwałcę Cię, obiecuję. - zapewnia, będąc rozbawionym z mojej reakcji. - Dawaj, chodź tu. - mówi to i przyciąga mnie do siebie.

Siedzę teraz między nogami Shawna, a moje plecy opierają się o jego klatkę piersiową. Czuję jak bije jego serce, wystukując nieznany mi jak dotąd rytm. Jego gorący oddech owiewa skórę na moim karku, powodując gęsią skórkę na ramionach. Ignoruję to uczucie, kładę laptop na swoich udach i włączam film, próbując nie myśleć o ramieniu Shawna, którym właśnie oplata moją talię. 

- Spokojnie, nie stresuj się tak. - szepcze mi do ucha głos sąsiada. 

- Nieważne. - mówię, starając się skupić na filmie przed nami. - Poza tym masz niewygodną klatkę piersiową, wiesz? Jest za twarda.

- Sorry za to, że nie mam miękkiego brzuszka, żebyś mogła się opierać.

- Wybaczam. -  oświadczam i śmieję się z odpowiedzi Shawna - Ale w sumie klatkę piersiową masz fajną - mówię to, a dopiero później dociera do mnie sens wypowiedzianych słów. Nieruchomieję, a moją twarz otula soczysty rumieniec.

- Się wie, Merdy. - odpowiada, jednak nie komentuje moich czerwonych policzków, za co niemo dziękuję. Ponownie skupiam się na filmie ignorując gorącą atmosferę, która wytworzyła się miedzy nami.

Oglądam spokojnie scenę, gdzie Taylor Lautner rozmawia z Lennym i jego kuplami, kiedy dłoń Shawna leniwie porusza się po mojej tali. Nawet nie zauważyłam kiedy moja koszulka lekko podwinęła się od ciągłego kręcenia się w miejscu, tym samym ukazując niewielki skrawek mojego brzucha. Gdy Shawn dostrzega co się stało z moją koszulką, od razu to wykorzystuje. Jego palce delikatnie dotykają moją skórę, a następnie rysują dziwaczne wzory, które przyprawiają mnie o zawał. Czuję się co najmniej dziwnie, jednak to co robi jest tak cudowne, że egoistyczna część mnie nie chce, aby przestał.

Dotyk Shawna na mojej gołej skórze jest delikatny i subtelny. Powoduje ciarki, które przechodzą przez moje ciało z każdym ruchem Shawna. Jego palce lekko suną po moim ciele, w ogóle się nie zatrzymując. Co chwila zatacza koła, dotykając mnie wyłącznie opuszkami. Uczucie, które mi teraz towarzyszy to wybuchowa mieszanka błogości, zakłopotania i zdenerwowania. 

W zasadzie nie wiem, co powinnam teraz odczuwać. Chwila, którą właśnie dzielę z Shawnem jest naprawdę intymna. Po raz pierwszy jestem w bliskim kontakcie z chłopakiem. Nie mam pojęcia czy to co robi sąsiad jest w porządku. Jednak kiedy jego dłoń zaczyna zataczać coraz większe koła, tym samym pnąc się wyżej, czuję, że muszę zareagować. Mimo, że to co się teraz dzieje jest przyjemne, idzie w złym kierunku. Odpowiedzialna część mnie każe mi to zakończyć.

- Shawn. - zwracam na siebie uwagę chłopaka, jednak jego dłoń nadal porusza się po moim ciele. - Nie uważasz, że trochę przesadzasz? 

- Nie podoba Ci się? - pyta z małą chrypką.

- Nie zapędzaj się tak, okay? - mówię to i odwracam głowę, aby móc na niego spojrzeć z odrazą - Przestań!

- Okay, już dobrze. - odpowiada, podnosząc ręce do góry.  - Przepraszam.

- W porządku. - kiwam głową. - Nie dotykaj mnie już tak.

- Więc mnie nie kuś. - odpowiada, na co otwieram szerzej oczy, ponieważ nie mogę uwierzyć w to co mówi.

- Czyli to moja wina, tak? 

- Tak, Meredith. - stwierdza z przekonaniem - Boże, nie. - od razu się poprawia. -  Wina leży po mojej, jak i po twojej stronie, okay? - broni się -  Bo gdybyś nie założyła tego topu, nie dotykałbym cię w ten sposób, tak? Jestem tylko chłopakiem, a takie małe rzeczy u atrakcyjnych dziewczyn działają na chłopaków. 

- Dobra, zapomnij o tym. - kręcę głową, starając się nie dopuścić myśli, że Shawn uważa mnie za atrakcyjną dziewczynę. To w tej chwili jest najmniej ważne. O mały włos znowu nie pokłóciliśmy się. 

- Nie.

- Nie? - pytam zdziwiona jego zaprzeczeniem.

- Nie, nie będę o tym zapominał. To było przyjemne, móc cię dotykać w ten sposób. - wyznaje, przez co prawie się zapowietrzam. Moje policzki stają się cieplejsze, więc zgaduję, że jestem oblana rumieńcem. Kręcę głową, starając się jakoś opanować.

- Okay, chcesz piankę? - pytam, gdy sięgam po mój ulubiony łakoć.

- Pięknie zmieniasz temat. - chwali Shawn, śmiejąc się ze mnie.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Moja nagroda dla Was za piękne komentarze i prawie 40 tyś. wyświetleń!

Postanowiłam, że nie rozdam Wam dedykacji, a po prostu wstawię kolejny rozdział troszeczkę szybciej, niż powinnam. A więc, NIESPODZIANKA! 

Wszyscy komentowaliście naprawdę kreatywnie ostatni rozdział i nie możecie sobie nawet wyobrazić jak cieszyłam się podczas czytania. Większość z Was po prostu mi słodziła, ale zdarzyły się i słowa krytyki, za które równie mocno dziękuję.

Chcę tylko wyróżnić kilka osób, których komentarze zapamiętam na dłużej :> lduicekKatonx , sosocasKarmeLOVE558hipinkiepiexkibicovelove <3

Reszta niech nie czuję się pominięta, ani urażona, bo Wasze komentarze były także wspaniałe. Dziękuję za każdy z nich z całego serca. :*

Ostatnie rozdziały są pisane na tablecie, więc za wszelkie niedogodności bardzo przepraszam.

Ponadto ten rozdział ma ponad 2600 słów, czyli jest dość długi, więc doceńcie to, proszę :) Waszych narzekań chyba koniec, bo cały rozdział jest z Shawnem, hm? 

A tak przy okazji: 

MACIE PO TYM ROZDZIALE FANGIRL'S FEELS, CZY COŚ?

 Bo ja chyba tak :p






Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro