Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 13

- Moja droga, o której to przychodzi się do domu? - pyta wściekła mama, wchodząc do łazienki, kiedy myję zęby.
- Mamo, przepraszam. Tak długo nam się zeszło, bo poszliśmy na pizze - tłumaczę, nieco zmartwiona. Mama zachowuje się dziś dziwnie - tak, jak po śmierci taty - pewnie da mi zaraz szlaban, jednak kiedy jej zaciśnięte usta, przekształcają się w szeroki uśmiech to wiem o co jej chodzi. - Dobra, przyznaję. Udało Ci się.
- Ale co? - pyta zdezorientowana, udając zdziwienie.
- Nabrać mnie. Wiem, że nie jesteś zła.
- Okay, chciałam zagrać surową matkę.
- Przynajmniej stwarzasz pozory, co? - pytam, wystawiając język w zabawnym geście.
- Dokładnie! - odpowiada i pstryka mnie w ramię, biorąc dwa czyste ręczniki z wbudowanej w ścianę szafy. - Jak było? Poznałaś kogoś?
- Było w porządku  i tak, poznałam prawie całą drużynę Shawna i ich dziewczyny. Cieszysz się?
- Tak, ale najważniejsze, że tobie się podobało.

***

Weekend mija jak z bicza strzelił. Nim się obejrzę, jest już poniedziałek, a ja zakładam plecak na plecy. Łapię w dłonie butelkę wody mineralnej i w ostatniej chwili wychodzę do szkoły. Droga mija mi spokojnie. Obserwuję ludzi, którzy powoli snują się nad wybrzeże, aby móc otworzyć butki z jedzeniem i morskimi gadżetami, które turyści kupują na pęczki, aby mieć pamiątki z Brighton.

Szkoła jak to szkoła, mija powoli. Wszystko toczy się w ślimaczym tempie. Nawet zajęcia z angielskiego, które tak uwielbiam, nie sprawiają mi przyjemności. Do czasu drugiego śniadania, czuję się nietypowo dziwnie. 

- Idziesz na stołówkę? - pyta Melissa, kiedy dzwoni dzwonek na długą przerwę.

- Nie, mam swoje śniadanie. - wskazuję na plecak i podążam za nią, aby móc wyjść z klasy.

- To może poczekasz chwilę ze mną? Kupię tylko kanapkę i coś do picia, to zjemy razem? - pyta po raz kolejny, więc postanawiam się zgodzić. Kiwam lekko głową i idę wraz z koleżanką na stołówkę.

Melissa mimo mojego okropnego zachowania nadal przy mnie jest. Wytrzymuje moje humorki i mam nieodparte wrażenie, że próbuje się ze mną zaprzyjaźnić. Nie robi tego na siłę, jednak od dwóch miesięcy jadamy razem drugie śniadania i siedzimy ze sobą na kilku lekcjach. Melissa często mnie zagaduje. Pyta o przypadkowe rzeczy. Odkąd dowiedziała się, że mój tata nie żyję, stara się, aby moja głowa nie była zaprzątana zbędnymi myślami o nim. Odwraca moją uwagę, rozmawiając ze mną. I szczerze jestem jej wdzięczna, bo to co robi jest naprawdę kochane. Jednak z drugiej strony czuję się źle, bo przez ostatnie miesiące byłam dla niej nieprzyjemna. Nie doceniam tego co dostaję od ludzi i budzę się zbyt późno. Dokładnie tak, jak powiedział Shawn - nie zwracam uwagi na to co dzieje się wokół mnie.

- Halo, ziemia do Meredith. - mówi Melissa, machając mi dłonią przy twarzy. Nawet nie zauważyłam, że już jesteśmy na stołówce, a koleżanka trzyma swoje drugie śniadanie w lewej dłoni. - Znowu się wyłączyłaś? - pyta i posyła mi lekki uśmiech.

- Tak, przepraszam.

- Gdzie jemy?

- Może wyjdziemy na zewnątrz? - proponuję wyjście na mały dzieciniec przed szkołą. 

Słońce jest dziś wysoko, pogoda za oknem zadowalająca, więc dlaczego mielibyśmy z niej nie skorzystać? Mel prowadzi nas do wyjścia przez boczne drzwi, a kiedy znajdujemy się na świeżym powietrzu, szukamy przyjemnego cienia, ponieważ okazuje się, że jest naprawdę duszno. Jak na majową pogodę - za duszno.

- Melissa, powinnam cię przeprosić. - mówię prosto z mostu, gdy siedzimy na świeżo skoszonej trawie.

- Za co? - pyta równie zdezorientowana jak Shawn, kiedy przepraszałam go w drodze na mecz.

- No wiesz, nasza znajomość nie jest taka jak powinna. To znaczy - próbuję się wytłumaczyć, jednak jakaś dziwna siła powstrzymuje mnie do tego. Zasycha mi w gardle i czuję gorąc na swojej twarzy. - Chodzi mi o to, że ty byłaś taka wyrozumiała względem mnie, pomagałaś mi czasami, a ja zauważyłam to dopiero teraz. A poza tym, byłam dla ciebie często chamska i ignorowałam cię, a wiem, że chciałaś mi pomóc. Przepraszam. -w końcu wyrzucam to z siebie i czuję się lżejsza. Jakby wszystkie te dziwne uczucia, kumulujące się we mnie od rana, uleciały.

- Meredith, jest w porządku. - odzywa się po chwili milczenia - To znaczy na początku irytowało mnie to jak się zachowujesz, ale gdy powiedziałaś mi o swoim tacie to wszystko co robiłaś stało się dla mnie zrozumiałe. Poza tym nie mam żadnych znajomych, a Ty wydawałaś się wygraną na loterii, kiedy przyszłaś do naszej szkoły. W końcu miałam z kim się zakolegować. Reszta mnie ignoruje bo mam lepsze oceny od nich, a Ty byłaś moją szansą. W zasadzie nadal jesteś, dlatego jestem przy tobie tyle ile mogę. - mówi nieśmiało, jakby wstydziła się swojego wyznania.

- Poważnie, Melissa. Dziękuję ci za to co dla mnie robisz, to dużo znaczy. - mówię i patrzę prosto w oczy dziewczyny. - A ci idioci z naszej klasy są beznadziejni i nie wiedzą co tracą, ignorując cię. - dodaję po chwili.

- Ja też dziękuję, Mer. - używa mojego zdrobnienia, które zarezerwowane było dla taty. Nie wybucham już płaczem, tak jak wtedy przy Shawnie. Uśmiecham się do niej i ściskam lekko jej dłoń. 

- Wiesz co? Może zacznijmy od nowa z czystym kontem? 

- Tak, zapomnijmy o ostatnich miesiącach! 

- Świetnie. - mówię, a Melissa niespodziewanie przytula mnie do siebie. Odwzajemniam jej uścisk i wtulam się w jej ciało, czując jak wszystko w moim życiu zaczyna się układać. Naprawienie błędów z ostatnich miesięcy uważam za zakończone. -  Mama mówiła, że mogę zapraszać ludzi ze szkoły. - wypalam, gdy ponownie zasiadamy na trawie, konsumując drugie śniadanie. 

- I co? Zapraszasz kogoś? - pyta zaciekawiona rówieśniczka.

- Tak, ciebie. - odpowiadam, a na twarzy Melissy maluje się zaskoczenie, które chwile później ustępuje miejsca uśmiechowi.

- Wow, dzięki.

- Może spotkamy się w kolejny weekend?  - proponuję. 

- Jasne, możemy pójść wieczorem w piątek na plażę.

- Co tam będzie? - pytam ciekawa przyszłych wydarzeń.

- Słyszałam, jak ktoś opowiadał na przerwie, że będzie otwarcie wesołego miasteczka. Lunapark będzie otwarty przez całe lato, w sumie aż do października, ale to w piątek będzie najlepiej. Co roku władze organizują z wielką pompą otwarcia, fajnie byłoby pójść.

- Okey, brzmi nieźle. - zgadzam się na pomysł Mel.

Widząc uśmiechniętą Melissę z tańczącymi ognikami w oczach, na mojej twarzy także pojawia się uśmiech. Czuję jak serce mi rośnie, bo sprawiłam, że to w końcu ona się ucieszyła, a nie ja. Miesiącami Mel pocieszała mnie, kiedy ja ją ignorowałam. Musiała czuć się naprawdę okropnie, a mimo to nic po sobie nie pokazywała. Mel jest naprawdę silną osobą, a moim postanowieniem jest wynagrodzenie jej naszej znajomości. Muszę naprawić naszą relację. Nie mogę jej zignorować, bo ta dziewczyna i tak już wystarczająco się nacierpiała. Zupełnie jak ja.

- Musimy już wracać. - odzywam się, kiedy została minuta do dzwonka. 

Obydwie wstajemy z ziemi i wchodzimy do szkoły pełnej uczniów. Kierujemy się w stronę sali od matematyki, natomiast mój żołądek ma ochotę tu zostać. Ściska mnie, kiedy idziemy w tamtą stronę, ponieważ tak bardzo obawiam się matematyki. Mam nadzieję, że nauczyciel nie weźmie mnie do tablicy, ponieważ będę skończona. Zawsze, kiedy jestem w centrum uwagi, strzelam buraka i nie jestem w stanie nic zrobić. Podobnie jest z matematyką. Przy tacie lub Shawnie umiem temat na szóstkę, a przy klasie na dwa. To wszystko jest takie pokręcone.

Matematyk wpuszcza nas do sali, więc siadam na swoje stałe miejsce, tuż obok Melissy. Na początku nauczyciel sprawdza nam pracę domową, którą udało mi się zrobić samej, bez niczyjej pomocy. Następnie odpytuje Alexa z ostatniego tematu, prosząc go o przypomnienie kilku regułek i wzorów. Omawiamy geometrię, więc jest tego trochę. Dopiero gdy Alex siada do swojej ławki, wszyscy wyjmują książki i zeszyty do notatek. 

Omawiamy nowy temat, rozwiązując zadania. Wszystko idzie gładko i sprawnie, dopóki matematyk mnie nie wzywa do tablicy. Został do rozwiązania ostatni przykład, a po nim zadzwoni dzwonek. Spoglądam ostatni raz na zegarek, zgarniam książkę i wolnym krokiem podchodzę do tablicy. 

Zestresowana trzęsę się, a moje nerwy kumulują się w jedną całość. Czytam jeszcze raz ostatni podpunkt zadania, który muszę rozwiązać, a kiedy orientuję się, że zadanie jest wyjątkowo proste, rozluźniam się. Sprawnie rozwiązuję zadanie i kiedy odkładam kredę, nauczyciel patrzy na mnie z niedowierzaniem. Dopiero po chwili tępego wpatrywania się w mój wynik, posyła szczery uśmiech.

- Dobrze, Meredith. Spisałaś się na plusa! - mówi zachwycony. - Robisz postępy! Chodzisz na jakieś korepetycje? - pyta, a na korytarzu dzwoni dzwonek. Wszyscy zwijają się tak szybko jak mogą, aby matematyk nie zadał nam pracy domowej.  - Ej, nie wychodźcie! - krzyczy, gdy zostaję w klasie tylko ja, a Laura wychodzi przez drzwi. - No co za dzieci. Raz wam się poszczęściło. - odzywa się do mnie, a ja tylko uprzejmie się uśmiecham. Czuję się nieco skrępowana siedząc sama w klasie z nauczycielem. - Chodzisz do kogoś na korki, Meredith? - pyta pakując do swojej czarnej, skórzanej torby jakieś sprawdziany. 

- Nie. - odpowiadam bez namysłu.- To znaczy miałam dwie lekcje z sąsiadem, ale potem zdecydowałam się popracować sama.

- Kto cię uczył? - pyta ciekawy.

- Shawn Mendes. - odpowiadam grzecznie, zakładając plecak.

- Shawn?  To nie mogłaś trafić na lepszego korepetytora! - mówi zadowolony najwidoczniej z tego, kim jest mój dodatkowy nauczyciel matmy. - Uczyłem Shawna, gdy był w twoim wieku. Zdolna bestia z niego. Ma chłopak potencjał. - matematyk wychwala Shawna, a ja odwracam zawstydzona wzrok. To dziwne słuchać o kimś pochwały w jakiejś dziedzinie, kiedy samemu jest się w tym fatalnym. - Pozdrów go ode mnie, dobrze?

 - Dobrze, proszę pana. - odpowiadam i spoglądam na drzwi. - Mogę już pójść? - pytam, a on kiwa głową, dlatego żegnam się z nim cichym ' do widzenia ', po czym wychodzę z klasy.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

relacje z Melissą naprawione! jak myślicie, będą przyjaciółkami, czy pozostaną na szkolnych znajomych? 

wiem, że rozdział taki sobie, ale jest bardzo ważny :)

btw CO TAK MAŁO KOMENTARZY? OKAY JEST 22 XD Ale wiem,że potraficie napisać więcej, no dalej! Ja nie gryzę. Możecie pytać o co tylko chcecie, piszcie swoje opinie na temat bohaterów, tego ff, mojego stylu, czegokolwiek! Brakuje mi motywacji, zatrzymałam się w punkcie i nie potrafię ruszyć dalej, pomooocy :c

rozdział dodaję w środę, a nie w czwartek, ponieważ jutro o tej godzinie będę siedziała w pociągu do Gdańska, także do następnego! xx



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro