Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 36


Proszę wszystkich czytających o komentarz :* Chcę wiedzieć co myślicie o tym ff :) 

Wracam do domu tuż przed umówionym czasem. Shawn parkuje samochód na swoim podjeździe, żegna się ze mną krótkim pocałunkiem, po czym każdy rozchodzi się w swoją stronę. Kiedy wchodzę do pokoju, zrzucam z siebie galowe ubrania, które do tej pory nosiłam i pozostaję jedynie w bieliźnie, szukając czegoś, co mogłabym założyć na ognisko. Nienawidzę ubierać się elegancko. Czuję się wtedy taka skrępowana i ograniczona przez te białe koszule i sztywne spódniczki.

Przeglądam zawartość szafy, jednak wszystko, co przychodzi mi teraz do głowy, wydaje się być za cienkie na tą porę roku. Wieczorem na plaży będzie mocno wiało, więc w krótkich spodenkach i koszulce może być zimno. Dlatego zamykam szybko szafę i otwieram komodę, w której mam poukładane spodnie. Wyjmuję czarne jeansy z wysokim stanem, a następnie w szafce obok, szukam koszulki w paski, którą tak bardzo uwielbiam. Wezmę ze sobą ramoneskę, więc na pewno nie będzie mi chłodno. Włosy zostawiam na razie rozpuszczone, jednak kiedy przyjdzie Melissa, poproszę ją, żeby spięła je w francuskiego warkocza. Nie robię sobie makijażu, bo nie widzę w tym sensu. Moja cera jest całkiem w porządku, a małe pojedyncze krostki nie przeszkadzają mi. Jedynie poprawiam trochę brwi, aby były bardziej widoczn. Nie robię nic poza tym.

Gdy zakładam na nogi skarpetki, słyszę pukanie do drzwi. Krzyczę niedbale ,,proszę " i czekam aż ktoś wejdzie do mojego pokoju. Nie jestem zaskoczona, kiedy moim oczom ukazuje się twarz blondynki. Mellisa z niepewnym uśmiechem przekracza próg i wita się ze mną. Ubrana jest w luźne jeansy, których nogawki podwinęła do góry oraz duży t-shirt z logo jej ulubionego zespołu, Arctic Monkeys. Ma ze sobą jeszcze brązowy, dzianinowy kardigan, ale nie założyła go najprawdopodobniej dlatego, że na zewnątrz jest jeszcze ciepło.

- Uczeszesz mnie w dobieranego warkocza? - pytam, kiedy kończę zakładać skarpetki.

- Jasne - mówi to i wstaje, aby wziąć grzebień oraz wcześniej przygotowaną gumkę do włosów.

- Gdzie usiąść? - pytam, więc Mel pokazuje palcem na krzesło przy biurku. Posłusznie robię to co każe mi przyjaciółka i gdy już wygodnie usadawiam się na krześle, dziewczyna zaczyna rozczesywać moje długie włosy.

- Niedługo one będą nie do ogarnięcia - komentuje.

- Co będzie do nieogarnięcia?

- Twoje włosy, na ciebie już przecież za późno - tłumaczy, wywracając oczami.

- Dzięki - śmieję się, przez co obrywam po głowie.

- Nie machaj tak, bo będę ciągnęła za włosy! - ostrzega mnie przyjaciółka, więc postanawiam już się nie śmiać. Nie chcę wstać z tego krzesła z o połowę mniejszą ilością włosów na głowie - Nie będziesz ich ścinała na lato?

- Raczej nie, one żyją własnym życiem - odpowiadam, na co dziewczyna kiwa - Melissa?

- Tak?

- Na pewno chcesz tam pójść? Możemy zostać u mnie i tu się bawić, jeśli chcesz zostać, ja to zrozumiem.

- Chcę tam pójść, oczywiście, że chcę. Dlaczego pytasz?

- Nie wiem, jakoś podejrzanie mało dziś mówisz. - oznajmiam.

- Nie, po prostu dużo myślę.

- O czym? - dopytuję, chociaż nie kieruje mną ciekawość. Widzę, że Mel chce coś powiedzieć, ale się przed tym powstrzymuje.

- O tym jak tam będzie i tak dalej.

- Nie myśl o tym w ogóle, tylko poczekaj i zobaczysz jak będzie. Teraz bez sensu zwracasz sobie głowę niepotrzebnymi zmartwieniami - mówię, odwracając wzrok w jej stronę - Na początku może będziemy czuły się nieswojo, bo będą nowi ludzie, których nie znamy, ale czy to ważne? Znamy kilka osób, więc będzie spoko, Mel.

- Skoro tak mówisz...

- Serio.

***

Kiedy jesteśmy już gotowe na ognisko, wysyłam smsa do Shawna, aby i on zaczął się zbierać. Umówiliśmy się wcześniej, że na plażę pójdziemy w trójkę. Na szczęście lokalizacja imprezy jest dość blisko naszego osiedla, więc nie muszę tłuc się tam autobusem czy autem, a poza tym będę umiała wrócić z powrotem do domu, gdyby coś poszło nie tak.

Żegnamy się z mamą, zakładamy nasze trampki i wychodzimy na werandę. Pokonujemy szybko kilka schodków, aby potem móc znaleźć się poza podwórkiem. Robimy kilka kroków i zatrzymujemy się pod domem chłopaka. Czekamy na niego ponad pięć minut, lecz krótko po upływie tego czasu Shawn wybiega z domu z brzęczącym plecakiem na plecach i futerałem na gitarę pod pachą.

- Pomóc Ci? - pytam, zanim się witamy. Shawn daje mi szybkiego całusa w policzek, natomiast Melissę przytula wolną ręką.

- Nie, spokojnie, dam sobie radę - mówi Shawn, cicho dysząc.

- Oj, dobra maczo, dawaj mi tu tą gitarę. - śmieję się i zakładam na plecy futerał z gitarą.

- Nie wiedziałam, że umiesz grać na gitarze - odzywa się zadziwiona Melissa.

- Tak się składa, że ja też o tym nie wiedziałam. - dopowiadam, na co Shawn w lekceważącym geście, macha dłonią.

- Nie było okazji, żeby powiedzieć. Poza tym nie ma co się chwalić.

- Mój tata też umiał grać na gitarze - wspominam z uśmiechem - Zawsze jak jeździliśmy w góry to brał ze sobą gitarę i co wieczór, kiedy były ogniska grał nam różne piosenki. - opowiadam dalej, jednak nikt mi nie przerywa, obydwoje słuchają z nadzwyczajnym zaciekawieniem, albo tak dobrze udają, żeby nie robić mi przykrości - Wiecie co? Kiedyś nawet poprosiłam tatę, żeby nauczył się grać piosenkę Kodaline. To było piękne.

- Aww, kocham Kodaline - zachwyca się Melissa, więc kiwam z aprobatą.

- Jutro usłyszysz Kodaline na żywo! - mówi Shawn, zwracając się do mnie, więc ja posyłam mu radosne spojrzenie. Chyba nigdy nie przestanę być wdzięczna za to, że kupił dla mnie bilet.

- Jak to? - pyta Melissa.

- Mówiłam Ci przecież, że Shawn zdobył dla nas bilety. Dziś zaczął się festiwal, halo Mel. - śmieję się, machając dziewczynie przed twarzą, więc ta zdezorientowana, strzepuje moje dłonie.

- Zapomniałam o tym - przyznaje przyjaciółka - Shawn, a jak długo grasz na gitarze? - powraca do poprzedniego tematu, więc i ja czekam na odpowiedź Shawna.

- Od dzieciaka - oznajmia - Wiesz, moja mama była tą ambitną mamuśka, która miała milion pomysłów, jak zagospodarować mój wolny czas. - przyznaje z uśmiechem - I w sumie dobrze.

- Ale robiłeś to z przymusu? - dopytuje blondynka.

- Na początku, kiedy to nie szło nauczyć się podstawowego bicia i kilku chwytów, ale z biegiem czasu, kiedy zaczęło mi wychodzić, polubiłem to.

- Też kiedyś tego próbowałam - wcinam się, chichocząc - Ale tak bardzo szarpałam struny, że zepsułam gitarę.

- Meredith i jej talent - komentuje Melissa, więc szturcham ją łokciem.

- Przynajmniej jak ja śpiewam to ptaki nie padają na ziemię, kochana - odpowiadam zgryźliwie, po czym cała trójka wybucha śmiechem.

W dobrych humorach dochodzimy do plaży. Pomału ściemnia się, więc będę miała jeszcze okazję popatrzeć na zachód słońca i poświęcić kolejną chwilę w ciągu tego dnia na zachwyt nad pięknem natury. Ostatnio przyłapuję się na coraz częstszym zatrzymywaniu się na chwilę w miejscu i zwyczajnym podziwianiu czy to chmur, drzew, czy pięknie rozwijających się kwiatów. To przyjemne uczucie móc patrzeć, jak przyroda budzi się do życia. Nie każdy tak potrafi.

Wchodzimy na piaszczystą plażę i idąc wzdłuż brzegu, odnajdujemy grupkę ludzi, którzy zbierają suche drzewo do rozpalenia ogniska, wynosząc je z lasu obok plaży. Shawn podchodzi bliżej jakiegoś chłopaka i wita się z nim uściskiem dłoni. W piasku wykopany jest już dość duży dół, który obłożony jest do okoła kamieniami, aby zabezpieczyć miejsce przed rozprzestrzenieniem się ognia. W środku nabity jest gruby drewniany palik, w okół którego poukładane są mniejsze patyki, trochę ściółki z nadmorskiego lasu oraz inne suche gałązki. Gdy oceniam dotychczasową pracę, do ogniska podchodzi dwóch chłopaków z pełnymi rękoma chrustu. Zrzucają go na ziemię, po czym zaczynają opierać gałązki o główne drewienko. Następnie przychodzą kolejni z zapasem, jednak nie zostawiają tego bezpośrednio przy ognisku, tylko za ustawionymi wokół przewróconymi konarami drzew.

Kiedy udaje się rozniecić ogień, część zaproszonych siada dookoła niego, natomiast inni rozproszeni są w mniejszych grupkach, stojąc i rozmawiając między sobą. Każdy zaś wyjmuje to co przyniósł i dzieli się z innymi. Shawn także otwiera swój plecach, który podczas drogi robił tyle hałasu. Wyjmuje z niego dwie butelki smakowego piwa i wręcza jedną mi, natomiast drugą stojącej obok Melissie. Dla siebie wyjmuje zwyczajne piwo, po czym odkłada plecak na ziemię, przy swojej gitarze.

Rozglądam się po wszystkich zebranych, szukając znajomych twarzy, jednak nie jestem w stanie nikogo rozpoznać. Brandona, ani Tessy nie widać. Natomiast za Mike'em nawet się nie rozglądam. Oceniając zebrane towarzystwo, stwierdzam, że jestem tutaj najmłodsza. Większość wygląda na wiek Shawna lub starszych. Mimo to, postanawiam się nie przejmować wiekiem, tylko spróbować dobrze bawić.

- Gdzie Tessa z Brandonem? - pytam Shawna, który podchodzi do nas.

- Mają się spóźnić, załatwiają więcej alko. - informuje brunet, więc kiwam głową i spoglądam na przyjaciółkę. Wydaje mi się, że czuje się nieswojo lub jest skrępowana, dlatego posyłam Shawnowi dwuznaczne spojrzenie, aby coś z tym zrobił. Chłopak chyba zrozumiał moje intencje, ponieważ kiwa głową, po czym zabiera głos - Chodźcie przedstawię wam kilka osób.

Łapię dziewczynę za ramię i idąc za Shawnem, podążamy w stronę grupki osób stojących na uboczu. Jest tu kilka dziewczyn oraz dwóch chłopaków. Wyglądem nie przypominają dużo starszych kolegów, więc podchodzę do nich z przyjaznym uśmiechem i dobrym nastawieniem. Mam nadzieję, że nie będą zboczeńcami, czy coś. Naprawdę chciałabym porozmawiać normalnie z kimś nowym.

- Siema - wita wszystkich Shawn, na co jedna z dziewczyn rumieni się i posyła w stronę chłopaka zadziorny uśmiech. Melissa chyba również to zauważa, ponieważ delikatnie szturcha mnie łokciem. - Poznajcie Meredith i Melissę - przedstawia nas z ogromnym uśmiechem na twarzy - Melissa, Merdy to jest Alice, Ciara, Mirinda i Chloe - mówi po kolei imiona dziewczyn, więc dowiaduję się, jak nazywa się ta zarumieniona - A to Lucas i Carol.

- Co tam, Shawn? - pyta Mirinda, ładna brunetka, która ewidentnie lubi MOJEGO SHAWNA, ponieważ przysunęła się do niego według mnie stanowczo za blisko.

- Spoko, w końcu mamy wolne i czas żeby się ze wszystkimi spotkać - odpowiada uprzejmie brunet.

- Taaa, nie widzieliśmy się od tego meczu w kwietniu - mówi, nawijając swojego loka na wskazujący palec - Trzeba dziś nadrobić ten stracony czas! - oznajmia, opierając się o ramię Shawna. Chłopak zauważa to, jednak nie zwraca jej uwagi, aby zdjęła swoją dłoń.

- A to suka - mruczy pod nosem Mel, najprawdopodobniej zakładając, że nikt jej nie usłyszy. Jednak ja stoję zbyt blisko by umknęła mi tak celna uwaga. Chichoczę pod nosem, przez co zwracam na siebie uwagę reszty.

- Więc Merdy, skąd się znasz z Shawnem? - pyta zaciekawiona Alice ze stojącą obok Chloe. Kompletnie nie zważają na toczącą się rozmowę między chłopakiem, a zbyt ładną Mirindą. Poza tym, dziewczyny nie wydają się być tak ździrowate jak Mirinda, więc postanawiam z nimi normalnie porozmawiać. Ignoruję zajętego rozmową Shawna i całkowicie poświęcam swoją uwagę na nowo poznane znajome.

- Jesteśmy sąsiadami, mieszkamy obok siebie od niedawna, ale nasze mamy znają się od małego i próbują wmówić nam, że my także, ale jakoś nie przypominam sobie niczego - tłumaczę zaciekawionym dziewczynom.

- Nie jesteś stąd chyba, mówisz jakoś inaczej. - zauważa Chloe.

- Tak, wychowywałam się w Szkocji. - informuję je , wspominając z uśmiechem kolorowe dzieciństwo.

- Tak myślałam, że to jakiś akcent z północy - oznajmia dziewczyna. Wydaje się być bystra, więc liczę, że znajdzie wspólny język z Mel - A jak z tobą Melissa?

- Mieszkam w Brighton od urodzenia, ale w zupełnie innej części miasta niż Merdy czy Shawn. - odzywa się przyjaciółka.

- Więc skąd się znacie? - dopytuje Chloe, blondynka z pięknymi falami na włosach.

- Chodzimy do jednej klasy w szkole.

- A gdzie mieszkasz? - pyta Alice.

- Na północnych przedmieściach Brighton. - wyjaśnia Mel.

- Poważnie? Ja i Chloe też!

Dziewczyny rozpoczynają pogawędkę o tym, czego nie lubią w swojej dzielnicy, więc próbuję skupić się na ich rozmowie i uważnie słuchać, jednak przeszkadzają mi w tym śmiechy, które słyszę zza pleców, gdzie stoi Shawn, Mirinda i Lusas. Carol gdzieś zaginął, jednak nie bardzo mnie to obchodzi. Interesuje mnie brunet ze swoją koleżanką, z którą prowadzi tak namiętnie rozmowę. Ciągle słyszę jej zalotne chichoty, których dźwięk wypala mi uczy. Odwracam głowę w ich stronę i gdy widzę, jak blisko stoi Mirinda, przepraszam dziewczyny i odchodzę kawałek dalej. Tak daleko, żeby nie musieć patrzeć na tą dwójkę.

Nie mogę znieść widoku Shawna z inną dziewczyną, ale nie jestem na tyle odważna, żeby tam teraz pójść i przerwać im rozmowę. Nie jestem taka. Nie chcę być zazdrośnikiem. Po prostu muszę ochłonąć i mi przejdzie. Nie jestem zazdrosna, zwyczajnie Shawn do niej nie pasuje. To ja powinnam tam stać i obejmować ramię Shawna, nie ona.

Podchodzę możliwie najbliżej wody i siadam po turecku na suchym, nagrzanym od słońca piasku. Spoglądam na zachodzące słońce i wsłuchując się w szum fal, próbuję wyrównać oddech, który nie wiadomo kiedy przyśpieszył.

Natura to najbardziej utalentowany artysta, jaki istnieje na tym świecie. Wpatruję się w przepiękny pejzaż, który co wieczór maluje na nowo. Cudowne, delikatne smugi światła z zachodzącego słońca przedostają się przez grube warstwy różowych chmur i zdobią wodę pojedynczym muśnięciami jasnej pomarańczy. Pozostałe chmury odbijają się w tafli bez żadnej skazy, zachwycając moje oczy zwyczajną prostotą.

- A ty co tak sama? - pyta Melissa, dosiadając się do mnie.

- Wkurzyłam się.

- Na tą całą Mirindę? - dopytuje, więc kiwam głową na tak - Weź, co to w ogóle za imię. Równie dobrze mogli ją nazwać Fanta.

Spoglądam na przyjaciółkę i gdy widzę, że jest w tej chwili całkowicie poważna, wybucham śmiechem. Jej niezawodne poczucie humoru jak zwykle poprawia mi nastrój. Kocham mieć ją przy sobie. Mel zawsze ma idealne wyczucie czasu, wie kiedy i co powiedzieć. Melissa jest jak skarb.

- Kocham Cię, Melly. - mówię, przytulając się do blondynki.

- Przestań, bo pomyślę, że jesteś bi. - mówi, odrywając się ode mnie z udawanym wstrętem - Taka romantyczna sceneria chyba jest przeznaczona dla ciebie i Shawna, a nie dla mnie, no ale chodź tu. - rozkłada szeroko ramiona i tym razem z uśmiechem zamyka mnie w ciasnym, przyjacielskim uścisku - Merdy, powinnaś tam wrócić i pokazać tej Fancie, że stoi w złym miejscu.

- Cóż, Shawnowi to chyba nie przeszkadza, więc co się będę wysilała?

- Nie byłabym tego taka pewna.. - oznajmia Melissa, więc odwracam głowę w stronę ogniska, jednak nie mogę nigdzie znaleźć owej dwójki.

- Gdzie oni, do cholery jasnej ,są? - wstaję i pytam dziewczynę, strzepując piasek ze spodni.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

GDZIE TEN SHAWN? :O :O :O

Wybaczcie, że musieliście tak długo czekać na nowość, ale tak jakby miałam brak weny i czasu. Tzn. miałam wenę, ale nie na to co powinnam. Nevermind.

Zbliżamy się do końca kochani. Jeszcze 3 rozdziały i zakończenie, po czym koniec historii Shawna i Meredith :c

Zżyłam się z Wami tak bardzo przez ten rok, że aż szkoda kończyć, no ale nic nie trwa wiecznie. Coś się kończy, coś się zaczyna... Niedługo postaram się ruszyć i zacząć pisać coś nowego. Co powiecie na opowiadanie, jednak tym razem w roli głównej pewien przystojny brunet w lokach, z dołeczkami na policzkach i nieziemskimi, zielonymi oczami? Tak, mam na myśli Harry'ego Stylesa ;) Piszcie czy chcecie o nim czytać. Zapewniam, że pomysł mam dość oryginalny. Jeszcze nie spotkałam się z wieloma pracami z tego typu tematyką.

I jeszcze jedno, CO TU SIĘ W OGÓLE DZIEJE?! Jakim cudem mam prawie 280 tyś. wyświetleń? Lol, to aż niewiarygodne.

D Z I Ę K U J Ę WAM <3 <3 <3

Lots of love, W.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro