Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 31

WAŻNA NOTKA POD ROZDZIAŁEM, PROSZĘ JĄ PRZECZYTAĆ.
+ polecam włączyć muzykę do rozdziału . piosenkę Jasmine Thompson 'Great escape' , która "gra" Meredith :)


Słońce delikatnie muska moje odkryte ramiona, nagrzewając skórę w niesamowicie przyjemny sposób. Mijamy szereg starych, niemalże zabytkowych domów, zbudowanych z czerwonej cegły, ale także budynki powstałe stosunkowo niedawno. Przechodzimy przez ostatnią nadmorską uliczkę i razem, trzymając się za dłonie, wchodzimy na kamienną plażę. Wybrzeże jest prawie puste. Nie widać zbyt wielu osób, jedynie dzieciaki puszczające latawce oraz ich rodzice, którzy obserwują swoje pociechy znad przeciwsłonecznych okularów. Cieszę się, ze plaża nie jest przeludniona, ponieważ uwielbiam ten wszechogarniający spokój, kiedy pośród piasku, tudzież kamieni jestem tylko ja i morskie fale, które rozbijają się tuż przy linii brzegu.

Głośna cisza nad wybrzeżem to mój ulubiony element nadmorskiego krajobrazu. Uwielbiam ten moment, gdy mogę całkowicie się wyciszyć, wyłączyć wszystkie niepotrzebne myśli, uczucia i troski. Wtedy nie muszę się o nic martwić, ani niczym przejmować. Ale jednocześnie słyszę hałas, przecież morze nigdy nie śpi. Ciągle wieje silna bryza, a pływy powodują ogromne i silne fale, które z głośnym hukiem rozpryskują się o kamienie leżące przy brzegu. Fauna i flora także daje o sobie znać. Nie ma chwili spokoju bez krzyków wiecznie głodnych mew i innych morskich ptaków. Kocham tego typu hałas, moją głośną ciszę.

Wędrujemy po małych kamieniach, gdy słońce grzeje w nasze ramiona, a silny wiatr rozwiewa pojedyncze kosmyki włosów, wystających z mojego koka. Nad naszymi głowami latają mewy, zataczając na niebie ogromne okręgi. Nasze kroki są głośne, kiedy stawiamy stopy na obsuwających się kamyczkach. Jednak kiedy znajdujemy miejsce za rzuconym przez morze pniem drzewa, postanawiamy tam usiąść i choć trochę ochronić się przed silnym wiatren,wiejącym wprost na nasze twarze.

Siedzimy bardzo blisko brzegu, więc mamy doskonały widok na to, jak zimne fale rozpryskują się na wszystkie strony, oblewając jednocześnie wszystko, co stanie na ich drodze. Na niespokojnej tafli wody kołyszą się rozkrzyczane ptaki, które jeszcze chwilę temu krążyły w powietrzu. W oddali można dostrzec kilka statków pasażerskich oraz tankowce. Co jakiś czas pojawia się motorówka oraz kutry rybackie z dostawami świeżo złowionych ryb. Wystające między kamieniami źdźbła trawy, chyboczą w tę i z powrotem, chwilami łaskocząc moje nogi.

Wszystko to co dzieje się wokół mnie, w zadziwiający sposób uspokaja i relaksuje. Potrzebuję tego teraz, zwłaszcza przed egzaminami i nieszczęsnym wyjazdem do Szkocji.

***

- A więc o co kłóciła się twoja mama z babcią? - zaczyna Shawn, przywracając mnie do świata żywych. Przez moment nie odzywałam się do chłopaka, ponieważ morze pochłonęło mnie całkowicie.

- Pod koniec czerwca minie prawie sześć miesięcy, jak nie żyje mój tata i mama uważa, że czas pojechać i odwiedzić jego grób. Nie możemy tego wiecznie odkładać. Ostatni raz byłam na cmentarzu dzień przed przyjazdem tutaj. Minęło już tyle miesięcy. Tęsknimy za nim strasznie, ale babcia nie chce nas tam puścić. O to był cały spór.

-Co, dlaczego? - pyta z niezrozumiałym wyrazem twarzy.

- Nie wiem, ale babcia najprawdopodobniej boi się, że jak wrócimy na jakiś czas do Szkocji to znowu wiesz, będziemy takie, jak wcześniej, że się złamiemy.- tłumaczę, zapatrzona w kamienie leżące u moich stóp.

- A ty, jak to czujesz? Jesteś na tyle silna, by móc tam pojechać? - dopytuje.

- Sama nie wiem, Shawn - wzdycham zdezorientowana, opierając głowę na ramieniu chłopaka, który od razu przyciąga mnie bliżej siebie. Taki mały gest, który powinien być nieznaczący, daje niesamowitą otuchę i poczucie bycia ważnym dla kogoś. Uwielbiam Shawna właśnie za to, że potrafi odnaleźć się w każdej sytuacji i pomóc mi bez względu na wszystko - Teraz mogę powiedzieć, że jestem silna, że nic mnie już nie złamie. Kiedy mam ciebie obok, czuję, że nawet lecący meteoryt nie był by w stanie mnie zabić. W pewien sposób dajesz mi siłę, bo nikt inny, tylko ty i Melissa wyciągnęliście mnie z tego dołu, do którego wpadłam - spoglądam na niego z ukosa i gdy mówię, usta Shawna wykrzywiają się w małym uśmiechu.- Ale kiedy Ciebie nie będzie przy mnie w Szkocji, ani Melissy, gdy będę tylko ja i mama, może być naprawdę ciężko. Kto wie, jak zareaguję na grób taty? To trudne przewidzieć jakąkolwiek reakcję. Wszystko zależy od chwili, od najmniejszej sekundy. Od emocji, jakie będą mną szarpały.

- Myślę, że już się wycierpiałaś. Byłaś w żałobie, opłakiwałaś swojego tatę i teraz jesteś inna, przecież to widać! Zmieniasz się wciąż na lepsze i to da się zauważyć w każdym kolejnym uśmiechu, który do mnie posyłasz. Z każdym dniem stajesz się silniejsza, mam rację? - pyta, więc niepewnie potakuję - Przecież nie jesteś już zombie, ani nie płaczesz codziennie do poduszki. Nie jesteś słaba. - kontynuuje, wysuwając argumenty.

Słowa Shawna zaskakują mnie i nieco wytrącają z równowagi, ponieważ to co powiedział, nie do końca jest prawdą. Chłopak nie wie, że znowu balansuję na linii bycia silną, a słabą Meredith. Czasem nie wytrzymuję i po prostu, bez żadnej walki spadam na tą drugą stronę. Nadmiar nauki, stres, tęsknota za rodzicem przeważają nad wszystkim i wtedy już nie ma jakiejkolwiek równowagi.

Zanim postanawiam opowiedzieć Shawnowi o tym, co dzieje się w mojej głowie, toczę wewnątrz siebie wielką bitwę. Długo się zastanawiam, czy powinnam zdradzić ten sekret, jednak jakaś część mnie wie, że to co za chwilę zrobię, będzie słusznym posunięciem. Muszę być szczera z chłopakiem, bo bez zaufania i wzajemnego wsparcia, nie będziemy w stanie stworzyć dobrych relacji.

- Ch-chyba jednak jestem - wyjawiam cicho i spoglądam smutno w jego oczy. Zdezorientowana mina Shawna, daje mi znak, aby kontynuować swoje wytłumaczenie - Bo ja ostatnio mam problemy.

- Jakie problemy? - pyta, a na jego czole pojawia się zmarszczka.

- Bo-bo czasami ja nie daję rady, kiedy jestem zmęczona, wypłukana z pozytywnych emocji, ale przede wszystkim zestresowana, to pękam. Płaczę, czasem nawet pół nocy, Shawn - jego palące spojrzę powoli mnie zabija, oddycham więc głęboko i odwracam wzrok. - Poza tym, świadomość, że nie ma ze mną taty od 6 miesięcy, niszczy mnie od środka. - kończę, gapiąc się na zimne fale, rozpryskujące się na boki. W końcu wydusiłam z siebie to wszystko, a mimo to nie czuję ulgi.

- Długo się tak czujesz? - pyta z takim innym, dziwacznym tonem - Ale przyznaj się szczerze.

- Od kilku tygodni.

- Aha, świetnie, że powiedziałaś mi o tym wszystkim tak wcześnie. - obrusza się nerwowo, ale po chwili jego wyraz twarzy staje się łagodniejszy - Merdy, musisz mi o takich rzeczach mówić, bez żadnego skrępowania. Kochanie, wiesz, że jestem tu, żeby ci pomóc i teraz, kiedy myślę o tym, ile razy płakałaś, a mnie przy tobie nie było to aż mi serce pęka.

-Przepraszam - szepczę do jego ucha.

Przysuwam się bliżej chłopaka i siadam na jego kolanach, aby móc go do siebie przytulić. Potrzebuję teraz takiej prostej czułości, która sprawi, że poczuję się lepiej. Ręka Shawna uspokajająco gładzi moje plecy, a jego ciepły oddech, który tak bardzo kontrastuje z lodowatym, morskim powietrzem, opatula skórę mojej szyi.

- Nie rób tak więcej. Musimy o takich rzeczach rozmawiać, nie możesz stwarzać przede mną takich tajemnic. - mówi cicho, całując mnie w czoło.

- Nie chciałam nikogo martwić, poza tym bałam się, że źle zareagujesz. - wyjaśniam, na co Shawn głośno wzdycha.

- Nawet gdybyśmy się trochę pokłócili to zapewne wyszło by nam to na dobre, bo nie wiem, czy zauważyłaś, ale każda kłótnia zbliża nas do siebie jeszcze bardziej. Poza tym bez nich, byłoby nudno. - stwierdza chłopak i gdy kończy mówić, posyła w moją stronę uśmiech.

***

Siedzimy razem na plaży już dobrą godzinę. Jedna dłoń Shawna przytrzymuje mnie w tali, abym nie spadła z jego kolan, natomiast druga ciągle zmienia swoje położenie. Raz gładzi mnie po ramieniu, innym razem zaciska się na moim udzie. Lubię jego dotyk chyba bardziej niż cokolwiek innego. Jest w nim jakaś troska, pomieszana z kroplą pożądania i romantyzmu. Kiedy czuję go na sobie, moje ciało reaguje różnie. Czasem jestem cała pokryta gęsią skórką, innym razem pojawiają się czerwone pultyny i za każdym razem, gdy Shawn to dostrzega, na jego twarz wpływa ten zadowolony wyraz i zadziorny uśmiech, który jednocześnie kocham i nienawidzę.

Po pewnym czasie siedzenia bez jakiegokolwiek ruchu, zaczynam odczuwać zimno. Nad wybrzeżem zawsze jest chłodno, ponieważ bryza, która na nas wieje jest dość silna. Poza tym jest już późne popołudnie, więc niedługo zajdzie słońce, a temperatura spadnie do naprawdę niskich wartości.

Zamyślona wpatruję się w morskie fale i nawet nie odczuwam, że usta Shawna dotykają delikatnie moją szyję. Chłopak próbuje przez to zwrócić swoją uwagę, jednak ja, nieugięta, staram się go zignorować. Jeszcze kilka godzin temu prosiłam go, żeby przystopował, ale jak widać jego łapska są lepkie i nie potrafi się powstrzymać. Powinnam teraz zejść z niego i zrobić mu o to awanturę, jednak coś mnie blokuje. Z jednej strony, to co robimy wydaje się być nieodpowiednie, ale z drugiej strony te wszystkie gesty, zachowania Shawna sprawiają mi niewyobrażalnie wielką przyjemność. Nie będę się oszukiwała, że to nie jest miłe uczucie. Musiałabym skłamać, mówiąc, że nie lubię, kiedy Shawn mnie obsypuje pocałunkami lub dotyka w ten swój specyficzny sposób. Jednak czasem chłopak potrafi być nieznośny i denerwuje mnie swoją natarczywością. To dziwne i pokręcone.

- Wpadłem na pomysł. - oznajmia między pocałunkami.

- Zaskocz mnie, Sherlocku.

- Chciałabyś, żebym pojechał z Wami do Szkocji? -pyta, a ja zupełnie zdezorientowana milczę, bo nie byłam przygotowana na taki obrót sprawy. - Ta cisza jest bardzo wymowna. - komentuje ze śmiechem.

- Jejku, zaskoczyłeś mnie strasznie. - przyznaję szczerze.

- Nie chcesz, żebym jechał? Jeśli tak to spoko, tylko proponuję. Nie chcę żebyś była tam sama z mamą. Wydaje mi się, że to dobry pomysł mieć mnie pod ręką, skoro to będzie dla ciebie trudny czas.

- Nie wiem, czy chcesz mnie widzieć znowu w tym stanie, Shawn. Kto wie, jak to wszystko będzie wyglądało.

- Hej, Merdy, właśnie dlatego chcę tam z Tobą pojechać, żeby to więcej się nie powtórzyło. Nie chcę żebyś znowu była nieżywa przez kilka następnych miesięcy.

Kręcę głową nie dowierzając w to co słyszę. Shawn jest taką kochaną osobą, pełną życzliwości i dobroci. Uwielbiam to, jak się o mnie troszczy i martwi. Czuję wtedy, że jestem dla niego naprawdę ważną osobą i zależy mu na mnie. Czasem jednak zastanawiam się, czymże ja sobie zasłużyłam na takiego cudownego człowieka?

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Łapcie rozdział przed świętami! Taki mój mały prezent dla Was!

Moi kochani, przed nami jeszcze 4 rozdziały Maths :) Niektórych już pewnie nudzi ta historia, więc nie widzę sensu ciągnięcia jej w nieskończoność.

Wiecie, że Maths to mój dotychczas największy sukces i naprawdę ciężko mi będzie się rozstać z tą książką, ale cóż..''Coś się kończy, coś się zaczyna''. Na pewno nie zostawię Was z niczym, nie martwcie się. Już w mojej głowie powstają kolejne pomysły i gdy tylko będę miała troszkę więcej czasu niż dwie godzinki to postaram się stworzyć coś wartego Waszej uwagi. :)

Z racji tego, że Boże Narodzenie zbliża się do nas ogromnymi krokami, chcę Wam złożyć najserdeczniejsze życzenia. Niech te święta będą przepełnione miłością, szczęściem i radością. Życzę Wam powodzenia w szkole oraz na wszystkich płaszczyznach życia. Życzę Wam także spotkania Swoich idoli, wielu koncertów,zdrówka, bogatego Mikołaja, jak najwięcej pozytywnych chwil, prawdziwych przyjaciół no i przede wszystkim spełnienia marzeń, nawet tych najskrytszych! Wesołych świąt i szczęśliwego nowego roku, kochani!

Chcę Wam również podziękować. Bez was nie było by tych 155 k wyświetleń, nie było by Meredith, Shawna, Melissy i całej tej historii, czyli Maths! Dziękuję Wam z całego serca, że nadal jesteście ze mną. To dla mnie naprawdę dużo znaczy i nie mogę wyjść z podziwu. Nie mogę nawet zrozumieć tego, dlaczego tak lubicie tą historię. ZDRADŹCIE MI TEN SEKRET, bo serio nie mogę Was pojąć :p

Dziękuję, dziękuję i jeszcze raz dziękuję. Mam nadzieję, że zdajecie sobie sprawę z tego, że jesteście najlepsi. Nie mogłam wymarzyć sobie lepszych czytelników.

All the love, W.

Ps. Sprawcie mi ten prezent i proszę, niech każdy kto czyta ten rozdział napisze coś o maths, np.o ulubionym momencie, albo o tym, co lubicie, a czego nie. Będę szczęśliwa,dostając od Was taki prezencik na święta :>

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro