Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 25

Spacer czasami potrafi zdziałać niewyobrażalnie wielkie cuda. Człowiek wtedy w magiczny sposób wycisza się. Jest bardziej wyluzowany, a codzienne troski tracą na znaczeniu. Jest mu potem lepiej z samym sobą. Myśli, które krążą po jego głowie układają się w jedną całość, sprawiając, że jest bardziej przejrzysta niż kiedykolwiek wcześniej. Można wtedy dostrzec swoje błędy, postanowić coś lub obrać nowe cele.

Uważam, że spacer ulicami Brighton okazuje się dla mnie zbawieniem. Odkąd tylko wyszłam ze szkoły, wszystkie myśli układają się w spójną całość, którą jeszcze nie do końca pojmuję. Jednak jedno wiem na pewno, nie mogę tak po prostu dać się pożreć nerwom i emocjom. Muszę zawalczyć o naszą znajomość z Shawnem. Ten chłopak zbyt wiele dla mnie znaczy bym mogła go teraz stracić przez jedno wyznanie.

Wiem, że jestem okropną egoistką, ciągle myśląc o sobie, o tym, że przyjaźń to najlepsze rozwiązanie dla naszej dwójki. Ale czy każdy z nas nie jest w pewien sposób egoistyczny? Każdy, bez wyjątku, kieruje się chciwymi pobudkami, które mają tylko na celu dobro siebie samego. Nawet w najszlachetniejszej osobie na tym porąbanym świecie, rośnie ziarenko egoizmu, które tylko samym swoim istnieniem niszczy wszystko - uczucia, przyjaźnie, ludzi.

Nie myślałam wcześniej o Shawnie w sposób w jaki mi wskazała Melissa. Ciągle tylko obwiniałam go za zniszczenie naszych relacji. W ciągu tych tygodni bez siebie, ani razu nie zastanowiłam się nad tym, jak on się czuję, co on o tym wszystkim myśli i czy cierpi. Liczył się tylko czubek mojego nosa i nic poza moją własną tragedią mnie nie obchodziło. Teraz wiem, że popełniłam błąd.

W końcu jestem tylko człowiekiem. Nie jestem idealna, bo ideały nie istnieją. Popełniam szeregi błędów, bo mam to tego prawo. Nie robię tego specjalnie, jestem po prostu niedoświadczona. Choć życie dało mi w kość kilka razy to i tak nie wiem zbyt wiele. Tak naprawdę przez 15 lat nie nauczyłam się prawie niczego o ludzkich uczuciach, o prawdziwym życiu. Wiem tylko czym jest miłość , którą otaczają mnie rodzice i dziadkowie. Niedawno nauczyłam się na czym polega przyjaźń. Czego wymaga od człowieka i jaką rolę odgrywa w jego życiu. To wszystko było trudno zaakceptować, a jednak udało mi się. Niestety przede mną pozostało jeszcze bardzo dużo do nauczenia i nie jestem pewna czy dam sobie z tym wszystkim radę. To wszystko mnie przeraża.

Nadal nie wiem jak zachować się w niektórych sytuacjach. Popełniam błędy, źle odczytując intencje, bądź reagując zbyt gwałtownie. Często powoduję kłótnie i bezsensowne sprzeczki. Jednak najczęściej uciekam, bo boję się tego co nowe i nieznane. Przerażenie bierze wtedy nade mną górę, a ja sama nie mam w takim momencie nad sobą żadnej władzy, dlatego tak często dużo tracę i niszczę.

Na szczęście mam przy sobie Melissę, która pomaga mi w tym całym bagnie. Cieszę się, że daje mi porządnego kopa, gdy tego potrzebuję. Otrząsa mnie i pokazuje właściwe wyjście z danej sytuacji. Myślę, że gdyby nie ona, nie byłoby właściwie nic, dlatego więc cenię sobie naszą przyjaźń ponad wszystko. Posiadanie takiego człowieka wśród najbliższych to niesamowity dar od życia. Jeden z najcenniejszych.

Teraz, gdy moje myśli są już jasne, tworzę w głowie nowy cel. Tym celem jest odzyskanie Shawna, którego tracę w tej chwili na własne życzenie. Nie mogę pozwolić, aby sparaliżował mnie strach. Jestem na tyle duża, by móc stawić mu czoła i pokonać go. Boję się tego co nastąpi po tym, jak się pogodzimy. Jednak tym razem nie mam zamiaru uciekać. Bo uciekanie przed uczuciami to tylko start, który rozpoczyna błędne koło. Jest też oznaką tchórzostwa, a ja nie mam zamiaru pozostawać wiecznie w cieniu strachu.

Shawn w moim życiu odgrywa ważną rolę i jest jego ogromną częścią. Choć znamy się niezbyt długo, wiem, że nasza znajomość będzie długo trwać i bez względu na to, jakie będą łączyły nas więzi, będziemy razem. Bo on jest moim promyczkiem szczęścia, którego nie jestem w stanie oddać światu. Jest wart mojej walki ze strachem. Dla niego zrobię to, co powinnam była zrobić dużo wcześniej.

Zaryzykuję.

***

Zbieram się w sobie od kilku dni, aby w końcu pójść do Shawna i porozmawiać z nim. Chcę sobie wszystko wyjaśnić, abyśmy żyli bez żadnych niedomówień. Musimy omówić to, co wydarzyło się między nami i jaką widzimy dla nas przyszłość, bo mimo wszystko nie wyobrażam jej sobie bez tego chłopaka.

Wciąż zastanawiam się jak zacząć rozmowę, czy lepiej pójść do domu, czy zaczekać, aż będzie wracał z treningu. Dobrym pomysłem byłoby też spotkać go zupełnie przypadkiem, wtedy nie musiałabym się długo zastanawiać.

Wiem,że to bez sensu, lecz w tej sytuacji wszystko takie jest. Nic nie jest wyjaśnione, ani proste.

Leżę na łóżku i przeglądam książkę od matematyki, próbując zrozumieć najnowszy temat, jednak wszystko o czym jestem w stanie myśleć to Shawn. Nie potrafię skupić się na zadaniach przed sobą, nie wspominając już o rozwiązywaniu ich. Dopiero gdy dostaję powiadomienie z Facebooka, a głośny dźwięk rozbrzmiewa w tle, odkładam książkę i chwytam telefon do ręki.

Przesuwając palcem po dotykowym ekranie, wyłapuję pojedyncze słowa z postów moich znajomych ze szkoły. Niektórzy z nich opisują całe swoje życie z dokładnością co do godziny, a inni chwalą się nowymi słodkimi zdjęciami w lustrze. Nic nie przykuwa mojej uwagi, dopóki nie natrafiam na nadchodzące wydarzenie, które ma odbyć się w moim mieście. Postanawiam wczytać się w szczegóły, ponieważ i tak nie mam nic ciekawszego do roboty. Mogę zrobić w tej chwili wszystko, dopóki nie będzie to odrabianiem matmy. Owym wydarzeniem, na które kliknęłam jest mecz drużyny Shawna z jakąś inną z sąsiedniego hrabstwa.

Bez zastanowienia postanawiam. pójść na ten mecz. Kto wie co się stanie po nim. Być może złapię Shawna i będziemy mogli porozmawiać. Wtedy nie będzie ucieczki. Nikt nikogo nie będzie mógł uniknąć. Spotkamy się mimo wszystko.

Kiedy orientuję się, że zostały mi do tego meczu tylko 2 godziny, zaczynam się szykować. Na koszulkę w kolorze khaki, narzucam jeansową kurtkę, a na nogi zakładam czarne spodnie i najzwyklejsze trampki, które dziś wydają się być bardzo czyste. Włosy traktuję szczotką, rozczesując je określonymi ruchami, natomiast z twarzą nie robię nic. Makijaż może i potrafi zdziałać cuda, jednak moich worów już nic nie zakryje, nawet korektor. Gotowa sięgam po bilet miesięczny i kilka drobnych, które wpakowuję do kieszeni kurtki. Na sam koniec chwytam telefon w dłoń i jeszcze raz sprawdzając godzinę rozpoczęcia, schodzę na parter.

Gdy opowiadam mamie, gdzie mam zamiar za chwile pójść, jej oczy zaczynają błyszczeć. Widzę w nich iskierkę nadziei, ale i radości. Czuję w sobie, jak cieszy się z tego, że w końcu wychodzę do ludzi. Do człowieka, za którym tak cholernie tęsknię.

Idąc na przystanek, mam nadzieję spotkać Shawna, jednak tak się nie staje. Chłopak najprawdopodobniej odjechał wcześniejszym autobusem w stronę hali, na której zostanie rozegrane widowisko, więc nieco zawiedziona siadam na ławce pod szklanym dachem i patrzę, jak samochody jeżdżą w tę i z powrotem.

Na miejsce docieram po niecałych trzydziestu minutach jazdy. Przed budynkiem stoi dużo osób w moim wieku. Wśród nich mogę rozpoznać znajomych ze szkoły. Parking jest zapełniony samochodami o nieznanych rejestracjach, a obok nich ogromny autobus. Wchodzę do środka i kieruję się długim korytarzem w stronę hali. Na początku trochę się gubię, ponieważ byłam tu tylko dwa razy i za każdym razem to Shawn prowadził. Nie zwracałam wtedy uwagi którędy idziemy. Dopiero gdy zauważyłam strzałki na ścianach, zaczynam podążać w kierunku, który wskazują.

Przechodzę przez duże oszklone drzwi do wnętrza hali i natrafiam na rozgrzewkę obu drużyn. Mój wzrok od razu wyłapuje sylwetkę Shawna, który aktualnie się rozciąga. Wybieram jedno z miejsc na początku trybun, skąd mam dobry widok na parkiet, a jednocześnie jestem bliżej Niego. Obserwuję go, zapamiętując każdy ruch, który wykonuje; bieganie dookoła boiska, krok dostawny, sprint czy kozłowanie. Liczę, że w końcu mnie zauważy, jednak za każdym razem jego wzrok skupiony jest na kolegach z drużyny i piłce, którą obraca w swojej dużej dłoni.

Na hali jest na razie mało osób. Większość kumuluje się na dworze, najprawdopodobniej ze względu na słoneczną pogodę. Tak mała liczba zapełnionych miejsc sprawia, że na hali słychać ogomny pogłos. Każde podanie piłki, szum rozmowy, czy włączanie mikrofonu komentatora jest odczuwalne pięć razy mocniej.

Kiedy chłopcy kończą rozgrzewkę, podchodzą do ławki, aby wytrzeć swoje spocone czoła oraz napić się wody. Shawn siada na parkiecie i chowa swoją twarz w dłoniach. Widzę, jak jego klatka piersiowa ciężko się podnosi, a potem opada. Z jego czoła spływają krople potu, a włosy są w kompletnym nieładzie. Patrzę na niego przez dłuży czas, ale on dalej nie podnosi swojego wzroku. Dopiero, gdy słyszę jakiś głos z boiska, który woła moje imię, Shawn wymienia ze mną spojrzenie. Mija chwila, a odwraca głowę w drugą stronę, przez co nie mogę zobaczyć jego reakcji. Odwracam się więc w stronę głosu, który wcześniej mnie wołał. To Mike.

- Cześć, Meredith! - mówi tym razem ciszej, podchodząc do barierki, która oddziela trybuny od parkietu.

- Hej - odpowiadam nieśmiało.

- Dawno się nie widzieliśmy, nie odzywasz się w ogóle. - ma rację, odkąd pokłóciłam się z Shawnem, nie utrzymuję kontaktu z nikim oprócz Melissy. Żyję ponad dwa tygodnie odcięta od znajomych. - Wszystko w porządku?

- Tak, jest okej. Przepraszam, że się nie odzywałam. - mówię, aby dał mi spokój. Nie chcę z nim teraz rozmawiać. Liczę, że Shawn wstanie z tej cholernej podłogi i również tutaj podejdzie, jednak nic takiego się nie staje. Chłopak nadal siedzi na parkiecie, lecz co jakiś czas posyła mi ukradkowe spojrzenia. Czuję jak to robi.

- Wyglądasz bardzo blado, ale to i tak nie odejmuje ci urody. - komplementuje mnie Mike, na co wywracam oczami. Niech sobie wsadzi te komentarze gdzieś. Jedyne czego teraz pragnę to całkowita uwaga Shawna.

- Nie przesadzaj - odpowiadam, spoglądając na zegarek.

Mecz rozpocznie się za dziesięć minut.

- Okay, wiesz, że nie przesadzam. - posyła mi oczko, na co się śmieję - Uciekam grać, trzymaj za nas kciuki, śliczna.

- Oczywiście. - podnoszę ściśniętą pięść, aby mógł zobaczyć, że naprawdę im kibicuję. Posyła mi po raz kolejny perskie oczko, po czym odwraca się i idzie w stronę chłopaków z drużyny, którzy zaczynają przygotowania do meczu.

Pierwszy gwizdek sędziego rozbrzmiewa po całej hali. Wszyscy kibice podnoszą się z trybun, które teraz są przepełnione po brzegi. Pierwsza zagrywa, trzy punkty dla naszych Orłów i kolejny gwizdek. Mecz trwa w najlepsze. Chłopcy biegają po parkiecie, krzycząc i kozłując piłką. Kibice śpiewają swoje klubowe piosenki, a goście, którzy przyjechali z daleka zaciskają swoje palce, modląc się o wygraną ich drużyny. Patrzę na obydwa grające zespoły, jednak moją uwagę najbardziej przykuwa ON. Zachowuje się dziś inaczej niż podczas poprzednich meczy. Zawsze był żwawy, jego ruchy były szybkie i nieobliczalne, natomiast tym razem Shawn porusza się po woli, przez co przeciwnicy dwa razy odbierają nam piłkę. Hala buczy na niego, lecz on nie przejmuje się nimi. Wydaje się być w zupełnie innym miejscu, niż na boisku. Widać, że jego myśli są gdzieś dalej, bo jego wzrok jest nieobecny.

Chłopak z przeciwnej drużyny popycha Shawna, wbijając łokieć w jego żebra. Sędzia odgwizduje faul, przez co piłka trafia w nasze ręce. Brandon podaje piłkę do Shawna, który podbiega pod kosz przeciwnika. Próbuje wyrzucić piłkę za trzy punkty, jednak nie trafia. Odgłosy niezadowolonych kibiców niosą się po całej hali. Gwizdek sędziego obwieszcza czas dla naszej drużyny. Trener orłów wydziera się na chłopców po czym odsyła kilku z nich na ławkę rezerwowych. Wśród nich jest Shawn, który znowu ukrywa swoją twarz. Dzieje się z nim coś niedobrego i boję się, że to wszystko przeze mnie. Zaraz po meczu muszę z nim porozmawiać, nie mogę patrzeć jak się męczy...

~~~~~~~~~~~~~~

bardzo ładnie 2/10!

jestem wykończona szkołą, a dopiero jest połowa października, help me!
nie wiem,czy spodoba Wam się ten rozdział, mi tak średnio.

dzięki za wszystko. nie wierzę, że maths osiągnęło juz ponad 90 tysięcy wyświetleń. to chore!!! dziękuję, dziękuję, dziękuję :*

przypominam też o twitterowym hasztagu #mathsff :)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro