Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 24

* proszę o włączenie piosenki mniej więcej po trzech gwiazdkach [***] *

Nowy tydzień pragnę rozpocząć bez zbędnego balastu w postaci kotła myśli. Wszystkie kłębiące się refleksje zlewam do jednego gara, który szczelnie zamykam i zakopuję pod grubą warstwą ziemi. Jestem nadal poddenerwowana, jednocześnie będąc osobą bardzo obojętną. Nie jestem wstanie zwrócić uwagi na otaczający mnie świat. I choć po mojej głowie nie plątają się żadne myśli, a najgłębsze zakamarki umysłu świecą pustkami to i tak chodzę dziwnie nieobecna. Tak jakby czegoś mi brakowało.

Snuję się po korytarzach szkoły jak dusza, która opuściła ciało i błądzi wśród żywych. Jestem jak duszek Kacperek, ale nie ten wesoły, który miał w sobie tyle radości i szczęścia. Przypominam bardziej jego przeciwieństwo. Wypełnione żalem, goryczą i pesymistycznym nastawieniem.

Doskonale wiem, że wszystko przeżywam ze zdwojoną siłą, która jest zupełnie niepotrzebna. W końcu to tylko wyznanie, którym podzielił się ze mną Shawn. Nie powinnam tego opłakiwać w taki sposób, jakbym dowiedziała się, że zaraz umrze. Jednak, to co powiedział sąsiad, zabrzmiało podobnie, było wręcz jednoznaczne z tym, że czeka nas rozstanie. Nie wierzę w to, że możemy być dalej przyjaciółmi, przynajmniej takimi, jak wcześniej. Jest pewna, że wkradłoby się skrępowanie, bądź jakaś dziwaczna atmosfera, która więcej by psuła, aniżeli naprawiała.

Dni mijają i każdy z nich przybliża mnie do kolejnego, samotnego weekendu bez sąsiada. W międzyczasie zgarniam kilka złych ocen, które zdobyłam nawet nie wiedząc kiedy. Zdaję sobie sprawę z tego, że moja sytuacja zamiast się poprawiać, ciągle się pogarsza. Jeszcze nie dawno byłam na ostatniej prostej do tego, aby mieć poukładane życie. Moje oceny z dnia na dzień zmieniały się na lepsze, a stosunki z rodziną i przyjaciółmi zacieśniały się. Teraz czuję jak znowu w moim życiu zaczyna zapuszczać korzenie wszechogarniający chaos, którego nie będę potrafiła sama opanować.

Shawn i ja nie odzywamy się do siebie od ponad dwóch tygodni. Nie ma między nami żadnego kontaktu, ani internetowych interakcji. Jest Meredith, jest Shawn, ale nie ma nas, jako całości, którą przez pewien czas tworzyliśmy. Tęsknie za nim z każdym dniem coraz bardziej. Chcę znowu pójść z nim na spacer i wyżalić się ze swoich smutków, które teraz męczą mnie co wieczór jeszcze bardziej. Pragnę słuchać, jak opowiada mi o swoim dniu w sposób tak chaotyczny, ale wyjątkowy dla niego. Uwielbiam wsłuchiwać się w jego głos, który czasem podśpiewuje moje ulubione piosenki, szepcze słodkie słówka, bądź krzyczy w akcie obrony przed łaskotkami. Marzy mi się znowu spotkać na naszym cotygodniowym maratonie seriali lub filmów, gdzie jemy dużo popcornu, słodyczy i tłustych rzeczy, które odkładają nam się w boczkach. I kiedy myślę, że żadna z tych rzeczy nie zdarzy się już nigdy, coś chwyta mnie za serce. Coś się we mnie budzi. Coś , czego nie umiem zdefiniować.

***

Test z matematyki, o którym kompletnie zapomniałam, właśnie się zakończył. Załamana brakiem jakiejkolwiek wiedzy, która pomogłaby mi choć troszkę w zdobyciu pozytywnej oceny, idę w stronę szkolnego podwórza. Mama znowu będzie zawiedziona, kiedy opowiem jej o ocenie. To już mój kolejny zły stopień z tego przedmiotu, więc nie zdziwię się, gdy mama niebawem zacznie szukać kolejnego korepetytora.

Jest ładna pogoda, wieje lekki wiatr, a słońce świeci dość ostro. Ciepłe powietrze pozwala mi wyjść na zewnątrz w koszulce na krótki rękaw, więc postanawiam położyć się na trawie obok wielkiego rozłożystego drzewa, które rośnie tuż przy tylnym wejściu do szkoły.

Promienie słoneczne ogrzewają moją skórę, odrywając z niej złość i rozczarowanie. Czuję jak wyparowuje z mojego ciała to całe złe nastawienie. Cieszę się chwilą spokoju i wytchnienia, gdy dopływ światła zostaje odcięty, a na moją twarz zaczyna padać cień. Zaskoczona, patrzę jak Melissa, która nie odzywała się do mnie po moim akcie ignorancji ponad tydzień temu, siada blisko mnie.

- Cześć - witam się cicho, jednak na tyle głośno, aby dziewczyna mogła mnie usłyszeć.

- Hej - kiwa głową i kładzie się obok, jakby nigdy nic się nie stało - Musimy pogadać - dodaje po chwili z ponurą miną. Bezgłośnie potakuję, czekając na to, aż ponownie zacznie mówić - Co ty wyprawiasz, Meredith? - pyta ze złością.

- Jak to, co wyprawiam? Nie rozumiem.

- Chodzi o mnie, o Shawna, o twoją rodzinę - wylicza - Co cię napadło?

- Sąsiad i jego wyznania, oto co mnie napadło, Melissa - odpowiadam bezsilna.

- Pogadasz w końcu ze mną? - pyta delikatnie - Może jakoś ci pomogę? Gwarantuję, że jak się wygadasz to będzie ci lżej - kiwam głową na znak zgody, na co przyjaciółka posyła mi uśmiech - Śmiało, możesz mówić. - zachęca mnie.

- Nie wiem - waham się, między tym czy powiedzieć jej o Shawnie, czy nie - Od czego zacząć? - pytam, jednocześnie się poddając.

- Najlepiej od początku, Merdy.

- Kiedy poszłaś z Mike'em na przystanek, Shawn przekonał mnie, żebyśmy wrócili do domu plażą. Trochę rozmawialiśmy, głównie podziwialiśmy widoki i w pewnym momencie Shawn zaproponował żebyśmy posiedzieli troszkę na plaży. Było zimno, więc nie byłam do tego przekonania, ale po chwili i tak się zgodziłam. Wystarczył ładny uśmiech i smutne spojrzenie, a ja byłam jego. - dziewczyna mruczy na znak, że słucha - Wiał wiatr, dlatego gdy tylko usiadłam, objął mnie od tyłu i zaczął do siebie tulić.

- To wszystko? - pyta, będąc niezbyt przekonaną

-Nie. - odpowiadam krótko - Zaczął całować moją szyję, nawet bezczelnie ugryzł mnie i zostawił malinkę.

- I co dalej?

- Wyobraź sobie, że tak mnie omamił tymi pocałunkami, że nawet nie zdałam sobie sprawy, a siedziałam na nim okrakiem! - mówię ze złością na własną głupotę. - Już miał pocałować mnie w usta, odebrać mój pierwszy prawdziwy pocałunek, ale w porę się zorientowałam i przerwałam to wszystko.

-Dlaczego? - pyta Melissa, najwidoczniej analizując moje słowa.

- Jak to dlaczego? Oczywiście dlatego, że to zniszczyłoby nasza przyjaźń, poza tym samo jego wyznanie wpłynęło na mnie strasznie. Nie odzywamy się do siebie, nawet nie widziałam go już od ponad tygodnia. To koniec. - odpowiadam z ponurą miną - Chciałam uniknąć tego, odpychając go od pocałunku, ale nawet to nie pomogło. Nasza przyjaźń jest stracona.

Melissa przez większość naszego wspólnego czasu milczy. To nie jest do niej podobne, ponieważ dziewczyna ma gadatliwą naturę. Jednak zmarszczone brwi, dają mi znak, że przyjaciółka głęboko się nad czymś zastanawia. Po chwili ciszy, jaka między nami panuje, odzywa się.

- Wiesz co? - pyta retoryczne - Najbardziej waszą relację niszczy nie co innego, niż twoja głupota. - komentuje, na co zrywam się z miejsca. Ona także wstaje i ze spokojem wymalowanym na twarzy nie pozwala mi cokolwiek powiedzieć, kontynuując swoją wcześniejszą wypowiedź - Meredith, nie wiem dlaczego ty jesteś taka głupia, taka ślepa, nie dostrzegasz tak wielu rzeczy. Jeśli chodzi o uczucia to nie grzeszysz wiedzą na ich temat.

- No co ty nie powiesz, Mel. - odzywam się rozdrażniona, mrucząc pod nosem. Denerwuje mnie ton w jakim się do mnie zwraca.

- Według mnie to powinnaś pójść teraz i błagać Shawna o wybaczenie.

-Ja mam błagać jego? - pytam, ponieważ nie wierzę w to co mówi moja przyjaciółka.

- Tak, ty! Bo jesteś jedną osobą, która to wszystko niszczy. Meredith, Shawn troszczy się o ciebie, jakbyś była jego skarbem. Dodatkowo jest od nas starszy i równie dobrze mógłby cie traktować jak jakąś nic nie wartą gówniarę z domu obok, ale zauważ, że tego nie robi. To on, do cholerny jasnej pomógł ci z matmą, on wyciągnął pierwszy rękę, on zawsze, ale to zawsze był przy tobie, odkąd pojawiłaś się w Brighton. I kiedy chłopak obdarza cię silniejszym uczuciem, ty go olewasz. Pomyślałaś może chociaż raz o nim, a nie o czubku własnego nosa? Pomyślałaś jak on się teraz czuje? Może faktycznie trochę przesadził, albo po prostu pospieszył się z wyznawaniem uczuć, ale ty zareagowałaś okropnie i nie powinnaś obarczać go winą za to, że zniszczył waszą przyjaźń, bo to kłamstwo. Wiesz, jak ja to wszystko widzę? To ty, głównie ty, bo on tez ma swoje za paznokciami i nie jest bez winy, sprawiłaś, że się oddalacie. Nie powinnaś go była odpychać. Zraniłaś go tym na pewno bardzo mocno. Ale to co chcę ci powiedzieć to to, że powinnaś była dać mu szansę. Przecież nikt nie każe ci być od razu w związku. Shawn cię to niczego nie zmuszał, nie kazał ci robić nic wbrew twojej woli.Być może z jego miłości, narodziłaby się i twoja miłość, choć doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że ty też coś do niego czujesz, ale boisz się do tego przyznać przed samą sobą. Miłość nie zawsze jest tragiczna i bolesna, Meredith. Miłość jest też czymś pięknym, jak nie najpiękniejszym uczuciem a tej planecie. Nie bój się tego wszystkiego i do cholerny jasnej musisz się z nim pogodzić, bo widzę jak się męczysz i nie mogę na to tak patrzeć z założonymi rękoma.

- Miłość tylko komplikuje, dlatego tego nie chce. Przyjaźń to uczucie, które trwa bezterminowo, a te drugie jest ulotne.

- Kochana, kto ci naopowiadał takich głupot?

-Nikt, ja to po prostu wiem. Poza tym traktowałam naszą przyjaźń bardzo poważnie. Była i nadal jest dla mnie ważna i nie chcę jej tracić, ale nie mam na to wpływu. Gdybyśmy byli parą to zaraz wkradłoby się zakłopotanie, albo kłótnie, a tak, gdybyśmy dalej pozostali przyjaciółmi, nic by się nie zmieniło.

-Ogarnij się dziewczyno i postaw się w końcu do pionu. Nie przeżywaj już tak bardzo tego wszystkiego tylko jak człowiek pójdź do niego, pogadajcie jak cywilizowani ludzie, a potem pomyślcie co dalej. Nie bój się zaryzykować.

- To nie jest najlepszy pomysł.

-Merdy, uciekania od uczuć i problemów, czyni cię jeszcze większym tchórzem niż w rzeczywistości jesteś. Przestań nim być, przemyśl to co ci właśnie powiedziałam. - mówi pewna swoich słów - Głowa do góry, piersi do przodu i jedziesz z tym wyzwaniem.- klepie mnie po ramionach i posyła pełen otuchy uśmiech - Jestem pewna, że jeśli tylko czegoś będziesz chciała to dasz rade to zrobić. Wystarczy chcieć. Naprawdę, Merdy.

- Może masz rację, nie wiem. - przyznaję niepewnie - Twoich słów wysłuchałam, a teraz daj mi czas, aby to wszystko przetrawić.

- Jasne - odpowiada, przytula mnie do siebie na pożegnanie, po czym odchodzi w stronę klasy, gdzie za chwile zacznie się lekcja.

Zamyślona podążam w jej ślady i gdy jestem już w środku sali, siadam do ławki. Wyłączam się kompletnie, nie słuchając nikogo, ani niczego. Jedynie słowa Mel huczą mi w głowie, wywołując mętlik. Zastanawiam się nad tym wszystkim co mi powiedziała aż do momentu, gdy dzwoni dzwonek. Zaraz po nim wychodzę na korytarz i kieruję się w stronę przystanku. Postanawiam jednak zrezygnować dziś z jazdy autobusem i wybieram najzwyklejsza opcję, jaką jest spacer.

Po drodze dużo myślę. To co powiedziała Melissa zaledwie godzinę temu, wstrząsnęło mną niesamowicie, ale przede wszystkim dało nowy obraz na moją sytuację z Shawnem. W zasadzie odkąd go odepchnęłam to nigdy nie zastanawiałam się nad tym, jak on się teraz czuje. Zdaję sobie sprawę z tego, że mogłam go zranić i najprawdopodobniej to zrobiłam. Źle mi z tym jak z niczym innym i gdyby nie te wszystkie komplikacje i mur, który między nami powstał, już dawno byłabym u niego w domu, pocieszając go. Ale to wszystko nie jest takie proste jak może się wydawać. Dzieli nas teraz zbyt wiele.

Nowe, świeże spojrzenie na nasz konflikt pozwala mi dostrzec rzeczy, których nie byłam wstanie zauważyć wcześniej. Tęsknię za Shawnem. Ten chłopak zrobił ze mnie miazgę i kiedy jest z dala ode mnie, czuję się niekompletna. Brakuje mi ostatniej części układanki, którą stał się chłopak z domu obok. Nawet nie wiem kiedy zabrał i uwłaszczył sobie cząstkę mnie. Bo wraz z naszą straconą przyjaźnią, odebrał wszystko co we mnie najlepsze i odszedł, pozostawiając moje serce z pustką.

''Gone is the emptiness

We just take what's best and we move on

All of the hurt gets left''**

Te tygodnie, kiedy nie odzywamy się do siebie są dla mnie męczarnią. Potrzebuję Shawna jak tlenu. Bez niego nie oddycham. Bez niego nie żyję. Bez niego nie ma mnie, Meredith Wine. Jest tylko jakieś bezwładne ciało z opuszczoną duszą, która nie potrafi sobie poradzić z własnymi uczuciami.

Boję się przed samą sobą przyznać do tego wszystkiego, ale Melissa ma rację. Czuję coś, ale nie umiem określić co dokładnie. To na pewno coś nowego, coś czego nie czułam nigdy wcześniej. Teraz tylko pytanie, czy pozwolę aby to uczucie zawładnęło mną, czy jednak stłumić je w zarodku? Ryzyko jest ogromne.

'' I breathe in slow to compose myself

But the bleeding heart I left on the shelf

Started to speeding now beating half to death

Because you're here and you're all mine '' *

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

** Odejście to pustka

Bierzemy po prostu to, co najlepsze i przenosimy się

Przez to wszystko serce zostaje samo


* Robię wdech, powoli, by poskładać siebie

Ale krwawiące serce, które zostawiłem na półce

Zaczyna właśnie krwawić, wykrwawiać się na śmierć

Bo słyszę w tobie wszystko, co moje ~ James Bay, Incomplete [ tłum. tekstowo.pl ]

Ta piosenka jest dla mnie niezmiernie ważna. Słowa w niej zawarte są bardzo znaczące dla tej historii. Ciekawych zapraszam do zagłębienia się w ten tekst, jak i inne utwory Jamesa Bay'a, bo uważam, że jest on niesamowitym muzykiem.

Ale do rzeczy! Z rozdziału jestem średnio zadowolona, ale na pewno bardziej niż z poprzedniego. W końcu podeszłam do rozdziału z odpowiednim nastawieniem i myślę, że powoli, bardzo powoli powracam do formy :)

Ostatnio miałam też małe załamanie przez polonistkę, która stwierdziła, że pisze zbyt nudno, ponieważ w moim opowiadaniu jest zbyt dużo szczegółów. Nie moja wina, że chcę, aby czytelnik poczuł się jak główny bohater, odczuwając to samo co on. [ mowa o wypracowaniu :> nie podałam jej linka do MATHS oczywiście ] Wtedy, gdy to powiedziała, zwątpiłam w swoje możliwości i już prawie klikałam przycisk '' USUŃ HISTORIĘ '' .... Ale przypomniało mi się, że mam grupkę ludzi, którym jednak podoba się moja nudna historia, dlatego zostałam. Bo kocham to co robię, nawet wtedy, gdy mi to nie wychodzi.

Dziękuję za ponad 80 tyś. odczytu i 8 tyś. głosów. Jesteście niesamowici!

Jednocześnie przypominam o twitterowym hasztagu #mathsff, możecie tam pisać co wasza dusza zapragnie, a ja chętnie przeczytam :> Poza tym liczę na coś kreatywnego z waszej strony pod tym rozdziałem. Piszcie co myślicie! :D

+ pozdrawiam jedną z czytelniczek, która tak bardzo o to prosiła zaajaac :D

Miłej niedzieli, jak i całego tygodnia życzę wszystkim! :D





Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro