Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 19

W multimediach znajdziecie moje wyobrażenie Melissy :)

Kiedy przyśpieszony oddech Melissy normuje się, a sama dziewczyna staje się spokojna, kręcę głową. Reakcja przyjaciółki na widok wyrzeźbionego ciała Shawna była naprawdę śmieszna, więc bez żadnych skrupułów śmieję się jej w twarz. Ona jedynie zażenowana chowa twarz w dłoniach i podobnie jak ja kręci głową, cicho chichocząc.

- To było głupie, Mel.

- Sorry, że zachowam się teraz, jak jakaś napalona nastolatka, ale o mój jezu, czy ty go widziałaś? To jakiś grecki bóg. Leonadro di Caprio w latach młodości nie wyglądał tak dobrze, jak on.

- Przesadzasz. - wywracam oczami, zaczesując kilka włosów za ucho - Leoś był przystojniejszy.

- Jesteś ślepa, Meredith. - zauważa i kręci głową - Tak w ogóle to przebierasz się na plaże?

Kiedy dziewczyna pyta, dopiero zdają sobie sprawę, że przyjaciółka jest w innych ubraniach niż w szkole. Ma na sobie białą bluzkę w czarne paski, spódniczkę z wysokim stanem, która pięknie eksponuje jej bardzo chude nogi, a na poręczy mojego fotela wisi jej czerwony sweterek i mała czarna torebka, której wcześniej nie zdołałam zauważyć.Jej włosy jak zwykle są ułożone w przedziwny sposób, tak, że każda fala wywija się w inną stronę.

- Nie zastanawiałam się nad tym, nie mogę iść w tej bluzie? - pytam nieco zdezorientowana. Moja szara bluza jest wygodna i na pewno dobrze będę się w niej czuła.

- Ubierz coś bardziej dziewczęcego.

- Nie założę sukienki. - mówię od razu, wyprzedzając jej propozycję.

- Wiem, że ich nie lubisz, więc spoko. - przytakuje mi dlatego się dziwię, ponieważ Mel raczej należy do osób, które są uparte i kiedy sobie coś ubzdurają, muszą to osiągnąć. - Załóż ten pleciony kardigan, który miałaś ostatnio w szkole. Wyglądałaś w nim tak super.

Podoba mi się propozycja Melissy, dlatego bez wahania otwieram szafę i wyciągam z niej owe ubranie, a także moje ulubione, czarne spodnie z wysokim stanem i szarą koszulkę. Całość odkładam na łóżko, po czym podchodzę do toaletki, gdzie przyglądam się swojej twarzy. W okolicach brody pojawiły się małe krostki, które denerwują mnie za każdym razem, gdy tylko spojrzę w lustro. Mama twierdzi, że to zwyczajne pryszcze, które znikną mi po jakimś czasie, jednak wolałabym, aby w ogóle ich nie było. Jedynie oszpecają moją twarz, zmuszając mnie tym samym do nakładania niewielkiej ilości podkładu, który ma na celu zamaskowanie ich. Natomiast gdy spojrzę na Melisse, nie jestem wstanie dostrzec jakichkolwiek zmian na jej twarzy. Czy ona na pewno przechodzi dojrzewanie? Jej skóra wydaje się być taka nieskazitelna bez żadnej rysy. Nigdy też nie widziałam u niej makijażu, choćby tak małego i prawie niezauważalnego. Zazdroszczę jej cery.

- Chcesz coś zrobić z tymi krostami? - pyta Mel, podchodząc do mnie, gdy dotykam swoich pryszczy. Spoglądam w nasze odbicie i wzruszam ramionami. - Nie dotykaj ich! - strzepuje moją dłoń, kręcąc z dezaprobaty głową.

- Nie wiem, mocno rzucają się w oczy? - odpowiadam pytaniem, odkręcając się w jej stronę.

- Nawet nie, ale możesz wziąć lekko korektorem w tym miejscu dla własnej wygody. - kiwam głową, potakując. - Jejku, masz takie śliczne włosy. - mówi dotykając moich prostych pasm. - Też chciałabym mieć takie proste jak ty. Moje fale są wkurzające.

- Wyprostuj je sobie, jeśli chcesz. - proponuję. - Mogę pójść po mamy prostownicę i pomóc ci.

- Okay. - dziewczyna się zgadza, więc biegnę do łazienki, aby znaleźć odpowiedni przyrząd.

Wracam do pokoju, kiedy Melissa próbuje rozczesać swoje włosy. Krzywi się za każdym razem, gdy wykona ruchy szczotką, dlatego aby oszczędzić jej bólu, proponuję, aby zaprzestała tego. Podłączam prostownice do kontaktu by mogła się nagrzać. W pokoju zrobiło się duszno, więc postanawiam otworzyć drzwi od balkonu, tym samym przewietrzając pomieszczenie.

- Twoje włosy są dzikie, Melly - komentuję, jednocześnie używając nowego zdrobnienia jej imienia.

- Jak mnie nazwałaś?

- Melly.

- Mój dziadek zawsze tak mówi - śmieje się, więc do niej dołączam - I tak, moje włosy są dzikie. Wyobraź sobie, że dwa miesiące temu miałam je skrócone do ramion, a są już takie długie.

- W dłuższych jest ci lepiej.

- Ale mimo wszystko nie lubię być blondynką, wiesz? Wszyscy uczepili się stereotypu, że jesteśmy głupie.

- Nadrabiasz co roku na zakończeniu roku z najwyższą średnią w szkole. - odpowiadam, pocieszając ją.

- Ta - dziewczyna lekko potakuje, gdy ja delikatnymi ruchami staram się rozczesać jej pokręcone pasma włosów. - Czasem wyglądam jak trup - zauważa - Mam jasne włosy, moja skóra prawie cały czas jest blada i w ogóle nie chce się opalić. Poza tym jestem bardzo chuda, chociaż jem za dwie osoby. Mam dziwne rysy twarzy i jestem przeciętna.

- Czy to dzień żalów? - pytam z lekkim uśmiechem.

- Tak, dzień żalów to dobra nazwa - chwali mnie, wpatrując się w nasze odbicie w lustrze. - Po prostu mam za dużo kompleksów i muszę się komuś z nich wyżalić.

- W porządku. - odpowiadam, głęboko się zastanawiając nad słowami dziewczyny - Według mnie nie powinnaś się tym przejmować. - odzywam się po chwili - Każdy z nas ma jakieś niedoskonałości. Ja mam raz w miesiącu dziwne pryszcze, jestem za wysoka, moje uda mogłyby trochę węższe, a włosy mogłyby się nie kręcić przy końcach - mówię cicho, wytykając swoje zewnętrzne wady - Ale to część mnie, którą muszę zaakceptować, by czuć się dobrze sama z sobą, Melissa. Rozumiesz o co mi chodzi? Zaakceptuj w sobie bladą cerę, uwydatnij ją. Twoja sylwetka jest marzeniem miliona dziewczyn, gdy ty tu użalasz się nad nią. I masz normalne rysy twarzy i jesteś nieprzeciętna, okay? Spraw by twoje wyimaginowane wasy, stały się zaletami. Powinnaś siebie pokochać taką jaka jesteś, a nie na siłę coś zmieniać. Myśląc tak, niszczysz psychikę. Poza tym jestem pewna, że nikt ci nie wytykał żadnych wad, tylko ty jesteś jakaś zeschizowana. Mówię ci, zacznij żyć w zgodzie z tym wszystkim, a kompleksy nie będą miały dla ciebie znaczenia.

- Od kiedy zrobiłaś się taką myślicielką z garścią dobrych rad w kieszeni?

- Dużo myślę. - odpowiadam zgodnie z prawdą. - I lubię to coraz bardziej.

- Czuję, że kiedyś napiszesz coś wielkiego. - wypala, doskonale zdając sobie sprawę z tego, jakie mam zainteresowania.

- Tak i jak dostane literacką nagrodę nobla to ci podziękuję za tyle inspiracji. - odpowiadam żartem.

- O to mi właśnie chodziło - mówi, przy okazji chichocząc, gdy moje dłonie prostują jej włosy. - Shawn też idzie na plażę? - pyta, a iskierka ciekawości tli się w jej oczach.

- Nie mam pojęcia. Nie gadałam z nim o tym, jakoś wypadło mi to z głowy. - odpowiadam ma pytanie przyjaciółki, zaczynając prostować włosy po jej lewej stronie. - Może go spotkamy, ale nie jestem pewna. Shawn ma swoich znajomych i pewnie będzie chodził w grupie z chlopakami z drużyny.

- W porządku. - przytakuje na moje słowa i swoimi długimi palcami przecesuje wyprostowane pasmo. - Będziemy się super bawić. Jestem podekscytowana naszym wyjściem.

- Ja też. - przyznaję, będąc w stu procentach szczera - To nasz pierwszy wspólny wypad. -zauważam, przez co dziewczyna energicznie macha głową. Karcę ją za to, ponieważ mogła się sparzyć gorącą prostownicą.

- Byłaś kiedyś na molo?

- Będąc dzieckiem, jeśli się liczy, ale prawie nic nie pamiętam.

- W takim razie koniecznie musisz tam pójść któregoś dnia.

- Przecież tam idziemy.

- No tak, ale my tam będziemy zaledwie chwilę. Nasze molo jest tak długie, że potrzebujesz całego dnia do obejścia wszystkich sklepików i innych.

- Okay, rozumiem. - mówię to, tym samym kończąc prostowanie włosów Melissy. Dziewczyna wstaje ze stołka i dłonią przeczesuje swoje blond włosy. Wydaje cichy zachwyt nad nową fryzurą i przytula mnie, dziękując za wyprostowanie jej fal. - Wyglądasz ślicznie w takich włosach. - komplementuję przyjaciółkę, gdy ta stoi przed lustrem, zachwycając się aktualnym wyglądem.

- Dzięki - odpowiada cicho.

- Wiesz, powinnaś ubierać się bardziej dziewczęco. - wyznaje Melissa, na co marszczę brwi.

- A to dlaczego?

- Shawnowi podobałoby się oglądanie ciebie w sukienkach. - śmieje się i wystawia język, więc bez skrupułów rzucam w nią poduszka. Dziewczyna piszczy, kiedy dostaje puchowym materiałem, jednak potem cicho chichocze.

- Nie baw się w żadne swatki, Melissa.

- No, ale dlaczego nie chcesz się ubrać tak jakoś inaczej niż zwykle? Narobisz mu smaka!

- Mel, nie. - kręcę głową, będąc nieco rozbawiona - Czy mówiłam ci już, że Shawn to tylko i wyłącznie mój przyjaciel?

- Och - wzdycha teatralnie - Jakieś tysiąc razy w przeciągu tego tygodnia.

- To chyba znak, że mam rację, skoro się powtarzam.

- Nie, nie masz racji.

- Zamknij się. - mrużę oczy, ponownie rzucając w nią poduszką.

Spoglądam na zegarek, gdy w moim brzuchu zaczyna burczeć. Zdziwiona nieobecnością babci i mamy schodzę na dół. Mel podąża za mną jak cień, gdy wchodzę do kuchni, szukając dla nas czegoś do zjedzenia. Wyjmuję sałatkę z piersią z kurczaka i warzywami, a następnie na talerze nakładam dla nas dwie porcję. Wyjmuję sztućce, gdy do domu wchodzi roześmiana mama z chichoczącą babcią. Obydwie niczego nie świadome wchodzą do kuchni i gdy widzą mnie w towarzystwie na ich twarzach maluje się zdziwienie. Melly grzecznie wita się, a ja według zasad savoir vivru przedstawiam im sobie. Mama posyła mi szeroki uśmiech, gdy zaczynamy wspolnie jeść sałatkę, siedząc w czwórkę przy dużym stole stojącym na środku kuchni. Melissa staje się duszą towarzystwa, gdy wdaje się w dyskusję z babcią. Potem opowiadamy o naszych planach na wieczór, a mama wspomina stare czasy, gdy była w moim wieku.

Kuchnia jest teraz wypełniona śmiechem i żartami. Każdy z nas przybrał radosny wyraz, ozdabiając twarz promiennym uśmiechem. Nie pomyślałabym, że mogę spędzić tak dobrze czas tylko siedząc przy kuchennym stole. To wspaniałe, że mogę cieszyć się chwilą z moją rodziną i przyjaciółką. Brakowało mi takiej sielanki już od bardzo dawna.

***

- Masz pieniądze? - pyta mama, gdy ubieramy buty, zbliżając się wyjścia.

- Coś tam mam. - odpowiadam, mając na myśli niewielką pozostałość z mojego kieszonkowego.

- Poczekaj chwilę. - mówi to, a potem znika za drzwiami w kuchni, gdzie zostawiła swoją torebkę. Wraca do nas w krótkim czasie, jednak w jej dłoni znajduję się czerwony skórzany portfel, który kupił jej tata, będąc we Włoszech. Wyciąga z niego kilka banknotów, po czym podaje mi je. Wkładam szybko pieniądze do mojego portfela, po czym cicho dziękuję mamie, dając jej całusa w wypudrowany policzek.

Będąc już gotowa, ostatni raz spoglądam w lustro. Moje długie i proste włosy, jak na złość delikatnie kręcą się przy końcach. Długi, dziergany kardigan zwisa z moich ramion, dotykając końcami kolan, osłoniętych cienką warstwą ulubionych jeansów. Małe pryszcze zatuszowane korektorem znikają z pola widzenia, a nikły uśmiech błąka się po mojej twarzy. Przewieszam swoją czarną torebkę przez ramię, żegnam się z mamą i razem z przyjaciółką wychodzę z domu.

~~~~~~~~
Ostatecznie żegnamy się z wakacjami, więc wstawiam rozdział w ramach rekompensaty :) Następny jednak będzie dopiero za tydzień ( nie bijcie)

Życzę jutro jak i w całym roku szkolnym powodzenia. Niektórzy albo będą kończyć, albo zaczynać szkołę i wiem, że to naprawdę duże wydarzenie,dlatego z całego serca życzę samych piątek i szóstek, dobrych wyników na egzaminach, maturze, sejsach, testach i kartkówkach. Nie zniechęcajcie sie jedną zła oceną i nie poddawajcie się. Dajcie z siebie wszystko, aby móc być dumnym pod koniec w czerwcu. No i co najważniejsze, ZROZUMCIE MATMĘ, żeby nie trafić na korki, bo takich korepetytorów, jak Shawn jest mało xD

Plus dużo osób pisze o tym ff na Twitterze, więc jak juz macie cokolwiek pisać to proszę uzywajcie do tego hasztagu #MathsFF, będę Wam wdzięczna,bo łatwiej będzie mi Was znaleźć.

Kocham Was najmocniej, W. <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro