Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XXIV. Pomocy

- Co ty tu robisz? - spytałam.
- Musiałem cię zobaczyć.
- Blanca ci powiedziała, gdzie jesteśmy? - westchnęłam i chciałam go wyminąć, ale zagrodził mi drogę.
- Nie. Daj mi to wszystko wyjaśnić.
- Ok. Mów.
- Agenci przez kilka dni mnie przesłuchiwali, badali wariografem... - westchnął. - Gdybyś dała mi się wytłumaczyć nie musiałbym przez to wszystko przechodzić.
- Przejechałeś taki kawał, żeby mi nawrzucać? - prychnęłam zirytowana.
- Nie. Znaczy, nie tylko...
- Skąd wiedziałeś, gdzie mnie szukać?!
- Kiedy mnie wypuścili włamałem się do akt. Znalazłem twoją teczkę, a raczej jej odpowiednik w bazie danych. Była tam kopia prośby o urlop. Tam znalazłem adres. Musiałem z tobą porozmawiać.
- To porozmawiałeś.
- Zaczekaj. Przeczytałem twoją historię. Ale nie rozumiem dlaczego zgodziłaś się na...
- Tylko ja mogłam to zrobić. Byłam blisko, a to dawało mi przewagę.
- Wykorzystałaś mnie?
Spojrzałam mu w oczy.
- Nie. Mark poprosił mnie o pomoc niedługo po naszym pierwszym pocałunku... Kiedy już byłam... Kiedy... - wzięłam głęboki wdech i spojrzałam na moje japonki. - Kiedy już byłam w tobie zakochana. Wzięłam tą sprawę, bo miałam nadzieję, że nie masz z tym nic wspólnego. Chciałam ci pomóc.
- A mimo to mnie związałaś.
- Nie dałeś mi wyboru.
- Chciałaś się odegrać?
- Nie. Po prostu sama już nie byłam pewna, czy nie jesteś w to zamieszany. - czułam się jak na przesłuchaniu. - Cieszę się, że cię wypuścili.
- Wciąż o tobie myślę. - powiedział po dłuższej chwili. - Widziałem cię w klubie z przyjaciółką. To ty śpiewałaś. - kiwnęłam głową. - Cały czas słyszę twój głos... Tak pięknie śpiewałaś... - Wciąż patrzyłam mu w oczy, dlatego nie zauważyłam, że się zbliżył. Dopiero gdy poczułam jego rękę na policzku zwróciłam na to uwagę. - Kate... Wybaczysz mi kiedyś?
- Nie wiem... - Josh nie pozwolił mi skończyć. Tak bardzo mi go brakowało. W środku czułam się szczęśliwa - znowu całowałam się z brunetem, a zarazem miała ochotę go odepchnąć i nakrzyczeć na niego, po tym co mi zrobił.
- Błagam. Wybacz mi. - szeptał chłopak pomiędzy pocałunkami. - Nie potrafię bez ciebie żyć.
Powiedz mi, że mnie kochasz, a zapomnę o wszystkim. Tylko mi to powiedz! - pomyślałam, ale Josh tego nie zrobił. Odsunęłam się od niego.
- Daj mi czas. Muszę to przemyśleć. - zrobiłam jeszcze jeden krok w tył. Widziałam, jak posmutniał. - Ty też się zastanów.
- Nie mam nad czym.
- Masz.
- Niby co?
- Przemyśl co do mnie czujesz. - szybko odwróciłam się i ruszyłam na plażę. Pozwoliłam łzom płynąć, dobrze, że nie pomalowałam rzęs.
- Co się stało? - spytała Blanca, gdy w końcu udało nam się znaleźć.
- Tak wiele mnie kosztowało, żeby mu nie wybaczyć.
- Co powiedział?
- Prosił, żebym mu wybaczyła. Że nie może beze mnie żyć.
- Katherine Rivers, co ty najlepszego robisz. Ranisz i jego i siebie!
- Ale nie powiedział mi najważniejszego... Ja powiedziałam mu, że się w nim zakochałam, a on...
- Nie wymagasz od niego za dużo?
- Chcę wiedzieć na czym stoję. Chcę to w końcu usłyszeć. Czy to źle?
Westchnęła. Jestem przekonana, że chciała mi coś powiedzieć, ale ugryzła się w język.
Gdy zbierałyśmy się do wyjścia zadzwonił mój telefon.
- Tak, słucham?
- Dzień dobry. Biuro obsługi klienta. Czy możemy zająć pani chwilę?
- Oczywiście.
- Możemy prosić o numer klienta?
- 72469.
- Transmisja nie kodowana. - usłyszałam głos automatu. - Josh został porwany.
Upuściłam telefon w piasek. Kątem oka widziałam, jak Blanca podnosi urządzenie.
- Co się stało? Kate! Co się stało?!
- Josh... - szepnęłam.
- Co z nim?
- Został porwany.

Koniec

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro