The Talk & Blue Jeans (Rozmowa i Niebieskie Spodnie)
Miałam trzy godziny aby się zabić, zanim Harry mógłby przyjść i mnie zabrać. Powoli zaczynałam być gotowa. Wróciłam do pokoju żeby ogarnąć bałagan i znaleźć coś. Nie wiedziałam gdzie idziemy więc napisałam do Harry'ego, czy nie mógłby mi powiedzieć "Może być sukienka." mógł powiedzieć. Ale byłam przestraszona, by sukienka nie była zbyt elegancka, albo co gorsza niewystarczająca. Skończyłam ubierając się w czarne spodenki i białą krótką bluzkę z rękawami. Nic zbyt niewłaściwego. Tyle samo zmagałam się z włosami i makijażem. Mogłam ułożyć włosy w prostego kucyka, ale zdecydowałam się zostawić je rozpuszczone i wyglądać naturalnie.
Gdy byłam gotowa zostało mi pół godziny. Szybko wzięłam mój szkicownik i usiadłam na sofie w salonie. Gdy byłam gotowa, Meghan wróciła.
-Hej!-uśmiechnęła się szeroko do mnie, typowo wesołym tonem.
-Hey! Jak dzień?
-Wspaniale.
To była jedna z rzeczy, które podziwiałam w Meghan, zawsze odpowiadała z czymś pozytywnym. Nie sądzę, że kiedykolwiek usłyszę od niej, że miała zły dzień. Nie mogłam zaprzeczyć, ze żyjąc z nią, jej niesamowity wpływ działał na mnie.
Popatrzyłam na nią, gdy odkładała torbę na ziemię, po czym finalnie spojrzała na mnie. Zatrzymała się, patrząc na mnie od głowy do stóp, uśmiechając się w znaczący sposób.
-Wychodzisz gdzieś?-Spytała drocząc się
Cały dzień, Meghan żartowała ze mnie, o wyjściu z Harry'm. Czasem rzucała jakimś komentarzem czy patrzyła na mnie, ale obie wiedziałyśmy, że to wystarczało, by mnie zdenerwować. Przypominała czternastolatkę zamiast czterdziestolatki. Czasem zastanawiałam się czy nie jest bardziej podekscytowana Harry'm niż ja. To była jedyna zła strona jej pozytywizmu. Jestem pewna, że zaczęłaby szukać sukienki na nasz ślub. Taka była u kochałam ją za to.
-Harry zabiera mnie później.-wymamrotałam patrząc w inną stronę. Mogłam przewidzieć jej reakcję
-Naprawdę?-przeciągnęła słowo.-Jak na randkę?
Natychmiast spojrzałam na nią, po czym na kolana, nie zdolna powstrzymać rumieńców. Pozostawała cicho, spojrzałam na nią skonsternowana. Będąc szczerą, spodziewałam się, że zacznie skakać i krzyczeć, ale zamiast tego patrzyła na mnie z sugestywnym uśmiechem. Wywróciłam oczami na jej reakcję, skrzyżowałam ręce na piersi.
-Nie zamierzasz mi nic powiedzieć czy coś-odchrząknęłam
Ostatnim razem rozmawiałyśmy, gdy miałam trzynaście lat i nie chciałam znów od niej tego usłyszeć, ale sądzę, że wolałabym to, niż jej rozmazany uśmiech. Czułam się niekomfortowo, nie dlatego, że nie wiedziałam co sądzi, ale dlatego, że nie chciałam wiedzieć co powinnam o
tym myśleć. Harry był dwudziestoletnim chłopakiem i sądzę, że to przeszło przez jego myśl. Mogłabym powiedzieć, że mógłby zbyt wcześnie, ale moja pozorna generalna wiara poszła się pieprzyć na pierwszej randce więc nie miałam pojęcia, czego mogłabym się spodziewać.
Jej uśmiech zbladł, spojrzała na mnie skupiona.
-Jesteś szczęśliwa wychodząc z nim na randkę?-spytała siadając obok mnie.
-Tal.-odpowiedziałam.-Ale jestem zdenerwowana, bardzo zdenerwowana.
-Czemu? Sądziłam, że między waszą dwójką jest dobrze.
-Jest zbyt dobrze.-westchnęłam
Tak było. Czucie, że Harry i ja wyglądamy perfekcyjnie, nie mogłam sobie wyobrazić, że zerwiemy ze sobą. Ale to nie tylko nasza relacja wyglądała perfekcyjnie, on wyglądał idealnie pod każdym względem dla mnie. Był wyrozumiały, zabawny, optymistyczny i tak wiele więcej, praktycznie był wszystkim, czego potrzebowałam.
Mimo że doceniałam ostatni tydzień, dziś czułam, że jest zbyt idealny, żeby trwał wiecznie.
Coś złego się dzisiaj stanie.
-Nigdy nie będzie zbyt dobrze.- powiedziała Meghan smutnym tonem. Zrozumiała mój problem.
-Ale nie możesz pozwolić temu wpłynąć na ciebie. Baw się do ostatniej chwili.
-Tak zrobię.
-Gdy jest źle, przynajmniej rysujesz-próbowała zażartować, ale nie sądzę, że to było zabawne. Wciąż się śmiałam, przez co nie mogła poczuć się źle, ale szczerze wolałam malować, gdy jestem szczęśliwa, niż smutna.
Zanim któraś z nas mogła coś powiedzieć, mój telefon zawibrował na blacie. Szybko sięgnęłam po niego i przeczytałam wiadomość od Harry'ego.
*Stresuję się. Powiedz me kiedy będziesz gotowa.*
Spojrzałam na Meghan, dając jej do zrozumienia, że chcę zostać sama. Zrozumiała i poszła do kuchni. Popatrzyłam na telefon, walcząc, czy go uspokoić.
*Powiem.* Odpisałam
*Chcę więcej twoich pocałunków.* odpisał aluzją, odnosząc się do wcześniejszej sytuacji.
Moje serce urosło na jego słowa, a uśmiech wpełzł na twarz. Szczerze był zbyt idealny, nie rozumiałam jakie mam szczęście. Jak zwykle, proste słowa od niego wystarczyły, by poprawić mi humor. Moje wcześniejsze problemy były za mną, mogłam skoncentrować się na Harry'm. Był źródłem światła w nigdy niekończącej się ciemności i mogłam walczyć z czymkolwiek, za szansę zobaczenia tego, nawet na sekundę.
*xxxxxxxxxxxxxxxxx! O to ładunek pocałunków.* szybko wysłałam, zanim mogłam zmienić zdanie.
*Poproszę więcej.*
Uśmiechnęłam się na ilość iksów. Odpowiedział, wysyłaliśmy sobie wiadomości, zanim napisał, że mnie zabiera. Odłożyłam telefon obok mnie, czując się szczęśliwa jak nigdy. Gdy Meghan wyszła z kuchni, znalazła mnie uśmiechającą się jak idiotka.
-Cóż, jesteś w lepszym humorze.-spostrzegła
-Yeah.-uśmiechnęłam się do niej
-"Efekt Harry'ego"- zachichotała, gdy zrobiła cudzysłów w powietrzu
Zaśmiałyśmy się, mimo że rzeczywiście był 'efekt Harry'ego'.
-Wychodzę do sklepu. Chcesz coś?
-Nie, jest dobrze.
-Gdzie będziesz i kiedy wrócisz?-spytała biorąc torebkę i klucze.
-Nie wiem-odpowiedziałam.
-Harry napisał mi tylko, że jest w drodze.
-Zatem dobrze. Miłej zabawy.
Przechodząc obok mnie złożyła mały pocałunek na moim czole.
-Kondom, Anna.-powiedziała, gdy się odsunęła
-O mój Boże, Meg!
Rzuciłam poduszką w nią, gdy dotarła do drzwi. Przeleciała obok niej, uderzając w ścianę, zaśmiała się, po czym opuściła mieszkanie.
Szybko podniosłam się i popatrzyłam na swój wygląd. Nie byłam w pełni zadowolona z tego, jak wyglądam, ale znowu kto by był, nie miałam czasu na zmiany. Harry mieszkał blisko, 10 minut zajmuje mu dojście tutaj. Zerknęłam na włosy, upewniłam się, że makijaż się nie rozmazał.
Usłyszałam pukanie do drzwi, zamarłam. To było tak: Harry miał mnie zabrać na pierwszą randkę. Szybko podskoczyłam do drzwi i wzięłam głęboki wdech. To nie działało, ale próbowałam się skupić.
Nic nie mogło mnie przygotować. Myślałam że nie było nic atrakcyjniejszego niż Harry w czarnych jeansach i bluzce, ale stojąc na przeciw niego myliłam się. Ubrany był w niebieskie jeansy z długimi rękawami i guzikami na górze. Nigdy nie widziałam go w tych jeansach, marzyłam, aby to się kiedyś wydarzyło. Jego włosy były ułożone w quiff*. To, że wyglądał seksownie było niedopowiedzeniem.
Nie przestawałam patrzeć na niego, ale nie przejmowałam się gdyż on patrzył się na mnie. Zarumieniłam się, gdy spostrzegłam, że jego oczy skanują moje ciało od góry do dołu. Uśmiechnęłam się nieśmiało. W końcu zauważyłam, że trzyma coś za plecami. Zanim zapytałam o to, odezwał się.
-Wyglądasz ślicznie Annabelle.
-Dzięki. Wyglądasz...wow-odpowiedziałam uśmiechając się nerwowo
-Cieszę się, że tak sądzisz, ponieważ tak wyglądam.
Obdarzył mnie szerokim uśmiechem. Wywróciłam oczami na jego bezczelny komentarz.
-Teraz.-powiedział poważnie.-Mam coś dla ciebie.
Moje oczy rozszerzyły się w oczekiwaniu. To było słodkie, że przyniósł mi coś na naszą pierwszą randkę.
-Zamknij oczy.
Spełniłam jego prośbę, cierpliwie czekałam. Byłam zaskoczona, gdy poczułam delikatny pocałunek w kąciku ust. Jego usta pozostawały w miejscu, wstrzymałam oddech. Chciałam aby przesunął się chociaż o centymetr w lewo, ale się nie poruszył. Wystarczyła sekunda by wywołać mój uśmiech. Jego usta dotknęły części moich, prawie zaśliniłam się. Uśmiechnął się przy mojej skórze.
-To nie był mój prezent, po prostu chciałem cię pocałować.
Otworzyłam oczy, patrząc na niego. Były tak blisko moich, czułam, że mogłabym z nich czytać. Jego zabawę, jegi zdenerwowanie, jego walkę i jego miłość, mogłam zobaczyć to wszystko.
Uśmiechnął się szeroko i odsunął się.
-Cóż, jakbym mógł, gdybym nie przyniósł ci tego.
W końcu pokazał to co trzymał za plecami, powietrze uleciało z moich płuc. Czułam, że świat zaczął wirować wokół mnie, popatrzyłam na to, co trzymał.
-Stokrotki?**
* * *
*quiff-męska fryzura lat 50, jak Presley
**stokrotki -Daisies, jej siostra miała na imię Daisy
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro