Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Sad & Lonely (Smutek i Samotność)


Cztery dni. Dziewięćdziesiąt sześć godzin . Pięć tysięcy  siedemset sześćdziesiąt minut.

Cztery dni odkąd rozmawiałam z ...cóż, kimkolwiek. Moja matka ignoruje mnie, ledwo na mnie patrzy gdy schodzę schodami do kuchni aby coś zjeść.  Leżała na kanapie, pijąc i śpiąc.  Nie pisałam wiadomości do Harry'ego i on też do mnie nie pisał. Nie tego się spodziewałam, ale zrozumiałam, że on wyraźnie już nic ode mnie nie chce.

Szczerze, to mała część mnie miała nadzieję, że napisze do mnie, nadzieję, że to będzie nawet przypadkowy żart, który nie będzie śmieszny, mimo że wywoła u mnie uśmiech.  Tęskniłam za nim Bóg wie jak, ale tęskniłam za nim.

W krótkim czasie dopuściłam go do siebie, mogłam powiedzieć, że w tym niezliczonym czasie to ja byłam ponad chmurami.  W sekundę dzięki niemu mogłam zapomnieć o całym moim gównianym życiu, wywoływał u mnie śmiech, prawdziwy śmiech, kiedy nie jedna osoba próbowała.

Życzyłam sobie, abym mogła do niego napisać, życzyłam abym mogła go przeprosić, ale wiedziałam, że tak będzie dla niego najlepiej.

Zamiast tego próbowałam zlokalizować uczucia jakie obudziły się we mnie względem niego.  Głównie zostawałam w pokoju aby rysować i malować.  Stworzyłam niezliczone ilości rysunków i obrazów leżących w całym pokoju, ale i tak nie znalazłam nic do rysowania.

Nic mi nie przychodziło do głowy, tylko ciemność, odważne okręgi, znowu i znowu. Nie wiedziałam co tworzyć nie miałam inspiracji. Próbowałam rysować co widziałam, ale skończyło się to zgniecionej kartce papieru pod łóżkiem. Próbowałam już nawet przestać.  Teraz nie wiedziałam co robić ze swoim życiem i oglądałam godzinami dopóki nie zdecydowałam czegoś zrobić.

Położyłam się na łóżku, gdy zadzwoniła Meg.

-Halo?-odpowiedziałam zachrypniętym głosem, gdyż nie rozmawiałam od kilku dni

-Anna? Co się stało?-wykrzyknęła do telefonu

Westchnęłam.  Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Powinnam wiedzieć, że Meghan natychmiast wyczuje, że nie najlepiej się czuję.

-Ja...Ja jestem chora.-skłamałam

-W środku lata?-zwątpiła. Oczywiście że tak, byłam okropna w kłamaniu

-Yeah, to może przez ten deszcz złapałam przeziębienie.-odkaszlnęłam.-Czemu dzwonisz?

-Chciałam porozmawiać.-wciąż brzmiała na podejrzliwą, lecz zdecydowała się odpuścić.

Mogłam sobie tylko wyobrazić jak marszczy brwi.  Prawdopodobnie siedziała przy ladzie, a kubek z herbatą i książka leżały obok niej.   Znając ją skończyła czytać, oglądać lub malować i chce mi o tym opowiedzieć.  Była gadułą i uwielbiała rozmawiać.  W sumie ja nigdy nic nie mówiłam, Meghan zawsze miała dużo do powiedzenia i przez cały czas byłam szczęśliwa, że tylko słuchałam.

-Okej.-odpowiedziałam po chwili

-Więc...Cro robisz?

-Leżę w łóżku. A ty?

-Właśnie skończyłam czytać książkę. Była cudowna!

Nie mogłam nic zrobić, tylko uśmiechnęłam się.  Tak jak przewidywałam.

Zawsze miała dużo do powiedzenia i nie przejmowałam się tym.

-O czym była?

Kolejne trzydzieści minut spędziła na opowiadaniu wszelkich detali, które przeczytała.  Chyba była coś na kształt, że mężczyzna nie mógł uwierzyć, że miłość  trwa dłużej niż trzy lata. Najwidoczniej ta książka jest pełna narkotyków i alkoholu. Nie wiem, bo mówiła tak szybko, że ledwie zrozumiałam połowę.

-Przysięgam, to było niesamowite!- powiedziała podekscytowana

-Tak tak.-powiedziałam śmiejąc się lekko

-W każdym razie. Co tam u twojej mamy? Próbowałam się dodzwonić, ale nie odbierała.

Powinnam powiedzieć jej, że wszystko jest dobrze, czy że martwię się o nią? Powiedzieć o jej alkoholizmie?

-U mamy wszystko dobrze.-powiedziałam powoli

-Twój ton głosu nie przekonuje mnie do tego.- skomentowała.-Jest w domu?

-Ja..uh... nie...ona...-nie mogłam jej nic powiedzieć i próbowałam coś na szybko wymyśleć

-Daj ją do telefonu, Ana. Chcę z nią porozmawiać.- jej głos brzmiał władczo, przez co natychmiast zerwałam się z łóżka. Nigdy nie widziałam złej Meghan, nie przesadzam, mówiąc nigdy, ale teraz czuję to.  Nic nie mogłam jej powiedzieć, ale najwidoczniej nawet mała cząstka informacji może sprawić, że poczuje złość.

Udałam się do salonu, gdzie na kanapie leżała mama we śnie.

-Ona śpi, Meg.-wyszeptałam

-Obudź ją.

-Nie sądzę.- próbowałam coś zdziałać, ale w końcu poddałam się

-Anna. Chcę z nią porozmawiać.

Jeszcze raz Meg udowadniała, że nie będzie się mieszać.

Niechętnie zbliżyłam się do mamy i zaczęłam budzić ją delikatnie.

Zajęczała i burknęła aby zostawić ją w spokoju.  Chciałam odpowiedzieć Meg, ale sama najwidoczniej usłyszała mamę.

-Powiedz jej, że chcę z nią porozmawiać.-nalegała

-Mamo, Meghan chce z tobą rozmawiać.-powtórzyłam

-Powiedz jej, że mnie nie ma.

-Wie, że jesteś.

Chrząknęła i wzięła ode mnie telefon.

-Co?-warknęła. Jej głos był zbyt ochrypły.  Prawdopodobnie dlatego, że dopiero wstała, ale bardziej wierzę w to, że to przez wypity alkohol.  Nie mogłam usłyszeć tego co mówi Meghan, ale po minie mamy wiedziałam, że nie podoba jej się to.  Jej emocje zmieniły się od złości do furii  w kilka sekund.

-Nie wiesz wszystkiego!- krzyknęła na Meghan

Meghan powiedziała coś chyba  w stylu " Wiem co robisz w tym ciężkim okresie."  Usłyszałam wystarczająco aby pojąć reakcję mamy.

-Nie, właśnie, że nie. To była moja córka nie twoja. Nawet się nie przejęłaś, żyłaś sobie w swoim wielkim mieście, jakby nic się nie stało.

I już wiem o co chodziło.

Czasem zapominamy, że ludzie znajdujący się daleko też mogą cierpieć.  Nie wiem czemu tak jest.

-Teraz to wiesz co Ana chce, ale nie ty do cholery!

Odsunęłam się od mamy, ale wciąż stałam cicho.  Tak, Meghan próbowała przekonać abym pojechała, ale nie musiała tego robić, bo ja z ochotą tak zrobię.  Ja chcę jechać.  Bardziej niż kiedykolwiek.  Kiedy widziałam wściekłość mojej mamy,  nagle przeraziłam się, że to jest teraz może się skończyć.  Byłam wystarczająco smutna i samotna. Nie chciałam stać się złą i rozgoryczoną.

Mama nie przestawała krzyczeć, Meghan tak samo.  Mogłam usłyszeć jej podniesiony głos przez  mały głośniczek w moim telefonie.

-Zamknij się!

Moja mama rzuciła telefonem o ścianę, za nim  zdążyłam zareagować.  Rozbił się na drobne kawałeczki.  Ale nie przejęłam się, gdyż mama zaczęła płakać obok mnie.  Nawet nie wiem jak mogłam przypuszczać, że  będzie chciała z nią rozmawiać bez żadnych sprzeczek.  Ale zobaczyłam jak napięcie znika z jej ciała, by znowu rozpaczać.  Podeszłam do niej.  Jej kolana zsunęły się, ale w porę zdążyłam je złapać i znów jej ułożyłam. Zaczęła płakać.

Przytuliłam ją lekko.  Nie wiem co Meghan jej powiedziała, ale wiem, że głęboko ją to dotknęło.  Starałam się ją uspokoić przez lekkie pocieranie pleców.  Już więcej nie będzie zła i rozgoryczona,

To była jej granica wytrzymałości, była teraz w takim samym stanie psychicznym jak ja. Ale nie była sama, byłam tu dla niej i wiem, że to być może pomoże jej pozbyć się smutku.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro