Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

My Love & Baby (Moja miłości, kochanie)


Nawet jeśli mieliśmy plany na resztę dnia, Harry i ja zdecydowaliśmy, że odpoczniemy sobie.  Zostaliśmy w moim łóżku, przytulając się, kończąc na tym, że Harry w końcu zasnął.  Nie ważne ile próbowałam, nie mogłam zaznać spokoju tak, jak on. Coś trzymało mnie przytomną.


Tak bardzo chciałam porysować, ale z każdym najmniejszym ruchem, Harry zacieśniał uścisk dookoła mnie, mamrocząc coś niezrozumiale. Wciąż próbowałam, wiedząc, że inspiracja nie przyszła znikąd, nie chciałam i nie powinnam zmarnować takiej okazji. Po kilku próbach w końcu uwolniłam się z jego uścisku.  Zaprotestował sennie, poczułam się winna.  Mam nadzieję, że nie zakłóciłam jego spokojnego snu.

Na paluszkach przeszłam do potrzebnych mi rzeczy.  Popatrzyłam na nie przez chwilę, zastanawiając się, które z nich powinnam użyć. Czułam inspirację, ale nie wiedziałam, co chciałam zrobić. Zdecydowałam się na metodę akwareli, aż w końcu zrozumiałam co chcę zrobić.  Odłożyłam niezbędne rzeczy, zaczynając tworzyć.  Nie myślałam zbyt dużo o tym, co robię, nakładałam tylko kolory na papier.

Głównie takie kolory jak niebieski, zielony czy fioletowy, cały papier był przykryty kolorami.

To nie reprezentowało wszystkiego, ale wyglądało dobrze.

Zawsze silnie wierzyłam w to, że jeśli jesteś artystą, twoja sztuka mówi za ciebie, i to dokładnie się stało. Nie zamierzałam tego stworzyć, uwolniłam umysł, malując be celu,a efekt był zaskakujący.  Gdy spojrzałam na kawałek  papieru lezącego na podłodze, nie odczuwałam negatywnych emocji.  Malowałam tymi kolorami, bo wydawały się być smutne, ale teraz były bardziej żywe.  Czułam , że oddawały nastrój mojemu spokojowi w środku.  Mogłam się oszukiwać w smutku, ale nie tak, jak to robiłam do tej pory.

Może to nie było wszystkim, co chciałam zrobić dzisiaj, ale wysoce wątpiłam w to.  Czułam, że łatwo mogłam połączyć swój umysł z malowaniem.

Daisy wciąż była w mojej głowie, ale to nie było już tak przytłaczające jak wcześniej.  Wiem, że moja mama miała się lepiej i ja też. Powoli zaczynało być lepiej, wiem, że główną przyczyną mojej zmiany, było to coś, co chrapało w moim łóżku.

Spojrzałam w górę,  łapiąc zaraźliwy uśmiech Harry'ego, jakby wiedział, o czym myślę. Nie mogłam się oprzeć, powoli podeszłam do niego.  Uklęknęłam obok łóżka, powoli składając pocałunek na jego czole, przebiegając powoli dłońmi po jego włosach.  Wymamrotał coś, zmieniając swoją pozycję.  Uśmiechnęłam się, pozwalając mu spać. Usiadłam na podłodze, ale tym razem sięgnęłam po mój szkicownik i parę ołówków. 

Rysowałam Harry'ego, ale tylko z pamięci.  Nigdy nie był przede mną, wolny do rysowania.  Teraz miałam okazję do zrobienia tego, więc to zrobiłam.  Nie chciałam tego robić tak jak wcześniej, chciała uchwycić całe jego piękno. Chciałam idealnie oddać jego bałagan na głowie, wygięte wargi, wszystko.


Po godzinie, gdy rysowałam już ostatnie dotknięcie, Harry poruszył się.

-Anna?-spytał z zamkniętymi oczami. Był zaspany. Klepał miejsca dookoła siebie, szukając mnie.

Uśmiechnęłam się odpowiadając.-Jestem tutaj,-moja twarz zagłębiła się w szkicowniku.

Głowa Harry'ego odwróciła się w moim kierunku, powoli otwierając oczy.

-Hmm, chodź tutaj.

-Sekunda,-powiedziałam usuwając kreskę po ołówku. Zamknęłam zeszyt, ostrożnie odkładając go na podłogę. Powoli podniosłam się, wspinając się na łóżko obok Harry'ego.

-Co robisz?-jego usta złączyły się z moją szyją.

-Rysuję.

Mruknął w odpowiedzi.-Pokażesz mi?

-Pewnego dnia,-odparła wymijająco.

Nie wiem czy czułabym się dobrze, pokazując mu swoje obrazy.  Oczywiście, widział wcześniej rysunki, ale to był wyjątek.

 Nie lubiłam pokazywać swoich dzieł, Harry nie był wyjątkiem.

Zachichotał wesoło, składając delikatne pocałunki na mojej szyi. Nic więcej nie powiedział, będąc zbyt śpiącym, by złożyć sensowne zdanie, albo wiedział, że cokolwiek nie powie, nie zmieni mojego zdania. Przebiegłam dłońmi w górę i w dół po jego klatce dopasowując swój oddech do jego. Był opanowany i spokojny , inny niż przy śniadaniu.

-Dobrze ci się spało?

-Tak,-powiedział otwierając oczy.-Naprawdę lubię twoje oczy.

-Cieszę się z tego,-zaśmiałam się, przykładając ucho do jego klatki piersiowej.

Przebiegł dłonią po moich plecach, jego palce sunęły po moim kręgosłupie, wysyłając dreszcze wzdłuż mojego ciała.  Słuchałam jego serca,zastanawiając się, ile się stało. Tydzień temu  byliśmy nigdzie. Nie chciałam pozwolić, by ściany wokół mnie runęły, a Harry robił to sukcesywnie. Stało się to nagle, jednego dnia byliśmy przyjaciółmi, następnego nienawidziłam go, a po tym nie chciałam żyć bez niego. Nie lubiłam o ty myśleć, nie lubiłam badać nas, zwłaszcza teraz, że byliśmy w dobrym położeniu.

-Jesteś niezadowolona,-oświadczył.

-Yeah, wybacz,-odparłam patrząc na niego. Jego oczy świdrowały moje, szukając powodu.-Nie przejmuj się.

Wydął wargi.-Porozmawiajmy o tym,-nalegał.-Omijasz tak dużo tematów, chcę wiedzieć, co się dzieje w tej pięknej główce.-Jego głos był miękki.  Próbował zmusić mnie do rozmowy, bez odpychania go

-Zastanawiałam jak szybko przeszliśmy do...'nas',-powiedziałam robiąc cytat w powietrzu.-Znaczy się, w piątek, byłam gotowa by wyrzucić ciebie z głowy.

Zaśmiał się nerwowo.-Czujesz się  z tym dobrze?

-Zgaduję...Lubię to, gdzie jesteśmy. Czuję, że to wydarzyło się zbyt szybko.

-Yeah, wiem o czym mówisz,-zgodził się.-Spróbujemy robić wszystko powoli jeśli chcesz.

-Znaleźć nasz spokój, mimo że nasze tempo było błyskawicznie szybkie.

-Może takie jest, ale masz mi powiedzieć, gdybyś nie czuła się z czymś dobrze,-nalegał poważnym tonem. Kiwnęłam, pocałował moje czoło.-Nie chcę wywoływać na tobie presji,-dodał miękko.

-Wiem,-objęłam go mocniej.

Konwersacja urwała się, leżeliśmy razem trochę dłużej. Poderwaliśmy się po kilku minutach, gotowi do wyjścia. Próbowałam się dowiedzieć, dokąd zmierzamy, ale Harry trzymał usta zamknięte, ciągle drażniąc mnie za moja pytania.

Czułam się naturalnie w jego towarzystwie.  Nie musiałam mu mówić, by wyszedł po moim prysznicu bym mogła się przebrać, po prostu to zrobił. Pożyczyłam mu swoją szczoteczkę bez pytania, nie przeszkadzało mi to, jemu najwyraźniej też. Był ostrożny, by nie przekroczyć granicy, ale z otwartymi ramionami przyjmował każdą okazję kontaktu ze mną.  Ta drobna rzecz pozwoliła mi  docenić go bardziej.  Tak jak bardzo o mnie dbał, tak wiedział o mnie dużo rzeczy, bez mówienia mu.

O dziwo byłam gotowa przed nim. Co prawda pozwolił mi się zbierać w spokoju, powstrzymując tym samym się od zadawania mi niepokojących dla niego pytań.  Usiadłam na łóżku patrząc, jak wraca do pokoju z łazienki, jakby zapomniał o czymś.

-Masz może jakiś dezodorant dla mnie? Nie planowałem spać tutaj i nic nie zabrałem.

-Możesz użyć mojego,-zażartowałam.-Pachnie kwieciście. 

Wywrócił oczami.-Będziesz miała coś przeciwko, jeżeli wstąpimy do mnie, zmieniłbym ubrania i użył dezodorantu.

Potrząsnęłam głową, pakując torebkę. Czekał aż pozbierałam swoje rzeczy, po czym wyszliśmy z pokoju. Dałam znać Meghan, będącej w salonie, ze wychodzimy.

Harry nie mieszkał daleko, mogliśmy bez problemu dotrzeć do jego domu na piechotę, zdecydowaliśmy się na spacer, wrócić do apartamentu i udać się na naszą randkę. Spędziliśmy cały dzień w domu, na zewnątrz było pięknie, zgadzaliśmy się w tym, że świeże powietrze dobrze nam zrobi.

Szliśmy aleją.  Nie zwiedzałam dużo miejsc odkąd się przeprowadziłam, większość moich wspomnień w tym mieście oznaczały moją siostrę i matkę.  Pomimo że myślenie o nich w takich okolicznościach było gorzkie, było bardziej znośne niż miesiąc temu.

Jakby czuł, że zaczynam myśleć o problemach, złapał mnie za dłoń ściskając ją.

-Spacerowałam tędy z mamą i siostrą,-wyjaśniłam nagle.

Nie powiedział nic, patrzył na mnie zachęcając mnie bym powiedziała więcej, ale nie zrobiłam tego.  W sumie nie wiedziałam, dlaczego to powiedziałam, po prostu wyszło to ze mnie. Zrozumiał, odwracając wzrok. Szliśmy w ciszy, aż dotarliśmy do jego domu. Zatrzymaliśmy się przy głównych drzwiach, patrząc na budynek.

Harry mieszkał w tej części miasta, gdzie domy były cienkie i wysokie. Szeregowa zabudowa wyglądała niesamowicie i wiedziałam, że pomimo tego, że wygląd zewnętrzny nie wyglądał super, wiedziałam, że środek może być powalający.

Odwrócił się do mnie, tyłem do drzwi, nerwowo.

-Co jest?-spytałam.

-Cóż, jeszcze nigdy nie byłaś w moim domu.

Zachichotałam.-I?

-To stresujące.

Wywróciłam oczami uśmiechając się.-Jesteś niepoważny.

-Nie sądzę bym sprzątnął pokój,-dodał, zaśmiałam się, zrelaksował się.-A więc dobra,-odparł rozumiejąc, ze mam to gdzieś , wyjął klucz z kieszeni.

Weszliśmy do środka, tak jak myślałam, wnętrze domu było olśniewające.  Pamiętam,gdy mówił mi, że jego ojciec był księgowym, ale nie sądziłam, że ma za to aż takie pieniądze.

Harry szybko pokazał mi środek, przechodząc do jego pokoju. Nawet jeśli mówiłam mu, że jest dobrze, przepraszał mnie za bałagan. Nie było w sumie tak brudno, kilka bluzek tu i tam, pliki kartek papieru na biurku i bielizna, nie było źle.  Jestem przekonana, ze robię większy bałagan, moje przybory do malowania były rozrzucone po całym pokoju.

Harry zmienił bluzkę, używając antyperspirantu z łazienki, po czym wrócił do mnie z niepewnym wyrazem twarzy.

-Powinienem ja-uh, powinienem spakować kilka rzeczy na nos?-jego pytanie zaskoczyło mnie.

-J-ja nie wiem,-odparłam gryząc wargę zdenerwowana.-Mam jutro szkołę, możesz...ale nie musisz.

-Chcesz tego?

-A ty?-spytałam

-Wiesz, ze tak Anna, ale tu chodzi o ciebie.

-I-uh...Myślę, że mógłbyś wziąć kilka rzeczy,-powiedziałam nieśmiało.

Spojrzał na mnie jasnymi oczami i oszałamiającym uśmiechem.widocznie szczęśliwy, ze będzie mógł spędzić kolejną noc ze mną. Motylki w brzuchu dały o sobie znać na samą myśl o tym. Wiedza, że spędzę cały dzień z Harry'm było czymś więcej, o co mogłam pytać.

Harry wziął swój plecak, pakując do niego potrzebne rzeczy. Spoglądał na mnie od czasu do czasu, mając pewność, że czuję się dobrze.  Spojrzałam na niego z uśmiechem, chichotał za każdym razem, gdy mnie widział, co powiększało mój uśmiech.  W końcu stanął przede mą z pełnym plecakiem.

-Wszystko gotowe,-powiedział zadowolony.-Powinniśmy już iść moja miłości?

-Moja miłości?-zironizowałam, nawet jeśli w pewnym stopniu lubiłam, jak tak na mnie mówił.

Przybliżył swoją twarz do mojej.-Tak kochanie,-uśmiechnął się szelmowsko -Czy wolisz kochanie?

Zachichotałam wywracając oczami. Szczerze sposób, w jaki mówi moja miłości i kochanie, był zbyt duży do zniesienia. Topniałam na jego serca, ale miałam nadzieję, że nie zauważył tego.

Gdy zobaczył, że byłam cicho, trącił mój nos swoim. Spojrzałam na niego, jego oczy świeciły szczęściem. Pocierał swoim nosem o mój, po czym pocałował mnie delikatnie. Odsunął się szybko, zostawiając mnie łaknącą więcej.

-Wolę nazywać się kochanie,-powiedział.-Ponieważ gdy mówię kocham cię miłości moja, brzmi to dziwnie.

Zaśmiałam się, rzucił mną na łóżko, śmiejąc się razem ze mną. Oplotłam ramionami jego karku. Pocałował mnie w szyję i obojczyki, wciąż się śmiejąc.

-Kocham cię kochanie,-wyszeptał do mojego ucha, zadrżałam na jego słowa. Kochałam to, brzmiały tak swobodnie, ale wciąż na pełne emocji.

-Harry,-odparłam wciąż niezdolna by odpowiedzieć. Podniósł głowę uśmiechając się ze zrozumieniem, po czym złożył drugi pocałunek na moich wargach.

-Mam na myśli.

-Wiem,-uspokoiłam go.

-Nawet jeśli sądził, że pospieszyliśmy się z niektórymi rzeczami, nie wątpię w swoje uczucia do ciebie, chcę mieć pewność, że o tym wiesz,-wyjaśnił.

Zdjęłam jedno ramię z jego karku, gładząc  jego twarz wierzchem dłoni.-Wierzę ci.

-Dobrze,-znów mnie pocałował. Teraz powinniśmy iść na naszą randkę?

Kiwnęłam, wstał ze mnie. Wyciągnął dłoń by mi pomóc, złapałam za nią. Gdy stanęła na ziemi nie puścił jej, opuściliśmy jego dom. Wróciliśmy do mojego mieszkania, Harry przywdział dumny uśmiech, wiedząc, że nie mam pojęcia, gdzie idziemy. Podążałam za nim z uśmiechem, wiedząc, że gdziekolwiek pójdziemy, pokocham to, ponieważ będę tam razem z nim.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro