Excitement & Train (Podekscytowanie i Pociąg)
Czas nigdy nie leciał mi tak szybko, czułam się jakby ostatnie dni minęły jak mrugnięcie okiem. Harry i ja byliśmy silniejsi niż wcześniej i szczęśliwi. Powiedzenie mu, że go kocham stworzyło coś między nami, czego wcześniej nie było, całkowicie otworzyliśmy się na siebie. Nigdy nie sądziłam, że mogłabym go potrzebować tak jak teraz i nie było dnia, którego nie spędzilibyśmy razem odkąd powiedziałam mu, że go kocham.
Ostatnia noc niczym się nie różniła, padliśmy nazywając tak dużo zwierząt na literę G ile zdołaliśmy wymyślić. Kochałam te chwile z Harry'm, a patrząc na ostatnie 10 dni, wszystko co mieliśmy to" szczęście i nasze chwile.
Obudziłam się, był początek grudnia, moje myśli biegały wokół tego, jak dużo rzeczy wydarzyło się w tak krótkim czasie. Moja mama przyjeżdżała na Święta, sylwester, wszystko nadchodzi tak szybko. Westchnęłam śpiąco, myśląc o zeszłej nocy, przeciągając się. Nawet nie otworzyłam oczu, by wiedząc, że dzisiejszy dzień będzie dobry i najwidoczniej Harry też o tym wiedział, gyd przyciągnął mnie do siebie, ukrywając twarz w mojej szyi, składając małe pocałunki. Zachichotałam wesoło, przytłoczona szczęściem które czułam.
-Dzień dobry kochanie,-wymamrotał w moją skórę. Jego głos był zachrypnięty ze spania, serce przyśpieszyło. Jedną z moich ulubionych rzeczy w spaniu obok niego były poranki. Kochałam akt, że był pierwszą osobą, którą widziałam każdego dnia i której głos słyszę jako pierwszy.
-Dzień dobry Harry,-odparłam.
-Wyglądasz jakbyś miała dobry humor,-oświadczył.
-Mhm,-odpowiedziałam.-Dzisiejszy dzień będzie dobry, jestem podekscytowana.
Poczułam jego uśmiech na swojej skórze.-Widzę,-odpowiedział, wracając do całowania mojej skóry.
Odwróciłam się twarzą do niego, naśladował moje ruchy. Pozostaliśmy w ciszy, obserwując siebie nawzajem. Zaskoczyło mnie, jak dobrze wyglądał każdego ranka, nawet jeśli jego włosy były całe zmierzwione, nawet jeśli jego oczy zdradzały jego zmęczenie, wciąż był najpiękniejszym mężczyzną jakiego kiedykolwiek widziałam.
-Dziwnie się na mnie patrzysz,-zauważył z cichym śmiechem.
-Patrzę? Wybacz.
Jego dłoń głaskała mnie po policzku, gdy mały uśmiech rozprzestrzenił się na jego wargach.
-W porządku. O czym myślałaś?
-O tym jak gorąco wyglądasz rano.
Mój komentarz zarobił śmiech za strony Harry'ego i tak bardzo jak zażenowana byłam, przyznałam również jak bardzo dobrze wyglądał, jego śmiech się pogłębił.
-Wyglądasz lepiej niż a,-odpowiedział.
Prychnęłam na jego komentarz.
-Mówisz tak bo-
-Mam to na myśli,-przerwał mi, zaśmiałam się.
Pochyliłam się, składając szybki pocałunek na jego wargach.
-Cóż, w takim razie dziękuję.
-Cała przyjemność po mojej stronie,-powiedział przyciągając mnie do kolejnego pocałunku.
Będąc szczerą, lubiłam to jak swobodni byliśmy w swoim towarzystwie. Nie zwracaliśmy uwagi na poranne oddechy czy zostawianie zablokowanych drzwi od łazienki, gdy każde z nas brało prysznic. Te małe rzeczy uznawałam i aprobowałam. Przyłożyłam mój policzek do ramienia Harry;ego, gdy przytulił mnie mocno. Cisza zapadła między nami, dając am czas by zatracić się we własnych myślach.
-Denerwujesz się?-spytał nagle.
-Trochę, tak,-delikatnie głaskał mnie po plecach.
-O której ją odbierzesz?
Spojrzałam na zegarek obok mojego łóżka.
-O drugiej, za jakieś pięć godzin.
Dziś wypadał dzień, w którym moja mama przyjedzie do Nowego Yorku. Została wypisana z centrum odwykowego wczoraj i gotowa do opuszczenia dzisiaj. Przyjedzie pociągiem wczesnym popołudniem i mimo że mówiła, że mogłaby wziąć taksówkę i przyjechać, ale ja uparłam się, że mogę ją odebrać. Harry zaoferował się mnie podwieźć, ale naprawdę chciałam ponownie spotkać się z mamą sama. Tak czy siak spotka się z nią później. Harry przyjął to całkiem nieźle, sądzę, że potrzebował trochę czasu a przygotowanie się, uspokoił się trochę. Wariował za pierwszym razem, gdy powiedziałam mu , że moja mama przyjeżdża, ale wygląda na to, że się z tym pogodził.
Pochyliłam się,-Sądzisz, ze będzie niezręcznie?-spytałam.
-Czemu miałoby tak być?
Wzruszyłam ramionami.-Nie wiem, jakiś czas jej nie wiedziałam, a ostatnim razem nie było dobrze, wiesz...
Harry przytulił mnie mocno, głaskając po plecach.
-To twoja matka Anna. Jestem pewien, że wszystko będzie dobrze.
-Mam nadzieję, że masz rację,-westchnęłam patrzą w dół.
-Chcesz bym pojechał z tobą?
Potrząsnęłam głową.
-Wciąż chcę zrobić to sama.
Bardziej poczułam niż usłyszałam, jak Harry chichota. Dobrze wiedziałam o czym myśli.
-Jak sobie życzysz, ale jeśli będziesz mnie potrzebować, jestem tutaj.
Obróciłam głowę a jego stronę, składając szybki pocałunek na jego wargach by podziękować mu za wsparcie, po czym spojrzałam na sufit. Tak bardzo jak podekscytowana byłam, tak martwiła się. Wyobrażała sobie najgorsze scenariusze. Przynajmniej fakt, że Harry był tu trochę koił moje nerwy.
Nie robiliśmy wiele przez pięć godzin, najczęściej leżeliśmy w łóżku przytulając się, aż nie musieliśmy się zbierać.
Wyszłam 15 minut przed pierwszą by mieć pewność. że się nie spóźnię. Harry wrócił do siebie, gdy skierowałam się na stację kolejową. Byłam 45 minut wcześniej, ale nie przeszkadzało mi to, dużo bardziej wolałam być wcześniej niż się spóźnić. Przez cały czas Jarry był kochany, pisał do mnie by mieć pewność, że wszystko jest w porządku, wysłała mi kilka dodających otuchy wiadomości, a gdy jakoś pięć minut potem pociąg mojej mamy zaczął pojawiać się, przestałam z nim pisać, idąc na platformę by przywitać się z nią. Usłyszałam pociąg zanim go zobaczyłam, na dźwięk trąbienia moje serce przyśpieszyło. A gdy drzwi się otworzyły,a ludzie zaczęli wypływać z pociągu, łzy zaczęły cisnąć mi się do oczu. Byłam przytłoczona emocjami, nie mogłam powstrzymać łez.
Trochę czasu minęło odkąd widziałam mamę i tak dużo się wydarzyło do tej pory. Miałam wiele jej do powiedzenia, tak wiele marzeń do podzielenia się. Wciąż byłam zaniepokojona, bo powtarzała, jak to odwyk ją zmienił, jak lepiej się czuje, ma teraz zastanawiałam się jak bardzo to ją zmieniło, czy mogłam spotkać się z obcą osobą?
Pytania nie trwały długo, bo gdy tylko zobaczyłam matkę w tłumie, mój umysł skoncentrował się na jednej rzeczy: by biec w jej stronę. Uniosła oczy w moją stronę, a ogromny uśmiech rozprzestrzenił się ma jej twarzy. Nie byłam jedyną, która biegła, ona również pędziła w moją stronę. Na tą chwilę nie miałam o co się martwić.
Uderzyłyśmy w siebie z ogromną siłą, prawie straciłyśmy grunt pod nogami. Wyobrażałam masę scenariuszy naszego spotkania, ale żaden z nich nie przedstawiał się w taki sposób, żaden z nich nie był bliski szczęścia, które czułam z tej chwili.
Wystarczyły sekundy by zacząć płakać, wiedziałam, ze to nie dlatego, że ona tutaj jest, znaczyło to dużo więcej, jakbyśmy płakały za wszystko co się wydarzyło do tej pory. Nie powiedziałyśmy, że jest nam przykro, że czegoś żałujemy, ale byłyśmy tego świadome. Nie potrzebne były słowa, nasze łzy wystarczyły.
Chwilę zajęło nam dojście do siebie, a gdy już to zrobiłyśmy, zaczęłyśmy się śmiać.
-Cóż, to dopiero powitanie,-zażartowała, ponownie wybuchłam śmiechem.
-Jestem bardzo szczęśliwa, że wróciłaś mamo,-uśmiechnęłam się biorąc jej torbę w dłonie.
Odwzajemniłam uśmiech.-Ja również,-powiedziała łapiąc drugi bagaż.-Tęskniłam za tobą.
Zebrałam się w sobie by się znów nie rozpłakać. Po tym wszystkim, te słowa znaczyły dla mnie tak wiele. Wiedziała to, dostrzegła, że ponownie byłam bliska płaczu, wzięła moją wolną dłoń w swoją, zaczęłyśmy wychodzić ze stacji.
-Więc jakie mamy plany na wieczór?-spytała zmieniając temat.
-Idziemy na kolację z Harry'm,-poinformowałam ją.
Jej wargi drgnęły, gdy próbowała ukryć uśmiech.
-Oh racja, kolacja z Harry'm,- powiedziała naciskając na jego imię, udając, że o tym nie wiedziała.
Moje serce przyśpieszyło na wspomnienie jego imienia. Byłam bardzo szczęśliwa, że moja mama go pozna.-Jest świetny, mamo.
-Tak?
-Niesamowity, naprawdę. Mam nadzieję, że go polubisz,-przyznałam.
Uśmiechnęła się z czułością.
-Jeśli traktuje cię dobrze, jestem pewna, ze go polubię.
-Starał się to ukryć, ale jest trochę zestresowany wizją poznania ciebie,-powiedziała.-Wywarło to na nim dużą presję.
-Cóż, to oznacza, że się przejmuje. Punkt dla niego.
Mrugnęła okiem, zachichotałam. Byłam bardzo szczęśliwa,, że tutaj była, ale najbardziej cieszyłam się z tego, że znów wyglądała jak moja mama, ta słodka i kochająca. Odwyk zmienił ją, ale szczęśliwie na lepsze. Nie martwiłam się już tak o przyszłość. Wszystko powoli wraca na miejsce, czułam, że nadzieja i szczęście biorą górę nad smutkiem. Wiedziałam, ze od teraz będzie dobrze.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro