Good boy & French toast (Dobry Chłopiec i Tosty Francuskie)
Obudziłam się następnego ranka, czując się bardziej żywa niż kiedykolwiek. Wydarzenia z ostatniej nocy wydawały się być odległe, jeżeli to się stało. Zwątpiłam we wszystko, wymyśliłam sobie wszystko, czy Harry naprawdę spytał mnie oficjalnie o bycie jego dziewczyną, a później mnie pocałował?
Ciężkie ramię oplatało mnie w tali, dając mi dowód, że to wszystko wydarzyło się naprawdę. Harry i ja pocałowaliśmy się zeszłej nocy. Myśl o tym była absurdem dla mnie. Możliwość potencjalnego takiego zdarzenia prawie nie istniała, gdy po raz pierwszy się spotkaliśmy, nie było to nawet możliwe dwa tygodnie temu, ale to się stało nie mogłabym być szczęśliwsza.
Ledwo poruszyłam się, przestraszona, że mogłabym obudzić tego pięknego chłopaka, śpiącego obok mnie. Trzymał mnie mocno, z twarzą ukrytą w moich włosach. Mogłam poczuć jego powolny oddech na karku, jego tors za moimi plecami. Zamknęłam oczy pielęgnując ten moment, wyrównując oddech.
Czułam spokój, jakby wszystko było na swoim miejscu. Byliśmy razem, czułam, ze teraz byłam nie do pobicia. Był dokładnie tym czego potrzebowałam, czułam się zadowolona mając go w swoim życiu. Wcześniejsze obawy i niepewność nie istniały. Cóż, nadal były, z tyłu mojej głowy, ale nie pozwoliłam im działać, nie teraz. Czułam, ze to był perfekcyjny moment i nie chciałam tego zepsuć.
Harry mnie kochał i to się dla mnie liczyło. Jak nazwać to, co do niego czułam? Nie wiem. Mogłabym powiedzieć do niego te dwa* słowa, które chciał usłyszeć? Prawdopodobnie nie. Nie wiem jak kochać kogoś w romantyczny sposób, ale sądzę, że mogłabym powiedzieć, że czuję coś do Harry'ego. Ale wciąż byłam przerażona, czułam się jakbym mogła mu dać wszystko co miałam, desperacko pragnąc by nie zapytał o więcej.
Harry wymamrotał coś niezrozumiałego w moje włosy, uśmiechnęłam się, moje zmartwienia odeszły daleko. Gdzieś pomiędzy moim rozczulaniem się a teraźniejszością, doszłam do wniosku, że wciąż nie była całkowicie szczęśliwa, wciąż były rzeczy, które mnie martwiły, ale teraz rozumiałam,że mam skupić się na pozytywach bardziej niż na negatywach. Z tym zielonookim chłopakiem leżącym obok mnie, wydawało się to być łatwiejsze.
Tak bardzo chciałam się do niego odwrócić. Wypełniał mój sen przez całą noc i wciąż nie miałam dosyć. Zieleń jego oczu nie była taka sama jak w moich snach, jego zapach nie był taki sam, jakbym nie mogła uchwycić jego piękna.
Po walce z chęcią przekręcenia się,czułam jakby minęła wieczność, a nie pewnie z pięć minut, powoli odwróciłam się, spojrzałam na niego. W momencie gdy wykonałam najmniejszy ruch, Harry zacieśnił uścisk w moim pasie, przyciągając mnie bliżej siebie. Burknął, odczekałam aż się uspokoi nim ponowiłam ruch.
-Nie,-jego burknął nisko, przestałam się ruszać.
Czekałam czy powie coś jeszcze, ale nie odezwał się dzięki czemu ponowiłam ruch. Wziął głęboki wdech, mruknął, pozostałam w pozycji na przeciw niego. Poruszył się nieznacznie, pozwalając mi się dostosować do niego. Spojrzałam na niego, obserwując jego rysy twarzy. Sposób,w jaki jego rzęsy rzucały cień na policzki, kształt jego warg...Moje usta pozostały dłużej na jego ustach, rozpamiętując sposób w jaki przylegały do jej warg.
-Nie śpisz?-spytałam prawie szeptem.
Harry westchnął, powoli otworzył oczy, po czym je zamknął.
-Może,-odpowiedział szorstkim głosem.
-Pozwolę ci spać jeszcze trochę,-powiedziałam przybliżając się do niego, chowając twarz w jego szyi.
Wziął głęboki wdech, leniwie przebiegając palcami po moich plecach.-Która godzina?
-Nie wiem,-powiedziałam słysząc głęboki chichot Harry'ego.
Odsunęłam głowę, spoglądając na Harry'ego, który powoli otwierał oczy. Jego wzrok wraz ze zmierzwionymi oczami i leniwym uśmiechem na jego twarzy powodował, że stopniałam. Ten chłopak mnie kochał, Harry Styles mnie kochał, był ze mną, w moim łóżku. Czułam się surrealistycznie, nie wydawał się być realny.
Uśmiechnął się miękko, przebiegając ręką w górę i w dół po moich plecach. Położyłam dłoń na jego piersi, skupiając się na niej.
-O czym myślisz?-spytał zabierając włosy z mojej twarzy.
-Czy jesteś nawet realny,-powiedziałam bez myślenia, Harry zaśmiał się.-Mówię serio, to co było wczoraj zdarzyło się naprawdę?
-Hmmm, może to wszystko było snem,- zażartował.
-Pięknym snem,-odparłam nieśmiało, ukrywając twarz.
Harry zaśmiał się wesoło,-To zdarzyło się naprawdę,-zgodził się przykładając usta do mojej skroni.
Nic nie mówiliśmy, cieszyliśmy się swoim towarzystwem, relaksując się w moim łóżku. Była niedziela, po tym wszystkim co się wydarzyło przez ostatnie drzwi, zasługiwaliśmy na luźną niedzielę. Jedyną rzeczą, którą zmusiła nas do ruszenia się, były odgłosy wydawane przez mój brzuch.
-Sądzę, że jesteś głodna,-oświadczył Harry wesoło.
-Nie jestem,-zaprzeczyłam w jego szyję. Nie chciałam się ruszać, byłam w szczęśliwym miejscu, nie czułam pragnienia by wrócić do rzeczywistości.
Lekko dał mi klapsa, zaśmiał się, gdy podskoczyłam,-No dalej, chodźmy zjeść śniadanie,-powiedział próbując wstać.
Przesunęłam dłońmi po jego ramionach, zatrzymując się na karku, powstrzymując go od wstania.-Nie,-przeciągnęłam słowo wesoło.
-Zrobię ci śniadanie,-zasugerował i natychmiastowo puściłam jego szyję.
-Ok, leć zrobić mi śniadanie,-zironizowałam, ale wziął to na serio.
-Jak sobie życzysz,-zaśmiał się wesoło, po czym cmoknął mnie w czoło, wstając z łóżka.
-Żartowałam!-powiedziałam, gdy zakładał jeansy.
Natychmiast się odwrócił, spoglądając na mnie groźnie. Pozostawałam w miejscu, będąc trochę przestraszoną, co zamierza zrobić.
-Nie odważyłaś się wstać z łóżka,-zastraszył mnie żartobliwie.-Wrócę po ciebie, gdy będzie gotowe.
-Mogę pomóc,-zasugerowałam. Naprawdę nie chciałam być z dala od niego.
-Nie,-powiedział kategorycznie.-Zrobię śniadanie, a ty zostaniesz w łóżku, koniec dyskusji.
Posłuchałam się, unosząc ręce niewinnie. Gdy wyszedł z pokoju, zakopałam się się w łóżku, czekając. Po chwili poczułam cynamon oraz goździki w powietrzu, pociekła mi ślinka. Szybko wyskoczyłam z łóżka, rozstrzygając, że w łóżku byłam wystarczająco długo.
Gdy wyszłam z pokoju, poszłam do Meghan, która wyglądała, jakby się dopiero co obudziła.
-Anna?
-Hej Meghan,-beztrosko przywitałam ją.
-To nie ty robisz śniadanie?-przyglądała się zmieszana.
-Nie, Harry je robi.
-Harry, uh?-odparła tylko.
Uśmiechnęłam się do niej, po czym poszłam do kuchni. Naprawdę nie chciałam jej tego wyjaśniać, nie, gdy jedyne moje zaangażowanie stało w kuchni, kilka metrów ode mnie.
-Pachnie dobrze,-powiedziałam Harry'emu, gdy weszłam do pomieszczenia. Odwrócił się lekko uśmiechając się do mnie, kompletnie ignorując fakt, że Meghan również tam była.
-Myślałem, ze miałem ci powiedzieć, gdy będzie gotowe,-zbeształ mnie żartobliwie z promiennym uśmiechem.
-Nie mogłam czekać,- odparłam z uśmiechem, stając obok niego.-Hmm, tosty francuskie.
-Mam nadzieję, ze je lubisz,-powiedział.
-Ja lubię!-Meghan weszła mi w słowo, Harry podskoczył lekko.
-Oh, hej Meghan,- przywitał ją, nagle stając się nieśmiały.
-Harry,-odparła kiwając.
Usiadła przy ladzie patrząc na nas. Harry z zakłopotaniem cofnął się do tostów, gdy spojrzałam gniewnie na Meghan. Robiła to specjalnie, mogłam zobaczyć to w jej oczach . Świeciły rozbawieniem i gdyby nie fakt, że byłam ogromie uradowana porankiem, mogłabym coś z tym zrobić. Ale to było tylko śniadanie, pozwoliłam tym razem działać Meghan, by porozmawiać z nią o tym później.
Plus, musiałam przyznać, że było coś zabawnego w oglądaniu Harry'ego ,który próbował jak najlepiej umie, odegrać dobrego chłopca. Nie wiem czemu się tak zachowywał, znał Meghan. czemu teraz próbował wywrzeć na niej wrażenie?
-Chce ktoś kawy?-spytałam głośniej niż zwykle, przerywając ciszę.
-Poproszę, -odparła Meghan.
-Harry?-spytałam dotykając go w krzyżu, zwracając jego uwagę.
Kiwnął z nieśmiałym uśmiechem, odwracając się do chleba na patelni. Potarłam rękoma jego plecy, w nadziei, że to go trochę uspokoi, wyczuwałam to, gdy automat do kawy zaczął działać.
Gdy kawa była gotowa, Harry nakładał do stołu. Postawiłam kubki przed Meghan i Harry'm, po czym sięgnęłam po swój. Gdy wróciłam, Meghan siedziała przede mną, a Harry obok mnie. Meghan czytała gazetę jak zwykle, Harry siedział w ciszy. Potarłam dłonią jego uda uśmiechając się, wciąż był bardzo zestresowany. Wziął głęboki wdech, zaczęliśmy jeść.
Meghan odłożyła gazetę patrząc na nas. Chciała coś powiedzieć, ale wywróciłam oczami .
-Wystarczy Meghan,-ostrzegłam ją, zachichotała wesoło, wracając do grzebania w talerzu. Czasem zastanawiałam się, czy ona naprawdę jest starsza ode mnie.
Jedliśmy w ciszy, bez gadki-szmatki, dziękując Harry'emu za przyrządzenie śniadania. Gdy skończyliśmy, umyliśmy wszystko, po czym wróciliśmy do mojego pokoju. Gdy weszliśmy do środka, Harry natychmiast rzucił się na moje łóżko, narzekając pod nosem. Położyłam się obok niego, czekając, aż odwróci głowę w moją stronę. Byłam zdziwiona czemu się tak zachowuje.
-Zapomniałem o Meghan,-wyjaśnił.
-Więc?
-Więc?-uniósł nieznacznie swoje ciało.-Jest rano, a ja wyszedłem z twojego pokoju zrobić śniadanie! O czym ona sobie pomyślała?
-Że jesteśmy parą? Którą jesteśmy?-odparłam z sarkazmem.
Wywrócił oczami, starając się ukryć swój uśmiech, gdy wspomniałam , że się umawiamy. Zachichotałam wesoło, gdy potrząsnął głową, by się wyciszyć.
-Ciebie to nie poruszyło?-spytał podnosząc się na ramieniu.-Ostatnim razem prawie wyrzuciłaś mnie z pokoju, a teraz zachowujesz się, jakby to nic nie znaczyło. Kim ty jesteś? Co zrobiłaś z Annabelle?-powiedział pół żartem, pół serio.
Wzruszyłam ramionami.-Nie dbam o to co zobaczy.
Harry burknął.-Od kiedy jako jedyny jestem zestresowany w naszej relacji.
Zaśmiałam się.-Najwidoczniej od teraz.
Zaśmiał się razem ze mną, po czym odwrócił się, pociągając mnie za sobą. Pozwoliłam mu na to, chcąc być bliżej niego.
-Jesteś szczęśliwa-oświadczył, całując mnie w czoło.
Spojrzałam na niego.-Jestem,-zgodziłam się z uśmiechem.-A ty?
Zachichotał, smyrając mnie swoim nosem po moim. Zamknęłam oczy, delikatnie przyłożył swoje usta do moich. Całował mnie ledwie przez sekundę, ale ciarki przebiegły przez całe moje ciało. Mój uśmiech zwiększył się, otworzyłam oczy..
-Jestem,-powiedział w końcu, całując mnie w czubek nosa.-Bardzo.
Patrzyliśmy się ma siebie przez chwilę, z szerokimi uśmiechami, po czym połączyłam swoje palce z jego. Bawiłam się jego dłonią, oglądając ją pod każdym kątem, dotykając każdym powierzchni. Obserwował mnie i nasze dłonie, a walną głaskał mnie po plecach.
-Wciąż mogę cię zabrać na randkę wieczorem?-spytał przebiegając ręką po moich włosach.
-To zależy,-odparłam.-Co masz w planach?
-Co chcesz robić?-wzruszyłam ramionami.- Pojawię się z czymś.
-Zatem niespodzianka?
-Yeah,-oświadczył dumnie.-Będzie fajnie, zaufaj mi.
-Oczywiście, ze ci ufam,-powiedziałam podnosząc głowę, by spotkać się z jego oczami.
Spojrzał na mnie z czułością sięgnęłam do jego warg. Przyłożyłam delikatnie swoje usta do jego uśmiechając się.-Bardziej niż komukolwiek.
Odwzajemnił pocałunek, uśmiechnęłam się przez niego. -Kocham cię.-wyszeptał, odrywając się ode mnie.
Słowa ugrzęzły mi w ustach, zaczęłam kaszleć, nie mogę powiedzieć mu tego samego na głos. Wciąż rozmyślałam czy miałam to na myśli. Nierówne bicie mojego serca i motylki w brzuchu sądziły, ze tak, ale wciąż nie mogłam tego powiedzieć na głos.
Nie wyglądał na zamyślonego, wyglądał, jakby rozumiał, sprzedając mi szybkiego całusa.
-Jest dobrze,-wyszeptał, jego oddech owiał moją twarz.
Uśmiechnęłam się, zacisnęłam usta, po czym zniżyłam twarz do jego szyi, całując go miękko.
-Oh,-wykrzyknął nagle
-Co?-spytałam zaskoczona.
Zaśmiał się.-Mam pomysł gdzie bym cię zabrał.
-Gdzie?-spytałam entuzjastycznie.
Puknął mnie w nos.-Mówiliśmy, że to ma być niespodzianka.
-Zmieniłam zdanie.
-A ja nie,-roześmiał się.
Wydęłam wargi, przyciągnął mnie bliżej.
-Na pewno to pokochasz,-wymamrotał w moje włosy.
I uwierzyłam mu, ponieważ Harry wydawał się wiedzieć lepiej niż ktokolwiek, jak kochać.
-
*trzy słowa- I love you. U nas częściej mówi się 'kocham cię' dlatego napisałam dwa.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro