Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

EPILOGUE (EPILOG)



-Harry!-krzyknęłam z łazienki-Jesteś gotowy? Zaraz się spóźnimy!

Czas kończył się, a ja potrzebowałam być gotowa na wielkie wydarzenie.  Harry i ja straciliśmy poczucie czasu pod prysznicem, a teraz musiałam się pośpieszyć z nakładaniem makijażu. Składał się on  jednie z mascary, co nie zmieniało faktu, że zaraz się spóźnimy, co potęgowało  mój stres.

-Obwiniasz mnie?-spytał Harry wchodząc do łazienki-Jesteś jedyną, która nie jest gotowa.

Nasze oczy spotkały się w lustrze, jego emanowały rozbawieniem i szczęściem, a moje miłością i zdenerwowaniem.

Przyjrzałam mu się od stóp do głowy, dostrzegając rzeczy, które tak bardzo w nim kochałam;  jego włosy wciąż trochę wilgotne po prysznicu, jak zostawił swoją koszulę rozpiętą, eksponując skórę na piersi, jego nowa obsesja. Szczerze na początku uważałam to za dziwne, ale teraz kochałam to.  Jak każdy etap, przez który przechodził, skończyłam kochając to.

-Wyglądasz olśniewająco, moja droga-skomplementował sztucznym tonem, gdy podchodził do mnie.

Wstrzymałam oddech, gdy podszedł do mnie, mocno obejmując mnie od tyłu, układając podbródek na moim barku. Powoli kołysał nas, całując moją szyję bez przerywania kontaktu wzrokowego.

-Denerwujesz się?-spytał miękkim tonem. Kiwnęłam.-Cóż, pozwól mi uporać się z tym.

-Harry-jęknęłam-Jesteśmy spóźnieni.

Uciszył mnie, całując w policzek.

-Zajmie mi to minutę. Tylko minutę.

Podczas próby przekonania mnie, odwrócił mnie przodem do siebie. Westchnęłam, wiedząc, że walka z nim  nie ma sensu. Delikatnie przycisnął swoje wargi do moich. Zamknęłam oczy pozwalając by robił ze mną cokolwiek chciał.  Byłam tak bardzo  zestresowana, wiedziałam, że tego potrzebowałam.

Dzisiejszy dzień był dla mnie bardzo ważny. Nagromadzone wzloty i upadki, tygodnie ciężkiej pracy i kilka załamań, to wszystko zaprowadziło mnie tutaj.

Harry składał pocałunki w każdym możliwym miejscu na mojej twarzy, pozwalając by jego wargi sunęły się po mej skórze. Złapałam go za koszulę, przyciągając jeszcze bardziej, starałam się jak mogłam by nie pozwolić mojemu umysłowi fantazjować, skoncentrowałam się na moim rozkosznym chłopaku, robiącym wszystko co mógł, by mnie uspokoić.

-Będzie dobrze, kochanie-wyszeptał pomiędzy pocałunkami- Będę z tobą.

Przygryzłam dolną wargę, nerwy wdarły się do mojego umysłu.


-Ale co jeśli-

-Nie- przerwał mi.

-Ale- spróbowałam znowu.

Zmarszczył brwi ponownie mi przerywając.


-Nie.

-Harr-

Złapał mnie za twarz.

-Nie.

Jęknęłam jak rozkapryszone dziecko. Harry zaśmiał się wesoło, wracając do całowania mnie, ale tym razem całował wszystko co mógł. Trochę mi to zajęło, ale w końcu owinęłam ramiona dookoła jego szyi, przyciskając  go mocniej do siebie.

-Spokojniejsza?-spytał w moje wargi.

Kiwnęłam z zamkniętymi oczami.


-Dzięki

-Lepiej już chodźmy-powiedział przesuwając dłońmi po moim ciele-Ludzie czekają na ciebie.

Wzięłam głęboki wdech.


-Chodźmy.

Złapałam za pomadkę, włożyłam ją do torebki po czym za łożyłam buty i lekki płaszczyk. Jak koniec maja było trochę chłodno, ale słońce wyszło zza chmur, dzięki czemu mogłam się cieszyć jego promieniami  padającymi na moją twarz, gdy zmierzałam do auta chłopaka. Jak na prawdziwego dżentelmena przystało, wyprzedził mnie by jako pierwszy dotrzeć do drzwi, otwierając je dla mnie. Uśmiechnęłam się wsiadając do samochodu, zapięłam pasy w momencie, gdy Harry wsiadł na miejsce kierowcy, odpalając auto.

Radio cicho grało, a Harry nucił piosenki lecące w nim. Byłam zbyt zdenerwowana by cieszyć się jazdą, wyglądałam przez okno, oglądając zatłoczone chodniki Nowego Yorku.

Nowy York, miasto które zmieniło mnie w osobę, którą jestem dzisiaj. Główna przyczyna mojej zmiany siedzi nie więcej niż metr dalej ode mnie, byłam mu szczerze wdzięczna za to.  Nie mogłam także zignorować atmosfery, która również mi pomogła, tudzież nowi przyjaciele  pomogli wyleczyć moje rany. A to wszystko za sprawią miasta, do którego zdecydowałam się przeprowadzić, które kochałam, Nowy York.

Dziwnie się czułam zmieniając swoje życie, nawet nie wierzyłam, że dokonam tego. Powoli jednak stawało się to możliwe, mogłam to zobaczyć; wpuściłam Harry'ego do swojego życia, wywróciłam je do góry nogami. Nie znaczy to, ze zapomniałam o Daisy, do dziś nosiłam naszyjnik ze stokrotką, który dostałam od niej, codziennie moje myśli wędrowały do niej. Mimo to nauczyłam się jak radzić sobie z bólem, nauczyłam się akceptować fakt, że żyję bez niej. To stało się jedną z moich motywacji sprawić by była dumna ze mnie i kochała moje życie takie, jakim było.

Odwróciłam głowę w stronę Harry'ego. Małe zmarszczki przy jego oczach, gdy się uśmiechał, a jego śpiew roztapiał moje serce, pozwalając i mi się uśmiechnąć. Spowodował u mnie chęć wystukiwania rytmu palcami i śpiewania razem z nim oraz zapomnieć o wszystkim. Odwrócił się na sekundę, posyłając mi jeden ze swoich najlepszych uśmiechów.

-Dobrze?-spytał z powrotem patrząc na drogę.

-Yeah-odparłam. -Wciąż się denerwuję, ale nie jest tak źle, gdy jestem z tobą.

Jego uśmiech się powiększył, ścisnął mocno moją dłoń.-Będzie świetnie!

-Jak możesz być tego taki pewny?-spytałam patrząc w dół na nasze złączone dłonie.

Zachichotał.-Praktykowałem to przez miesiące, wiem co mówię.

Zaśmiałam się. Cały wysiłek, który włożył we mnie wlał się do mojego umysłu.

-Oh okej, jesteś ekspertem w tym.

-Cholera więc jednak jestem-zażartował.  

Chciałam coś powiedzieć, ale znaleźliśmy się już na parkingu. Będąc tutaj, właśnie tutaj, wszystko stało się tak realne, a mój stres osiągnął najwyższy poziom, nie ważne jak Harry usilnie starał się mnie uspokoić.

Wysiedliśmy z auta poprawiając swoje ubrania, nim Harry podszedł do mnie i złapał mnie za dłoń. Odetchnęłam głęboko, patrząc na budynek naprzeciw mnie, budynek ,o którym marzyłam od miesięcy.

-Gotowa?-spytał Harry ostrożnym tonem.

-Jak zawsze- powiedziałam delikatnie ściskając dłoń.

Zaczęliśmy iść, ręka w rękę do środka budynku.  Każdy krok był dla mnie trudniejszy, przestraszyłam się, że zaraz dostanę zaraz ataku paniki. Zatrzymałam się, Harry spojrzał na mnie pytającym wzrokiem. Przyłożyłam rękę do serca, oddychając głęboko. Harry stanął przy mnie, głaszcząc mnie po plecach i szepcząc ciche słowa.

-Oddychaj ze mną, kochanie- wyszeptał, starałam się robić to co kazał.-Jesteś najlepsza skarbie. Potrafisz to zrobić.

Oddychałam twardo, z każdym oddechem Harry'ego.

-Dziękuję-wyszeptałam, gdy wszystko wróciło do normy-Oh Boże, przepraszam.

Odwróciłam się przytulając go.-Jest w porządku Anna. Rozumiem.

-Co jeśli nie spodoba im się to,-wymamrotałam w jego skórę.

Zachichotał obejmując mnie mocniej.-Byliby debilami gdyby im się to nie spodobało.

Zaśmiałam się razem z nim, po czym potarłam nosem jego szyję, przekonując samą siebie. Wzięłam głęboki wdech odrywając się do niego.-Okej, chodźmy, zanim zmienię zdanie.

Uśmiechnął się podążając za mną, gdy weszliśmy do pomieszczenia.

Było dużo więcej ludzi niż się spodziewałam, czułam jak Harry zaciska swoją dłoń an mojej. Wiedziałam, że wyczuł moje zdenerwowanie, chciał mi dać do zrozumienia, że jest tutaj ze mną, byłam mu wdzięczna za to. Szybko próbowałam dotrzeć do ludzi, których znałam, poczułam ulgę, gdy namierzyłam znajomą twarz Liama. Pociągnęłam Harry'ego w stronę naszych przyjaciół.

-Anna! Harry! -przywitał nas Liam z wielkim uśmiechem na twarzy.

-Hej!-powiedzieliśmy jednocześnie.

-Jest świetnie, prawda?-powiedział Liam żywo-Oh Boże, pracowałem tak ciężko nad tą wystawą-wykrzyknął patrząc na mnie, po czym zaczął się śmiać.-Tak jak ty!

Uśmiechnęłam się miękko, entuzjazm Liama był zaraźliwy.-Wciąż nie mogę w to uwierzyć!

Harry przyciągnął mnie bliżej do siebie.-Mogę, jesteś najlepszym artystą tutaj-Liam odchrząknął, Harry spojrzał na niego.-Jest moją dziewczyną  i jest najlepsza Payne, patrząc się tak na mnie nie spowodujesz, że zmienię zdanie.

Ja i Liam zaczęliśmy chichotać, zmniejszając napięcie. Wtuliłam się w Harry'ego oddychając głęboko, powalając by panująca atmosfera wsiąknęła we mnie. Liam miał rację, było świetnie, dziś był dzień świętowania, a nie zmartwień.Powinnam być szczęśliwa-byłam szczęśliwa-zdobyłam najwyższe osiągnięcie o jakim marzyłam, nie było powodu by się bać.

Rozejrzałam się dookoła, gdy chłopcy zaczęli rozmawiać. Było dokładnie tak jak to sobie wyobrażałam, mogłam zobaczyć biały pokój po lewej, której ściany były pokryte moimi obrazami. Obrazy, na które pracowałam dniami i nocami, wyciskały ze mnie wszelkie poty i krew, były w muzeum na ekspozycji, moje obrazy.

-Jasna cholera jedzenie tutaj jest genialne-wykrzyknął kobiecy głos, nawet bez patrzenia wiedziałam, kto to.

-Jessie!-powiedziałam, gdy stanęła przed nami, z ustami pełnymi jedzenia.

-Ja pierdolę, Jess, jesteś tu od pięciu minut- Liam upomniał ją.

-Ja pierdolę, Liam, musisz się rozluźnić -odparła z miną, którą robiła tylko ona.-Mam nadzieję, że jesteś w lepszym humorze niż on-spytała mnie.

Uśmiechnęłam się i podeszłam przytulić ją. Jessie stała się bardzo bliską przyjaciółką dla mnie; ona i Liam stali się osobami, z którymi kochałam się spotykać, oczywiście inaczej niż z Harry'm.

-Teraz tak-upewniłam ją, gdy uwiesiła się na mnie.

-To jest kurwa genialne-wykrzyknęła, po czym wpakowała sobie do ust kolejną porcję jedzenia.-Jestem tak dumna z was.

-A to dlatego, że masz żarcie za darmo-obwinił ją Harry żartobliwie.

Uderzyła go wesoło w ramię, le wciąż patrzyła się na niego groźnie. -Yeah, ponieważ mam utalentowanych przyjaciół.

-Kochanie, chodźmy zobaczyć twoją wystawę, nim urwie mi ramię- wyszeptał Harry do mojego ucha, wystarczająco głośno by i oni usłyszeli.

Harry owinął swoje ramię dookoła mojej tali, przyciągając mnie bliżej do siebie, po czym przeszliśmy przez pokój, w którym znajdowała się moja wystawa.  Sekundę po tym jak dotarliśmy, stanęłam jak wryta z niespodzianki, ale i też z dumy.   Byłam jedyną, która to zrobiła, zrobiłam ekspozycję, a ludzie przybyli tutaj by ją zobaczyć. Ludzie, w których obudziły się uczucia, dzięki mojej sztuce.

Rozejrzałam się wokoło, patrząc na ludzi, którzy kiwali z uznaniem patrząc na moje obrazy, większość z nich miała na twarzach uśmiechy, niektórzy wydawali się być zamyśleni.  Zastygłam jeszcze bardziej, gdy w tłumie ludzi znalazłam moją mamę i ciotkę. Natychmiast podeszłam do nich.

-Mamo-zawołałam, odwróciła się do mnie, by mnie przytulić.

-Oh, kochanie,-powiedziała w mój policzek, składając na nim szybki pocałunek.-Jestem z ciebie taka dumna.

-Jesteś?- spytałam niepewnym tonem, jak nie pełnym nadziei.

Uśmiechnęła się, głaszcząc mnie po twarzy.-Jestem Anna, jestem tak dumna, że to zrobiłaś.

-Mamo-wyszeptałam, będąc na skraju łez.

Nie ważne jak bardzo starałam się zapomnieć o jej pijackich nocach i ostrych słowach. Starałam się przekonać, że to już mnie nie obchodzi, dążyłam do zobaczenia w niej szczerej aprobaty, nawet po naszym pogodzeniu się. To było to, zgadzała się ze mną, była dumna ze mnie.

Zaczęłam płakać i uśmiechać się jednocześnie.-Dziękuję ci mamo.

-Jesteś niesamowita Anna- uspokoiła mnie przyciągając mnie do uścisku.

Moje oczy wylądowały na Meghan, ona również zasłużyła na przytulenie. Była powodem, dla którego zgodziłam się walczyć , popchnęła mnie w stronę nauki i NYSA. Przyjęła mnie do swojego domu, traktowała jak własną córkę. Pomogła mojej mamie zrozumieć, ze potrzebuje pomocy, i dzięki niej moja dawna mama wróciła. Zawdzięczałam jej tak wiele.

-Chciałam się przytulić  tobą-powiedziała, czytając mi w myślach. -Masz bardzo niecierpliwego chłopaka.

Odwróciłyśmy się w stronę Harry'ego, który patrzył na nas z niewinnymi oczami, ale ja wiedziałam lepiej. Był znudzony sam ze sobą. Odwróciłam się w stronę Meghan, zaśmiałyśmy się razem.

-Podziękujesz mi później- wyszeptała przyciągając mnie do siebie.

-Dziękuję-  powiedziałam, po czym odwróciłam się w stronę swojego niecierpliwego chłopaka.

Złapał mnie z dłoń, gdy ledwo podeszłam do niego, wywróciłam oczami. Wzruszył ramionami mówiąc 'nie mogłem się powstrzymać', przyłożyłam dłoń do jego piersi, gdy przyciągnął mnie bliżej.

-Nie mogłeś poczekać chociaż pięciu minut?

-Czekałem-odparował niewinnie.-To ty skończyłaś rozmowę i przyszłaś do nie.

 Obraziłam się .-Yeah, byłam pewna, że się niecierpliwiłeś,- powiedziałam złączając nasze nosy razem.

Zamknął oczy mrucząc, po czym skradł mi całusa.-Zawsze jestem niecierpliwy,  gdy jesteś w pobliżu.

Jęknęłam chowając twarz w jego szyi.-Jak mogę się na ciebie gniewać, gdy ty mi to mówisz?

-Po prostu nie bądź.

Odsunęłam się od niego, patrząc mu w oczy, były pełne miłości i szelmostwa, moja ulubiona kombinacja. Delikatnie pchnęłam go swoim ramieniem, po czym złapałam go zad dłoń, kierując w stronę pierwszego obrazu. Był bardzo cenny dla mnie, pierwszy jaki namalowałam po spotkaniu Harry'ego. Kombinacja kolorów wciąż przypominała mi ogień, przypominał mi kłębowisko uczuć, które czułam.

-Mahm, pamiętam go-wymamrotał do mojego ucha. Uśmiechnęłam się zadowolona, że go rozpoznał, przeszliśmy do następnego.

-Ceglany mur, kochanie?

Kiwnęłam. Harry widział mnie, jak malowałam, ale nie pokazałam mu nigdy obrazów, które wybrałam na wystawę. Chciałam trzymać je w ukryciu, dopóki nie wygrałabym. I może, tylko może, sprawdzałam jak dobrze mnie zna, jeśli poznał mnie wystarczająco dobrze, zrozumiał, czemu to zrobiłam.

Zdziwił się, zaintrygowany, po czym spojrzał na mnie,a  potem znów rozejrzał się po pomieszczeniu, jego oczy śledziły każde dzieło. Obserwowałam go, mały uśmiech błąkał się po moich ustach, gdy dostrzegłam, jak coś wpełzło mu do głowy. Gdy skończył oglądać, przywdział na twarz uśmiech.

-Ogień, szalejący ogień z bólu i z pasji-powiedział patrząc na pierwszy obraz.-Mur, ochrona, mimo że dla mnie te ściany są po to, by trzymać ludi z daleka, służą by dać szansę na pokazanie jak bardzo czegoś pragniemy. Ponieważ mury są po to, by zatrzymać ludzi, którzy za mało pragną.

Przygryzłam dolną wargę nie mówiąc nic, byłam jednocześnie szczęśliwa, że dobrze odczytał obrazy.

-Mam szczerą nadzieję, że byłem wystarczający, żeby przebić się przez mur,-wyszeptał, całując mnie za uchem, wierciłam się.

Podeszliśmy do kolejnego obrazu, Harry zachichotał.

-A tutaj mamy strach przed dopuszczeniem kogoś do siebie-zauważył.- Ciemne kolory, przeważnie czarny, subtelność tonów składa kawałki obrazu w coś wyjątkowego.

Spojrzałam na niego, jego oczy ślizgały się po moich malunkach, a moje serce wręcz paliło się ze szczęścia. Zrozumiał, zrozumiał co obrazy sobą reprezentowały.

Nazwał je, ból, smutek, szczęście, romantyczność, połączenie, strach i miłość.

-Ten, ten jest moich ulubionym-przyznał, gdy dotarliśmy do ostatniego obrazu, znaczył on dla mnie najwięcej, ten jeden, który zrobiliśmy razem w ten wieczór, gdy powiedziałam, ze go kocham.

-Mój również,-odparła.

Nie był w takim formacie, jaki mieliśmy wtedy: były to kawałki, które wybrałam by wpasowały się między ciemny niebieski a limonkowy zielony. Przez całą wystawę to był jedyny obraz, którego inni nigdy nie zrozumieją tak jak ja. To co czułam w tamtym momencie, co czuję po każdym 'kocham cię', wychodzącym z moich ust.  Nic co malowałam nie reprezentuje tego i nikt nie sprawi tego, jak się wtedy czuję. Miłość, którą obdarzyłam Harry'ego, był czysta, była piękna, była ty o czym nigdy nie marzyłam i czymś, co czułam każdego dnia.

W tej chwili czułam ciało Harry'go za plecami, jego dłonie na moim pasie, jego ciepły oddech na mojej skórze, czułam go tak dobrze, gdy spoglądałam na obrazy przed nami, dzieła sztuki, które emanowały tak dużym szczęściem do mnie, wiedziałam, że możemy znów mieć dużo czasu dla siebie. Dotarcie tutaj nie było łatwe, oboje walczyliśmy ze mną, by być razem, ale teraz będąc tu gdzie jesteśmy, gdy wiedziałam jak dopuścić kogoś do siebie, jak zaufać i jak pokochać, czułam, że mogę dostać o wiele więcej szczęśliwych chwil, tak długo jak ja i Harry będziemy razem.



KONIEC











































Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro