Rozdział 19
***
Powoli czas mijał. Zdążyłam poukładać sobie wiele rzeczy w głowie, jak i w swoim życiu. Nawet powiedziałabym, że było lepiej niż wcześniej. Chociaż nie mogłam powiedzieć Sandrze, gdzie się znajduję, tak rozmawiałam z nią codziennie i marzyłam o tym, by się z nią spotkać. Jednak nie było to takie proste. Nadal bałam się wyjść do kogokolwiek przez człowieka, który zniszczył moje życie. Mimo że już i nie zagrażał, tak bałam się wychodzić po dwudziestej drugiej ze swojego mieszkania. Kupiłam swoje mieszkanie z jak najlepszą ochroną w mieście i także Michael pomógł mi ze znalezieniem sobie ochroniarza, chociaż nalegał bardzo, abym wzięła któregoś z jego ochrony, tak nie chciałam. Nie chciałam dopuścić do sytuacji, w której to nie czułabym się bezpiecznie we własnym mieszkaniem.
Michael pomógł mi w niektórych sprawach, jednak nie byliśmy jakoś blisko. On miał swoje sprawy, a ja swoje. Fakt spotykaliśmy się czasami, by obgadać sprawy lub po prostu porozmawiać, ale na tym się kończyło. Nadal nie byłam co do niego przekonana, jednak z czasem zaczęłam czuć do niego coś więcej niż tylko przyjaźń i to, co czułam do niego wcześniej.
Myślałam nad tym, jednak nie dałam tym myślą nade mną zawładnąć. Pomimo że nie mogłam ich ot tak po prostu wyrzucić. Starałam się jakoś żyć normalnym trybem życia. Nie chciałam już nigdy więcej wracać do tematów związanych z BDSM oraz z Michaelem. Mimo że było mi trudno wyzbyć się tych uczuć oraz wspomnień. On mnie w to wprowadził i on mnie z tego uratował. Nie wiem sama co mam o tym wszystkim myśleć.
— Diano! Pośpiesz się! Musimy zrobić jeszcze tyle rzeczy, a ty jedyne co robisz, to stoisz — rzekła nieoczekiwanie moja kierowniczka, która to trzymała w dłoniach plik dokumentów, które to trzeba było zanieść do szefostwa.
Spojrzałam na nią, po czym ruszyłam w stronę sali konferencyjnej, nic do niej nie mówiąc, na co ona próbowała mnie w swoich wysokich czerwonych szpilkach dogonić, co nie należało do najprostszych rzeczy, gdyż szłam dość szybko. Nie czas teraz na zastanowienie się nad tym co było, ważne jest to, co jest teraz. Muszę zacząć żyć. Pomimo że minęło tyle czasu, nadal się nie pozbierałam. Jednak musiałam jakoś nauczyć się funkcjonować.
W końcu dotarliśmy do sali konferencyjnej, gdzie miało odbyć się spotkanie z naszym szefem, głównie mieliśmy przedstawić projekt, nad którym pracowaliśmy dosyć długo. Przed wejściem do sali wzięłam kilka głębokich wdechów, po czym zapukałam do drzwi i dumnym krokiem weszłam do sali, gdzie zasiadały najważniejsze głowy w firmie. Nie wiem czemu, ale poczułam lekki stres, mimo że znałam ich wszystkich jak i również miałam dość dobry kontakt ze wszystkimi zgromadzonymi osobami. Usiadłam na swoim miejscu, co też uczyniła moja znajoma, z którą to miałam zająć się tym projektem.
— Dobrze, więc zacznijmy dzisiejszą konferencję — rzekł nasz Szef, który to jak zawsze wyglądał nienagannie i elegancko. Można powiedzieć, że mam z nim najbliższy kontakt z firmy, gdyż okazało się, że raz odwiedził kawiarnię, w której to kiedyś pracowałam.
Przedstawiliśmy razem z Meryl, bo tak miała na imię moja znajoma, z którą to robiliśmy razem ten projekt. Głównym zamysłem było stworzenie lepszej wersji w oprogramowaniu robota kuchennego, który z początku miał lekkie niedociągnięcia. Jak na pierwsze takie organizacyjne spotkanie było naprawdę dobrze. Każdemu ze słuchaczy spodobał się ten pomysł, gdyż mógł on przynieść nam więcej korzyści niż strat, zakładając, że ostatnie kilka miesięcy firma naprawdę mocno ucierpiała przez regulacje prawne. Szef przyjął nasz projekt, jednak pokładałam małe nadzieje na to, że projekt w przyszłości ruszy. Widać było, że już raczej nic nie odratujemy i w przyszłości mogę stracić pracę, co wiążę się z tym, że będzie mi trudno znaleźć inną, która zapewniłaby mi taki wysoki dochód.
Zajęłam swoje miejsce, co też uczyniła obok mnie Meryl. Zapisałam w notatniku ważne moim zdaniem słowa kluczowe, które należało, by zmienić w naszym małym projekcie, jednak nie byłam z niego taka zadowolona jak wcześniej. Czemu to zawsze mnie nic nie wychodzi? Czemu moje życie nie mogło być prostsze? Sama wplątałam się w takie bagno i sama muszę z niego wyjść, nikt już mi w tym nie pomoże.
Nieoczekiwanie poczułam wibracje telefonu w swojej kieszeni. Wyciągnęłam po cichu telefon, po czym spojrzałam na pasek powiadomień. Zobaczyłam tam wiadomość od Dylana, który siedział w tamtej chwili naprzeciwko mnie i dość intensywnie na mnie spoglądał.
Chryste, przez jak długi czas on się na mnie tak patrzy? Wystarczyło, bym wyskoczyła z nim raz na kawę, a on się przy mnie przyczepił. Czego właściwie on ode mnie oczekuje? Fakt jest boski i ma piękną twarz, ale to wszystko. Nie znam go za dobrze, ani nie rozmawiam z nim zbyt często, gdyż pracujemy na innych działach, więc jedyne co mijamy się z dostarczaniem plików pomiędzy piętrami. Z tego co wiem, jest kierownikiem działu marketingowego i pracuje tu nieco dłużej niż ja. Może i rozmawialiśmy na jednej z kameralnych spotkań, które były organizowane raz na jakiś czas w firmie, ale to wszystko. Nie chcę wiązać się z kimś nowym i pakować się w kolejne kłopoty. Wolę zdecydowanie żyć samotnie niż jeżeli, by płakać po nocach i zastanawiać się co zrobiłam źle.
Od: Dylan
Może wyskoczymy po spotkaniu na kawę?
Długo zastanawiałam się co mu odpisać, w końcu było to wyjście na kawę, a nie zaproszenie do jego mieszkania i potem ostre pieprzenie się. Może powinnam raz na jakiś czas z kimś wyskoczyć na miasto? Jak się nad tym zastanowić to ciągle pracuje i nie mam nawet czasu na to, by zjeść porządny posiłek. Praca pochłonęła mnie całkowicie i zabrała to co najlepsze w życiu, a mimo to jakoś funkcjonuje, co jest do mnie niepodobne. Po dłuższym namyśle odpisałam mu na wiadomość, na którą zapewne tylko czekał.
Do: Dylan
Pewnie.
Po chwili Dylan zobaczył, że jego telefon zaświecił, od razu sprawdził jego zawartość i uśmiechnął się pod nosem. Po czym wrócił do swoich spraw, które zapewne robił na swoim Macbooku.
Spotkanie mijało dla mnie bardzo długo. Od momentu naszej prezentacji nic ciekawego się nie działo. Jedynie księgowi prezentowali wykresy i budżet naszej firmy, która powoli na naszych oczach podupadała. Nie dziwiło mnie to nawet, gdyż jedna zła decyzja, zawsze poniesie za sobą ogromne konsekwencje. Wszystko wina Menedżera naszego szefa, który był nierozważny i sprowadził na nas tę całą klęskę, a potem uciekł jak ostatni huj. Nigdy jakoś za nim nie przepadałam a tym bardziej reszta zespołu, która nalegała szefa, żeby nie ingerował aż tak bardzo zwykłego Menedżera, który w dodatku jak się potem okazało, okazał się zwykłym studentem, który nawet nie skończył odpowiedniego kierunku i sfałszował swoje papiery, by tylko jak najwięcej zysku mieć dla siebie.
Spotkanie po półtorej godziny dobiegło końca. Mogłam w końcu odetchnąć z ulgą i się przeciągnąć niewygodnym plastikowym krześle. Poprawiłam czarną spódnicę, po czym zaczęłam kierować się do drzwi, jednak ktoś mnie zatrzymał i przytrzymał drzwi, przez co nie miałam jak wyjść.
— Nie zapomniałaś o czymś? — oznajmił Dylan, który ułożył dłoń na klamce, by mnie zatrzymać.
No tak prawie zapomniałam o tym, że umówiłam się z nim na kawę. Byłoby tak pięknie gdybym tego nie robiła. Wróciłabym spokojnie do swojego mieszkania i poszła spać.
— Nie zapomniałam — skłamałam, lekko się uśmiechając i odwracając w jego stronę. — Właściwie to chciałam szybko pójść do biura po swoją torebkę — odparłam, co było prawdą, gdyż zostawiłam ją tam wraz z moim laptopem, a nie chciałam, by ktoś mi ja zabrał, gdy mnie nie będzie. Poza tym to spotkanie było ostatnią rzeczą, jaką miałam tutaj do roboty.
— Dobrze to idź. Poczekam na ciebie przed budynkiem — odpowiedział, wychodząc z sali konferencyjnej i kierując się prosto do windy.
Odetchnęłam z ulgą, chociaż wiedziałam, że spotkanie z nim mnie nie minie. Mimo że jakoś nie miałam ochoty na kawę, to chciałam w sumie z nim pogadać. Jak o tym myśleć całkiem miło mi się z nim rozmawiało przez ten czas od kiedy tu pracuje. Nie sprawiał problemów, wszystkie pomysły brał pod uwagę i co najważniejsze dobro innych było dla niego rzeczą priorytetową i nadrzędną.
Poszłam szybko po swoje rzeczy, po czym wyszłam z biura, rozglądając się dokoła, szukając znajomej twarzy, która miała właśnie tutaj na mnie czekać. Nieoczekiwanie ktoś zasłonił moje oczy, były to silne dłonie. Na dodatek czułam kogoś oddech na swoim ramieniu, na co momentalnie przez moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz, który przypomniał mi o dawnych miłych chwilach, które spędzałam z Michaelem. Jednak to nie był Michael, a moim oczom ukazał się Dylan, który w jednej dłoni trzymał bukiet kwiatów, które następnie mi wręczył, mówiąc pół żartem:
— To dla najpiękniejszej kobiety w firmie.
Uśmiechnęłam się na ten miły gest i podziękowałam za kwiaty, jednak dobrze wiedział, że nie musiał tego robić, nie dla kogoś takiego jak ja.
Razem skierowaliśmy się w stronę centrum, gdzie znajdowały się najbardziej urokliwe kawiarnie, do których może nieraz zawitałam w samotności. Droga mijała mi naprawdę przyjemnie z Dylanem. Może myliłam się co do niego? Poważnie zaczęłam się zastanawiać nad tym czego tak naprawdę chcę od życia i Dylana. Sama chyba nie do końca wiedziałam, czego chcę, zwłaszcza że w głębi siebie czułam się rozbita i zniszczona psychicznie.
— Jesteśmy na miejscu, Diano. — Nieoczekiwanie Dylan wybudził mnie z mojego myślenia, a my nie wiedzieć kiedy znajdowaliśmy się już na miejscu. Zdecydowaliśmy się pójść do kawiarni, w której to już razem byliśmy. Było nam tam naprawdę dobrze ostatnio. Usiadłam na fotelu, co też uczynił Dylan, po czym zamówiłam kawę latte z szarlotką, co było zestawem idealnym dla mnie. Dylan wziął dla siebie zwykłą czarną kawę, co mnie nie dziwiło, gdyż lubił standardowe smaki i nie zmieniał ich dość często.
Chwilę porozmawialiśmy na różne tematy i po raz pierwszy czułam, że się odstresowuje. Odetchnęłam lekko z ulgą, że nie czuję się już taka spięta przy kimś. Ćwiczyłam naprawdę siebie, ale nadal nie wróciłam do tej siebie, sprzed tego nim poznałam Michaela. Nadal gdzieś czuję, że nie jestem sobą, a jedynie kimś na rodzaj siebie, którą to udaje.
Na nasze zamówienie nie musieliśmy długo czekać, gdyż przyszło ono stosunkowo szybko i jak zawsze było wykonane bardzo dobrze. Lubiłam tutaj spędzać czas, a mimo wszystko przychodziłam tu niewiele razy. Chciałabym móc przychodzić tutaj częściej, jednak wiem, że to jak na razie nie jest możliwe i że muszę odpuścić.
Podczas gdy piliśmy kawę, naprawdę z Dylanem się rozgadaliśmy. Nie sądziłam, że aż tak dobrze będzie mi się rozmawiało i spędzało z nim czas. Można powiedzieć, że zaczęłam do niego czuć co nieco, jednak nie dawałam temu uczuciu znów nade mną zawładnąć. Musiałam być ostrożna, kogo wybieram. Nie mogę pozwolić, by znów to się powtórzyło.
Po godzinie spędzonej w kawiarni wyszliśmy z niej, a na zewnątrz zrobiło się już zimno i ciemno. Spojrzałam na Dylana, który to nie wiedzieć czemu ciągle na mnie patrzył, a gdy zauważył, że na niego patrzę ponownie, uśmiechnął się w ten sam sposób co na konferencji.
Raptownie przybliżył się do mnie i mnie przytulił. Nie był to mocny uścisk, a łagodny i delikatny. Mimo wszystko odwzajemniłam uścisk, na co Dylan zaśmiał się delikatnie pod nosem, co nie wiedzieć czemu sprawiło uśmiech na moich ustach.
— Muszę już iść — odparł Dylan, na co ja posmutniałam. Dylan mnie puścił, po czym spojrzał na mnie, na co ja lekko się speszyłam i spuściłam głowę do dołu. — Urocza jesteś, gdy się zawstydzasz przede mną. — dodał, a mi momentalnie zrobiło się gorąco. Chłód i wiatr przestał mi przeszkadzać, w tamtej chwili po prostu tego nie czułam.
— Może chciałbyś do mnie wpaść na chwilę? — zaproponowałam, gdyż chciałam spróbować z nim czegoś więcej. Czułam, że to może być tym razem to. Zwłaszcza że nie było w tym podziału na durne role ani tego kto ma teraz większą władzę nad daną osobą. Była to raczej zwykła relacja, która miała szansę na coś więcej.
— Myślę, że jak jeszcze godzinkę pobędę z tobą, to nic mnie nie ominie w życiu mojego współlokatora — stwierdził, kładąc na moją głowę swoją dłoń i bawiąc się nią moimi włosami.
Podjechaliśmy komunikacją miejską do mojego mieszkania, po czym przeszliśmy chwilę parkiem, który znajdował się obok domu. Podróż nie zajęła nam długo, dlatego też przez ten czas nie rozmawialiśmy ze sobą, dopiero w parku znaleźliśmy wspólny temat do rozmów i czas na to.
Gdy byliśmy już przy bramie do osiedla, otworzyłam ją, po czym dałam przejść wpierw Dylanowi, który to zamiast wejść dalej złapał za bramkę, która się zamykała i przepuścił mnie w nich. Kiedy weszliśmy do windy i wybrałam piętro, nieoczekiwanie Dylan złapał mnie w talii i przycisnął do ściany windy, po czym wpił mi się dość agresywnie w ustach, czemu nie protestowałam. Podobało mi się bardzo to, co robiliśmy, zwłaszcza że czułam lekką adrenalinę, że zaraz winda mogłaby się otworzyć, a ktoś z sąsiadów mógłby nas zobaczyć.
Naszym pocałunkiem w windzie się nie zakończyło, kontynuowaliśmy go, idąc powoli do mojego mieszkania. Ledwo otworzyłam drzwi, ale jakoś dałam radę, gdyż Dylan się niecierpliwił i sam je szybko otworzył. Po chwili przycisnął mnie do ściany, zamykając mocno drzwi, które były lekko uchylone. Powoli pieścił moje ciało, zaczynając od ramion po szyję. Nie wiedziałam nawet kiedy pozbył się mojej koszuli i zajął się moimi piersiami, które były uwięzione w staniku, ale szybko go zdjął i jakby gdyby nic zaczął bawić się moimi sutkami. Ssał je i lizał, a niekiedy podgryzał. Było mi wspaniale, jak nigdy wcześniej. Czułam się w końcu spełniona i gotowa na to. Jednak ta chwila nie mogła trwać wiecznie, gdyż usłyszałam czyjeś kroki, a w przedpokoju nieoczekiwanie zapaliło się światło. Spojrzałam na osobę, która stała w przejściu pomiędzy kuchnią a przedpokojem i nie mogłam uwierzyć własnym oczom, kto rujnował mi tak piękną chwilę i oczywiście był to Michael. Wpierw spoważniałam, patrząc na niego mrocznym wzorkiem, jaki tylko byłam w stanie zrobić. W tamtej chwili miałam ochotę go wyrzucić przez balkon, ale wiedziałam, że to niewykonalne, gdyż był ode mnie silniejszy.
— Czekałem na ciebie, Kochanie — oznajmił, a mnie aż zamurowało.
Wtedy wszystko zaczęło mi się układać w całość. On chyba nas śledził i wiedział, że tu będę. Nie wierzyłam własnym uszom i oczom. Nie chciałam go znać. Tym jednym słowem zniszczył mi moje życie ponownie. Nie sądziłam, że był zdolny do czegoś takiego. Co nim wtedy rządziło? Tego prawdopodobnie nigdy się nie dowiem, ale wiem jedno, nie chcę już znać tak okrutnego człowieka.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro