Rozdział 13
***
— Proszę pańskie zamówienie — rzekłam radośnie, dając mojemu klientowi kawę oraz uśmiechając się przyjaźnie w jego stronę.
— Dziękuję, młoda damo — odpowiedział miły i przyjazny mężczyzna, który siedział na krześle przy stoliczku na zewnątrz obok kawiarni, w której pracowałam.
— Na tym polega moja praca — rzekłam, wracając do środka.
Rozejrzałam się po kawiarnii, w której praktycznie nikogo już nie było, gdyż zbliżała się powoli godzina zamknięcia, więc nikt już raczej nie przychodził po kawę i herbatę. Westchnęłam ciężko, po czym odłożyłam tackę na miejscu i zaczęłam od mycia stolików, które były brudne po całym dniu. Umyłam je, po czym zabrałam się za odkurzenie podłogi i umycie jej. Poszło mi to szybko i sprawnie, natomiast Colin zabrał się za mycie wszystkich urządzeń i układaniem naczyń do zmywarki. Po skończeniu porządków wróciłam do naszego ostatniego klienta, który siedział na dworze i wypił swoją kawę, którą wcześniej zamówił.
— Czy życzy Pan sobie coś jeszcze? — zapytałam przyjaźnie z uśmiechem na twarzy.
— Nie, podziękuję. Kawa była przepyszna. — odpowiedział promiennie, na co prawie się zarumieniłam, ale zapomniałam że w pracy nie mogłam zbytnio czulić się do naszych klientów. — Zapłacę już. — oznajmił, na co ja uśmiechnęłam się i wyciągnęłam terminal płatniczy.
— Kartą czy gotówką? — zapytałam, na co mężczyzna miło uśmiechnął się do mnie.
— Kartą i oczywiście chcę dać napiwek dla pani — odparł, na co tym bardziej się zarumieniłam.
— Rozumiem, proszę Pana — stwierdziłam, dając mu terminal na stolik na co ten przyłożył swoją kartę i wpisał pin, po czym schował ją i wyciągnął swój portfel dając mu napiwek prosto do dłoni. Nie mogłam powiedzieć, że nie dziękuję, bo klient miał prawo dać mi napiwek, ale poczułam się dziwnie, bo nikt tutaj nie zostawił napiwku. Nawet Colinowi, który sam w sobie przyciągał do siebie wiele pięknych kobiet, które były wprost nim zauroczone.
Mężczyzna wstał, po czym umyłam stoliczek przy którym siedział ten miły mężczyzna. Jednak on po chwili się zawrócił i zaczął iść w moją stronę. Spanikowałam, bo nie wiedziałam o co mu mogło chodzić. Może jednak idzie do kogoś innego? Popatrzyłam się tak na niego, ale on złapał ze mną kontakt wzrokowy i patrzył się na mnie dość intensywnie. Jego tęczówki wydawało mi się jakby świeciły. Było to z jednej strony pasjonujące jak i zauroczające. Nie byłam w stanie oderwać od niego swojego wzroku. Bardzo mi się to podobało tym bardziej on sam. Miałam ochotę by mnie wziął właśnie tu i teraz i rozebrał mnie na oczach tych wszystkich przechodniów. Jednak tak nie mogło się stać.
O czym ja myślę w pracy? Powinnam się jak najszybciej ogarnąć i zapomnieć o kimś. Nie wiem, czemu chciałam akurat zrobić to z tym mężczyzną, ale wydawał się miły i sympatyczny. Jak on. Zapewne mnie też by pieprzył i mnie zostawił. Każdy facet to skurwiel prócz dwóch których darzę przyjaźnią.
— Zostawiła pani coś na stoliku — powiedział mężczyzna, na którego spojrzałam z nieco bliska, po czym spojrzałam na stolik, na którym zostawiona była wizytówka, lecz ona nie należała wcale do mnie.
— Ale ona.... — odparłam, jednak gdy zerknęłam tam gdzie stał tajemniczy znajomy nie było go tam. Wyglądało to jakby się rozpłynął w powietrzu. Westchnęłam tylko i zastanowiłam się nad tą dziwną sytuacją, która to mnie spotkała. Było to dziwne, w dodatku ta wizytówka. Wzięłam nią i na nią spojrzałam był tam tylko numer telefonu i nic więcej. W dodatku była to wizytówka, na której najwidoczniej długopisem ktoś specjalnie napisał ten numer telefonu. Długo zastanawiałam się nad słowami mojego rozmówcy, który zniknął mi z oczu i z tym numerem. Co miał mi do przekazania? Może dał mi swój numer, bo chciał spotkać się po pracy? Jednak ja już nie byłam tą samą osobą co wcześniej. Miłość była u mnie na szarym końcu i ona w ogóle się dla mnie teraz nie liczyła, nawet relację, które nie są oparte na miłości. Nic związanego z połączeniem dwóch osób kontraktem ani uczuciem. Stałam się neutralna i bez żadnych emocji. Chociaż mimo to bardzo chciałam się choć raz zabawić, tak naprawdę mocno i dobrze. Móc być wyruchana w klubie, w którym każdy samiec alfa rzucił by się zapewne na mnie, widząc mój uniform, w którym to chodziłam podczas pracy. Przebrałam się z ubrań, które miałam na sobie w kawiarnii, po czym ruszyłam w stronę mojego mieszkania. Pogoda dzisiaj była cudna i chciałabym żeby utrzymała się najdłużej jak to tylko możliwe. Jednak sprawdzając pogodę miało być dzisiaj tylko tak pięknie i uroczo. Słońce świeciło bardzo mocno i w odcieniach żółci. Powoli zachodziło a co za tym szło powoli zmieniał się kolor promieni słońca, jak i same słońce, oraz również chmury, które były aż różowe. Kochałam zachody słońca, zwłaszcza w tym mieście, które było znane od dobrych klubów nocnych, wysokich budynków, narkomanów i bezdomnych. Może trochę nieciekawa reklama miasta, ale ono samo w sobie takie było. Zwykle nie przyciągało wielu turystów, gdyż nawet nie było tu na tyle przepięknych atrakcji, a sprowadzało dziwki, narkomanów i wiele więcej innych groźnych osób, które tylko czaiły się w cieniu za tobą by cię pewnego dnia dopaść. Nikt nie wie kiedy przyjdą właśnie po mnie czy po kogoś. Staje się to nagle i nieoczekiwanie oraz znika w podobny sposób. Nikomu nawet policji nie udało się złapać sprawców tych porwań i dziwnych sytuacji, które odcisnęły piętno na wielu młodych jak i również starszych osobach. Powoli zbliżała się ich godzina polowania, a ja musiałam jak najszybciej dostać się do mieszkania, do którego miałam jeszcze trochę kilometrów.
Wsiadłam w pierwszy lepszy autobus, który jechał na moją ulicę, po czym zobaczyłam w telefonie godzinę, która wskazywała już nieco po dwudziestej drugiej czterdzieści. Czyli zostało mi niecałe dwadzieścia minut na to, by trafić do mieszkania cało. Autobus przez piętnaście minut ugrzązł w korku, a ja coraz bardziej się bałam wyjść z niego. Zostało mi pięć minut do tej godziny. Wysiadłam z autobusu i biegiem ruszyłam do bloku, w którym znajdowało się moje mieszkanie. Jednak gdy byłam w połowie drogi wybiła ta godzina, o której od kilku tygodni się nie mówi. Godzina w której nikt nic zawsze nie zauważa, a źli ludzie polują na ciebie, by cię zabić, zgwałcić, okaleczyć i zrobić złe rzeczy. Gdy otwierałam drzwi od bloku kogoś zauważyłam. Obok krzaków stał wysoki umięśniony mężczyzna z bronią. Przestraszyłam się i nie ruszyłam z miejsca, jednak mój instynkt mówił mi żebym uciekała jak najdalej stąd, dopóki on jest jeszcze daleko. Jednak on zaczął biec w moją stronę na co ja spanikowałam i czym prędzej weszłam do drzwi. Przerażona patrzyłam jak mężczyzna patrzy się na mnie z pogardą i namiętnością. Był stary i w dodatku wyglądał na psychopatę, któremu nie warto byłoby wchodzić w drogę. Byłam sparaliżowana i nie wiedziałam do końca co mam zrobić. Gdy mężczyzna odszedł kawałek wzięłam telefon i zadzwoniłam na policję, bo ten psychopata wiedział przecież już gdzie mieszkam i zapewne czaił się właśnie na mnie. Było to straszne i okropne. Nigdy wcześniej nie byłam w takiej sytuacji i bałam się tego co miało za chwilę nastąpić. Podałam z trudem swoje imię i nazwisko konsultantowi, po czym opowiedziałam mu jaka była sytuacja, jednak on za bardzo się tym nie przejął. Olał mnie i całą tę sprawę, jednak musiał wysłać policję w tamto miejsce, więc to też uczynił. Czekałam na radiowóz patrząc na mężczyznę, który coś robił. Jednak nie potrafiłam sprawdzić co. Czekałam na policję, aż w końcu usłyszałam syreny, jednak gdy mężczyzna je usłyszał uciekł w krzaki prosto do okolicznego parku, który mieścił się nieopodal mnie. Wybiegłam czym prędzej z bloku prosto do policjantów, którym wskazałam drogę w którą pobiegł.
— Widziałam! Pobiegł w tamtą stronę! — wrzasnęłam w nerwach, na co jeden policjant próbował mnie uspokoić.
— Proszę, niech się Pani uspokoi. Załatwimy to — odpowiedział miły młody funkcjonariusz policji, który położył dłoń na moim ramieniu w geście zrozumienia. Nie wiedziałam nic o tym mężczyźnie a tym bardziej czego ode mnie chce? Przecież nikomu nie wyrządziłam krzywdy a on chciał mnie zapewne skrzywdzić.
— Tam nic nie ma — rzekł jeden z policjantów, który wrócił do nas.
Nie dowierzałam wprost w to co słyszę, przecież on tam przed chwilą stał. Nie mógł rozpłynąć się w powietrzu. Popatrzyłam w to miejsce, w którym go widziałam jednak tam nikogo nie było. Naprawdę wyglądało na to że zniknął, tylko na jak długo. Zapewne znów wróci w najmniej oczekiwanym momencie a ja nawet nie będę mogła się jak obronić w danej mi sytuacji.
— Jeśli znów będzie Panią nachodził proszę do nas dzwonić — odpowiedział miły z panów, który podarował mi numer telefonu do niego. Było to dziwne, bo przecież nie powinno się podawać swoich numerów osobistych na służbie zwłaszcza jeśli chodzi o policjantów.
— Dziękuję — odparłam, lekko się do niego uśmiechając.
Widać było po nim że był młody i bardziej chciał pomóc niż zarobić na tym dobre pieniądze. Chciał chętnie pomagać ludziom, których ratował z opresji jeszcze bardziej niż policja. Takich ludzi na świecie się naprawdę ceni i powinno się ich szanować, gdyż takich ludzi na świecie jest naprawdę mało.
— Nie ma za co. Chętnie pomogę jeśli Pani będzie potrzebowała ode mnie pomocy. — stwierdził uśmiechnięty, na co ja lekko się uśmiechnęłam, nie zważając na innych policjantów, którzy byli już w radiowozie i na niego czekali. Było mi głupio, że jestem taka bezbronna w ogóle bez sił, by nawet się przed takim czymś nie móc obronić. — Ojj muszę już iść. Służba wzywa. Miło było Panią poznać. — dodał przyjaźnie jakby to było zwykłe koleżeńskie spotkanie, po czym pobiegł do swoich przełożonych ze służby nocnej.
— Jeszcze raz Panu dziękuję! — oznajmiłam niemalże krzycząc na całe moje osiedle.
Wróciłam do mieszkania, w którym to czekała na mnie Sandra ze swoich chłopakiem. Oglądali razem serial, więc nie przeszkadzałam im za bardzo, bo to była ich intymna chwila, w której mogli poleżeć razem w spokoju. Wypakowałam zakupy, które kupiłam rano, po czym od razu położyłam się do mojego łóżka, które w tamtej chwili wydawało mi się najwygodniejsze na całym świecie. Najlepsze moje łóżko. Niezbyt myślałam już o tej sytuacji, która miała miejsce, może to dlatego że uratował mnie miły przyjazny młodzieniec, który chciał mi pomóc, nie to co inni. W dodatku dał mi swój numer telefonu jak to on powiedział na wypadek gdyby się coś stało. Ułożyłam się wygodnie na łóżku, gdy nieoczekiwanie mój telefon zawibrował. Podniosłam się i chwyciłam go, by spojrzeć na wiadomość, którą nadawcą był nieznany numer. Lekko mnie to zorientowała i postanowiłam spojrzeć na wiadomośc, która zmroziła mi krew w żyłach. Jednak olałam ją, bo przez pierwsze kilka minut pomyślałam że może to pomyłka.
Od: Nieznany
Jak się kotek bawi? Mam nadzieję że dobrze :)
Jednak raptownie dostałam wiadomość od tego samego nieznanego numeru, która brzmiała nieco groźniej.
Od: Nieznany
Dziwko, należysz do mnie.
Nie wiedziałam już teraz od kogo mogła ona być. Jednak pierwsze o czym pomyślałam był Michael, który mógł napisać mi tą wiadomość, a raczej dwie wiadomości. Nie miałam z nim kontaktu od dobrych trzech miesięcy od kiedy zobaczyłam go z tą suką w jego biurze.
Wjechałam windą na pięćdziesiąte piętro i skierowałam się w stronę biura Michaela. Zapukałam do środka, ale to co zobaczyłam mnie zmroziło. Zauważyłam jak Michael obściskuje się z inną kobietą i to na moich oczach, nie byłam w stanie na to patrzeć, ale jednak patrzyłam się na nich i nie byłam w stanie odwrócić wzroku.
— Michael? — zapytałam kobieta, zszokowana i byłam na skraju płaczu. Miałam ochotę płakać jak małe dziecko, któremu dziecko zabrało lizaka.
Michael odepchnął nieznajomą mi kobietę na ziemię, po czym podszedł do mnie, ale ja go szybko odepchnęłam, bo nie miałam zamiaru dotykać go. Zwłaszcza że przed chwilą obściskiwał i całował tamtą sukę, która patrzyła się na mnie w przerażający sposób.
— Nie dotykaj mnie nigdy więcej! Jesteś skurwielem, który tylko chciał mnie wykorzystać do własnych przyjemności! — krzyknęłam, po czym pobiegłam w stronę windy.
Zaczęłam płakać i to bardzo mocno. Miałam już dość mężczyzn, którzy chcą mnie tylko wykorzystać. Nie są warci mojej uwagi, są po prostu idiotami i psycholami, którzy chcą tylko wykorzystać kobiety, które są im ufne. Nie chcę już nawet znać Michaela. Jest najgorszy. Nienawidzę go. Zaufałam mu a on potraktował mnie jak dziwkę na jeden raz.
— Diana! Poczekaj! — krzyknął nagle Michael, który gonił mnie przez korytarz.
On teraz ma swoją dziwkę mnie już nie potrzebuje, chyba że tamta mu się odwidziało i miał jej dość i chce żebym wróciła do niego na kolanach. Jednak tak się nie stanie. Nie jestem taką suką, by wracać do Pana i błagać go na kolanach o wybaczenie. Nie spełnię jego fantazji ani zachcianek, z których nic nie mam. Może i był z jednej strony kochany tak okazał się całkowitym hujem. Zdradził mnie z inną dziwką, z którą mu się naprawdę dobrze bawiło, a raczej to on się nią bawił.
Nieoczekiwanie usłyszałam pukanie do drzwi, które lekko mnie zdezorientowało, bo przecież kto o tej porze przychodzi do nas. Wpierw pomyślałam że to jacyś znajomi chłopaka Sandry i jej samej, ale pukanie się nasilało, a nikt nie otwierał drzwi. Wyszłam na ciemny korytarz, który prowadził prosto do drzwi, w które ktoś uderzał. Spanikowałam, bo nie było Sandry i jej chłopaka, więc w domu byłam sama. Wpierw pomyślałam że to oni, ale przecież nie pukali, by tak mocno a jedno z nich zapewne zabrało, by ze sobą klucze do mieszkania. Otworzyłam drzwi, bojąc się kto to. Oczom nie mogłam uwierzyć, gdy na wejściu zobaczyłam Garego z dwoma wysokimi mężczyznami, który przyjaźnie a jednak z chytrością się do mnie uśmiechał. Nie był to dobry uśmiech z jego strony. Spanikowałam i chciałam zamknąć drzwi jak najszybciej jednak on zatrzymał je nogą i uniemożliwił mi to.
— Nie tak szybko, Skarbie. — odpowiedział, uśmiechając się do mnie, po czym jego mina gwałtownie spoważniała. — Bierzcie ją. — dodał poważnie do dwóch wysokich i dobrze rozbudowanych mężczyzn, którzy w ułamku sekundy złapali mnie i unieruchomili. Szamotałam się jednak to nic nie dawało. Byłam w potrzasku, z którego nie mogłam się wyrwać. — Uśpijcie ją. — rzekł do mężczyzn na co ci przyłożyli mi brudną szmatę do ust, która była nawilżona, czymś bardzo nieprzyjemnym w zapachu. Próbowałam się temu oprzeć jednak to coś było silniejsze, a moje ciało powoli opadało z sił. Czułam się na przegranej pozycji, w której z resztą byłam. To koniec mnie. Koniec siebie jaką byłam dawniej.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro