8. Sekrety Kosmitów
- Hattie! Hattie, zaczekaj!
Ciężko dysząc dopadła do stojącego za warsztatem pick up'a.
- Nie zbliżaj się do mnie! Jesteście nienormalni! - krzyknęła, próbując wyrwać drzwi z zawiasów i schować się w jedynym normalnym wozie.
- Posłuchaj... - Will zaczął się powoli zbliżać.
- Dość już usłyszałam! - Warknęła i przybrała wojowniczą poze.
Żałowała, że jedyną miotłe w warsztacie rozwaliła na łbie mężczyzny i że nie zabrała ze sobą czegoś lepszego... Na przykład łomu!
Żałowała, że w ogóle zadawała mu pytania.
- Rozumiem, że to dla ciebie szok...
- Szok!? - wrzasnęła.
- Ale tu nie chodzi o nas, Hattie... Co to w ogóle za imię? Au! - krzyknął, gdy pierwszy lepszy kamień uderzył go w ramię - Tutaj chodzi o nich!
- O nich!? A ja!? - wrzasnęła znowu, z satysfakcją obserwując jak Will się zmieszał - Chce wrócić do domu, do ciotki! Rozumiesz?! Muszę i chce!
- Pisałem do twojej ciotki, że jesteś u koleżanki i że poszłaś odrazu z rana do szkoły - starał się zachować spokojny ton.
- Rądzisz się moim telefonem! Oddawaj! - krzyknęła, zbliżając się, ale Will zrobił krok w tył - Odwieź mnie do domu teraz!
- Nie mogę. W pick up'ie nie ma już paliwa!
- Kłamiesz! - ryknęła.
- A Sideswipe nie może jeszcze jeździć...
- Ty bydlaku! Ty podły świński zakłamany bydlaku - wysyczała z jadem - Masz kilkanaście baniaków w tej budzie i wmawiasz mi, że nie masz benzyny?! I że robot, który powinien jeździć nie jeździ!?
- Sideswipe jest ranny. A ja nie jestem jego lekarzem - zaczął ostrożnie. Jakoś brzydziła ją ta jego ostrożność, w ruchach i w spojrzeniu. A jednocześnie schlebiała... - Gdyby teraz się złożył stracił by dużo energii... A rana mogła by się otworzyć! Ej!
Zaczęła w niego rzucać kamieniami z pobocza. Poprostu.
- Kłamca! I idiota! Kupiłeś bułkę z parówką, a nie kupiłeś benzyny!
- Przestań!
- Nie! Jestem tu więźniem! Więźniem jakiś psychopatów w zdalnie sterowanych samochodach!
Była na skraju. Wykończona fizycznie i psychicznie.
Kiedy zapytała się o odłamek nawet nie podejrzewała, że w plącze się w taką aferę!
Była śledzona przez kosmitów od kilku miesięcy, tak Barricade'a jak i Mirage'a.
Coś co mierzyło energon (już nawet nie chciała wiedzieć co to!) już od dawna wskazywało na nią, że jej bezpośredni kontakt z tą substancją(!?) stanowił zagrożenie dla jej zdrowia w skali 4 na 5. Czyli śmiertelnie niebezpieczne!
Z początku ich wyśmiała - gdzie niby miałaby skazić się super kosmicznym glutem?
Ale wtedy zaczęła się jazda bez trzymanki.
Odłamek, którego wciąż szukają tak Decepticony jak i Autoboty to część silnika frachtowca Arki - statku i silnika rostrzaskanego w epoce dinozaurów wraz z załogą - pierwszymi Transformerami na Ziemii.
Jakiś głos logiki podpowiadał jej, że żaden z tych robotów nie ma dwudziestu lat, ale!
Kiedy Sideswipe zaczął opowiadać o bitwie jaka rozegrała się między nimi, Autobotami, a Decepticonami i która doprowadziła do "awaryjnego lądowania" na tej planecie... Nie wytrzymała.
Następne tłumaczenie było nie mniej absurdalne.
Ponieważ statek rozwalił się w atmosferze planety, a kawałki silnika spadły na kontynentach, które z czasem uległy rozdzieleniu kolejnym problemem stał się powrót do domu.
Największe części statku znajdowały się obecnie w lasach Amazonii i w Strefie 51,gdzie złożenie ich do kupy spędzały sen z powiek ludziom nauki przez wiele pokoleń.
Części silnika natomiast przez lata bywały odnajdywane i gubione. Wraz z XXI wiekiem trafiały do prywatnych kolekcji, do muzeów, do laboratoriów...
Coś z czym ludzie mieli do czynienia od wieków, co imitowało praktycznie śmiertelne zagrożenie było tajemnicą wszechświata niemal jak Święty Graal czy metoda budowy piramid!
Tymczasem Autoboty i Decepticony chowały się przed ludźmi i od czasu do czasu starały się chronić ostatnie Odłamki, które pomogły by im wrócić do domu.
Opuściła ramiona zbyt zrezygnowana i zmęczona. Poczuła się jak egoistka. Ona przynajmniej ma dom! Sideswipe, Dino i Optimus... Ostatni raz widzieli swoją planetę zniszczoną, miliony milionów lat temu...
- Tu chodzi o nich? O nich!? - krzyknęła. Zobaczyła tylko jak srebrny z trudem czołga się w warsztacie do bramy i patrzy na nią tymi niebieskimi ślepiami - Może i tak! Ale jak możesz MI pieprzyć przez to życie?! Nie wierzę. Nie wierzę!
- Uważamy, że możesz pomóc... Pomóc im...
Nie, nie. Pokręciła gwałtownie głową.
Warto się zastanowić, gdzie w tej całej historii jest Henrettia?
Otóż nie zawsze obecność kosmitów była taką wielką tajemnicą.
Czasem Odłamek wpadał w ręce zwykłych rolników z pola, a czasem stawał się złotem w rękach najmądrzejszych i najlepszych ludzi różnych epok. Z czasem wiedza o mechanicznych istotach i rola pomocy im została zamknięta w sekcie, o której nie wiedziały nawet karty historii.
I w tym momencie na scenę wchodzą przodkowie dziewczyny. A ona sama zemdlała.
Gdy się ocuciła, a Will powiedział tylko, że jeden Odłamek jest w jej domu i prawdopodobnie to on wykazuje promieniowanie...
W tamtym momencie chwyciła miotłe i zamierzyła się na mężczyzne. Reszta znana.
Stała przy drzwiach pick up'a opierając się ciężko i próbując sobie to wszystko poukładać.
- Twoi przodkowie byli w tajnej sekcie i jako jedni z nielicznych wiedzieli o istnieniu Transformerów...
- Zamknij się... - prychnęła...
- Twoi dziadkowie napewno zostawili ci wskazówki przed śmiercią...
- Moi dziadkowie!? Moi dziadkowie?! A może jeszcze moja mama! - głos jej się załamał...
Wykluczała rodzinę ze strony ojca, byli biednymi Meksykaninami, którzy wyemigrowali do Stanów. Cioteczka, tata... Babcia i Dziadek Montemayor, których pamiętała od dziecka.
A rodzina mamy? Nigdy jej nie poznała. Nigdy też nie mówiono głośno o tym, że pochodziła z Europy. Ani o jej przodkach...
Poczuła jak zbierają się łzy...
Odwróciła się gwałtownie i zanim Will zdążył zareagować (lub ona spostrzec, że Optimus i Mirage wrócili i są świadkami ich kłótni) wymierzyła cios w policzek mężczyzny.
Facet się tylko odwrócił i wylądował na piaszczystej ziemi z krzykiem.
- A to za co!?
- Za te bdzury! - wydarła się - Za obrażanie mojej rodziny! Może jeszcze mi powiesz, że mikrofalówka zabiła wujka Stasza!? - miała ochotę znów go uderzyć. Czuła jak po policzkach spływają łzy i jak serce jej znów pęka - A może powiesz, że to Decepticony zabiły moich rodziców!?
Z ostatnim zdaniem zapadła na pustyni taka cisza, że można by usłyszeć jak w dziurze sika mysz. Niech się patrzy, stwierdziła dziewczyna ze złością, niech gapią się jak cielaki w malowane wrota!
- Nic... Nic nie wiedziałem o twoich rodzicach - powiedział Will, siadając na tyłku i na tyłku cofając się od wściekłej Henrietty.
- Ale wiedziałeś, że mój dziadek pradziadek znalazł podczas orania pola kawałek jakieś cholernego silnika?!
Will się nie odezwał. Jak na starszego o sześć lat i cztery miesiące faceta wyglądał na dziecko, chłopca przestraszonego tym, że jego ulubiona koleżanka właśnie po raz pierwszy dostała okresu i właśnie jego chce akurat zabić.
A zabić go chciała, owszem!
Za takie brednie, za bzdury! Po co w ogóle zadawała te cholerne pytania?!
- Hattie...
- Czego!? - wrzasnęła odwracając się gwałtownie do czerwonego Ferrari, choć to ciężarówka zabrała głos.
- Nienawidzę was. Jesteście okropni i nienormalni! A to! To jakiś głupi żart!
Na odchodne kopnęła opone niebieskiego wozu zdrową nogą i szybkim krokiem zaczęła się oddalać.
Miała zamiar jak najszybciej dostać się do szosy i wrócić do miasta!
I miała głęboko gdzieś, że nie wiedziała, w którą stronę jest Denver. Gdzieś musi dojść!
- Hattie! Zaczekaj.
Usłyszała za sobą ciężkie kroki i nawet nie miała ochoty się odwracać. Czuła, że jeżeli Prime powie coś jeszcze to rozbeczy się przy nim tak jak ostatnio.
Mimo tego że w ogóle nie wiedziała jak to działa.
- Odejdź - mruknęła, otulając się ramionami.
- Mirage odwiezie cię do domu.
- Nie dziękuję!
- Nie daj się prosić...
- Bo co?! Bo może znałeś mojego pradziadka!? - krzyknęła, odwracając się i zadzierając głowę by spojrzeć na robota.
Ten ukleknął na jedno kolano i zbliżył do niej palec.
Spojrzała na niego z gniewem i nieufnością, ale to jego ciepło wygrało. Poprostu.
Objęła jego palec wskazujący i przytuliła się najmocniej jak mogła.
- Nie wiem. Nie jestem pewien czy poznałem twojego pradziadka osobiście - Zamknęła oczy czując, że łzy znowu spływają wartko - Ale poznałem twoją matkę.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro