Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

8. Sekrety Kosmitów


- Hattie! Hattie, zaczekaj!

Ciężko dysząc dopadła do stojącego za warsztatem pick up'a.

- Nie zbliżaj się do mnie! Jesteście nienormalni! - krzyknęła, próbując wyrwać drzwi z zawiasów i schować się w jedynym normalnym wozie.

- Posłuchaj... - Will zaczął się powoli zbliżać.

- Dość już usłyszałam! - Warknęła i przybrała wojowniczą poze.

Żałowała, że jedyną miotłe w warsztacie rozwaliła na łbie mężczyzny i że nie zabrała ze sobą czegoś lepszego... Na przykład łomu!
Żałowała, że w ogóle zadawała mu pytania.

- Rozumiem, że to dla ciebie szok...

- Szok!? - wrzasnęła.

- Ale tu nie chodzi o nas, Hattie... Co to w ogóle za imię? Au! - krzyknął, gdy pierwszy lepszy kamień uderzył go w ramię - Tutaj chodzi o nich!

- O nich!? A ja!? - wrzasnęła znowu, z satysfakcją obserwując jak Will się zmieszał - Chce wrócić do domu, do ciotki! Rozumiesz?! Muszę i chce!

- Pisałem do twojej ciotki, że jesteś u koleżanki i że poszłaś odrazu z rana do szkoły - starał się zachować spokojny ton.

- Rądzisz się moim telefonem! Oddawaj! - krzyknęła, zbliżając się, ale Will zrobił krok w tył - Odwieź mnie do domu teraz!

- Nie mogę. W pick up'ie nie ma już paliwa!

- Kłamiesz! - ryknęła.

- A Sideswipe nie może jeszcze jeździć...

- Ty bydlaku! Ty podły świński zakłamany bydlaku - wysyczała z jadem - Masz kilkanaście baniaków w tej budzie i wmawiasz mi, że nie masz benzyny?! I że robot, który powinien jeździć nie jeździ!?

- Sideswipe jest ranny. A ja nie jestem jego lekarzem - zaczął ostrożnie. Jakoś brzydziła ją ta jego ostrożność, w ruchach i w spojrzeniu. A jednocześnie schlebiała... - Gdyby teraz się złożył stracił by dużo energii... A rana mogła by się otworzyć! Ej!

Zaczęła w niego rzucać kamieniami z pobocza. Poprostu.

- Kłamca! I idiota! Kupiłeś bułkę z parówką, a nie kupiłeś benzyny!

- Przestań!

- Nie! Jestem tu więźniem! Więźniem jakiś psychopatów w zdalnie sterowanych samochodach!

Była na skraju. Wykończona fizycznie i psychicznie.
Kiedy zapytała się o odłamek nawet nie podejrzewała, że w plącze się w taką aferę!
Była śledzona przez kosmitów od kilku miesięcy, tak Barricade'a jak i Mirage'a.
Coś co mierzyło energon (już nawet nie chciała wiedzieć co to!) już od dawna wskazywało na nią, że jej bezpośredni kontakt z tą substancją(!?) stanowił zagrożenie dla jej zdrowia w skali 4 na 5. Czyli śmiertelnie niebezpieczne!
Z początku ich wyśmiała - gdzie niby miałaby skazić się super kosmicznym glutem?
Ale wtedy zaczęła się jazda bez trzymanki.
Odłamek, którego wciąż szukają tak Decepticony jak i Autoboty to część silnika frachtowca Arki - statku i silnika rostrzaskanego w epoce dinozaurów wraz z załogą - pierwszymi Transformerami na Ziemii.

Jakiś głos logiki podpowiadał jej, że żaden z tych robotów nie ma dwudziestu lat, ale!
Kiedy Sideswipe zaczął opowiadać o bitwie jaka rozegrała się między nimi, Autobotami, a Decepticonami i która doprowadziła do "awaryjnego lądowania" na tej planecie... Nie wytrzymała.

Następne tłumaczenie było nie mniej absurdalne.
Ponieważ statek rozwalił się w atmosferze planety, a kawałki silnika spadły na kontynentach, które z czasem uległy rozdzieleniu kolejnym problemem stał się powrót do domu.
Największe części statku znajdowały się obecnie w lasach Amazonii i w Strefie 51,gdzie złożenie ich do kupy spędzały sen z powiek ludziom nauki przez wiele pokoleń.
Części silnika natomiast przez lata bywały odnajdywane i gubione. Wraz z XXI wiekiem trafiały do prywatnych kolekcji, do muzeów, do laboratoriów...

Coś z czym ludzie mieli do czynienia od wieków, co imitowało praktycznie śmiertelne zagrożenie było tajemnicą wszechświata niemal jak Święty Graal czy metoda budowy piramid!
Tymczasem Autoboty i Decepticony chowały się przed ludźmi i od czasu do czasu starały się chronić ostatnie Odłamki, które pomogły by im wrócić do domu.

Opuściła ramiona zbyt zrezygnowana i zmęczona. Poczuła się jak egoistka. Ona przynajmniej ma dom! Sideswipe, Dino i Optimus... Ostatni raz widzieli swoją planetę zniszczoną, miliony milionów lat temu...

- Tu chodzi o nich? O nich!? - krzyknęła. Zobaczyła tylko jak srebrny z trudem czołga się w warsztacie do bramy i patrzy na nią tymi niebieskimi ślepiami - Może i tak! Ale jak możesz MI pieprzyć przez to życie?! Nie wierzę. Nie wierzę!

- Uważamy, że możesz pomóc... Pomóc im...

Nie, nie. Pokręciła gwałtownie głową.
Warto się zastanowić, gdzie w tej całej historii jest Henrettia?
Otóż nie zawsze obecność kosmitów była taką wielką tajemnicą.
Czasem Odłamek wpadał w ręce zwykłych rolników z pola, a czasem stawał się złotem w rękach najmądrzejszych i najlepszych ludzi różnych epok. Z czasem wiedza o mechanicznych istotach i rola pomocy im została zamknięta w sekcie, o której nie wiedziały nawet karty historii.
I w tym momencie na scenę wchodzą przodkowie dziewczyny. A ona sama zemdlała.
Gdy się ocuciła, a Will powiedział tylko, że jeden Odłamek jest w jej domu i prawdopodobnie to on wykazuje promieniowanie...

W tamtym momencie chwyciła miotłe i zamierzyła się na mężczyzne. Reszta znana.
Stała przy drzwiach pick up'a opierając się ciężko i próbując sobie to wszystko poukładać.

- Twoi przodkowie byli w tajnej sekcie i jako jedni z nielicznych wiedzieli o istnieniu Transformerów...

- Zamknij się... - prychnęła...

- Twoi dziadkowie napewno zostawili ci wskazówki przed śmiercią...

- Moi dziadkowie!? Moi dziadkowie?! A może jeszcze moja mama! - głos jej się załamał...

Wykluczała rodzinę ze strony ojca, byli biednymi Meksykaninami, którzy wyemigrowali do Stanów. Cioteczka, tata... Babcia i Dziadek Montemayor, których pamiętała od dziecka.
A rodzina mamy? Nigdy jej nie poznała. Nigdy też nie mówiono głośno o tym, że pochodziła z Europy. Ani o jej przodkach...
Poczuła jak zbierają się łzy...

Odwróciła się gwałtownie i zanim Will zdążył zareagować (lub ona spostrzec, że Optimus i Mirage wrócili i są świadkami ich kłótni) wymierzyła cios w policzek mężczyzny.
Facet się tylko odwrócił i wylądował na piaszczystej ziemi z krzykiem.

- A to za co!?

- Za te bdzury! - wydarła się - Za obrażanie mojej rodziny! Może jeszcze mi powiesz, że mikrofalówka zabiła wujka Stasza!? - miała ochotę znów go uderzyć. Czuła jak po policzkach spływają łzy i jak serce jej znów pęka - A może powiesz, że to Decepticony zabiły moich rodziców!?

Z ostatnim zdaniem zapadła na pustyni taka cisza, że można by usłyszeć jak w dziurze sika mysz. Niech się patrzy, stwierdziła dziewczyna ze złością, niech gapią się jak cielaki w malowane wrota!

- Nic... Nic nie wiedziałem o twoich rodzicach - powiedział Will, siadając na tyłku i na tyłku cofając się od wściekłej Henrietty.

- Ale wiedziałeś, że mój dziadek pradziadek znalazł podczas orania pola kawałek jakieś cholernego silnika?!

Will się nie odezwał. Jak na starszego o sześć lat i cztery miesiące faceta wyglądał na dziecko, chłopca przestraszonego tym, że jego ulubiona koleżanka właśnie po raz pierwszy dostała okresu i właśnie jego chce akurat zabić.
A zabić go chciała, owszem!
Za takie brednie, za bzdury! Po co w ogóle zadawała te cholerne pytania?!

- Hattie...

- Czego!? - wrzasnęła odwracając się gwałtownie do czerwonego Ferrari, choć to ciężarówka zabrała głos.

- Nienawidzę was. Jesteście okropni i nienormalni! A to! To jakiś głupi żart!

Na odchodne kopnęła opone niebieskiego wozu zdrową nogą i szybkim krokiem zaczęła się oddalać.
Miała zamiar jak najszybciej dostać się do szosy i wrócić do miasta!
I miała głęboko gdzieś, że nie wiedziała, w którą stronę jest Denver. Gdzieś musi dojść!

- Hattie! Zaczekaj.

Usłyszała za sobą ciężkie kroki i nawet nie miała ochoty się odwracać. Czuła, że jeżeli Prime powie coś jeszcze to rozbeczy się przy nim tak jak ostatnio.
Mimo tego że w ogóle nie wiedziała jak to działa.

- Odejdź - mruknęła, otulając się ramionami.

- Mirage odwiezie cię do domu.

- Nie dziękuję!

- Nie daj się prosić...

- Bo co?! Bo może znałeś mojego pradziadka!? - krzyknęła, odwracając się i zadzierając głowę by spojrzeć na robota.

Ten ukleknął na jedno kolano i zbliżył do niej palec.
Spojrzała na niego z gniewem i nieufnością, ale to jego ciepło wygrało. Poprostu.
Objęła jego palec wskazujący i przytuliła się najmocniej jak mogła.

- Nie wiem. Nie jestem pewien czy poznałem twojego pradziadka osobiście - Zamknęła oczy czując, że łzy znowu spływają wartko - Ale poznałem twoją matkę.







Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro