Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

6. Will


Nie była pewna czy obudził ją chrzęst kół na piachu, cichy jęk czy mysz, która właśnie piszcząc z apetytem chrupała krakersy zostawione na stole. Ruszyła się na kanapie...
I dopiero wtedy podziękowała Bogu, że gardło miała zdarte jak stare trampki bo nie odrazu zdradziła się silnym jękiem bólu.
Czuła się jakby wczoraj spędziła godziny na, sama nie wiedziała, "martwym ciągu"!
Lewa noga ciążyła, żebra były ściśnięte jak gorsetem i całe ciało bolało ją jak cholera!
Do tego drżała z zimna i smierdziała mułem.
Ze zgrozą przypomniała sobie kąpiel w rzece...

Nagłe spuszczenie powietrza typowe dla tirów speszyło tak mysz jak i ją.

- Co z Sideswipe'm? - ciepły głos giganta rozbrzmiał zaraz po tym. O mało nie spadła z kanapy, gdy usłyszała jego głos.

- Załatałem co potrafiłem, w sumie... Trochę odpocznie i wszyscy będziemy mogli ruszyć...
- tego głosu nie znała.

Po pomieszczeniu odbiło się echo kroków. Nie mogła się powstrzymać i z trudem podciągnęła się bokiem tak by podejrzeć coś zza podłokietnika sofy... Rzecz jasna ogromna ciężarowka i jeszcze większy robot to taki codzienny widok zaraz po przebudzeniu w obcej ruderze...

- Tylko, że to tak strasznie booli... - Wyjęczał srebrny robot, wiercąc się w miejscu.

Podniosła się z kanapy i ostrożnie usiadła na drugim brzegu z rozdziawioną buzią.
Bardzo ostrożnie bo usztywniana noga to jednak przeszkoda podobnie jak ciało odlane z gipsu i bólu.
Ogromna ciężarówka w ciasnej szopie nie była aż takim szokiem.
Ale leżący na boku duży srebrny robot, jęczący, że coś go boli - już tak. Największym szokiem.
Pomiędzy jednym i drugim stał ciemnowłosy mężczyzna, który odwrócił się, gdy zauważył jej ruch i przygwoździł ją spojrzeniem. W jednej chwili jego twarz rozjaśnił słaby uśmiech.

- Dlaczego się śmiejesz? - wychrypiała, czując, że mafia Jokera porwała ją.
Gaz rozwesalający w powietrzu, chore roboty i gadające ciężarówki. Albo to dom wariatów.

- Poprostu cieszę się, że w końcu kwiatuszek się obudził - Odpowiedział kierując się wprost na nią, dopóki... - Auć! Dino!

Czerwonego nie było w pomieszczeniu a'la krypta (serio, okna zabite deskami, pajęczyny i smród stęchlizny), a przynajmniej tak myślała. Jednak, gdy facet zatrzymał się w powietrzu ten samochód zabłysnął nagle jakby miał lakier z rybich łusek. Przy lekkim szeleście zaczęły się przemieszczać i w ekspresowym tempie zamiast Nic mieli w kącie pomieszczenia czerwone ferrari. Stojące równolegle do kanapy i stolika. Więc miał ją ciągle na oku?

- Ile razy ci mówiłem? Nie w zamkniętych pomieszczeniach! - Facet wcale nie krzyknął, poprostu poklepał ferrari po masce i po chwili siedział na stoliku, rzucając okruchy krakersów myszom.

- To jakiś cyrk - wyszeptała, zbyt skołowana by wymyśleć coś więcej.

- Żaden cyrk - stwierdził, patrząc jej w oczy. Gdy tylko odwracała głowę speszona, on wciąż szukał z nią kontaktu - Poznaj Mirage, Sideswipe i Optimus Prime - wskazał kolejno czerwonego, srebrnego i ciężarówkę, która przedstawiała się już na złomowisku... - Zdecydowali się ciebie chronić...

- I... - zaczęła w głowie kojarzyć pewne fakty - I dlatego mnie porwaliście? A ty to kto? Matka zasranych sierot?

- Uratowaliśmy ci życie...

- I Matka Teresa!

- Bella! - Warknął czerwony - Przestań krzyczeć.

Wzdrygnęła się silnie. To przez niego wpadła do rzeki! A teraz miał czelność się odzywać!?

- Zamilcz - wymamrotała ciskwjąc błyskawice w stronę czerwonego samochodu. I zwróciła spojrzenie na mężczyzne przed nią.

- Will. Okej? Dla ciebie poprostu Will - facet uśmiechnął się... Trochę nieśmiało odpowiadając na wcześniejsze pytanie - Rzadko zdarza się, że cywile widzą Autoboty w akcji. A kiedy już tak się dzieje, staramy się by jak najszybciej przeszli nad tym zdarzeniem do porządku dziennego. Zapomnieli. Nie zastawiałaś się dlaczego nikt nie wyolbrzymia sprawy zawalenia się dwóch domów na tamtym osiedlu?

- Niee... Nie oglądam telewizji... - zaczęła, choć robienie dużych oczu napewno ją zdradziło. Czemu nie przyszło jej to do głowy wcześniej?

- Will zadbał by opinia publiczna uznała to za katastrofę budowlaną. I żeby obeszło się bez echa - czerwony znów zaczął gadać - Ciebie też byśmy zostawili w świętym spokoju. W końcu byś zapomniała. Tylko, że Barricade uwziął się, żeby zrobić sobie z ciebie zabawkę.

Okej, pomyślała, oddychaj. Wzięła głęboki wdech i... Dokładnie wtedy zaczęła się głupio śmiać. Patrzyła od ferrari, przez twarz tego faceta, aż po ciężarówkę i robota, który chyba ułożył się tak żeby mieć lepszy widok na nią.
Śmiała się głośno jakby ktoś jej czegoś dosypał.

- Porwał mnie ładniutki świr - zaczęła - Karmiący myszy w starej szopie, trzymając w niej trzy... Najdroższe auta na świecie. I w sumie jeden jest japońskim robotem. Nielegalny przemyt? To dziupla? Mogę napisać do cioci ostatniego smsa, a potem mnie zabijecie bo za dużo wiem?...

Z tą szopą może przesadzała, wyglądało jakby było z cegieł, a po narzędziach i schodach w betonie rozpoznała, że musiał to być jakiś stary, nieczynny warsztat samochodowy.

- Posłuchaj... - facet wyciągnął rękę w jej stronę...

- Nie dotykaj mnie! I nie! Chcę wrócić do domu!

- Cade znów będzie cię szukać - spokojny głos tego Optimusa podział jakby przykryto ją puchatym kocykiem... Zamilkła zbyt roztrzęsiona i skarciła siebie za to, że ma płacz na czubku nosa - Odstawimy cię do domu, do cioci, ale musimy mieć pewność, że Barricade sobie odpuści. Musimy go złapać. Wtedy wszystko wróci do normy...

- Spotkanie chińskich gigantycznych własności władz miejskich i normalne życie?

- Co? - ciemnowłosy zrobił dziwną minę - Poczekaj, mała...

- Powiedzieć jej? - szepnął srebrny.

- Cicho! Niech żyje w błędz... - znów zaczął ten czerwony.

- Powiedzieć o czym!? - wrzasnęła tak, że chyba sam TIR skulił się w sobie. A takie miała chociaż marzenie bo wykończone struny głosowe odmówiły posłuszeństwa...

- Spokojnie. Dziewczyno, jesteś... Naprawdę ciężkim przypadkiem... - zaczął czerwony złom i urwał kiedy (alleluja!) zobaczył jak posyła mu mordercze spojrzenie - Im mniej wiesz tym lepiej.

- I mam was tak poprostu zaliczyć do grona zaufanych osób? Jesteście nienormalni! W sumie tylko ty. Jakiś nerd? Nie obchodzą mnie te twoje zabawki! Małe chińskie rączki napewno chętnie odkupią patent! - zeskoczyła z kanapy, krzywiąc się, gdy chorą nogą dotknęła podłogi i podkuśtykała do czegoś co wyglądało jak drzwi i naparła na nie. Nic? Zaczęła ciągnąć - Nie chce mieć nic wspólnego z taką bandą oszołomów! Czekaj! To ty jesteś tym kierowcą ciężarówki? To jakiś nowy sposób upomnienia dla małoletnich chuliganów? Przepraszam, że porysowałam ten cholerny lakier! Chcę wrócić do domu! Agh!

Krzyknęła, gdy czerwony samochód zawarczał silnikiem i zapalił światło, przepychając się do niej...

- Mirage! - krzyknął Will.
Ale Hattie już przerażona osunęła się po ścianie i skuliła w sobie.

- Jest irytująca! Rozjedźmy ją!

- Dino! Nie krzywdzimy ludzi! To zwykła nastolatka! -  poraz pierwszy gigant krzyknął - Wycofaj się!

Silnik zamarł, ale światła paliły się wciąż przez co czuła się jak zając... Nagle poczuła duży, twardy szpikulec na głowie i podniosła wzrok.
Srebrny robot głaskał ją palcem po włosach.
A potem podszedł Will i owinął ją prawdziwym kocem.

- Chce to domu - załkała - Nie chce mieć nic wspólnego z tymi samochodami!

- To nie są zwykłe samochody - zaczął Will znów sadzając ją na sofie i sam usiadł na stoliku.
Nie miała siły by wyrywać się kiedy wziął ją na ręce.

I wtedy zaczął jej wyjaśniać. Że współpracują z rządem Stanów Zjednoczonych, że roboty są żołnierzami armii USA.
Że pochodzą z planety Cybertron, którą wykończyła wojna. I że transformacja z robota w samochód i na odwrót jest dla nich naturalna. Że teraz na Ziemii są obie frakcje biorące udział w wojnie, Autoboty i Decepticony i że Prime Optimus jest dowódcą tych pierwszych.
Tych lepszych, walczących o wolność i dobro, żeby nie dopuścić do tyranii Megatrona. Dowódcy Barricade'a, czyli wyrzutków i okrutników jak tamten czarno-biały Mustang.

Zanim przetrawiła wszystkie informacje, zanim znów zasnęła zbyt głodna i wyczerpana dowiedziała się też, że napisali do jej cioci, z jej komórki, że nocuje u koleżanki.
Super, pomyślała, zaraz zrobimy sobie babski wieczór...

- Co to było? - odruchowo skuliła się w sobie kiedy czerwony... Mirage... Zwrócił uwagę na burczenie.

Długo tego nie ukryje, była głodna jak wilk, brudna (ubrania cuchnęły rzeką, błotem i były sztywne) i modliła się tylko o to żeby nie zachciało jej się siku...
Rozglądając się po pomieszczeniu doszła do wniosku, że jest to tylko warsztat.

- Jestem głodna - stwierdziła w końcu, patrząc na Willa.
Ten też się chwilę zastanawiał, jakby stąd do cywilizacji było naprawdę sto lat świetlnych.
Może było? Kto wie dokąd ją wywieźli... Chciała uciekać, ale nawet nie miała pojęcia, w którą stronę do Denver.

- Ja też - powiedział w końcu - Ale do najbliższej stacji benzynowej jest dobre piętnaście kilometrów.

- Yhmm - mruknęła, chowając twarz koc - Ta stacja jest w kierunku Denver czy od Denver?

- Znowu myślisz o ucieczce? - warknęło ferrari.

- Od ciebie? Zawsze! - prychnęła, wywołując falę smiechów i jęków ze strony Sideswipe'a.

- Miałeś odpoczywać Sides. Naprawdę musimy jutro wyruszyć w drogę... - wydawało jej się czy Optimus-ciężarówka ziewnął?

- Gdyby mój najlepszy przyjaciel mnie nie dobił...

- Sam zacząłeś...

- Ty jesteś ranny? - spytała, ukradkiem oglądając boki srebrnego. Faktycznie, przypomniała sobie, wziął na siebie cios, żeby ją ochronić...

W garażu zapanowała cisza tak niezręczna, że już była pewna, że powiedziała to na głos.

- Yhm...? Dziękuję - wymamrotała nie patrząc na srebrnego - Dzięki. I przepraszam, że ciebie uderzyłam...

Zwróciła się do ciężarówki. Ten tylko stwierdził, że już się przyzwyczaił.
I była mu poniekąd wdzięczna, że nie pociągnął tematu. Spaliła by się ze wstydu...

Chwilę później Will prosił ją by zamknęła oczy i się przespała...
Zanim to zrobiła on i Dino wyjechali z garażu zostawiając ją samą z bestią i rannym robotem.

Cudownie, westchnęła w myślach, mając nadzieję, że facet wróci przynajmniej z hot dogami z tego patrolu...








Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro