Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

5. Karaluch



-Przestań wierzgać Conie albo odstrzelę ci łeb - zasyczał patrząc Cade'owi we wszystkie cztery optyki.

-Ha! Możesz próbować... I tak wszystkie Autobockie ścierwa skończą w rozdrabniarce! Nie zostanie nawet nic na części zamienne...

Mirage warknął tylko i podszedł do Side'a zostawiając Cona bez opieki. Podał rękę młodemu, a ten przyjął ją bez zastanowienia.

-Wszystko w porządku?- Młodszy wstał i potarł głowę dłonią.

- Tak... Ale musiałem chyba mocno przydzwonić łbem bo przez chwilę miałem przed oczami te piękne szczupłe femm z Akademii...

- Aż tak? - Dino udał zdumienie i tylko przewrócił oczami, śmiejąc się w duchu.

Zza pleców usłyszeli dźwięk pękających kabli, odwrócili się. Barricade pędził w ich stronę z miną kompletnego seryjnego mordercy.

Boty w ostatniej chwili odskoczyły na boki, a zbyt rozpędzony nieprzyjaciel fiknął nogami do przodu, lądując twarzą w stercie rdzewiejących śmieci. Zanim zdążył się podnieść kilka z nich spadło mu na głowę, tylko podrzegając jego płomień gniewu.

- Idę po dziewczynę, kto wie gdzie jest... - zaczął, odwracając się.

Ale Barricade był zbyt przebiegły by tak łatwo oddać się w ręce wroga.
Gdy ci byli zaaferowani rozmową B otworzył optyki, które zabłysły krwistą czerwienią błyszczącą od nienawiści i chęci mordu.
Szybko poderwał się z ziemi skacząc w stronę Dino. Powalił Autobota i zaczął go okładać pięściami. Poczuł jak Sideswipe próbuje go ściągnąć więc uderzył z całej siły łokciem w twarz srebrnego.
Chwilę później zamroczone ferrari odrzucił na parę dobrych metrów od siebie.

Dino wylądował w piachu stekając głośno, a nagły ruch obok jego głowy kazał mu tam spojrzeć. Węglowiec patrzyła na niego wielkimi ze strachu oczami i po chwili wystrzeliła, chowając za starą zamrażarką.

- Mała, musimy stąd uciekać - podniósł się chwiejnie i wyciągnął do niej rękę, na widok, której uciekła jeszcze dalej.
Po chwili udało mu się ją złapać w pięść, a ona zamilkła przerażona - Chodź, odstawię cię, a ty... Wsiądziesz do auta...

Położył ją delikatnie, ale zanim skończył się transformować dziewczyny już nie było, na speedzie uciekała na skrzyżowanie między stertami. Dogonił ją z rykiem silnika i wyjechał przed nią gwałtownie.

W tym samym czasie Barricade ruszył wściekły w stronę Side'a, który zaczął się zacięcie bronić.
Po wymianie ciosów wślizgnął się pod wroga i rozciął głęboko rękę od ramienia aż po wnętrze dłoni.
Con krzyknął spoglądając na swoją zranioną dłoń i padł na kolana krzycząc w bólu.
Zwracając tym uwagę dziewczyny.

Sideswipe odsunął się i przygotował blaster, już miał strzelić prosto w jego łeb, gdy con odwrócił się nagle na jednym kolanie. Skoczył z przewrotem w stronę Autobota i szybkim ruchem wbił w jego podbrzusze swoje ostrze.
Hattie krzyknęła przerażona cofając się od czerwonego ferrari.

Side zatrząsł się, upadając na ramię Decepticona. Zakwilił z bólu, gdy Con szarpnął ostrzem i już miał upaść, kiedy wróg złapał go mocnym uściskiem za szyję i uniósł do góry. Cade uśmiechnął się zwycięzko.

- I co teraz, Autobocki złomie? Masz jakąś durną ripostę, która mnie zniszczy?

Zaśmiał się okrutnie z charczącego jeńca.

- Zostaw go!

Ciemnoskóra stanęła krzywo na nogi i rzuciła jemu wyzwanie!
Czerwone ferrari stało obok z otwartymi drzwami. I gębą.

- OSZALAŁAŚ?! - wrzasnął ferrari buksując kołami w miejscu. Miała tylko wsiąść, durna baba!

Decepticon puścił srebnego na ziemię i oblizując się rzucił się na dziewczynę.
Rzeczywiście, gonienie jej zaczęło mu sprawiać ogromną frajdę!
Mirage wycofał się nie wiadomo dokąd, a ludzkie szczenię znów schowało się.
Już miał uderzyć łapą w jej kryjówke kiedy ciężarówka lidera zatrąbiła głośno.
Zderzyła się z Decepticonem odrzucając go.

- Prime! - krzyknął Dino.

- Pilnuj dziewczyny! - krzyknął lider przyjmując wyzwanie Barricade.

Złączyli się w tańcu, wymieniając ciosy i kopnięcia.
W pewnej chwili udało im się znaleźć tuż obok leżącego Sideswipe, który postawił Decepticony nogę.
Czarno-biały poleciał na plecy i Prime zaczął go okładać.
Con nie został dłużny, oddał cios w twarz i w brzuch... Za co Prime chwycił go za bark i zadał takiego sierpowego, że Mustang wylądował na kupie śmieci.
Z której z piskiem wydostała się dziewczyna.

- Pomocy! - wydarła się. Optimus spojrzał zszokowany na nią i na rannego przyjaciela, Mirage ogłupiały bo ciągle szukał tego robaka obejrzał się na nią i na lidera, a Barricade...

- Zabije! - wrzasnął Decept. Wstał i szykując pięść, zamierzył się na czołgającą dziewczynę.

- Nie! - wszyscy oprócz niego wrzasnęli.

Prime chwycił najbliższą ciężką rzecz i wymierzył we wroga.
Sekundę później żółty, bezużyteczny autobus szkolny zakręcił się, poleciał łukiem i trafił dokładnie w Decepticona, obaj poturlali się jeszcze kilka metrów dalej.

- Och, Prime! - ryknął Barricade, stając chwiejnie na nogi i odrzucając autobus jeszcze dalej, zostawiając w nim głębokie bruzdy po pazurach - Zapłacisz mi za to!

Po czym transformował się i z piskiem opon uciekł, a kurz po nim jeszcze długo unosił się w powietrzu.

- Wstawaj, Sideswipe - Lider podał młodemu Autobotowi dłoń i wsparł go - Mirage, gdzie dziewczyna?

- A bo ja wiem? - czerwony zakręcił się w miejscu z wściekłym wyrazem twarzy - Chowa się jak jakiś karaluch od dziesięciu minut!




***


- Wyglądasz jak Barricade - steknął ten srebrny, na co czerwony warknął groźnie - Jak robisz tą minę "zabije wszystko co funkcjonuje"...

Wycofała się głębiej w stalową rurę wodociągową... Dziękowała Bogu, że nie była brudna, mokra i nie śmierdziało.
Gigant jednak zrobił kilka kroków wstrząsając ziemią i... Litości!
Źle ustabilizowana rura potoczyła się wprost pod nogi srebrnego sprawiając, że poleciał do tyłu z wielkim hukiem.

Uderzyła głową o wnętrze rury, ale gdy tylko zobaczyła, że robot ze złością patrzy wprost na nią...

- Znalazłem ją!

Wypruła natychmiast drugą stroną, uciekając przed robotami.

- Primusie! Jak boli!

- Nie jojcz, Sajdsik, tylko łap ją!

- Sam ją łap, aua!

- Mirage, idź za nią. A ty pokaż, Side... No już, tylko spojrzę! Jak z dzieckiem...

Serce, wątrobę i kto wie co jeszcze zgubiła już dawno w tych śmieciach jednak wciąż nie była pokojowo nastawiona... Nawet pomimo cichnącej za jej plecami rozmowy.
Ten gigant, na przykład, poważnie zawsze jest zaprogramowany na stoicka z trybem "koks koks siłownia i koks. Ej, ty! A tobie wpierdole!", pomyślała.
Nigdy w życiu nie podniesie ręki na ciężarówkę, cholera! A jakby jej wtedy oddał? Marmolada na chodniku...
Zresztą niebiesko-czerwony rzucił autobusem!
Na co jeszcze się załapie, pokaz fajerwerek!?
Po jej trupie!
Chociaż... Bliżej niż dalej jednak wolałaby nie...

Usłyszała kolejny jęk srebrnego w momencie gdy chowała się znów za drzwiami od lodówki opartymi byle jak o postawioną na storc belkę. Wyjrzała się tylko troszkę żeby zobaczyć jak gigant tknął rannego palcem pod żebra i zaczął (chyba) badać ranę.

- Auu... Aaauuu aaua! - zapiszczał ten srebrny - No co? Boli...

Odparł jakby niewinnie, czerwono-niebieski musiał mu chyba coś powiedzieć, albo posłać mu jakieś mordercze spojrzenie.

- Bella! Bella, gdzie jesteś? - znudzony głos czerwonego nie wystraszył jej tak jak głuchy łomot kiedy postawił stopę obok jej kryjówki.

Pisnęła jak poparzona i wybiegła, szukając lepszego schronienia. Sekundę po tym drzwi upadły.
Cholerny śmietnik! Cholerny złom! Cholerne roboty!

- Bella...

- Odejdź potworze! - wrzasnęła - I nie jestem żadna bel! W żółtym mi nie do twarzy!

Usłyszała głośne westchnięcie i dla pewności skryła się bardziej - rozwalona szmata między przewróconymi belkami z żeliwa i wolna przestrzeń w przechylonej, otwartej szafie... Cudowna kryjówka! Dziesięć na dziesięć!

- A co z Cadem? Nie gonimy dupka? - usłyszała srebrnego z daleka.

- Najpierw trzeba jej pomóc - odpowiedział gigant - Lennox? Gdzie jesteś?

Kogo wzywał? Posiłki? Jeszcze jedno Lamborghini czy Formuła jeden?

- Raczej Dino potrzebuje pomocy. Hej, Dino! Ręki do dzieci to ty nie masz!

- A ty za chwilę nie będziesz miał własnej ręki!

- Dziewczynko! - krzyknął, o dziwo, spokojnie (absurd! Jak?!) ten największy i po chwili ziemia zatrzęsła się. Wracaj do kolegi, wracaj tam... Zaczęła go błagać w myślach.

Pisnęła tak głośno, że jej samej włosy stanęły dęba ponieważ szafa, w której się skryła przechyliła się gwałtownie.
Ach tak. I u wejścia jej zajebjstej nory pojawiły się dwa ogromne metalowe palce!

- No idźcie że sobie! Co będę mogła wrócić do domu!

- Wyjdź, dziewczynko - zaczął gigant - Chcemy tylko porozmawiać.

Skuliła się jeszcze bardziej. O nie nie, tamten też tak mówił!

- Nikomu o was nie mówiłam! Ja was nie znam w ogóle!

- Ale pamiętasz mnie? Byłem tą ciężarówką na parkingu. Tą, którą biłaś pięściami... - Czerwony chyba naprawdę parsknął śmiechem... A ona dostała dreszczy - Nazywam się Optimus Prime.

Robot gigant musiał kucnąć i teraz zaczął ostrożnie wpychać łapę do jej kryjówki.

- Jak masz na imię? - usłyszała jego głos zgłaszający sprzeczkę pomiędzy tamtą dwójką - Mam na ciebie mówić Brave? Czy może Snow White?

Śnieżka? A może odrazu Królewna? Stwierdziła, że to nawet trochę obraźliwe ze względu na jej ciemną karnacje i to, że ma przodków w Meksyku. A Cioteczka była praktycznie czarnoskóra...

- Snowball, chyba - Warknął czerwony - Bo jest zimną i niewdzięczną suk... Arg! Zabije cię!

- To dziecko jeszcze! Nie wyzywaj jej!

Srebrny zapiszczał, a zaraz potem Hattie usłyszała huk, brzdęk i "ahr łaskotało!", po chwlili coś spadło z hukiem i jeszcze większym coś wybuchło.
Przyczym ziemia drżała jak przy trzęsieniu albo tsunami!
Albo jednym i drugim jednocześnie...

- Dosyć! - ryknął gigant. Dziewczyna z ulgą stwierdziła, że wstał i dał jej możliwość wyjścia z dotychczasowego schronienia. Chyba się wkurzył. Nie zazdrościła tamtej dwójce... - Zachowujecie się jakby to było przedszkole! Trochę powagi! I pomyślunku. Straszycie ją jeszcze bardziej.

Wyczołgała się na powierzchnie i dopóki roboty stały do niej tyłem... Wymsknęła się tak cicho i szybko jak pozwalało jej na to samopoczucie.
Była pewna, że niedaleko widziała bramę wyjazdową, a dalej się coś wymyśli.

- Wcale nie - dałaby swój stary zardzewiały rower, że czerwony wzruszył ramionami - Ona ucieka.

O nie! Nie lubiła go! Nie nie nie!
Wredny arogancki mroczny... Gniewny zmechanizowany dupek!

- Mirage...

- No idę, do cholery! Idę za tą małolatą!

Nie myliła się co do bramy, owszem wybiegła ze złomowiska, ale wprost na nadbrzeże, nad rzekę.
Obejrzała się i oceniła, że dostanie się na drugi koniec złomowiska do drogi nie miało by żadnych szans na wygraną.

- Bella!

Usłyszała pisk opon na żwirze więc odwróciła się gwałtownie.
Ferrari zatrzymało się tylko parę metrów od niej.

- Nie zbliżaj się do mnie!

- Już dobrze... - zaczął się zmieniać... Po chwili ten nieprzyjemniaczek zbliżył do niej dłoń.

- Nie! Zostaw, proszę...

Jakiś kamyk obsunął jej się spod stopy, a lewa noga nie utrzymała ciężaru. Dziewczyna upadła i sturlała się w dół.

- Nie, Hattie! Hanrietta!

Ostatnie co zobaczyła to parkujący niebieski samochód i zielona, brudna wodna zamknęła nad jej głową kurtyne.





























Mordeczki!
Jutro zalatany dzień, w piątek wyjazd i nie będzie mnie aż do poniedziałku!
Prosiliście i wyprosilcie - najdłuższy dotąd rozdziałek 😘😘😘
Pamiętajcie o komentarzach, nie wstydzcie się! 😊

Widzimy się za parę dni 😻

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro