Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

19. Jak skowronek

Rozdział dedykuje
Gorol-
Twój dzisiejszy rozdział dał mi kopa żeby to napisać 😸❤


Gdy Figis zaśmiał się, że jego ciemnoskóra nowa koleżanka pofrunęła jak skowronek to szczerze, wcale nie żartował.

Hattie czuła się jakby dostała skrzydeł.
Poprzednie złe samopoczucie i ból usianego siniakami ciała zniknęły jak odjęte różdżką, gdy myślała tylko o zagadce, którą udało jej się rozwiązać.
Przez bańkę szczęścia, którą sobie stworzyła nie przebijał się nawet pełen troski głos pułkownika, Optimusa czy chłopaków.
Przynajmniej do czasu.
Wylądowała twardo i boleśnie dopiero gdzieś w głównym holu, gdzie nie pamiętała nawet jak odnalazła do niego drogę, skoro wszystkich towarzyszy wyprzedziła jak w wyścigu szczurów.

Silna ręka poirytowanego już sierżanta zatrzasnęła się nagle na  ramieniu dziewczyny z taką siłą, że Hattie była zmuszona stęknąć z bólu i odwrócić się do mężczyzn.
Ze zdziwieniem dostrzegła jak kasztanowowłosy z trudem odzyskuje oddech, podobnie zresztą jak pułkownik, ale w odróżnieniu od Figisa.
Ten elegancko uczepił się schodków od kabiny Optimusa i teraz z gracją zeskoczył na podłogę, gdy ciężarówka pojechała do nich i zahamowała tak gwałtownie, że cała zatrzęsła się na amortyzatorach.

- Nie... Nie mówiłaś, że potrafisz tak szybko truchtać - westchnął Will z urazą, poczym skrzywił się widocznie bardziej zezłoszczony - I w ogóle, dokąd teraz tak pędzisz, do cholery?

Henrietta wpierw zrobiła duże oczy i dla pewności obejrzała się na pozostałych towarzyszy... U żadnego nie dostrzegła jednak nikłego cienia zrozumienia. Nawet Optimus, który transformował na nogi i mógł się normalnie wyprostować, miał minę totalnego skołowania.

- Powiedziałam - zaczęła powoli - Że wiem już gdzie jest ten Odłamek, który ode mnie chcecie. I że możemy po niego jechać teraz.

- Nie możemy - zaaoponował Thomas, krzyżując ramiona na piersi.

- Właśnie - Poparł zwierzchnika Will - Nie możesz sobie powiedzieć takiej rzeczy i wylecieć stąd jak poparzona na poszukiwania!

- Raczej jak czarownica na miotle... - parsknął Figis ze śmiechem.

- Napewno nie uderzyłaś się głowę? Masz niedotlenienie? - zatroskał się kasztanowowłosy, zupełnie ignorując kolegę - Dość długo byłaś nie przytomna...

- Nic mi nie jest, Will!

Sapnęła dziewczyna, próbując zerwać z ręki dłoń mężczyzny, tej jednak wyraźnie nie chciał jej puścić. Jakby faktycznie bał się że zaraz odleci, jak wypuszczony z ręki balonik.

- Więc skąd wiesz, gdzie go szukać? - Grom zbliżył się do ciemnoskórej - Wcześniej nawet nie rozumiałaś o co nam chodzi. Bez obrazy...

- Kiedy upadłam i straciłam przytomność wszystko wróciło, przypomniałam sobie wiele rzeczy! To było jak sen! - krzyknęła rozjentuzjamowana. Jednak cisza jaka zapadła po jej słowach nie przekonały nawet jej samej o wiarygodności.

- Maaasz... Jakieś zdolności parapsychiczne czy coś? - westchnął nagle Figis, zignorował jednak wściekłe spojrzenie dziewczyny, rzucone w jego stronę.

- Nie... - warknęła.

- Więc jak mogło ci się przyśnić? - podobnie jak jego żołnierz, pułkownik westchnął ciężko - Jesteś tu już drugą dobę... I jeszcze wczoraj nic ci się nie śniło...

- Nie jestem nienormalna! - krzyknęła oburzona i zadarła głowę do góry - Optimusie! Ty mi wierzysz, prawda?

Stalowy gigant jakby się zdziwił, że ciemnoskóra pyta się właśnie jego, jakby temat w ogóle nie dytyczył mecha we własnej osobie.

- Wiesz, Hattie, to jest naprawdę poważna sprawa... - w trakcie mówienia przykucnął na jedno kolano - Nie powinniśmy ufać marzeniom sennym...

- Aah! - warknęła zirytowana i oburzona - Nie wierzycie mi! A przypominam, że żadnego innego śladu o Rdzeniu nie macie!

W złości wyrwała w końcu rękę z uścisku Willa, a ten zaraz nastroszył się jakby dziewczyna miała zaraz uciec. Figis z pułkownikiem zamilkli, jakby Hattie powiedziała o jedno słowo za dużo. A może tylko jej się zdawało...

- No to wytłumacz! Wytłumacz nam, Hattie... - krzyknął Will, wciąż podminowany.

- Okej! Wiem gdzie może być Odłamek którego szukacie!
Kiedy byłam mała dostałam misia - Zachłysnęła się wspomnieniami i zamknęła oczy, chcąc znów wiedzieć wszystko dokładnie - Miś był nowy, ale najwyklejszy na świecie. Znaczy nie dla mnie, ale był taki szarobury, kudłaty. Jak grizzli. A mama uszyła mu czerwoną bluzeczkę. Uwielbiam z nim chodzić wszędzie, wspinać po drzewach i w ogóle... Tylko kiedyś wyrwałam mu oczko. Jeden czarny guzik został na gałęzi jabłonki w ogrodzie.
Tylko, że kiedy poprosiłam mamę i tatę o nowy, oni wcale nie wszyli nowego.
Tata oderwał drugie oczko i zamiast guzików przyszył mu dwa duże niebieskie kamienie! - dziewczyna wydała z siebie pisk ekscytacji.

- Ja naprawdę nigdy wcześniej nie widziałam takich ślicznych kamyków... Brunoś był jeszcze śliczniejszy, wiesz? Wszyscy mi zazdrościli - Umilkła nagle. Zacisnęła powieki jeszcze mocniej, gdy sobie przypomniała tamten dzień i dodała już ciszej - I właśnie potem był ten wypadek. Wypadek rodziców. Była okropna pogoda, a oni gdzieś pojechali... - Odłamek, Hattie, pamiętaj, cichy głosik sprowadził ją na Ziemię. Pokręciła głową czując, że musi dokończyć inną opowieść - Wyjechałam z tym misiem do Denver, ale w żalu po rodzicach wrzuciłam go na śmietnik.

- Ciotka jednak uznała, że dobrych wspomnień nie powinno się wyrzucać. Schowała go na strychu, a sama urwała jeden kamień i zrobiła z niego naszyjnik, żeby mieć bliższą pamiątkę po jej bracie. Bardzo była zrozpaczona... - Znów wzięła głęboki oddech i dopiero teraz odważyła się spojrzeć w twarz przyjaciela.

- To dlatego w domu niczego nie znalazłeś, Will! Cioteczka nosi ten kamień niemal codziennie... To przez to pomiar energonu wskazuje przy mnie tak wysoko! Właśnie to jest fragment odłamka, a to znaczy że reszta musi być w moim starym domu!

Przez całą swoją wypowiedź nie zdawała sobie sprawy jak gwałtownie gestykulowała rękoma i jak bardzo jej potok słów przypominał bełkot.
Fakt, że zebrani mężczyźni i stalowy gigant z trudem nadążali za akcją, zdradziły duże oczy Willa, który z wrażenia aż schylił się by jego twarz znazła się na poziomie jej twarzy.
Przez chwilę myślała, że znów ją pocałuje (no właśnie, znów?) ale zamiast tego tylko zamrugał osłupiały.
A jednak mogła liczyć na innego.
Figis ryknął głośnym śmiechem na cały hol, niemal pokładając się na stopie Prime'a.
Wydała z siebie głośny warkot, który szybko zamienił się w cichy śmiech.

Gdy Optimus wreszcie sam zamknął usta i ostatecznie przerwał facetowi polewkę, brutalnie popychając go palcem wskazującym w plecy, dziewczyna sama zaśmiała się głośno.
Figis natomiast, niczego się nie spodziewając, poleciał na podłogę i rozłożył się jak długi.
To jednak ucieszyło go tylko na chwilę...

- Miiś... Miimimiś...! - wydukał wreszcie, ocierając łzy ze śmiechu - Miś... Przez ten cały czas... Szukaliśmy misia z dwoma... Z dwoma pieprzonymi kamyczkami... Z powłoki silnika!?

Jego humor zmienił się o stoosiemdziesiąt stopni bo usiadł nagle i spojrzał zezłoszczony raz na dziewczynę, raz na Optimusa.

- Zmarnowaliśmy tyle czasu na jeszcze więcej gównianych małych kamyczków, Optimusie!? Więc naprawdę tak trudno się już pogodzić, że żaden już wielgachny, cenny fragment się nie zachował!(?)

- Nie! - warknął lider i wstał nagle, sprawiając, że ziema się zatrzęsła - Widziałem! Twoi rodzice nie mogliby zniszczyć... To niemożliwe!

Cofnął się gwałtownie, nieomal zadeptując Figisa, który w ostatniej chwili uskoczył.
Hattie nie miała jednak zamiaru zdenerwować giganta.
Nie.
Chciała im pomóc.

- Muszę znaleźć tego misia, rodzice musieli w nim ukryć więcej wskazówek! - krzyknęła w kierunku mecha, chcąc skupić na siebie jego uwagę - Optimusie! Will! Musimy jechać do Denver teraz, a potem do mojego starego domu! Jeżeli coś znajdziemy to właśnie w tych dwóch miejscach!

- Jasne... Oczywiście. Oczywiście, że możecie to sprawdzić - Pułkownik jakby odzyskał głos - Will? Pojedziesz z nią?

- Ja? - wyglądało na to, że i kasztanowowłosy przemówił ludzkim głosem.
Hattie jednak nie zrozumiała, dlaczego mężczyzna zaczerwienił się i nadął policzki w parodi ni to zażenowania ni to gniewu.
Znaczy, domyślała się dlaczego. Ale szczerze wolała o tym nie mówić...

- Nie... Nie, nie możemy tak sobie poprostu jechać - cofnął się gwałtownie i spojrzał twardo na pułkownika - Przecież nie możesz nas wysłać samych...

- Nie rozumiem - szczerze zainteresował się pułkownik.
Wydawało jej się, że ukradkiem spojrzał prosto na nią, przez co zupełnie nie chcąc poczuła jak zaczerwieniły jej się policzki.

- No bo to jest akcja! Pułkowniku - Will też zdawałoby się zauważył, że nikt nie myśli tym samym torem co on. Wyprostował się nagle i zbliżył do pułkownika - To cywil jest. A to akcja. O Odłamek. Nie możemy jechać od tak, a gdybyśmy go znaleźli? Powinniśmy przestrzegać procedur...

- Procedury i ty, Williamie? Gdzie twoja urzekająca brawura, chłopcze... Ha? - Grom uśmiechnął się pobłażliwie - Masz rację. Nie powinien was puszczać bez wsparcia... Optimusie? Przygotuj Autoboty... A ty Will, daj dziewczynie wreszcie jakieś spodnie.

Niechciany rumieniec jaki wstąpił na twarze tak kasztanowowłosego jak i ciemnoskórej sprawił, że w tamtej chwili głowy tej dwójki można by porównać do dwóch dojrzałych pomidorów...



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro