Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

16. "Welcome To The Jungle"

*rozdział poprawiony*


Okej. To było kompromitujące. Myślała gorączkowo, próbując z podniesioną głową przejść prawie pół naga przez korytarze pełne żołnierzy. Żołnierzy-facetów.
Próbowała zabić Willa w myślach za to, że wpakował ją do śmieci i odpadków, naprawdę. Wszystkie ciuchy do wyrzucenia. Oh, on miał fajnie... Miał tutaj swoje ubrania. Noc przespana w jego, za dużej dla niej, koszulce też była nawet miła...
Ale wyjście w niej do ludzi już nie.

- Naprawdę nie miałeś pożyczyć jakiś spodni? - mruknęła cicho, ciągnąc go za rękaw koszuli...

- Miałbym... Ale ty byś się w nich utopiła - uśmiechnął się szeroko jak rekin. I co z tego, że on był od niej szerszy?

- Bardzo śmieszne... - szepnęła zniechęcona.

W następnej chwili uaktywniła wzrok mordercy, kiedy zza zakrętu wyszła grupa mężczyzn. W jednej chwili kilka par oczu zapuściło żurawia w stronę jej ud, łydek i kostek schowanych w czarnych trampkach. Przynajmniej uratowałaś buty i bielizne od tego smrodu, alleluja!

- Ej, mała! Czy te nóżki są wrogiem kraju numer jeden? Że musi cię żandarmeria odprowadzać!? - idący na czele facet, na oko po trzydziestce lekko siwy, zarechotał głośno.

- Chyba ty... - prychnęła pod nosem, patrząc na całą grupę z pod byka.

- Nie przejmuj się... - westchnął sierżant, ale umilkł gdy zza pleców dobiegło ich głośne gwizdanie.

- Och pewnie, Will cię obroni! - zaśmiał się idący z przodu Figis.

- Ona sobie świetnie radzi sama z obroną - prychnął kasztanowowłosy.

Ach tak Figis, kolejny. Will musiał jego porządnie trzepnąć by chciał ruszyć do przodu i zaprowadzić ich do Autobotów zamiast deptać im po piętach i oceniać tyłek dziewczyny w skali jeden-pięć.
Ze złością ściągnęła z ramion koszulę khaki, którą jej dał żeby nie zmarzła, i owinęła się w nią pasie. Lepiej, tylko trochę mniej kompromitująco.

- Will... - zaczął Figis po chwili ciszy - Przeleciałeś ją?

- Co? - prychnęła, a kasztanowowłosy o mało nie potknął się o własne nogi.

- Zamnknij się Figis! - krzyknął.

- Była w twoim pokoju, no tak czy nie? Au!

-Zamknij się! - Will znów trzepnął go w głowę...

- Nie lubię cię, Figis - prychnęła.

- Oj tam. Śpisz w jego pokoju, jak wychodzicie to za rączkę... Bzyknęliście się. A znasz ją dopiero tydzień!

- Niczym się nie przejmuj - Will wyciągnął ręce z kieszeni i znów ścisnął jej rękę - On nawet po trzech miesiącach znajomości nie potrafi namówić kobiety. Jest zazdrosny.

Z ulgą przyjęła, że jemu wrócił dobry humor kiedy tylko puścił jej oczko i znów się szeroko uśmiechnął.

- Wcale nie! - krzyknął oburzony mężczyzna odwracając się do nich z mordem w oczach.

- Oczywiście! Jak patrzę na wasze zachowania to już wiem skąd Różyczka i Side mają takie teksty. Zachowujecie się jak gimnazjaliści - westchnęła i zwolniła trochę zasapana - Dokąd my idziemy?

- Już jesteśmy - Powiedział Figis stając przed wielkimi
biało-stalowymi drzwiami. 
Pchnął jedno skrzydło i weszli do środka, w ostatniej chwili zaalarmowani ogromnym rumorem...

- Padnij!

Dwie silne dłonie pociągnęły ją na ziemię, a nad głowami przeleciał ze świstem wielki metalowy kabel.
Spojrzała do góry i dostrzegła, że kabel połączony był z ogromnym metalowym cielskiem, które skakało po całej przepastnej hali...

- Unikaj ogona - Will pomógł jej wstać - Jak cię walnie to z siłą kilku kiji bejsbolowych.

Ogon i reszta kota odbiło się od wielkiego bloku po lewej i z głośnym warknięciem skoczyło raz obok nich, a już następnie wpadło z impetem na żółtego robota, z którym łomotem upadli na ziemię.

- Jak to jeździłeś?! - niski męski głos ryknął aż odbiło się echem,va kot podniósł się gwałtownie i znów zaczął skakać po pomieszczeniu.

- Tygrys! - westchnęła.

W zdumieniu przyglądała się gibkiemu ciału, podzielonemu na kilka segmentów jak tygrysie pasy albo harmonijka, gdzie przebijało dużo białej i niebieskiej farby, brudnej jak na starym samochodzie. Uszy w brudnobiałym kolorze strzygły uważnie, a ogon zbudowany na wzór kręgów kręgosłupa kołysał na boki. Zrobiła krok, ale...
Figis szarpnął dziewczynę w tył gwałtownie, ratując ją przed zgniecieniem przez gigantyczną kocią łapę. Plus dziesięć punktów do bycia sympatycznym.

- Ej, kicia! Patrz gdzie deptasz!

Patrzyła oniemiała kiedy nagle zwierzę odwróciło się i wyrósł przed nią wielki koci nos prychając głośno, a serce zaczęło walić na widok wielkich złotych oczu z białymi obwódkami zamiast źrenic. Z warg wystały dwa ogromne kły, stalowoszare i błyszczące, a szczęka ogromnego tygrysa była kanciasta i mocno zbudowana. Była pewna, że potrafił by oderwać nią rękę samemu Mirage'owi.
Po chwili głowa cofnęła się, a za kotem pojawił się Optimus Prime.

- Idź się bawić z Bee gdzieś gdzie nie ma ludzi? - złapał zwierzaka za kark i popchnął w stronę żółtego bota.

- Możesz mi wyjaśnić kto ci kazał?! Kto?! Optimus?! - wciąż ryczał drugi robot.

- Nie...

- Więc jak to jeździłeś?!

- Tylko kilka metrów... - Hattie oglądała z otwartą buzią scenę, w której jeden robot wrzeszczał na skruszonego Sideswipe'a.

- Kilka metrów! Kilka! Transformował się dla kilku metrów!

Dziewczyna była pewna, że srebrny już się bardziej nie skurczy w sobie, a jednak...

- Ratchet... - Optimus odwrócił się do krzyczącego robota - Już wystarczy. Myślę, że zrozumiał.

- A ty?! - krzyczący Ratchet odwrócił się gwałtownie do lidera z metalowym prętem w ręce - Żebyś mi się też stąd nie ruszał! Słyszysz?! NIE. RUSZAŁ!

Machnął prętem tak bardzo, że wyleciał mu z ręki. Zanim jednak broń trafiła w cel wielki tygrys rzucił się i złapał go w zęby tuż przed twarzą Prima. Patrząc na duże oczy lidera była pewna, że nawet on się zdziwił jak było blisko. Zwierzę natomiast wylądowało zgrabnie i zwinęło się w kulkę gryząc broń.

- Bogowie... Trafiłam do cyrku śmierci... - jęknęła i złapała się za głowę.

- Spokojnie. To tylko pierwsze wrażenie - usłyszała głos mężczyzny i dopiero teraz zauważyła, że na stole przy którym stał Ratchet siedzi pułkownik Grom.

Nie wiedziała czy ma się śmiać czy płakać gdy w hali dostrzegła także Różyczke czyli Dino i czarnego pick up'a.

- Chodź poznasz resztę - Optimus wystawił do nich dłoń, a Will pociągnął ją za ramię i w trójkę rozsiedli się.

Żołądek podskoczył jej do gardła, gdy robot wziął rękę do góry i mogła przyjrzeć się wszystkim zebranym Autobotom z bliska. 

- To jest Tigatron - Will wskazał na kota, który wciąż męczył pręt jakby był psem i dostał smakowitą kość.

- Wszystkie duże koty tak mają? - spytała zdziwiona.

- Nie tylko on...

- Tiger nie transformuje się tak jak Steeljaw, którego miałaś okazję poznać - wtrącił Optimus - Ma więcej ze zwierzęcia, a zabawę przyswoił sobie bo Bumblebee go nauczył...

- Optimus chce przez to powiedzieć, że facet nieźle zadzwonił łbem kiedy mieliśmy twarde lądowanie i od tamtego czasu ma nierówno pod sufitem - wtrącił Mirage i zaśmiał się - Zwykle trzymamy go w dżungli...

Kot zasyczał groźnie i zmarszczył nos patrząc na czerwonego robota.

- Ale słuch ma dobry - skomentował lider, odkładając ludzi na stół.

- Dlaczego tygrys? Wilk? - zapytała skołowana.

- Kiedy uderzyliśmi w ziemię więcej było zwierząt niż samochodów czy... Ludzi. Formy ssaków były naszymi pierwszymi formami. Z czasem zaczęliśmy się ukrywać między ludźmi - wytłumaczył lider - W krótce poznasz Cheetora i Rhinoxa, ze względu na ich tryb alternatywny faktycznie przebywają w lasach.

- Och... - wydusiła z siebie. Więc było więcej zwierząt-metalowych bestii. Wolałaby żeby byli po ich stronie.

- Wyglądasz znacznie... Lepiej - Pułkownik zbliżył się do dziewczyny, a ona spojrzała na niego dziwnie - Poznałaś ich już?

- Tak - pokiwała głową dalej czując się dziwne w towarzystwie kosmitów.

- Mirage czuje się już lepiej - Skomentował lider i wskazał na czerwoną Różyczke.
Z ulgą stwierdziła, że na jego piersi nie ma już śladów po pazurach, a na przedramieniu zostały tylko głębokie ryski na lakierze - A to Ironhide. Zawodnik klasy ciężkij oraz uzbrojenie i materiały wybuchowe.

- Takiego wzmocnienia nie przebijesz mała, byle pociskiem czy kłami - Spojrzała na potężnego czarnego robota, a on postukał się w ogromną pierś. Pomyślała, że powinien być raczej czołgiem. Albo Decepticonem. Jedynym kolorowym elementem były jego małe błękitne oczy w metalowej twarzy, poznaczonej bruzdami.

- Oraz Bumblebee! - krzyknął mały Autobot i zaczął boksować powietrze - Jestem najlepszy!

Najlepszy i w dodatku uroczy, stwierdziła Hattie. Drzwi samochode na plecach przypominały skrzydła. Przez pierś przechodziły dwa czarne pasy, które już widziała na jego masce auta, a nogi i ramiona miały dużo czarnych elementów. Taka pszczółka. Bee.

- Oczywiście, że tak - prychnął Hide patrząc na niższego bota - Dopóki nie dostaniesz gonga!

Trzepnął robocika w głowę, a ten aż się zagotował. Nie zważając na to, że głową sięga mu tylko do brzucha rzucił się na niego.

- Ej! Ja przynajmniej nie utykam w korkach! - krzyknął Bee i zaczął uderzać w brzuch czarnego Autobota.

- Łaskocze - zaśmiał się Ironhide - Korki samochodowe! Eh, kiedyś to było! Ludzie nie mieli tyle samochodów...

- Było minęło - prychnął Ratchet zajmując się kupą złomu po drugiej stronie stołu.

- A to Ratchet, nasz medyk - zauważył Optimus - Pilnuje od wieków żebyśmy sobie nie zrobili krzywdy...

Przyjrzała się robotowi, którego kolory były głównie mieszanką żółtego neonowego i pomarańczowo-czerwonych znaczeń linii życia albo poprostu ambulansu. Na ramieniu miał znaczek, który dostrzegła też na piersi Optimusa i czerwony krzyż. Karetka jak się patrzy.

- I tak robicie! I nic a nic mnie nie słuchacie!

- Też masz szlaban na jazdę samochodem? - zapytała Hattie obserwując teraz Sideswipe'a, który cały czas siedział naburmuszony.

- Jak znam swojego starego przyjaciela... - Optimus podniósł lewe ramię do góry i dopiero teraz dostrzegła u niego błyszczącą srebrną łatkę pod żebrami ze śladem po spawaniu - To nie wypuści mnie przez miesiąc. Ale, mnie i tak to nie zatrzyma...

Lider puścił jej oczko, a srebrny prychnął gdzieś w kącie.

- No jemu to wolno!

- Ale... kiedy sobie to zrobiłeś? Barricade ci to zrobił? - spytała, przypominając sobie ostatnią walkę na pustyni. Nie spodziewała się, że Autoboty i przyjaciele skwitują to śmiechem.

- Cade to pchła! Dużo skacze i nawet dobrze nie gryzie - zarechotał Ironhide - Chętnie bym go wgniótł jeszcze raz w glebę...

- Mała, Cade nie walczył pod mostami ani nas nawet nie gonił bo jest słaby! - zaśmiał się Bee.

- Jest słaby bo jest ranny. Spokojnie. Jeszcze nadarzy się okazja - machnął ręką Prime - Sideswipe go nieźle uziemił wtedy, na pustyni.

Dziewczyna odwróciła się do srebrnego i dostrzegła, że się uśmiecha - pierwszy raz odkąd przyszła - pochwała z ust takiego lidera była pewnie na wagę złota.

- No dobrze, więc co cię powstrzymało? To dlatego nie przyjechałeś po nas? Tam się roiło od Conów...

- Ha! Przedwczoraj to roiło się od Conów na jakieś zadupnej przełęczy w Chinach - prychnął Figis, rozsadziadając się na blacie.

- W Chinach? Byliście w Azji?

- Dostaliśmy cynka o Odłamku, jednym takim ukrytym w tamtejszych lasach - skomentował Will z uśmiechem - Musieliśmy to sprawdzić.

- Było dużo conów, robi się gorąco. A już parę godzin później wyleciały stadem po ciebie. Naprawdę gorąco.

- Figis! - fuknął Thomas.

- No co? Chce odpowiedzi, dajcie jej odpowiedzi...

- Na spokojnie! - warknął Will - ostatnim razem dostałem od niej z pięści więc...

- Nie. Nie, nie w porządku! Jakoś to zniosę wszystko. Wytrzymałam już wielkie kosmiczne roboty zamieniające się w ciężarówki i zwierzęta, śmiertelne zresztą. A do tego wszystkiego szukające po całym globie części statku i bijące się między sobą o te części... W dodatku, hej! Sama przekopałam cały dom za taką częścią i znalazłam... Napewno zniosę...

- Chwila, co?

- Co co?

- Znalazłaś Odłamek?! - Figis poderwał się na równe nogi - Mówiłeś, że w jej domu nic nie było!

Krzyknął do Willa.

- Nie, gumową kaczkę! - warknęła zdziwiona.

- W jej domu naprawdę nic nie było - Will zaczął się bronić jakby jej nie usłyszał.

- Coś musiało być skoro następnego dnia czterech gnojków spod ciemnej gwiazdy chce ją zanieść Megatronowi!

- Komu?

- Ej, nie krzycz na mnie! Gdyby Odłamek tam był znalazłbym go!

- Kim jest Megatron? Optimusie!

- Spokojnie, Hattie... - odezwał się gigant.

- Co to jest gumowa kaczka?

- Dziewczyna musiała coś znaleźć!

- Ej, gdyby jakiś silnik był w moim pokoju wiedziałabym o tym! - krzyknęła.

- Oczywiście, że go tam nie było! - ryknął Ratchet, uciszając gwałtownie spór o Odłamek i gumową kaczkę.

Odsunął się od blatu i wskazał palcem na kupę metalu nad którą tak długo i w ciszy majstrował.

- To jest fragment silnika Arki, nie duży i nie mały... Ale mniej więcej takie Odłamki zmajdujemy, dziewczynko. Nie mogłabyś przecież przegapić czegoś takiego, prawda?

- A mimo to, zrobiłaś coś co tak rozwichrowało nam sprzęt, że stężenia energonu wyskoczyło poza skalę i dalej... Utrzymuje się na wysokim poziomie - odezwał się Thomas.

Wziął od Ratcheta mniejsze urządzenie i zbliżył się do niej. Czerwona strzałka zaczęła niemal natychmiast szaleć przy piątce na plusie. A dziewczyna była pewna, że to urządzenie nie mierzyło zajebistości jej pośladków tak jak skaner w oczach Figisa.

- Poza tym wiem, że twoi rodzice mieli styczność z Odłamkiem większym niż te, którymi dysponujemy my czy nawet Hot Rod albo Jetfire... - Optimus urwał nagle zdanie.

Zbliżył się i wyciągnął palec wskazujący w stronę dziewczyny więc po krótkim wahaniu przytuliła się. Nie wiedziała czy chciał ją wesprzeć czy może sam szukał otuchy... Kim był Jetfire i Hot Rod? Czy któryś z nich był zabitym robotem z opowieści Willa? Czy...

- Moi rodzice?... - spytała tylko. To tyle jeżeli chodzi o prawdę o moich przodkach...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro