Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

14. Kwiatuszku, Wisienko


- Myślałam, że nie żyjesz - westchnęła i przytuliła się do palca srebrnego, który ten wystawił.

- Młoda, jeszcze wielu rzeczy o nas nie wiesz! - zaśmiał się - A ja, ja jestem nie do zdarcia...

Puścił jej oczko choć była pewna, że uśmiech na jego metalowej buzi nie był już taki wesoły jak jego nastawienie.

- Henrietto - odwróciła się gwałtownie do obcego mężczyzny. Will stanął nie opodal z innym żołnierzem i miał już na plecach narzuconą kurtkę wojskową - Pułkownik Thomas Asger, pseudonim "Grom".

Pułkownik wyciągnął rękę w jej kierunku, a ona trochę niepewnie ją uścisnęła. Głównie z nieśmiałości, ale zauważyła też, że skóra jej dłoni była pozdzierana i brudna, przez co czuła się jeszcze mniej pewnie.
Mężczyzna natomiast nie wyglądał jakby mu to przeszkadzało. Wziął jej dłoń dość ostrożnie choć była pewna, że facet potrafi nieźle zmiażdzyć  kości w uścisku.

- Jestem Hattie - bąknęła - Po prostu Hattie.

- Hattie. Wyglądasz jakbyś miała zaraz zemdleć - Thomas nie uśmiechnął się, ale dostrzegła w niebieskich oczach błysk rozbawienia - Figis odprowadzi ciebie i sierżanta Williama.

Och, pomyślała, tak poprostu? Zanim się obejrzała kasztanowłosy złapał ją za nadgarstek i ruszył wślad za śniadym Figisem.
Odwróciła się tylko słysząc głos Sideswipe'a.

- Uuuu! - zawył - Spotkanie pierwszego stopnia z psem?

- Nie śmieszne - warknął Dino - Gdzie Ratchet?

- Tam gdzie zawsze... Optimus mu pomaga.

Ciężkie kroki odbiły się echem po sterylnej białej hali, a Autoboty rozeszły się. Czarny "wybawiciel" odszedł razem z Dino, a żółty zniknął gdzieś zostawiając Sideswipe'a samego.
Srebrny ostatni raz posłał jej smutny uśmiech, po czym złożył się i wyjechał na zewnątrz.

- Więc... Nie mówiłeś, że jest ich więcej - zaczęła obserwując profil Willa.

- Myślałaś, że jest ich tylko trójka? - patrzył na nią dłuższą chwilę - Jutro wszystkich poznasz. I odpowiedzi na wszystkie pytania również.

- Na przykład dlaczego Optimus się nie pojawił żeby nam pomóc?

- Mają ciekawsze rzeczy do robienia niż uganianie się za nastolatką - wtrącił Figis nawet się nie oglądając.
Hattie spojrzała na niego podejrzliwie bo nie spodobał jej się jego ton.

- Hattie, Figis. Figis, Hattie - zaczął Will, wchodząc pomiędzy te dwójkę.

Znów zapadła głucha cisza jednak Hatt miała zbyt wiele wątpliwości.

- Na przykład jakie rzeczy? - zapytała głośno, podczas gdy śniady żołnierz prowadził ich przez korytarze. Will spojrzał na nią zdziwiony - Na przykład jakie ciekawe rzeczy ma na głowie Optimus, że nie mógł nam pomóc?

- Jutro ci wszystko pokażemy - zbył ją Figis.

- Jutro poznasz wszystkie odpowiedzi - westchnął cicho Will, zanim dziewczyna coś odpowiedziała tak, że Figis by się wkurzył. Dała im tylko minutę ciszy.

- A Decepticonów też jest więcej? - zapytała. Will milczał - A ten, który chciał mnie żywą kim jest?

Figis zatrzymał się gwałtownie przez co niemal wpadła na jego plecy.

- Optimus wie? - zapytał patrząc na Willa.

- Mirage mu przekaże - Sierżant nawet na nią nie spojrzał.

- Halo! Ziemia! O jakim Decepticonie mówimy?!

- To nie ważne. Chodź musisz się wykąpać i wyspać - kasztanowłosy położył jej rękę na ramieniu - Poza tym. Nikt go nie widział od wieków... - zaczął ją lekko popychać - Chodźmy już do pok...

- Nie! - krzyknęła i wyminęła go, zakładając ramiona na piersi - O kim mówimy?! - cisza. Mężczyzni wymienili spojrzenia - Co to za Decepticony były na parkingu?! Ten monstrualny wilk i...

- Steeljaw. To twój najmniejszy kłopot...

- Moim najmniejszym kłopotem będzie jak następnym razem półknie mnie w całości i zrobi kłami krwawą mielonke?

- Hatt. Mirage będzie cię bronić.

- Tak jak kilka godzin temu? Jak zapcha mu gębę swoim cielskiem? - prawie krzyczała zdesperowana - Co wy przede mną ukrywacie!? I dlaczego dopiero teraz po mnie wróciliście!?

Nabrała głębokiego wdechu, a dwóch facetów siedziało cicho czekając aż się uspokoi. Nie zamierzała jednak się uspokajać.

- Czy gdybym nie poszła na ten głupi wyścig w ogóle byście po mnie wrócili?! - wybuchła - Przez ostatnie dni odchodziłam od zmysłów, tak bardzo ta historia jest popieprzona! A wy zostawiliście mnie z tym samą!

- Hatt...

- Ty i Optimus! I co wspólnego z tym wszystkim ma moja mama?! - zamierzyła się z pięścią na policzek Lennoxa - Skoro nie chcecie nic mówić, a traktujecie mnie tylko jako marionetke to trzeba mnie było w ogóle nie ratować z tej rzeki! Albo odrazu odstawić do domu! Wtedy napewno bym zapomniała!

- Ale jakoś nie zapomniałaś, prawda? - Will podniósł głos żeby ją przekrzyczeć - A ratowaliśmy ci teraz tyłek nie dlatego, że wyszłaś z domu tylko dlatego, że wskaz... Dlatego, że Cade... - zapowietrzył się na chwilę i zrobił duże oczy - Dlatego, że coś zrobiłaś!

Will i Hatt mierzyli się spojrzeniem w ciszy i oddychali ciężko.

- Super! - krzyknęła.

- Super!?

- Super! - przepchnęła się obok mężczyzn i wysforowała naprzód.

- Wiesz w ogóle dokąd iść? - usłyszała pewien zwątpienia głos Figisa za plecami.

- Wciąż naprzód i naprzód... - westchnął Will co sprawiło, że dziewczyna stanęła jak wryta - Figis? Zostawisz nas?

- Okej. Widzimy się na obiedzie! - krzyknął na odchodne.

- Co za typ - mruknęła kiedy tylko zniknął z pola słyszenia.

- Tak on... Lubi mówić głośno to co myśli - Will zbliżył się do niej - Przepraszam.

- Nie chciałeś rozmawiać przy nim? - spytała z nadzieją.

- Nie. Jesteśmy na miejscu - pokonali już sieć korytarzy i znaleźli się w holu oświetlonym słabym światłem.

Rozejrzała się wokół dostrzegając tylko trzy drzwi. Will podszedł do pierwszych z brzegu i otworzył je, zapraszając dziewczyne do środka.

- Co to za miejsce? - zapytała ostrożnie wchodząc do małego pokoju.

- Cześć techniczna bazy. Kiedyś stanowisko i część mieszkalna operatora albo... Woźnego? Ostanie pomieszczenie z łóżkiem i prywatną łazienką...

- I ja mam tu spać? - usiadła na łóżku pod ścianą. Na przeciwko były mniejsze drzwi, a obok biurko zagracone jakimś złomem. Między jednym, a drugim meblem miała jakiś metr wolnej przestrzeni. Mogło być gorzej, prawda?

- No, nie na zawsze. Nie wiem czy wiesz, ale dochodzi szósta rano. Chcemy tylko byś doszła do siebie... Możemy wrócić do części mieszkalnej - westchnął sierżant - Ale... Wspólne łazienki, wspólne pokoje... Pełne samotnych facetów...

Urwał znacząco, patrząc nie na nią tylko na ścianę.

- Czy ty próbujesz się tu wkręcić na noc? - przymrużyła oczy, z rozbawieniem stwierdzając, że na jego policzkach wykwitł rumieniec.

- Co? Ja? Nie! Znaczy tak, ale nie... Nie mógłbym - Zaczął się jąkać - Regulamin i nie, narzucam się nie. I miałbym! Miałbym konsekwencje znaczy... Yhm. Tak, nie powinienem...

Ze wszystkich sił starała się nie uśmiechnąć jednak nie wytrzymała. Parsknęła śmiechem wprawiając Willa w jeszcze większe zakłopotanie.

- To nie jest śmieszne - mruknął, zdając sobie najwyraźniej sprawę jak zabrzmiało jego tłumaczenie.

- Naprawdę? Naprawdę coś ci zrobią jeżeli zostaniesz tu na chwilę? - zaczęła rechotać ze śmiechu, aż coś kazało jej się wstrzymać... - Will...

Nie dokończyła bo mężczyzna rzucił się na łóżko obok niej i przytulił mocno. Zanim zdążyła złapać oddech czy choćby się obronić kasztanowowłosy już ze śmiechem zaczął ją łaskotać.

- Will... Will! Proszę, nie! Ahr! - turlała się na boki, aż uderzyła głową o jego podbródek - Oj! Will?

- Tfu! - podniósł się do siadu i przetarł usta dłonią - Sam zgniły banan...

- Yhh! - udała oburzoną i odsunęła się od niego - Nie podoba ci się mój nowy szampon?

Zaczęła teatralnie głaskać tłuste i śmierdzące kosmyki.

- Wolę, nie wiem, kwiat wiśni - zaśmiał się głośno na widok jej miny.

- Kwiat wiśni? Serio? A wiesz do czego służy mydło i dezodorant? - zamachała dłonią przed nosem, udając, że oczyszcza atmosfere - Kąpiel wskazana!

- To może jednak wrócimy do mojego pokoju? - zapytał już zupełnie poważnie - Tutaj nie ma nawet ciuchów na przebranie. A co dopiero mydła...





Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro