Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

12. Chaos z futrem


Poczuła, że krzyk wydziera się z jej gardła, gdy żołądek zaczął świrować jej w górę i dół.
Czuła się jak na kolejce górskiej, a w tej chwili pędziła w stanie nieważkości w dół, a świat wokół niej zaczął wirować.

Z trudem dobiegła na drugą stronę placu uciekając przed Decepticonem. Jednak Barricade pędził prosto przed siebie, a zaraz za nim pędził żółty sportowy samochód.
Przejechali tak szybko rycząc silnikiami, aż znów zakręciło jej się w głowie.

Żółty samochód gdzieś przy linii startu wyścigu doścignął zderzak cona i wtedy znów rozległo się głośne wycie.
Upadła na tyłek z przerażeniem patrząc jak zza zakrętu wybiega ogromna bestia - przeskoczyła Mustanga i lądując na grzbiet wylądowała dokładnie na  nowym samochodzie.

Pod mostami zrobiło się jasno od iskier, wybuchów i głośno od huków i dźwięków... Transformacji!
Żółty robot robiąc przewrotke wylądował po drugiej stronie mostu, zatrzymując się z łoskotem i gwizdem giętego metalu na bloku mieszkalnym.
Wilk zrobił fikołka i stanął na cztery łapy warcząc na niego z wścieklizną.

Przewróciła oczami, czując, że robi jej się słabo kiedy zmierzyła górę metalu spojrzeniem - bydle miało jakieś trzy metry w kłębie!
Próbowała się wycofać, ale wtedy... Barricade wrócił. Z zawrotną prędkością na wstecznym biegu uciekał przed czerwonym ferrari, które goniło go od przodu.
Wilk odskoczył ze skowytem i wtedy... Błyszczące jak jarzeniówki, zielone ślepia dojrzały ją, a ciało bestii spięło się... Do skoku...

- Nie, nie! - zaczęła się wycofać, szorując jeansami po asfalcie.

- Ej, mała! Poskaczemy sobie?!

Chciała wstać, ale dostrzegła jak żółty robot wskakuje na grzbiet wilka, który zawył głośno.
Chyba czuła się wdzięczna, że gliny wykurzyły wszystkich nastolatków... Plac był pusty, a ona sobie nie wyobrażała co było gdyby...
Kolejny huk uświadomił jej, że żółty Autobot (tego była bardzo pewna) jest kiepskim kowbojem. Wilk stanął na przednie łapy i tylnymi kopnął bota tak, że znów odleciał parę metrów w tył. A wtedy uwolniony skoczył wślad za nią.

Zerwała się do biegu w ciemnych zaułkach słysząc ciężkie sapanie bestii i drapanie chodnika jej ostrymi pazurami.
Gdzieś w oddali słychać było dźwięk goniących się aut, a ona biegła na złamanie karku...

- Zostaw mnie! - krzyknęła przerażona, oczami wyobraźni widząc jak wilk rozgryza ją na pół jednym chapnięciem.

- Yhhhmm... - zaskowyczał wilk odbijając się od ziemi...

- Aaagh! - krzyknęła nagle, gdy coś ciężkiego zwaliło ją z nóg.
Uderzyła brodą o chodnik, a w nadgarstku jej chrupnęło. Krzyknęła, ale czyjaś dłoń zatkała jej usta, a ciężar ciała przygniógł klatkę piersiową.

- Cicho, wstań! - silne ręce znalazły się na jej ramionach i poderwały ją do góry. Zapatrzyła się na niego, ale wtedy...

Wilk zawył i wcisnął się w zaułek, w którym stali. Odruchowo cofnęła się, ale mężczyzna pociągnął ją za ręke i razem zaczęli uciekać przed goniącym ich bydlakiem.

- Will, dokąd my...?! - wydyszała czując, że brakuje jej sił...

Zamiast odpowiedzi żołnierz nadał im mordercze tempo. Wślizgiwał się między ciasne uliczki, a wilk deptał im po piętach wyjąć i warcząc, gdy znikali z jego pola rażenia nadzianą kłami paszczą.
W końcu wepchnął ją brutalnie za jeden wielki śmietnik i objął od tyłu ramionami przyciskając do siebie. Ręką zadarł kołnierz jej bluzki i zakrył jej nos i usta i... Gdyby nie świeciła gołym aż po same piersi brzuchem byłaby mu wdzięczna bo odór był jednak straszny.
Z zzaułka wychylił się wielki metalowy pysk, a powietrze gwałtownie wciągane przez wilka świadczyło, że łapał trop.
Ruszał łbem, warczał, a ona z bliska przyglądała się brązowo-rudym kłom w dziurze w policzku i segmentom zbroi wokół nosa wilka.
W końcu parsknął i odbiegł dalej.

- Właśnie miałaś okazję poznać żywą legendę - wyszeptał jej wprost do ucha - Posłaniec bogów. Fenrir z mitologii nordyckiej, wilkołactwo... Czerwony kapturek to jego zasługa. Nawet Rzym nie powstałby bez niego...

Przymknęła oczy, próbując przetrawić nową informację - i nie myśleć o tym jak strasznie pachną śmieciami - a tymczasem Will powoli ich wyprowadził do innej uliczki...

- Fenrir? - wyszeptała - I Czerwony Kapturek? Co ma bajkowy Kapturek wspólnego z kosmitami?

- Tak naprawdę ma na imię Steeljaw. Pamiętasz jak mówiłem, że są na Ziemi od milionów lat? - próbowali jak najciszej pokonać zaułki tak by Wilk ich nie usłyszał ani nie wyczuł... - Zdążyli nieźle nam namieszać w historii. Na przykład taki Steeljaw, trzeci wiek przed naszą erą, który pomógł Rzymianom zwalczyć Galów. Zesłany przez boga Marsa, dalej nie wierzysz? Kiedy dostał się do Celtii jako potężny wilk został uznany za chaos i dziecko bogów - pomógł jej pokonać kolejne przeszkody - I nazwany Fenrir.

- Okej, ale co do tego ma Czerwony Kapturek? - Sapnęła przeskakując kałuże, a jej trampki plasnęły cicho. Will zatrzymał ją gwałtownie i zaczął nasłuchiwać. Miała wrażenie, że słyszy jak psi ogon merda i uderza z hukiem w mury i ściany domów - I skąd ty to wszystko wiesz? - syknęła mu do ucha.

- Pewnie zabił kiedyś jakąś babcie... Albo boty nas wkręcały - westchnął Will wznawiając marsz.

- I ty w to wierzysz?

- Decepticony maczały palce w pierwszej i pewnie drugiej wojnie światowej też, widziałem. Dlaczego miałbym nie wierzyć?

- Nie wiem bo to... Zwariowane? I skomplikowane? - parsknęła i pokręciła głową.

Nagły brzdęk sprawił, że podskoczyła, a oczy prawie jej wyszły z orbit.
Spojrzała na turlającą się puszkę po piwie, na swoje stopy i... Na Williama, któremu opadły ręce.

Fenrir, Steeljaw czy jak on go tam nazwał zawył głośno, przejmująco... I zwyciesko - całkiem niebezpiecznie blisko nich.

- Biegnij! Biegnij!

Przyjaciel porwał ją za ręke i tym razem uciekając przed wilkiem wybiegli na plac do wyścigów.
Czyli punkt wyjścia...

- Ja już nie mogę... - wysapała do mężczyzny, ale on nie dał jej do kończyć...

- Padnij! - pociągnął ją znów na ziemię i tym razem poczuła jak żużel wbija jej się w brodę.

Oglądała jak między Autobotami, a Decepticonami dochodzi do strzelaniny. W następnej chwili gdy znów zrobiło się ciemno i cicho zobaczyła Cade rzuca Dino w żółtego robota i jak razem lądują na ziemi. Następnie jakiś szaro-fioletowy zamachnął się nogą i kopnął żółtego w twarz tak mocno, że robot wylądował w boku kamienicy.
Szyby popękały i razem z gruzem oraz ciałem żółtego pospadały z hukiem na ziemię.
Chciała się podnieść i uciekać przed gradem odłamków, ale...
Wilk za jej plecami zawył okropnie i znów czuła, że czas zwalnia kiedy bestia z obnażonymi kłami i śliną kapiącą z przerażającego pyska skoczyła na nią i na Willa...

Mężczyzna nie zrobił nic aż do do momentu, gdy wilk był już nad nimi... Chapnął paszczą nad ich głowami, ale ani Hattie ani żołnierza już tam nie było...
Wyskoczył razem z nią unikając śmierci z łap kosmicznego wilka.
Metalowe zwierzę fiknęło w powietrzu i poleciało wprost na drugiego Decepticona.

- Hurra! - krzyknęła widząc jak Barricade epicko ląduje z mordą w asfalcie.

- Kobieto! - krzyknął Will ostudzając jej zapał.

Żółty robot chyba był nieprzytomny, a Dino i Wilk dopiero zbierali się na nogi.
Bestia wstrząsnęła imponującą metalową kryzą i zawarczała szykując się do ataku...

Skierowała go jednak na czerwonego Autobota, który strzelił do niej. Pocisk przeleciał przez grzbiet zwierzęcia nie robiąc mu krzywdy, a to bydle już chwilę później wpijało zęby ostre jak brzytwy w ramię Mirage'a.
Dino wrzasnął przygnieciony ciężką łapą, a jego pierś zabłysła iskrami, gdy pazury drapały karoserie.

- Gdzie jest Optimus?! - wrzasnęła zszkowana, szarpiąc Willa z ramię, ale on tylko patrzył jak Barricade zbliża się do nich wolnym krokiem - Will! Gdzie jest Optimus?!





Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro