ᴘᴏᴡʀóᴛ ɴᴀ sᴛᴀʀᴇ ɢʀᴀᴛʏ
Po przejściu wielu kilometrów kobieta w końcu zatrzymała się przed ogromną bramą robiącą za wejście do miasta. Podniosła wzrok i przyjrzała się jej, a następnie wszystkiemu co mogła ujrzeć w mieście z punktu w którym obecnie się znajdowała. Nie było jej tu całkiem sporo lat i wiele rzeczy się zmieniło. Przede wszystkim nie było tutaj ani śladu po jakiejkolwiek obecności lisiego demona, oraz walki z nim. Ulżyło jej, bo to oznaczało, że pieczęć którą założył mistrz jeszcze działała.
Przez ten cały czas zastanawiała się, co działo się z tym chłopcem.
Zapewne nie miał łatwo.
- Kim jesteś?! - usłyszała męski głos, który jak się okazało kiedy zwróciła na niego uwagę należał do jednego z dwóch strażników mierzących do niej z kunai.
- Spokojnie, to będzie niepotrzebne - uśmiechnęła się lekko i zdjęła kaptur - Mam na imię Machiko Hanare
- Nie jesteś stąd jednak posiadasz ochraniacz z symbolem naszej wioski - zauważył wyższy z nich.
- Hanare idioto, nie mówi ci to coś?
- Ooh, kiedyś jakaś pokręcona laska co chyba miała demona w sobie i miała nas zniszczyć, ale hokage udało się go zapieczętować
- Bingo, jestem tą pokręconą laską - uśmiechnęła się nieco ironicznie po czym parsknęła śmiechem jak jego towarzysz pacnął go w głowę - A teraz jeśli nie macie nic przeciwko chciałabym pójść do domu i odpocząć, jestem naprawdę po długiej i męczącej podróży
- Nie wiem czy powinniśmy ciebie wpuszczać
- Minęło od tamtego wydarzenia czternaście lat, nie musicie się mnie bać. Sam Czwarty Hokage pozwolił mi zostać w wiosce
- Skąd możemy mieć pewność, że nie chcesz nas znowu zdradzić
Niespodziewanie koło nich przebiegł dosyć szybko mężczyzna w zbyt znajomym dla dziewczyny zielonym kostiumie, a zaraz za nim jakiś dzieciak w takim samym kostiumie.
Czyżby jakimś cudem ten głupek doczekał się dzieci? Chłopak wyglądał niemalże jak on kiedy miał dwanaście lat. Mam nadzieję, że mnie nie zobaczył bo wtedy... - nagle z jeszcze większą prędkością podbiegł, zaczął chodzić wokół niej i analizować wzrokiem- nici z mojego odpoczynku... Eh
- Wydajesz bardzo znajoma, piękna nieznajoma. Mam na imię Guy. Kim jesteś? - zapytał.
On tak na serio? Ile razy ktoś mu musiał przyłożyć w jego głowę, że mnie nie pamięta? Idiota.
Jednak i tak dobrze widzieć znajomą twarz, i starego przyjaciela.
- Piękna co? Nic się nie zmieniłeś Guy
- Nic się nie zmieniłem? Spotkaliśmy się kiedyś?
- Idiota - mruknęła i uderzyła go lekko w głowę z uśmiechem.
- M-machiko? - zapytał niepewnie zszokowany
- Guy sensei! Nasz trening! O, oh przerwałem w czymś? Przepraszam!
- Nie Lee, spokojnie nie przerwałeś. To jest moja stara przyjaciółka Machiko. Machiko, to mój uczeń Rock Lee
- Miło mi Panią poznać - powiedział chłopak i lekko się ukłonił.
Uczeń? Przecież on wygląda kropka w kropkę jak on. Na pewno nie są jakoś spokrewnieni? Jeszcze te zielone stroje.
- Cóż, ciebie również - posłała mu lekki uśmiech.
- Nie spodziewałbym się ciebie, po tylu latach... O-oczywiście cudownie ciebie widzieć z powrotem w wiosce jednak, co tu robisz?
- Guy znasz ją? - krzyknął jeden ze strażników.
- Tak, nie musicie się obawiać jej dopóki nie powiecie niczego na temat jej czerwonych włosów
Dziewczyna ponownie stuknęła go w głowę jednak tym razem nieco mocniej.
Dopiero wróciłam. Lepiej sobie nie grab.
- Stwierdziłam, że wrócę do domu. Plus powiedzmy, że udało mi się... rozwiązać tamten problem
Powiedzmy.
- Dobrze to słyszeć, co powiesz na ramen i opowiesz wszystko?
- W sumie to czemu nie. Tylko czy nie przerwałam wam w treningu?
- Oh tak. Dobry bieg chłopcze, czuję, ze z każdym dniem stajesz się szybszy. Lee, wykonasz w domu jeszcze siedemset pompek, tyle samo brzuszków i tysiąc pajacyków
- T-tak sensei - odezwał się z nieco mniejszą ekscytacją w głosie niż wcześniej po czym pobiegł wykonać ćwiczenia które mu zadał jego nauczyciel.
- Tam gdzie zawsze?
- Jasne
- Kto ostatni ten stawia? - zapytał pół-żartem, pół-serio.
- Guy, powiedziałam, że przeszłam już długą drogę i... Ty stawiasz! - krzyknęła i w ciągu pół sekundy jej nie było.
- Fallstart!
***
- Więc nadal lubisz kurczaka curry
- A ty nadal lubisz to swoje zielone wdzianko - zmierzyła go wzrokiem po czym uśmiechnęła się pod nosem.
- Oczywiście tak, jest on symbolem wiosny mojej młodości
Nie jesteśmy niestety już tacy młodzi jak kiedyś.
- Więc, chcesz powiedzieć jak ci poszło z pozbyciem się tego demona?
- Nie było łatwo, ale cóż... Jakoś się udało - wysiliła się na uśmiech - W końcu jakby mogłoby mi się nie udać
- Nie pozbędziesz się demona ze swojego ciała. Jesteście złączeni chakrą. Jeśli on i jego chakra umrą, ty... Ty sama zaczniesz umierać. Przykro mi Machiko
- Dziękuje Guy. A tobie jak minęło ostatnie kilka lat? Jak sprawiają się twoi uczniowie, którzy obserwują nas zza okna?
- Są cudowni. Mają ogromny potencjał, zwłaszcza jeden z nich. Bardzo przypomina mi mnie - no dalej, niech powie, że to ten chłopak co wygląda jak kropka w kropkę jak on - Lee jest wyjątkowy. Oczywiście jak każde z nich, ale on... Jest usposobieniem wiosny młodości
- Jesteś pewien, że on nie jest Twoim synem?
- Co?!
- Wyglądacie tak samo. Zgaduję też, że skoro był skłonny założyć to twoje zielone wdzianko to jest jeszcze podobny myśleniem bądź charakterem do ciebie
- Jesteś bardzo brutalna odnośnie mojego stroju, mówiłem ci to już?
- Tak, kilka razy
- Jest wygodniejszy niż może ci się wydawać, gdybyś tylko spróbowała go założyć
- Pass. Nie moje kolory
- Wracając do Lee. Chłopak nie jest moim synem, ale traktuję go tak jakby nim był. Jestem dumny, że mogę patrzeć na jego postępy każdego dnia
- Głębokie. Nie sądziłam, że rola nauczyciela, aż tak ci się spodoba
- To ciekawe co pomyślisz o Kakashim, który jest nauczycielem już kolejnej grupy
Kakashi...
Ciekawa byłam, co u niego się działo przez ten cały czas. Nie sądziłam, że będzie miał cierpliwość do uczenia dzieci. Jednak cieszę się słysząc, że nie zapadł się w swoim wewnętrznym mroku, związanym ze śmiercią bliskich mu osób.
- Kolejnej? Ilu z nich nie przepuścił?
- Nikogo - zaśmiał się pod nosem - Jednak pomimo wszystko jest dobrym nauczycielem. Też ma ciekawych uczniów obecnie
- Ktoś znajomy dla mnie?
- Sakura Haruno, Sasuke Uchiha i Naruto Uzumaki
Przeczucie mówi mi, że nie powiedział tego bez powodu. Nazwisko dziewczyny nic mi nie mówi, ale pozostałe dwa są zbyt dobrze znane dla mnie.
- Jutro jest ostateczny egzamin na Chunina. Może przyszłabyś zobaczyć? Sama byś oceniła zarówno to jak dobrzy są moi uczniowie, i to jakimi nauczycielami jesteśmy
- Być może, zobaczę. Pierw czeka mnie spotkanie z Hokage
- Oh, rozumiem. Wszystko w porządku? Wydajesz się nieco przygaszona od kiedy wspomniałem o Kakashim i jego grupie
- Nie. Spokojnie Guy. Jestem po prostu zmęczona po samej podróży, a jeszcze bardziej teraz po jedzeniu
- Oh, rozumiem. Pozwól w takim razie, że jak naprawdziwego mężczyzne w kwiecie wieku przystało odprowadzę cię do domu
- Cóż za Gentelmen - parsknęła śmiechem, jednak zgodziła się na jego propozycję.
Kiedy dotarli do jej domu, przyjaciel zostawił ją próbując ją przekonać do pojawienia się na jutrzejszym egzaminie. Jak tylko weszła do mieszkania uderzył w nią nieprzyjemny zapach duszności i kurzu, na który miała niewielką alergię. Otworzyła wszystkie okna i rzuciła plecak na łóżko.
- Dobrze być znowu w domu - uśmiechnęła się pod nosem.
W pierwszej kolejności posprzątała mieszkanie i wytarła problematyczny kurz ze wszystkich miejsc. W końcu padnięta opadła na łóżko i wręcz od razu zapadła w sen.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro