Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Jego pragnienia - moja przyjemność

Pozostawiony na chwilę samotnie Xie Lian wziął głęboki oddech i uśmiechnął się promiennie. Nie mógł uwierzyć, że wystarczyła jedna wizyta, jeden masaż i znów będzie pływał! Może nie do końca wszystko było bezbolesne, ale liczył się efekt, a on był fenomenalny. Czuł, jakby mógł na nowo odetchnąć, jakby w końcu ciemność ustąpiła jasności i cały świat został pomalowany na nowo. Był teraz wielobarwny, radosny jak nastanie świtu po najdłuższej, pochmurnej i zimnej nocy.

Przekręcił się na plecy, przytrzymując ręcznik i ułożył głowę na miękkiej skórze łóżka. Oczy go piekły od płaczu, kiedy nie mógł wytrzymać bólu, mięśnie od nadmiernego napinania, palce od... och... od trzymania dłoni San Langa.

Na tę myśl skarcił się ostro, poruszając ustami w cichym "nie, nie, nie". Pokręcił głową, starając się skupić na czymś swój wzrok, a ten zatrzymywał się na świecach, butelkach z aromatycznymi olejkami, których zapachem przesiąkł, a potem na suficie, gdzie odbijała się jego szczęśliwa twarz i wilgotne, błyszczące ciało.

– Jestem, gege! – Zaraz za wesołym okrzykiem pojawił się i sam lekarz. – Przepraszam, że czekałeś. Już biorę się do pracy. – Zerknął na niego przelotnie. – To jak, gotowy?

– En – opuściło gardło Xie Liana, choć nie brzmiało tak pewnie, jakby chciał.

– W przypadku tak delikatnego miejsca, którym się teraz zajmiemy, musimy odrobinę zmienić podejście. – Sięgnął po nową butelkę z oliwką i postawił ją na półce pod stołem do masażu. – Ale spokojnie, jestem profesjonalistą. Nic ci przy mnie nie grozi i już nic nie zaboli. Ugnij odrobinę nogi w kolanach – poprosił, a kiedy Xie Lian to zrobił, usiadł na stole okrakiem przy jego stopach. – Teraz jeszcze odpowiednio cię ustawimy... – mówił, jednocześnie wyprostował jego lewą nogę i opuścił na swoje udo, aby stopę mieć za plecami, a prawą wysoko uniósł.

Xie Lian prawie pisnął z zaskoczenia. Od razu przesunął ręcznik tak, aby dokładnie zakrywał pas i tę część ciała udowadniającą płeć. Lekarz uśmiechnął się. Złapał go za biodra i przysunął do siebie. Zgięcie prawego kolana miał obok lewego ucha, stopę za głową, a dwa nagie pośladki przy wnętrzu ud odzianych w czarny materiał.

– Teraz jest idealnie – uznał, dociskając uniesione udo do swojej klatki piersiowej i odrobinę pochylając się nad mężczyzną.

– Cz-czy to nie zbyt...

– Jakie, gege?

– Inty... – kaszlnął – nie jest ci niewygodnie, San Lang?

– Wygodnie. Bardzo wygodnie. A dla gege tak nie jest? – spytał, uważnie mu się przyglądając. – Ból w łopatce powrócił?

– N-nie.

– Przesunąć się w przód lub w tył, bo coś cię uwiera? – zastanowił się i rzucił: – Może sprzączka od paska wbija się w twoje ciało i powinienem go zdjąć?

– Nie! – Uniósł się, chcąc go powstrzymać, lecz złapał tylko za nieruchomy nadgarstek, który nadal przytrzymywał jego nogę.

– Spokojnie, gege – zaśmiał się z błyskiem w oku. – Poza rozmasowaniem pachwiny nie zrobię niczego, czego byś nie chciał. Chyba że – uniósł wyżej prawy kącik ust – spodoba ci się to, czego sam pragnę i mnie przed tym nie powstrzymasz.

Przesunął dłoń na kolano, a potem powoli w dół. Nie odwracał wzroku od twarzy mężczyzny, uważnie go obserwując. W międzyczasie na kończynę wylał olejek. Powoli spłynął po skórze aż do podstawionej dłoni, która rozsmarowywała wonny specyfik.

Naciskał na ciało z wyczuciem, a Xie Lianowi wydawało się, że im niżej sięga, tym większe trudności ma z oddychaniem. O powiedzeniu czegokolwiek, choćby imienia lekarza, mógł zapomnieć. Gardło zwęziło się tak bardzo, że nawet nie mógł przełykać.

Jeśli przed chwilą miał jakiekolwiek wątpliwości co do próby zawstydzenia go, droczenia się, flirtowania oraz powolnego uwodzenia, to kompletnie się rozwiały, kiedy Hua Cheng przytrzymał usta z boku jego kolana. Zamknął na chwilę lewą powiekę i uniósł ją, momentalnie poważniejąc. Jego dłoń poruszyła się szybciej, zbierając więcej tłustego płynu i dokładnie rozprowadzając po udzie. W górę i w dół. Po zewnętrznej stronie i wewnętrznej, sięgając niemal krocza.

Czarne oko utkwione było w drugim mężczyźnie. Nie śledził ruchu dłoni, która odsłaniała więcej, docierała dale, coraz bliżej była pośladka i coraz częściej naciskała samymi opuszkami na pachwinę, wcierając ciepły, gęsty olejek.

Nie spiesząc się, powoli wylał go więcej, natłuścił skórę bardziej i zaczął ugniatać ją długimi palcami.

Rozluźniając.

Nieświadomy reakcji swojego ciała pływak olimpijski rozchylił usta, ze świstem łapiąc powietrze. Jego brzuch napiął się, palce stóp podkurczyły, ręcznik nie mógł już ukryć podniecenia. Nawet jeśli Hua Cheng nie spuszczał wzroku z jego oczu, Xie Lian był pewny, że doskonale zdaje sobie sprawę, jakie reakcje w nim wywołuje. Mógł nie dotykać bezpośrednio, a pobudzał go tak dobrze, jak nikt nigdy wcześniej.

Dostrzegł, jak grdyka lekarza się porusza, oblizuje usta, a potem prostuje jego prawą nogę i liże wrażliwą skórę pod kolanem.

Przerwał natychmiast, gdy tylko usłyszał urwany jęk. Spojrzał z uwagą na Xie Liana, szukając dezaprobaty, a w tym samym czasie kciukiem masował naślinione miejsce.

Po chwili się uśmiechnął, nic takiego nie dostrzegając. Następnie pochylił ciało jeszcze mocniej, opierając jego ciężar na trzymanym udzie, rozchylając nogi swojego pacjenta bardziej i powoli wgniatając plecy w piankę łóżka. Czerwona koszulka podwinęła się do góry, ukazując skrawek brzucha. Gładkiego i jasnopomarańczowego od ognia świec.

Kiedy Xie Lian próbował się odsunąć, został przytrzymany, a odsłonięty pośladek tylko mocniej wbił się w szorstki materiał czarnych spodni. Przełknął podniecony. Suche gardło piekło, umysł wirował, nie potrafiąc uwierzyć w rzeczywistość.

Czy światowej sławy masażysta, trzeba koniecznie dodać – o boskim wyglądzie Erosa, właśnie prawie na nim leżał, jednoznacznie pragnąc czegoś więcej niż wymasowania jego ciała i ulżenia w bólu?

Nagle dotarło do niego znaczenie prośby usłyszanej pół godziny wcześniej.

"Gege, jeśli nie będziesz mógł wytrzymać, powiedz ulżyj mi".

W obecnej sytuacji te dwa słowa naprawdę znaczyły to, o czym sam w tamtym momencie pomyślał. O zupełnie innym ulżeniu.

W pamięci miał też jego ostatnie zapewnienie – unoszące się jak mała boja pośrodku oceanu emocji, że jeżeli mu się nie spodoba, to może przerwać i go powstrzymać.

Ale...

Czy Xie Lian naprawdę nie chciał?

Mówią, że kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana! Choć kawa byłaby równie smaczna, tak nie mógł się powstrzymać, żeby nie spróbować podstawionego mu pod usta "szampana z najwyższej półki".

Lekarz oparł dłonie po obu stronach głowy Xie Liana. Piersią coraz mocniej napierał na udo, gładkim policzkiem pocierał bok kolana, a oddechem wywoływał gęsią skórkę. Czarną jak onyks źrenicę utkwił w orzechowych oczach. Nieruchomą, piękną i pożerającą jak mrok o zachodzie słońca kończący się dzień. Tak też i ona oddziaływała na Xie Liana, pozbawiając go złudzeń, że nie zostanie wkrótce pożarty.

– Gege – powiedział ochrypłym głosem Hua Cheng. – Jak niesamowicie mnie kusisz tym francuskim szpagatem. Turecki też potrafisz zrobić? – zapytał, przygryzając dolną wargę i spoglądając między ich zetknięte ciała. – Wszędzie jesteś tak dobrze rozciągnięty?

Odrobinę się wyprostował i prowokacyjnie przesunął otwartą dłonią po tylnej części uda – od zgięcia kolana w dół. Na pośladku mocniej zgiął palce, chwytając za ciało i przez kilka długi, pobudzających sekund ugniatając.

– Hmm? – mruknął niskim tonem. – Gege?

– Nie – zdołał wykrztusić, przełykając. – N-nie wszędzie...

Na ustach Hua Chenga pojawił się szatański uśmiech, zwiastujący być może nie mniej diabelskie zamiary.

– Nic nie szkodzi – wyszeptał. – Coś na to zaradzimy.

Obniżył tułów, aż końcówką nosa dotknął drugi nos. Połączył ich brzuchy, dociskając ręcznik do nagiego ciała.

– Oczywiście za pozwoleniem gege. – Zsunął głowę niżej, całując bok szyi. – Będę nadzwyczaj delikatny – obiecywał słodkim głosem.

Musnął drugą stronę i spojrzał na mężczyznę, a nie uzyskawszy odpowiedzi, dodał:

– Możesz się także rozmyślić.

Mrucząc jak kot, powoli zataczał biodrami małe koła, ocierając o siebie ich męskości, ukryte między kilkoma warstwami materiału. Obie były już sztywne i zaczynały dekoncentrująco pulsować.

Hua Cheng uniósł pośladki i wbił się ponownie między uda Xie Liana. Obaj sapnęli.

– Możesz też przerwać w każdym momencie...

– Używając tamtego hasła? – wypalił Xie Lian i od razu tego pożałował.

Hua Cheng uśmiechnął się jeszcze szerzej i cieplej, obiecując wesoło:

– En. Wykonam tę prośbę z największą starannością. – Przysunął usta do ucha, szepcząc namiętnie: – Oraz z najwyższym zaangażowaniem. – Polizał zaróżowiony płatek. – Dokładnie, lecz... – złapał chrząstkę między zęby i pociągnął – nie będę się spieszył.

Spojrzeli na siebie ponownie. Hua Cheng przestał się poruszać, czekając na jakiekolwiek słowa lub reakcję. Atmosfera między nimi była tak gęsta, gorąca, ociekająca pożądaniem, że Xie Lian nie odważył się odpowiedzieć. W zamian trzymane dotąd przy sobie ręce wyciągnął w przód. Prawą zdjął srebrne zapięcie z kruczoczarnych włosów, które od razu rozsypały się na jego pierś. Odstawił ozdobę i położył dłoń na napiętym ramieniu, przesuwając ją w górę, pod krótki rękaw koszulki i wyżej do barku. Samymi opuszkami drugiej z pewną nieśmiałością dotknął twarzy Hua Chenga. Jego brody, policzka, czarnej opaski na oku, przesuwając włosy ze skroni i muskając dolną wargę.

Drżał na całym ciele z obawy, ale i wyczekiwania.

Usta lekarza rozchyliły się i złapały za kciuk, przygryzając go i ssąc. Nie spuszczał wzroku z drugiej osoby, a Xie Lian patrzył na ten widok urzeczony. Jego penis drgnął. Wypuścił powietrze. Wsadził palec głębiej, naciskając na miękki, gorący język i zatrzymując się dopiero na twardym podniebieniu.

Och... Gdyby nie tylko mój kciuk mógł się tam znaleźć...

Im dłużej poznawał wnętrze ust, tym mocniej przygniatany był przez ciężar męskiego, silnego ciała i...

Bardzo mu się to podobało.

Hua Cheng uniósł głowę. Jego język przesunął się po kciuku aż do opuszka. Pocałował go, a po nim każdy palec z osobna. Pocałunkami wytoczył szlak przez nadgarstek, przedramię, łokieć, ramię i bark aż do szyi, a gdy obniżył tułów i przygryzł obojczyk, Xie Lian głośno jęknął. Momentalnie przysłonił dłonią twarz, ale tym razem drugi mężczyzna nie zatrzymał swoich działań.

Usta przeniósł na szyję, a cały ciężar ciała oparł na biodrach Xie Liana, by uwolnić dłoń i masować wciąż uniesioną kończynę. Naciskał, umiejętnie wydobywając z gardła swojego pacjenta serię westchnień i cichych pomruków. W końcu jego kciuk zatrzymał się na śródstopiu, pieszcząc wrażliwe miejsce pośrodku i zaczął obcałowywać dłoń, która przesłaniała usta.

Delikatnie, powoli, uwodzicielsko.

– Gege... – szeptał. – Gege... Pragnę tego, co przede mną ukrywasz... Pozwól mi sprawić sobie jeszcze większą przyjemność. Pokaż mi swoją twarz...

Słodkie, rozbrzmiewające echem w głowie Xie Liana słowa działały na niego tak samo pobudzająco jak dotyk. Poddał się kuszącemu zaklęciu i zabrał dłoń, pozostawiając usta otwarte, wciągając i wypuszczając powietrze. Widział zbliżającą się głowę i utkwioną w sobie czarną źrenicę. Blisko, coraz bliżej. Chciał zacisnąć nogi, bo przyrodzenie pulsowało i ledwo powstrzymywał bezwstydne odgłosy, będące już na skraju gardła, ale nie był w stanie.

Przesunąć się, uciec... ani zatrzymać ich pocałunku. Ust przytkniętych do ust, gorących, zmieszanych ekscytacją oddechów i dwóch wilgotnych języków ślizgających się po sobie jak dłonie masażysty po natłuszczonym ciele. Mocno, dogłębnie, wywołując dreszcze podniecenia.

Palce Hua Chenga zostawiły stopę, na oślep odnajdując oliwkę i wyciskając ją na pierś Xie Liana. Pachniała jaśminem z nutą wanilii – słodko i pobudzająco. Nie odrywając połączonych warg, rozsmarował tłusty płyn na mostku, brzuchu, wsuwając palce nawet pod ręcznik i zostawiając pachnący kwiatami ślad na podbrzuszu i biodrach, umyślnie zahaczając też o męskość swojego pacjenta. Wrócił do piersi i wylewając jeszcze więcej oliwki, zajął się ugniataniem piersi i drażnieniem opuszkami sterczących sutków. Twardych i aż proszących się o uwagę oraz fachowy dotyk osoby, której palce czyniły cuda.

– Och... Gege... – mówił cicho, gardłowym głosem między namiętnymi pocałunkami. – Zdradź... Czego pragniesz?

– San... Lang... – odpowiadał nieprzytomnie Xie Lian, pozwalając na wszystko, choć wstrzymując się z wypowiedzeniem głośno "tych" dwóch słów.

– Co twój San Lang... – złapał między zęby jego dolną wargę i lekko ją przygryzł – ...może dla ciebie zrobić, gege?

Polizał zaczerwienione, lekko spuchnięte wargi i powrócił do ich całowania. Dobrze wiedział, o czym druga osoba może w tym momencie marzyć, lecz jeśli jeszcze nie potrafiła tego powiedzieć, to postara się ją do tego zachęcić.

Nigdzie się nie spieszył i patrząc na rozkosznie wyglądającą, próbującą tak usilnie wstrzymywać wszelkie oznaki przyjemności istotę, doszedł do wniosku, że ona także nie chciałaby być teraz w innym miejscu i z inną osobą. To mu odpowiadało. To mu się wręcz bardzo podobało, bo nie mógłby marzyć o niczym lepszym.

*

Kilka minut później, które dla Xie Liana wydawały się płynięciem na fali po bezkresie oceanu uniesień, już nie leżał, a siedział okrakiem na udach Hua Chenga, obejmując nogami jego talię i zaplatając za plecami stopy.

– Gege, wyjmij mojego – poprosił niskim, nęcącym głosem lekarz, gorliwie i z oddaniem liżąc jego szyję, co kilka centymetrów zatrzymując się, aby złożyć słodki pocałunek.

Otaczał nagie plecy ramionami, a dłońmi ściskał je i masował, sukcesywnie przesuwając się w dół – ku pośladkom. Kiedy się na nich zatrzymywał, zataczał kręgi i delikatnie pieścił, rozprowadzając olejek.

Biały ręcznik, którego Xie Lian z taką uwagą dotychczas pilnował, leżał zapomniany na podłodze. Dłonie musiał mieć wolne dla ważniejszego zadania.

Zaczął od rozpięcia paska przy czarnych spodniach, a po nim guzika i rozporka. Ruchy miał odrobinę nieporadne, lecz Hua Chengowi to w ogóle nie przeszkadzało. Wprost przeciwnie. Tylko go nakręcało.

Kiedy ucisk w podbrzuszu się zmniejszył, a chude, zgrabne palce owinęły się wokół uwolnionej męskości, lekarskie gardło opuściło dotąd wstrzymywane głośne westchnięcie. Po nim w Xie Liana jakby wstąpiła niezwykła odwaga. Przysunął biodra bliżej, z własnego brzucha ściągnął nadmiar oliwki i dokładnie rozsmarował ją na dwóch uchwyconych penisach. Najpierw na swoim, potem zauważalnie większym – należącym do drugiego mężczyzny. Lśniły w blasku świec jak jego ciało, a dłonie ślizgały się po nich bez żadnych oporów, lecz z wyczuciem.

W tym momencie on nadawał tempo, zwalniając lub przyspieszając. Wysuwał biodra w górę, pocierając o siebie same główki, zataczał dłonią okręgi na mokrych czubkach, naciągał mocno skórę lub delikatnie przesuwał opuszkami po nierównych żyłkach. Całowany i zachęcany zadowolonymi pomrukami dał się całkowicie pochłonąć nowemu zajęciu. Coraz głośniej dysząc, ściskając członki mocniej i zwiększając rytm.

W górę i w dół. Sekunda przerwy. Delikatne potarcie wilgotnych szczytów. I kolejnych kilka posuwistych ruchów dłońmi.

Nie miał najmniejszej ochoty tego przerywać.

Odsunęli do siebie twarze, stykając się czołami i końcówkami nosów.

– Gege jest cudownie śmiały – zdradził lekarz z uśmiechem, całując kącik ust. – Namiętny – przesunął dłoń z pleców na pierś – i pobudzający. – Knykciem delikatnie potarł jeden z sutków.

Xie Lian jęknął w jego usta i pocałowali się ponownie. Tutaj to Hua Cheng ustalał tempo. Na zmianę zapraszał między swoje wargi język Xie Liana i to on go wypychał, koniuszkiem pieszcząc dookoła. Robił to tak dobrze, jak masował ciało, dlatego jedyne, co należało uczynić, i Xie Lian ani myślał się przed tym wzbraniać, to poddać się i dać poprowadzić ku coraz większemu elektryzującemu odurzeniu.

Z minuty na minutę atmosfera robiła się gorętsza. Bezustannie się dotykali, wydając coraz głośniejsze i bardziej bezwstydne odgłosy, które odbijały się od czterech ścian i wracały do nich niczym echo, ale zwielokrotnione i zwiększające pożądanie.

Byli rozpaleni, niewyobrażalnie podnieceni, napaleni i spragnieni siebie, a mimo to dobrze wiedzieli, dokąd ich to zaprowadzi.

Hua Cheng drżał na całym ciele. Zaciskał palce na wyrzeźbionej pływaniem piersi, sam natomiast napinał mięśnie brzucha oraz ud, starając się powstrzymać nadchodzące spełnienie.

Przeniósł usta na spoconą szyję Xie Liana. Był o krok od orgazmu, który podarowałby mu ten mężczyzna i dla którego powoli tracił głowę. Ale tę niesamowitą chwilę chciał przeciągnąć dłużej. O wiele dłużej. Tylko to było tak trudne, że musiał o to poprosić.

– Nie... doprowadzaj... mnie... – Jego urywane słowa zabrzmiały prawie jak błaganie.

Pompowanie na przyrodzeniach zwolniło. Przypominało teraz zaledwie leniwe pociągnięcia pędzla po płótnie. Palce zaczęły przesuwać się delikatniej, choć stan silnego pobudzenie nie mijał. Na szczęście też nie narastał. Lekarz oddychał ciężko, za każdym razem wypuszczając gorące powietrze i wciągając świeże, pachnące olejkami rozgrzanymi na ciele Xie Liana.

Może nie chciał przedwcześnie splamić zadowalających go dłoni własną spermą, ale wstrzymywać się przed innymi przyjemnymi czynnościami nie zamierzał. A w tej chwili miał ogromną ochotę pokąsać jasną, smukłą szyję będącą tak blisko spragnionych jej ust i zębów.

Naznaczyć...

Przylgnął do niej ustami, ssąc skórę.

Usłyszeć...

Pocałunkami przesunął się po szczycie ramienia w bok i z powrotem, aby uchwycić w twarde zęby miejsce między szyją a barkiem, wyduszając z gardła pacjenta cichy skowyt.

Poczuć...

Złapał za pośladki – napięte i jędrne, wyćwiczone latami ćwiczeń – i ścisnął je mocno.

Xie Liana przeszedł silny dreszcz, aż musiał złapać się głowy Hua Chenga, żeby nie opaść na łóżko. Twarz z zamkniętymi oczami skierował w górę, a ustami bezgłośnie prosił o chwilę wytchnienia. Poniżej ze szczytu penisa wyciekał bezbarwny płyn, powoli spływając aż do jąder.

– Chyba zwariuję przez ciebie, gege – wymruczał wesoło masażysta, składając ledwo muśnięcia na uwrażliwionej szyi i z uczuciem ugniatając na zmianę uda oraz dół pleców.

Xie Lianowi zajęło dłuższą chwilę, zanim zdołał spowolnić oddech i odpowiedzieć.

– T-to powinna być moja kwestia, San Lang.

Obie ręce przeniósł z powrotem między ich ciała, wznawiając przerwane zajęcie, w którym całkowicie się zatracał.

– Raczej... Ach! – jęknął Hua Cheng i złapał dłonie na penisach, wstrzymując ich kolejny ruch. – Gege – wymówił na wdechu – jeśli nie przestaniesz, naprawdę dojdę. – Wsunął jego ręce pod koszulkę na swój brzuch.

– N-nie chcesz? – zapytał niepewnie, muskając opuszkami jedwabistą skórę z twardymi mięśniami.

– Chcę. – Lekko przekrzywił głowę i pocałował go nad obojczykiem, przy początku szyi. – Bardzo chcę, ale nie w taki sposób.

Zsunął środkowy palec po sztywnym i mokrym penisie Xie Liana na jądra, unosząc je i wędrując jeszcze dalej.

– Tutaj – wyjaśnił ochryple, zatrzymując się przy zaciśniętym wejściu do gorącego ciała. – Chcę z najwyższą starannością wymasować to miejsce. – Pocałował jego szyję i brodę. – Rozluźnić je, ale nie tylko opuszkami palców jak twoją łopatkę. – Połączył ich usta, językiem powoli przedzierając się przez gorące, zaciśnięte wargi. – Czymś większym – wyjawił cicho. – Czymś niesamowicie spragnionym poznania tej ukrytej części ciała gege. I jedyne, co sprawi mi teraz przeogromną radość, to jedno twoje słowo.

Palec przy dziurce pocierał to delikatne miejsce niezwykle powoli. Przesuwał się po rowku między pośladkami i powracał, by jeszcze wolniej, wręcz nieznośnie zataczać małe kręgi na zaciśniętym mięśniu, który tyle lat wytrwale strzegł dziewictwa sportowca.

Siedzący nadal w rozkroku Xie Lian, patrząc w pojedynczą czarną źrenicę i z pełną świadomością, do czego kolejne słowo doprowadzi, powiedział:

– En. – Objął mężczyznę w talii, przysunął usta do jego ucha i ledwo słyszalnym głosem dodał: – Oddaję się w twoje ręce, San Lang.

Przypieczętowali to małe porozumienie kolejnym namiętnym pocałunkiem, a po nim następnym, jeszcze dłuższym, z każdą chwilą coraz bardziej chaotycznym i niepohamowanym.

W którymś momencie Xie Lian poczuł na kości ogonowej chłodny płyn, który spłynął między pośladki. Był pewny, że ręcznik pościelony na łóżku i spodnie lekarza będą tłuste od oliwki, ale nie miał czasu, żeby o tym długo myśleć. Duża dłoń kazała skupić się tylko na niej i jej ruchach. Na rozprowadzanym po przestrzeni między pośladkami płynie i palcu zagłębiającym się w ciele.

Nowe uczucie z początku wywoływało mimowolne zaciskanie się mięśni, ale wraz z kolejnymi ostrożnymi ruchami, coraz szybszym oddechem lekarza i jego głośnymi sapnięciami, wiedział, że ta sytuacja dostarcza niewyobrażalnej przyjemności im obu.

Rozluźniał się.

Pozwalał na więcej zarówno sobie jak i lekarzowi. Na gwałtowniejsze ruchy, własne głośniejsze jęki, głębszą penetrację, więcej śliskich palców w ciele i porwanie się tej niesamowitej chwili. Ich ciała stały się jeszcze gorętsze, ucisk w podbrzuszu boleśniejszy, myśli nieskładne i skupione na odbieraniu bodźców z zewnątrz oraz wnętrza ciała.

Xie Lian złapał za brzeg czerwonej koszulki i płynnie ściągnął ją przez głowę Hua Chenga. Uwiesił się spoconej szyi, poruszając biodrami i niemo przekazując informację, że rozluźniające go palce dostarczają mu już tylko i wyłącznie rozkosz.

Uniósł się, trącając ich penisy. Czuł, jak usta Hua Chenga przytknięte do jego mostka się uśmiechają, a potem w miejscu palców pojawia się coś większego, co na zmianę ślizga się między pośladkami i napiera na wejście. Delikatnie, bez pośpiechu, bez bólu. Wydawało się mu, że penis, który wcześniej trzymał w dłoni, teraz jest większy i grubszy. Jego własny pulsował, chcąc uwolnienia i rozlania się w przyjemności, ale drugi wcale nie był mniej tego spragniony.

Pocałował lekarza i westchnął w jego usta.

– Gege porusza się tak seksownie...

Przez własne zachowania i wstyd Xie Lian nie był w stanie nic powiedzieć. Tym bardziej kiedy słuchał bezwstydnych słów drugiego mężczyzny.

– Niecierpliwisz się? – dopytywał figlarnie, całując go z uczuciem. – Ja też. Ja też... – westchnął. – Ale chcę, żeby było błogo, nieziemsko, a najlepiej niebiańsko.

Podniósł się, przytrzymując Xie Liana za plecy i usiadł bokiem na łóżku, spuszczając nogi na jedną ze stron.

– Oprzyj się kolanami i unieś biodra – poprosił. – Nie bój się, nie dam ci upaść.

Całował słodko pachnącą skórę, kiedy Xie Lian brzuchem otarł się o jego pierś. Nadal miał na sobie spodnie, ale penis dumnie prężył się na wysokości rozpiętego rozporka i ponad zsuniętą bieliznę. Poprawił główkę, nakierowując ją do rozciągniętego palcami i wysmarowanego oliwką wejścia. Uśmiechnął się uspokajająco, patrząc w górę, gdzie była twarz drugiego mężczyzny.

– A teraz sam spróbuj się obniżyć. – Mówiąc to, zachęcił go naciskiem na uda.

Xie Lian między nogami czuł opór i niepokojące rozpieranie. Wziął głęboki wdech i spróbował się rozluźnić – myśleć tylko o ich mocno bijących sercach, ochrypłym z odczuwanej ekstazy głosie lekarza, o jego trosce kryjącej się w dotyku i słowach. O niezwykłości tej chwili oraz absolutnym, nieskrępowanym upojeniu.

Nabił się na sam czubek i skrzywił z bólu.

– Spokojnie, gege. – Lekki pocałunek wylądował na jego piersi, a palce delikatnie zaczęły sunąć po jego mokrym, spragnionym pieszczot członku. – Powoli. Oddychaj powoli i głęboko.

Krok po kroku, centymetr po centymetrze opuszczał się na penis lekarza, przyzwyczajając do jego wielkości i nieznanego mu uczucia wypełnienia. Odrobinę piekło przy wejściu, ale głębiej, dzięki zaaplikowaniu dużej ilości oliwki, było ślisko i po prostu przyjemnie.

– Poczekaj – sapnął Hua Cheng, podstawiając dłonie pod pośladki i zatrzymując je w połowie długości swojego przyrodzenia.

Teraz to on musiał się uspokoić.

Otulające go ścianki były tak delikatne i gorące, że w połączeniu z widokiem ponętnego ciała ledwo powstrzymywał wytrysk. Pragnął je dotykać godzinami, uciskać każdą ich część, poznać najwrażliwsze miejsca i tulić w swoich ramionach. Nie tylko dziś, ale nie miał pojęcia, co przyniesie przyszłość i czy to nie ich ostatnie spotkanie. Dlatego tak dużo pragnął zrobić naraz.

Jednak przez dziesiątki obrazów wypełniających jego umysł znalazł się na skraju. Nie mógł tak szybko tego skończyć. Obiecał sobie, że to będzie najlepsze zbliżenie w życiu Xie Liana, dlatego przedłuży to tak bardzo i nie doprowadzi żadnego z nich na szczyt, dopóki nie usłyszy tamtych słów.

Szkoda, że nie przewidziałem, że będziesz tak cholernie seksowny, gege. Już straciłem dla ciebie głowę.

Zamknął oczy, obejmując drugiego mężczyznę. Przyłożył policzek do jego mostka, wsłuchując się w szybkie bicie serca. Ścisnął go mocniej i wbił się głębiej. Lekko wypiął w górę biodra, czując dreszcze przechodzące przez trzymane ciało.

Stopniowo, wsuwając się i wysuwając, znalazł się cały w środku. Xie Lian zacisnął się na nim, więc obaj przyzwyczajali się do nowej pozycji i towarzyszących jej doznań. Jeden do wypełnienia, drugi do otulenia i niesamowitego ucisku, którego nie mógł porównać z żadną inną poznaną dotąd przyjemnością.

Wszystko, co ze sobą robili, było czystą rozkoszą.

Przez kilka minut tylko się całowali, przesuwając dłonie po drugim ciele. Muskali swoje wargi, zapamiętywali ich smak, kształt swoich pleców, ramion, piersi, szyi i twarzy.

Xie Lian zmienił pozycję na wygodniejszą, siadając całym ciężarem ciała na udach i męskości lekarza. Podciągnął kolana, a stopy dla stabilności i możliwości ruchu oparł o łóżko.

– Pomogę ci, gege. Zrobimy to w twoim tempie. Twoja przyjemność i komfort są dla mnie najważniejsze.

Zachęcony słowami, kiwnął głową. Uwiesił się szyi, pozwalając, aby dłonie złapały go za biodra i spokojnie, miarowo kołysały w przód i w tył. Całowali się, zachowując podobne tempo jak w salsie – przylegając do siebie, wpasowując jedno ciało w drugie, czerpiąc satysfakcję z bliskości i znalezienia wspólnego rytmu.

Gdy Xie Lian przyzwyczaił się do penetrującego go kształtu Hua Chenga, przerwał pocałunek i oparł głowę o jego bark. Na próbę odrobinę uniósł miednicę. Dłonie z bioder przesunęły się pod ciało i wspomogły, przewidując zamiar.

Pieczenie pojawiło się ponownie, więc w bezruchu odczekali kilka dodatkowych sekund. Lekarz powoli wysunął się do połowy i wcisnął z powrotem. Xie Lian jęknął, ale po kilku pchnięciach, sam zaczął się unosić i opadać, nabijając na sztywną i prężącą się męskość.

– Boże... Gege... Jesteś tak cholernie ciasny i podniecający. Proszę... Proszę, nie przerywaj.

Mimo początkowej niewygody, Xie Lian szybko znalazł idealne tempo i kąt opadania, żeby obaj za każdym razem głośno jęczeli. Po kilku minutach ich ciała świeciły od potu i olejku, mięśnie drżały z wysiłku, a wzrok stawał się zamglony od euforycznego transu.

Xie Lian odsunął tułów w tył i oparł się obiema dłońmi za plecami – o kolana, które nadal zakrywał czarny materiał. Wypiął pierś, wpatrując się w przystojną twarz i zaczął jeszcze szybciej poruszać biodrami. Widziany u drugiej osoby zachwyt, przygryzanie wargi, pożerające go spojrzenie, którym przesuwał po nagim ciele, jakby chciał go pochłonąć, sprawiały, że nie poznawał siebie i swojego zachowania. Mimo to nie potrafił przerwać.

W tym jednym oku widział pragnienie stopniowo przeradzające się w żądzę – dziki błysk, który go onieśmielał, ale pchał poczynania ku coraz odważniejszym i mniej skrępowanym.

Hua Cheng wkrótce sam zaczął wychodzić biodrami na spotkanie, wywołując mokre odgłosy łączenia ich ciał. Jego oko stało się jeszcze ciemniejsze, ruchy ostrzejsze, bardziej zwierzęce i instynktowne.

W pewnym momencie to on zaczął dominować. Złapał za talię Xie Liana i przyciągnął do siebie. Boleśnie połączył ich usta i sprężystym językiem utorował sobie drogę między wargi. Wdzierał się do środka, kradnąc każdy oddech. Pochłaniał dźwięki i słowa umykające ich pocałunkom. Wywoływał kołatanie serca i żar w każdej komórce ciała.

Niespodziewanie złapał za oba pośladki, rozchylając je i dociskając do przyrodzenia. Bez uprzedzenia wstał, uderzając plecami Xie Liana o ścianę i przyciskając go do jej chłodu. Zaczął gwałtownie poruszać się w gorącym wnętrzu, mocno się nadziewać i wysuwać po sam szczyt. Jego pchnięcia były szybkie, głębokie, rozdzierające.

Obrócił się i rzucił ich na łóżko, które przesunęło się i z hukiem uderzyło o komodę. Świeczki zamigotały od wstrząsu, ale Hua Cheng w ogóle tego nie zauważył. Wyprostował tułów, pozostawiając Xie Liana na plecach na miękkim, skórzanym obiciu mebla. Jedną ręką przytrzymywał uniesione i oparte o własną klatkę piersiową uda, a drugą ściskał trzon jego pulsującego penisa. Wbijał się w niego aż po jądra, jednocześnie trafiając idealnie w prostatę. Uderzał mocno, z niezwykłą precyzją, bezustannie i wywołując u Xie Liana nieustające salwy krzyku.

Bo nadal nie pozwalał mu dojść.

Z nadmiaru wrażeń ponownie tego dnia Xie Lian miał łzy w oczach. Był wrażliwy na każdy najdelikatniejszy dotyk, na skraju od błagania, do doprowadzenia się samemu... gdyby tylko lekarz dał mu taką możliwość.

Ale ten nieprzewidywalny mężczyzna miał własny plan i cel, do którego dążył z takim zaangażowaniem.

Uparcie powtarzające się raz za razem tarcie na prostatę doprowadzało Xie Liana niemal do szaleństwa, choć nie tak bardzo jak te smukłe, lekarskie palce zaciskające się na nabrzmiałym penisie, wstrzymując orgazm.

– San Lang... Proszę...

– O co prosisz, gege? – zapytał między głębokimi pchnięciami, a płytkimi wejściami drażniącymi jego punkt G. – Zdradź to San Langowi.

– San Lang... – jęczał.

– Powiedz to, gege – nakazał niskim głosem. – Powiedz, a pomogę ci sięgnąć nieba.

– ...

– Gege... Nie wstydź się – zachęcił go czułym głosem, zwalniając do spokojnych, okrężnych ruchów, ale one były jeszcze gorsze.

– San Lang!!! – krzyknął płaczliwie.

– Czego pragniesz, mój słodki gege?

Xie Lian zacisnął zęby i przy kolejnym głębokim wejściu w jego ciało, nie wytrzymał.

– Ulżyj mi... – wyszeptał i jeszcze ciszej powtórzył: – Ulżyj mi...

Na ustach Hua Chenga pojawił się piękny, szczery uśmiech.

– Nawet nie wiesz, jak ogromnie pragnąłem to usłyszeć.

Rozszerzył nogi Xie Liana, dociskając je do łóżka.

Naprawdę nie tylko francuski szpagat potrafisz zrobić, gege.

Poczuł, że ekscytacja błyskawicznie ogarnia jego każdy pracujący mięsień. Pochylił się, nie zatrzymując spokojnie pracujących bioder, wymierzających leniwe sekundy przyjemnych tortur. Jedną dłoń oparł o łóżko, drugą dotykał mężczyznę po całym ciele. Całował go po talii, ramionach i szyi. Osoba pod nim zakwiliła, więc chwycił za męskość, głaszcząc ją i powoli sunąc palcami po całej długości. Jednostajnie, miarowo, a w tym samym rytmie pchał i cofał biodra, wznosząc swojego pacjenta ku ekstazie i obiecanemu niebu.

Xie Lian cały się trząsł, dłonie zaciskał na rękach masażysty, a urywane jęki opuszczały jego krtań. W końcu krzyknął głośno i długo, dochodząc, tryskając obficie spermą na swój brzuch i pierś. Hua Cheng przeczekał, aż pulsowanie ścianek minie i ostrożnie się wysunął. Siebie doprowadził dłonią, wpatrując się w cudowny widok wykończonej, ale szczęśliwej osoby, jaką miał pod sobą.

Przez chwilę na wpół położył własny tułów na unoszącej się od głębokich oddechów piersi, całując szyję i bark. Uniósł bezwładne, ciężkie ramię Xie Liana, wytyczając ustami szlak aż do dłoni i w jej wnętrzu, na linii serca, zastygając na kilka kolejnych sekund.

– San Lang – lekarz usłyszał zachrypnięty głos nad sobą i oddałby w zakład swoje drogocenne dłonie, że to on się przyczynił do tej cudownej, seksownej chrypki – czy tak u ciebie wygląda każdy masaż?

Lekarz przekręcił głowę, patrząc w jasnobrązowe, błyszczące tęczówki i wybuchnął śmiechem.

– Nie, gege.

– Och... – Zasłonił sobie drugim przedramieniem zarumienioną twarz. – Bo myślałem... że jeśli byś chciał... – wziął głęboki wdech – ...kiedyś... To znaczy rozumiem. To było jednorazowe...

– Chcę gege. I nie, to nie jednorazowe – powiedział i wytłumaczył, nie mogąc już dłużej patrzeć na zakłopotanie mężczyzny: – To jest specjalna usługa tylko dla ciebie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro