Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Jego oko - moje serce

Niniejsze sposoby "leczenia" to czysta fikcja. Żadnego nie polecam powielać ヾ(^▽^*)))

* * * * * * *

Poczekalnia w klinice Ghost City była nowocześnie urządzona, lecz, w przeciwieństwie do większości podobnych miejsc świadczących usługi medyczne, poprawiających zdrowie lub urodę, ta była unikalna.

Biel i odcienie szarości świadczące o sterylnych warunkach korytarzy zastąpiono mocną czerwienią. Tonowały ją namalowane wyrazistymi farbami i zajmujące setki metrów kwadratowych powierzchni ścian pomarańczowe i żółte lampiony, małe, białe kwiaty oraz unoszące się nad nimi srebrne motyle.

Całość wyglądała jak niezwykła łąka.

Mimo użycia wewnątrz tak niestandardowych kolorów, światło tysięcy zamontowanych w suficie halogenowych żarówek dodatkowo ocieplało całość i przyciągało wzrok każdego pacjenta. Miejsce to było wyjątkowe. Jedyne w swoim rodzaju i każdy chciał choćby zobaczyć je na własne oczy.

W klinice, oprócz zwyczajnych zabiegów, szeroko stosowano także leczenie niekonwencjonalne, jak na przykład: akupunkturę, homeopatię, apiterapię, akupresurę i wiele, wiele innych.

Gdzieś pomiędzy medycyną konwencjonalną a alternatywną od stuleci istnieje medycyna naturalna i masaże lecznicze. W Ghost City tytuł niekwestionowanego specjalisty z określanymi przez pacjentów "magicznymi dłońmi mogącymi sprawić cuda" należał się jednemu człowiekowi. Założycielowi kliniki i osobie, o której krążyły legendy, że nie było dla niego rzeczy niemożliwych do zrobienia, pacjentów nie do wyleczenia, a w kolejce czekało się miesiącami.

Nazywał się Hua Cheng.

"Gdy boli cię jakakolwiek część ciała i nawet zastrzyki nie pomagają, to jeśli jakimś cudem dostaniesz się do Hua Chenga, wyjdziesz stamtąd jak nowo narodzony!".

Nie wiadomo, ile w krążących o nim plotkach było prawdy, a ile wyolbrzymiania przez fanki tego mężczyzny. Gdyż należy wspomnieć, że poza zdolnościami znalezienia i wyeliminowania źródła bólu był on również niebywale przystojny.

O tym wszystkim słyszał i czytał Xie Lian – młody mężczyzna od kilku tygodni zmagający się z uporczywym bólem pod prawą łopatką. Miał to szczęście, że w recepcji Ghost City pracował jego przyjaciel – Shi Qingxuan i umówił go na szybszą wizytę.

On z kolei przyjaźnił się z innym lekarzem pracującym na tym samym piętrze co Hua Cheng, ale biegłym w akupunkturze. Z jego beznamiętną twarzą i chłodnym usposobieniem uchodził za niedostępnego, choć przez swój wygląd równie często odwiedzanego. Jednak, w przeciwieństwie do dyrektora kliniki, potrafił wbić igłę, gdzie najbardziej bolało.

I w przenośni, i dosłownie.

Obaj lekarze byli wysocy, szczupli, zawsze dobrze ubrani i przystojni, może dlatego Xie Lian czekał na krześle otoczony wianuszkiem młodych, szczebioczących kobiet?

Na wizytę ubrał białe jeansy i wygodny, również biały T-shirt. Przyszedł wcześniej niż ustalona godzina. Chciał się dowiedzieć czegoś "z pierwszej ręki" o mężczyźnie, któremu pozwoli zająć się bolącą łopatką. Jego przypadłość była uciążliwa i ograniczała codzienne proste czynności. Doszło nawet do tego, że miał problemy ze zdjęciem koszulki, nie mówiąc już o treningach, a należał do narodowej kadry pływackiej. Aby nie wyjść z formy, nie mógł sobie pozwolić na długie leczenie lub rehabilitację. Lekarstwa ani nawet zastrzyki nie pomagały. Dlatego Shi Qingxuan przekonał go do cudownych dłoni swojego pracodawcy.

– Zaraz moja kolej – mówiła jedna z pań w różowej spódniczce mini, która ledwo zakrywała jej pośladki. – Doktor Hua Cheng ma takie anielskie dłonie...

– Dłonie owszem – przerwała jej druga – ale ten demoniczny uśmiech wywołuje u mnie drżenie serca.

– Tak, chciałabym, żeby posiadł moje serce – wyznała rozmarzona.

– Najlepiej z całym ciałem!

Obie zaczęły się śmiać. Drzwi od gabinetu się otworzyły i wyszła z niego czarnowłosa kobieta po dwudziestce z błogim uśmiechem i rumieńcami. Wzrok pozostałych klientek mówił wszystko: One też chciałyby tak wyglądać!

Kiedy odeszła, inne szeptały między sobą:

– Jak po dobrym seksie.

– Myślicie, że ją zaliczył?

– A ciebie puknął?

– No co ty! To przecież gentleman! Ale nie miałabym nic przeciwko.

– A mąż?

– Kto by mu powiedział! Chyba, że wy!

Ponownie zaczęły się śmiać.

Xie Lian westchnął cicho. Czuł, że niczego konkretnego się nie dowie od tych znudzonych codziennością i szukających wrażeń z ewidentnie urodziwym masażystą kobiet. Postanowił dłużej nie podsłuchiwać i samemu się przekonać, jaki lekarz jest.

Uroda przecież może iść w parze z profesjonalizmem. Jedno drugiemu nie zawadza – myślał, odczytując w telefonie wiadomość na grupie pływackiej od dwóch przyjaciół, z którymi zaprzyjaźnił się już na początku kariery pływackiej. – Shi Qingxuan zapewniał, że nie ma drugiego takiego eksperta na świecie.

"Hua Cheng to ikona sama w sobie" – powtarzał mu wielokrotnie. – "To prawdziwy lekarz z wieloma dyplomami. Jednak właśnie w dziedzinie medycyny naturalnej, a przede wszystkim w znajdowaniu źródła bólu i jego niwelowaniu jest najwyższym autorytetem. Serio!".

Po godzinie spędzonej na wygodnym krześle w poczekalni przyszła kolej na niego. Pozostały jeszcze dwie panie, ale z podsłyszanych rozmów wywnioskował, że one także dotarły do kliniki wcześniej. Nie mogły się doczekać umówionego masażu.

Widocznie ich ból również jest dotkliwy i chcą, aby jak najszybciej zelżał – rozmyślał. – Czy w takim wypadku powinienem puścić je przodem?

Nie zdążył zaproponować tego głośno, ponieważ wywołano jego nazwisko. Podniósł się, skinieniem głowy pozdrowił młode kobiety i wszedł do gabinetu.

Podobnie jak w korytarzu, ściany zachowano tu w kolorach czerwieni, bieli i srebra.

Rozejrzał się, dostrzegając ciemnoczerwony parawan, czarny komplet mebli z setkami książek schudnie ułożonymi na półkach, stół, a po obu jego stronach obite wiśniową skórą fotele. W kącie stał kolejny, przypominający szezlong, a wisząca nad nim lampa dawała jasne światło. Wyglądało na idealne miejsce do czytania. Po drugiej stronie gabinetu właściciel umieścił pod oknem mahoniowe biurko z fotelem biurowym.

Pacjent nikogo nie widział, dlatego zawołał:

– Dzień dobry! Nazywam się Xie Lian!

– Jedyny mężczyzna w tym tygodniu – usłyszał gdzieś z boku czyjś dźwięczny śmiech, lecz na pewno nie z pomieszczenia, w którym się znajdował. – Już do pana idę.

Głos należał do mężczyzny. Był niski, melodyjny i głęboki.

– Jeśli jestem za szybko, mogę przyjść za chwilę.

– Nie, proszę zostać i się rozejrzeć. Fotele są wygodne. Polecam je wypróbować – zachęcił uprzejmie. – Nie przepadam za moim biurkiem.

Xie Lian zrobił kilka kroków i dopiero będąc pośrodku, dostrzegł drzwi, które dotąd skrywał parawan. Były otwarte, a wewnątrz panował półmrok. Widział czyjś poruszający się cień, ale nie osobę.

– Tworzy dystans między dwoma osobami – mówił dalej – a przecież oboje... Nie, przepraszam. Jesteśmy mężczyznami, więc dziś muszę powiedzieć "obaj". Znaleźliśmy się tu, aby wspólnie rozwiązać jakiś problem. – Xie Lian uśmiechnął się ze zrozumieniem, przenosząc wzrok na książki w oszklonych gablotach zajmujących niemal całą jedną ścianę. Pomiędzy nimi umieszczono w ramach dyplom uzyskania stopnia doktorskiego i certyfikaty ukończonych kursów. – Pan wybaczy. Mężczyźni u mnie są naprawdę rzadkością. Z rozpędu użyłem "oboje" i...

Głos osoby stał się wyraźniejszy i głośniejszy, więc Xie Lian obrócił głowę, gdzie wcześniej ujrzał zarys sylwetki lekarza. Teraz stał tam wysoki mężczyzna o upiętych wysoko w kitę długich, czarnych włosach. Miał na sobie krwistoczerwoną koszulkę polo z małym logiem kliniki, a na nogach czarne chinosy. Prawe oko zasłaniała czarna, skórzana przepaska, za to lewe – piękne i obsydianowe – utkwione było w nim. Ta zjawiskowa osoba wpatrywała się w niego tak uporczywie, przeszywająco, aż Xie Lian przełknął, czują ciepło w klatce piersiowej.

Trwało to tylko chwilę, po której jak gdyby nigdy nic, mężczyzna uśmiechnął się i dokończył swobodnie:

– ...Proszę nie pomyśleć o mnie źle.

Podszedł do swojego pacjenta i wyciągnął przed siebie dłoń.

– Doktor Hua Cheng – przestawił się.

Był wyższy od Xie Liana o co najmniej dziesięć centymetrów. Szczupły, ale biła od niego niewidzialna siła oraz ciepło, które wydawało się przenikać przez materiał jego ubrań i docierało do drugiego mężczyzny. Jako masażysta na pewno nie mógł być wątły i słaby. Xie Lian już po samym lekkim chodzie i posturze mógł stwierdzić, że z łatwością radzi sobie z każdym klientem lub klientką bez względu na ich tuszę czy muskulaturę.

– Xie Lian – odparł i jego dłoń znalazła się w pewnym uścisku.

– Usiądźmy – zaproponował, wskazując na fotel przy stoliku kawowym. – Napije się pan czegoś? Kawy, herbaty, wody?

– Herbaty, jeśli nie będzie to problemem.

– Żadnym.

To powiedziawszy, podszedł do ekspresu znajdującego się na jednej z czarnych, mahoniowych komód i nalał z imbryczka do dwóch kubków żółty płyn z pływającymi jasnoróżowymi płatkami wiśni.

Xie Lian usiadł, obserwując jego ruchy i zastanawiając się, czy mężczyzna na końcu przywitania specjalnie przesunął kciukiem po grzbiecie jego dłoni.

Zdawało mi się? Na pewno. Taka osoba, jak światowej sławy lekarz, nie chciałby mnie podrywać... – tłumaczył sobie.

Xie Lian nie raz spotykał mężczyzn, którzy wykonywali ten sam gest.

"Gramy do jednej bramki, prawda, przystojniaku?" – pytali.

W takich momentach starał się grzecznie odmówić. Kobiety podrywały go inaczej. Często ocierając się o niego, dotykając ramienia, kładąc palec na ustach lub bawiąc się zawieszką, aby skierować wzrok na biust.

Jednak to właśnie mężczyźni potrafili go przejrzeć.

Grał do ich bramki.

I dlatego takie szczegóły nie uchodziły jego uwadze. Zarówno subtelny dotyk jak również fakt, że lekarz był naprawdę atrakcyjny. Nawet z przepaską na oku.

To z pewnością odruch – tłumaczył sobie, lekko kiwając głową. – Sam powiedział, że ma głównie klientki, a kobiety lubią, kiedy mężczyzna otacza ich mniejsze dłonie swoimi. To jak danie poczucia bezpieczeństwa, że są w dobrych "rękach".

– Nie słodzi pan, prawda? – usłyszał pytanie.

Wrócił myślami na ziemię.

– Tak, lubię naturalny smak herbaty.

– Ja także – odparł lekarz i odrobinę przekręcił głowę, zerkając na niego z uśmiechem. – Co stworzyła natura, nie potrzebuje wzmocnienia. Wystarczy odpowiednio to przyrządzić, aby wydobyć głębię smaku. Proszę – powiedział, kładąc kubek na stoliku.

Drugi fotel przysunął tak, aby nie dzielił ich żaden mebel – na wprost Xie Liana.

– Dziękuję, doktorze Hua.

Hua Cheng uśmiechnął się, upijając łyk swojego wywaru i przyglądając się swojemu pacjentowi.

– Czytałem wypełnione przez pana dokumenty – zaczął. – Ból pod prawą łopatką?

– En.

– Może go pan opisać? Wystarczy własnymi słowami.

– Hmm – zamyślił się. – Mam ograniczone ruchy. Podczas snu wszystko wydaje się być w porządku, ale kiedy siedzę, a zwłaszcza stoję, czuję, jakby coś tam było i ciągnęło w dół.

Lekarz pokiwał głową w zrozumieniu.

– Pływa pan?

– Tak. Zawodowo. Jestem w kadrze narodowej.

– Przez ból nie może pan uczestniczyć w treningach?

– Niestety. Początkowo było jeszcze do zniesienia, więc starałem się rozruszać to miejsce. Myślałem, że się przetrenowałem lub coś sobie naciągnąłem, ale z dnia na dzień ból się nasilał. Nasz kadrowy fizjoterapeuta próbował masażu, ale nie pomógł. W końcu nie mogłem pływać. Lekarz przepisał zastrzyki, uważając, że to nerwoból, ale również nie odczułem poprawy. Byłem także na zamrażaniu, nagrzewaniu i elektrostymulacji. Jednak... – westchnął – obecnie nie jestem w stanie swobodnie zdjąć koszulki i, niech się pan nie śmieje, ale podciągnąć ciasnych spodni także.

Lewa brew Hau Chenga uniosła się, a potem mężczyzna wybuchł głośnym śmiechem.

– Przepraszam, przepraszam – mówił, pochylając głowę i ukrywając ją za przedramieniem. – Gege mówi to tak swobodnie, że aż potrafiłem sobie wyobrazić przez co przechodzi. Ach – spoważniał, otwierając usta – przepraszam. Nazwałem pana "gege", ale po prostu ta bezpośredniość uderzyła we mnie, jakbyśmy się znali od dawna. – Uśmiechnął się z nowym błyskiem w lewym oku. – Przejdziemy na "ty"? Możesz mówić do mnie "San Lang". Zawsze uważam, że kontakt między osobą masującą i masowaną jest szczególnie intymny – powiedział to słowo lekko, bez podtekstów, ale noga Xie Liana delikatnie się napięła – bo w końcu muszę kogoś dotknąć. Czasami coś nacisnąć, przesunąć, wcisnąć albo pchnąć, więc między nami powinna być swoboda. Jak między kolegami, a nawet przyjaciółmi. Nie każdemu się pozwala na takie rzeczy. Jak myślisz, gege?

– Cóż... – Xie Lian był zmieszany propozycją, aby przestali zachowywać się jak lekarz-pacjent, ale było w tym dużo racji. Ilu osobom pozwolił oglądać swoje ciało, przesuwać opuszkami palców po plecach, ramionach, nogach? Oczywiście poza osobami, z którymi pracował na co dzień. – Dobrze – także się uśmiechnął – myślę, że to bardzo dobry pomysł, San Lang.

Materiał czerwonej koszulki wygładził się, układając na napiętych i uwidocznionych mięśniach klatki piersiowej.

– Gege, próbowałeś zawieszania na drążku? Pytam, żeby wykluczyć różne opcje często stosowane w domowym zaciszu. Łatwe, a nie każdemu znane, dlatego chcę zwizualizować w głowie twój stan.

– Tak – Xie Lian skinął – też o tym słyszałem i oczywiście próbowałem. Wykonywałem serie samego wiszenia, bujania się na boki, podciągnięć, pompek, kiedy jeszcze mogłem je robić – dodał, mrugając porozumiewawczo. – Różne ćwiczenia na plecy lub z piłką lekarską, skłony, rozciąganie. Och, tak dużo tego było, że chyba spróbowałem prawie wszystkiego.

– Dobrze, a powiedz mi... co z nogą?

– Nogą? – powtórzył zaskoczony.

– En. Nie czujesz dyskomfortu w prawej nodze?

Zastanowił się, przyglądając mężczyźnie.

– Nie... – zawahał się. – Chociaż, kiedy o tym wspomniałeś, to przypominam sobie, że nie tak dawno na treningu szermierki miałem problem z wyprowadzeniem ataku. Myślałem, że się potknąłem, ale to było tak, jakby stopa mnie nie posłuchała od razu i przez ćwierć sekundy nie mogła oderwać się od podłoża.

– Ciekawe.

– Skąd wiedziałeś? – zapytał zaintrygowany sportowiec. – Przecież nie kuleję, nie ciągnę nogi za sobą. Wydaje mi się, że chodzę normalnie.

Nie odpowiedział, sam w zamian zadając pytanie:

– Od dawna ćwiczysz szermierkę?

– Od roku. Dwa razy w tygodniu.

– Jesteś praworęczny i prawonożny?

– En.

– Mógłbyś stanąć w pozycji startowej i zasymulować atak? Oczywiście, jeśli ramię i promieniujący od jej uniesienia ból pod łopatką ci na to pozwoli.

– Mogę. Rwanie pojawia się czasami przy prozaicznych czynnościach, ale nie wpływa na szermierkę. – Wstał, przybierając odpowiednią postawę i wyciągając przed siebie całą długość ramienia. – Czy to dziwne? Niepokojące?

– Interesujące – ocenił Hua Cheng, badawczo przyglądając się swojemu pacjentowi. – Podejrzewam, że to dzięki temu, że masz cały czas napięte mięśnie pleców, które stabilizują łopatkę.

– Rozumiem.

– Kontynuuj, gege.

– Atakuję – oznajmił Xie Lian, po czym szybko przemieścił się kilka szermierczych kroków w przód i w tył. Obrócił się do lekarza, pytając: – I co myślisz, San Lang?

– Pozwolisz mi się dotknąć? – spytał, wstając z fotela.

– Pewnie – odparł i zupełnie szczerze wyjawił: – Przychodząc tu, byłem świadomy, że oddaję się w ręce specjalisty, więc nie mam żadnych obiekcji.

Przyjemny dla ucha śmiech po raz kolejny wypełnił gabinet. Hua Cheng podszedł i ukląkł między nogami stojącego w swojej pozie, w niewielkim rozkroku Xie Liana.

– Położę dłonie na nodze – uprzedził, unosząc wzrok i zastrzegł: – Jeśli poczujesz się niekomfortowo, od razu mi o tym powiedz. Nie chciałbym przekroczyć twojej granicy strefy osobistej... zbyt mocno – dodał ciszej.

– Dobrze.

Mimo że się zgodził, już teraz był odrobinę zawstydzony klęczącym mężczyzną. Po prostu starał się nie dać nic po sobie poznać. Tego jak działał na niego męski zapach unoszący się i dolatujacy do nozdrzy. Jak wyglądał z głową tak blisko jego pasa, czując przyjemny prąd krążący w ciele wyłącznie przez ich bliskość i kiedy...

Zacisnął usta, uśmiechając się.

– Niektóre badania też mogą być niekomfortowe, a pomagają – zagaił, starając się odwrócić swoją uwagę i skupić na czymś innym niż pobudzającą wyobraźnię ich pozycją.

– Gege – wymówił delikatnie karcącym tonem – jestem tu właśnie po to, żebyś nie czuł się skrępowany. Rozluźnij się, pozwól mi sobie pomóc, ale bez żadnego przymusu lub nieprzyjemności. Po prostu nie krępuj się powiedzieć mi prawdy, gdyby coś cię odrzuciło. Obiecasz mi to?

– D-dobrze – wyjąknął, patrząc przed siebie na gablotkę z książkami.

Spodobało... – przełknął to słowo, bo obecna sytuacja, mimo czysto medycznego podłoża, była na swój sposób podniecająca. Zwłaszcza myśl, że policzek mężczyzny, czoło lub broda, nie wspominając już o pięknych ustach, były przy jego kroczu. Tak blisko, że niemal czuł ciepło przenikające przez biały materiał jeansów.

Muszę przestać o tym myśleć, bo zdradzę się przed San Langiem. Moje ciało mnie zdradzi!

Obiecać coś sobie, a się tego trzymać, okazało się trudniejsze niż przypuszczał, gdy dwie dłonie objęły go nad prawym kolanem i zaczęły powoli, bardzo powoli przesuwać się w górę. Wstrzymał oddech, starając się nie zadrżeć, gdy palce przytrzymały udo, pewnie i stabilnie, pobudzając coś, co nie miało prawa w obecnej sytuacji się obudzić.

– Teraz napnij mięsień, jakbyś się szykował do podejścia – poinstruował lekarz.

Dotyk przeniósł się jeszcze wyżej. Już niebezpiecznie blisko. Xie Lian i bez prośby był spięty, choć z innego powodu niż jego zdaniem mógł przypuszczać lekarz.

– Zamarkuj atak. Spokojnie, trzymam cię. Sprawdzę tylko pracę mięśni i ścięgien.

Rozgrzewające się ciało Xie Liana wyrwało się w przód. Pamięć wyćwiczonego ruchu. Tylko tym razem nie przesunął się nawet o centymetr, będąc w mocnym, pewnym uścisku.

– Świetnie, gege – usłyszał pochwałę i poczuł jeden z opuszków palca sunący w górę po bocznym szwie bokserek. – Już wiem, co się dzieje. Tym też się zajmiemy.

Palce drugiej ręki naciskające na pachwinę oderwały się. Hua Cheng wstał i położył dłoń na barku niższego mężczyzny, który w końcu mógł wypuścić powietrze i nabrać świeże.

– Usiądźmy. Obgadamy wszystko przy herbacie, zanim nam całkiem wystygnie.

– En – zgodził się chętnie Xie Lian.

Nie był pewny, czy lekarz cokolwiek dostrzegł – nic nie dał po sobie poznać. Za to on musiał jak najszybciej się uspokoić i zmienić obieg swojej krwi, żeby nie płynęła między nogi!

Przez kilka kolejnych minut Hua Cheng przedstawiał wnioski swoich obserwacji. Zapewnił, że pomoże z bólem pod łopatką, ale chciał się upewnić, czy może zająć się także pachwiną, którą określił jako "zbyt spiętą". Według niego warto zapobiegać niż leczyć, kiedy będzie gorzej, a że miejsce było wrażliwe, nie mógł działać pochopnie.

– Twój komfort, gege, jest dla mnie najważniejszy – powtórzył. – Ze swojej strony obiecuję, że jeden raz na moim stole w zupełności wystarczy, żeby w pełni wróciła ci sprawność. – Zamilkł, próbując odczytać myśli swojego pacjenta, po czym pół żartem dodał: – Uwierz mi. Pomogłem niejednej osobie i nic co ludzkie, nie jest mi obce.

Przytaczając cytat Terencjusza, wywołał uśmiech na twarzy Xie Liana i dostał jedną, krótką odpowiedź "Dobrze".

Badawcze, dociekliwe spojrzenie lekarza, które kierował w jego stronę, nie uszło uwadze samego obserwowanego. Ale nie robił sobie nadziei, że po masażu lub, jak się uda – kilku jego seriach, odważy się zaprosić go na kawę. A taka myśl pojawiała się w jego głowie. Dobrze wiedział, że dzieliła ich przepaść. I finansowa, i w hierarchii społecznej.

Otoczony każdego dnia wianuszkiem pięknych, młodych kobiet nie mógłby okazać najmniejszego zainteresowania zwykłemu pływakowi.

Był pewny, że ma dziewczynę, a może i kilka kochanek. Taki nasycony testosteronem, o gorącym wyglądzie Casanovy mężczyzna musiał mieć bujne życie towarzyskie i nie odpędzać się od adoratorek.

– Chcesz wziąć prysznic przed masażem, gege? – zapytał, wstając i czekając, aż Xie Lian też się podniesie. – Na początku będę masował całe ciało, żebyś całkowicie się zrelaksował. To bardzo ważne, zanim przejdziemy do newralgicznych punktów. – Patrzył na niego jednym okiem, a już to wystarczyło, żeby Xie Lian nie mógł odwrócić wzroku, czując pulsowanie krwi w skroniach. – Musisz mi zaufać. Ja muszę zapracować na twoje zaufanie i sprawić, że oddasz się mi bez wahania.

Czarna źrenica powiększyła się, jakby kryła się w niej zwierzęca żądza. Pragnienie, które tłumiło ciało, ale nie dało się go ukryć całkowicie. Przymknął powiekę i uniósł kącik ust.

– Tylko wtedy moje magiczne dłonie zdziałają cuda z twoim ciałem i cały ból minie bezpowrotnie – dokończył jeszcze łagodniejszym tonem, patrząc na niego już z lekkim śmiechem.

– Ja... Brałem prysznic zaraz przed przyjściem.

– To w zupełności wystarczy – rzekł miękko i wskazał mu kotarę. – Rozbierz się za nią i z półki weź ręcznik. Owiń nim pas i poczekaj na mnie w drugim pokoju. Jest tam ciepło, więc nie zmarzniesz. Coś tylko załatwię i zaraz przyjdę, dobrze?

– En.

– Świetnie, gege. Jednorazowe kapcie też tam znajdziesz.

Xie Lian skinął głową.

– Jeśli będziesz miał trudność ze zdjęciem ubrań, to mogę...

– Nie! – krzyknął. Zakaszlał w przytkniętą do ust pięść i nie patrząc na masażystę, dodał: – Po-poradzę sobie. Naprawdę. – Uniósł głowę i swobodniej powiedział: – Może to już ostatni raz, kiedy coś mnie zaboli?

– Gwarantuję ci to, gege. – Położył dłoń na barku Xie Liana i delikatnie przesunął kciukiem po materiale białej koszuli. – Od dziś wszystko się zmieni. Na lepsze.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro