Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Marzyciel


Od zawsze bałem się marzyć. Uważałem to za moją słabość, dziecinność. Dusiłem to w sobie, ale cholerstwo co jakiś czas nachodziło mnie jakby domagało się uwagi, jak szczeniak - zawsze nie w
porę. Konkretnie? Na sprawdzianach. kartkówkach i odpowiedziach ustnych w szkole.
Ze strachu przed wygadaniem się o moim bujaniu w obłokach z nikim nie rozmawiałem. Szybko stałem się popychadłem.
Gdy tylko mogłem siadałem sam, czy to w szkolnej ławce, czy na wycieczkach z klasą, na których zatapiałem się w muzyce ze słuchawkami na uszach oraz gapieniu się bezczynnie przez okno i podziwianiu widoków.
Byłem szczęśliwy żyjąc we własnym świecie, nie przeszkadzało mi bycie introwertykiem. Do czasu.Na pewnej lekcji historii szkicowałem portret mojej nauczycielki - sędziwej kobiety, która uwielbiała swoją pracę. Ja natomiast uwielbiałem rysowanie wszystkiego co się dało i nie angażowanie się w zajęcia. Pochłonięty pracą olewałem wykład o... czymśtam.
Wtedy weszła ONA. Baba od histy zaczęła ją przedstawiać, ale nie słuchałem. Przypatrywałem się nowej. Może na pierwszy rzut oka nie była najpiękniejsza: brudne Martensy, stare jeansy, powyciągany sweter w czaszki i skołtunione, czarne, długie włosy. A jednak... zauważyłem w niej coś innego. Coś, czego nie widziałem u nikogo innego - jakąś dziwną aurę od niej bijącą. Rozejrzałem się po klasie, ale nikt niczego nie zauważył. Jedynie połowa osób machała z uśmiechem do dziewczyny, która napotkała na sobie mój wzrok i ruszyła do wolnego miejsca w mojej ławce.
- Cześć! Jak masz na imię? - zaskoczony usłyszałem swój pewny głos.
Tak się zaczęła nasza przyjaźń.
Udostępniłem jej moje prace plastyczne, które pokazywałem tylko szufladzie, nauczyłem ją rysować w trójwymiarze, jak posługiwać się światłocieniem. Ciągle spędzaliśmy ze sobą czas.
A ona? Pokazała mi, że marzenia to nic złego. Mimo to trudno było się otworzyć po tylu latach zamknięcia. Prawie w ogóle mi się to nie udawało.
To był wspaniały rok, ale jak to w życiu bywa, wszystko zaczęło się sypać.
Zakochałem się w mojej przyjaciółce, ale ona o tym nie wiedziała, Przynajmniej nie miała okazji, by się dowiedzieć, ponieważ za każdym razem, gdy zebrałem się w sobie i zaczynałem mówić, zawsze coś mi musiało przerwać.
Zaraz potem znalazłem się na Long Island w miejscu, które nazywano Obozem Herosów. Okazałem się kolejnym z wielu potomków Apolla - boga Słońca, lekarzy i sztuki.
Przeszedłem szybkie szkolenie na herosa. Spowodowane to było ,,stanem wojennym", aczkolwiek wystarczyło bym odkrył swój ukryty talent - ożywianie narysowanych postaci. Niezależnie czy ludzi, czy zwierząt. Wystarczył mój jeden ruch, a byłem otoczony armią rysunkowych lwów.
A teraz? A teraz walczę przeciwko armii Kronosa i wspominam swoje życie.
Wiem, że gdzieś tam, w którejś z dzielnic Nowego Jorku jest moja Księżniczka.
Czuję jak zimne ostrze, któregoś ze złych herosów przebija od tyłu mój pancerz i serce.
Zamiast myśleć o śmierci, marzę, żeby moja ukochana była bezpieczna i nic się jej nie stało.
Ja... MARZĘ...
Padając na ziemię i konając, resztkami sił skierowałem głowę w stronę Olimpu.
Nazywam się Nathan Drake i umarłem marząc.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro