Rozdział 52.
Otworzyłam zaspane oczy i ujrzałam rozpromienionego Michaela, który wpatrywał się we mnie, jak w obrazek, gładząc mnie przy tym po biodrze.
- Mam najpiękniejsze widoki z rana. - Uśmiechnął się szeroko, po czym złączył nasze usta w krótkim pocałunku. - Jak się spało?
- Cudownie - wyszeptałam. - Ta noc była... Dziękuję.
Zarumieniłam się lekko i spuściłam wzrok. Mike widząc to, chwycił mój podbródek i wbił we mnie swoje, pełne miłości, spojrzenie.
- To ja dziękuję, że mi zaufałaś i pozwoliłaś się poprowadzić. Nigdy nie mógłbym cię skrzywdzić.
Uśmiechnęłam się niepewnie na te słowa.
- Jakie plany na dzisiaj? - spytałam, chcąc jak najszybciej zmienić temat.
- Żadnych - odparł z uśmiechem. - Mamy cały dzień dla siebie, możemy cieszyć się swoją obecnością i tym, że w końcu oficjalnie jesteśmy małżeństwem.
- Właśnie, nie myślałeś o tym, by obwieścić o tym w mediach?
- Po co? Przecież i tak oni wiedzą wszystko najlepiej. - Zaśmiał się. - Jeśli będą chcieli umówić się na wywiad, skontaktują się z Jerrym. Na razie nie zaprzątajmy sobie tym głowy. - Cmoknął mnie czule w czoło. - Ma może pani ochotę na odświeżający prysznic, pani Jackson?
- To zależy, co pan sugeruje, panie Jackson - odparłam, ukazując mu rządek swoich białych zębów.
Michael słysząc to, podniósł się z łóżka, jakgdyby zapomniał o tym, że jest kompletnie nagi, podszedł do mnie i wyciągnął swoją dłoń w moją stronę.
- Mogę panią prosić? - Ukłonił się lekko.
Zlustrowałam go wzrokiem, zatrzymując swoje spojrzenie w wiadomym miejscu. Kiedy on stał się taki odważny? Co się stało z moim dawnym, nieśmiałym Michaelem? Czy na prawdę obrączka na palcu tak bardzo go ośmieliła? Niepewnie chwyciłam jego dłoń, drugą ręką opatuliłam się kołdrą, ciągnąc ją za sobą.
- Nie musisz się przede mną wstydzić - szepnął Mike, delikatnie odkrywając moje ciało.
Mimowolnie oblałam się rumieńcem i spuściłam wzrok, unikając jego przenikliwych czekoladowych oczu.
- Pamiętasz, jak ja wstydziłem się przed tobą tych plam? - spytał, chwytając moją dłoń i kładąc ją na swoim torsie, w miejscu, gdzie miał najwięcej przebarwień. Kiwnęłam w odpowiedzi głową. - Nadal nie czuję się z nimi komfortowo, ale próbuje przełamać swój wstyd, dla ciebie.
- Kocham ciebie i twoje niedoskonałości - powiedziałam niepewnie, przejeżdżając dłonią wzdłuż jego klatki piersiowej.
- Wiem. - Uśmiechnął się lekko, po czym wziął mnie na ręce i wniósł do łazienki, przechodząc przez drzwi znajdujące się w ścianie naszej sypialni.
Postawił mnie bezpiecznie na ziemi i zlustrował swoim spojrzeniem. Przejechał dłonią po moich włosach, rozczesując je palcami i uśmiechnął się lekko.
- Chodź - wyszeptał, po czym chwycił mnie za dłoń i zaciągnął pod prysznic.
Nie opierałam mu się, wiedziałam, że mogę mu w pełni zaufać. Był moim mężem, co prawda raptem jeden dzień, ale mimo wszystko. Chciałam poznać jak najwięcej tajników życia w oficjalnym związku. Byłam głodna wrażeń, ciekawa, co jeszcze mnie czeka, co więcej Michael może mi zaoferować. Kochałam go ponad wszystko, z wzajemnością i to się nie zmieniło. Kiedy weszliśmy do kabiny, Mike odkręcił wodę, która zaczęła wypływać ze słuchawki i wolno spływać po naszych ciałach. Przytulił mnie mocno do siebie, przyciskając lekko do ściany, po czym złączył nasze usta w namiętnym pocałunku. Z czasem, zaczął go pogłębiać, jego język szalał wraz z moim w dzikim tańcu, nie mogąc się od siebie oderwać. Mike po chwili pochylił się lekko i powoli chwycił żel pod prysznic, stojący na podłodze, następnie otworzył go, wlał odrobinę na dłonie i zaczął rozcierać, aby dostatecznie się spienił. Nie oderwałam od niego wzroku ani na chwilę, przyglądając się w skupieniu każdej wykonywanej przez niego czynności. Kiedy na jego dłoniach znalazło się dostatecznie dużo piany, zaczął wmasowywać ją w moje ciało. Przymknęłam oczy, oddając się w całości tej chwili. Poprosił, abym się odwróciła, stałam do niego tyłem. Czułam jego miękkie dłonie na swoich łopatkach, plecach, lędźwiach, pośladkach... Zataczał kręgi na mojej skórze, nieustannie całując mnie przy tym delikatnie w szyję. Kiedy jego dłoń znalazła się na moim udzie, niespodziewanie zaczął wspinać się z masażem z powrotem ku górze. Objął mnie swymi silnymi ramionami i delikatnie namydlał mój brzuch, piersi, szyję... Odchyliłam lekko głowę do tyłu, a wtedy on, korzystając z okazji, że moje usta znalazły się blisko jego, złączył nasze wargi. Całowaliśmy się namiętnie, podczas gdy ciepła woda przyjemnie otulała nas swymi strumieniami. Dłonie Michaela nieustannie ściskały moje piersi, a moja ręka gładziła jego kark. Włosy mojego ukochanego kleiły mu się do twarzy, w żadnym stopniu nie przypominając miękkich, puszystych loków, którymi tak się zachwycałam. Moje blond kudły wcale nie były w lepszym stanie. W pewnym momencie poczułam męskość Michaela, ocierającą się o moje udo. Przygryzłam lekko wargę, starając się za wszelką cenę pozostać niewzruszoną, jednak, gdy jego dłoń znalazła się na mojej miednicy...
- Proszę... - wymruczałam.
- Jesteś pewna? - spytał, pochylając się nad moim uchem.
W odpowiedzi odwróciłam się twarzą do niego i wpiłam zachłannie w jego usta. Nie musiałam długo czekać na reakcję z jego strony. Po chwili poczułam jak złączył nasze ciała w jedno, wydałam z siebie cichy jęk. Tym razem czułam się o niebo lepiej niż minionej nocy. Nie doskwierał mi już żaden ból ani dyskomfort, zamiast tego pojawiła się niewyobrażalna rozkosz. Mike delikatnie uniósł mnie, podtrzymując za pośladki, tym samym ułatwiając sobie lepszy dostęp do mojego ciała. Mimo wszystko poruszał się delikatnie i ostrożnie, jakbym była porcelanową lalką, którą łatwo można potłuc. Jego ciepłe wargi, którymi nieustannie mnie pieścił, znalazły się na moich ustach, po naszych plecach spływał świeży strumień wody. Zarzuciłam ręce za szyję swojemu ukochanemu, po czym położyłam głowę na jego ramieniu, czując się niewyobrażalnie bezpiecznie w takiej pozycji. Zamknęłam oczy, gdyż zaczęły mnie piec i wsłuchiwałam się w naszą miłosną melodię. W pewnym momencie poczułam jak kolejna fala rozkoszy uderza we mnie z niewyobrażalną siłą, moje mięśnie znieruchomiały, zdołałam wydać z siebie zaledwie cichy jęk, czując jak rozpadam się w ramionach męża na miliony kawałeczków. Nie musiałam długo czekać na to, by mój ukochany podzielił mą rozkosz. Mike odchylił lekko głowę do tyłu, zamykając przy tym oczy i wydał z siebie cichutki pomruk. Delikatnie opuścił moje wnętrze, uchylił powieki i uśmiechnął się do mnie szeroko.
- Jesteś dla mnie wszystkim - wyszeptał, co ledwo udało mi się usłyszeć przez wodę wypływającą ze słuchawki.
Uniosłam lekko kąciki swoich ust, a wtedy on pogładził mnie kciukiem po policzku, następnie chwycił mój podbródek i czule pocałował mnie w drżące wargi. Sięgnął po słuchawkę i skierował ostatnie strumienie wody na nasze ciała, aby obmyć je z dowodów uniesienia.
- Chyba pora już wychodzić, bo jeszcze się przeziębimy - oznajmił, zakrecając po chwili wodę.
Nic nie odpowiedziałam. Zamiast tego stałam jak wbita w ziemię i tępo przyglądałam się jego ruchom. Powoli zaczęło docierać do mnie to, co przed chwilą się wydarzyło. Dopiero zdałam sobie sprawę z tego, że od wczoraj już na zawsze pozostanę panią Jackson, że w tak krótkim czasie spełniło się tyle moich marzeń, że poślubiłam mężczyznę, o którym śniłam niemal od dziecka, który wydawał się być nieosiągalny dla kogoś takiego jak ja. Zrozumiałam, że wraz ze ślubem skończyło się moje dotychczasowe życie. Wkroczyłam w dorosły świat, pełen dojrzałych decyzji, ale też jeszcze większych namiętności. Zdałam sobie sprawę z tego, że w końcu otrzymałam to, o czym od zawsze marzyłam: miłość, wsparcie, zrozumienie... W tak krótkim czasie stałam się najszczęśliwszą kobietą na Ziemi, a to wszystko dzięki jednemu mężczyźnie, za którym gotowa bym była pójść nawet do piekła. Obserwowałam jak Mike wychodzi z kabiny i chwyta ręcznik wiszący pod ręką, aby szczelnie mnie nim owinąć i wtedy z moich oczu pociekły pierwsze łzy.
- Skarbie... Coś nie tak? - Mój mąż (Jak to pięknie brzmi, prawda?) był wyraźnie zdezorientowany moją niespodziewaną zmianą nastroju. - Zadałem ci ból? - Pokręciłam głową. - To o co chodzi?
Okrył mnie ręcznikiem, nie zważając na to, że sam wciąż był nagi, co mogło skończyć się dla niego przeziębieniem. Potarł moje ramiona i spojrzał głęboko w oczy, oczekując wyjaśnień. Przytulił mnie jeszcze mocniej do siebie, jakby chcąc zachęcić mnie tym samym do odpowiedzi.
- Zdałam sobie sprawę z tego, że już nic nie będzie takie samo - wydukałam niepewnie.
- Co masz na myśli? - Michael spojrzał na mnie z lekkim zdezorientowaniem.
- Zmieniłam nazwisko, wkroczyłam w krąg najsławniejszej rodziny na świecie, straciłam dziewictwo...
- Żałujesz?
- Nie i nigdy nie będę. Tylko dzięki tobie jestem na prawdę szczęśliwa. Nie potrafię wyrazić słowami, jak bardzo cię kocham i ile dla mnie znaczysz. To z tobą chcę się zestarzeć, ale najpierw wychować dzieci.
- Mam nadzieję, że to już niedługo. - Uśmiechnął się lekko na wspomnienie maluchów.
- Szczerze na to liczę - dodałam, wtulając się pewniej w jego ramię. - Nasza historia przypomina trochę scenariusz filmu, nie uważasz?
- Masz rację. - Zaśmiał się. - Nigdy nie przypuszczałem, że tak potoczy się moje życie miłosne, ale nie żałuję, że przyjechałem do Polski.
- A ja nie żałuję, że tyle na ciebie czekałam. Było warto. - Michael słysząc to delikatnie pocałował mnie w usta. - No, ale chyba pora już wyjść z tej łazienki, nie uważasz?
- Fakt. - Zaśmiał się, po czym pomógł mi założyć szlafrok, następnie dokładnie wytarł się ręcznikiem i również okrył swoje ciało tkaniną. - Głodna?
- Jak wilk - odparłam z uśmiechem, chwytając jego dłoń.
Wyszliśmy z łazienki i udaliśmy się na dół, w stronę kuchni. Ledwie zdążyliśmy postawić stopy na schodach, naszych uszu dobiegły czyjeś głosy. Zamarłam i zerknęłam na Michaela, który w przeciwieństwie do mnie był istną oazą spokoju.
- Powinniśmy zawrócić i przebrać się w coś porządnego - zasugerowałam.
- Spokojnie, Kochanie...
- Głupio przywitać moich rodziców i przyjaciółkę w szlafrokach. - Od razu poznałam do kogo należą te głosy. - Swoją drogą, czy oni nie powinni wrócić jutro?
- Też mi się tak wydaje, no ale skoro już tu są, wypadałoby ich należycie przywitać. Jesteśmy małżeństwem, w dodatku w swoim domu, mamy prawo chodzić w szlafrokach. Nikt nam nie zabroni. - Zaśmiał się, po czym cmoknął mnie czule w czoło. - Poza tym, sami woleli zostawić nas na noc samych, dobrze wiedzieli, co dzieje się w noc poślubną w każdym zdrowym, świeżo upieczonym małżeństwie. Nie przejmuj się.
- Chciałabym być tak spokojna, jak ty.
- Zaufaj mi.
To mówiąc, chwycił moją dłoń i zaprowadził na dół, do salonu, gdzie siedzieli wygodnie rodzice z Dianą.
- Uuuuu, są i nasi kochani nowożeńcy! - wykrzyknęła moja przyjaciółka. - Jak się spało?
Oblałam się rumieńcem, odruchowo poprawiając różowy szlafrok, który miałam na sobie.
Mike, widząc moją reakcję, przytulił mnie do siebie jeszcze bardziej.
- Wyśmienicie, miło, że pytasz - odparł, z szerokim uśmiechem. - Nie chcę być niegrzeczny, ale czy nie mieliście wrócić dopiero jutro?
- A co? Chcieliście się jeszcze pobawić? - Wyszczerzyła się do nas Diana, przewróciłam oczami.
- Jakbyś zgadła. - Mike puścił do niej oko.
Zaczęłam błądzić wzrokiem, skacząc z Diany, na rodziców, z rodziców na Michaela, chcąc poznać ich reakcję.
- Mieliśmy, ale dzwonili z taty pracy i już jutro musimy być w Polsce - oznajmiła mama.
- To coś poważnego? - spytałam przejęta, wyrywając się z objęć męża i siadając obok rodzicielki.
- Nie, zwykła awaria. - Uśmiechnął się do mnie tata. - No, ale wiesz jak to jest...
- Kurczę, gdybym mogła coś zrobić, byście mogli jeszcze trochę zostać...
- Przyjedziemy na wakacje, jeśli nie będziemy sprawiać kłopotu - powiedziała niepewnie mama.
- Ależ oczywiście, że nie! - wykrzyknął uradowany Mike. - Zjedzą państwo z nami śniadanie?
- Bardzo chętnie - przyznali wspólnie rodzice.
- ...Ale ja zostaję. - Uśmiechnęła się szeroko Diana, w momencie, gdy rodzice wyszli z pokoju, by pomóc Michaelowi przy przygotowaniu jedzenia.
- A czy ty czasem nie masz szkoły? - Spojrzałam na nią podejrzliwie.
- Jebać szkołę, mam ją w dupie!
- Słownictwo - wymruczałam, wznosząc oczy ku górze.
- A ty co? Nagle taka dorosła? - Zaśmiała się. - Przypominam, że jesteś tylko o cztery miesiące ode mnie starsza...
- Ale mądrzejsza. - Pokazałam jej język.
- O ty żmijo! - Diana cisnęła we mnie poduszką, tym samym wywołując u mnie atak niepohamowanego śmiechu.
- Dobra, starczy! - Wyrwałam jej poduszkę w momencie, gdy zaczął boleć mnie już brzuch. - Skąd taka nagła decyzja? Nie wydaje mi się, aby twoja mama zgodziła się na to, byś rzuciła szkołę. Z tego co mi wiadomo, ledwo udało się Michaelowi ją przekonać byś była na moich urodzinach i została do ślubu...
- Niby tak, ale kurwa! Jestem już dorosła, tak?!
- Prawie. - Uśmiechnęłam się szeroko.
- Zamknij się. - Wycedziła przez zęby, wywołując u mnie ponowny napad śmiechu. - W każdy bądź razie... Byłam wczoraj ze Slash'em w hotelu i...
- W hotelu, tak? - Szturchnęłam ją w bok, poruszając przy tym znacząco brwiami. - I co tam robiliście?
- Na pewno nie to, co ty z Jacksonem w Neverlandzie. Zaczęłam rozumieć, dlaczego daliście Susan wolne... Zostało chociaż trochę z waszego łóżka?
- Wyobraź sobie, że stoi świetnie, ale nie zmieniaj tematu!
- Jezu, no... Gadałam z nim, a co można robić w hotelu?
- Wiesz... - Wyszczerzyłam się do niej.
- Gadaliśmy! Tylko! KPW?!
- Jasne, jasne... - Podniosłam ręce w geście obronnym.
- Swoją drogą, wcale nie jest takim kretynem, za jakiego go uważałam.
- To komplement? - Zaśmiałam się.
- Nazywaj to sobie jak chcesz. W każdym bądź razie, powiedział, że w sumie... Po co mi szkoła, jak mam znanych przyjaciół? - Uśmiechnęła się niewinnie.
- Po to ci szkoła, bo twoi znani przyjaciele nie będą cię utrzymywać.
- Wiem, wiem, nawet na to nie liczę. - Machnęła ręką.
- Jakbyś potrzebowała pomocy, wtedy nie ma problemu, ale...
- Chodzi mi tylko o to, że wy macie takie ciekawe życie, zawsze coś się u was dzieje, poznajecie tylu wspaniałych ludzi, rozwijacie się, a ja siedzę w tej zatęchłej dziurze i zero perspektyw na przyszłość.
- Wiem, o co ci chodzi i rozumiem, ale maturę tak czy siak musisz zdać. Później Stany stoją przed tobą otworem, mogę ci nawet pomóc się tu urządzić.
- Serio?
- Serio, serio. - Uśmiechnęłam się szeroko. - Tylko musisz spiąć tyłek i pozaliczać, co masz pozaliczać.
- A ty już zaliczyłaś co trzeba? - Zaśmiała się.
- Za miesiąc mam egzaminy. Później tylko zapisać się na prawko na samochód i motor... No i będę miała spokój. Strasznie się boję, czy uda mi się zdać. Ostatnio trochę zaniedbałam naukę przez pracę nad filmem...
- Na pewno uda ci się wszystko elegancko pozaliczać. - Uśmiechnęła się, a ja wcale nie dostrzegłam w jej wypowiedzi podtekstu, ależ skąd.
- Liczę na to. - Wyszczerzyłam się.
- Swoją drogą, kiedy będzie premiera tego twojego filmu?
- Nie mojego, tylko Tima. - Zaśmiałam się. - Nie mam zielonego pojęcia, ciągle go składają i w zasadzie o niczym nas nie informują. Chociaż i tak film najpierw trafi do kin w USA...
- Ta, w Polsce to chyba się go nigdy nie doczekam. - Wzniosła oczy ku górze.
- Na pewno będzie później niż w Stanach, ale jednak będzie. - Uśmiechnęłam się.
- Drogie panie. - Naszą rozmowę przerwał Michael, stojący w drzwiach, niemal od razu skierowałyśmy na niego swoje spojrzenia. - Śniadanie gotowe.
Uśmiechnęłam się szeroko, widząc jego niewinną twarz, po czym wraz z przyjaciółką udałam się do jadalni.
*****
Staliśmy w korytarzu, nie mogąc oderwać się od siebie ani na chwilę. Po naszych policzkach ściekały strumienie łez, a głosy drżały z przejęcia.
- Masz do mnie codziennie dzwonić, rozumiesz? - wyszeptałam do ucha przyjaciółki.
- Nie mogłabym inaczej - odparła, próbując lekko się uśmiechnąć, jednak to jej nie wyszło.
Rodzice wyjechali godzinę temu, teraz przyszła pora na powrót Diany do ojczyzny. Podczas, gdy wierzchem dłoni otarłam świeżą łzę, Michael niespodziewanie podszedł do mojej przyjaciółki i mocno ją do siebie przytulił.
- Trzymaj się - potarł jej plecy - i pamiętaj, że drzwi Neverlandu zawsze stoją przed tobą otworem.
- Jasne, przyjadę niańczyć wasze dzieciaki. - Uśmiechnęła się lekko.
- Masz codziennie dzwonić, jasne? - Pogroziłam jej palcem.
- Oczywiście, pani generał. - Zasalutowała mi, po czym chwyciła rączkę walizki i pociągnęła za klamkę.
Szybko znikła za drzwiami, a ja poczułam niewyobrażalną pustkę w sercu. Michael objął mnie od tyłu i przybliżył do siebie.
- Jeszcze wróci - wyszeptał.
- Wiem - odparłam, lekko unosząc kąciki swoich ust. - Ona jest jak guma na podeszwie... Jak raz wdepnąłeś w relacje z nią, tak łatwo się jej nie pozbędziesz.
Mike zaśmiał się na te słowa i delikatnie cmoknął mnie w głowę.
- Teraz jesteśmy sami, mamy czas tylko dla siebie - wyszeptał.
- Coś proponujesz? - Spojrzałam na niego wyczekująco.
- Owszem - odparł, poruszając przy tym zabawnie brwiami.
Zanim się spostrzegłam, Mike ciągnął mnie już w stronę naszego kina. Z początku sądziłam, że zaprowadzi mnie do sypialni, ale na szczęście, mimo że po ślubie nieco bardziej się ośmielił, wciąż seks nie był dla niego najważniejszy.
- Chcesz popcorn salony czy karmelowy? - spytał, zatrzymując się przy ogromnej maszynie z przekąskami.
- Zgadnij. - Posłałam w jego stronę swój promienny uśmiech.
Michael zmierzył mnie od góry do dołu spojrzeniem, po czym oznajmił:
- Karmelowy - i zaczął nakładać popcorn do kubełka.
- Znasz mnie już tak dobrze, że nie musisz zadawać takich oczywistych pytań. - Oparłam się o niego ramieniem.
- Wiesz, wolałem się upewnić, bo może coś się zmieniło. - Puścił do mnie oko.
- Możesz mi łaskawie powiedzieć, co będziemy oglądać?
- To tajemnica - odparł półgłosem, po czym podał mi popcorn. - Do picia...
- Fantę.
Zerknął na mnie przez ramię, po czym szeroko się uśmiechnął, na wspomnienie przeze mnie naszego ukochanego napoju gazowanego. Mike podał mi kubek, nalał sobie tą samą ciecz, następnie chwycił jeszcze kilka paczek żelek i poprowadził mnie w stronę wygodnych foteli. Bez słowa odstawił swój napój, słodycze położył na sąsiednie siedzenie, po czym wyprostował się i szeroko do mnie uśmiechnął.
- Żono - zaczął, a wtedy ja, nie mogąc się powstrzymać, parsknęłam głośnym śmiechem. - No co?
- Nie, nie, nic... - Otarłam kciukiem kącik oka. - Mężu...
- Z racji tego, że mamy dla siebie cały dzień - Mike zdecydował się kontynuować. - Co powiesz na... Maraton Gwiezdnych Wojen?
- Ty mówisz serio? - Spojrzałam na niego jak na wariata. - Trzy części, z czego jedna trwa ponad dwie godziny w jeden dzień?
- No, a czemu by nie?
- Czemu nie? Dziwię się, że tak późno mi to zaproponowałeś! - wykrzyknęłam, rzucając się na fotel. - No, odpalaj Nową Nadzieję i lecimy!
Michael zaśmiał się w odpowiedzi, po czym spełnił moją prośbę i zajął miejsce obok mnie, jeszcze zanim na ekranie pojawiło się zdanie: A long time ago in a galaxy far, far away...
Jak tylko rozbrzmiała dobrze znana nam melodia, od razy zaczęłam z Michaelem wykrzykiwać ją w niebogłosy.
- Cicho, cicho! - Potrząsnęłam jego ramię, gdy zaczął śmiać się z mojego popisowego wykonania muzyki z czołówki. - Zaczyna się.
Na ekranie pojawiały się pochyłe, żółte napisy, sunące ku górze, zdradzające ówczesną sytuację w galaktyce. Mimo, iż znam całą serię bardzo dobrze, siedziałam jak zahipnotyzowana, wpatrując się w ekran, co chwilę podkradając Michaelowi żelka. Zaczęłam wtulać się w ramię męża, a później, nawet nie wiem kiedy, znalazłam się na jego kolanach.
- O Boże, Boże! - wykrzyknęłam, wskazując palcem na ekran. - Słyszysz to?! Słyszysz tą muzykę?! Zaraz wejdzie Vader!
Michael zaśmiał się cicho, w zamian za co otrzymał ode mnie potężnego kuksańca w bok.
- To nie jest zabawne! - wycedziłam przez zęby. - O matko, patrz! Idzie! Mówiłam już, że go uwielbiam?!
- Przecież on był po ciemnej stronie mocy, mordował ludzi...
- No to co? - Wzruszyłam ramionami. - Przecież on był dobry.
- Taaaa...
- Człowieku, przecież on był ojcem Luke'a Skywalker'a! Na jakim ty świecie żyjesz?!
- Ja myślałem, że to ja jestem największym fanem Star Wars, ale ty bijesz wszystkich na głowę. - Zaśmiał się, w odpowiedzi skrzyżowałam ręce na piersi i zrobiłam obrażoną minę. - Żebyś ty tak na mój widok piszczała... - Wyszeptał rozmarzony.
- A myślisz, że co ja robię przez większość swojego życia?! - Dźgnęłam go palcem w bok. - Gdybyś jeszcze przebrał się za Darth Vader'a to już w ogóle... Kumulacja, orgazm na miejscu...
Michael Roześmiał się szczerze na te słowa.
- W sumie... Podsunęłaś mi ciekawy pomysł. - Uśmiechnął się tajemniczo.
Zmierzyłam go podejrzliwym spojrzeniem, po czym szybko pokręciłam głową, dając mu do zrozumienia, że nie godzę się na żadne jego pomysły.
- O nie, ja już się boję. Twój miecz w zupełności mi wystarczy, nie musisz mieć jeszcze do tego świetlnego...
Mike tarzał się już ze śmiechu i nie był w stanie przestać. Nieświadomie doprowadziłam swojego męża do łez, lecz na szczęście nie były to łzy rozpaczy.
- Spokojnie, moją niespodzianka na pewno ci się spodoba - oznajmił po chwili, gdy już był w stanie normalnie rozmawiać.
Spojrzałam na niego podejrzliwie, lecz ostatecznie poddałam się i zdecydowałam czekać na realizację jego pomysłu. Niespodziewanie, gdy na ekranie pojawił się Han Solo w towarzystwie swojego kudłatego przyjaciela Chewbacci, dobiegł mnie dźwięk dzwoniącego telefonu w korytarzu.
- Zatrzymaj to jakoś, zaraz wrócę - oznajmiłam, po czym zeszłam z kolan Michaela i szybkim krokiem poszłam odebrać.
Na moje szczęście, zdążyłam. Podniosłam słuchawkę i usłyszałam znajomy głos.
- Tim? - Tak jest, dzwonił reżyser. - Co się stało?
- A jak myślisz, Gwiazdeczko? - Zaśmiał się.
- Skończyliście?!
- Przed chwilą.
- Nie! - pisnęłam.
- Tak! Za tydzień premiera i dzwonię właśnie w tej sprawie.
- O matko, ale się cieszę!
- Nie wątpię, wykonałaś kawał dobrej roboty. Jak już mówiłem, za tydzień film wchodzi do kin, a dokładniej za tydzień i jeden dzień pojawi się na wszystkich wielkich ekranach w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie. Natomiast, za siedem dni będzie miała miejsce przedpremiera w jednym z największych kin w Hollywood i musisz tam być. To bardzo ważne, będzie czerwony dywan, paparazzi, znając życie jeszcze dziennikarze zadadzą wam parę pytań... I przede wszystkim ludzie, którzy przyjdą, by was oglądać. To będzie dla nich jedyna szansa na spotkanie ze wszystkimi aktorami, dlatego musicie być w komplecie. Zapozujecie do zdjęć, poodpowiadacie na pytania... Nie może ciebie tam zabraknąć. Szczegóły wyślę do twojego menadżera.
- Jasne, a mogę przyjechać z mężem?
- Jeśli nie wydrze się na żadnego aktora, który się do ciebie zbliży to oczywiście.
- Akcja z Johnnym została już dawno zakończona i wszyscy wszystko sobie wyjaśnili.
- Ja mam nadzieję, bo nie chcę żadnych kwasów na przedpremierze naszego dzieła.
- Ręczę za niego.
- Obym się nie zawiódł. Do zobaczenia.
To mówiąc, rozłączył się. Odłożyłam słuchawkę, uśmiechnęłam się do siebie, po czym wykonałam teatralny obrót, nie spodziewając się, że za mną stoi Mike. Wpadłam w jego ramiona.
- Spokojnie, balerino! - Zaśmiał się, poprawiając ramiączko mojej koszulki, spuściłam zawstydzona wzrok. - Kto dzwonił?
- Tim i wyobraź sobie, że skończyli już montować nasz film! - wykrzyknęłam, nie mogąc opanować swojego wielkiego szczęścia.
- To cudownie! Jestem z ciebie taki dumny, skarbie. - Cmoknął mnie czule w usta.
- Za tydzień jest przedpremiera, na której muszą być wszyscy aktorzy. Pokażemy się na czerwonym dywanie, odpowiemy na pytania dziennikarzy, zrobimy zdjęcia z fanami... Pytałam Tima i możesz iść ze mną.
- Na prawdę? - Uśmiechnął się szeroko, jednak po chwili jego entuzjazm zmalał. - To cudownie, ale nie wiem, czy powinienem. Nie grałem w tym filmie, nie chcę skupiać na sobie niepotrzebnej uwagi...
- Przestań, jesteś moim mężem i chcę, abyś był wtedy przy mnie. Tim wyraził swoją zgodę, ale musiałam mu obiecać, że nie rzucisz się na żadnego aktora, który koło mnie przejdzie. - Zaśmiałam się.
- Nie jestem taki...
- Tak? A Johnny to co?
- To była inna sytuacja. - Posłałam mu spojrzenie pełne powątpiewania. - No dobra, ale to było dawno... Okay, nie tak dawno.
- Nie tłumacz się już, bo sam się zaplączesz. - Pogładziłam go czule po policzku. - W każdy bądź razie, to już za tydzień i musisz tam wtedy ze mną być. Tim wyśle wszystkie szczegóły dla Jerrego i...
Zatkał moje usta namiętnym pocałunkiem, pod wpływem którego zaczęłam się roztapiać.
- Jestem z ciebie taki dumny - wyszeptał po chwili, gładząc mój policzek.
Uśmiechnęłam się lekko na te słowa. Po raz kolejny poczułam się na prawdę szczęśliwa.
Od autorki
Witajcie, Kochani ❤ Przybywam z nowym rozdziałem! Dlaczego tak wcześnie? Powód jest prosty, przez prawie tydzień byłam przeziębienia, leżałam i nie miałam siły, by podnieść się z łóżka. Tak oto pojawiła się wena i nowy rozdział 😁😘 Na szczęście, czuję się już nieco lepiej, nie jest idealnie, ale w sobotę mam studniówkę i wypadałoby dotrzeć na nią o własnych siłach 😉 Kolejny hot, mam nadzieję, ku waszej radości 😘 Mogę powiedzieć tylko tyle: Najlepiej... Przywyknijcie do nich 😁 Co więcej, zdradzę Wam, że z czasem będą coraz... Ciekawsze 😉 W roli ścisłości.. Wiem, że saga Gwiezdnych Wojen nie składa się z trzech części, jednakże w roku, w którym dzieje się akcja mojego fan fiction, George Lucas stworzył dopiero trzy 😘 Co sądzicie o rozdziale? Podzielcie się ze mną swoją opinią ❤
LOVE YOU ALL ❤❤❤
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro