Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 31.

Staliśmy przed drzwiami mieszkania o numerze 312. Czułam, że serce za chwilę wyskoczy mi z piersi. Byłam tak zestresowana, jakbym miała przed sobą ważny egzamin i bała się go oblać. Po chwili poczułam na swoim ramieniu dłoń Michaela i jego ciepły oddech na swojej szyi.
- No dalej - szepnął.
- Nie widzieliśmy się kilka lat - odparłam z lekką niepewnością w głosie.
- No to chyba najwyższa pora, by to zmienić.
Mimo że nie widziałam jego twarzy, czułam, że szeroko się uśmiechnął po wypowiedzeniu tego zdania. Westchnęłam cicho i wcisnęłam dzwonek do drzwi. Długo czekaliśmy aż ktoś nam otworzy. Miałam ochotę zawrócić, jednak w końcu drzwi do mieszkania mojej rodziny uchyliły się lekko. Za nimi stała ciocia. Miała na sobie kwiecistą sukienkę, blond włosy upięła w niewielkiego koka, a jasne oczy podkreśliła delikatnym makijażem. Jak na kobietę po czterdziestce, wyglądała naprawdę czarująco. Uśmiechnęła się szeroko na nasz widok i zaprosiła do środka.
- Udało wam się w końcu do nas dostać? - roześmiała się, zamykając za nami drzwi.
- Nie było łatwo, ale jakoś...
Ciocia niespodziewanie przytuliła mnie do siebie.
- Niech no ja cię obejrzę - ostatecznie zdecydowała przypatrzeć się mojej osobie. - Wyrosłaś, masz dłuższe włosy i chyba znowu schudłaś.
- Nie wiem, staram się utrzymywać stałą wagę...
Mike stał niepewnie z tyłu i czekał, aż ciocia skończy rozmowę z której praktycznie nic nie rozumiał.
- O, prawie o tobie zapomniałam! - wykrzyknęła po chwili, kierując się w stronę Michaela i błyskawicznie przestawiając się na język angielski. - Kiedy zobaczyłam Martynę w telewizji obok światowej sławy piosenkarza, z początku myślałam, że mam jakieś omamy. No, a tu się okazało, że jesteście razem! Miło mi cię poznać, Michael. Witaj w rodzinie.
Mike cmoknął szarmancko dłoń mojej cioci.
- Dziękuję - odparł pół głosem. - Cieszę się, że nareszcie będę mógł porozmawiać z rodziną Martyny w swoim ojczystym języku.
- Na pewno nie znamy jej tak dobrze, jak rodzice, ale... Kochani! Mamy gości!
Do przedpokoju wszedł mój wujek oraz cioteczne rodzeństwo.
- Czy to jest... - Kuzyn stanął jak wryty, szturchnął siostrę łokciem i zaczął wpatrywać się w nas z otwartymi ustami.
- Tak, Michael Jackson - westchnęła Karolina, moja kuzynka. - Zachowuj się.
- Miło cię widzieć. - Wujek przytulił mnie na powitanie. - Ostatni raz widzieliśmy się jak jeszcze bawiłaś się pluszakami. Teraz chyba używasz innych zabawek.
Wujek puścił do mnie oko, zawstydziłam się lekko. Ciocia, widząc to, posłała mężowi karcące spojrzenie.
- O, a to musi być słynny Król Popu! - wykrzyknął wujek, kierując się do Mike'a.
- Michael Jackson, miło mi pana poznać. - Uśmiechnął się, ściskając jego dłoń.
- Długo jesteś z Martyną?
- Ponad rok.
- Wyglądacie, jakbyście byli piętnaście lat małżeństwem.
Uśmiechnęliśmy się na te słowa, traktując je jako komplement.
- Witaj, siostrzyczko. - Karolina również mnie przytuliła, następnie zerknęła na Michaela i niepewnie się uśmiechnęła. - Ma pan świetne piosenki.
Mike odwzajemnił uśmiech, po czym założył swojego loka za ucho i poprosił, by dziewczyna zwracała się do niego po imieniu.
- Zaraz, zaraz! - Mój kuzyn zdecydował się wtrącić do rozmowy. - Czy tylko ja nie wiem, co tu się dzieje? Znaczy... Wiem, że Martyna jest w związku z supergwiazdą, ale nie sądziłem, że... O kurde!
Zaśmiałam się.
- Łukasz, to jest Michael, Michael to Łukasz. - Zdecydowałam się ich sobie przedstawić.
- Miło mi cię poznać - Mike uścisnął dłoń chłopakowi.
- Czekaj, czekaj... To prawda, że masz na własność zoo, park rozrywki i kino?
- Tak - uśmiechnął się Michael.
- Słonia, szympansa i maszynę do lodów?
Mike ponownie przytaknął.
- Ale czad! Zabierzesz mnie tam kiedyś?
- Jasne - roześmiał się Mike. - Kiedy tylko zechcesz. Jednak, to spory kawałek stąd...
- Spoko, dam radę. Nie takie rzeczy się robiło!
- Może dokończycie tą rozmowę przy obiedzie? - ciocia zdecydowała się przerwać dyskusję. - Ziemniaki zmieniły się w puré. Mam tylko nadzieję, że nie straciły przez to smaku.
- Na pewno będą pyszne - uśmiechnął się do niej Mike, po czym objął mnie w pasie i razem przeszliśmy do jadalni.
Usiedliśmy obok siebie, na tyle blisko, że Michael bez problemu i najmniejszego skrępowania mógł dotykać dłonią mojego uda. Co chwilę przygryzałam wargę, starając się hamować wzbierające we mnie uczucie podniecenia. Wiedziałam, że Mike celowo próbował mnie uwodzić. Dyskretnie, ale skutecznie. Kiedy na stole wreszcie pojawiły się przygotowane przez ciocię potrawy Michael zaczął nakładać sobie na talerz ziemniaki i pieczonego kurczaka. Następnie zabrał się za szykowanie mojej porcji. Spojrzałam na niego błagalnie. Wiedziałam, że nie będę w stanie zjeść takiej ilości jedzenia, jaką nałożył mi na talerz.
- Oglądaliśmy parę wywiadów z wami - poinformował nas w końcu wujek. - Poznaliście się na koncercie Michaela, prawda?
- Tak - zdecydowałam się zabrać głos w tej sprawie. - Byłam sfrustrowaną fanką zapatrzoną w światowej sławy piosenkarza.
Zaśmiałam się, zerkając przy tym na Michaela, który pałaszował kurczaka.
- Miałaś również próbę samobójczą. - Ciocia nie dała mi o tym zapomnieć.
- Nie chcę o tym mówić - odparłam, spuszczając wzrok i dziubiąc widelcem w ziemniakach.
Poczułam dłoń Mike'a na swoim ramieniu.
- Przepyszny obiad. - Uśmiechnął się do mojej cioci, starając się jak najszybciej zmienić temat.
- Cieszę się, że ci smakuje. Będąc światowej sławy piosenkarzem pewnie jadasz wykwintniejsze potrawy.
- Szczerze powiedziawszy, lubię eksperymentować z jedzeniem, aczkolwiek nie pogardzę domowym obiadkiem. Nawiasem mówiąc, moja gosposia Susan bardzo dobrze gotuje.
- O tak, potwierdzam! - Uniosłam do góry dłoń, śmiejąc się.
- Sam też czasami coś upichcę. - Uśmiechnął się nieśmiało.
- O ile tego nie przypalisz - zaśmiałam się, nakładając surówkę na widelec.
- Przepraszam bardzo, czy ja coś kiedyś spaliłem? - Udał oburzenie, zlustrowałam go wzrokiem. - No dobra, coś może, kiedyś... Przecież jadłaś moje potrawy i mówiłaś, że ci smakują.
- To przez grzeczność. - Uwielbiałam się z nim droczyć.
- Dobra, od dzisiaj nic już dla ciebie nie ugotuję. - Skrzyżował ręce na piersi i oparł się plecami o fotel.
Wyglądał na obrażonego, jednak wiedziałam, że jest świadomy moich żartów.
Kiedy skończyliśmy jeść, wujek zaproponował, byśmy zagrali w karty. Szczerze powiedziawszy nie znałam się za bardzo na zasadach gry w pokera, nie byłam w nim najlepsza, ale skoro Mike zgodził się brać udział w rozgrywce, nie chciałam być gorsza. Wujek rozdał nam karty, przypomniał zasady gry i... Już po chwili żegnałam się z pierwszą wygraną. Następnie kolejną i jeszcze jedną.
- Nie przejmuj się, skarbie. Wkrótce ci się uda - szepnął mi do ucha Mike, po czym chwycił pod stołem moją dłoń i zaczął gładzić ja kciukiem. Za nic nie chciał puścić mojej ręki. Byłam w jego sidłach, jednak nie przeszkadzało mi to. Dotyk, jakim mnie obdarowywał napełniał mnie szczęściem i spokojem. Po kolejnej rozegranej partii, którą również przegrałam, odezwał się Łukasz.
- Boże, jakie to nudne - westchnął, podpierając głowę na dłoni. - Michael, nauczyłbyś mnie Moonwalka?
Mike zgodził się bez zastanowienia i już miał wstać z krzesła, by zabrać się do spełniania w roli nauczyciela, gdy zatrzymał go mój wujek.
- No, a co z pokerem? Chciałem się odegrać! - roześmiał się, tasując karty.
Mike zaczął błądzić wzrokiem, kierując swoje spojrzenie to na mojego wujka, to na kuzyna, aż w końcu powiedział:
- Zagramy innym razem, dobrze?
Uśmiechnął się przy tym uroczo, jakby myślał, że jego piękne białe perełki załatwią całą sprawę. Nie pomylił się. Wujek nie miał nic przeciwko nauki tańca. Mike udał się więc za Łukaszem do jego pokoju.
- Masz super chłopaka - powiedziała niespodziewanie Karolina, przysuwając się bliżej do mnie.
- Tak, jest kochany - przyznałam. - A ty, masz kogoś?
- To może my was zostawimy, pogadajcie sobie. - Uśmiechnęła się ciocia, kładąc dłoń na ramieniu swojego męża i już po chwili oboje opuszczali salon.
- Czy mam kogoś? - Kuzynka zdecydowała się powrócić do naszej rozmowy. - Nie, ale chciałabym... Wiesz, jest taki jeden chłopak z równoległej klasy. Nazywa się Dave, jest uroczy, błyskotliwy i inteligentny. Strasznie mi się podoba, ale... Boję się zrobić ten pierwszy krok. No, bo... To chyba facet powinien pierwszy zagadać do dziewczyny, prawda? Tak wypada. Poza tym, nie wiem, czy mu się podobam.
- Nie dowiesz się tego, gdy będziesz siedzieć bezczynnie i nic nie zrobisz ze swoim uczuciem. Nie jest powiedziane, że to facet ma wykonać ten pierwszy krok. Nie żyjemy w średniowieczu, teraz kobiety nawet się oświadczają - zaśmiałam się. - Spójrz na mnie i Michaela. Jesteśmy razem szczęśliwi. On nie może żyć beze mnie, ja bez niego... Oddychamy swoją miłością, żyjemy dzięki niej. No, ale gdyby nie mój pierwszy krok, pewnie do dzisiaj by mnie nie znał, a co tu mówić o jakichś poważniejszych relacjach.
- Może masz rację...
- Na pewno mam! - roześmiałam się.
- Powinnam powiedzieć mu, co czuję.
- Powinnaś.
- Nie jesteś ciekawa, jak chłopakom idzie ta nauka tańca? - spytała w końcu.
- Może trochę. - Wiedziałam, że Mike jest świetnym tancerzem, ale zastanawiałam się, jak radzi sobie mój kuzyn.
- To co? Idziemy?
- Jasne. - Uśmiechnęłam się do niej i razem powędrowałyśmy w stronę pokoju Łukasza.
Stanęłyśmy w drzwiach i oparłyśmy o framugę. Przyglądałam się Michaelowi, który leżał na podłodze i ustawiał nogi mojego kuzyna.
- Najpierw prawa, potem lewa, to proste. - Był tak pochłonięty nauką Moonwalka, że nawet nie zauważył naszej obecności.
Patrzyłam na niego z oczarowaniem, zapominając o obecności swojej kuzynki. Ona również była zafascynowana Michaelem. Wydało mi się to oczywiste. W końcu kto nie doceni jego talentu?
- Świetnie! - wykrzyknął uradowany Mike, w momencie, gdy wygibasy mojego kuzyna zaczęły chociaż trochę przypominać taniec. - Teraz spróbujmy z muzyką.
Podniósł się z podłogi, aby nastawić jedną ze swoich płyt i wtedy nas zauważył.
- O, część. - Uśmiechnął się szeroko. - Wy też przyszłyście na lekcję?
- Pełnimy funkcję obserwatora - odparła Karolina.
- Przecież wiesz, że umiem tańczyć tak dobrze, jak ty - roześmiałam się.
Prawda była taka, że moje umiejętności nie były nawet w połowie tak dobre, jak Michaela. Jednak ciągle się uczyłam, aby wkrótce, na koncertach, dorównać poziomem swojemu chłopakowi.
- O, właśnie! - wykrzyknął Łukasz. - Może pokażecie, na co was stać? Ciągle skaczecie po tej scenie, a my nigdy nie widzieliśmy was w akcji.
- Tak się składa, że teraz mamy przerwę od koncertowania - zauważyłam.
- Oj tam, nie daj się prosić. - Karolina również chciała zobaczyć nasze popisy.
- Ja to bardzo chętnie. - Wyrwał się Mike.
- Nie ma takiej opcji - odparłam.
-No, ale dlaczego?
- ...Bo nie.
- Skarbie...
Michael zrobił minę słodkiego psiaka. Wiedział, że przy niej staję się uległa.
- Boże! No dobra - westchnęłam.
- Yes! - wykrzyknął uradowany Mike.
- Już się tak nie podniecaj, tylko włącz jakiś podkład.
- Nie lepiej acapella?
Zmierzyłam go świdrującym spojrzeniem.
-Zaraz będziesz śpiewać sam.
- ...Ale z ciebie uparty osiołek - wymruczał w moje włosy, przytulając mnie czule od tyłu, po czym zwrócił się do mojego kuzyna. - No dobra! Macie jakiś podkład?
- W dobie internetu wszystko jest możliwe. - Uśmiechnął się Łukasz, a następnie zasiadł do komputera wielkości telewizora, "pudła", czy, jak kto woli, "cegły". - Macie jakieś specjalne życzenie, co do piosenki?
- Może ta, od której wszystko się zaczęło? - Mike spojrzał na mnie wzrokiem pełnym miłości.
Uśmiechnęłam się do niego i już po kilku minutach, gdy Łukaszowi udało się odnaleźć i załadować utwór, zaczęliśmy śpiewać You are not alone. Ponownie, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, znalazłam się w transie. Ten stan ogarniał mnie zawsze, gdy miałam coś śpiewać z Michaelem. Sama nie wiem, czy to jego obecność, głos, czy muzyka tak na mnie działały. A może wszystko naraz? W każdy bądź razie, zapominałam o Bożym świecie.
- To było cudowne. - Głos Karoliny sprowadził mnie na ziemię. - Nie myśleliście, by znów wyruszyć w trasę?
- Postanowiliśmy narazie odpocząć od koncertów - odparł z uśmiechem Mike, czule mnie do siebie przytulając.
- Wiesz, chcemy zająć się sobą. - Puściłam do kuzynki oko.
- Która godzina? - spytał niespodziewanie Mike, zerkając na zegarek na swoim nadgarstku. - O Boże! Już tak późno? Musimy się zbierać, przed nami jeszcze długa droga. Zarówno do limuzyny, przedzierając się przez tłum, jak i do Neverlandu.
O siódmej staliśmy już w hallu i żegnaliśmy się z moją rodziną.
- Do następnego. - Wujek poklepał Michaela po ramieniu. - Mam nadzieję, że wkońcu ogram cię w karty.

- Nie ma szans! - Roześmiał się Mike, po czym przeszedł do mojej cioci, aby z nią też się pożegnać.
- Masz cudowną dziewczynę, dbaj o nią. - Ciocia przytuliła Michaela do siebie.
- Podrocz się czasem z tym swoim Jacksonem, facetów to kręci. - Złote rady wujka.
- Trzymaj się, siostra. - Łukasz objął mnie niepewnie, zmierzwiłam mu włosy.
- No ej!
Zaczęłam się głośno śmiać, podeszła do mnie ciocia.
- Martyś, pamiętaj, aby zawsze słuchać głosu serca - poleciła. -Jesteście cudowną parą i życzę wam jak najlepiej.
Uśmiechnęłam się dziękczynnie.
- Stary, dzięki za świetną naukę tańca! - Łukasz przybił Michaelowi piątkę, a następnie żółwika. - Zaprezentuję Moonwalka kumplom, padną z wrażenia! Zwłaszcza, że moim ziomem jest Michael Jackson!
Mike zaśmiał się.
- No pewnie! - wykrzyknął. - Zawsze do usług! Zapraszam cię do Neverlandu! Zabierz familię i wbijajcie, stary! Będzie super biba, joł man!
Nie wytrzymałam. Zaczęłam się głośno śmiać widząc, jak Mike przybiera pozy godne osiedlowego gangstera i posługuje slangiem, który kiedyś, mimochodem, obił mu się o uszy.
- Skończyłeś już? - Zarechotałam.
- Tak - odparł krótko, przesyłając mi promienny uśmiech.
Odwzajemniłam go. Została już tylko jedna osoba, z którą powinniśmy się pożegnać - Karolina. Blondynka podeszła najpierw do mnie, aby delikatnie mnie przytulić i podziękować za wspólnie spędzony czas. Następnie zbliżyła się do Michaela i zaczęła z nim rozmowę, a może raczej monolog, gdyż jej wypowiedź zdawała się trwać w nieskończoność. Kiedy już skończyła swój wywód i byłam gotowa opuścić mieszkanie rodziny, Karolina niespodziewanie rzuciła się Michaelowi na szyję i pocałowała w usta. Przez moment stałam jak sparaliżowana, nie wierząc w to, co widzę. Mike też musiał doświadczyć sporego szoku, gdyż dopiero po chwili dotarło do niego to, co się dzieje i zaczął odsuwać od siebie dziewczynę. W tym momencie nie wytrzymałam. W jednej chwili wróciła do mnie pełna świadomość. Odciągnęłam Michaela od kuzynki, reszta rodziny też stała jak wryta.
- Co to miało być?! - wykrzyknęłam, nie próbowałam kryć swojego zdenerwowania.
- N-nic...
Super! Teraz nagle zaczęła się jąkać!
- Nic?! Ciekawe jak ty byś się poczuła, jakbym zaczęła kleić się do twojego Dave'a!
- Przepraszam, nie wiem, co we mnie wstąpiło...
- Przepraszam?! Tylko tyle masz mi do powiedzenia?! Kurwa mać! Rzucasz się na faceta, którego kocham ponad życie, z miłości do którego gotowa byłam odebrać sobie życie...
- Kochanie, spokojnie. - Mike chwycił mnie za przedramię.
- Nie dotykaj mnie! - wycedziłam. -W ogóle, odpierdolcie się wszyscy ode mnie!
Wyszłam z mieszkania, trzaskając drzwiami. Pobiegłam do windy. Dzięki Bogu, nie musiałam długo czekać aż drzwi się otworzą i będę mogła zjechać na dół. Po chwili znalazłam się na parterze, wypadłam jak burza z budynku, przedzierając się przez falę fanów, dziennikarzy i paparazzi.
- Gdzie jest Michael?! Co się stało?! Pokłóciliście się?!
- Mogę prosić o autograf?!
Czułam się osaczona. Z każdej strony docierało do mnie mnóstwo głosów które drażniły moje uszy. To dla mnie za wiele. Już dość! Wystarczy! Odwróciłam się w stronę tłumu, kierując do zgromadzonych ludzi swój środkowy palec, nie myśląc o konsekwencjach, następnie weszłam do limuzyny i szczelnie odgrodziłam się od świata zewnętrznego. Skuliłam się na siedzeniu. Zadzwonił telefon. Na ekranie wyświetlił się numer Karoliny. Nie miałam ochoty słuchać jej wyjaśnień, dlatego błyskawicznie odrzuciłam połączenie. Dopiero teraz w pełni docierało do mnie wszystko, co przed chwilą się wydarzyło. Poczułam, że pierwsza łza spływa po moim policzku. Pospiesznie ją wytarłam, bojąc się, że ktoś zobaczy ślad mojej słabości. Po chwili do limuzyny wpadł Mike. Był cały zdyszany. Domyśliłam się, że jemu tłum też nie dał spokoju.
- Jedź do Neverlandu - rzucił w stronę szofera, następnie szczelnie nas od niego odgrodził.
Karolina po raz kolejny próbowała się ze mną skontaktować. Wyłączyłam telefon i wcisnęłam go między fotele, kuląc się jeszcze bardziej na swoim miejscu.
- Skarbie... - Poczułam dłoń Michaela na swoim boku, pospiesznie ją strząchnęłam.
- Nie dotykaj mnie - wymruczałam.
- Ale...
- Powiedziałam coś!
Mike wyprostował się na siedzeniu.
- Rozumiem, że możesz być zła na siostrę...
- Zła? Nie, ja jestem wściekła! Rzuciła się na ciebie, a przecież dobrze wie, że jesteśmy razem. Wie, jak bardzo cię kocham...

- Ja też byłem w szoku, ale może... Po prostu chciała się w ten sposób pożegnać?
- Pożegnać?! Nie rozśmieszaj mnie. Ja też ją pożegnałam, na dobre!
- Nie przesadzasz? Może powinnaś na spokojnie z nią porozmawiać? Wysłuchać co ma ci do powiedzenia...
- O nie! Jeśli teraz ją spotkam, wydrapię jej oczy! Nie chcę jej znać po tym, co zrobiła!
- Przestań, mówisz, jakby kogoś zamordowała...
- Uważasz, że przesadzam, tak? A może ci się to podobało, co?! Całuje lepiej ode mnie?! Proszę bardzo! W każdym momencie możemy się zatrzymać. Wysiadaj i biegnij do swojej ukochanej!
Michael westchnął, oparł się o fotel i zaczął wyglądać przez okno.
- Porozmawiamy, jak się uspokoisz - oznajmił.
- Zostaw mnie...
Ponownie zwinęłam się w kłębek, ocierając kolejną łzę, która pozostawiła wilgotną stróżkę na moim policzku

*****

Wpadłam do domu jak burza, w locie zdjęłam kurtkę i buty, po czym od razu pognałam na piętro. Nie zwracałam uwagi na wołania Susan, która obwieściła, że przyszykowała kolację na nasz powrót. Weszłam do sypialni i padłam na łóżko. Chciałam być sama. Okryłam się szczelnie kołdrą, wtulając głowę w poduszkę. Wciąż byłam cała roztrzęsiona. Nie docierało do mnie to, że moja kuzynka, osoba której ufałam, zrobiła mi takie świństwo. A Michael? Dlaczego nie odsunął jej od siebie od razu? Był zszokowany, czy może mu się to podobało? W sumie... Chyba nie powinnam obwiniać go o to, co zrobiła moja siostra. W gruncie rzeczy, on też się tego nie spodziewał. Nie wiedziałam, co mam robić. Może powinnam porozmawiać z Karoliną i wysłuchać, co ma mi do powiedzenia? Możliwe, że to urok osobisty Michaela sprawił, że straciła zdrowy rozsądek. A może chciała chwalić się wśród znajomych, że pocałowała sławnego Króla Popu? Mój gniew powoli malał, lecz na jego miejsce wkradał się ból, żal i smutek. Po chwili usłyszałam, że ktoś wchodzi do pokoju. Nie drgnęłam, nie miałam ochoty na żadne wizyty. Poczułam, że ktoś siada na krawędzi łóżka i dotyka moich pleców. Wzdłuż ciała przeszył mnie przyjemny dreszcz. Teraz wiedziałam na pewno, że osobą, która postanowiła wstąpić do sypialni był Michael.
- Możemy porozmawiać? - spytał w końcu, spokojnym tonem.
Podniosłam się niepewnie, wycierając oczy wierzchem dłoni. Mike przyciągnął mnie do siebie i czule przytulił.
- Wiesz, że nigdy bym cię nie zdradził, prawda? - wymruczał w moje włosy.
Kiwnęłam lekko głową, na znak, że mu wierzę.
- Jesteś dla mnie najważniejsza, nigdy nawet nie spojrzałbym na inną dziewczynę - kontynuował swoje wyznanie. - To, co zrobiła Karolina... Nie spodziewałem się tego, nie sądziłem, że będzie do tego zdolna.
- Wiem - odparłam krótko.
- Przepraszam, skarbie. Powinienem szybciej zareagować...
- Michael, to nie chodzi o ciebie, tylko o to, że moja kuzynka zrobiła coś takiego.
- Może miała ku temu jakiś ważny powód?
- Jaki? Chciała sprawdzić jak pachniesz, czy jaki jesteś w dotyku?
Mike westchnął w odpowiedzi.
- Zrozum, kocham cię tak bardzo, że gdy widzę jak jakaś inna dziewczyna się do ciebie klei, albo jak fanki rzucają się na ciebie... Szlag mnie trafia, jak na to patrzę. To jest tak cholernie trudne, tak bardzo boli...
Pojedyncza łza spłynęła po moim policzku. Mike pospiesznie zabrał ją kciukiem, następnie złożył na mym czole krótki pocałunek.
-  Księżniczko - wyszeptał. - Nie zwiąże się z żadną ze swoich fanek, nie masz się o co martwić.
- Ja też byłam twoją fanką. W sumie to, nadal jestem...
- Tak i tylko ty się liczysz. Żadna inna dziewczyna. Tylko ty, księżniczko. Jesteś moim skarbem, moim aniołem, gwiazdką, kotkiem... You are the sun, you make me shine...
Uśmiechnęłam się lekko, po czym wpadłam w ramiona swojego ukochanego. Schowałam twarz w jego koszulę i zaczęłam cicho szlochać.
- Tak bardzo cię kocham, Mike - wyjąkałam. - Bądź przy mnie już zawsze, dobrze?
Michael w odpowiedzi przytulił mnie mocniej i cmoknął w głowę.
- Wiesz co, mała? - Odsunął mnie lekko od siebie. - Mam coś dla ciebie.
Spojrzałam na niego pytająco. Mike wstał, po czym wyszedł na chwilę z pokoju. Kiedy wrócił, chował coś za plecami.
- Co tam masz? - spytałam z ciekawością dziecka, podnosząc się z miejsca.
- Zamknij oczy.
Posłusznie spełniłam jego prośbę.
- Już możesz otworzyć - odparł po kilku sekundach.
Rozchyliłam powieki. Moim oczom ukazała się przepiękna, czerwona, długa do ziemi sukienka, trzymana przez Michaela. Była dopasowana, na ramiączkach, z dekoltem, u dołu lekko poszerzana.
- Przymież. - Uśmiechnął się do mnie Mike, wręczając mi kreację.
- Jest piękna, ale gdzie ja ją będę nosić?
Michael uśmiechnął się tajemniczo.
- Załóż ją, zrób się na bóstwo i spotkamy się przy schodach na parterze, dobrze?
Westchnęłam, po czym kiwnęłam głową, a kiedy Mike opuścił sypialnię, zaczęłam nakładać sukienkę. Udało mi się nawet ją zapiąć. Podeszłam do lustra znajdującego się na szafie i przejrzałam się w nim, okręcając parę razy. Wyglądałam zjawiskowo. Kreacja sprawiała, że czułam się wyższa, dodatkowo podkreślała moją talię. Przeszłam do łazienki, aby spiąć włosy w wysoki kok i pomalować usta kolorem, który będzie pasować do krwistoczerwonej sukienki. Założyłam szpilki i przeszłam na parter, gdzie czekał już na mnie Mike. Miał na sobie garnitur. Wyglądał naprawdę uroczo.
- Wybieramy się gdzieś? - spytałam, chwytając go pod ramię.
- Tak i nie. - Uśmiechnął się tajemniczo.
- To znaczy?
- Zobaczysz. - Puścił do mnie oko.
Kiedy mijaliśmy kuchnię, rzucił do Susan, że na dzisiaj ma już wolne. Szliśmy nadal przed siebie, a ja wciąż nie miałam pojęcia, co mnie czeka. W końcu stanęliśmy przed ogromnymi drzwiami.
- Co tam jest? - spytałam, z lekkim niepokojem.
Michael uśmiechnął się w odpowiedzi, po czym otworzył wrota. Moim oczom ukazało się jasne, przejrzyste pomieszczenie z błyszczącym parkietem. Na suficie znajdował się ogromny kryształowy żyrandol.
- To sala balowa - oznajmił Mike.
- Robisz tu jakieś bale?
- Szczerze? Nie. - Roześmiał się. - Czasami tworzę tu nowe choreografie, czy robię próby do koncertów... Można powiedzieć, że to kolejne miejsce, które czekało na "tą jedyną".
- Dobra, już się tak nie podlizuj. - Zaśmiałam się. - Po co mnie tu przyciągnąłeś?
- Nie domyślasz się? - Uśmiechnął się niewinnie.
- Chyba nie chcesz...
W tym momencie, nie wiadomo skąd rozbrzmiała muzyka.
- Mogę panią prosić? - Ukłonił się nisko przede mną, wyciągając swoją dłoń w moją stronę.
- Jesteś niemożliwy. - Uśmiechnęłam się, a następnie chwyciłam go za rękę.
Przyciągnął mnie do siebie i zaczął poruszać się w rytm muzyki. Prowadził mnie w tańcu, sunął po parkiecie, niczym wąż w zaroślach. Czułam się przy nim jak prawdziwa księżniczka w zamku. W pewnym momencie dłonie Michaela zjechały na moje biodra, a wtedy ja postanowiłam zarzucić swoje ręce za jego szyję. Mike położył głowę na moim ramieniu, przytulał mnie do siebie, niczym najcenniejszy skarb, który zamierzał zatrzymać dla siebie. Delikatnie gładziłam jego włosy, rozczesując palcami loki. Powoli poruszaliśmy się w rytm muzyki, łącząc taniec z czułością. W pewnym momencie Mike położył swoją ciepłą dłoń na moim policzku. Pogładził mnie po skórze, a następnie delikatnie cmoknął w usta. Nie chciałam na tym poprzestwać. Przyciągnęłam go mocniej do siebie, tym samym dodając mu pewności. Michael uśmiechnął się lekko.
- Kocham cię - wyszeptał mi do ucha, a następnie odchylił lekko i złożył na moich drżących wargach soczysty pocałunek.
- Obiecujesz, że mnie nie zostawisz? - spytałam, łamiącym się głosem.
- Będę z tobą aż po grób, albo i jeszcze dłużej, obiecuję.
To mówiąc wziął mnie na ręce. Przywykłam do tego, lubił mnie nosić, dlatego wiedziałam, co powinnam zrobić. Wczepiłam się w niego, jak miś koala i czekałam na rozwój wydarzeń. Muzyka ucichła. Wyszliśmy z sali balowej i Mike zaniósł mnie pod drzwi łazienki.
- Pora się kąpać. - Uśmiechnął się lekko, zakładając mi włosy za ucho.
- Nie zrobisz tego ze mną, prawda? - spytałam, ze smutkiem w głosie.
Michael uniósł lekko kąciki swoich ust.
- Idź się kąpać, jutro będzie na ciebie czekać niespodzianka.
Spojrzałam na niego pytająco. Dlaczego zawsze musi być taki tajemniczy?
- Będę w sypialni. - Cmoknął mnie w czoło, a następnie ruszył wzdłuż korytarza.
Oparłam się o framugę, wzdychając cicho. Nie mogłam przestać mu się przyglądać. Był taki pociągający. Gdybym go nie znała, nie przypuszczałabym, że ma prawie czterdzieści lat. Zachowywał się jak nieuleczalny romantyk z duszą dziecka, poruszał jak bóg seksu, mówił takim łagodnym i spokojnym tonem, jakby chciał, by wszystkie kobiety padały mu do stóp... Tak, to właśnie Michael. Mój Michael...

Od autorki

Witajcie, kochani. Myślę, że 01:30 to idealna godzina na wstawienie nowego rozdziału 😁 A Wy jak sądzicie? W końcu, każda pora jest dobra, jeśli ma się wenę, prawda?  😉 Myślałam, że ten rozdział będzie trochę dłuższy, ale mimo to zachęcam do podzielenia się ze mną Waszą opinią 😘 Pozdrawiam ❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro