Rozdział 7
***Perspektywa Sakury***
Budzik dzwonił i dzwonił, a ja byłam zbyt zaspana by go wyłączyć. W końcu jednak udało mi się wstać. Nie będę już chyba wspominać o bólu, który nadal towarzyszył mi w codziennych czynnościach. Zabrałam z szafki jedyną sukienkę, którą znalazłam. No tak Ino biorąc ubrania nie spodziewała się, że będę gdzieś wychodzić, dlatego jedyna dzienną rzecz, którą mogłam ubrać do pracy była to sukienka. Zeszłam na dół do łazienki, nikogo nie spotkałam. Zapewne jeszcze śpią. Spojrzałam na siebie w lustrze, włosy to chyba nie chciały dziś ze mną współpracować. Zrobiłam niedbałego koka i delikatnie się podmalowałam. Co i tak nic nie dało, moja cera na twarzy przez chorobę się pogorszyła. Byłam blada, miałam sińce pod oczami i wyglądałam jakbym nie spała kilka nocy. Czyli w sumie widok, który każdy w szpitalu znał. Nigdy nie przychodziłam wyspana. Zaczęłam ubierać sukienkę i dopiero teraz zauważyłam, że ma ona suwak z tyłu. No ładnie, ciekawe jak ją teraz założę. Spróbowałam go zapiąć i udało mi się to do połowy. Teraz chciałam zapiąć go z góry do końca. Jednak gdy moja ręka chciała go sięgnąć wyciągając ją za ramie, przeszył mnie ból. Chciałam złapać się wanny, ale wylądowałam na ziemi uderzając tyłkiem o podłogę. Przeklęłam pod nosem.
-Sakura wszystko w porządku? - Usłyszałam za drzwiami głos Itachiego.
-Tak. - Szybko odpowiedziałam, rozmasowując kość ogonową. Zerknęłam na zapięcie i już wiedziałam, że sama tego nie zrobię. - A właściwie. - Zaczęłam. - Czy mógłbyś mi pomóc. - Otworzyłam drzwi i zobaczyłam chłopaka od razu przy nich. - Jedyna sukienka, która przyniosła mi Ino jest z suwakiem z tyłu i za nic nie mogę go zapiąć. Czy mógłbyś mi pomóc? - Spojrzałam na niego błagalnie. Ten się tylko zaśmiał i wskazał ręką bym się odwróciła. Po chwili poczułam, jak zasuwa zamek do końca.
-Gotowe. - Poklepał mnie po głowie. - Jak skończysz to przyjdź do kuchni, zrobię śniadanie bez niego nie puszczę was z domu. - Przytaknęłam i wróciłam do środka. Zerknęłam jeszcze raz na siebie. Nie wyglądam dużo gorzej niż zawsze, gdy śpię w szpitalu na biurku. Czerwona sukienka, która była na ramiączka, a jej dół był z pół koła delikatnie poruszała się z moimi ruchami. Zwykła letnia sukienka. Będę musiała dziś iść po więcej ubrań do pracy, bo w niej jednej nie będę chodzić. Okej czas wyjść, nie będę tu siedziała wieczność. W kuchni siedział już Sasuke ubrany w swoje ponczo i z zawiązaną opaską na włosach. Usiadłam na tym samym miejscu co ostatnio i zjadłam śniadanie.
***Perspektywa Sasuke***
Zszedłem na dół w momencie, w którym Itachi zapinał sukienkę Sakury. I w moich myślach pojawiła się stwierdzenie, że chciałby być na jego miejscu. Jednak dziewczyna nigdy nie poprosiłaby mnie o pomoc, a na pewno nie w takiej rzeczy. Szybko minąłem przedpokój by mnie nie zauważyli i zacząłem robić śniadanie. Muszę znaleźć sobie jakąś inną pelerynę, bo te ponczo zaczyna mnie irytować. Ciągle w czyś mi przeszkadza.
-O czym tak myślisz? - Z zamyślenia wyrwał mnie Itachi. - Może o naszej współlokatorce? - Uśmiechnął się, ja już wiem co on tam ma w głowie.
-Nie, zawiodę cię, ale myślałem o tym, że potrzebuje innej peleryny. I tyle. - Odgryzłem mu się i usiadłem by zjeść śniadanie. Itachi zrobił kanapki i położył je zapewne dla Sakury, a za chwilę zaczął robić dla siebie. Po chwili do kuchni weszła dziewczyna w czerwonej sukience. Podkreślała ona jej piersi, chodź były małe to i tak miała co pokazać. Sasuke przestań, gdzie ty się patrzysz, skarciłem siebie w myślach. Różowowłosa spojrzała na mnie, ale szybko odwróciła wzrok na Itachiego. Usiadła i zjadła śniadanie. Kiedy skończyłem swój posiłek postanowiłem wstać i stwierdziłem, że chyba już czas żeby wyjść. Przeszedłem koło Sakury. - Czas iść. - Oznajmiłem i poszedłem pierwszy do wyjścia. Itachi szedł koło dziewczyny i ciągle nadawał o tym, że ma ona na siebie uważać.
-A ty masz uważać na Sakurę. Pilnuj jej, jak oka w głowie. - W końcu powiedział do mnie i wypuścił nas z domu. Nie mam zamiaru jej nie pilnować. Muszę się nią zająć i dobrze o tym wiem.
Szliśmy ulicami Konohy zauważyłem, że dziewczyna jest jakaś spięta. Spojrzałem na nią, a potem wokół nas. No tak przecież ludzie patrzą na mnie, jak na zdrajcę. Usłyszałem nawet kilka szeptów na nasz temat: "Pierw ją zranił, a teraz chodzi przy niej jakby nigdy nic", "Co jest z naszą Sakurą-san, mogła mieć każdego, a musi pokazywać się z nim?", "Po co on wrócił do tej wioski?", "Niech zostawi naszą Sakure". Zaczęło mnie to w końcu irytować. Długo już nie zwracałem uwagi na wzrok i słowa ludzi, ale kiedy zobaczyłem spięcie dziewczyny wróciłem do patrzenia wokół. Chciałem coś zrobić by dziewczyna poczuła się pewniej, ale na jej czole ukazała się żyłka, nie wiedziałem co ją aż tak wkurzyło, ale odeszła ode mnie i skierowała się do chłopaka z boku uliczki.
-Ty! - Krzyknęła do niego. - Nie ważne jakie ktoś popełnił błędy nie można mówić, że ma zginąć! Nie wiesz jaki jest Sasuke-kun, więc się nie wypowiadaj na jego temat! - Oj dziewczyno nie przesadzaj. Szybko znalazłem się koło niej. Złapałem ją wokół tali i pociągnąłem w stronę szpitala. Zaczęła mi się wierzgać.
-Uspokój się. - Oznajmiłem jej schodząc na boczną uliczkę.
-Ale on mówił takie rzeczy. - Zaczęła wymachiwać rękami, a na jej twarzy zawitał smutek.
-Każdy tak mówi, więc nie ma co zwracać na to uwagi. - Skończyłem swoje zdanie i skierowałem się w stronę szpitala. Dziewczyna dogoniła mnie po chwili.
-Sasuke-kun, - już dawno nie słyszałem by zwracała się do mnie z tym zdrobnieniem. Próbowałem dalej udawać obojętność, ale w sobie poczułem ciepło i zadowolenie. - Ja wiem, że jesteś inny. - Patrzyła na mnie trochę zakłopotana, ale dalej ciągnęła swoją wypowiedź. - Tylko nadal trzymasz w sobie to całe zło, pokaż trochę swojej dobroci. - Uśmiechnęła się, ale widząc, że nie ma żadnej reakcji z mojej strony odwróciła się i szła zamyślona przed siebie.
W końcu dotarliśmy do tego szpitala, kiedy tylko dziewczyna weszła, każdego wzrok spoczął na niej. Podeszliśmy do recepcji.
-Panienka Haruno! - Zawołała szczęśliwa dziewczyna. - Tak się cieszę, że wszystko z panią dobrze. - Uśmiechnęła się. - Mam nadzieje, że niedługo wróci pani na stałe, a nie tylko do dokumentów. - Podała jej kluczę, więc ruszyliśmy w stronę schodów by dostać się do biura. Wszyscy patrzyli na nas, pielęgniarki co rusz wychodziły od pacjentów i z uśmiechem się witały. Życzyły powrotu do zdrowia, cieszyły się, że jest już chodź na trochę z nimi. Miałem dość tej miłości i życzliwości. Na szczęście dotarliśmy do biura. Minęliśmy próg i to co zobaczyliśmy nawet mnie zaskoczyło. Byłem tylko raz w tym biurze i wiedziałem, że Sakura nigdy nie doprowadziłaby go do takiego stanu. Wszędzie porozwalane papiery. Na biurku już się nie mieściły, więc zostały położone na podłodze i parapecie.
-No ładnie. - Zaczęła dziewczyna z szokiem na twarzy, podeszła do stosu i zaczęła je sprawdzać. - Chyba tak szybko nie wrócimy do domu. - Uśmiechnęła się. - Usiądź sobie na sofie, jeśli będziesz czegoś potrzebować... - Nie dałem jej dokończyć, nie mogłem pozwolić na to żeby robiła to wszystko sama.
-Może jakoś ci pomogę? - Zapytałem. Dziewczyna spojrzała na mnie zdziwiona.
-Ah.. Miło że chcesz pomoc, ale jak widzisz jak ktoś inny się za to bierze to wygląda to właśnie tak, jak teraz. - Ale jeśli chcesz to możesz przynieść mi kawy, pielęgniarki powiedzą Ci gdzie ją zrobić. - Machnąłem na zgodę głową i odwróciłem się. Widziałem jak dziewczyna układa nowe stosy papierów, zapewne zaczęła je segregować na swój sposób. Wyszedłem z biura, a na korytarzu nie znalazłem nawet jednej żywej duszy. I gdzie ja mam zrobić tą kawę? Przeszedłem się po korytarzu i w końcu natrafiłem na jakąś pielęgniarkę, ale jak tylko chciałem do niej podejść uciekła. Super jeszcze tego brakowało żeby ludzie ode mnie uciekali, kiedy ja chce tylko o coś zapytać. Stawiałem kroki dalej z nadzieją, że ktoś może na mnie wpadnie, a ja zdążę zadać pytanie. Zauważyłem idącą w moją stronę dziewczynę, to była ta, której wbiłem antidotum w rękę. No Sasuke, świetny z ciebie człowiek. Uśmiechnęła się do mnie, tak udało się.
-Witaj, czy mogłabyś mi pokazać gdzie robi się u was kawę? - Zapytałem.
-Kawa jest tylko dla personelu. - Oznajmiła mi stając na przeciwko mnie.
-Potrzebuje jej dla doktor Sakury. Poprosiła mnie o to. - No nie powiem, jak chce to potrafię być miły.
-Ah... - Zauważyłem na twarzy dziewczyny zawód. - Jest w pokoju dla pielęgniarek. Pójdę z tobą by zrobić taką jaką lubi pani Sakura. - Chciałem powiedzieć, że nie, że dam sobie radę, ale w sumie nawet nie wiedziałem, jaką kawę pije Sakura. Przytaknąłem ruchem głowy i skierowałem się za dziewczyną. Weszliśmy do pokoju, znajdowało się w nim trochę ludzi. Wszyscy spojrzeli na nas gdy weszliśmy do środka. Dziewczyna od razu znalazła się przy ekspresie i zaczęła w nic robić kawę.
-Mei musisz zająć się facetem z drugiego piętra z pod czwórki. - Usłyszałem głos, jak odgadłem Ino. Podeszła do nas z nosem w kartkach. Dopiero gdy była przy nas spojrzała na naszą dwójkę. - O Sasuke, nie powinieneś być przy Sakurze? - Zapytała, wszyscy patrzyli na nią ze zdziwieniem. No tak kto normalny by się do mnie odezwał.
-Prosiła mnie o kawę, a Mei mi przy tym pomaga. - Dziewczyna podniosła brew, jakby nie dowierzała. Spojrzała na ręce dziewczyny. - Szkoda tylko, że Sakura lubi kawę ze śmietanką, a nie mlekiem. I z cukrem, a nie bez. Daj to Mei, ja pomogę Sasuke, a ty idź już do tego gościa. - Zabrała z jej ręki kubek. - Oh Sasuke szkoda, że nie zauważasz jak inne na ciebie lecą. Przecież specjalnie powiedziała, że ci pomoże i specjalnie zrobiła złą kawę. Żebyś przyszedł jeszcze raz do niej po pomoc. Proszę. - Podała mi kubek z kawą. - A to weź na przekąskę. - Wyjęła z szafki paczkę ciastek. - Zapewne szybko nie wyjdziecie z biura, więc dopilnuj żeby Sakura zjadła coś na obiad. Okej? - Spojrzała na mnie wyczekując, przytaknąłem ruchem głowy i wróciłem do gabinetu. Trzymałem w ręku kubek, a pod pachą paczkę ciastek. Ustałem tak pod drzwiami i w sumie nie wiedziałem co mam zrobić. Sam sobie nie otworzę, nie chcę używać Susanoo w szpitalu. W końcu zastukałem nogą w drzwi. Usłyszałem słowa pozwolenia na wejście, czy ta dziewczyna nie mogła chodź raz zrobić inaczej. Wstać podejść do drzwi i je otworzyć... Stuknąłem jeszcze raz. Za drzwiami usłyszałem niezadowolenie i zbliżające się kroki.
-Przecież powiedziałam, że można wejść! - Krzyknęła otwierając drzwi, mina jednak od razu jej zrzedła kiedy mnie zobaczyła. - Ah Sasuke-kun, przepraszam, nie spodzie.. - Dziewczyna zaczęła się tłumaczyć.
-Ino nadała ci jeszcze ciastka. - Przerwałem jej, nie lubię tego. Kiedy jest przede mną to ze wszystkiego się tłumaczy i wszystkiego się boi.
-Będę musiała jej potem podziękować. - Zabrała ode mnie kubek i ciastka. Wchodząc do środka zauważyłem, że papiery są poukładane zupełnie inaczej, kupki były bardziej schludne i znajdowały się tylko wokół biurka. - A ty nic nie chciałeś? - Dziewczyna właśnie siadała za biurkiem zjadając już pierwsze ciastko. Pomachałem przecząco głową, zajmując miejsce na sofie. - Jeśli chcesz możesz iść na trening, czy coś. Nie musisz tu tak siedzieć. - Nie wiem czy już wolałem tą Sakure, która bała się mnie jak nie wiem i nie odzywała, czy gadatliwą. Bo powili to, że się do mnie przekonuje zaczyna mnie irytować.
-Mam cię pilnować więc to robię. - Różowowłosa spojrzała na mnie zza kartki, jej wzrok mówił wszystko. Wolałaby być tu sama, beze mnie. Ale nie dziś ani w najbliższym czasie. Zostawię ją dopiero, gdy lekarze powiedzą, że jest już zdrowa. Dziewczyna pochłonęła się pracą, a ja jakiś czas siedziałem na sofie, potem podszedłem do okna. Widok, jaki zastałem to budynek biura Hokage. Nic ciekawego. Wróciłem, więc na poprzednie miejsce.
-A może. - Drobny głos dziewczyny doszedł do moich uszu. - Jak już i tak tu siedzimy to odpokutujemy naszą karę? - Spojrzałem na Sakurę, nie patrzyła na mnie tylko wypełniała jakieś papiery. Dłuższą chwilę jej nie odpowiadałem. - No wiesz... - W tym momencie, w końcu jej tęczówki wylądowały na mnie. - I tak i tak będziemy musieli to przejść, a i tak nie masz co robić, a moja praca jest nudna. To możemy szczerze porozmawiać. - Na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Patrzyłem na nią, a ona z chwili na chwilę traciła nadzieje. Z jej mimiki można czytać, jak z otwartej księgi. Zamknąłem oczy, odchylając głowę do tyłu. Westchnąłem.
-Niech Ci będzie. - Uchyliłem lekko powiekę by zobaczyć, jak na twarzy dziewczyny widnieje szczęście. - Od czego chcesz zacząć?
-Dlaczego wróciłeś? Po tym wszystkim co się wydarzyło, dlaczego? - Zaczęła i już nie patrzyła na mnie, dalej pracowała nad papierami. Wiedziałem, że w końcu o to zapyta. Nie wiedziałem co mam jej odpowiedzieć, sam nie wiem czemu wróciłem. Kiedy Itachi powiedział, że tu wracamy nie miałem wiele do powiedzenia. Po prostu się zgodziłem, jakoś miałem przeczucie, że w końcu czas tu wrócić i tyle.
-Bo chciał tego Itachi. - Z moich ust, w końcu wyszło zdanie. Chciałbym w sumie powiedzieć coś więcej, że byłem z tym zgodny. Że w sumie w głębi serca chciałem tu wrócić, ale nie potrafiłem. Mój charakter pozwolił mi na tylko jedno stwierdzenie.
-I to tyle? - Spojrzała na mnie pytającym wzrokiem. Chyba tego nie łapała, może czuła, że za tym stoją jakieś uczucia. O matko, co ja gadam, przecież we mnie nie ma żadnych uczuć. Pomachałem głową na zgodę, że właśnie tylko tyle mam do powiedzenia. - A czemu... - Zaczęła się jąkać. Jeszcze bardziej schowała się za papierami, a ja wyczekiwałem dalej odpowiedzi. - A w sumie nie ważne. - Zaśmiała się nerwowo. - Wracam do pracy, bo będziemy tu siedzieć wieczność. - Przesunęła stertę papierów tak abym jej nie widział. O co ona chciała zapytać, przeniosłem się szybko z kanapy i ustałem naprzeciwko Sakury. Spojrzała na mnie przez biurko ze zdziwieniem.
-Chciałaś rozmawiać więc pytaj. - Usiadłem na krzesło przy biurku i patrzyłem na nią. Mój wzrok nie schodził z niej ani na moment. Dziewczyna zdezorientowana nie wiedziała co ma zrobić. Szukała jakiejś wymówki, widziałem to w jej twarzy.
-Nie ma na to czasu. Wiem, że nie chce ci się tu siedzieć, więc postaram się jak najszybciej wykonać pracę i wrócimy do domu. - Jak ona mnie irytowała. Ale ja nie mam zamiaru tego kończyć, jeśli ona nie chce zadawać mi pytań to nie ma problemu. Teraz ja się zabawię i ją popytam.
-Jeśli ty nie chcesz zadawać pytań, okej. Tak więc dlaczego się mnie boisz? - Jej mięśnie spięły się, a twarz przybrała strachu. Za chwile jednak zaśmiała się i zaczęła wymachiwać ręką.
-Ja się przecież nie boję.
-A twoje ruchy i twarz mówią zupełnie coś innego. Wyrzuć to z siebie, powiedz, że boisz się mnie bo jestem wygnańcem i zbiegłym ninją. - Chciałem znać prawdę. Uniosłem na nią głos i drastycznie z rozmachem oparłem się o burko. Różowowłosa tak się przestraszyła, że odskoczyła i prawie wylądowała na podłodze. Papiery zatrząsały się niebezpiecznie, chcąc uciec ze swoich wieżowców. Patrzyła na mnie przerażona, oczy jej się rozszerzyły. - Odpowiesz mi? - Byłem zdenerwowany, nie wiem czemu tak szybko potrafię zostać wyprowadzony z równowagi. Chciałem znać odpowiedzieć za wszelką cenę i nie podobało mi się to, że dziewczyna ze mną nie współpracuje.
-Właśnie... - Zaczęła. - Właśnie dlatego... - Odpowiedziała i wskazała dłonią na mnie. Dotarło do mnie to wszystko. Wróciłem do wioski stwierdziłem, że chce odpokutować swoje winy, a co robię. Tracę nad sobą kontrolę i straszę tym osobę, do której o dziwo zaczynam czuć coś więcej niż obojętność. Chciałem zakopać się pod ziemię, chciałem stąd wyjść tak po prostu. - I chciałeś kilka razy mnie zabić, nie potrafię wyrzuć tego w niepamięć. Chciałabym i to bardzo, ale nie potrafię. - Zauważyłem w jej oczach łzy, nie proszę tylko nie to. Nie płacz mi tu. Po co ja się o to pytałem. Odwróciłem się do niej tyłem.
-Wrócę jak skończysz i wrócimy do domu. - Uciekłem od tematu, chodź sam go zacząłem, ale nie potrafię z nią rozmawiać na ten temat. Po prostu nie umiem.
-Czekaj. - Usłyszałem błagalny głos Sakury. Proszę nie zatrzymuj mnie. - Od.. Odpowiesz na jeszcze jedno moje pytanie? - Przystanąłem, ale nie odwróciłem się do niej. Dziewczyna chyba jednak wzięła to za zgodę. - Dlaczego chciałeś się ze mną ożenić? - Zastygłem i na prawdę nie wiedziałem co jej powiedzieć, prawdę czy jeszcze gorszą prawdę. Bo już sam nie wiem co było kłamstwem, a co prawdą.
------------------------------------------
Hej, hej!
I tak o to mamy rozdział 7. Wiem, że to już prawie sobota, a nie piątek, ale w tym tygodniu miałam nocki w pracy i nie dałam rady wcześniej czegoś napisać, bo prawie całe dnie spałam. Udało się to jednak i jest rozdział!
I w ogóle dziękuję wam za to, że mam 1K odsłon, jestem taka szczęśliwa, nie spodziewałam się, że moje opowiadanie dobije tego. W nagrodę w następnym tygodniu pojawią się dwa rozdziały. Jednak nie będę wam pisać kiedy, bo tego nie wiem. Na pewno pojawi się w piątek, jak co tydzień, a drugi dzień nie wiem kiedy będzie. Ale masło maślane. haha
Dziękuje za to, że jesteście i zachęcam do komentowania! <3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro