Rozdział 5
***Perspektywa Sasuke***
Patrzyłem na lekarza, który leżał na ziemi. Dopiero po chwili do mnie dotarło, co powiedział. Nie patrząc na resztę teleportowałem się do swojego pokoju. Zabrałem plecak, który był przygotowany na moją podróż. Teraz jednak plany się zmieniły. W mojej głowie było tylko jedno. Odnaleźć Sakurę i doprowadzić ją do domu - zdrową. Kiedy wychodziłem zobaczyłem, że drzwi od domu dziewczyny są otwarte. Nie spodobało mi się to skierowałem się tam. Kiedy wszedłem nie wyglądało na to by ktoś tam był. Lądując w sypialni zauważyłem niebieskie, czteronogie stworzenie. Chodziło i obwąchiwało miejsce. Kiedy zrobiłam jeszcze jeden krok odwrócił się w moją stronę. Pierw się zdziwił, a potem zaczął mówić.
-Pan Sasuke Uchiha! - Wręcz krzyknął. - Panienka Sakura, zabrali ją, czuje to. Byli tu w domu, ale nie zastali jej, więc wyruszyli gdzie indziej. Przed chwilą czułem jej chakre, a teraz zniknęła, próbuje wywęszyć tych ludzi. - Zrobił pauzę. - Wyczułem ich! Czy Pan Uchiha pomoże mi ją odnaleźć? - Zapytał patrząc na mnie zniecierpliwiony. Właśnie tam szedłem idioto, ale skąd miał to wiedzieć. Przytaknąłem ruchem głowy i ruszyliśmy przed siebie. Psu nie zamykała się buzia, ciągle nadawał, kogoś mi to przypominało. No tak, Sakurę. Może teraz za wiele nie mówiła, ale gdy była mała ciągle, ale to ciągle się do mnie kleiła i non stop gadała. Spojrzałem z irytacją na zwierzę. Szybko zmienił wesoły wyraz twarzy na przestraszony. - Jesteśmy niedaleko. - Powiedział tylko i zamknął się, w końcu!
***Perspektywa Sakury***
Obudziłam się z porządnym bólem głowy. Otworzyłam oczy i poczułam zimną powierzchnię pode mną. Leżałam na podłodze, opierając się na rękach delikatnie się podnosiłam. Wszystko mnie bolało, każdy milimetr mojego ciała. Kiedy dotarłam do siadu, zauważyłam, że jestem w klatce. Ból głowy coraz bardziej mi doskwierał. Chciałam zacząć się leczyć, ale zielona poświata w ogóle się nie pojawiła, a ukucie w moich mięśniach zwiększyło się.
-Nie próbowałbym. - Usłyszałam głos dobiegający z oddali i kroki, które do mnie się zbliżały. - Te oto więzienie, w którym jesteś powolutku zabiera z ciebie energię i nie pozwala na używanie chakry. - Skończył swoje zdanie stojąc już przede mną, był to oczywiście mężczyzna, który przybył do szpitala z bólem brzucha. Zbytnio zajęłam się jego leczeniem, nie przeczuwając, że może mi się coś stać i takim sposobem wylądowałam tutaj. Nadal jestem głupia, żeby dać się złapać w taką prostą sztuczkę.
-Czego ode mnie chcecie? - Zapytałam zachrypniętym głosem.
-Słyszeliśmy, że jesteś najlepszym medykiem na świecie. I potrafisz wyprodukować trucizny, które nie mają antidotum. Chcemy najsilniejszą truciznę, jaką tylko możesz stworzyć.
-Nie ma szans, nie zrobię tego dla was! - Zaczęłam, ale niedane mi było skończyć. Poczułam przeszywający, ból, który zmusił mnie do skulenia i położenia. -Nie zrobię! - Powiedziałam ostatkiem sił i wtedy usłyszałam rozmowę. Przyszedł ktoś jeszcze, ale nie potrafiłam podnieść głowy, by sprawdzić, kto to.
-Jak to, ktoś się włamał do naszej bazy. Skąd oni wiedzieli, gdzie jesteśmy. Kto to jest? - Nie zdążył nikt mu jednak odpowiedzieć. Usłyszałam huk i spadający tynk, zapewne ściany. Oddychałam ciężko, czułam ucisk na płucach. A moje ciało zaczęło mnie piec. Powstrzymywałam się od krzyku, a moja chakra ciągle nie chciał się uaktywnić.
-Sakura-san!! - Usłyszałam, ale nie potrafiłam spojrzeć na Samiego. Od razu rozpoznałam jego głos.
***Perspektywa Sasuke***
Nie miałem chęci wchodzić przez drzwi, zachciało mi się mieć większe wejście. Uaktywniłem sharingana i z największą siłą, jaką potrafiłem rozwaliłem ścianę przed sobą. W środku ujrzałem dwóch mężczyzn i Sakurę, która zwijała się z bólu w klatce. Pies wręcz nie wywrócił się biegnąc do swojej właścicielki, a ja w sobie poczułem złość i za nic nie chciałem jej tamować. Szybko wyjąłem katanę z kabury. Dwóch porywaczy spojrzało się na siebie z lekkim strachem.
-To jest Sasuke Uchiha. - Oznajmił jeden z nich, który był chudy i dość niski. - Nie damy z nim rady. - Krzyknął panicznie i już chciał uciec, ale mój kunai, który przy nim przeleciał tak go wystraszył, że został na swoim miejscu.
-Dałem rade z Sakurą Haruno, to nie dam rady z nim. - Zaczął odważnie drugi i zaczął do mnie zbliżać.
-Zobaczymy. - Powiedziałem bardziej do siebie niż do niego. Uaktywniłem Susanoo i wtedy zabawa się dopiero zaczęła. Pewny siebie przeciwnik zaczął się cofać, a ja uderzałem mieczem na lewo i prawo nie patrząc na tego skutki. Chciałem ich zabić, tylko tyle się liczyło. W zaledwie dwie minuty przeciwnicy leżeli nieprzytomni na podłodze. Spojrzałem na nich i wtem usłyszałem krzyk.
-Sasuke-san! Proszę przestać! Zranił Pan Sakure-san! - Spojrzałem na zwierzaka, który siedział przy Sakurze, jakby chciał ją bronić swoim małym ciałem. Zauważyłem, że dziewczyna leży pod ścianą. Ma zamknięte oczy, a jej klatka piersiowa porusza się bardzo szybko i boleśnie. W sekundę forma, którą przed chwilą przybrałem zniknęła, a ja wylądowałem na ziemi. Na moje kolana opadły krople. Płakałem, pierwszy raz od dawien dawna płakałem. Usłyszałem za sobą bieg i krzyk. Tylko nie on, tylko nie ten Młotek.
-Sakura-chan!!! - Wrzeszczał i w chwilę znalazł się przy niej. Itachi pojawił się przy mnie, położył swoją dłoń na moim ramieniu. Zrzuciłem ją, najmocniej jak mogłem. - Sakura-chan, nie odchodź. - Usłyszałem Naruto. Nie odchodź, powtórzyłem w swoich myślach. Zostań, odpłacę ci za to, proszę. - Musimy zabrać ją do szpitala! - Odwrócił się do nas, od razu zobaczyłem jego zdziwienie na twarzy, bo przecież nie często widuje się płaczącego Uchihe. - Przeniosę się z nią do szpitala, a was tu zostawiam. - Kończąc swoją wypowiedź zniknął.
-Sasuke. - Itachi kucnął przede mną, miał minę zatroskanej matki.
-Zrobię wszystko żeby żyła. - Odpowiedziałem mu. - Wszystko. - Powtórzyłem, jakby to miało jakieś znaczenie.
***Perspektywa Sakury***
Z lekkim oporem otworzyłam swoje oczy, czułam się słabo. Promienie słońca zagościły na mojej twarzy, rozejrzałam się dookoła i coś mi tu nie pasowało. Nie kojarzyłam tego miejsca ani trochę. Leżałam na dużym łóżku, na którym bez problemu zmieściłyby się dwie osoby. Po mojej lewej znajdowało się duże okno, które było delikatnie zasłonięte zasłoną, a po drugiej stronie czarna komoda. Na przeciwko mnie były drzwi, a koło nich jeszcze jedna szafka. Powoli podniosłam się, chodź sprawiało mi to problem i ból. Przy łóżku stał fotel skierowany w moją stronę. W końcu udało mi się wstać i zauważyłam, że miałam na sobie bluzkę i krótkie spodenki, które należały do mnie. Nie przypominam sobie jednak, żebym je zakładała. Ostatnie, co pamiętam to, jak Sasuke uderzył mnie i poleciałam na ścianę. Ale czy to na pewno się zdarzyło? Podniosłam bluzkę by sprawdzić czy mam jakieś ślady, po uderzeniu chłopaka, które mogłyby udowodnić, że to się wydarzyło. Nie byłam zadowolona widokiem. Pod moim stanikiem znajdował się bandaż obwiązany na całym brzuchu. Miałam nadzieje, że to był głupi sen. Myślałam, że Sasuke nie chce mi zrobić krzywdy, chyba, że przy Susanoo stracił nad sobą kontrole. Chodź to nie powinno się zdarzyć, ale wolałam wierzyć w tą wersję. Otrząsnęłam się od myśli słysząc czyjeś krzątanie poza moim pokojem. Ciężko stawiając kroki i prawie się przewracając dotarłam do drzwi. Otworzyłam je, ale nikogo za nimi nie było. Przede mną znajdował się korytarz z czterema drzwiami. Oczywiście wszystko było w ciemnych kolorach. Opierając się o framugę próbowałam wyczuć gdzieś czyjąś chakre, ale to był zły pomysł i syknęłam z bólu. Co jest z moimi mocami nie tak? Powinnam, chociaż poczuć przepływ chakry, a jedyne, co to przeszedł mnie ucisk po całym ciele. Jednak kroki na dole uświadomiły mnie, co tak na prawdę miałam zrobić. Podtrzymując się ściany starałam się zejść na dół. Kilka razy oczywiście prawie upadając, ale w ostatniej chwili łapałam równowagę. Ten niby krótki kawałek zajął mi chyba nieskończoność. Kiedy dotarłam na dół wiedziałam już gdzie jestem, ponieważ od razu zauważyłam salon, w którym zostałam oblana przez herbatę. Itachi kucał przy pudłach i czegoś w nich szukał, zaczęłam iść w jego stronę, ale nie mając już siły wylądowałam na ziemi. Przeklęłam cicho, ale jednak na tyle głośno by usłyszał to Itachi.
-Oh Sakura obudziłaś się! - Podbiegł szybko do mnie. - Nie powinnaś jeszcze wychodzić z łóżka, jesteś zbyt słaba. - Załapał mnie pod pachami i pomógł ustać na nogach. Zaprowadził mnie na sofę i pomógł usiąść.
-Czemu ja tu jestem? - Wypowiedziałam w końcu nurtujące mnie pytanie na głos.
-Ah, kiedy zostałaś wtedy porwana, zabrano ci sporą ilość chakry i jeszcze ten wypadek. - Pokazał na brzuch, jakby nie chciał wypowiedzieć na głos, że jego brat znowu chciał mnie zabić. - Potrzebowałaś całodniowej opieki, w sumie nadal jej potrzebujesz, więc dopiero aż będziesz na siłach pracować, będziesz mogła wrócić do domu.
-Nie, nie będę się wam narzucać. - Szybko się wtrąciłam, nawet nie wiem ile dni już tu byłam, a mam zostać im na barkach jeszcze następne dni albo nawet tygodnie.
-Ale ty nie masz tu nic do gadania, wszystko jest ustalone z Kakashim i Ino.
-Ino? - Zapytałam, jeszcze ona została w to wplątana.
-Tak, przychodziła codziennie z kroplówkami i przebierała cię, więc spokojnie ani ja, ani Sasuke nie tknęliśmy cię. - Podniósł ręce w geście obronnym. - Jedynie sprawdzaliśmy czy żyjesz i pilnowaliśmy, żeby było ci najwygodniej, jak tylko może. - Uśmiechnął się.
-Dziękuję. - Powiedziałam dość cicho. - Dziękuję, że się mną opiekujecie i przepraszam za kłopot. - Na mojej twarzy zawitał delikatny uśmiech, zabrałam kosmyk włosów opadający na moją twarz za ucho. Poczułam wtedy, że moje włosy nie były pierwszej świeżości, oj one w ogóle nie były świeże.
-Nie ma, za co, na prawdę. Niedługo przyjdzie Ino i to ona więcej ci opowie o twoim zdrowiu. Może czekając na nią zjadłabyś dango? Chyba, że za nim nie przepadasz i możemy pograć także w shogi. Co ty na to? - Przeanalizowałam wypowiedź chłopaka i po chwili zgodziłam się na to i tak nie mieliśmy nic innego do roboty. Ja musiałam odpoczywać, chodź tak bardzo tego nienawidziłam, ale to, że nie potrafiłam nawet utrzymać się na nogach uświadamiało mnie, że na prawdę jest ze mną źle. Chłopak z uśmiechem podszedł do stolika, na którym znajdowała się gra. Na początku nie zauważyłam go. Po jednej ze stron rozłożył kocyk. - To będzie twoje miejsce. Nie możesz nam się jeszcze bardziej rozchorować. - Uśmiechnął się i poszedł zapewne do kuchni, bo wrócił z niej z dwoma talerzami, na których znajdowało się dango. Postawił je na podłodze przy grze, a ja powoli starałam się wstać, co oczywiście mi nie wychodziło. Ciągle lądowałam z bólem na kanapie. Itachi szybko podbiegł do mnie i pomógł mi się przemieścić na koc. Położyłam się na nim i zaczęłam konsumować jedzenie, tak bardzo potrzebowałam tego teraz. Poczułam jak moje kubki smakowe chłoną smak potrawy, nawet nie wiem, kiedy ostatni raz jadłam. Zagłębiliśmy się w grę, oczywiście od samego początku wygrywał Uchiha, był chyba w tym mistrzem. Kiedy byliśmy już przy finiszu gry, ktoś zapukał do drzwi. Itachi wstał i minął mnie z zamiarem otwarcia ich, kiedy tylko się otworzyły od razu wiedziałam, kto za nimi stoi. Ino, jak zawsze nie zamykała się buzia.
-No hej, jak tam się ma nasz pacjent? Nie miała gorączki, czy może stękała z bólu? Nie wydarzyło się nic złego, prawda? - Jej głos coraz bardziej był słyszalny, aż widziałam, że stoi za mną. - O matko Sakura! - Poczułam jak wylądowała siadając blisko mojej głowy, spojrzałam na nią z lekkim uśmiechem. - Tak się cieszę, że się obudziłaś, czekałam na to siedem dni! - Czyli byłam w śpiączce aż tydzień, a moje mięśnie nadal nie funkcjonują jak powinny. Dziewczyna przytuliła mnie, a ja poczułam zamiast rozkoszy ogromny ból.
-Ino to boli. - Skarciłam ją.
-Ah, przepraszam. - Szybko mnie puściła. - Jak się czujesz?
-Wszystko mnie boli, nie mogę sama chodzić i co dziwne nie mogę używać mojej chakry leczenia. - Z bólem zmieniłam pozycję na siedzącą.
-To sprawka Shizune, zabrano ci potężną ilość chakry, użyła na tobie jakiegoś jutsu, które zatrzymało chakre w tobie żeby szybciej się regenerowała, dlatego nie możesz jej używać. Dlatego też nadal czujesz ból mięśni.
-Kiedy macie zamiar przywrócić mi chakre? – Zapytałam, tylko to się liczyło.
-Aż będzie ona w pełni. Shizune mówi, że może to być nawet do trzech lub czterech tygodniu, dlatego potrzebujesz stałej opieki, którą zaoferowali ci Uchiha. No dobra może wykąpiesz się, jak w końcu wstałaś? Pomogę ci w tym, a potem dostaniesz swoją dawkę kroplówki. - Przytaknęłam ruchem głowy. Itachi pomógł mi przedostać się do łazienki i zostawił nas same. Ino pomogła mi zdjąć ubrania, nie czułam przy niej skrępowania, wiem, że przez te siedem dni zapewne codziennie widziała moje ciało, a w końcu trzeba się umyć, żeby nie wyglądać jak siedem nieszczęść, chodź nie wiem czy to możliwe, żebym tak nie wyglądała. Ino nie zdjęła mi jednak opatrunku z brzucha.
-Jak duża jest ta rana i czy jest głęboka? - Zapytałam pokazując na bandaż, gdy Ino zaczęła myć mi włosy.
-Była głęboka, ale co leczenie zmniejsza się, a wielkość jej jak na razie jest taka sama, czyli przechodzi przez prawie cały twój brzuch. Nie możemy jej wyleczyć jednego dnia, ponieważ zabiera to zbyt dużo chakry, ale spokojnie jesteśmy już bliżej niż dalej.
-To zrobił mi Sasuke prawda? - Po tym pytaniu Ino spięła się, ale w końcu mi przytaknęła. - Jak on mógł znowu mnie zaatakować? Przecież wie, że się go boje a teraz jeszcze to. - Do oczu zaczęły lecieć mi łzy.
-Z raportu, który złożył u Hokage wynika, że stracił nad sobą kontrole. Mówi, że nie wie jak to się stało, bo już dawno tego nie miał. Sakura. - Zrobiła pauzę i odwróciła moją głowę tak bym ją widział. Westchnęła, jakby nie wiedziała, co powiedzieć. - On na prawdę tego żałuje, jak tylko przychodziłam tutaj zawsze był u ciebie w pokoju i pilnował cię. Wychodził tylko na trening i kiedy ja przychodziłam do Ciebie. - Patrzyłam na nią nie dowierzając. Sasuke się o mnie martwił, to nie w jego stylu. Prawdziwy on nie przejąłby się tym, a może jednak się mylę, może jednak znowu pojawia się w nim dobroć. - Naruto mówił, że Sasuke płakał, kiedy dotarło do niego, co zrobił. Naruto, jak i Itachi znaleźli się na miejscu, kiedy Sami, twój pies ninja zdołał się na krzyknięcie na Uchihe, że ma przestać, że cię zranił i wtedy wrócił do swojej formy i się popłakał. - Patrzyłam na nią i na prawdę za nic nie wiedziałam, co powiedzieć.
-Dziękuję Ino. - Spojrzałam na nią z bladym uśmiechem. - Że mi wszystko opowiedziałaś. - A jak, Ino miała wszystkie nowe informacje, więc jakby inaczej, że o czymś nie mogła mi powiedzieć. Po kąpieli, która sumą sumarów, nie była taka prosta. Przyjaciółka ubrała mi świeżą bluzkę i spodenki, a włosy wysuszyła i związała w warkocza, by mi nie przeszkadzały. Zawołała Itachiego by pomógł mi przejść do salonu. Na kanapie znajdowała się biała płachta i już wiedziałam, co to oznaczało, zmiana opatrunku oraz leczenie. Usadzili mnie na niej, dziewczyna nakazała mi podwinąć koszulkę, a Itachi znowu wyszedł z pokoju. Bandaż został mi delikatnie zdjęty, a ja zobaczyłam moją podrażnioną skórę. Trzy duże szramy znajdowały się na moim brzuchu, każda miała z dwa centymetry szerokości, a długość szła od jednego mojego boku, aż po drugi. Skóra była jakby poparzona, na taką wyglądała, ale nie piekła tylko mnie kuła, jakby wbijano mi szpilki. Jej głębokość nie była już taka ogromna, dochodziła do mojej żywej skóry, ale wiedziałam, że zapewne była ona jeszcze większa.
-Mówiłam, że nie wygląda za ciekawie. - Oznajmiła mi Ino wyrzucając bandaż, zapewne zobaczyła, że wpatruje się w moją ranę, jak w obraz. - Ale i tak jest już lepiej niż było. Połóż się muszę ją zacząć leczyć. Wykonałam jej rozkaz, chodź nie byłam zadowolona, że ktoś mnie leczy, mogłam zrobić to sama, ale oczywiście ten przywilej został mi zabrany. Leżałam tak z pół godziny, aż Ino wyglądała na totalnie wyczerpaną. Zerknęłam na ranę, nie wyglądała jakoś inaczej, ale można było dostrzec zmiany. Dziewczyna założyła mi nowy opatrunek, Itachi wrócił do nas i zaczął jakąś luźną rozmowę. Ino przygotowywała kroplówkę, a ja usłyszałam, że drzwi wejściowe otworzyły się. W wejściu do salonu po chwili znalazł się Sasuke. Na początku zauważyłam jego zdziwienie, ale po chwili jego twarz zmieniła się na taką, jak zawsze, czyli obojętną. Jakby nie chciałby ktokolwiek zauważył, że miotają nim zupełnie inne myśli niż chłód i posiadanie wszystkiego w dupie. Z jego zamyślenie wyrwał go Itachi, który powiedział, ze ma się iść umyć, a potem zjemy wspólnie obiad. Moja ręką została przykuta do kroplówki i drążka, na której wisiała. Po tym Ino z gracją się pożegnała i powiedziała, że jutro przyjdzie o tej samej porze. Zostałam sama w salonie, ponieważ Uchiha poszedł dokończyć obiad. Nudziłam się niemiłosiernie, zauważyłam na stoliku książkę. Wpatrywałam się w nią, jak w obrazek myśląc, że może siłą umysłu znajdzie się w mojej ręce. Nie miałam jednak takich mocy, więc powoli wyciągnęłam po nią kończynę, ale oczywiście na moje nieszczęście znajdowała się ona za daleko. Powoli zaczęłam się podnosić, to było jedyne wyjście, by dostać tego, czego chcę. Wstałam opierając się o drążek od kroplówki. Jednak mój plan nie mógł powieść się tak, jak ja tego chciałam. Rana na brzuchu zakuła mnie tak, że nogi pode mną się ugięły. Już wiedziałam, że wyląduję na podłodze, kiedy poczułam silne objęcie wokół mojej klatki piersiowej. Spojrzałam za siebie i zobaczyłam Sasuke, który był właśnie po kąpieli. Jego mokre włosy, układały się jeszcze bardziej pociągająco niż zawsze. Dopiero potem zauważyłam, że jest on bez koszulki, tak jakby nie zdążył się przebrać. Jakby wyczuł, że coś się może się ze mną stać. Posadził mnie na kanapie i wychodząc rzucił we mnie książką. Patrzyłam na niego z wdzięcznością i za nic nie mogłam odwrócić wzroku od jego umięśnionej klatki piersiowej. O matko tak bardzo kusiło mnie żeby jej dotknąć, ale kiedy spojrzałam znów na jego oczy, moje ciało przeszły dreszcze przerażenie. Wyszedł w końcu z pokoju i znów zostawił mnie samą. Zerknęłam na książkę i od razu westchnęłam z rezygnacją, ponieważ była ona o walce wręcz i przeczytałam ją już chyba z pięć razy. Odłożyłam ją na brzeg stołu i wróciłam do leżenia. W końcu po jakimś czasie do salonu wszedł Itachi z jedzeniem, które postawił na stole. Poczułam to, czego tak bardzo pragnęłam, moje ukochane pierożki. Uśmiechnęłam się na samą myśl o posiłku. Starszy Uchiha ustał nade mną i podał pomocną dłoń, przeniósł mnie na krzesło przy stole, a sam zajął miejsce koło mnie, zawołał przy tym swojego brata, który już ubrany zasiadł koło rodzeństwa. Jedzenie przebiegło w ciszy. Po jedzeniu wróciłam do siebie do pokoju. Oczywiście nie sama, pomógł mi w tym Itachi. Usiadłam na fotelu, najpierw oczywiście przekręciłam go w stronę okna. Zajęło mi to dłuższą chwilę z ogromnym bólem, ale w końcu dokonałam tego, czego chciałam. Patrzyłam sobie przez okno z nudów zaczęłam liczyć drzewa za oknem. W końcu nawet nie wiem, kiedy zasnęłam w pozycji siedzącej.
***Perspektywa Sasuke***
Siedziałem na dworze. Przez ostanie dni cały czas spędzałem w pokoju Sakury. Byłem szczęśliwy, że w końcu się obudziła. Na razie jednak, jeszcze nie potrafiłem zachowywać się przy niej, jak ja. Czyli nie potrafię być obojętny, powstrzymuje się od pobiegnięcia do niej z pomocą. Nie mogę jednak pokazać, że mam takie coś w sobie. Dlatego, od kiedy się obudziła unikam jej, jak ognia. Nie mogę przy niej ogarnąć swoich myśli. Koło mnie usiadł Itachi, westchnąłem zrezygnowany.
-Oj braciszku, co ja z tobą mam. - Zaczął, spojrzałem na niego groźnie. - Widzę, że coś do niej czujesz, ale nie wiem, czemu ciągle to ukrywasz.
-Ja nic nie czuje do niej. - Odpowiedziałem i byłem w szoku, że powstrzymałem emocje i powiedziałem to w chłodnym tonie.
-Jako brat umiem zauważyć twoje myśli, jak była w śpiączce siedziałeś przy niej, jak ochroniarz, a odkąd się obudziła unikasz jej. Więc coś jest na rzeczy. - Objął mnie ramieniem. - No już powiedz to w końcu! Zakochałeś się! - Znowu obdarowałem go najchłodniejszym wzrokiem. - No dobra, dobra, ale i tak będę na to czekał. - Wstał i na pożegnanie założył mi dwa palce na czoło. - Wiem, że w końcu to z ciebie wyjdzie. Dobranoc. - Pomachał mi i zniknął za drzwiami. Ja tak na prawdę nie wiem, co ja czuje, więc jak mogę to powiedzieć na głos. Wstałem w końcu i skierowałem się w stronę pokoju, już miałem otworzyć drzwi, ale spojrzałem na przeciwległe pomieszczenie, w którym znajdowała się Sakura. Mimowolnie skierowałem się tam, chciałem sprawdzić czy wszystko z nią w porządku, otworzyłem drzwi i zobaczyłem, że fotel jest przestawiony, a na nim znajduje się dziewczyna, ale nie zareagowała na otwarcie drzwi. Podszedłem do niej i zauważyłem, że ma zamknięte oczy. Spała. Zasnęła na siedząco, co za kobieta. Użyłem Susanoo, by dorobić sobie drugą rękę. Kiedy jednak na nią spojrzałem poczułem do tego obrzydzenie i wzrok skierował mi się na brzucho różowowłosej. Jak mogłem stracić aż tak nad sobą kontrolę. Jednak bez jej pomocy nie zaniosę dziewczyny do łóżka. Jeszcze raz zerknąłem na rękę i delikatnie podniosłem Sakure, wtem na jej twarzy pojawił się grymas. Na moment wręcz przestałem oddychać, ale po chwili uspokoiła się. Nogą popychałem drążek, który trzymał jej kroplówkę. Dawno już nic z niej nie leciało, ale dziewczyna zapewne zasnęła szybciej niż ona się skończyła. Ja jednak nie potrafiłem jej tego zdjąć, więc musiało to poczekać do rana. Położyłem ją na łóżku, a dziewczyna delikatnie zgięła się z bólu dotykając jedną ręką brzucha. Dlaczego musiałem jej to zrobić, przykryłem ją i jak najszybciej wyszedłem z pokoju. Rzuciłem się na moje łóżko i miałam sam do siebie pretensje. Miałem się zmienić, powiedziałem to, gdy Kakashi pytał mnie, dlaczego wracam do wioski, a zamiast tego znów skrzywdziłem moich przyjaciół. Z myślą, że wątpię w jakąkolwiek zmianę u siebie poszedłem spać.
-------------------------------------------------------------------
Hej Kochani, więc jest nowy rozdział. I od razu mówię, nie potrafię pisać opisu walki, dlatego ta walka była taka krótka, bo nie potrafiłam się za nią zabrać. W sumie przez nią rozdział jest dziś tak późno, bo miałam już wszystko napisane tylko nie to,a ciągle to odkładałam.
Mam nadzieje, że rozdział się wam podoba. Sasuke pokazuje emocje, ale spokojnie, spokojnie tak szybko to on się nie zmieni. :D
Zachęcam do komentowania i dziękuję, że ze mną jesteście!
Miłego dnia;wieczoru;nocy! <3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro