Rozdział 3
Itachi stał w drzwiach, a ja nadal nic nie potrafiłam powiedzieć, w końcu jednak chłopak przerwał cisze.
-Gdyż nigdy nie mogłem zastać cię w domu, dopiero teraz chciałem dać prezent, jako nowy sąsiad. - Wyciągnął do mnie ręce z pakunkami. Zabrałam niepewnie przedmioty. Nie wiedziałam, co mam zrobić, ale jako dobra gospodyni powinnam chyba zaprosić go do środka.
-Dziękuję. - Delikatnie się uśmiechnęłam. - A może wstąpisz na herbatę? - Zaproponowałam, jak to na dobrą panią domu przystało.
-Jeśli nie będę przeszkadzał. - Uśmiechnął się i wszedł przez otwarte drzwi.
-Co prawda nie mam nic do jedzenia, bo jak sam stwierdziłeś mało bywam w domu, ale herbata zawsze się znajdzie. - Postawiłam kilka kroków do przodu, spostrzegłam Samiego, który siedział, jak wryty w ziemie z otwartym pyszczkiem. Delikatnie szturchnęłam go nogą. - Bądź grzeczny i się przywitaj. - Nakazałam, jak małemu dziecku.
-Hej! - Krzyknął panicznie i schował się za mną. I taki właśnie z niego jest ninja. Boi się wszystkich nowych osób.
-O pies ninja, czyżby Kakashi ci go podarował. - Czemu on zawsze strzela w dziesiątkę.
-Tak, stwierdził, że przyda mi się małe towarzystwo w domu. Ale wydaje mi się, że bardziej miał na myśli to, że będę częściej do niego wracać, co nie udało się, ponieważ i tak więcej czasu przebywam w szpitalu. Proszę wejść i się rozsiądź, a ja zrobię nam herbaty. - Wskazałam mu salon, w momencie, w którym zdjął buty. Sami pobiegł na górę zapewne do mojej sypialni, a ja podążyłam do kuchni. Wstawiłam wodę i w tym momencie zrozumiałam, co ja właściwie zrobiłam. Wpuściłam do domu w sumie obcego mi mężczyznę, nie znałam go, a tym bardziej nie wiedziałam, jaki on jest. Co ja najlepszego zrobiłam. Otworzyłam pudełko od chłopaka, w którym znajdowało się ciasto. Pokroiłam je i wyjęłam z szafki dwa talerze, nadal rozmyślając nad tym, co ja zrobiłam. O czym ja mam z nim rozmawiać. Czajnik dał mi znać, że woda jest już gotowa, ale ja nie byłam gotowa na pójście do salonu. Zalałam napój wrzątkiem i wzięłam kubki do ręki, a w drugą zabrałam ciasto. Weszłam do salonu i zastałam Itachiego oglądającego moje zdjęcia z komody. Nie zauważył mnie lub nie chciał odwracać wzroku od przedmiotu. Podeszłam do niego i spojrzałam na kilka zdjęć. Zlustrowałam je, dawno na nie nie patrzyłam, większość było z Ino lub Naruto, a jedno jedyne to była nasza drużyna 7.
-Zmieniliście się. - W końcu odezwał się Itachi. - Z takich małych bezbronnych dzieciaków, staliście się najpotężniejszymi ninja.
-Każdy dorasta. - Uśmiechnęłam się. Powiem szczerze, że jestem zaskoczona swoim postępowaniem w stosunku do chłopaka. Do jego brata boje się odezwać, a z nim, chodź w ogóle go nie znam, rozmawiam, jak ze starym kumplem. - Herbata już jest. - Wskazałam na stolik. Zasiedliśmy razem na kanapie, usiadłam wygodnie opierając się o oparcie z podwiniętymi nogami do góry, trzymając w ręku kubek.
-Jakim cudem taka drobna dziewczyn, jak ty ma w sobie tyle siły? - Zapytał nakładając sobie kawałek ciasta na talerz. Przemyślałam chwilę jego słowa.
-Uczyła mnie sama Tsunade. Nie mogłam nie nauczyć się tej siły po takich treningach.
-Chodzi mi też o to, że się nigdy nie poddajesz. Rozmawiałem tu i tam z ludźmi o tobie i każdy mówił to samo, że nie poddajesz się i dlatego ciągle siedzisz w szpitalu.
-Ah.. - Zacięłam się. Nie, dlatego, że nie wiedziałam, co odpowiedzieć, tylko, dlatego że Itachi sam się przyznał, że rozmawiał o mnie z ludźmi, ale, po co? Nie mógł rozmawiać o Sasuke? Musiał o mnie? - Na mojej zmianie nie może nikt umrzeć. - Zaczęłam w końcu. - Tsunade nauczyła mnie, jak leczyć innych. W końcu w czymś stałam się dobra i chciałam pokazać innym, że do czegoś się nadaje. - Uśmiechnęłam się smutno, w sumie powiedziałam mu coś, czego tak na prawdę nigdy nikomu nie przekazałam na głos. Czemu jestem dla niego taka otwarta i miła. I czemu przy nim mogę normalnie mówić, a przy Sasuke już nie.
Siedzieliśmy razem może z godzinę, aż w końcu Itachi stwierdził, że nie będzie mi przeszkadzał. Rozmawialiśmy o głupotach, nie byłam w stanie wypytać go o to, dlaczego razem z Sasuke postanowili wrócić do wioski. Chodź pewnie każdy o tym wie, tylko nie ja. Bo ja nie rozmawiam z innymi ludźmi. Ino była moją doręczycielką informacji, ale zawsze je skracałaby jak najszybciej mi wszystko przekazać, tym sposobem, jedyne, co wiedziałam o Klanie Uchihy to, to, że teraz postanowili zamieszkać w Konosze. Zamknęłam drzwi za moim gościem i weszłam do salonu. Posprzątałam po naszej małej gościnie, a z góry w końcu zszedł Sami.
-I ty się nazywasz psem ninją? - Spojrzałam na niego z politowaniem.
-No, bo... No, bo... Itachi i ten drugi to jacyś dziwni są. Ja się ich boję, ty nie? - Spojrzał na mnie wielkimi oczami. Jednego się boje, z drugim rozmawiaj, jak z kolegą. Sama tego nie rozumiem...
-Nie. - Odpowiedziałam krótko, nie chciałam zagłębiać się w to wszystko. Poszłam wziąć szybki prysznic i szybko do łóżka. Nie prędko jednak zasnęłam. Ciągle rozmyślałam o wszystkim. O Sasuke, o Itachim, jak oni bardzo się różnią. Jeden przeszywa mnie strachem, drugi jest dla mnie jedną z najmilszych osób, jakie poznałam. Sami już dawno pogrążył się w ramionach Morfeusza, ja jednak zrobiłam to po dłuższym przemyśleniu.
Następnego dnia wstałam i ogarnęłam się. Pierwszy raz w życiu wypiłam w spokoju kawę w domu. Bez pośpieszania, bez przeszkadzania mi, bez przerwy. Tak po prostu z książką w ręku. Sami siedział wtulony na moich kolanach. Usłyszałam stukot do drzwi. Pies ześlizgnął mi się z kolan, gdy wstałam, ale nie miał chęci wstać. Otworzyłam drzwi, a w nich zastałam Ino.
-Hej! – Przywitała się i weszła do środka. – Pomyślałam, że spędzimy trochę czasu razem. Przyniosłam jedzenie. – Pokazała mi reklamówkę przed oczami i wręczyła mi ją. W tym czasie zaczęła się rozbierać. – Jak już masz wolne to chcę je z tobą spędzić. - Jakoś nie byłam najszczęśliwszą osobą widząc Ino. Chciałam dziś spędzić czas na leżeniu i czytaniu książek medycznych.
-A Sai? – Zapytałam z nadzieją, że może sobie przypomni, że miała coś dziś z nim zrobić.
-Chłopcy to od rana siedzą z Naruto. - Oznajmiła mi wchodząc do salonu i witając się z Sami, który był szczęśliwy, że zobaczył kobietę.
-A reszta dziewczyn? – Dalej próbowałam się dowiedzieć, czemu nie jest z nikim innym tylko ze mną. Blondynka usiadła na kanapie, a ja nadal wyczekiwałam odpowiedzi.
-Starają się by Hinata niczego się nie spodziewała. - Uśmiechnęła się, bardzo dobrze wiedziała, czemu ją wypytuje, ale też nie dała się ugiąć za wszelką cenę chciała postawić na swoim.
-A czemu ty nie jesteś z nimi? - Kontynuowałam.
-Bo przyszłam do Ciebie. – Opuściła ręce na znak bezradności. – Z nimi spędzam czas prawie codziennie. Ciebie widzę tylko w pracy. Chce w końcu posiedzieć i pogadać z tobą, jak za danych lat. No proszę! – Na jej twarzy pojawiła się podkowa zrobiona z ust.
-No już dobrze. – Położyłam na stole siatkę. – Kawa czy herbata? – Zapytałam kierując się do kuchni.
-Kawa! Nie piłam ani nie jadłam dziś od rana. - Krzyknęła, gdy wchodziłam do kuchni.
-A to czemu? – Zapytałam wlewając wodę do czajnika.
-Musiałam biegać i obierać pierścionek zaręczynowy Naruto i naszyjnik dla... - Urwała w połowie zdania.
-Dla? – Dopytałam. Nie wiem, czemu dziewczyna tak zamilkła. Mam wrażenie, że wszyscy o czymś wiedzą tylko nie. Znowu coś przede mną ukrywają, ja to wiem...
-Dla... Dla mnie. – Zaśmiała się nerwowo. Kłamie, jak nic.
-Pokażesz? – Zapytałam. Coś mi tu nie grało. Ani trochę.
-Zostawiłam go w domu. – Oznajmiła mi spokojnie.
-Szkoda chętnie bym go zobaczyła. – Wyszłam z kuchni już z zrobionymi napojami. Postawiłam je na stole. Wróciłam się jeszcze po sztuczce do jedzenia. Na stole było wyjęte już jedzenie. Poczułam zapach moich ulubionych pierożków, od tego aż się uśmiechnęłam.
-Wiedziałam, że będziesz zadowolona. – Dziewczyna klasnęła w dłonie. I szybko zabrała ode mnie widelec. – Umieram z głodu. – Ino szybko zaczęła jeść swoją porcje, a ja spokojnie usiadłam na swoim miejscu i powoli nabierałam jedzenia. – Coś cię trapi? – Zapytała z pełną buzią. Zaśmiałam się, dawno nie widziałam Ino w takim stanie. Chodź częściowo to moja wina. Mało, kiedy się spotykałyśmy.
-Nie. – Oznajmiłam. Chodź w głowie ciągle siedział mi Sasuke.
-No powiedz! – Wykrzyknęła. Odwróciłam głowę i zwijałam się ze śmiechu. Dziewczynie prawie jedzenie wypadło z buzi. – Chodzi o Sasuke prawda? – Zapytała, gdy już przełknęła. Spojrzałam na nią, a moja mina już chyba mówiła wszystko. – Co się stało? - Wyczułam w jej głosie troskę.
-Kiedy dawałam mu wypis. Powiedział coś. I nie wiem czy znowu ze mnie drwił czy pierwszy raz mówił serio. – Zatrzymałam się. – Ale to nie może być prawda. – Zaśmiałam się nerwowo i zaczęłam dalej jeść.
-Co powiedział. Mów szybko! – Dziewczyna aż podskakiwała na sofie. Ona musi wiedzieć wszystko, nie ma rzeczy, która morze ją ominąć.
-On w sumie nie zapytał. On stwierdził. – Znowu przerwałam. – Że wyjdzie za mnie, jeśli nie trafi do więzienia. – Ino rozszerzyła oczy. I jakby nie wiedziała, co powiedzieć.
-Łał. – Potrafiła tylko wymówić. – Ten to potrafi być bezpośredni. Poczekał, chociaż na twoją odpowiedź?
-Nie. Od razu wyszedł. – Z nerwów o rozmowie o nim zaczęłam jeść. - Ale pewnie żartował, nie wierzę w to, że chciałby za mnie wyjść. Halo to jest Sasuke, czy on kiedykolwiek będzie chciał założyć rodzinę, nie. Nigdy, bo to Uchiha.
-Nie wiem, czemu, ale wydaje mi się, że nie żartował. - Usłyszałam, jak fafluni z pełną buzią.
-A ty to skąd możesz wiedzieć? – Zapytałam przełykając jedzenie, co oni wszyscy wierzą tak Sasuke. Jeszcze niedawno nikt nie chciał mu pomóc, a teraz wielce każdy trzyma jego strony.
-Nie wiem. – Poruszyła ramionami. – Przeczucie. Chyba nie jest takim gnojkiem, żeby mówić coś, a potem postępować... - Znowu przerwała.– No dobra jest w stanie... - Pomachała zrezygnowana głową.
Popołudnie spędziłyśmy idealnie. Jak dwie przyjaciółki, którymi po wojnie się stałyśmy. Ino opowiadała mi o tym, jak jest z Sai'em. Rozmawiałyśmy o kobiecych bzdetach aż usłyszałam pukanie do drzwi.
-Nie spodziewam się nikogo, czy to twoja sprawka? - Zapytałam ją wstając z kanapy.
-Ja o niczym nie wiem. - Pobiegła za mną.
Otworzyłam drzwi, a w nich zobaczyłam Itachiego. Co on tu znowu robi.
-Naruto nakazał mi żebym dopilnował Ciebie. - Pokazał ręką na mnie. - Abyś przyszła na przyjęcie. Powiedział, że bez ciebie nie mam się pojawić. - Uśmiechnął się delikatnie. Czy Naruto musiał wciągać wszystkich w to żebym była na przyjęciu. Spojrzał za mnie i zobaczył zapewne najbardziej zadowoloną pod słońcem Ino. - A ciebie szukają dziewczyny. Powiedziały, że powinnyście niedługo się spotkać, a nigdzie nie mogą cię znaleźć.
-O matko! Faktycznie! Sakura ubieraj się idziemy do mnie! Trzeba się zrobić na bóstwo! - Szybko wbiegła po swoje rzeczy do salonu.
-Mogę się ogarnąć tutaj. - Zaczęłam.
-Nie! Idziemy! - Pociągnęła mnie za rękę. Bez kłótni ubrałam buty i ruszyliśmy w kierunku domu Ino. Pod jej domem czekały już na nas dziewczyny. Ino szybko za wszystko przeprosiła i wpuściła do domu, gdy tylko weszłam do jej pokoju zauważyłam sukienki na wieszakach zawieszone na szafie, pod nimi leżały buty. Na biurku znajdowała się masa kosmetyków, a koło nich biżuteria.
-Mam małe drobne pytanie. - Podniosłam delikatnie rękę, jakby zgłaszała się do odpowiedzi. Wszystkie spojrzały na mnie pytająco. - Ja niczego nie wybierałam ani nie kupowałam. Więc co ja tu robię?
-Ino się wszystkim zajęła. Wiedziała, że nie będziesz chciała iść na imprezę, więc i tak nic byś sobie nie kupiła. A ona jak nikt zna cię najlepiej, więc wszystko dla ciebie przygotowała. - Oznajmiła mi Temari. Właśnie, o niej całkowicie zapomniałam. Została u nas w Konosze, jako pomoc Hokage, ale na pomocy mu, jeśli dobrze słyszałam nie zostało. Shikamaru i ona dość się do siebie zbliżyli. Nigdy nie przypuszczałam, że z nich będzie para, ale no cóż jednak nią są. Usiadłam na łóżku dziewczyny, nie miałam chęci się stroić, najchętniej poszłabym w mojej tunice, ale oczywiście nie, nie mogę. Dziewczyny zaczęły zajmować się Hinatą, to ona na tym wieczorze miała błyszczeć, jak milion dolarów. Itachi usiadł koło mnie, ale tak go wszystko nudziło, że w końcu zasnął. Poszłabym w jego ślady, gdyby nie to, że właśnie teraz przyszła kolej na mnie. Dziewczęta usadziły mnie na krześle i zaczęły bawić się moimi włosami oraz moją twarzą. Nie byłam do końca zadowolona, ale już niech robią, co chcą. Kiedy skończyły podały mi lustro. Na szczęście nie zrobiły nic wielkiego, makijaż miałam delikatny. Podkreślał moje atuty, czyli moje piękne zielone oczy. Na ustach zauważyłam delikatny błyszczyk. Moje długie włosy zostały tylko rozczesane, kiedy to ja ostatnio to robiłam... Lepiej niech nikt mnie nie pyta. Sięgały mi do połowy pleców. Uśmiechnęłam się na znak aprobaty. Dziewczyny zaczęły piszczeć ze szczęścia. Nie dziwie się nigdy nie pozwalałam na robienie czegokolwiek ze mną. Suma sumarów dziś mam od bardzo, bardzo dawna pełny makijaż na sobie. Rzadko, kiedy tym się przejmuje, a tym bardziej nie mam na niego czasu. Wstałam z krzesła i chciałam już usiąść koło Itachiego, który nadal był w świecie Morfeusza, jednak Ino szybko znalazła się przy mnie z wieszakiem w ręku.
-Ubierz to, chce sprawdzić, czy na pewno dobrze leży. - Cały czas się szczerzyła ze szczęścia. Była dumna z siebie. Z tego, że wszystko przygotowała i że jestem tu z nimi. Zabrałam od niej przedmiot i poszłam do łazienki. Pomieszczenie to było małe, ale przytulne. Spojrzałam na wieszak wisiała na nim granatowa sukienka na grubych ramiączkach. Wszystko byłoby pięknie gdyby nie to, że miała dość duży szpiczasty dekolt. Nie będę jednak się kłóciła. Nałożyłam ją na siebie. Spojrzała w lustro, była prosta, nie podkreślała moich krągłości. Co ja mówię... Ja nie mam żadnych krągłości. Ehh... Ale nie wyglądałam w niej źle. Zwyczajnie. Pasowała idealnie, więc Ino trafiła w mój rozmiar. Z długości sięgała mi do połowy ud, czyli do najdłuższych nie należała. Wyszłam z łazienki, a Ino już czyhała na mnie pod drzwiami.
-I jak? - Zapytała szybko.
-Pasuje. - Uśmiechnęłam się, ostatnio dość dużo się uśmiecham. Dziewczyna pisnęła i spojrzała na mnie.
-Idealna, wyglądasz w niej bosko! - I już jej nie było. Poszła pomagać innym przy Tenten. Spojrzałam na kanapę, na której wcześniej spał Itachi. Nadal to robił, a ja usiadłam znowu przy nim. Czy to może się już skończyć? Pytałam samą siebie...
W końcu dotarliśmy na miejsce. Naruto wynajął restauracje. Małą na jakimś zadupiu Konohy, ale była bardzo przyzwoita. Weszliśmy i każda z dziewczyn pobiegła już do swoich ukochanych. Ja zostałam samotnie w drzwiach. Brawo Sakura! Kiedy ty ratowałaś ludzi od śmierci to twoi znajomi znaleźli już drugie połówki... Stałam tam i patrzyłam jak wszyscy się witają. Dlatego nie chciałam tu być. Wiedziałam, że tak będzie. Z mojego zamyślenia wyrwał mnie Itachi.
-Hej, coś się stało? - Spojrzał na mnie troskliwie.
-Nie, wszystko jest dobrze.
-Chodź usiądziesz koło mnie. - Złapał mnie pod ramię i poprowadził do stołu.
-Sakurcia!!!!! - Zanim dotarliśmy na miejsce oczywiście zauważył mnie Naruto. Mógł w sumie przywitać mnie ciszej, bo w chwili, w której krzyknął moje imię wszyscy spojrzeli na mnie. - Ale się cieszę, że przyszłaś!
-Dopilnowałeś tego żebym przyszła. - Uśmiechnęłam się.
-Niby jak? - Zapytał, jakby na prawdę nie wiedział, o co chodzi.
-Przecież Itachi. - Zaczęłam, ale zamilkłam, ponieważ czyjaś ręka wylądowała na moich ustach.
-Sam powiedziałeś, że bez niej nie mamy się nie pojawiać, pamiętasz? - Usłyszałam za sobą głos Itachiego.
-Super, że tego dotrzymaliście! - Ucieszył się Naruto i pobiegł do chłopaków. Odwróciłam się do Uchihy z pytającą, a za razem złą miną.
-Możesz mi to wytłumaczyć? - Zapytałam krzyżując ręce pod piersiami.
-No, bo to nie Naruto kazał dopilnować żebyś przyszła. - Zaczął. Patrzyłam na niego dalej by kontynuował. Westchnął i znowu złapał mnie pod ramię, zabierając na bok. - Chciał tego Sasuke, okej? Ma dla Ciebie prezent. - Wyciągnął do mnie pudełko. - Kazał mi go przekazać.
-Nie mógł zrobić tego sam? - Co z tym Uchihą jest nie tak?? Pierw wypala z takimi stwierdzeniami, że chce się ze mną ożenić, potem nie potrafi sam dać mi prezentu.
-Mógł.
-To niech to zrobi, nie przyjmę prezentu od kogoś innego. Jeśli mu tak zależało żebym tu była to sam powinien to zrobić. - Oznajmiłam i odwróciłam się na pięcie. Usiadłam na brzegu stołu, gdzie nikt nie siedział. Po co ja tu jestem... Nie czuje się tu dobrze. Zauważyłam, jak bracia odchodzą gdzieś na bok. Wszystko nie układa się tak, jak ja bym chciała. Kochałam i nadal kocham Sasuke. Boje się go... Nie potrafię tego zrozumieć... Jak można kogoś kochać i się go bać? Nie mógł jednak wybrać drogi wędrowca i mnie zostawić? Znowu... Zostałabym sama, pewnie do końca swojego życia siedziała w szpitalu, a wszyscy moi znajomi mieli by rodziny. Wolałabym już chyba takie życie. W ogóle, co odbiło Sasuke, chce dawać mi prezent, ale nie zrobi tego sam, a wcześniej mówi, że chce się ze mną wziąć ślub... Ehh... On nie może być normalny, jak inni? Poczułam czyjąś rękę na ramieniu. Odwróciłam się i zobaczyłam Kibe.
-Dawno Cię nie widziałem. Co tam u Ciebie? - Dosiadł się koło mnie i z uśmiechem czekał na odpowiedź.
-W sumie to praca, cały czas siedzę w szpitalu. A u Ciebie. - Ale nam się ta rozmowa klei...
-Pomagam przy pracy w wiosce i czekam na jakąś misję, jak tylko to wszystko się skończy. - I wstał, ponieważ ktoś zawołał go z drugiego końca stołu. Uparłam głowę o ręce. Czy ja mogę już stąd iść?
-Chodź! - Poczułam szarpnięcie za ramię. Spojrzałam w górę i zobaczyłam czarnowłosego. Moje mięśnie spięły się i szybko zabrałam rękę. - Idziesz, czy nie? - Zapytał zły. Wstałam przestraszona i poszłam za nim na drugi koniec restauracji. - Masz. - Rzucił we mnie pudełkiem. W ostatniej chwili złapałam go, zanim upadł na podłogę.
-Powinieneś być trochę milszy. – Obudziłam w sobie odwagę i powiedziałam mu, co myślę. Spojrzał na mnie wściekły.
-Czy wielce Panna Sakura może przyjąć ode mnie podarek? - Oznajmił mi z drwiną.
-Nie wiem, czemu się tak zachowujesz. Jeśli chcesz żebym była twoją żoną powinieneś być dla mnie miły. -Spojrzałam na niego ze smutkiem.
-Jesteś irytująca. - I znowu to przeklęte zdanie. Znowu jestem irytująca, to, po co chcesz mnie za żonę. Westchnęłam i otworzyłam opakowanie, znalazłam w nim naszyjnik z czerwonymi kwiatkami. Był srebrny, a kwiatki dodawały mu charakteru. Elegancki raczej nie nosiłabym go na co dzień.
-Dziękuję, jest śliczny. A z jakiej okazji go dostaję? - Zapytałam, nadal nie byłam pewna stojąc przy nim. Nie wiedziałam, co mam zrobić. Stałam cały czas jak słup naprzeciwko niego, kilka metrów przed nim, bo cofnęłam się od niego, kiedy zobaczyłam jego złą minę.
-Nie musi być żadnej okazji. - Odwrócił się i poszedł tak po prostu. Zostawił mnie tu. Jeszcze raz spojrzałam na naszyjnik. Potrzebuje przestrzeni. Stałam pod ścianą, skierowałam się w stronę wyjścia, jak się okazało wyszłam na balkon ustałam jednak w wejściu słysząc czyjąś rozmowę. Shikamaru oraz Neji stali przy barierkach i palili papierosa.
-Sasuke to niezły kłamca. - Usłyszałam. Stałam cicho żeby mnie na usłyszeli i dalej podsłuchiwałam rozmowy. - Kiedy z nim gadałem, po co to robi. No wiesz ten związek z Sakurą. To powiedział, że po prostu chce odbudować klan, a Naruto ciągle mu mówił, że Sakura go kocha. Stwierdził, że to obowiązek.
-Powiedziałeś o tym Naruto albo Sakurze? - Zapytał się Neji.
-Nie. Ehh, Jakie to irytujące... Kiedy powiemy o tym Naruto... To będzie wielka kłótnia, a jeśli powiemy o tym Sakurze... Jeszcze bardziej zamknie się na ludzi. I tak już teraz mało, co ją widzimy, co będzie, jeśli dowie się, że to wszystko nie dzieje się z miłości?
Z tego całego szoku już dalej ich nie słyszałam. Czyli moje marzenie zostało zmienione na obowiązek. Nie chce mieć nic wspólnego z tym człowiekiem. Niech na prawdę zniknie z mojego życia. Kiedy odwracałam się do wyjścia w padłam w jakiś kwiatek, który zrobił trochę hałasu. Nie przejmowałam się tym. Usłyszałam tylko niezadowolenie w głosie Shikamaru, gdy wymawiał moje imię. Nie był zadowolony z tego, ze usłyszałam to, czego nie powinnam. Weszłam do środka i zobaczyłam Sasuke pod ścianą. Podeszłam do niego i nie zwracając na nic uwagi rzuciłam w niego pudełkiem.
-Nie waż mi się pokazywać więcej na oczy! Nie chce Cię więcej widzieć! I nie! Nie wyjdę za ciebie! Jeśli chcesz odbudować klan bez miłości poszukaj sobie jakiejś innej naiwnej dziewczynki! - Wszyscy patrzyli na mnie, wiedziałam to, ale nie przejmowałam się tym. Skończyłam swój wywód i wyszłam z baru. Nie chciałam tam więcej siedzieć usłyszałam za sobą czyjeś kroki oby to nie był ten durny gbur.
-------------------------------------------
Przepraszam za takie opóźnienie, ale miała bardzo dużo roboty. Następny rozdział pojawi się w ten piątek, obiecuję. :)
Zachęcam do komentowania Kochani! To mi daje chęć na dalsze pisanie, bo wiem, że ktoś czyta moje wypociny. :D
Życzę wam miłego dnia <3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro