Rozdział 2
Wyszłam przed swój gabinet i zobaczyłam Ami.
-Ami. – Zawołałam, dziewczyna podeszła do mnie. – Wiesz może czy ktoś oprócz lekarzy wchodził do mojego gabinetu? – Dziewczyna zamyśliła się na chwilę.
-Rano przybył przyszły Hokage i szukał cię, więc możliwe, że wszedł do gabinetu bez naszej zgody. Powinnaś go zamykać, gdy wychodzisz. – Oznajmiła i wróciła do swojej pracy. Naruto... Weszłam do gabinetu i zamknęłam za sobą drzwi, ale nie na długo. Ktoś zapukał. Pozwoliłam na wejście i szybko schowałam zdjęcie do szafki. Do pomieszczenia weszła Mei i... Sasuke?!
-Czy coś się stało? – Starałam brzmieć jak zawsze przy moich poddanych. Stanowcza i niedająca się pokonać, ale przy chłopaku oczywiście nie wychodziło mi to naturalnie.
-Weszłam do Sasuke na wieczornym obchodzie i zauważyłam, że rana jest już zagojona, a ręka była już wcześniej, więc pomyślałam, że przyprowadzę go do wypisu, by pani nie musiała już chodzić. – Dziewczyna cały czas promieniała, ale plątała się w swoich wywodach. Nie wiedziała zapewne, jak zareaguje na jej wyczyn. Ja jednak byłam zdziwiona, że do niego poszła. Przecież dzień wcześniej ją zaatakował. Sasuke jednak bardzo ilustrował Mei od góry do dołu. Zatrzymują się, jak każdy facet na jej piersiach. A jednak chłopak ma coś ze zwykłego człowieka. Ogólnie patrzył na nią jak w obrazek, pewnie się mu spodobała. I kiedy to przeszło mi przez myśl moje serce jakby pękło. Czemu... Szybko jednak się opanowała.
-Dziękuję. Możesz już odejść sama się zajmę resztą. – Uśmiechnęła się do chłopaka i wyszła. Wskazałam Sasuke miejsce naprzeciwko mnie, a sama zaczęłam robić wypis. Ale przypomniało mi się, że przecież nie mogę tak po prostu go wypuścić. Musiałam powiadomić Hokage. - Wybacz mi, ale nie mogę dać Ci po prostu wypisu. Muszę pierw powiadomić Kakashi'ego. - Sama byłam zdziwiona, że tak swobodnie do niego mówiłam. Jego tęczówki patrzyły na mnie bez emocji. - Poproszę Mei by odprowadziła Cię do pokoju i będziesz musiał poczekać aż ktoś od Hokage po Ciebie przyjdzie. - Wstałam delikatnie, ostrożnie minęłam jego krzesło, na którym siedział i poczułam na nadgarstku ucisk. Zatrzymałam się od razu, ale nie spojrzałam na niego. Usłyszałam tylko jak wstaje nie puszczając mnie. Stał za mną, a mój oddech był coraz cięższy.
-Przed drzwiami są strażnicy. - Zaczął mówić cicho, bo jego usta znajdowały się przy moim uchu. - Zaprowadzą mnie do pokoju. - W mojej głowie była tylko jedna myśl, wyjdź, błagam wyjdź z mojego gabinetu. - A ty w końcu przestań się mnie bać. - Puścił mnie, ale zrobił to jak na niego bardzo delikatnie. Patrzyłam w ziemie, nie potrafiłam na niego spojrzeć. Nie chciałam nawet tego robić. Podszedł do drzwi, ale za nim je otworzył, usłyszałam jeszcze. - Jeśli nie zostanę wtrącony do więzienia. To się pobierzemy. – Spojrzałam na niego, lecz drzwi były już zamknięte. Stałam i patrzyłam na te zamknięte drzwi z rozszerzonymi oczami. Dziwiłam się, że ust jeszcze nie otworzyłam. Otrząsnęłam się i szybko wyjrzałam na korytarz, zobaczyłam jak Sasuke idzie wraz z strażnikami i poczułam ulgę, że nie zrobił, chociaż z tym problemu. Wróciłam do swoich zajęć, nie potrafiłam się jednak nad tym skupić. Jak on mógł powiedzieć coś takiego. Pewnie kłamałam. On się tylko droczy, nigdy tego nie zrobi. Znowu usłyszałam stukot do drzwi. Jeszcze tyle razy to ja nie byłam odwiedzana. Lekarze zostawiający papiery nigdy nie pukają wchodzą zostawiają, co trzeba i wychodzą, dlatego zostawiam otwarty gabinet i zawsze jak przyjdę już tyle tego jest. Pozwoliłam na wejście i od razu usłyszałam wesołe powitanie Naruto.
-Cześć Naruto. – Uśmiechnęłam się i odłożyłam karty na bok, a w myślach oczywiście ciągle odbijało mi się echem zdanie mężczyzny.
-Przyjdziesz jutro? – Zapytał od razu, gdy tylko usiadł.
-Na, co? – Nie za bardzo wiedziałam, o co mu chodzi.
-Czy w tym waszym szpitalu nie rozchodzą się wiadomości? Będę Hokage! – Krzyknął uradowany. - Ale jeszcze nie w najbliższym czasie niestety... - Usłyszałam smutny głos. - Od razu podniosłam głowę z papierów.
-Dlaczego? Przecież już wszystko było gotowe?
-Starszyzna stwierdziła, że jestem za młody i musimy jeszcze poczekać. Eh głupie staruchy... Ale przygotowaliśmy już imprezę z tej okazji z chłopakami. Chce się zaręczyć Hinacie, więc impreza się odbędzie i chcę żebyś na nią przyszła. - Uśmiechnął się, Naruto chce się oświadczyć, a to ci numer.
-Nie mogę nic obiecać Naruto. Wszystko zależy od ilości pracy. - Chłopakowi od razu zrobiło się smutno. Nie chciałam żeby tak było, ale patrząc na to, że wszyscy tam będą, a ja z nikim oprócz Ino i Naruto nie trzymam kontaktu to nie widzi mi się siedzenie z nimi.
-Mam nadzieje, że zmienisz zdanie. Mogę iść do Sasuke? – Zapytał z niezadowoloną miną.
-Jasne, że możesz. Niedługo wyjdzie, muszę tylko wysłać wiadomość Hokage o tym, że jest już zdrowy.
-Miejmy nadzieje, że Kakashi nie wrzuci go do więzienia. - Uśmiechnął się, uwielbiam jego uśmiech, daje mi taki wewnętrzny spokój. - Więc Sakurcia idę do niego i mam nadzieje, że będziesz. Wiesz ile to dla mnie znaczy. - Wybiegł z gabinetu trzaskając drzwiami.
Naruto dlaczego ty się nie boisz Sasuke tak, jak ja? Dlaczego w ogóle ja się go boje? Może w końcu trzeba by było odpowiedzieć na to pytanie. Odszedł, kiedy najbardziej go potrzebowałam. Chciał mnie zabić chyba z dwa, jak nie trzy razy. Właśnie, chciał mnie zabić... Może to o to tu chodzi. Moja podświadomość nadal myśli, że on nadal chce mi zrobić krzywdę. Chciałabym się tego wyzbyć, ale nie wiem jak. To jest silniejsze ode mnie. Bądź spokojna Sakura, jego słowa były tylko żartem, więc nie ma, o co się martwić, nadal możesz się go bać. Tak sobie wmawiałam, a z sekundy na sekundę miałam wrażenie, że coś we mnie pęka i nerwy przychodziły do mnie wielkimi krokami. Sama tego chciałam. Żeby odszedł i nie pojawiał mi się więcej przed oczami. Ale nie chodziło mi tu o więzienie. Itachi przecież nie został wtrącony... Ale on robił część rzeczy dla Trzeciego i wioski... Reszta Akatsuki wylądowała w więzieniach. Dlaczego muszę tego gbura zarazem kochać, ale i się go bać? Schowałam głowę w rękach. Po chwili usłyszałam jak ktoś wchodzi. Była to Ami. Spojrzała na mnie i zostawiła papiery na biurku.
-Może lepiej jutro zrób sobie wolne? – Oznajmiła mi z troską, kiedy podnosiłam głowę.
-Nie, nie trzeba. - Złapałam w ręce nowe papiery i zaczęłam je czytać.
-Sakura! – Usłyszałam krzyk Ino, a za chwilę znalazła się w moim gabinecie. Oparła się o framugę drzwi, chyba biegła, bo nie mogła złapać oddechu.
-Nie krzycz, błagam. –Szybko ją zganiłam, byłam zmęczona, zdruzgotana tym, co usłyszałam i do tego jeszcze ona krzyczy. Za dużo, jak na mnie.
-Ale wiesz, co! Jutro Naruto robi imprezę, musisz na niej być! - Podeszła do biurka i się o nie oparła.
-Tak wiem, przed chwilą u mnie był. - Pomachałam ręką Ami, że może już iść, ale ta nawet się nie ruszyła. Nie odrywałam wzroku od papierów. Chodź tak na prawdę nawet nie potrafiłam z nich nic wyczytać. Byłam chyba na prawdę zmęczona..
-Hej Ami. A co ty tu robisz? – Dopiero teraz ją tu zobaczyła, tylko Ino tak potrafi.
-Namawiam Sakure do pójścia jutro na wolne. – Oznajmiła spokojnie. O nie.. I po co ona to powiedziała przy Ino, teraz obie nie dadzą sobie spokoju z tym wolnym.
-To świetny pomysł, też mam jutro wolne. Mogłybyśmy spędzić go razem. – Zawołała.
-To wspaniała propozycja Sakura. – Obydwie patrzyły na mnie wyczekująco.
-Nie. - Powiedziałam stanowczym tonem.
-Sakura zostało tylko kilka ciężkich przypadków. Damy sobie jeden dzień radę. A ty potrzebujesz snu i odpoczynku. Siedzisz w pracy prawie całe dnie. Ostatnie dni spałaś na biurku. – Zaczęła namawiać mnie Ami, a Ino patrzyła na mnie sowimi maślanymi oczami. Dawno nie robiłam sobie wolnego, może to ten pierwszy raz, kiedy to zrobię. Ehhh... Co mi szkodzi...
-Niech wam będzie! – Oznajmiłam. Obydwie krzyknęły z radości, że udało im się mnie przekonać. – Ale! – Zaczęłam. Spojrzały lekko smutne. – Dokończę dzisiejsze papiery. Wszystko będzie ułożone jak codziennie. Każdy ma wykonać swoje obowiązki. Raporty mają być na moim biurku, następnego ranka je sprawdzę, więc podział obowiązków będzie później.
-Oczywiście. – Uśmiechnęła się Ami. – Dopilnuje tego.
-No to do roboty albo do domu, nie wiem, kiedy kończycie zmianę. – Ami zaśmiała się na końcówkę mojej wypowiedzi, ja sama lekko się uśmiechnęłam. – I wołajcie mnie, jeśli coś się będzie dziać. – Dziewczyna kiwnęła głową i wyszła.
-Mogę z Tobą posiedzieć? – Zapytała mnie Ino. Spojrzałam na nią pytająco, dawno nie rozmawiałyśmy, dziwiłam się, że jeszcze chce ze mną to robić.
-Jasne. Tylko daj mi dokończyć pracę. – Uśmiechnęłam się i zaczęłam czytać kartę pacjenta. Co nadal mi nie wychodziło. Od pięciu minut trzymam tą kartkę. Trzymam ją odkąd z pokoju wyszedł Sasuke...
-Dawno się z nami nie spotykałaś. – Głos Ino wyrwał mnie z zamyślenia.– Chłopaki chyba chcą zrobić jakieś zbiorowe zaręczyny. Szkoda jakby Cię jutro na nich nie było. Dlatego tak bardzo chciałam żebyś przyszła. - Zaręczyny, zbiorowe? Ja słyszałam tylko o Naruto... Co się wydarzyło przez te dwa miesiące, kiedy to siedziałam za tym biurkiem. Coraz bardziej nie podobała mi się wizja pójścia tam na imprezę. Jeśli już tworzą się pary to, co ja mam tam robić. Siedzieć i patrzeć, jak wszyscy dobrze się znają?
-Ino... Nie mów nikomu, że będę. Bo ja sama tego nie wiem. Wolałabym zostać w domu i odpocząć. - Chciałam jakoś załagodzić sytuacje, chciałam żeby dała mi spokój, chciałam zostać w domu i leżeć czytając książki.
-Przestań! - Wstała z krzesła i spojrzała na mnie, jakby nie przyjmowała odmowy.
-Proszę Cię. Nie mów nikomu, że mam wolne. Jeśli powiesz to przyjdę do pracy. Nie żartuje. - Wiedziałam, jak ją załagodzić, od razu przestała naciskać.
-Okej. – Odpowiedziała spokojnie. Czułam, że jest smutna, ale nie miałam chęci iść na jakąś imprezę. Mimo wszystko z całej naszej paczki trzymam się tylko z Naruto i Ino. Reszta to jest porażka nie umiem z nimi nawet na ciekawy temat rozmawiać. Dlatego wolę zostać w domu z Samim, który na pewno by się ucieszył.
-A jak tam ty i Sai? – Zapytałam, chciałam żeby się wygadała, czułam ze tego potrzebuje.
-Dobrze. – Oznajmiła, ale to na pewno nie znaczyło, że na prawdę jest dobrze. Jeśli by tak było rozgadałaby się na całego.
-Co jest nie tak?
-No, bo on jest... No taki samotny... Nie wiem jak to nazwać. Mało ze mną rozmawia, a o wyjściu gdzieś to już w ogóle. Coś czuje, że on nie jest w tej paczce chłopaków, którzy się jutro zaręczą. Zawsze będę samotna i bez męża! – Schowała twarz w dłoniach. Chyba, jako przyjaciółka powinnam jej coś powiedzieć, ale za nic nie wiem, co... Spojrzałam na nią i zobaczyłam tą piękną Ino, która zawsze ze mną rywalizowała, jeśli ona nie znajdzie męża, to ze mną to już w ogóle nie wiem, co się stanie.
-Chyba śnisz! Nigdy nie będziesz sama, jesteś prześliczna i kochana, tylko może nie znalazłaś tego jedynego? Ale wiesz Sai zawsze był inny i może inaczej chce pokazać Ci miłość? - Udało się chyba jakoś ją pocieszyłam, bo podniosła głowę i zaczęła intensywnie myśleć.
-Dużo prezentów od niego dostaje, ale jak dochodzi do tego, ze trzeba rozmawiać to przychodzą schody.
-A może on chce się nauczyć rozmawiać z innymi tylko musisz mu w tym pomóc. Musisz być dobrej myśli.
-Może masz racje.
-Zawsze mam. - Zaśmiałam się i wstałam.
-Skończyłaś? – Zapytała uradowana.
-Tak. – Odłożyłam kitel na krzesło i spojrzałam na biurko. Wszystko było posortowane i karteczka z tym, że ktoś ma zobaczyć moich pacjentów też. Aż się zdziwiłam, że przy rozmowie z Ino tak szybko mi to poszło, a przed chwilą nie mogłam skupić się na jednym głupim papierku.
-Nie martw się. Dadzą radę bez ciebie. – Zaśmiała się i poklepała mnie po plecach. – Ami im da jak będzie coś źle zrobione, bo wie, że gorzej dostaną od ciebie. Idziemy. – Zawała i pociągnęła mnie bym już zamknęła gabinet i wyszła. Pierwszy raz od kąt dostałam te biuro odniosę kluczyk do recepcji.
-O pani Haruno. – Uśmiechnęła się dziewczyna. Była zdziwiona, że mnie widzi. Każdy chyba z recepcji był zdziwiony. Ja nigdy tu nie przychodziłam.
-Wiem to dziwne. Oddaje kluczyk od gabinetu, Ami go jutro weźmie.
-Czyżby wzięła pani wolne na jutro? – Zapytała uśmiechnięta. – Przyda się pani. Cała wioska o pani mówi. Czasem nawet bardziej niż o nowym Hokage.
-Zostałam zmuszona do wzięcia urlopu. – Spojrzałam na Ino, która uradowana patrzyła na kobietę.
-Bo potrzebujesz go! – Zawołała. – Idziemy już, jak masz urlop to masz na niego iść! Do zobaczenia! – Pomachała dziewczynie za ladą.
-Ino? Gdzie ty mnie prowadzisz? – Zapytałam, gdy zauważyłam, że idziemy w ogóle winnym kierunku niż jest mój dom. A ja najbardziej teraz potrzebowałam właśnie jego, ciepłego prysznicu, łóżka i herbaty. To było coś, o czym marzyłam.
-Idziemy spędzić razem czas. – Wyrwałam się jej z uścisku. Nie chciałam tam iść. Po pierwsze wyglądam, jak siedem nieszczęść. Po drugie nie chce iść w tłum ludzi, który już teraz patrzy na mnie jak na kosmitkę, bo przecież ja nigdy nie byłam na dworze odkąd się skończyła woja. A po trzecie potrzebuje teraz łóżka i to od razu.
-Spędzimy razem czas jutro. Dziś, jak już mam wolne chce się wyspać. – Oznajmiłam.
-Ale masz przyjść na przyjęcie!
-Hej dziewczyny! - Usłyszałam głos Hinaty.
-Hej! - Ino rzuciła się na nią. - Słyszałam o Naruto, szkoda, że Starszyzna tak namieszała...
-Naruto jest załamany, ale nie wiem, czemu tak bardzo się cieszy na wieść o przyjęciu. - Ino już chciała coś odpowiedzieć, ale za nami ktoś się odezwał.
-Witam młode panie. – Dziewczyny z aprobatą przywitały osobnika za mną. Odwróciłam się i dopiero teraz zauważyłam, że to brat Sasuke. Stał ubrany w zwykły strój, jakby nigdy nic. Był trochę wyższy od Sasuke, ale jego oczy były tak samo lodowate, jak jego. Ustałam, jak kołek nie wiedziałam, co mam ze sobą zrobić. Na szczęście Ino była tak gadatliwa, że przerwała tą cisze, w której to ja patrzyłam z strachem na chłopaka, a on z zainteresowaniem na mnie.
-Słyszałam, że Sasuke został wypuszczony. – Zawołała Ino, która złapała moje plechy, by móc widzieć chłopaka, bo zasłaniałam go swoim ciałem. Nie został wtrącony... Czy to znaczy, że... Nie Sakura ty głupku, on żartował, tylko żartował...
-Tak. Jest teraz w naszym domu razem z Naruto. Coś tam obgadują. Jakieś za... - Ino zatknęła mu szybko usta. Czy Ino zaprzyjaźniła się z Itachim, czy mi się tylko wydaje. Chodź jego brat przesiedział tyle w szpitalu ani razu go nie zobaczyłam. Czy on w ogóle tam przychodził.
–Zaproszenia, nie wszystkich jeszcze Naruto zaprosił! – Oznajmiła z uśmiechem i puściła chłopaka. Spojrzał na nią zdezorientowany, ale po chwili przytaknął. Zaczęli w trójkę rozmawiać, więc miałam okazje by uciec.
-Ino, ja muszę iść. Spotkamy się jutro. – Zaczęłam iść w swoją stronę.
-Sakura nie możesz o tej porze iść sama. Może wojna się skończyła, ale to nie znaczy, że nie ma tu złodziei lub innych złych ludzi. - Spojrzałam na nią ze złością, wiedziała i to bardzo dobrze, że potrzebuje teraz spokoju.
-Dam sobie radę. Spokojnie. – Pomachałam jej na pożegnanie.
-Ja ją odprowadzę. I tak przecież mieszkamy blisko z Sasuke. - Że przepraszam, co??? Itachi i Sasuke moimi sąsiadami. Co się jeszcze wydarzy w tej wiosce?
-Nie trzeba na prawdę, widzę, że szedłeś w innym kierunku, więc nie musisz zmieniać planów. - Uśmiechnęłam się, ale nie za bardzo mi to wychodziło, natłok myśli był zbyt ogromny, jak na mój zmęczony mózg.
-Ale to żaden problem. Nic wielkiego nie miałem do roboty. - Posłał Ino, jakieś porozumiewawcze spojrzenie, a ta machnęła głową na potwierdzenia. Halo, co tu się dzieje, co oni kombinują...
-To my już idziemy, do zobaczenia jutro! - Zawołała w końcu Ino i z Hinatą poszły w drugą stronę. A ja zostałam samiutka z Itachim. Szliśmy w milczeniu jakiś czas, aż usłyszał, że chłopak coś mówi. Nie dosłyszałam, co powiedział, więc odwróciłam się z pytającym spojrzeniem.
-Dziękuję. – Usłyszałam to z jego słów, widziałam, że nie przychodziło mu to z łatwością.
-Za, co? - Spojrzałam zdziwiona. - To ja powinnam dziękować. - Za to, że muszę z tobą iść, a mogłam na spokojnie pójść do domu sama albo po prostu się teleportować.
-Za uratowanie mojego brata. Za to, że zmyśliłaś upadek, gdy złapała was straż. – Przypomniałam sobie sytuacje z ostatnich dni i byłam zdziwiona, że chłopak o tym wie. Czyżby Sasuke zwierzał się ze wszystkiego bratu. Jestem zaskoczona, Sasuke nie wygląda na osobę, która komukolwiek się zwierza..
-Ja... On nic nie zrobił. - Szybko odpowiedziałam, co mi przyszło do głowy. Nie miałam jakoś chęci o tym rozmawiać.
-Gdyby nie to kłamstwo. Sasuke siedziałby już za kratami. - Spojrzał na mnie i delikatnie się uśmiechnął. Nie spodziewałam się, że starszy Uchiha będzie o wiele milszy niż, jego młodszy brat.
-Żeby było jasne. Nie skłamałam wielce. Nie zrobił mi krzywdy. Przestraszyłam się i dlatego straże do nas wbiegli. Musiałam wymyślić szybko coś na poczekaniu by nie zauważyli, że kłamię. I lepiej podziękuj Mei. Ona miała gorszy problem. Przez Sasuke wbiła sobie antidotum w żyły. Powiedziała, że Sasuke bał się, że poda mu truciznę, a sama nie spostrzegła igły. Ja w wypuszczeniu z więzienia mam mały wkład. Naruto i Mei bardziej się do tego przyczynili.
-Nie prawda... Masz większy wkład w to, jaki jest mój brat teraz, niż kto inny. - Ale, o co mu chodzi, przecież, ja nic nie zrobiłam. Kiedy chciałam już coś odpowiedzieć, Itachi oznajmił mi, że jesteśmy już pod moim domem. Spojrzałam na moje mieszkanko. Szybko się pożegnałam i weszłam do środka. O co mu chodziło z tym, że mam jakiś wkład w zachowanie Sasuke.... Stałam w drzwiach zastanawiając się nad wszystkimi nowinkami, jakie dziś dostałam. Mój mózg miał problem z poukładaniem tego wszystkiego. Po pierwsze Sasuke wyszedł ze szpitala i nie został wtrącony do więzienia. Po drugie Sasuke chce się ze mną ożenić. Po trzecie Uchiha są moimi sąsiadami... Właśnie... Ale gdzie tak właściwie oni mieszkają. Podbiegłam do okna w salonie i spojrzałam na zewnątrz. Na przeciwległym domu zauważyłam znak klanu Uchiha. Czy to są jakieś żarty?? Na przeciwko mnie? Czuje się, jakby ktoś robił mi głupi kawał, jakby to wszystko było ustawione. Nie mogli zamieszkać na drugiej stronie Konohy? Tylko tutaj.
-Co ty tu tak szybko robisz?! - Z zamyślenia wyrwał mnie głos Sami. Szybko się do niego odwróciłam.
-Wzięłam wolne. - Oznajmiłam mu i ruszyłam jakby nigdy nic w kierunku kuchni. On nadal za mną biegł, jak mój cień.
-Co?! – Krzyknął i wyprzedził mnie, tamując mi drogę.
-Ino mnie do tego namówiła. Posiedzimy razem, chociaż jeden dzień. - Chciałam go jakoś pocieszyć, że spędzimy trochę czasu razem.
-Tak! – Podskakiwał i merdał ogonem. – A nie idziesz na przyjęcie? –Zapytał po chwili. Czy jeszcze pies będzie namawiał mnie na robienie czegoś, czego nie chce? I skąd on w ogóle wie o przyjęciu.. A nie ważne...
-Nie chce. – Oznajmiłam i poszłam zrobić sobie herbaty. W czasie, w którym woda zaczęła się gotować poszłam do łazienki i przebrałam zakrywającą tunikę w letnią sukienkę, która odkrywała ramiona i delikatnie dekolt. Wyszłam z niej i usłyszałam stukot do drzwi. Kogo tu niesie o takiej porze. Spojrzałam na Samiego, który już był koło mnie, ale oczywiście od niego nie dostałam odpowiedzi. Podeszłam, więc do drzwi i je otworzyłam. Za nimi ujrzałam Itachiego, który trzymał w jednej ręce bukiet kwiatów, a w drugiej jakieś pudełko. Spojrzałam na niego pytająco, nie wiedziałam, czego ode mnie chce.
----------------------------
Dziękuję tym, którzy czytają moje opowiadanie, na prawdę nie wiecie, jakie daje mi to szczęście. Nadal zachęcam to pisania komentarzy.
A i ogólnie myślę nad tym, żeby od 4 rozdziału pisać też z perspektywy Sasuke. Miałam to robić od początku, ale stwierdziłam, że na razie nie chcę żeby była jego perspektywa i dopiero od 4 rozdziału zacznę pisać także z jego. :)
Dziękuję jeszcze raz i miłego dnia :)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro