Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 13

***Perspektywa Sasuke***

Pieczętowałem ostanie swoje rzeczy do zwoju i zeszedłem na dół do Itachiego by pomóc mu z resztą. Nie podobał mi się pomysł wspólnego mieszkania z Sakurą. Jedyne, co mnie cieszy to to, że będę miał ją na oku. Mam nadzieje, że nic złego już jej się nie stanie, ani z mojego powodu, ani z jej głupoty. Wchodząc do salonu zobaczyłem brata kończącego pakować nasze rzeczy. Nawet nie miałem, w czym mu pomóc. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się. Do dziś nie wiem, jak to możliwe, że jesteśmy rodzeństwem. Przecież my w ogóle do siebie nie pasujemy. Jedynie wygląd wskazuje na to, że jesteśmy z rodu Uchihów. Widząc koniec pracy zacząłem kierować się z powrotem do pokoju.

-Zaczekaj. - Zaczął mówić za mną Itachi. - Pójdziesz ze mną do Sakury? Czy idziesz do naszego nowego domu sam? - Spojrzałem na niego i już chciałem odpowiedzieć, że ma iść tam sam, ale przeszkodziło mi w tym pukanie do drzwi. Skierowałem się w ich stronę i ujrzałem tam Sakurę. Widząc mnie speszyła się. Wpuściłem ją do mieszkania bez słowa, a ta szybko przeniosła się do salonu i zaczęła rozmawiać z Itachim. Patrzyłem tak na nich jakiś czas i w moich myślach pojawił się... Nie wiem coś napo dobę smutku? Chciałem z nią tak rozmawiać na luzie, jak mój brat. Spokojnie siedzieli i zbierali zwoje z podłogi. Sasuke opanuje się... Co ja w ogóle sobie myślę, ja nie zasługuję na to. Nawet przecież ona tego nie chce. Pokazała to ostatniej nocy, gdy uciekła, kiedy ją pocałowałem. Szlak... Zrobiłem grymas na twarzy przypominając te przyjemne uczucie. Szybko cofnąłem się i ruszyłem na górę, by zebrać zwoje z pokoi.

-Idziemy Sasuke. - Usłyszałem po jakimś czasie, gdy do pomieszczenia wszedł Itachi. - Weź się w końcu w garść. Nie możesz jej do końca życia unikać. - Zaśmiał się zabierając z mi z ręki zwój. Zszedłem za nim na dół. Sakura opierała się o ścianę i zagryzała delikatnie wargi. O czymś myślała, zawsze tak robiła, gdy coś zaprzątało jej głowę.

-To na pewno dobry pomysł? - Zapytała w końcu, gdy znaleźliśmy się koło niej.

-Oczywiście, że tak. Będziesz z nami bezpieczna. A z tym szpitalem to jeszcze wszystko załatwimy, żebyś mogła częściej tam chodzić. - Uśmiechnął się do niej Itachi i łapiąc ją pod ramię, skierował w stronę wyjścia.

***Perspektywa Sakury***

Wypakowywałam już ostanie rzeczy ze zwoi w moim już nowym pokoju. Był ogromny, w ogóle jak cała ta posiadłość. Ogromna brama przed budynkiem, potem sam budynek, który miał na sobie dwa ogromne znaki klanu Uchiha. Za domem wielki, przepiękny ogród oraz pole treningowe. Każdy marzył o tak wielkim i pięknym mieszkaniu. Amai już ulokował się na wielkiej kanapie w salonie i stwierdził, że z niej już nigdy nie zejdzie. Ja zaszyłam się w swoim pokoju, nie chcąc nikomu przeszkadzać. A znajdowało się w nim po lewej stronie od drzwi łóżko, które zapewne pomieściłoby trzy osoby z delikatnie różową pościelą. Po prawej była biała szafa z lustrem oraz biurko. I tak na prawdę w pokoju nic więcej się nie znajdowało. Wszystko o dziwo było w jasnych kolorach. Tak jakby Itachi specjalnie wybierał to wszystko dla mnie. Reszta domu była w totalnie ciemnych odcieniach. A mój pokój jedynie podłogę miał ciemnobrązową. Meble białe, a ściany szare. Z parapetu przy oknie zrobiłam sobie siedzenie. Wyłożyłam je kocem i poduszkami. Stawiając ostatnią poduszkę wiedziałam, że spędzę na nim dużo czasu. Wstając poczułam, że delikatnie kręci mi się w głowie. Shizune mówiła, że jakiś czas po odzyskaniu chakry mogę nie czuć się najlepiej. Miała rację cały dzień kręciło mi się w głowię i czułam się słabo. Usiadłam na parapecie i wyjrzałam przez okno, miałam idealny widok na pole treningowe, które o dziwo nie było puste. Sasuke trenował zawzięcie swoje umiejętności. Patrząc tak na niego przypomniałam sobie, że miałam wyleczyć mu ranę. Wstałam, więc z miejsca i skierowałam się na pole. Zbliżając się powoli zauważyłam, że chłopak chyba nie zauważył, że ktoś się do niego zbliża. Dalej uderzał, jak szalony w biedne drzewo. Zrobiłam jeszcze kilka kroków i nie widząc reakcji, w końcu zaczęłam.

-Sasuke? - Momentalnie przestał i odwrócił się do mnie z nic nieznaczącą miną. - Przypomniało mi się, że miałam cię wyleczyć. Więc może zrobię to teraz i będzie po sprawie. - Delikatnie się uśmiechnęłam zarzucając przeszkadzające mi włosy do tyłu. Obserwował mój każdy ruch, jakbym zaraz miała go zaatakować. - To jak? - Zapytałam w końcu, nie słysząc odpowiedzi?

-Dasz mi wtedy spokój? - Zapytał, a ja przytaknęłam ruchem głowy. Usiadł, więc na trawie, a ja spokojnie do niego podeszłam. Chłopak zdjął koszulkę, a ja delikatnie zdjęłam opatrunek z rany. Nadal dziwnie i nieswojo czułam się w jego obecności. Zaczęłam leczyć ranę i jakby nigdy nic przyglądałam się, jego umięśnionej klatce. Nie dziwie się, że tyle dziewczyn za nim lata. Tak, i to mówi ta, która wcale za nim nie lata. No może teraz tak wielce za nim nie biegam, ale to, co jest we mnie pokazuje, że nadal coś do niego czuje. Szkoda tylko, że on nie czuje tego do mnie. Chciałam spojrzeć na jego twarz, ale za bardzo się bałam. Miałam wrażenie, że jego tęczówki są skierowane na mnie, a ja nie chciałam jakoś się z nimi spotykać. Widząc, że rana jest już zagojona powoli kończyłam swoją pracę.

-Gotowe. - Oznajmiłam odsuwając się od niego. Uśmiechnęłam się delikatnie. Nie czułam się najlepiej. Cały dzień czułam się słabo, a teraz to w ogóle miałam wrażenie, że nie mogę się nawet ruszyć. Sasuke wstał i zaczął ubierać koszulkę. Chciałam powtórzyć jego czynność, lecz gdy ja znalazłam się na nogach, zauważyłam przed oczami czarną plamę i zaczęłam lecieć w dół. Jednak nie poczułam twardej ziemi, otworzyłam oczy, a im ukazała się postać Sasuke, który miał na twarzy, jakby lekkie zmartwienie.

-Nic ci nie jest? - Zapytał, a w jego głosie na prawdę wyczułam troskę. O losie, czy on się na prawdę martwi? Nie wierze.

-Nie, wszystko jest okej. - Powoli zmieniłam pozycje na siedzącą.

-Nie powinnaś tak słabnąć. Twoja rana już dawno jest zagojona. - Mówił i dalej trzymał mnie za ramiona.

-Shizune dziś przy zabiegu mówiła mi, że na początku może być mi słabo po odzyskaniu chakry. - Wytłumaczyłam mu i spojrzałam na jego dłonie, które spoczywały na moich ramionach.

-Musisz się oszczędzać, bo nigdy nie wrócisz do formy. - Oznajmił i jak oparzony zabrał dłonie i odszedł. Ja zostałam patrząc na oddalającą się sylwetkę chłopaka. Czy Sasuke Uchiha się o mnie martwi, czy mi się tylko wydaje? On potrafi odczuwać takie emocje, jak troska? Niech ktoś mi da odpowiedź na to, co on czuje w sobie, bo ja już całkowicie, go nie rozumiem.

--------------------------

Hej, hej Kochani!

Wiem rozdział miał być wczoraj, ale nie dałam rady go napisać. W ogóle jest krótki, bardzo krótki. Nie udało mi się napisać około 2000 słów, jak zawsze. Mamy tu zaledwie 1120, ale mam nadzieje, że będziecie szczęśliwi, że w ogóle się pojawił. Stwierdziłam, że nie mogę was tak zostawić i że wstawię chodź taki krótki, ale żebyście coś mieli. Następny rozdział pojawi się uwaga... 6 GRUDNIA! I na pewno, na 100 procent ten rozdział będzie, będę go kurde po nocach pisać, ale będzie. Bo ja mam wenę tylko nie mam czasu, ale spokojnie dla was go znajdę!!! 

I dziękuję w ogóle za tak miłe komentarze, że rozumiecie mnie i że życzycie powodzenia, uwielbiam was i czekam na wasze komentarze na temat rozdziału!! 

Trzymajcie się buziaczki <3

Miłego dnia, popołudnia, wieczoru! <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro