Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 6


***Perspektywa Sakury***

Obudziłam się, gdy słońce zaczęło drażnić moje powieki. Kilka razy nimi poruszałam by, w końcu przyzwyczaiły się do światła. Zauważyłam, że znajduje się w łóżku, chodź dałabym sobie rękę uciąć, że nie przechodziłam do niego. Zapamiętałabym tą bolesną drogę. Zerknęłam na rękę, która była nadal przypięta do kroplówki. Powoli zaczęłam wyjmować niepotrzebną część. Wstałam, nadal wszystko niemiłosiernie mnie bolało. Czułam, że to wszystko spowodowane jest raną na brzuchu. Nie mogłam wykonywać drastycznych ruchów. Powoli zaczęłam się przyzwyczajać do bóli i nawet zaczęłam sama iść. Z wielkim grymasem na twarzy i dość pokracznie, ale stawiałam powoli i delikatnie ruchy. Udałam się na dół, gdzie nikogo nie zastałam. Dopiero, kiedy weszłam pierwszy raz do kuchni Uchihów za salonem zobaczyłam, jak Itachi robi śniadanie. Ich kuchnia była sporej wielkości, w prostokątnym kształcie. Na przeciwko wejścia znajdowała się ściana z meblami i kuchenką, a w rogu lodówka. Po mojej prawej stół ala barek z krzesłami. Oczywiście, jak cała reszta wszystko było w ciemnych kolorach.

-Dzień dobry. - Przywitałam się uświadamiając, chłopaka o mojej obecności. Odwrócił się do mnie z delikatnym uśmiechem.

-No witam, jak się dzisiaj czujesz? - Od razu zadał pytanie i odsunął mi krzesło od barku, bym na nim usiadła. Zrobiłam to oczywiście z bólem, ale udało się.

-Nadal wszystko mnie boli, ale staram się to olewać. Nie wychodzi mi to do końca, bo ból jest zbyt mocny. Ale jak widać znalazłam się w kuchni bez niczyjej pomocy. - Klasnęłam w dłonie, jakbym zrobiła najtrudniejszą rzecz na świecie.

-Ciesze się, że się starasz. - Położył przede mną talerz z kanapkami. - Zjedź doda ci to siły. Muszę dziś wyjść do Kakashi'ego i na trening. Zostaniesz zatem z Sasuke sama, ale mam nadzieje, że sobie poradzicie. Wszystko jest do twojej dyspozycji, nie musisz się pytać czy coś możesz wziąć, czuj się jak u siebie w domu. - Oznajmił mi w momencie, w którym w pomieszczeniu znalazł się jego brat. - O super nie będę musiał Ci powtarzać, po przyjściu Ino wychodzę. Siadaj zaraz dam ci jedzenie. - Spojrzałam na czarnowłosego, który ani na chwilę nie spojrzał na mnie. Usiadł na drugim końcu barku i w ciszy zaczął konsumować jedzenie. Miałam wrażenie, że Itachi czuje się trochę jak nasz ojciec, niż brat. Troszczył się o nas obojga, jak rodzić, co było dość słodkie, ale i dla mnie przerażające. Nie wiedziałam, że osoba, która tyle lat przebywała w Akatsuki może być tak życzliwą osobą. Jednak nie myślałam teraz nad tym, kim był myślałam, kim jest teraz. A był on jedną z najmilszych osób jakie znam.

Do południa spędziłam w ogrodzie Uchihów, Itachi przyniósł mi książki z mojego domu bym miała, co robić. Potem tak, jak wczoraj obiecała przyszła Ino. Zmieniła mi opatrunek zabrała wczorajszą kroplówkę i przypięła mnie do nowej. Potem pożegnała się ze mną i wyszła razem ze starszym Uchihą. Za nic nie wiedziałam, co ze sobą robić. Dzisiejsza kroplówka była dość mała, więc skończyła się po dwóch godzinach. Odpięłam ją od siebie i stwierdziłam, że napiłabym się czegoś. Przekroczyłam mały dystans w dość długim i bolesnym czasie. Okazało się, że szklanki u nich znajdują na najwyższej półce, jaka tylko może być. Spojrzałam na nią i już wiedziałam, że sięgnięcie tam sprawi mi ból. Wyciągnęłam delikatnie rękę w tamtym kierunku, oczywiście na tyle ile mogłam bez mocnego bólu nie starczyło, bo jakby inaczej. Spróbowałam jeszcze bardziej ją wyciągnąć i wtem poczułam najstraszliwszy ból, jaki mogłam. Przeszedł on moje ciało od brzucha aż po całą resztę. Złapałam się półki, nie wiem, po co. Taki po prostu miałam odruch, ale nie mogło się skończyć tylko na tym. Przecież pech Sakury był o wiele większy, półka zarwała się pod moim ciężarem. Krzyknęłam z bólu i ze strachu i w tym samym czasie zgięłam się w pół. Jednak zawartość szafki nie wylądowała na mnie. Poczułam ucisk wokół mojej klatki piersiowej i wylądowałam na ziemi kilaka kroków dalej. Zasłaniając twarz rękami. Kiedy już wszystko, co mogło potłukło się spojrzałam na miejsce mojej zbrodni i za siebie by zobaczyć Sasuke, który miał lekkie przerażenie na twarzy. Puścił mnie po chwili. Byłam przerażona, kiedy zobaczyłam chłopaka za mną od razu po moim ciele przeszedł dreszcz strachu. Nawet nie kontrolowałam tego. Po prostu bałam się go. Jak przy Itachim czułam się bezpiecznie tak przy jego młodszym bracie było całkiem inaczej. Chłopak podszedł do szkła, jakby nie chciał mieć mnie w zasięgu wzroku.

-Przepraszam, tak bardzo przepraszam. - Szybko zaczęłam, mój głos łamał się z słowa na słowo. Byłam beznadziejna, pozwolili mi tu mieszkać. Opiekowali się mną, a ja im niszczę rzeczy.

-Nic ci nie jest? - Usłyszałam spokojny głos.

-Nie, spokojnie mną się nie martw. -Szybko powiedziałam. -Od kupie wam to, jak tylko będę mogła wyjść do miasta. -Szybko zaczęłam się tłumaczyć. Sasuke spojrzał na mnie groźnie. -Na prawdę przepraszam. - Spojrzałam na niego i zauważyłam, że z jego przedramienia leci krew. - Jesteś ranny. - Oznajmiłam mu i po chwili byłam już przy nim. Zapominając, że moja chakra została uśpiona chciałam zacząć go leczyć. Oczywiście skończyło się moim grymasem na twarzy i bólem przeszywającym moje ciało.

-Zostaw poradzę sobie. - Zabrał z moich dłoni rękę.

-Proszę pozwól mi to opatrzyć, chociaż tyle zrobię w zadośćuczynieniu za szkody. - Spojrzałam na niego błagalnie. - Chodź na kanapę, gdzie macie apteczkę? - Zapytałam nie czekając na odpowiedź, bo jego mina nie oznaczała nic dobrego.

-W kartonie pod szafą są rzeczy. - Odpowiedział mi, kiedy usadziłam go na miejscu. Chciałabym powiedzieć, że pobiegłam do kartonu by zabrać potrzebne rzeczy, ale wiadomo jak to wyglądało.

***Perspektywa Sasuke***

Nie chciałem, żeby to ona mnie opatrzyła wolałem to zrobić sam, ale widząc jej błagającą minę nie potrafiłem odmówić. Nigdy w stosunku do niej nie odkupię swoich win. Patrzyłem jak z bólem szła do tych kartonów, a cały ten ból spowodowałem jej ja. Wróciła do mnie i jakby nigdy nic uśmiechnęła się. Moja koszulka była na całe szczęście na krótki rękaw, więc nie musiałem jej zdejmować. Dziewczyna, jak najdelikatniej wytarła moją skórę z krwi, a po chwili przemyła ranę jakimś płynem, potem założyła wacik i obwiązała go bandażem. Jej ruchy były tak delikatne i płynne, że nawet nie czułem przy tym najmniejszego bólu.

-Gotowe. - Oznajmiła puszczając moją rękę. - Gdyby nie to, że nie mogę używać chakry to nie miał byś po niej ani śladu, ale wiesz jak jest. - Jej każde słowo wychodzące z ust brzmiało, jakby zaraz miała uciec z płaczem. W oczach widziałem jej niepewność i strach. - Jeszcze raz tak bardzo przepraszam, nie spodziewałam się aż takiego bólu, a złapanie półki to był odruch bezwarunkowy. - Miałem już dość jej przepraszania, dobrze wiedziała, że gdyby nie ja to w ogóle by do niczego nie doszło. To wszystko moja wina.

-Przestań. - Zacząłem, ale jak widać zbyt chłodno, bo dziewczyna aż podskoczyła z przerażenia. - Gdyby nie to, co ja zrobiłem tobie nic by się nie stało. - Przez moje usta nie potrafiło przejść nic więcej, nie potrafiłem powiedzieć głupiego słowa przepraszam. Wstałem, więc i poszedłem sprzątnąć odłamki szła z podłogi. Jednak nie na długo zostałem sam, bo Sakura przybiegła twierdząc, że mi pomoże. Nie chciałem żeby to robiła, gdy widziałem ile bólu sprawia jej każdy ruch, chciałem by leżała i nic nie robiła, ale uparła się i nic nie mogłem na to poradzić. Wziąłem w rękę zmiotkę, a dziewczyna szufelkę. Nie zajęło nam to zbyt długo, więc od razu po sprzątnięciu wróciłem do siebie do pokoju. Nie potrafiłem przebywać z nią w jednym pomieszczeniu. Widząc to jak wygląda i się czuje, wiedziałem, że to tylko i wyłącznie moja sprawka. Wyszedłbym na trening, ale nie mogę zostawić jej samej, jeśli znowu zaatakuje ją ból i stanie się coś gorszego. Stwierdziłem, więc że poćwiczę w ogrodzie. Zabrałem kaburę z kunaiami i wyszedłem na dwór. Nie zastałem nigdzie Sakury, więc stwierdziłem, że zapewne poszła do pokoju.

Trening zajął mi może pół godziny, kiedy odwróciłem się zauważyłem na tarasie leżącą Sakurę. Nie wiem, od kiedy tam była, co ze mną się dzieje, że nie potrafiłem stwierdzić, kiedy przyszła. Już chciałem minąć ją obojętnie, ale zauważyłem, że śpi. Leżała na brzuchu, a przy jej ręce znajdowała się książka. Na szczęście położyła się na kocyku, ale mimo wszystko nie potrafiłem jej tak zostawić. Wróciłem, więc do niej z nakryciem i zarzuciłem go na nią. Kiedy to zrobiłem wiatr zawiał dziewczynie kilka kosmyków na twarz. Usiadłem przy niej i już chciałem zabrać je za ucho, ale zatrzymało mnie coś. Wewnętrzne ja, ciągle przypomniało mi, że mój dotyk robił jej krzywdę. Zawsze, kiedy jej dotykałem kończyło się to źle. Z dłuższą minutę walczyłem ze swoimi myślami aż w końcu moja dłoń musnęła jej włosów. W tym momencie żałowałem, że to zrobiłem. Jej kosmyk był tak miękki i miły w dotyku, że miałem chęć zanurzyć swoją rękę we włosy różowowłosej. Bawiłem się nimi jakiś czas aż za mną usłyszałem chrząknięcie. Jak oparzony zerwałem się na równe nogi i odwróciłem do swojego brata. Itachi stał oparty o otwarte drzwi i uśmiechał się. Znałem ten uśmiech i nie znaczył nic dobrego.

-Nadal będziesz mi zaprzeczał, że nic do niej nie czujesz? - Zapytał się i zrobił krok w moją stronę. Ominąłem go z zamiarem powrotu do pokoju.

-Sasuke, nie oszukuj sam siebie. Widzę jak na nią patrzysz i cierpisz, gdy widzisz ją smutną. Jesteście sobie przeznaczeni. - Zatrzymał mnie łapiąc za nadgarstek.

-Nie jesteśmy, ja ją tylko ranie. Ja bym się pałał szczęściem, a ona by cierpiała. Nie na tym polega miłość. - Wyrwałem się i wróciłem do pokoju. Szlak by go, niech nie wciska nosa w nie swoje sprawy. Ekspert od miłości się znalazł, który nie ma dziewczyny. Niech sobie wepcha te rady głęboko w tyłek.

***Perspektywa Sakury***

Obudziłam się na dworze, co trochę mnie zdziwiło. Pamiętam, jak czytałam książę, a potem patrzyłam jak Sasuke trenował, nie był on chyba tego świadomy, bo nawet nie zauważył mnie, gdy wchodził do ogrodu. Siedziałam na końcu w kącie tarasu, ale zdziwiłam się, że mnie nie spostrzegł. W sumie to nie sprawiło mi to problemu, bo mogłam zobaczyć, jak ćwiczy. Jednak chyba mnie to znużyło, bo nie pamiętam tego, kiedy kończył trening. Ściągnęłam z siebie kocyk, znowu coś, czego nie pamiętam. Ostatnio dzieje się za dużo rzeczy, które nie wiem jak się zdarzyły i kto je zrobił. Na dwór wyszedł Itachi z tacą w ręku, uśmiechnął się i skierował w moją stronę.

-Nasza Księżniczka wstała z popołudniowej drzemki. - Usiadł koło mnie i podał tacę z kanapkami. - Pomyślałem, że jak już tu siedzisz to możesz zjeść na świeżym powietrzu. Dobrze się spało? - Patrzyłam na niego i nie wiedziałam, co mam powiedzieć. Wie już o mojej popołudniowej zbrodni? A może jeszcze nie zauważył, nie no, kto normalny nie zauważyłby braku jednej półki w szafce i wszystkich szklanek. - Już nie myśl tak intensywnie. - Wyrwał mnie z przemyśleń. - Jeśli myślisz o stłuczonym szkle pod moją nieobecność to wiem o tym. - Otwierałam już usta by oznajmić wszech i wobec, że za wszystko zapłacę i najbardziej na świecie przeprasza, ale nie dał mi nawet zacząć. - Nie przepraszaj, nie zrobiłaś tego specjalnie, nie twoja wina, że masz takie bóle. I nie będziesz nam za to płacić, byłbym głupcem biorąc pieniądze od takiej dziewczyny jak ty.

-Ale ja nalegam. - Zaczęłam, ale oczywiście Itachi miał więcej do powiedzenia.

-Zamiast pieniędzy, spędź trochę czasu z moim bratem. Mam wrażenie, że musicie coś sobie wytłumaczyć, ale żadne z was nie chce tej rozmowy zacząć. Godzisz się na taką zapłatę. - Patrzyłam na niego nie dowierzając. Mogę się sprzeciwić i oddać pieniądze? Bo nie żeby coś, ale twój brat mnie unika, a ja niekontrolowanie się go boję, gdy jest przy mnie bliżej niż w drugim pomieszczeniu. Myślałam sobie, ale oczywiście głowa zrobiła coś innego i pomachała twierdząco. Co ja najlepszego zrobiłam...

-No i super, zjedz sobie do końca, a ja zawołam Sasuke. - Na te zdanie prawie udławiłam się kanapką. A kaszel pogorszył mój ból, więc taca prawie spadła mi z kolan. - Spokojnie. - Itachi złapał przedmiot i odstawił na bok, podając mi wodę. Napiłam się jej i powoli odzyskałam kontrolę nad swoim ciałem.

-To już teraz mam spędzić z nim czas? - Zapytałam od razu, gdy tylko mogłam spokojnie złapać oddech.

-A na co będziemy czekać? Lepiej wszystko załatwić od razu. - Uśmiechnął się. - Będziesz jeszcze jadła? - Wskazał na tacę, a ja zaprzeczyłam. Zabrał ją i zniknął, żeby zająć czymś swoje myśli wzięłam książkę. Oczywiście ona nie potrafiła mi pomóc i nie mogłam się na niej skupić. Z rezygnacją odłożyłam ją na kolana i westchnęłam. Kątem oka zauważyłam, jak Itachi rozmawia w drzwiach z Sasuke. No i po co to wszystko, przesiedzimy tak w ciszy, znam Sasuke, nie jest rozmowny, a ja nie mam zamiaru mu się narzucać. W końcu bracia podeszli do mnie. Młodszy z nich nie miał zadowolonej miny, w sumie czy kiedykolwiek widziałam na jego twarzy zadowolenie.

-No moje dzieciaki to zostawiam was na dwie godziny. - Oznajmił Itachi, a Sasuke od razu spojrzał na niego z morderczą miną. - Już już, nie denerwuj się tak. - Pomachał mu dłonią przed twarzą by się uspokoił. - Ona płaci nam tym za szklanki, a ty odkupujesz winy za swój czyn. Przecież chciałeś zadośćuczynić, więc już siadaj. - Wskazał mu miejsce koło mnie, a potem ruszył do wyjścia. - I nie myślcie sobie, że nie będę wiedział, jeśli spędzicie całe dwie godziny na siedzeniu. Jeśli tak to zamknę was w jednym pokoju na dwa dni. - Zaśmiał się i już go nie było. Sasuke patrzył na niego aż zniknie z jego pola widzenia, a potem usiadł na podłodze. Kiedy tylko to zrobił mój wzrok powędrował gdzieś w dal. Udawałam, że zawzięcie coś oglądam. O czym ja mam z nim rozmawiać, zamyśliłam się. Jednak wyrwał mnie z tego głos Sasuke.

-I tyle z naszej kary. - Spojrzałam na niego pytająco, ale za moment usłyszałam rozmowę wewnątrz domu. Chwile zajęło mi wsłuchanie się w głosy by odgadnąć, kto to, nie musiałam jednak długo myśleć, ponieważ już znajdowali się na tarasie. Naruto, Ino i o dziwko Kakashi. Blondyn rzucił się na mnie, a ja stęknęłam z bólu.

-Jak dobrze, że się obudziłaś!!! Sakura-chan tak bardzo się martwiłem! - Jego ręce mocno zacisnęły się wokół mnie.

-Jak jej nie puścisz to będziesz się martwił o nią dłużej. - Odezwała się Ino i odciągnęła ode mnie chłopaka. Ten z rezygnacją usiadł koło mnie. Kakashi patrzył na mnie badawczo, nie wiedziałam, dlaczego się nie odzywa. W końcu jednak poruszył się i zagarnął mnie delikatnie ręką. Byłam w szoku, nie spodziewałam się takiej czułości od byłego mistrza. Przytulił mnie delikatnie i szepnął na ucho.

-Dobrze, że się obudziłaś. - Zesztywniałam to nie w stylu siwowłosego żeby okazywać aż tak uczucia. Widziałam, że wszyscy na nas patrzą. Odkąd Tsunade-sama i moi rodzice umarli Kakashi był dla mnie, jak dobry wujek. Pilnował mnie, starał się bym zawsze była szczęśliwa i niczego mi nie brakowało. Jednak ten gest to było coś, czego jeszcze nigdy nie zrobił. Po chwili puścił mnie i uśmiechnął się zza maski.

-Wejdźmy do środka, zrobię herbaty. - Ciszę przerwał starszy Uchiha, Naruto pomógł mi wstać i trzymał mnie aż do momentu, w którym usiadłam na kanapie. Ino od razu znalazła się przy mnie, Sasuke i Naruto zajęli miejsce na drugiej kanapie, a Itachi razem z Kakashim usiedli na trzeciej. Blondynka cały czas nadawała, opowiadała o tym, jak Naruto zaręczył się Hinacie, kiedy to ja wyszłam z imprezy. Shikamaru też w końcu przyznał się do miłości do Temari, chodź stwierdził, że to jest upierdliwe. A Sai, nie uwierzycie też się zaręczył, ale nie na imprezie. Zrobił to wczorajszego wieczoru, kiedy zabrał Yamanake na kolacje. Nie powiedziała mi o tym wcześniej, bo widziała, że dziś wieczorem wybierała się jeszcze do mnie. Pokazała mi pierścionek, był z małym diamencikiem. Widziałam szczęście w oczach dziewczyny i to mi wystarczyło. Opowiedziała mi też o szpitalu, że ludzie sobie beze mnie nie radzą. Ami nie może ogarnąć takiej ilości papierów.

-Na szczęście nie ma już takich strasznych przypadków. Wszystko jest chaotyczne, niby każdy ma swoich pacjentów, ale wszyscy się gubią. Martwią i pytają się o ciebie. Mówię im, że wszystko jest w porządku i że wracasz do zdrowia, ale każdy chce zobaczyć czy na prawdę tak jest. - Uśmiechnęła się do mnie. - Powiedziałam im, że jeszcze kilka tygodni i wrócisz. - Spojrzałam na nią i nie wiedziałam, co powiedzieć. Szpital podupada, gdy mnie nie ma. Ale jak to, przecież jak brałam jeden dzień wolnego to zapewniali mnie, że dadzą radę. A teraz nie potrafią sobie poradzić. Spojrzałam na Kakashi'ego, który właśnie kończył rozmowę z Itachim. Podeszłam do niego i usiadłam koło nich. Ich wzrok spoczął na mnie.

-Bo ja chciałam. - Wiedziałam, że jak powiem, że chce wrócić do pracy to będzie od razu kategoryczne nie, ale jak inaczej miałam o tym powiedzieć. - Chce wrócić do pracy. - Nie dali mi już nic powiedzieć, bo oby dwoje zaprzeczyli. Nawet Naruto i Ino zaczęli krzyczeć, że jeszcze nie mogę, że to za wcześnie. Westchnęłam i przewróciłam oczami. - Dacie mi dokończyć? - Zapytałam prawie krzykiem. Od razu ucichli i wyczekiwali, co dalej powiem. - Chce popracować w biurze, tylko papierkowa robota. Rano i wieczorem, tyle. - Skończyłam i patrzyłam na nich i ich reakcje. Naruto z Ino zaczęli znowu krzyczeć, że nie mogę. Spojrzałam na Kakashi'ego, który był moją ostatnią nadzieją. Pokręcił z rezygnacją głową.

-Nie możesz chodzić tam sama. I siedzisz tylko w biurze przy papierkach, jak usłyszę, że bawisz się w lekarza to uwierz zamknę cię w domu. I to tak, że na pewno nie wyjdziesz. Tylko musimy znaleźć kogoś, kto będzie z tobą chodził do pracy. - Mój uśmiech na twarzy powiększał się z każdym jego słowem. Itachi wstał i skierował się w stronę wyjścia, jednak zatrzymał się przy sofie, na której byli chłopacy. Jego dłonie powędrowały na ramiona Sasuke.

-Sasuke na pewno się tym zajmie, prawda? - Bardziej stwierdził niż zapytał. Uchiha spojrzał na niego groźnie, ale ten się uśmiechnął zadziornie. - I tak nie masz, co robić. - Ciągnął dalej tą zabawę.

-Więc dobrze, Sasuke będzie ciągle z tobą w pracy. Wiem, że dopilnuje tego byś nie zrobiła żadnych głupstw. - Uśmiechnął się Kakashi. I moje marzenie o pójściu do pracy zamieniło się w koszmar. Dlaczego oni mi to robią. Ino chyba zauważyła moje nie zadowolenie i szybko wyciągnęła mnie z salonu z pretekstem, że musi mi pomóc w zmianie ubrania. Pomogła mi wejść do pokoju by nie zajęło mi to wieczność. Usiadłam na łóżku, nie chciałam o tym gadać, ale Ino miała na ten temat inne zdanie.

-Sakura, co się dzieje? - Zapytała siadając na fotelu, wcześniej przysuwając go w moją stronę. - Widzę, że coś jest nie tak, mnie nie oszukasz. - Spojrzała na mnie wyczekująco.

-Właściwie to nie wiem, co się dzieje. - Zaczęłam. - Czuje do Sasuke to, co zawsze, ale mam w sobie jakąś barierę. Bardziej się go ostatnio boję niż go kocham i za nic nie potrafię tego powstrzymać. - Schowałam twarz w dłoniach. Dziewczyna zmieniła miejsce siadając koło mnie. Objęła mnie ramieniem.

-Słuchaj, - Zaczęła i zrobiła pauzę. - Jeśli nadal go kochasz to po prostu mu to powiedź. Może, jeśli się o tym dowie to coś się zmieni? - Spojrzałam na nią z politowaniem. - No wiem, że to Sasuke, ale może? Warto spróbować, nic temu nie zaszkodzi.

-Ty na prawdę nie wiesz, o kim mówisz. - Wstałam od niej i zaczęłam zbliżać się do okna, jakby miało dać mi odpowiedź na moje nurtujące pytania. - To jest Sasuke, on nie jest, jak inni chłopcy. On odbiega od nich w całości i właśnie za to go kocham. Wiem, że ma w sobie dobro, tylko nie chce go pokazać. Nie wiem, czemu tak bardzo to ukrywa. - Westchnęłam i odwróciłam się znowu do Ino. - Będę miała ciężkie dni żyjąc z nim pod jednym dachem. Myślałam, że już od tego wybrnę, ale nie musieliście zrobić tak, żeby nawet do pracy ze mną chodził. - Prawie krzyknęłam, powstrzymałam się od tego, wiedząc, że chłopak może wszystko usłyszeć. - Opadłam na łóżko i wpatrywałam się w sufit.

-A może właśnie tak miało być? Może takie jest wasze przeznaczenie? - Zaśmiała się Ino, niedane było nam dokończyć, ponieważ do pokoju wszedł Kakashi.

-Chciałem tylko powiedzieć, że od jutra możesz wychodzić do pracy. Sasuke wie, jak ma wyglądać twój dzień w pracy. Sakura bądź rozsądna, pamiętaj, że każdy się o ciebie martwi, więc nie sprawiaj nam kłopotów. - Po tych słowach odwrócił się w stronę Ino. - Wychodzimy, Naruto musi wracać do Hinaty, a ja do papierkowej roboty, której nienawidzę, ale cóż poradzę na to, że jestem Hokage. Trzymaj się Sakura i wracaj do zdrowia. - Uśmiechnął się i wyszedł, a zaraz za nim zrobiła to Ino, przytuliła mnie. Oznajmiła jeszcze przy tym, że jak coś to jest jutro w pracy. Zostałam sama w pokoju, gapiąc się w sufit. Przez głowę przeszły mi słowa blondynki: „Może takie jest wasze przeznaczenie", oj Ino oby to była prawda, bo jak nie to długa droga przed nami. W sumie, co ja mówię nie ważne, co to przed nami jest długa droga. Nie wyszłam tego dnia już z pokoju. Nastawiłam sobie budzik, który leżał na komodzie i poszłam spać. Na szóstą muszę być w pracy. To nie może być przeznaczenie to jest po prostu przypadek.

-----------------------------------------------------------

Hej, hej Kochani! 

Dziś mamy taki o to rozdział. Dałam radę opublikować go w piątek i to nie aż tak późnym wieczorem. Następny oczywiście będzie w piątek.

Proszę o komentarze o tym co wam się podoba, a co nie i dlaczego. Bardzo komentarze mnie motywują do pisania i dziękuję, że jesteście ze mną! 

Miłego dnia, popołudnia, wieczoru! <3 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro