8
Piekło... Jestem w piekle... Zielona, puszysta trawa, uśmiechające się słoneczko żywcem wzięte z Teletubisiów, małe, latające skrzaty, krasnale ogrodowe i wróżki... Pełno zjebów wyglądających jak ten debil... To ja może wrócę do tej morderczej gwiazdy porno i dam se gardło poderżnąć... Nara..
- Wszystko okey?- spytał blondasek.
-... Za dużo...
- Za dużo przeżyć jak na dziś?
-... Nie... Za dużo słodyczy...
- Nie przesadzaj...
- Nie przesadzaj?! To jest piekło?! Gdybym miała wybierać między Auschwitz a tym czymś to wybrałabym Auschwitz!- zaczęłam krzyczeć, potrzasając nim jak lalką.
-... Co to Auschwitz?
- To raj w porównaniu z tym... Z tym...
- Piekłem?
- Tak!- powiedziałam, patrząc mu w twarz.
- Uspokój się i chodź...- szepnął po czym złapał mnie za rękę, ja natomiast zarumieniłam się niczym dziewica w noc poślubną... Maryśka do cholery! Od kiedy rumienisz się jak jakaś loszka z taniego romansidła?!- coś ty taka czerwona?
- A ty co taki pedałowaty?- odburknęłam, nadymając policzki.
- Hej! Mogłabyś być milsza!
- Taki mój urok...
- Jest dość kiepski...
- Ey patrzcie! Czy to nie ten debil Mefisto?!- usłyszałam czyjś śmiech. Odwróciłam się, żeby zobaczyć do kogo należy i mnie zatkało... Przede mną stał jednorożec... Biały z tęczową grzywą jednorożec... Gadający jednorożec... Kurwa, co tu się właśnie odjaniepawliło?
- Spadaj...- burknął mój towarzysz.
- Oi, czyżbym cię uraził?- mruknął przesłodzonym głosem, śmiejąc się do swojego kolegi, którego wcześniej nie widziałam. Był wróżką jak blondyneczek tylko ten miał czerwone włosy i złote oczy.
- T... Troszkę...- szepnął Mefisto... On na serio jest niedojebany...
- Odjebcie się tęczowe kutafony - warknęłam z tak sadystycznym uśmiechem, że nawet Chuck Norris by spierdolił.
- B... Bo co?- warknął czerwonowłosy.
- Bo wyrwę ci oczy i wsadzę w dupe...- mruknęłam ozięble. O, czyżby zadrżał?
- Odwal się paniusiu!- krzyknął jednorożec.
- Bo co?- zacytowałam jego ziomka.
- Bo zrobi się nie przyjemnie...
- Maryś... Chodź..
- Słuchaj się pustaka...- zarechotała kobyła... O nie... Nie będzie się ze mnie jednorożec nabijał! Nie z takimi cwaniakami miałam do czynienia na dzielni! W końcu ma się kryminalne znajomości.
Momentalnie podeszłam do kobyły z przesłodzonym uśmiechem po czym prosto i elokwentnie, mówiąc jebnęłam mu.
- M... Maryś!!!- wrzasnął blondasek.
- Cz... Czy ty mnie uderzyłaś?!- warknął, wycierając kopytem tęczową krew.
- Ne... Powiedzieć ci coś ciekawego?- spytałam z krzywym uśmiechem psychola.
- C... Czego?...
- W naszym świecie- zaczęłam, a następnie podeszłam do jednorożca, potrząc mu prosto w ryj- z bezużytecznych koni robi się kiełbachę... Ciekawe jak smakowałaby kiełbasa z jednorożca?- szepnęłam rozbawiona, oblizując wargi. Kobyła zadrżała po czym spierdoliła w długą.
-P... Psycholka!- wrzasnął, kopytkując z dala stąd.
- PF, bezużyteczny ssak...- wtedy usłyszałam pisk obejrzałam się i co zobaczyłam? Otóż pod drzewem nadal stał ten czerwonowłosy. Co prawda trząsł się jak liść na wietrze, ale muszę odreagować dzisiejszy dzień, więc gościu ma pecha...
- A ty nadal tutaj?- spytałam. Zauważyłam, że podskoczył wystraszony po czym przewrócił się o korzeń wystający z ziemi, uderzając plecami o drzewo. Podeszłam do niego i ukucłam tuż przed nim, chwytając jego twarz w swoje ręce.
- Ne, masz takie piękne oczka- szepnęłam, przyglądając się im.
- J... Ja nie...
- Wiesz... Dobre maniery mówią aby podziękować za komplement... Taki nie wychowany...- pokręciłam głową zawiedziona jednak po chwili dodałam- a może... Jako zadośćuczynienie... Wydłubie te twoją urocze oczęta?!- wrzasnęłam z najbardziej sadystycznym uśmiechem na jaki było mnie stać po czym chwyciłam jego podbródek, drugą ręką, sięgając po mój nóż motylkowy.
- DZIĘKUJĘ, DZIĘKUJĘ, DZIĘKUJĘ, DZIĘKUJĘ...!!!- zaczął krzyczeć przerażony wróż gdy zbliżyłam nożyk do jego twarzy. Oh... On ryczy...
- Twoje oczy wyrażają tyle emocji! Tak pięknie... Naprawdę... Naprawdę chce je mieć...- szepnęłam, unosząc nóż.
- P... PROSZĘ!!! B... BŁAGAM!!!- zaczął krzyczeć wróż... Dopiero teraz zauważyłam, że opuścił te swoje długie, szpiczaste uszka. Czas na finał... Zamachnęłam się i... Wbiłam nóż parę milimetrów od jego szyi. Wróż przełknął nerwowo ślinę po czym zaczął ciuchutko szlochać przerażony.
- Aww, tak słodko! Dość bo się jeszcze wzruszę!- krzyknęłam.
- M... Maryś...- usłyszałam pisk Mefisto.
- Czego?
- Może... Pójdziemy dalej?
- Za chwile- szepnęłam, patrząc z powrotem na tego chudzielca.
- Okey...- szepnął, wycofując się trochę do tyłu.
- A ty... Na następny raz lepiej wybieraj swoje ofiary...- mruknęłam, wyciągając nożyk z drzewa- bo kto wie... Może na następny raz ten nożyk wbije się prosto w te twoje chudziuteńkie gardełko...- po czym, chcąc mu dać do zrozumienia, że nie żartuje przejechałam lekko nożem po jego krtani.
- P... Przepraszam.... Prze... Przeprasza... Przepraszam... Przepraszam! Ja nie...
- Tak, tak. Nie rycz już i zmiataj-warknęłam, chowając broń- chyba, że...- szepnęłam, po czym jeszcze raz popatrzyłam na wróża- chcesz się jeszcze pobawić...
- N... Nie! Pro... szę...
- Paszoł won...- burknęłam, chłopak jak na zawołanie wstał i uciekł w długą. Eh, koniec zabawy, a szkoda... Podeszłam do Mefisto. Co on taki przerażony? Nagle zaczął się mnie bać? Heh... Mam plan...
- Ne... Mefisto. Tak sobie przypomniała, że jeszcze ci się nie odpłaciłam za zmacanie mego boskiego biustu...
- Przepraszam!- wrzasnął, wyciągając ręce przed siebie jakby miał się uchronić przed nieuniknionym atakiem.
- Pfhahahaha! Ta twoja mina!
-... Jesteś sadystką!!!- wrzasnął blondasek.
-No to idziemy dalej- powiedziałam z szerokim uśmiechem. Tym razem to ja go chwyciłam za rękę. Pff, co? Nie spodziewaliście się, że lubię słodkie rzeczy, co?
Koniec tej części!
Bosh! To najdłuższy i najbardziej sadystyczny rozdział jaki tu dodałam! Hehe, rozkręcam się...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro