Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

"I knew it!" Thor x Steve

Na specjalne zamówienie @KapitanAmeryka01

Trochę mi się z tym zeszło, wiem ^^'

Prosiłaś o nieco pikanterii, więc co nieco jej dodałam ;P Nie wiem, czy na to liczyłaś, no ale mam nadzieję że nie zawiodłam! A jeśli zawiodłam, to z góry przepraszam >.<


                &&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&


 Thor naprawdę dobrze się bawił, widząc jak jego przyjaciele trudzą się, próbując podnieść Mjolnir. Próbowali na różne sposoby – Tony nawet użył swojej zbroi i wraz z pomocą Rhodneya usiłowali ruszyć młot. Wszelkie ich wysiłki poszły na marne. Wprawdzie byli dla niego niemal jak rodzina, to jednak żadne z nich nie było godne jego mocy.

Bóg piorunów upił łyka asgardzkiego trunku i z uśmiechem na twarzy przypatrywał się Clintowi, który po dwóch próbach zrezygnował z podniesienia Mjolnira. Barton cicho się zaśmiał, unosząc dłonie w geście poddania się. Thor był spokojny – nikt oprócz niego nie da rady wziąć młota do ręki.

Wtedy nadeszła kolej Steve'a. Blondyn podszedł do stołu, na którym leżała broń, po czym chwycił ją obiema rękami. Zaparł się, pociągnął i... Mjolnir drgnął. Nie uniósł się co prawda ponad mebel, ale przesunął się centymetr w lewo.

Uśmiech Thora momentalnie zniknął z jego twarzy. Rogers wprawdzie po chwili odpuścił, kręcąc głową, ale Odinson czuł, że coś było nie tak. Słyszał śmiechy swoich przyjaciół, ale o dziwo Steve ani przez moment nie spojrzał w jego stronę. Ewidentnie unikał jego wzroku, co jeszcze bardziej wzbudziło podejrzenia boga.

Nie chcąc jednak przykuwać niepotrzebnej uwagi, zaśmiał się. Z Kapitanem porozmawia, gdy nadejdzie odpowiedni moment.

- Mówiłem, nikt z was nie jest godny. – Podrzucił Mjolnir, po czym złapał go bez najmniejszego wysiłku.

Przyjęcie trwało w najlepsze. Rhodes starał się zabawiać gości śmiesznymi historyjkami, Natasha stała za barem i robiła sobie drinka, Clint gdzieś zniknął, a Tony zamierzał chyba zmienić playlistę. Pozostali uczestnicy stali bądź siedzieli w małych grupkach, rozmawiając i co chwila wybuchając śmiechem.

Thor kochał Midgard. Był mu prawie tak bliski jak Asgard. Tutejsze tradycje, potrawy oraz dziwne technologie (z którymi coraz lepiej sobie radził) zachwycały go. Tu wszystko było inne, ale równie interesujące i piękne. A przede wszystkim ludzie – ciekawi i w większości sympatyczni. Może czasem dziwni bądź mający głupie pomysły, ale starali się naprawiać swoje błędy. A to Odinson bardzo cenił. Kiedyś sam popełnił ogromny błąd, lecz był w stanie się zrekompensować. Jednak znalezienie w sobie siły do przyznania się do porażki wymagało nie lada odwagi. Mimo wszystko to była dla niego bardzo cenna lekcja. Nauczył się pokory oraz cierpliwości. Gdyby tylko nie sytuacja z Lokim...

Nagle Thor dostrzegł, że Steve skierował się do wyjścia z salonu. Bez wahania ruszył za nim. Musiał potwierdzić swoją teorię. Kiedy byli dostatecznie daleko, Odinson odwrócił się, chcąc być pewnym, że nikt ich nie zobaczy ani nie usłyszy.

- Steve! – Zawołał, przyspieszając nieco kroku.

Kapitan odwrócił się, wyraźnie zaskoczony.

- Thor? – Lekko się uśmiechnął. – Szedłem na chwilę do swojego pokoju, coś się stało?

- Pójdę z tobą. – Bóg szedł dalej, jak gdyby nigdy nic.

Po chwili objął Rogersa ramieniem, na co ten się do niego przysunął, korzystając z okazji i chłonąc ciepło, które dawało umięśnione ciało Thora. Kapitan się do tego głośno nie przyznawał, ale uwielbiał przytulać się do swojego chłopaka. Asgardczyk był jedyną osobą, która nie dość, że była wyższa od niego, to jeszcze lepiej zbudowana. Wszelkie tulasy ze strony Odinsona zawsze były mile widziane.

- Więc co chciałeś? – Spytał Steve, gdy byli już w jego pokoju.

- Nie mogę już pójść ze swoim chłopakiem do jego pokoju? – Asgardczyk lekko się uśmiechnął, nie chcąc wzbudzać żadnych podejrzeń.

- Nie o to mi chodzi. – Rogers pokręcił lekko głową, a jego usta powędrowały w górę. – Myślałem, że dobrze się bawisz na przyjęciu.

- Bo tak jest. – Przytaknął wyższy mężczyzna, podchodząc do okna.

Kapitan uniósł prawą brew, będąc zaskoczonym zachowaniem swojego partnera. Po chwili cicho westchnął, ze słyszalną rezygnacją w głosie.

- Dobra, powiedz wprost o co chodzi.

W odpowiedzi Odinson szybko do niego podszedł, po czym gwałtownie i natarczywie wpił się w jego usta. Steve, zaskoczony, cofnął się kilka kroków, aż natrafił plecami na ścianę. Thor rzadko kiedy tak się zachowywał. A nawet jeśli, nie robił takich podchodów – mówił wprost, że chce zostać przytulonym lub pocałowanym.

Rogers cicho jęknął, gdy bóg jeszcze bardziej na niego naparł. Planował wprawdzie wrócić zaraz na przyjęcie, ale skoro sprawy przyjęły taki obrót... Cóż, nie mógł narzekać.

- Potrzymaj – szepnął nagle Thor, zdejmując z siebie sportową marynarkę.

Rogers był tak oszołomiony natarczywością swojego chłopaka, że nawet nie zauważył, gdy ten wcisnął mu coś do ręki. Wziął to bez najmniejszego problemu, a wolnym ramieniem oplótł szyję Odinsona, chcąc ponownie go pocałować. Thor jednak nie patrzył już na niego. Miał rozszerzone oczy, a jego usta wykrzywiły się na kształt litery „O".

- Thor...? – spytał Kapitan, niezadowolony, że bóg ostentacyjnie zaczął go ignorować.

- Wiedziałem – szepnął. – Wiedziałem!

Steve był zdezorientowany. Najpierw Asgardczyk niemal się na niego rzuca, a teraz nagle ośmiela się to wszystko przerywać? Rogers już chciał zacząć protestować, ale gdy uniósł swoją prawą rękę, zrozumiał, czemu Thor tak się przypatrywał.

W jego dłoni znajdował się Mjolnir.

Trzymał Mjolnir, broń, którą mogły podnieść tylko osoby godne.

O cholera, przeklął w duchu, co ostatnio zdarza mu się coraz częściej.

- Posłuchaj, mogę wyjaśnić – zaczął, czując jak jego policzki zmieniają kolor na czerwony.

- Nie podniosłeś go w salonie. – Przerwał mu Odinson, wpatrując się w jego błękitne oczy. – A przecież mogłeś to zrobić. Więc czemu...?

- Pomyślałem, że to by cię mogło urazić. – Tym razem to Rogers się wtrącił w wypowiedź rozmówcy. – Jesteś taki dumny, że jako jedyny możesz trzymać swój młot, że nie chciałem zabierać ci tej radości – mruknął, spuszczając wzrok.

Przez chwilę panowała między nimi cisza.

- Steve. – Asgardczyk podłożył dwa palce pod podbródek Steve'a, tym samym zmuszając go, by spojrzał mu w oczy. – Jeśli miałbym wskazać jedną osobę na Midgardzie, która chciałbym, by była godna mojej mocy, to byłbyś to ty. – Lekko się uśmiechnął. – Jestem z ciebie dumny, Kapitanie.

Rogers na te słowa jeszcze bardziej się zaczerwieniał. Nienawidził się rumienić. Zawsze, gdy jego policzki przybierały ciemno różowy odcień, Bucky zwykł się z niego śmiać. Było to miłe, aczkolwiek niezwykle bolesne wspomnienie.

- Podnosząc Mjolnir, jeszcze bardziej udowodniłeś, że jesteś godny być moim chłopakiem. – Odinson pocałował go w żuchwę. – Ale teraz go odłóż, musimy jakoś uczcić całą tę sytuację.

Kapitan doskonale wiedział, co Thor ma na myśli. Totalnie zapomniał o przyjęciu, pragnąc oddać się przyjemności, jaka zaraz miała nadejść. Wciągnął powietrze, by poczuł jak duże, ciepłe ręce Thora dotykają jego brzucha i przesuwają się wyżej, w stronę klatki piersiowej. Mimowolnie przygryzł dolną wargę, nie chcąc, by z jego ust wydostał się jakikolwiek dźwięk. Prawą dłoń wplótł we włosy Thora (czuł się wyróżniony, że jest jedynym Avengersem, któremu bóg na to pozwala), a lewą zaczął zataczać koła na jego koszulce, czując pod nią wyrzeźbiony tors władcy piorunów.

Ich usta ponownie się o siebie ocierały, a języki toczyły zażartą bitwę o dominację. Rogers wiedział, że prędzej czy później ulegnie, ale mimo to chciał pokazać, że tak łatwo się nie poddaje. Nikomu by się do tego nie przyznał, ale dominacja Odinsona była niesamowicie podniecająca. W pewnym momencie Thor przeniósł się na szyję swojego chłopaka, na zmianę ją całując i podgryzając.

- N-Nie, przestań – szepnął Steve, nie chcąc, by malinki były widoczne.

Bóg tylko się uśmiechnął pod nosem. Niech każdy wie, że Rogers jest jego – w końcu drugiego takiego faceta nie znajdzie, nawet jakby miał przeczesać całą galaktykę wzdłuż i wszerz. Kilka ciemniejszych śladów na szyi jeszcze przecież nikogo nie zabiły.

Kapitan dał za wygraną. Najwyżej założy jeden ze swoich golfów, choć nie miał pojęcia jak w nim wytrzyma – temperatury w ciągu dnia były wciąż dość wysokie. Odinson jakby wyczuł jego myśli. Solidnie klepnął go w tyłek (nikt nie miał lepszych pośladków od Steve'a, tego Asgardczyk był pewien), po czym przysunął się do jego prawego ucha.

- Nawet się nie waż zakładać żadnego swetra, kochanie. – Wyszeptał.

Steve mimowolnie zadrżał. Zawsze gdy bóg używał tego tonu, poranki były dla Rogersa katorgą, jeśli chodzi o wstawanie. Kilka godzin przyjemności skutkowało bólem pleców dnia następnego. Mimo to Kapitan nigdy nie żałował takich nocy. Kiedyś w życiu by nie przypuszczał, że będzie zdolny do takich igraszek, a teraz zdarzało się, że nawet sam je inicjował. Czego to miłość nie robi z ludźmi...

Gdy bóg przygryzł płatek jego ucha, Steve cicho jęknął. Uszy były jego słabym punktem, co jego chłopak odkrył zaskakująco szybko. I za każdym razem perfidnie wykorzystywał, będąc w stanie przekonać go do upojnej nocy nawet wtedy, gdy na początku w ogóle nie miał na to ochoty.

- Nie podoba mi się, że wciąż masz na sobie koszulkę. – Wymruczał Thor, wciąż jeżdżąc palcami po jego umięśnionej klatce piersiowej.

Rogers zrozumiał. Uniósł ramiona, tym sam umożliwiając Odinsonowi zdjęcie z niego bluzki. W momencie, gdy materiał znalazł się na podłodze, Steve poczuł lekki chłód. Przeszedł go dreszcz, ale Kapitan nie był pewien, czy jest to efekt stania nagim od pasa w górę, czy jednak bliskości Thora oraz świadomość, że za chwilę zrobi się jeszcze przyjemniej. Mimowolnie poczuł, jak jego policzki pokrywają się czerwienią. Nie był prawiczkiem i to od dość dawna, ale mimo to myślenie czy mówienie o zboczonych rzeczach wciąż wywoływało u niego dość „słodkie" – jak to określał Asgardczyk – reakcje. Tony za to często mu z tego powodu dokuczał, oczywiście w złośliwie-przyjacielskich zamiarach.

Steve ponownie jęknął, gdy Thor ugryzł go lekko w szyję, tuż przy obojczyku. Drań, chce się bawić i doprowadzić go do momentu, w którym Rogers zacznie błagać o więcej. Kapitan, nieważne jak długo by się opierał, w końcu by się poddał. Stan, do którego potrafi doprowadzić go Odinson, jest nie do zniesienia. Ziemianin musi wtedy prosić Asgardczyka o kontynuację, bo jeśli tego nie zrobi... Cóż, akurat w tej kwestii Steve zawsze ulega. Thor potrafi być dupkiem.

Władca piorunów przyszpilił ręce swojego chłopaka do ściany tuż nad jego głową, a sam zajął się składaniem pocałunków na jego szyi i obojczykach. Drugą ręką za to ściskał jego prawy pośladek. Thor mógłby go tak macać godzinami – tyłek Steve'a to był prawdziwy skarb i Odinson byłby gotów rozgłosić to na cały światu, gdyby tylko Rogers mu tego nie zabraniał. Chociaż może by tak to zrobić, za jego plecami... A potem by go udobruchać w sprawdzony sposób. O tak, to jest plan.

- Och, Boże. – Westchnął Kapitan, czując jak oblewa go fala gorąca.

- Do usług, kochanie. – Thor chytrze się uśmiechnął, przylegając całym ciałem do Steve'a, jeszcze skuteczniej go unieruchamiając.

- Jesteś podły – mruknął Rogers, a po chwili poczuł solidnego klapsa, który opadł na jego lewy pośladek.

- Wiem. – Uśmiech Odinsona poszerzył się.

Mężczyźni wpatrywali się nawzajem w swoje oczy, aż nagle Asgardczyk nachylił się nad swoim chłopakiem, chcąc go pocałować w usta. Zbliżył się do niego i...

Steve nagle odwrócił głowę, po czym głośno kichnął.

Przez chwilę między nimi panowała cisza, którą przerwał donośny śmiech boga piorunów. To nie pierwszy raz, kiedy końcówki jego włosów połaskotały Rogersa w nos. I nie było innej opcji – Thor musiał przyznać, że Kapitan był wtedy wyjątkowo słodki. Tak uroczo marszczył potem nos.

- Bardzo śmieszne. – Rogers mimowolnie też się uśmiechnął. Uwielbiał śmiech swojego chłopaka, więc nic nie mógł poradzić na to, że zawsze gdy go słyszał, jego wargi same się unosiły.

- Na czym stanęliśmy? – Wymruczał Odinson, składając na nosie niższego mężczyzny szybkiego całusa.

Sekundę później, bez ostrzeżenia, wpił się w jego usta, od razu wpychając do nich język. Steve jęknął, czując nagły wzrost przyjemności. Kolana się pod nim ugięły, a w podbrzuszu poczuł znajome ciepło. Miał ochotę objąć Thora, ale ten wciąż trzymał jego nadgarstki. Szarpnął więc lewym ramieniem, za co dostał kolejnego dziś klapsa. Sapnął cicho, starając się nie zostawać w tyle w oddawaniu pocałunków. W takich sytuacjach umysł Kapitana się wyłączał – mężczyzna nie chciał myśleć o niczym, co rozpraszałoby jego uwagę od intymnych momentów z Odinsonem. Poddawał się wszystkiemu, co Thor dla niego wymyślił. On był jedyną osobą, która potrafiła go zdominować. Normalnie to on rządził, wydawał rozkazy, ale w sypialni... Cóż, pełnił rolę uległego. Nie żeby mu to przeszkadzało – kochał to, ale nie miał ochoty rozpowiadać o tym innym. To były ich chwile, którymi nie zamierzali się z nikim dzielić.

- Ah! – Jęknął, gdy usta Thora zjechały na jego tors. To było tak niesamowicie cudowne uczucie! – Thor...

- Hmm? – Władca piorunów zjechał dłonią na jego pasek od spodni. – Chciałeś mi coś powiedzieć, Stevie?

- N-Na łóżko – wymamrotał tylko, nie do końca kontaktując ze światem. Chciał więcej i więcej... I chciał tego teraz.

- Jakiś ty dzisiaj niecierpliwy, kapitanie. – Odinson chytrze się uśmiechnął, mając ochotę na dłuższą grę wstępną. Dokuczanie Steve'owi w takich sytuacjach było naprawdę zabawne, a jego reakcje... O, jakie one były podniecające i słodkie zarazem!

Thor puścił nadgarstki Rogersa, zabierając się za rozpinanie jego paska od spodni. Gdy mu się to udało, pozwolił Kapitanowi ściągnąć z siebie koszulkę. Po chwili mocno go objął, po raz kolejny tego dnia podgryzając skórę na jego szyi. Celowo zrobił to w miejscu, które będzie potem widoczne. Niech inni Avengersi widzą, że Steve jest już zajęty! Niech cały świat to widzi! Nie ukrywali swojego związku przed przyjaciółmi, którzy szczerze ich wspierali. Odinson za to czuł się zazdrosny za każdym razem, kiedy ktoś rzucał jego chłopakowi rozmarzone spojrzenia – czy to na spacerze, czy na misji, czy nawet w sklepie. Owszem, Rogers jest niesamowicie przystojny, ale jest też zajęty. Thor już sobie obiecał, że kupi mu koszulkę z takim napisem i zmusi go do zakładania jej za każdym razem, gdy będą razem gdzieś wychodzić. Dzięki temu kolejka potencjalnych adoratorów natychmiastowo by się zmniejszyła, a właściwie można by rzec, że właściwie by wyparowała.

Rogers lekko się szarpnął, nie będąc zbytnio zadowolony z faktu, że jego szyja pokryta będzie całkiem widocznymi malinkami.

- Musiałeś. – Bardziej stwierdził niż zapytał.

- Musiałem. – Potwierdził Thor, zsuwając spodnie Steve'a z jego bioder. Teraz jego tyłek jest jeszcze bardziej dostępny! Będzie co macać.

Kiedy Rogers wyszedł ze swoich spodni, Thor pociągnął go za sobą w stronę łóżka. Usiadł na krawędzi, a Kapitana posadził na swoich kolanach. Zaczął sunąc palcami po jego udach, na co jego chłopak lekko się wygiął i przygryzł dolną wargę. Cholera, to było seksowne. Bardzo seksowne. Tak seksowne, że Odinson miał ochotę rzucić Steve'a pod siebie, a następnie pozbyć się jego ubrań i porządnie wziąć się do roboty.

Ale postanowił zaczekać. W końcu im dłużej się czeka na przyjemność, tym jest ona większa. A na taką rozkosz zdecydowanie warto czekać.

- Naprawdę nie chcę wracać na to przyjęcie – szepnął Thor, czując jak Rogers wplata palce w jego włosy.

- Ani ja.

- Wiesz, że do rana cię stąd nie wypuszczę?

- Wiem. – Steve zbliżył się do niego. – Nawet jeśli byś chciał, zabroniłbym ci.

Odinson szeroko się uśmiechnął. Za to właśnie kochał Rogersa – był po prostu wspaniały.

Szybkim ruchem przekręcił się tak, że Steve wylądował pod nim, wciąż mając palce w jego włosach. Thor nie chciał się dziś spieszyć, ale widząc Kapitana w takim stanie, coraz trudniej mu się było powstrzymać.

- Thooor – jęknął nagle Ziemianin. – Masz zamiar tak się we mnie wpatrywać całą noc?

- Naprawdę jesteś dziś niecierpliwy. – Zaśmiał się władca piorunów.

Ułożył się między nogami swojego chłopaka i zaczął całować go po brzuchu. Jedną ręką jeździł po zewnętrznej części jego lewego uda, a drugą bawił się gumką od jego bokserek. Steve od razu cicho westchnął, oddając się temu przyjemnemu uczuciu. Każdy dotyk ust Thora na jego skórze był wręcz palący. To było tak niesamowicie rozbrajające doświadczenie, że mógłby mu się poddawać codziennie. Obawiał się jednak, że jego ciało – nawet jeśli jest wzmocnione super serum – by tego nie wytrzymało.

Thor ponownie chwycił nadgarstki Rogersa i przyszpilił się nad jego głową. Kapitan nie był z tego zbytnio zadowolony, bo lubił dotykać i przytulać boga piorunów podczas ich zbliżeń. Z drugiej jednak strony to go podniecało. W pełni ufał Odinsonowi, dlatego był w stanie przeboleć fakt, że nie mógł poruszać rękoma.

- Thooor – jęknął znowu Steve, chcąc więcej. Więcej, więcej, więcej!

W odpowiedzi Asgardczyk tylko chytrze się uśmiechnął. Kiedyś sądził, że jedyną wredną osobą w ich rodzinie był Loki. Teraz jednak zaczynał zmieniać swoje zdanie – on również lubił się znęcać nad ludźmi – a właściwie nad jednym, konkretnym człowiekiem, który właśnie leżał pod nim, totalnie obezwładniony i z wyraźną chęcią na gorącą zabawę.

Jak widać wredota jest u nich rodzinna, gdyż władca piorunów zamierzał go jeszcze trochę podręczyć.

Ponownie zaatakował jego usta, otrzymując w nagrodę kolejny jęk, tym razem głośniejszy i dłuższy niż poprzednie. Wolną ręką zaczął smyrać swojego chłopaka po udzie, a gdy poczuł, jak ten oplata go nogami w pasie, klepnął go w lewy pośladek. Steve natychmiast opuścił nogi, posyłając mu jednocześnie oburzone spojrzenie.

- Nie ma tak łatwo, kochanie – szepnął, nachylając się nad jego uchem. – Teraz ja tu rządzę.

Rogers zagryzł wargę, próbując jednocześnie zapanować nad szybkim oddechem.

- A jeśli chcesz jutro chodzić prosto, przestań robić tę minę – dodał Odinson, czerpiąc satysfakcję z rumieńca, który pojawił się na policzkach Steve'a.

Naprawdę uwielbiał się z nim droczyć.

Właśnie zamierzał go ponownie pocałować, gdy w sypialni rozległ się dźwięk alarmu. Mężczyźni natychmiast się od siebie oderwali, zaskoczeni nagłym obrotem spraw. Nie na taką noc liczyli.

- Cholera. – Zaklął Thor, jednocześnie schodząc ze Steve'a. – Jak widać musimy to przełożyć na inny dzień.

- Najwyraźniej. – Rogers zrobił niezadowoloną minę.

Zszedł z łóżka i sięgnął po swoje ubrania. Szybko założył spodnie, narzucił koszulkę i zawiązał buty. Podszedł do Odinsona, który już czekał na niego przy drzwiach, po czym obaj szybko zbiegli do salonu. To, co tam ujrzeli, sprawiło, że zamarli.

Co wielki robot robił na środku pokoju? 

   &&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&


 Ta-dam, Ultron przerywa całą akcję! xD

Ogólnie to nigdy nie zastanawiałam się, co czuję jeśli chodzi o paring Thor x Steve. Wydaje mi się jednak, że to dość ciekawy zamysł. I mam nadzieję, że całkiem dobrze wyszło mi przedstawienie go tutaj XD

Rzadko też piszę takie sceny bardziej hot i intymne, dlatego jeśli ta w tym rozdziale was nie zadowoliła to najmocniej przepraszam ^^' Obiecuję poprawę! 


PS. Jakby ktoś chciał, można składać zamówienia, ale z góry ostrzegam, że może minąć trochę czasu zanim zdołam takiego shota napisać ;P I raczej nie będę chętna na pisanie wszystkich shipów :/

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro