XVIII
Steve wstał równo o piątej rano. Wiedział, że nikt z osób, z którymi mieszkał, nie wstanie o tej porze, a jeśli nawet, ktoś był przytomny, to najpewniej jest nocny marek, który jeszcze nie zasnął. Biorąc to wszystko pod uwagę, stwierdził, że jest to najlepsza pora, by zjeść śniadanie.
Powoli wyszedł na korytarz i ruszył do kuchni. Ciągle trzymał dłoń na pistolecie, który dostał od Nataszy. Zdawał sobie sprawę z tego, że najpewniej ludzie spali we wszystkich możliwie bezpiecznych miejscach, zamiast swoich łóżek. W końcu były to pierwsze miejsca, gdzie inna drużyna, by zajrzała, aby wyeliminować gracza. Dlatego mógł się natknąć na innych w najdziwniejszych miejscach. Wiedział jedynie, że bliźniaki spędziły noc w jednym z licznych schowków i zamknęli się tam na klucz. Położenia reszty nie znał.
W pewnym momencie usłyszał jakichś hałas, za sobą. Odwrócił się od razu i wymierzył pistolet w stronę, skąd dobiegał dźwięk. Jednak nikogo tam nie było. Rogers uważnie rozejrzał się naokoło, jednak to tylko utwierdziło go w stwierdzeniu, że jest na razie sam. Odwrócił się powoli i ruszył dalej.
Do kuchni też wszedł z pełną ostrożnością. Nikogo, tak jak się spodziewał, tam nie zastał.
Oczywiście najpierw sprawdził wszystkie możliwe kryjówki, zanim ruszył do lodówki. Miał ze sobą plecak i planował zabrać ze sobą na tyle jedzenia, ile tylko mógł. W pewien sposób brał teraz udział w wojnie domowej. A w takiej sytuacji najbardziej strategiczne punkty, takie jak łazienki, i najpotrzebniejsze rzeczy, głównie jedzenie, najszybciej zostaną przejęte przez poszczególne grupy. Dlatego wolał zabezpieczyć się na przyszłość i zrobić wystarczająco duże zapasy, by spokojnie przeżyć całą grą. Naprawdę nie chciał się mieszać w czołowe ataki, których plany już słyszał z ust Nataszy, Bucky'ego i Sama. Tak naprawdę dołączył do gry, jedynie, aby nie wyjść na tego zdziadziałego dziewięćdziesięciolatka.
W lodówce, pomimo tak wczesnej pory, znalazł już puste półki. Oczywiście zapas buraków w słoikach pozostał na swoich miejscach i Steve nawet nie miał zamiaru tego zmieniać. Już miał zamykać drzwi, kiedy usłyszał cichą melodyjkę. Sięgnął po telefon, spojrzał na zdjęcie, po czym odebrał:
-Nie wierzyłem, że wstaniesz o tej porze. Czekaj... Mów głośniej. To, że Natasza stwierdziła, że cię zbije, jeśli nie będziesz mówił szeptem, nie znaczy, że masz mówić, nie poruszając ustami. Bucky, weź głęboki oddech i powiedz mi, o co chodzi. Mam ci przynieść jedzenie? Naprawdę? Czekaj mówisz, że od kiedy nie jadłeś... Dobra powiedz mi tylko, co...- wstał i zamknął drzwi od lodówki, po czym urwał w pół słowa.
Stał tam bowiem Loki, opierając się spokojnie o blat. W jednej ręce trzymał swój pistolet i po prostu się nim bawił, podrzucając go i łapiąc w powietrzu. Zupełnie jakby spokojnie czekał, aż Kapitan zwróci na niego uwagę.
Steve od razu sięgnął po swój pistolet, jednak go nie znalazł. Kabura była pusta.
-Tego szukasz?- psotnik przestał się bawić bronią i pokazał mu drugą swoją dłoń, w której trzymał pistolet Rogersa- Strasznie łatwo cię okraść. Naprawdę mieszkałeś w Nowym Jorku?
Steve rozejrzał się, starając nie ruszać przy tym głową. W tej chwili naprawdę pożałował, że nie wziął ze sobą tarczy. Mógłby się za nią ukryć lub nią rzucić. Jednak nie miał takiej możliwości. Pozostał mu jedynie plecak, zarzucony na ramię. Prawie od razu zdecydował się na frontalny atak, jednak Loki był szybszy. Kiedy jeszcze mówił ostatnie słowo, wystrzelił z obu pistoletów na raz i trafił Kapitana w pierś.
-To ja skończyłem- stwierdził, po czym wyszedł.
Steve spojrzał na swoją koszulkę, po czym wrócił do rozmowy.
-To, co mam ci przynieść?
************
-Aha. Jasne. Dobra pa- Bucky wreszcie się rozłączył i włożył telefon do kieszeni- Mam dobrą i złą wiadomość. Co chcesz najpierw?
Wraz z Samem i Nataszą siedział w jednym z nieczynnych kanałów wentylacyjnych. Był na tyle szeroki, że mógł spokojnie rozłożyć nogi i stopami dotykał ściany naprzeciwko. Gorzej już było z wysokością. Poruszanie w jakąkolwiek stronę mogło być możliwe, tylko jeśli robiło się to na czworaka. Barnes siedział więc tuż koło śpiącej Romanoff, która nie mogła znieść burczenia w brzuchu żołnierza i to właśnie ona kazała mu zadzwonić do Steve'a. Trochę dalej, zawinięty w koc, smacznie spał sobie Wilson i tylko dzięki Nataszy, Bucky go jeszcze nie postrzelił.
Kryjówkę oczywiście znalazła Czarna Wdowa i to już pierwszego dnia. Podzieliła się nią dopiero teraz, bo podejrzewała, że Tony będzie chciał zrestartować wszystko. Nie mogła brać za pewnika, że znowu wylądują w jednej drużynie, a wolała nie ryzykować.
-Gorszą- stwierdziła agentka.
-Steve odpadł.
-To było do przewidzenia- zerknęła na zegarek- Dochodzi szósta. Budzimy bliźniaki?
-Pietro zajmie czymś Lokiego, a ten gość prawie w ogóle nie sypia i właśnie został wybudzony ze stanu odrętwienia, więc chce wszystkich zabić. Budź ich. Wakacje się skończyły.
Natasza wysłała wiadomość na komórki Wandy i Pietra, która, po dostarczeniu, miała włączyć ultradźwięki w telefonach. To powinno wystarczyć.
-Dobra, a jaka jest ta dobra wiadomość?- rudowłosa spojrzała na chłopaka.
-Steve przyniesie nam żarcie. Zostawi je w siłowni.
-Pietro będzie zajęty, więc Vision powinien się, tym zająć- oceniła Czarna Wdowa, pisząc coś na komórce- Najpewniej pójdzie z nim Wanda.
-A my co będziemy robić przez ten czasпринцесса ?- Zimowy Żołnierz lekko się przysunął do dziewczyny.
-My mój ty рыцарь- Natasza spojrzała na niego, po czym się jeszcze bardziej dosunęła- Będziemy- powoli zbliżyła swoją twarz do jego twarzy- Zajmowali się ustawianiem pułapek- W jednej chwili się odwróciła i wyciągnęła w jego stronę komórkę. Na jej ekranie wyświetlał się plan całej willi- Oczywiście najpierw musimy się zastanowić, gdzie je umieścimy i które części budynku należą do nas, do nich, a które są ziemią niczyją. Potem ty i Sam zajmiecie się parterem. Ja wezmę piętro.
*********
W całkowicie innej części willi Tony siedział w słuchawkach w swoim, potrójnie zabezpieczonym, pokoju i starał się za wszelką cenę zrozumieć, o czym Natasza i Bucky rozmawiają. Jeszcze wczoraj założył podsłuchy w wentylacji, jednak nie miał wystarczająco dużo czasu, by je przetestować. Nadajniki odbierały wszystkie dźwięki z naprawdę dalekich odległości, jednak przez to były nieprecyzyjne i wszystkie odgłosy się na siebie nakładały, co, w przypadku metalowych ścian kanałów wentylacyjnych, nie było niczym dobrym. Dochodziła do tego sprawa szybko rozładowującej się baterii i brak możliwości jej podładowania. Dlatego właśnie z całej rozmowy zdołał zrozumieć jedynie pojedyncze słowa, takie jak: Steve, jedzenie, bliźniaki, coś po rosyjsku, siłownia, Vision, pójść i kojne słowo po rusku. Spisał wszystko w notatkach na tablecie, po czym odwrócił się do reszty, która wraz z nim spędziła noc w tym przyjemnym, doskonale wyposażonym, pojemnym schronie.
-Mam możliwy zarys ich planu- oznajmił zadowolony- Według mnie Steve zajmie się przynoszeniem jedzenia. Tymczasem Vision będzie robił dla nas za przynętę w siłowni, tak, że, jak tylko się tam znajdziemy, wyskoczą na nas bliźniaki. Jest też oczywiście możliwość, że oni mają swoją tajną bazę w siłowni i wysyłają małą grupkę po jedzenie, reszta pójdzie nas szukać i zostawiają Visiona na straży. Tak czy siak uważam, że powinniśmy ich potraktować gazem nasennym. Będzie szybciej.
-A mamy gaz nasenny?- zapytała Pepper.
-Nie- stwierdził lekko stłamszony miliarder- Ale wystarczy, że dasz mi dzień lub dwa i go skołuję.
-Skupmy się na tym, co teraz mamy- dziewczyna, zerknęła na Bruce'a i Clinta- To, co my właściwie mamy?
-Pewniaka, który zawsze trafia- łucznik wskazał na siebie- szalonego, genialnego naukowca- pokazał Bruce'a- Najlepiej ogarniętą dziewczynę na kuli ziemskiej- uśmiechnął się do Potts- Zbzikowanego nordyckiego boga, który uwielbia robić samowolki- zerknął na telefon- I właśnie pozbył się Kapitana Ameryki z zawodów...
-Co zrobił?!- wykrzyknął Tony- Teraz trzeba to wszystko od nowa przemyśleć- spojrzał na swoje notatki- Kiedy, gdzie to się stało? Jak długo trwała wymiana ognia? Gdzie go trafił?
-I jeszcze jest ten świrus- zakończył Hawkeye.
-Thor i Jane się nie odzywali?- zapytał Bruce. Para obiecała, że nawet pomimo tego, że odpadli, będą się starali pomóc swojej drużynie.
-Najpewniej jeszcze śpią- oceniła Pepper, zabierając tablet i słuchawki Starkowi, i podając je doktorowi- Może ty wpadniesz na coś- Iron man tymczasem zareagował na to głośnym jękiem. Dziewczyna odwróciła się do niego i dodała- Zbyt długie zajmowanie się czymś, może sprawić, że jedynie się w tym bardziej zaplączesz.
-Tylko...- chłopak wyciągnął ręce w stronę swoich urządzeń.
-Podobno wpadłeś na jakichś wspaniały plan na zasadzkę- Potts uśmiechnęła się lekko do niego. Mina Starka w jednej chwili smutna minka, zmieniła się w radosnego dzieciaka, któremu pozwolono opowiedzieć o swojej ulubionej zabawce- Może mi wreszcie wytłumaczysz, na czym on polega?
-Oczywiście, tylko- Tony znów zmarszczył brwi- Mam wszystko zapisane na tablecie- wskazał na przedmiot, trzymany przez Bruce'a.
-Daj mi pięć minut i go odzyskasz- stwierdził Banner.
Kiedy on zajmował się zrozumieniem podsłuchanej rozmowy, tuż za nim Clint pisał coś cały czas na swoim telefonie. Naciskał w ekran z taką prędkością i silą, że aż cud, że ekran wytrzymał. Tony, znudzony czekaniem, zauważył to i zaczął go uważniej obserwować. Wreszcie, kiedy łucznik zaczął kręcić głową, zapytał:
-Problemy z dziewczyną, czy coś? Bo wiesz, ja wszystko rozumiem, jeśli chodzi o takie sprawy. Przechodziłem przez wszystko, od istnego piekła po rajski ogród, więc możesz mówić śmiało.
-Kochanie, ja tu ciągle jestem- wtrąciła się Pepper.
-Nie mówiłem oczywiście o tobie- zaczął się bronić miliarder- Mówiłem o innych.
-Przypomnę ci tylko, że z żadną inną nie utrzymywałeś kontaktów dłużej niż tydzień. Przez taki krótki okres trudno przejść w jakieś głębsze relacje.
-Nie chodzi o Laurę. Ona nam kibicuje- powiedział Hawkeye- Tylko uzgadnianie czegokolwiek z jeleniem jest naprawdę trudne. Aktualnie staram się dowiedzieć, co on wie o reszcie, tylko nie chce nic napisać. A jestem pewien, że wie sporo i na pewno rozwiązałby nasz mały problem.
-Szczerze ci powiem- Tony położył się na łóżku- Olej go. Myślmy tak, jakbyśmy byli tylko my. Tak będzie najlepiej. Masz coś wreszcie Bruce?
-Wyłapałem jeszcze, odpadł i budzimy- naukowiec podał tablet Pepper, która dała go Tony'emu, by mógł sobie zobaczyć ich chronologię- Poza tym, ja sądzę, że oni mają zamiar coś zrobić w siłowni i będzie tam albo Vision, albo bliźniaki. Nie powinni mieć tam bazy, bo gdyby naprawdę by ją tam mieli, to nie siedzieliby w wentylacji.
-Więc, tak czy siak, najlepszym rozwiązaniem jest wysłanie tam Clinta.
-Dlaczego akurat mnie?- chłopak podniósł na niego wzrok.
-Bo ciągle powtarzasz, że zawsze trafiasz i trzeba to w końcu udowodnić- zaczął sprawdzać coś na tablecie- I nie jesteś mi potrzebny do realizacji planu. Kręciłbyś się tylko pod nogami i przeszkadzałbyś.
-Jeśli on zginie, to wszyscy przegramy- stwierdził cicho Bruce, zerkając w stronę Pepper.
-Dlaczego akurat on jest najważniejszy?- zapytał o wiele głośniej Tony.
-Bo tylko on potrafi powstrzymać Nataszę.
Clint, słysząc to, uśmiechnął się pod nosem.
-A ty skąd to niby wiesz?- Iron man oderwał wzrok od ekranu i spojrzał na naukowca.
-Bo, w porównaniu do niektórych, czytam akta spraw. Dzięki temu wiem, że jedynie Clint był w stanie podejść do Czarnej Wdowy i nie zginąć przy tym- zerknął na Hawkeye'a, któremu uśmiech nie znikał z twarzy- A nawet jeśli jest jeszcze ktoś, kto to potrafi, w co wątpię, najpewniej nie gra w naszej drużynie. Ona potrafi wszystkich oszukać.
-Mimo wszystko lepiej nie tracić takiej okazji- stwierdziła Pepper- Na pewno musimy wszyscy brań udział w twoim planie?- spojrzała na swojego chłopaka.
-Tak, jeśli nie chcemy wszyscy zginąć.
-Na pewno dasz sobie radę sam?- dziewczyna zwróciła się do Bartona.
-Visiona wystarczy zaskoczyć- ocenił Clint- Z nim trzeba krótko. Nie zorientuje się nawet, że ktoś do niego podejdzie.
-To, kiedy zaczynamy?
*********
-Ciągle nie widzę w tym wszystkim sensu- stwierdził Vision, kiedy wraz Wandą przemykali się korytarzami.
-A gdzie tu szukać sensu?- dziewczyna wychyliła się za róg. Za wszelką cenę starała się mówić najciszej, jak tylko potrafiła. Cyborg się jednak tym nie przejmował i mówił zwyczajnie.- Jesteśmy my i są inni. Musimy strzelać w tych innych kulami z farbą. Jak ktoś dostaje, to odpada. Musimy tak zrobić, żeby z naszej drużyny przetrwała chociaż jedna osoba, a z ich nikt.
-Pojmuje zasady, tylko walka bez powodu jest i bez celu, jest niepotrzebna. Po co robić coś niepotrzebnego?- chłopak szedł tuż za nią.
-Uznaj to za trening- Wanda przebiegła przez ostatni odcinek, prowadzący do siłowni- Takie, co by było gdyby połowa naszej drużyny postanowiła być złymi i trzeba, by było ich powstrzymać od przejęcia władzy nad światem. Rozumiesz?
-Tak. Tylko my jesteśmy tymi dobrymi?
-Oczywiście, że tak- przyłożyła ucho do drzwi.
-Bo wiesz, ja walczę ze złem i nawet gdyby drużyna do której należę, byłaby zła, to, pomimo przynależności do niej, zacząłbym walczyć przeciwko niej.
-Jasne Vis, tylko mógłbyś przez chwilę nic nie mówić?
Chłopak odpowiedział skinieniem głowy, którego Wanda nie zobaczyła. Zmarszczyła jedynie brwi, znów usłyszała jakichś szmer dobiegający ze środka. Wcześniej myślała, że jej się przesłyszało, ale teraz już była pewna. Oderwała się od drzwi i zwróciła się do swojego towarzysza wyprawy.
-Coś tam jest. Możesz to sprawdzić?
-Oczywiście- odparł chłopak i już chciał otwierać drzwi, jednak Maximoff go powstrzymała.
-Nie tak- sprzeciwiła się dziewczyna- Chodziło mi o to, czy mógłbyś przejść przez ścianę.
-Oczywiście- Vision zrobił krok w stronę ściany, lecz dziewczyna go znowu powstrzymała.
-Nie tej.
Cyborg spojrzał na nią ze zdziwieniem. Zupełnie nie rozumiał, o co jej chodzi. Jednak pamiętał, że Tony, kiedyś mu mówił, że takie zachowanie u dziewczyn jest normalne i powinien w takiej sytuacji, milczeć i czekać potulnie na kolejne instrukcje. Czarownica jedynie rozejrzała się po pustych korytarzach.
-Zbyt oczywiste- stwierdziła wreszcie- Wejdź do sąsiedniego i dopiero potem przez ścianę do siłowni.
-Oczywiście.
Tym razem podszedł do kolejnych drzwi. Kiedy już przy nich był, spojrzał na Wandę i zrobił krok w bok. Dopiero potem przeszedł przez ścianę. W pomieszczeniu, w którym się znalazł było ciemno, co było dziwne z uwagi, że akurat dochodziło południe. Zauważył jednak, że wszystkie rolety były zasunięte. Najpewniej znalazł się w jednym z licznych nieużywanych pomieszczeń, w których jedynie sprzątano. Nie zwracając uwagi na mijane przedmioty, przez które i tak przechodził, doleciał do ściany dzielącej oba pomieszczenie. Z przygotowanym pistoletem przeszedł przez nią prosto do siłowni.
Jak tylko to zrobił, usłyszał dziwny, ciągły szum. Rozejrzał się naokoło i zobaczył włączoną bieżnię tuż koło sterty ustawionych jednych na drugich podestów do ćwiczeń. Rozejrzał się jeszcze, po czym podleciał prosto do drzwi. Otworzył je i wpuścił do środka Wandę.
-Najprawdopodobniej usłyszałaś bieżnię- stwierdził pokazując jej przyrząd.
-To nie to- oceniła dziewczyna- To było bardziej, jakby plastik ocierał się o plastik- rozejrzała się jeszcze raz, po czym stwierdziła- Dobra zabierajmy jedzenie i spada... Vision uważaj!
W ostatniej chwili Vision, tylko dzięki ostrzeżeniu Wandy, zauważył nadlatującą w jego stronę czerwoną kulkę z farbą. Dzięki temu mógł w spokoju sprawić, że ona przez niego bez problemu przeleciała. Odwrócił się w stronę skąd nadleciała i zobaczył Clinta, na wpół ukrytego za startą podestów. W jednej chwili w pomieszczeniu zaczęło się robić ciemniej.
Chłopak zauważył, że został dostrzeżony i znikł pod plastikową górą. Vision już chciał w jego stronę podlecieć, jednak, kolejny już raz, powstrzymała go Wanda. Sama machnęła ręką, wokół której pojawiły się czerwone wiązki energii. Dzięki nim przewróciła wieżę podestów, odsłaniając przy tym rozłożonego pod nim Hawkeye'a, który ubierał jakieś okulary.
-Nie udało ci się- stwierdziła z lekkim uśmiechem
-Jesteś pewna?- zapytał Barton. W pomieszczeniu ciągle robiło się coraz ciemniej.
Vision obrócił się i spojrzał w miejsce, gdzie trafił pocisk. Czerwona plama, po roztrzaskanej kuli, znajdowała się idealnie w miejscu gdzie znajdował się przełącznik, do zasuwania rolet. I własnie w tym momencie zapadła całkowita ciemność. Jedynym źródłem jakiegokolwiek światła była moc, wydobywająca się z dłoni Wandy.
Cyborg usłyszał jakichś hałas i od razu rzucił się w stronę ściany, by zapalić światło. Całkowita ciemność nie trwała dłużej niż sekunda, lecz tyle wystarczyło, Hawkeye'owi, by, dzięki pomocy swoich okularów na podczerwień, wymierzyć i wystrzelić. Z Visionem było trudniej, bo nie wydzielał on tyle ciepła, ile normalne ludzkie ciało i kiedy wreszcie go znalazł, światło znowu wróciło.
Vision zauważył to szybciej, niż Wanda i nie myśląc dużo, wskoczył pomiędzy nią, a nadlatującym pociskiem. Oberwał w pierś, po czym upadł na podłogę.
-Vision!- zawołała dziewczyna i pobiegła do swojego chłopaka. Przyklęknęła przy nim i przyciągnęła go do siebie. Mocno go przytulając, powiedziała- Uratowałeś mnie.
-Ty pierwsza to zrobiłaś- odparł Vision- Nie do końca pojmuję, dlaczego, ale czułem, że tak właśnie powinienem postąpić. Dobrze zrobiłem?
-Oczywiście, że tak.
-Jakie to urocze- stwierdził Clint, który podszedł do nich od tyłu. Patrzył przez chwilę na Wandą, zachowującą się, jakby miłość jej życia umierała w jej ramionach, po czym ją także postrzelił- no i załatwione.
Schował pistolet do kabury i wyciągnął telefon z kieszeni. Sprawdził najpierw godzinę, po czym zadzwonił do Pepper. Dostał wcześniej szczegółowe instrukcję, kiedy może się odezwać, by nie przeszkadzać reszcie, w wykonywaniu planu Starka.
-Dobra załatwione- powiedział, jak się tylko połączył- A jak tam u was? Co?! Ja się tu tak bardzo poświęcam i nadrabiam straty bratobójstwa, tylko po to, by przez was był remis?!
🎨🎨🎨🎨🎨🎨🎨🎨🎨🎨🎨
Hej!
Mam nadzieję, że egzaminy gimnazjalistów (już ostatnich z tego gatunku) poszły w miarę dobrze, pomimo strajku. Sorry, że mi się przegapiło. A teraz życzę połamania długopisów ósmoklasistą. Ciągle uważam was za ofiary, źle opracowanej reformy (która jest durna), wprowadzonej za szybko.
Powodzenia!
A tak z innej, bardziej wesołej, beczki, to jest tytuł nowych Star Wars. I nawet zwiastun.
Ja mam jedynie nadzieję, że Palpatin, będzie tak naprawdę ciekawie pokazany i zrobi coś, co uwiarygodni mój respekt do niego. (Ciągle dla mnie jest najwyżej postawionym złym, w mojej hierarchii złych, ale ona zbyt skomplikowana, by ją tłumaczyć)
I może zajmijmy się iskierkami radości w tamtym universum, czyli droidami.
Gdzie jest R2-D2?! C3PO ma nowe ramię! BB8 jesteś uroczy, jak zawsze! Kim jest ten nowy?
W tym rejonie to chyba wszystko.
Koniec życia psychicznego i emocjonalnego, który najpewniej spowoduje, że większość osób będzie płakało przez 3 godziny i 2 minuty (czytaj End Game), już za 10 dni. Nie wiem, jak wy, ale ja się odcinam i rozpoczynam ciszę przedpremierową.
Żadnych trailerów, kampanii promocyjnych, zdjęć z planu, czy wypowiedzi aktorów nie wchodzą w grę.
Czekam do chwili, aż Marvel wypuści Toma Hollanda z piwnicy, gdzie najpewniej biedny aktor siedzi zakneblowany i przywiązany do krzesła. Oczywiście wraz z Markiem.
To tak jeszcze z klasyków, mam nadzieję, że się podobało i do (postaram się) środy.
Pa!
P.S. End Game za 10 dni (już to pisałam, ale nie szkodzi)
P.P.S. Proszę Marvel, niech Luis opowie całą historię MCU. Błagam!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro