XVII
Tony szedł sobie spokojnie do kuchni, ziewając przy tym głośno. W pewnym momencie zauważył, że nikogo nie spotkał. Nawet w takich miejscach, gdzie ludzie zwykle się zbierali, takich jak salon, bądź pokój z kinem, nikogo nie było. Rozejrzał się naokoło i zaczął uważnie nasłuchiwać. Usłyszał jedynie ciszę, niczym w jakimś horrorze, chwilę przed tym, jak jakiś potwór miał wyskoczyć zza rogu. Pierwszą myśl, jaka mu przyszła do głowy, było to, że tak naprawdę cała drużyna jeszcze nie przyjechała, a mu się to wszystko po prostu śniło. Później jednak sobie uświadomił, że ciągle pada, a dni, przed przyjazdem reszty, były niesamowicie słoneczne. Ruszył więc dalej, jednak zaczął się uważnie rozglądać naokoło. Cała ta sytuacja była naprawdę dziwna.
Wszedł wreszcie do kuchni i odetchnął z wielgachną ulgą, na widok Clinta, siedzącego przy stole i pijącego kawę prosto z dzbanka. Do tego jeszcze rozmawiał przez telefon i na początku nie zauważył bądź nie zwrócił uwagi na Starka.
-Posłuchaj mnie małpo, miałeś jedno proste zadanie i zawaliłeś. Nigdy więcej nie dam ci niczego pod opiekę. A w szczególności psa!- zerknął w stronę Tony'ego- Dobra, ja już kończę. Postaraj się nie zabić i pilnuj, chociaż teraz Lucky'ego. Co ty masz na myśli, że teraz będzie łatwiej!? A spadaj na drzewo- odłożył telefon na blat i zwrócił się do Iron mana- Jak leci?
-Co się stało z twoim psem?- zapytał od razy miliarder.
-Lucky złamał łapę lub coś podobnego. Niestety mój informator nie do końca mi to sprecyzował. W skrócie biedak ma opatrunek na jednej z przednich łapek. Ale już mu lepiej. Słyszałem, jak szczekał do telefonu i był zadowolony. W końcu teraz wszyscy muszą wokół niego latać- wziął kolejny łyk- Też bym tak chciał.
-Nie ma kubków?- Tony spojrzał na dzbanek.
-Srebrny struś je gdzieś zabrał- wziął kolejny łyk- Mnie nie pytaj.
-A z kim rozmawiałeś?- wynalazca usiadł naprzeciwko niego, po czym musiał walczyć z kolejnym napadem ziewania.
-Nikim takim- stwierdził drugi chłopak, również ziewając- I mnie zaraziłeś.
-Wiesz, gdzie jest reszta ludzi?- Iron man obrócił się na krześle, po czym zrobił pozę myśliciela i zaczął się zastanawiać, co powinien zjeść. Jedzenia śniadania o porze lunchu, sprawia taki problem, że trudno określić, co konkretnie trzeba teraz zjeść.
-Niektórzy, tak. Reszta nie. Widziałeś Thora? Gość zniknął i nie mogę go znaleźć od wczoraj. A bardzo, by mi się przydał.
-A po co ci pan iskierka?- zerknął na niego- Masz zamiar poprosić go, by użył swego magicznego młotka i, łamiąc prawa przyrody, sprawić, by przestało padać? Od razu mogę cię ostrzec, że naturalna flora na tym ucierpi.
-Nie. Po prostu... Nic takiego- stwierdził chłopak, po czym wrócił do picia napoju życia.
**********
-Długo jeszcze?- Rose nachyliła się do Neda. Chłopak coś mruknął pod nosem. Dziewczyna zrozumiała chyba jedno słowo, po czym obróciła się do Alex, siedzącej toż koło Azjaty, po czym powtórzyła pytanie.
-Daj mi jeszcze kilka minut i... Ned masz tamte nagrania?- obróciła głowę w stronę chłopaka.
-Tak, tylko muszę jeszcze wkleić daty i będzie można zamieniać.
Oboje siedzieli na podłodze, z laptopami na kolanach i stukali szybko w klawiatury. Wokół nich znajdowało się wiele różnych kartonów, na których siedziała reszta. Jedynie Peter zajmował krzesełko do perkusji i obracał się wokół własnej osi. Tamci zajmowali się sobą, czyli głównie gadali o wszystkim i o niczym.
Jedynie Rose chodziła po całym pomieszczeniu, zaczepiając co chwilę kogoś i zapytaj "Długo jeszcze?". Często zostawała po tym odsyłana, by sprawdzić swój sprzęt. Robiła to chwilami, lecz w końcu, by znowu nie biegać do torebki, przyczepiła sobie swoje pudełko pełne przydatnych, według niej, przedmiotów. Kiedy wreszcie została odesłana przez dwójkę komputerowców, stanęła na samym środku i zawołała.
-Mogę zapytać, czemu to wszystko robimy w piwnicy?! Tu nie ma klimatyzacji i, nie wiem jak wy, ale ja czuję się jak w garnku! Czemu?!
-Alex powtórz jej to, co powiedziałaś nam- powiedziała Shuri, zerkając na dziewczynę, rozłożoną na podłodze.
-A ja nie mogę jej tego powiedzieć?- Peter zerknął na księżniczkę.
-Nie- odpowiedziała, zamiast niej, MJ.
-Czemu?- Parker obrócił się w stronę kolejnej dziewczyny, starając się zrobić przy tym spojrzenie szczeniaczka.
-Bo ona to robi lepiej. To mów- ucięła szybko Michelle, tak by nie było dalszej możliwości rozmowy ze starym przyjacielem.
-Dobra- dziewczyna podniosła szybko głowę i wyrzuciła z siebie, niczym karabin maszynowy- To jest jedyne miejsce, gdzie nie ma żadnych kamer. Nawet tych ukrytych. W mojej starej szkole starsze klasy zrobiły u siebie kasyno. Podobno w tej szkole dla samych mózgowców, stworzono klub nocny. Tutaj jest dość marnie w porównaniu z tamtymi- po czym wróciła do swojej pracy.
-To nie do końca prawda!- zawołał Spider-man, podczas obrotu- Stark zrobił tutaj swoje laboratorium, kiedy poprzednie zostało zniszczone...
-Co?- Shuri spojrzała na niego. Reszta też podniosła głowy w jego stronę.
-Jesteśmy w szkole, do której chodzą różni bohaterowie i nawet sami znamy taką jedną z mocami- Spider-man wskazał na Lunę- To było pewne, że w pewnym momencie ktoś, w tym wypadku nie do końca wiadomo kto, wysadzi jakichś budynek. Zresztą to dość długa historia.
-Bardziej mnie zastanawia, dlaczego T'Challa mi tego nie powiedział- stwierdziła księżniczka- A miał tylko jedno zadanie. Wie ktoś, jak zrestartować brata, by w końcu przekazywał pełne informacje?
-Nie.
-Niestety.
-Nie mam rodzeństwa.
-Ja mam podobny problem z siostrą- mruknęła Luna.
Zapadła cisza, ciągle przerywana uderzaniem palców o klawiaturę. Przez to jedno zdanie Shuri zaczęła się zastanawiać, co tak właściwie jej brat robi w tym momencie. Najpewniej ćwiczy albo wgapia się w telefon, licząc na jakiekolwiek wiadomości od Nakii, z którą z nim niby zerwała/nie zerwała. Nie myślała o bracie, odkąd zobaczyła jego zdjęcie.
-Wracając!- zawołał wreszcie Peter- To Tony chciał to zrobić studio nagrań, bo to- pociągnął za materiał, który przykrywał jakieś nieokreślone kształty- To są jego bębny- materiał upadł na ziemię, odsłaniając całą perkusję.
-Gość ma bębny z własnym logiem- stwierdziła MJ, patrząc na przedni bęben.
-A ty byś sobie nie strzeliła, gdybyś miała bębny i własne logo?- zapytał Ned.
-Ja się pytam, czemu Peter teraz mówi na niego per ty, a nie per panie Stark?- Rose zerknęła na chłopaka, po czym oparła się na jednym z kartonów i nachyliła się w jego stronę- Właśnie czemu Peter?
-A tak po prostu- Parker wzruszył ramionami.
Rose patrzyła na niego z lekko zmrużonymi oczami. Musiała wkładać w to dużo energii, ponieważ Peter czuł jego natężenie. Po prostu przez nie nie mógł oderwać od jej oczy wzrok, chociaż bardzo by chciał.
-Coś ukrywasz- stwierdziła dziewczyna.
-Naprawdę?- zapytał chłopak, lekko się jąkając.
-Prawda?- MJ się do niej przyłączyła- Też to zauważyłam. Masz jakieś pomysły, co mu się stało?
-Może dojrzewanie?- turkusowowłosa zerknęła na nią.
-Nie, on jest wiecznym dzieckiem- oceniła Michelle.
Kiedy tak się ze sobą naradzały, podeszła do nich od tyłu Luna. Peter, który siedział tak, że widział idealnie szparę pomiędzy tymi dziewczynami, nie zauważył jej, dopóki całkowicie nie wyszła z cienia. Podeszła do Rose i MJ, jednak była na tyle z tyłu, że jej nie zauważyły i zaczęła słuchać. Z każdym kolejnym zdaniem coraz bardziej marszczyła brwi w taki kształt, który łączył ze sobą zdziwienie i niezrozumienie. Potem współczująco spojrzała na chłopaka i wreszcie powiedziała:
-Chyba trochę przesadzacie.
Obie dziewczyny w jednym momencie odskoczyły od niej. Pierwsza otrząsnęła się Rose i zawołała:
-Kurwa! Kobieto! Od jutra będziesz nosiła dzwonek jak kot! Nigdy więcej tego nie rób!
Luna jedynie spojrzała na Petera, który też się do niej uśmiechnął. Żadne z nich jednak nie zdołało odpowiedzieć, ponieważ w końcu Ned oznajmił:
-Mamy! Teraz Rose możesz działać!
-Wreszcie wasza dwójka, zobaczycie coś naprawdę ciekawego- stwierdziła dziewczyna.
********
-Ej Friday? Co mi tu tak miga?- zapytał Tony siedząc na kanapie, oglądając jakiś film na laptopie. W chwili jednej z nudniejszych scen w rogu pojawiło się jakieś powiadomienie, lecz zbyt szybko zniknęło, by milioner mógł ze spokojem to przeczytać. leżał rozłożony na kanapie przed telewizorem, jednak nie przerzucił sobie filmu na niego. Odkrył, że ludzie, z którymi aktualnie mieszkał, posiadają jakichś dziwny dar zjawiania się w chwili, kiedy własnie sięgał po pilota i zawsze łapią go chwilę przed nich. Mimo że jedynymi kogo dzisiaj spotkał to Clint i Pepper, która jedynie sprawdziła, czy wstał z łóżka, wolał nie ryzykować.
-W laboratorium szkolnych został uruchomiony stół holograficzny- wyjaśnił interface.
-Co?- zastopował film i, jak zwykle, podniósł lekko głowę w stronę sufitu- Lab miało być zamknięte, by dzieciaki mi go nie zniszczyły. A co z kamerami?
-Według nich wszystko jest ciągle wyłączone i nikogo tam nie ma.
-Alarm?
-Też nic.
-Dobra- wstał i podszedł do telewizora- Łącz mnie i tak dla dramatyzmu zgaś mu całe światła, jeśli ma je włączone i wyłącz stolik, bo jeszcze mnie nie zauważy. I zanim to zrobisz, powiedz szczerze. Wyglądam odpowiednio poważnie i wyniośle?
-Jak człowiek, który spędził ostatnie kilka godzin przed laptopem, jedząc jedynie czipsy i żelki.
-To już ostatni odcinek- stwierdził milioner.
-Mówi pan o tym od ostatnich pięciu odcinków.
-To kiedyś dojdę do tego ostatniego odcinka- poprawił sobie włosy- Dobra, łącz.
*******
W jednej chwili wszystkie światła w laboratorium zgasły. Tak samo, jak stół holograficzny. Wszyscy zaczęli się rozglądać, nie rozumiejąc, co się dzieje. Shuri i Peter od razu wskoczyli pod stół, starając się ustalić, co się dzieje. MJ bez słowa podała im latarki, które wcześniej zabrali ze sobą. Ned zaraz za nimi podążył.
-Przypilnuj ich, by nie poraził ich prąd- powiedziała do niego Michelle, a chłopak w odpowiedzi, wyciągnął rękę z podniesionym kciukiem. Czego oczywiście nie było widać?
-Na pewno wyłączyłaś alarm?- zapytała Alex, patrząc w miejsce, gdzie powinna stać Rose, ale było zbyt ciemno, by to ustalić.
-Bo to zrobiła. Zanim zapytasz, ten cichy też wyłączyłam. Ja znam się na swojej robocie i robiłam już podobne rzeczy wiele razy...
-Ej- przerwała jej cicho Luna, odwracając się w stronę telewizora. Ekran rozjarzył się światłem, po czym pojawiła się na nim, wszystkim dobrze znana z różnych gazet, twarz.
-Mogę wiedzieć, co tu się dzieje?- zapytał Tony Stark- I oczywiście kim wy jesteście?
Na ekranie było go doskonale widać od kolan w górę. Zaraz za nim znajdowała się kanapa z laptopem, a zaraz dalej widać było wielgachne okno. Widok rozpościerający się za nim mógłby być wspaniały, gdyby nie to, że strasznie padało, a palmy wyginały się pod niemożliwymi kątami, przez straszną wichurę.
-Pan Stark?- zapytał Peter, podnosząc się z podłogi. Tak jak wcześniej znów walną się w głowę o blat stolika, jednak potem stanął wyprostowany koło dziewczyn. Reszta, która do tej pory też tam była, powoli zaczęła się podnosić.
-Peter, co robisz w moim laboratorium?- milioner spojrzał na chłopaka.
-Mówiłam ci, że on naprawdę go zna- wyszeptał Ned, nachylając się do MJ. Ta jedynie przewróciła oczami.
-Twoim laboratorium?- Shuri przepchała się do przodu i stanęła koło Spider-mana- A ono nie powinno być podobno szkolne? I ogólnodostępne?
-Po pierwsze, kim ty jesteś?- zapytał Iron man- A po drugie, jedynymi osobami, które spędzały tu czas poza lekcjami, dobrowolnie, byłem, głównie, ja, Bruce, Cho i Jane- spojrzał na Parkera- I Peter. A właściwie wszystko, co można tu znaleźć, zostało stworzone przeze mnie. Ale czemu ja się tobie tłumacze?! Kim wy wszyscy jesteście?!
-Dla twej wiadomości jestem Shuri, księżniczka Wakandy i od dzisiaj będziesz miał dość sporą konkurencję- uśmiechnęła się do niego.
-Okej- stwierdził Tony ze zwykłą miną. Przecież co dzień spotykał księżniczki w postaci Roszpunki-Thora i Lokiego, który był mieszanką tylu księżniczek Disneya, że miliarder wolał się teraz tym nie zajmować. Przeznaczał na rozmyślanie o czymś takim i innym, jak na przykład, jakim zwierzęciem byłby Steve, gdyby go w jakieś zamienić, nudne lekcje, kiedy wolał się nie słuchać ludzi i nauczycieli naokoło niego.- Kim jest reszta Peter?
-Ned- wskazał na przyjaciela, który lekko pomachał- Michelle- dziewczyna spojrzała z boku na Iron mana- Rose i Alex- obie spojrzały na Starka z otwartymi oczami, chociaż ta pierwsza robiła przy tym wielkiego balona z gumy do żucia- I jeszcze Luna- Ta ostatnia wpatrywała się w telewizor z wysoko podniesionymi brwiami. Potem Peter jeszcze zwrócił się z powrotem do Tony'ego i uśmiechną się tak szeroko, jak tylko potrafił.
-Dobra, a teraz łaskawie wyjaśnijcie mi...- Tony nie skoczył, bo po jego stronie ktoś otworzył z hukiem drzwi.
-Ej Tony!- usłyszeli nowy głos i zaraz na ekranie zjawił się także Hawkeye. Ciągnął za sobą sieć, w której ktoś był zawinięty. Musiał być naprawdę ciężki, bo łucznik z trudem przemieszczał go po podłodze. Z ulgą także puścił sieć i spojrzał z uśmiechem na milionera.
Przyłapani tymczasem spojrzeli na Petera. On jako jedyny znał Avengers w realu i wiedział, jak się zachować. Chłopak jedynie wrósłszy ramionami i dalej, niczym jakichś serial, oglądał to, co wyświetlało się na telewizorze. Reszta zrobiła to samo.
-Przydałby się popcorn- mruknęła pod nosem Rose.
-Znalazłem Thora- oznajmił wesoło łucznik.
-To on?- Iron man spojrzał na człowieka w sieci. Dopiero po jakiejś sekundzie rozpoznał blond włosy i muskularne ciało asgardczyka- Gdzie był? Żyje w ogóle?
-Na plaży leżał- Clint przyklęknął przy gromowładnym- Teraz wreszcie mi się przyda- potrząsnął im, a ten wydał z siebie jakichś jęk, po czym obrócił się na brzuch, ukazując przy tym czerwoną plamę na plecach- A jednak nie- Barton usiadł na podłodze- Ale za to wiesz, że żyje.
-Bardziej martwiłem się o to, że zastawił jedne drzwi tym swoim młotkiem i nie da się ich teraz otworzyć, a nie chce mi się robić dziurę w podłodze, by się go pozbyć- podniósł wzrok w stronę telewizora- Wracając dzieciaki, co wy tu robicie?
-Nudziło nam się- stwierdziła Rose.
-To jest dobra odpowiedź, ale nie wystarczająco- stwierdził Stark, po czym zamknął na chwilę oczy i westchnął- Zmieniam się we własnego ojc...
I znów nie zdołał dokończyć, bo, kolejny raz, drzwi po jego stronie zostały otworzone z hukiem. Tym razem były to, te, które prowadziły do kuchni i znajdowały się po drugiej stronie pokoju. Przez nie wyskoczyli Natasza, Bucky i Sam. Wszyscy trzymali jakieś pistolety, w tym Zimowy Żołnierz miał jeszcze zawieszony na plecach karabin ze sporym pojemnikiem. Cała trójka wymierzyła swoją broń w Clinta, który najszybciej, jak tylko mógł, ukrył się za fotelem. Pomimo tego reszta zaczęła do niego strzelać. Jednak zamiast dziur w tapicerce pojawiły się plamy niebieskie plamy.
-Nie spodziewałem się hiszpańskiej inkwizycji!- zawołał Barton, sięgając po swój pistolet, który do tej pory był schowany za jego paskiem.
-Nikt się nie spodziewa hiszpańskiej inkwizycji!- dokończyła Natasza z uśmiechem. Bucky się zaśmiał, na co dziewczyna dodała- Mówiłam ci, że jak to obejrzysz, zaczniesz rozumieć, o czym gadamy.
-Może wreszcie przekonamy Steve'a, by to obejrzał?- podsunął Sam.
-On nie przyswoi takiej dawki głupoty i geniuszu- stwierdził Zimowy Żołnierz- On tego nie zniesie.
Tymczasem łucznik, starając, wykorzystać ich rozmowę, próbował wychylić się, by chociaż spróbować strzelić, jednak reszta skutecznie mu to uniemożliwiała. Spojrzał w stronę drzwi najbliżej jego, nie tak by stamtąd uciec, lecz jakby oczekiwał kogoś, po czym mruknął:
-Z tym gościem się nie da współpracować. Słyszałeś to hasło, czy nie?! Leniwy wampir.
Tymczasem Tony, spróbował stanąć pomiędzy nimi, jednocześnie nie narażając się, na postarzał.
Skończyło się jednak na tym, że zakrył się, dla ochrony, poduszką i zawołał:
-Ludzie stop! Co wy robicie i czy możecie robić to, trochę dalej?
-Nie!- odkrzyknęli wszyscy jednocześnie, ciągle ostrzeliwując siebie nawzajem. Bucky w pewnym momencie odrzucił pistolet i sięgnął po karabin.
-To, co wy robicie?!- Stark, ciągle nic nie rozumiał.
-Gramy w paintballa!- odkrzyknął Clint- I jak najpewniej widzisz, zostałem otoczony i nawet nie dają mi strzelić!- znów zerknął w stronę drzwi- Hiszpańska inkwizycja! Przydałaby się pomoc!
-Gracie sobie w painballa?! W moim domu?! Bez mojej wiedzy?!- spojrzał na nich uważnie- Ja też chcę grać!
Tymczasem Peter i reszta wpatrywali się w ekran z szeroko otwartymi oczami, w tym Luna chyba pobiła wszelkie rekordy.
-Więc to są ci Avengers?- zapytała Alex, przyglądając się wymianie farby.
-Tak- odpowiedział Parker.
-I oni uratowali świat?
-Tak.
-Zachowują się tak na co dzień, czy tylko w wakacje i dni wolne?- MJ zerknęła w stronę przyjaciela.
-Prawie zawsze- ocenił chłopak- Robią tylko chwilami małe wyjątki, takie jak ratowanie świata i kiedy mają gorsze dni.
-Ja się pytam, jak oni przetrwali do dziś?- Shuri nie odrywała wzroku od nieprzytomnego, ciągle leżącego na podłodze, asgardczyka.
-Uznaj, że to szczęście bohaterów- posunął Ned- Oni zawsze je mają... Chociaż zwykle, gdzieś w połowie historii, zaczyna im tego brakować, a na samym końcu muszą sobie radzić sami... Na dzisiejszy dzień, można uznać, że to właśnie to.
-Przydałby się popcorn- oceniła Rose.
Tony Stark chyba sobie przypomniał, że cała scena jest wyświetlana na telewizorze i odwrócił się, by spojrzeć na przyłapanych włamywaczy. Przyjrzał się ich twarzą, po czym rzucił przez ramię:
-I widzicie! Zepsuliście mi wrażenie, człowieka, który wie, co mówi!- po czym znów się do kamerki- Dobra chciałem wam zrobić kazanie w stylu Fury'ego, ale w wyniku pewnych niespodziewanych sytuacji- do pokoju wpadła kolejna osoba, lecz ona wspomogła Clinta i zajęła na chwilę Sama, Bucky'ego i Nataszę. Łucznik to wykorzystał i wreszcie się wyprostował. Trójka atakujących ukryła się za różnymi meblami. Nie chcieli ryzykować postrzału- Nie udało się. Friday zrób to za mnie i przypilnuj, by wyszli, niczego nie niszcząc. A do tego witam w szkole.
Uśmiechnął się i ekran zgasł. Wszystkie światła się włączyły, jednak stolik holograficzny pozostał martwy.
-To mi się śniło, czy to właśnie był Tony Stark?- Alex spojrzała na resztę.
-Przyzwyczaisz się po miesiącu- ocenił Peter.
-Kazania Fury'ego?- Rose zerknęła na pająka- On miał na myśli jakieś zwyczajne nudy nauczycieli, tak?
-Można tak uznać, ale podobno, kiedy Nick je mówi, już w połowie nie wie się, o czym jest mowa- wyjaśniał Parker.
-Czyli teraz co?- Ned się rozejrzał- Co robimy?
-Możemy jeszcze pomyszkować- oceniła Rose- Albo wracać do pokojów.
-Ja popieram opcję pierwszą- powiedziała księżniczka. Reszta jej przytaknęła. Wtedy jednak rozległ się elektroniczny żeński głos Friday.
-Nie sądzę, by w danej sytuacji była taka opcja. Radzę wam usiąść, bo z zapisanych przez pana Starka kazań Fury'ego, zapowiada się długi i nużący wykład.
*********
-Wreszcie się zjawiłeś- powiedział Clint do Lokiego- Dłużej się nie dało? Mnie tu prawie zabili.
-W normalnych okolicznościach, to bym się ucieszył- stwierdził drugi chłopak, próbując ustrzelić Falcona.
-Nie słyszałeś, jak mówiłem hasło?- Hawkeye trafił w miejsce tuż koło ucha Barnesa. Miało to na celu, wystraszenie żołnierza i sprawienie, że się ruszy ze swojego bezpiecznego miejsca. Bucky niestety tylko jedynie dygnął.
-Następnym razem to ty zajmij się Maximoffem- mruknął czarnowłosy.
-Postrzeliłeś go chociaż?- zapytał Barton, jednak nie otrzymał odpowiedzi. Kłamca po prostu go zignorował.
Tymczasem Tony odwrócił się od telewizora, by spojrzeć prosto na bitwę. Próbował zwrócić na siebie jeszcze uwagę przez jakichś czas, jednak te próby nic nie przynosiły. Naprawdę miał już dość, bycia ignorowanym. Sam więc też postanowił wzięć udział w starciu.
Złapał tyle poduszek, ile tylko mógł i przyciągnął je do siebie. Kiedy już opróżnił z nich większą część pokoju, zaczął atakować. Rzucał poduszkami w każdego, z małym wyjątkiem na wciąż leżącego na podłodze Thora. Ci, którzy oberwali, byli na tyle zdezorientowani, że przestali na chwilę strzelać. Iron man to wykorzystał.
-Przypomnę obecnym tutaj, że to ja was wszystkich tutaj sprowadziłem i to jest mój dom- przeszedł przez pokój, starając się, nie wdepnąć w żadną plamę- Dlatego o wszelkich zawodach, grach i konkursach, powinienem wiedzieć jako pierwszy. W dodatku w taką pogodę- wskazał na okno- Dlatego żądam, byście w tej chwili wyjaśnili, kiedy to się wszystko zaczęło i kto jeszcze bierze w tym udział.
W tym momencie kolejne drzwi się otworzyły i do środka wpadł Pietro i krzyknął, wymierzając broń w Kłamcę:
-Mam cię wreszcie jeleniu!- i strzelił.
Loki nawet nie drgnął. Uśmiechał się jedynie, w chwili kiedy niebieska kula miała trafić w jego pierś. Ona jednak przez niego po prostu przeleciała. A w miejscu, gdzie dotknęła jego ciała powstała dziura, która zaczęła się powiększać, aż w końcu pochłonęła całkowicie Kłamcę. Skończyło się na tym, że kula zrobiła plamę na ścianie, a jego już nie było.
-Nie znowu- jęknął Qucksilver, opuszczając ramiona.
-Nie przyzwyczaiłeś się już do tego?- za plecami Pietra rozległ się głos Lokiego. Chłopak się szybko obrócił i wymierzył, w spokojnie opierającego się o ścianę czarnowłosego. Ten się jedynie uśmiechnął i dodał- Chcesz marnować pociski na iluzję? Oczywiście, jeśli to jest iluzja.
-Zawsze możemy to sprawdzić- ocenił Maximoff.
-Pietro dość- wtrąciła się Natasza- Tony się o wszystkim dowiedział. Biegnij po dzwon pokoju i...
-Nie mów, że kończymy- jęknął Clint.
-Daj mi dokończyć- powiedziała agentka- I sprowadź resztę- spojrzała w stronę miliardera- Tony dołączasz do gry tak?
Chłopak z poważną miną pokiwał głową.
-To przynieś jeszcze tablicę. Trzeba będzie ustalić nowe drużyny.
-Dobra- mruknął biegacz i zniknął.
-O co chodzi z tym dzwonem pokoju?- zapytał Stark, rozglądając się po reszcie.
-Nazwa ci to mówi- odparł Sam, sprawdzając swój pistolet- Jak się nim zadzwoni, to jest pokój do oddzwonienia.
Po chwili w całym budynku rozległ się dźwięk najzwyczajniejszego dzwonka, a zaraz potem zjawił się Piettro. Pod w jednej dłoni trzymał instrument, a pod pachą miał tablicę. Ciągle dzwoniąc, ustawił tablicę na środku pokoju, tak by wszyscy mogli ją widzieć. Były na niej zapisane dwie kolumny imion. U szczytu każdej z nich znajdowała się kolorowa kropka. Jedna była czerwona, a druga niebieska.
-Czyli, co robimy?- Bycky spojrzał na Czarną Wdowę.
-Gramy od nowa- odparł tamta, zerkając w stronę tablicy- Chociaż i tak nie zmieni to zbytnio statusów żyjących.
-Z wyjątkiem Thora- powiedział Sam.
-C-co ja?- asgardczyk wreszcie się ocknął i powoli usiadł- Co się dzieje?
-Graliście w paintballa bez mojej wiedzy, ty zniknąłeś na jakichś czas, a potem Clint wyłowił się z morza- podsumował wszystko miliarder- Coś ty robił?
-Wyszedłem sobie na taras- blondyn wstał- Po czym oberwałem czymś w plecy i chyba wpadłem do morza- zadrżał na tę myśl- Dalej nie pamiętam- po tych słowach oczy mu się rozszerzyły i zapytał- Postrzelili mnie prawda?
-Tak.
-Jaki kolor?- zaczął się obracać, próbując dostrzec farbę na plecach, jednak z mizernym skutkiem.
-Czerwony.
-Zabity od braterskiej kuli- powiedział Thor.
-Adoptowanej- sprostował Loki.
-Jesteście w jednej drużynie!- zawołał Clint- W mojej drużynie! Macie współpracować!
-Robię, co chcę- odparł Kłamca- I zabijam, kogo chcę.
Po jakimś czasie do salonu zaczęła przychodzić reszta. Dopiero kiedy wszyscy już tam byli, Tony wyszedł na środek.
-Właśnie się dowiedziałem, że niektórzy, obecnie mieszkający w tym domu, grają sobie w painballa- zaczął chodzić od jednego krańca wolnego miejsca do drugiego krańca. Starał się sobie nadać przy tym powagi. Wreszcie się zatrzymał i spojrzał uważnie na każdego z obecnych, po czym zapytał- Czy ktoś jeszcze wiedział o tym.
Wszyscy w pomieszczeniu podnieśli ręce.
-Serio?! Nawet ty Pepper?- Stark spojrzał na swoją dziewczynę.
-Przepraszam kochanie.
-Steve?- chłopak zwrócił się do Kapitana- Nawet ty mi nie powiedziałeś?
-Woleliśmy nie ryzykować- wyjaśnił Rogers- Jednak nie wszyscy grali. Ja, Vision, Wanda i Bruce nie braliśmy w tym udziału.
-Ale mi nie powiedzieliście- stwierdził milioner.
Podeszła do niego Natasza i sama kontynuowała:
-Jako, iż widzicie, że tu oto obecny Tony- wskazała na Iron mana- Dowiedział się o naszym zajęciu, proponuję zacząć wszystko jeszcze raz. Dlatego drużyny też zostaną wybrane nowe. Oczywiście przez dwójkę, przez których depresję zaczęliśmy grać- spojrzała na Pietra i Clinta- I teraz jest możliwość dołączenia lub zrezygnowania. Ten, kto teraz wyjdzie, nie będzie grał i przez to będzie w miarę bezpieczny.
-Vis, co ty na to?- Wanda spojrzała na cyborga- Spróbujemy?
-Patrząc na nasze umiejętności, wygrana powinna być dość łatwa- ocenił cyborg.
-Czyli jesteśmy.
-Ja też zostaje- wtrącił się Kapitan- Wolę was przypilnować.
-Tylko tak mówisz- ocenił Tony- Naprawdę robisz to z czystej przyjemności. A ty Bruce?
-No wiesz, ja...- zaczął się tłumaczyć naukowiec, jednak, jak zwykle, miliarder mu przerwał.
-No nie daj się prosić. Jesteśmy Science Bros. Załatwimy resztę.
-No dobra.
-Czyli wszyscy są?- zapytał Pietro.
-Na to wygląda- ocenił Clint- Zaczynaj ślamazaro.
-Do mojej niebieskiej drużyny biorę- Maximoff spojrzał na obecnych- Wandę.
-Tony do mnie- zdecydował łucznik- Witamy u czerwonych.
Stojący przy tablicy Sam starł dotychczasowe drużyny i zaczął zapisywać nowe.
-Kapitan Ameryka- zdecydował się Pietro.
-Bruce.
-Vision.
-Loki.
-Natasza.
-Pepper.
-Bucky.
-Jane.
-Sam.
-Thor.
Falcon skończył zapisywać i odwrócił się do reszty.
-Zasady są takie i teraz masz słuchać Loki- powiedziała Czarna Wdowa- Teraz nie ma żadnych bezpiecznych miejsc. Stan ciągłej gotowości. I mamy osiem godzin przed począ....
Nie dokończyła, bo przerwały jej dwa strzały. Chwilę potem na koszulkach Thora i Jane pojawiły się czerwone plamy.
-Loki!- zawołał Hawkeye, patrząc z gniewem na boga psot. Za nim Sam skreślił imiona postrzelonych z tablicy.
-Nie dokończyła- stwierdził jeleń- I ja w ten sposób robię nam wszystkim przysługę. Eliminuję niepotrzebne elementy.
-Ja z tobą nie mogę- jęknął łucznik, po czym dodał- Dokończ to Nat. Chcę się jeszcze wyspać przed tym wszystkim.
-To od teraz mamy osiem godzin do początku walk- odwróciła się w stronę Bartona- I ty na pewno przegrasz.
-Jeszcze zobaczymy baletnico.
🎨🎨🎨🎨🎨🎨🎨🎨🎨🎨🎨🎨🎨🎨🎨
Pisałam to przez ponad tydzień i mam nadzieję, że efekt był wart czekania.
Do tego jestem ciekawa, czy ktokolwiek załapał hiszpańską inkwizycję. Naprawdę radzę to sprawdzić i się zainteresować. Bo jeśli nie... Nikt nie spodziewa się hiszpańskiej inkwizycji! (pozdro dla kumatych)
Do tego wyszedł kolejny zwiastun Avengers. Najpewniej wszyscy już mają swoje teorie i rozmyślenia na ten temat, jednak ja dodam tylko jedną rzecz.
Thor nie zapiął pasów!
No, do tego jest jeszcze ten strajk, co nie wiadomo, czy będzie. Ja mam szczerą nadzieję, że jednak będzie i najwyżej potrwa trzy dni. Nic więcej.
No to wszystko.
Pa!
P.S. Premiera Avengers za 18 dni
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro