Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XVI

W szkole sprawy wróciły do normy. Tak właściwie wszystkie testy, dotyczące rozdzielenia do klas zostały zakończone rano ostatnim. Torem przeszkód, zaprojektowanym chyba tak, by każdy, co potrafi coś ciekawego, musiał się od razu ujawnić, mimo że nawet się nie chce. Peter pamiętał doskonale, jaki to był koszmar. Ledwo się wtedy powstrzymał od przyklejenia się do sufitu i tajemnej ucieczki. Dlatego sam z ciekawością zaszedł na próbę swoich przyjaciół, starych i nowych.

Luna wypadła z niego jako pierwsza, podczas przechodzenia przez kładkę zawieszoną nad basenem, pełnym piankowych kostek. Nie wolno było ich lekceważyć, wygrzebywanie się z nich było bardzo ciężkie i problematyczne. Straciła równowagę, w chwili kiedy został na niej skupiony cały ostrzał, z armatek ustawionych naokoło. Na początku starała się ich unikać, lecz pod koniec zaczynała, tworzyć tarcze, jednak one długo jej nie posłużyły. Straciła równowagę i wpadła prosto do basenu.

Dalej odpadł Ned. Chłopak z kolei wymiękł w chwili, kiedy z chodnika, którym wszedł, wysunęły się płotki. To nie było jeszcze nic. One przecież nie mogły być normalne tak jak każde inne w każdej innej szkole. Te musiały zawsze podnosić się wyżej, niż wtedy kiedy się skakało. Przez pierwsze kilka prób mu się udawało, lecz wreszcie nadszedł ten jeden płotek, przez który się wywrócił. A był to dokładnie trzeci.

Dalej padła MJ i niedaleko niej Rose. Chociaż one po prostu zrezygnowały, na widok wielgachnej ściany wspinaczkowej. Druga dziewczyna nawet do niej podeszła, lecz nie znajdując odpowiednich zaczepów, odeszła. Jakimś cudem udało się to jednak dokonać Shuri, która przez chwilę majstrowała coś ze swoimi bransoletkami i Alex. Ostatnia jednak zdawała się wyciągać radość z robienia tego wszystkiego. I właśnie to ona, jako jedyna, ukończyła całkowicie ten bieg.

Parker nie do końca wychwycił moment, kiedy to księżniczka wypadła z zawodów. Musiało to mieć jednak miejsce, gdzieś pomiędzy zasiekami z płotem kolczastym a błotnym bagnem. Na pewno nie dotarła do pajęczej siatki.

-To było niezłe- stwierdziła, Alex schodząc z mety.

-Niezłe?- Michelle zerknęła na nią- Ty siebie słyszałaś?

-Tak- dziewczyna spojrzała na nią- A nie było?

-Coś ty robiła w tamtej szkole?- Rose podeszła do nich.

Alex wzruszyła tylko ramionami i wskazała na tor przeszkód.

-Gdzieś co miesiąc robiliśmy coś podobnego, tylko trochę dłuższego.

Kiedy to mówiła podszedł do nich jeszcze Ned i z przerażeniem, spojrzał na wszelkie maszyny.

-W tej szkole wojskowej, w której siedziałaś poprzedni rok?

-Można, by ją tak nazwać- stwierdziła Alex- Jednak to była po prostu inna Akademia, bardziej nastawiona na kształcenie wojenne.

-Mogę zapytać, czemu stamtąd wylesiałaś?- MJ zerknęła na nią.

-Po prostu stwierdzono, że moje umiejętności, bardziej będą pasowały tutaj. Nie Akademii wojskowej ani także w oddziale naukowej, tylko w tym tworze, pomiędzy.

-Czyli to jest taki dołek, do którego wpadają wszyscy, co nie mieszczą się w innych sekcjach?- Rose poprawiła swoje włosy, związane w dwa kucyki.

W tym samym czasie podszedł do nich Parker. Zdołał usłyszeć tylko ostatnie słowa i zanim Alex zdołała odpowiedzieć, sam zapytał:

-Co się dzieje? Jakie sekcje?

-A nic takiego- machnęła na to ręką dziewczyna o włosach Chewbacci- A jak tam u ciebie?

-A patrzyłem sobie na was i...- zbliżył się do starych znajomych i Rose, i zaczął sprawdzać, czy są cali- Żyjecie? Nic wam się nie stało? Żadnych obrażeń? Może pójdziemy do skrzydła szpitalnego i...

-Mam lepszy pomysł- przerwała mu Michelle, po czym spojrzała na wszystkich oprócz Spider-mana- Idziemy na lody?

Reszta po chwili, ku wielkiemu zdziwienia Petara, poszli na jej pomysł. Naprawdę tego nie rozumiał. On po przejściu takiego toru... Zamówił pizze i zjadł ją w jeden wieczór, oglądając przy tym horror pod kołdrą, przytulając do siebie swojego misia. Obiecał sobie, że nigdy się do tego nie przyzna.

-Ej ludziska!- zawołała do nich Shuri, stojąca nad basenem pełnych piankowych kostek i wyciągała rękę w stronę, próbującej się wygrzebać Luny. Wyciągała się tak bardzo, że po chwili sama wpadła do środka- Pomożecie?!

********

Clint wskoczył z rozbiegu do kuchni. Przez całą drogę do niej, nie spotkał żadnego przeciwnika i to, zamiast go uspokajać, sprawiało, że czuł się jeszcze bardziej zdenerwowany. Po prostu czuł, że jeśli tylko straci koncentracje, to zaraz zza rogu wyskoczy Natasza lub Pietro i przegra. Bał się jedynie tej dwójki. Reszta należała do jego drużyny bądź nie stanowiły dla niego żadnego wyzwania.

Bucky należał do dobrych snajperów, jednak zamknięty w domu nie miał zbyt dużo możliwości strzelniczych. Jedynie, gdyby ukryłby się w jakimś kanale wentylacyjnym, jednak było tam dla niego za mało miejsca i Hawkeye był pewien, że Zimowy Żołnierz nie wytrzymałby wystarczająco długo w ciasnym kanale. Zostawał jedynie atak z zaskoczenia bądź frontowy. A w takich sytuacjach Barton na pewno, by wygrał.

Jednak Pietro był superszybki i obawiał się, że nie zdoła w takiej sytuacji, po prostu nie zdąży, lub zostanie zaskoczony od tyłu. A co do Nataszy... Po prostu nie chciał z nią zadzierać i odsuwać ich starcie jak najdalej w czasie.

Kolejną dziwną rzeczą, która wiązała się z pustkami przed kuchnią, było to, co natknął się jeszcze wczoraj, w tych samych korytarz, na zupełnie inną sytuację. Wtedy trzeba było naprawdę się przedzierać, by dostać się do pomieszczenia. Walczyli wtedy o każdy metr wolniej przestrzeni.

Jednak sam wynik walki i ślady po niej, po prostu zniknęły. Drugie można po prostu wyjaśnić robotami od sprzątania, które kręcą się zawsze w godzinach, kiedy nie ma w okolicy ludzi.

Podczas przechodzenia ostatnich metrów, łucznikowi zdawało się, że coś usłyszał. Nie miał innego wyboru i dlatego je przeskoczył. A to z kolei sprawiło, że teraz leżał na kafelkach i wciągnął nogi do środka, by jeszcze nie przegrać przez taką drobnostkę.

Wstał i z resztą dumy, jaka mu tylko pozostała, otrzepał się z pyłu. Podszedł od razu do ekspresu do kawy. Zgodnie z jego zasadą: dzień bez kawy, dniem straconym, nie chciał zapomnieć o najważniejszej części posiłku. Lub czasami głównym daniem.

Patrzył z zachwytem, jak ciemna ciecz zaczynała ściekać do zamontowanego niżej dzbanka. Kiedy już był on prawie pełen, ruszył do szafki po jakiś kubek. Kiedy jednak ją otworzył, natknął się na same puste półki. Ruszył więc do kolejnej półki, jednak tam znalazł wszystko oprócz wszystkiego podobnego do kubków. Zaczął przeszukiwać całą kuchnię, jednak niczego takiego nie znalazł. Nawet kieliszki i szklanki zniknęły.

-Tego szukasz?- usłyszał za swoimi plecami głos.

Obrócił się w tamtą stronę i zobaczył białowłosego, opierającego się o blat. Uśmiechał się do niego z błyskiem w oku. Do tego w dłoni trzymał, jeden z kubków, które na co dzień znajdowały się w szafkach.

-Mogę ci do oddać- stwierdził biegacz, zerkając na kubek- Jeśli teraz, na tej ziemi niczyjej, złożysz broń i stwierdzisz, że wygrałem.

Clint zmrużył oczy i spojrzał na chłopaka i na kubek, po czym zerknął na czekającą na niego kawę. Delikatnie zaczął się posuwać do swojego ukochanego napoju.

-Powinieneś zabrać stąd ekspres- powiedział łucznik, po czym złapał dzbanek i wziął z niego dużego łyka.

-Ty wiesz, ile tam było kabli?- zapytał go Pietro, wskazując na ekspres- A mi się nie chce wołać Starka, by tu przyszedł i później znów go podłączył. Zresztą- do pokoju weszła Czarna Wdowa- Nie chciałem, aby w moim teamie doszło do civil war.

-Twoim teamie?- agentka spojrzała na Maximoffa.

-Przepraszam- chłopak spuścił głowę- W twoim teamie, gdzie ja stanowię jedynie wartość dodaną.

-Dokładnie- dziewczyna obróciła się do Clinta- Serio Barton? Znowu to samo?

-Doskonale znasz relację, jaka łączy mnie i kawę- stwierdził łucznik, po czym wziął kolejnego łyka z dzbanka.

********

-Czyli można stwierdzić, że Fury jest mi coś winny- stwierdziła Alex znad różka z dwoma gałkami lodów. Po wczorajszym wypadku z bombą, na jej twarzy ciągle pozostała po niej pamiątka, w postaci spalonych brwi. Chociaż brwiami tego teraz nie można nazwać. Najwyżej ich pozostałości. Przypominało to trochę efekt, jakby ktoś postanowił obciąć sobie trochę brwi i przesadził.

To wszystko sprawiło, że Peter po prostu zaczął się dziwić, że dopiero teraz to zauważył. Albo, że wcześniej zauważył i jego mózg dopiero teraz to przyswoił. Lub jeszcze inaczej. Że jego umysł to przyswoił i po drodze zaczął ignorować ten temat, a dopiero teraz się obudził i odkrył to po raz drugi. Po głębszym zastanowieniu żadna z powyższych opcji nie przypadła chłopakowi do gustu i postanowił przemilczeć całą sprawę.

-Szczerze?- MJ spojrzała na nią- Nie sądzę, by tutejsza szkolna administracja, różniłaby się w jakimkolwiek sposób od zwykłej szkole. Nie obchodzi ich co się z tobą stanie, jedynie czy wykonałaś ich polecenia. Mimo nawet to, że wszystkie znaki na niebie i na ziemi, pokazują, że dany cel nie ma możliwości się spełnić. I tak myśli każdy z nich. Do tego nie rozmawiają między sobą o takich sprawach i uważają, że to, że udaje nam się dokonać takiego cudu, jak wykonanie wszystkich tych wszystkich zadań, jest dla nich niczym.

-Tłumacząc, mają cię po prostu w dupie, tak?- podsumowała Rose, z pełnymi lodów ostami i wskazując na Michelle łyżeczką.

-Tak i wszędzie się to powtarza. Nawet w szkołach najbardziej "postępowych"- zrobiła cudzysłowy palcami- I nie przestanie, dopóki dorośli wreszcie zrozumieją, że nasze życia nie kończą się na ich lekcjach, lub, jeśli się trafi taki belfer, na szkole. I skoro już marzymy, to może jeszcze zrozumieją, że ich światopoglądy nie są najważniejszymi na świecie.

-Dyrektor Fury może być przecież inny. Radzi sobie ze szkołą pełną bohaterów- odezwał się Ned- Ma na głowie przecież Starka, kosmitów i resztę. I Spider-mana.

Peter podniósł od razu głowę. Dopiero po chwili dotarło do niego, w jakim kontekście zostało użyte imię jego bohatera.

-Fury'ego często nie ma w szkole- powiedział wreszcie Parker- A nawet jak jest, rzadko kiedy angażuje się w życie szkolne. A nawet jeśli się pojawia, to przekazuje wiadomości przez innych. Ja widziałem go jedynie na uroczystościach, kiedy wygłaszał... Coś, co chyba z założenia miało być mowami.

-Czyli jeśli nie zostaniemy wezwani na dywanik u dyrka, to jest możliwość, że nigdy go nie spotkamy?- przyjaciel spojrzał na niego, starając się odwrócić uwagę dziewczyn, od jego poprzedniego zachowania.

-To obstawiamy, kiedy tam wyląduję?- odezwała się Rose.

-A ile zwykle ci to zajmuje?- zapytała Luna.

-Tak jakoś do dwóch tygodni- wzruszyła ramionami dziewczyna- Raz nawet wytrzymałam miesiąc. Później skończyło się tym, co zwykle- spojrzała na twarze całej reszty. Wszyscy, z wyjątkiem księżniczki, patrzyli na nią z szeroko otwartymi oczami- No co? Nie mówcie, że wy nigdy tam nie trafiliście?

Reszta, znów z wyjątkiem Shuri, pokręciła głowami lub ciszo zaprzeczyła. Do tego jeszcze MJ dodała:

-Ja tam co tydzień odwiedzałam odsiadkę.

-Po co?- Rose spojrzała na nią zdziwiona- Ja codziennie, starałam się stamtąd zwiać.

-Rysowanie zdołowanych ludzi, jest zawsze ciekawym zajęciem- stwierdziła Michelle- Każdy jest zdołowany w jakiś inny sposób.

-Ty też rysujesz?- dziewczyna o kolorowych włosach podniosła brwi.

-O nie- jęknął Ned, zerkając na Petera- Kolejna.

-Miałam zamiar zwyczajnie odpowiedzieć na to pytanie, ale przez ten komentarz, teraz będziesz musiał słuchać o farbach, ołówkach i...- MJ zerknęła na Rose.

-Sprejach- dokończyła tamta.

Peter jednak ich nie słuchał. Patrzył na Shuri, która do tej pory jeszcze się nie odezwała. Dziubała swoją łyżeczką w swojej porcji lodów i wyglądała tak, jakby zajmowało to całą jej uwagę.

-Co jest?- zapytał, nachylając się do niej.

-Nic takiego- stwierdziła dziewczyna i, chyba by to udowodnić, wzięła do ust łyżkę pełną lodów.

-Luna pokonała cię w ilości wypowiedzianych słów, a to naprawdę coś musi znaczyć. Dawaj.

-Ciągle myślę o tym laboratorium.

-Co się stało w laboratorium?- zapytała Alex, nachylając się do tamtej dwójki.

-Właśnie nic się nie stało- powiedziała księżniczka- Bo je zamknięto.

-Co?!- Alex powiedziała to wystarczająco głośno, że wszyscy zwrócili na nią uwagę.

-Coś się dzieje?- zapytała Rose.

Peter spojrzał na Afrykankę i dopiero kiedy ona lekko skinęła głową, a zrobiła to od razu, zaczął wyjaśniać całą zaistniałą sytuację.

-A czemu właściwie chcesz się tam dostać?- zapytała MJ.

-Pomyśl tylko- odezwał się Ned- Cały budynek naszpikowany najnowocześniejszą technologią- w tym momencie Shuri starała się za wszelką cenę, zachować kamienną twarz- a ty możesz robić tam, co tylko chcesz, bez jakiegokolwiek nadzoru. Peter, ty tam siedziałeś w zeszłym roku. Jak tam jest?

-Naprawdę niesamowicie. Właściwie można tam robić wszystko, co się tylko chce, tylko nie może to być zbytnio niebezpieczne. Do tego jeszcze, jeśli ma się legitymacje, to ma się jednocześnie bezgraniczny dostęp do wszystkich maszyn. A jak się coś zbudowało, to trzeba wypełniać dokumenty typu: opis maszyny, twórca i inne. To ostatnie jest najgorsze.

-I bramy do tego raju dla wszelkich mechaników i wynalazców zostały zamknięte przed wami?- zapytała Luna.

-Taa- mruknęła Shuri.

-A nie można się tam jakoś włamać?- podsunęła Michelle. Wszyscy spojrzeli prosto na nią- No wiecie, jak w tych filmach, gdzie ludzie robią napad na bank i jakimś dziwacznym sposobem się dostają do skarbca. Tylko my spróbujemy dostać się do tego laboratorium.

Reszta patrzyła na nią uważnie, jakby nie byli pewni, czy dziewczyna, która tam siedzi, jest prawdziwa. Potem zaczęli się wymieniać spojrzeniami, szukając kogoś, kto jako pierwszy się odezwie i oceni pomysł. Wreszcie zrobiła to Shuri.

-To jest dobry pomysł, tylko potrzebowalibyśmy jakichś profesjonalistów.

-Co masz na myśli, mówiąc "profesjonaliści"?- zapytała Rose.

-No wiesz, ktoś, kto się zna na danych rzeczach.

-Bo ja mogłabym jakoś pomóc. Nie chwaląc się- uśmiechnęła się lekko- gdyby nie propozycja przyjęcia do tej budy, wylądowałabym najpewniej w jakimś domu dla młodocianych przestępców, czytaj: poprawczak. I to tylko za to, że potrafię się dostać wszędzie i z tego korzystam.

-Czyli co?- Ned spojrzał na nią- Włamywałaś się, gdzie tylko chciałaś?

-No. Tylko z kamerami sobie zbytnio nie radzę. To głównie przez nie łapali mnie. Zaczęłam ćwiczyć ich wyłączanie, tylko wtedy najczęściej włączał się jakiś alarm. Dlatego od razu ostrzegam.

-Ja mogłabym coś z tym zrobić- powiedziała trochę ciszej Alex- Robiłam w poprzedniej szkole za hakera.

-A nie hakerki?- zapytał Ned.

-Kiedy tak mówiłam, to nikt nie traktował mnie poważnie. Jednak kiedy mówiono "Alex haker", to uważano, że znam się na tych sprawach. Ludzie mieli genialne miny, kiedy to odkrywali.

-Czyli mamy ciebie, Rose i Neda- podsumował Peter.

-Stary wiesz, że nie jestem żadnym mistrzem w tych sprawach- stwierdził drugi chłopak, drapiąc się po głowie.

-Ja też nie- uśmiechnęła się do niego Alex- Razem możemy coś wymyślić.

-Ja mam legitymację i jedyne, co trzeba będzie zrobić pod koniec, to wymazanie zapisy z komputerów, że tam byłem- stwierdził Spider-man, po czym spojrzał na pozostałe dziewczyny- Luna ty idziesz obowiązkowo. Te twoje czary-mary mogą się przydać. A ty MJ?

-Łamanie regulaminu włamując się do szkolnego laboratorium, ryzykując przyłapanie i wyrzucenie? Jak mogłabym się nie zgodzić?

-To, co ty na to Shuri?- Peter spojrzał na księżniczkę.

-Byłoby genialnie- uśmiechnęła się dziewczyna.

-Czyli kończymy lody i idziemy zrobić włam?- zapytała spokojnie Rose. Reszta powoli, delikatnie skinęła głowami- To super. Przypomina mi się poprzednie liceum. Tylko z taką ekipą tamten napad, mógłby się udać.

-Jaki napad? Alex spojrzała na nią, z lekkim zdenerwowaniem.

-Nie ważne- stwierdziła dziewczyna- Było, minęło. Nie udało się.

☕☕☕☕☕☕☕☕☕☕☕☕☕☕

Jestem! Żyję! Chyba dodam jeszcze dwa rozdziały, do mojej listy zaplanowanych, bo coś tak czuję, że się zbytnio nie zmieszczę. 

Ale wróć do tu i teraz. I jak? 

Dawno już tego pytania nie zadawałam. Chyba czuję się niedoceniana...

Do tego mam takie pytanko. Takie z czystej ciekawości. Zdarzyło się wam, że polubiliście jakąś negatywną, taką strasznie negatywną, postać animowaną, tylko i wyłącznie dlatego, że ktoś, kto ją dubbinguje, ma cudowny głos?

Bo ja chwilami oglądam taki jeden serial animowany, który kojarzę z wczesnego dzieciństwa, i pokochałam takiego negatywa, tylko i wyłącznie za jego głos. Mogłabym go słuchać godzinami. 

Tak dla pokazania. On dubbinguje Connora (tego androida)

Po prostu uwielbiam. A próby wytłumaczenia tego tacie, skończyły się na tym, że on się zaczął o mnie martwić. dobrze, że nie wie, co mi siedzi w głowie. 

Do tego jeszcze strasznie polecam gościa, którego recenzja jest na górze. Ta i inne jego autorstwa są po prostu przecudowne.  I wreszcie usłyszałam podobną do mojej opinię, na temat Wonder Woman. Wreszcie nie czuję się dziwnie myśląc inaczej!

I tak jeszcze powiem, że przed pójściem do kina poczytałam sobie komentarze pod Filmwebem na temat "Kapitan Mavel". Były głupie. Niektóre chociaż starały się uchodzić za inteligentne i jakoś ładnie je napisano, ale inne... 😒😒😒😒😒😒. Po prostu tukłam się telefonem po głowie, na widok niektórym. Ultron chyba miał rację, jak po 5 minutach w necie, postanowił zniszczyć ludzkość. Mam nadzieję, że chociaż w świecie MCU, po pstryknięciu, tacy ludzie wyparowali. 

Dobra to wszystko. 

Pa!

P.S. Endgame za 32 dni

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro