Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XV

Czat drużyny Avengers

Użytkownik Peter dodał do czatu użytkownika Ned Leeds

Użytkownik Peter zmienił nazwę użytkownika Ned Leeds na Ned

Wanda: Peter co robisz?

Peter: Wanda poznaj mojego przyjaciela Neda

Wanda: Cześć Ned

******

Ned podniósł głowę i spojrzał na przyjaciela, z szeroko otwartymi oczami.

-To jest...

-Tak- powiedział Peter z lekkim uśmiechem- Zachowuj się naturalnie/

*****

Ned: Dobry

Wanda: Jak tam życie Peter?

Pater: Dość dobrze

Peter: Rozbrajaliśmy bomby 

Sam: Dali wam bomby?

Sam: Oszaleli?

Sam: Nam pozwolili, je rozbrajać, dopiero jak Stark zachorował. 

Ned: Fury chciał zrobić jakiś remont i musiał mieć wymówkę

Pietro: Przydałoby się

Pietro: A w szczególności pokój Clinta i Bruce'a

Pietro: Tam jest dziura na dziurze

Clint: To może zamienimy się współlokatorami?

Clint: Zobaczymy, jak ty będziesz pilnować przyjaznej atmosfery wokół Bruce'a.

Pietro: Na pewno zrobię to lepiej niż ty

Clint: To przyjdź mi to powiedzieć prosto w twarz

Pietro: Będę za sekundę, jeśli mi powiesz gdzie się ukryłeś tchórzu 

Clint: I sądzisz, ze pozwolę ci wygrać?

Clint: Ani mi się śni 

Natasza: Widzisz Sam?

Natasza: Mój plan na poprawę ich humoru zadziałał

******

Ned znowu spojrzał na Petera.

-O czym oni piszą?- zapytał, czytając jeszcze raz całą dotychczasową rozmowę. Samo to, że czyta te wiadomości, wydawało mu się niezwykłe i nie pasującego do jego świata. Jednak jego świat został wywrócony do góry nogami przez odkrycie podwójnego życia Petera, więc nie do końca wiedział na czym stoi.

-Nie wiem- stwierdził Parker. To już polepszyło trochę mu nastrój- Czasami tak jest. Trzeba się, do tego przyzwyczaić. To Avengers. Ich nie ogarniesz nigdy całkowicie. 

******

Sam: Tylko szkoda, że my też musimy w tym brać udział

Pepper: Mi się podoba. 

Natasza: Prawdą? 

Bucky: Nat skup się!

Natasza: Jestem skupiona

Bucky: Tego nie da się robić, jednocześnie pisząc na telefonie!

Natasza: Ty też właśnie piszesz

Bucky: Bo moja część jest łatwiejsza

Natasza: Następnym razem zamieniamy się stronami!

Bucky: Proszę cię nie!

Bucky: Tylko ty potrafisz to tak wspaniale robić!

Natasza: Musisz zacząć się uczyć

Natasza: Praktyka czyni mistrza

Wanda: Co tu się dzieje

Sam: Chyba trzeba zawołać Kapitana w sprawie tej dwójki 

Bucky: Ani mi się śni 

Bucky: On też będzie chciał, a ja nie będę się dzielić

Natasza: Nie bądź egoistą

Natasza: Musisz się dzielić z innymi

Sam: Wiecie co, lepiej nie poruszajcie takich tematyk, kiedy wśród nas są dzieci

Ned: Ej!

Peter: Serio?

********

Bucky podniósł głowę znad telefonu. Siedział na podłodze w kuchni i opierał się o szafki. Koło niego stała Natasza i przewracała naleśnika na patelni. Zadanie chłopaka było proste. Miał koło siebie miskę, wypełnioną płynnym ciastem, a w niej trzymał chochelkę, którą musiał zapełniać i podawać agentce.

Zaczęło się od tego, że kiedy oglądali wspólnie film i jedli jakieś przekąski. Zimowy Żołnierz od rana, w wyniku zaistniałej sytuacji, nie mógł się dostać do kuchni, ani do innych spiżarni. Stanowiły one jedyne miejsca, gdzie był zakaz załatwiania członków przeciwnej drużyny, dlatego więc wszystkie drogi, prowadzące do nich, zostały obstawione przez resztę. I wynikiem tego okazał się okropny dźwięk, który wydobył się z jego brzucha w środku filmu. Oglądali wtedy horror, chociaż śmiali się z tego tak głośno, jak z jakiejś komedii. Burczenie akurat zgrało się z krzykami ofiary, która głupia rozdzieliła się od reszty grupy.

Natasza się wtedy do niego uśmiechnęła i stwierdziła, że najwidoczniej trzeba sforsować twierdze nie do zdobycia. A kiedy coś takiego mówi Czarna Wdowa, to nie ma innej możliwości. Trzeba było to dokonać. A kiedy w grę wchodzi zdobycie kuchni, Bucky zawsze jest zainteresowany.

Było to ciężkie. Wymagało niezwykłego trudu, iście cyrkowych akrobacji, poznania na wylot planu wentylacji, chociaż i tak się w niej zgubili i poświęcenia, ukrywanego do tej pory przez agentkę, pudełka ciasteczek. Jednak efekt był tego wszystkiego wart. Pusta kuchnia z dostępem do prawie wypełnionej po brzegi spiżarni.

-To, co uciszy tego potwora?- zapytała dziewczyna, słysząc kolejne głośnie burczenie. Bucky spuścił wtedy głowę i złapał się za brzuch.

-A co powiesz na naleśniki?- zapytał chłopak. Kochał je tylko trochę mniejszą miłością niż śliwki i wszystko od nich pochodne. O tym wiedział jedynie Steve. Dlatego błagał w duchy, by Romanoff na to poszła i się zgodziła.

Dziewczyna jednak nie śpieszyła się z odpowiedzią. Powoli rozejrzała się po kuchni. Bucky przez cały ten czas patrzył na nią z niecierpliwością. Każda sekunda zwłoki sprawiała, że nie mógł ustać w miejscu. Natasza wreszcie jednak odpowiedziała:

-Ty robisz ciasto i podajesz mi je w chochli. Ja będę smażyła- podeszła do kredensu i wyciągnęła patelnie- Trzeba będzie zrobić potrójną porcję- zerknęła na chłopaka- Skoro tak bardzo je lubisz.

Bucky, który zaczął już zbierać składniki, podniósł głowę i spojrzał w jej stronę.

-Skąd ty to wiesz? Steve ci wygadał tak? Jak ja go tylko...

-Ty mi właśnie powiedziałeś- odparła agentka- A teraz do roboty. A ty nie tkniesz żadnego naleśnika, dopóki nie skończę. Zrozumiano?

I tak właśnie Bucky skończył na podłodze. Nie mógł znieść widoku rosnącej góry naleśników, które znajdowały się poza jego zasięgiem. Czarna Wdowa dokładnie tego pilnowała. Za każdym razem, kiedy po nie sięgał, kończył z obolałymi palcami. Nawet tymi zrobionymi z metalu.

-Wyjaśnimy im całą sytuację?- zapytał Zimowy Żołnierz, ostatni raz zerkając na wiadomości.

-Po co zdradzać wrogom nasze pozycje?- odpowiedziała pytaniem agentka.

-Jak zwykle zapobiegliwa- stwierdził Bucky.

-Tak, jak mnie uczyłeś.

-Byłem bardziej sprawdzającym niż nauczycielem. Pojawiałem się tam, jedynie, kiedy po misji nie wiedzieli, co ze mną zrobić- spojrzał na nią- Pamiętam, kiedy widziałem cię po raz ostatni w Czerwonej Komnacie. Miałaś wtedy takie dwa warkoczyki.

-Wszystkie tam nosiłyśmy warkocze- stwierdziła dziewczyna.

-Wiesz, co mnie zawsze zastanawiało? Dlaczego nie mówią mi waszych imion? Po prostu kiwali na was głowami, a wychodziłyście. Jedna po drugiej. Bez słowa jak roboty.

-Na wojnie lepiej ze sobą nie rozmawiać. Nigdy się nie wie, czy własne słowa cię nie zdradzają. A imiona tam nie miały większego znaczenia- przewróciła naleśnika- A zapamiętałeś jeszcze coś, z naszego ostatniego treningu?

-Nie. A co miałbym pamiętać.

-No może to, że po mistrzowsku rozłożyłam cię na łopatki.

-Byłaś jedną z ostatnich, a ja i tak byłem już zmęczony. Wróciłem wtedy właśnie ze Stanów, po...- w jednej chwili spochmurniał. Dopiero teraz sobie uświadomił, że każde spotkanie z dziewczynkami z Czerwonej Komnaty, poprzedzało jakieś morderstwo z zimną krwią. I za każdym razem, kiedy je widział, było ich coraz mniej. A w dzień, który właśnie wspominają- Zabójstwie rodziców Tony'ego- dokończył, po czym zamilkł.

Natasza też niczego nie powiedziała. Bez słowa odbierała od niego kolejne chochle i przewracała naleśniki. Dopiero w pewnym momencie zagadała do chłopaka.

-Wiesz, co?- uśmiechnęła się przy tym- Skończyłam.

Bucky spojrzał na nią, po czym zauważył wielki stos naleśników, przechylający się lekko niczym krzywa wieża w Pizie. Otworzył szeroko oczy i jedyne, co zdołał wydusić, było:

-Jesteś cudowna Natalio.

-Wiem James.

*********

Steve: Co się tu dzieje?

Sam: Nie chcesz wiedzieć

Wanda: To jak było z tymi bombami Peter?

Peter: Ned ty byłeś bliżej

Ned: No rozbrajaliśmy je

Ned: I jedna wybuchła

Ned: I Alex ma teraz czarną twarz 

Wanda: Steve przydałyby się jej jakieś korepetycje

Steve: To ta, której  powinienem też opowiedzieć o Peggy?

Peter: Tak

Steve: To zapowiada się niezły pierwszy tydzień

Sam: Pierwszy miesiąc

Nad: Sądząc po niej, pierwszy rok 

Wanda: Powiedzmy od razu, że całe życie

Pepper: Nie przesadzajcie 

Pepper: Jeszcze przecież ich nie znamy

Pepper: Wanda już wiem o czym myślisz 

Pepper: Nawet nie próbuj 

Wanda: Nie powstrzymasz mnie!

Steve: O czym mówicie?

Sam: Brak pojęcia 

Sam: Chłopaki może wasza dwójka, na coś wpadnie 

Peter: Muszę to przemyśleć

Peter: Nic

Peter: Sprawdzę, czy istnieje w tłumaczu google, możliwość tłumaczenia z języka kobiecego

Peter: Może ty Ned?

Ned: Nie jestem pewien

Ned: Przyjmowaliście możliwość, że mogą rozmawiać jakimś kodem?

Sam: Kodem powiadasz?

Wanda: Wiecie, że my tu ciągle jesteśmy?

Steve: To trzeba ściągnąć tu jakiegoś łamacza kodów 

Pepper: Oni chyba nas wyciszyli 

Pietro: Bądź tłumacza

Pietro: Znalazłeś coś młody?

Peter: Nie 

Sam: Zawołajmy Tony'ego 

Sam: On może zrobi jakiś program 

Steve: Najpewniej jest teraz upity i spłukany

Steve: I może własnie podpala dom

Pietro: Zauważyliście, że Wdowa i żołnierzyk wyparowali?

Wanda: Tak!

Pepper: Coś ci już mówiłam

Wanda: Nie zabronisz mi marzyć!

Tony: Co się tu dzieje?

Tony: Czemu Wanda piszczy, wgapiając się w telefon?

Peter: Nie wiemy

Tony: Cześć młody 

Tony: Nie wysadziliście jeszcze szkoły?

Peter: Tak jakby...

Tony: Co się stało?

Peter: Noo....

Tony: Peter

Peter: Wszystko jest okej, ale...

Tony: Nie marnuj czasu na wypisywanie tych kropek i gadaj, co się stało

Sam: *napisz

Tony: Nie wtrącaj się Wilson 

Pietro: To rozmowa rodzinna

Pietro: Biegnę po popcorn

Peter: Wszyscy są cali i w ogóle, tylko

Ned: On nigdy do tego nie dojdzie 

Ned: Bomba testowa wybuchła Alex przy twarzy

Ned: Ale nic poza tym się nie stało

Tony: Ty musisz być Ned, który nakrył Petera, chodzącego po suficie

Clint: Pająk dał się przyłapać?

Tony: Tak

Clint: Dobra ludziska

Clint: Kto obstawiał, że w wakacje wpadnie?

Sam: Chyba Vision

Pietro: Nie

Pietro: Robot obstawiał czerwiec

Tony: Robiliście zakłady?!

Tony: Beze mnie!?

Pietro: Z tego, co pamiętam, to Thor wygrał

Pietro: Znowu

Pepper: Ten to ma szczęście w waszych zakładach

Thor: Jest mowa o mnie?

Tony: Nie

Thor: A okej

Thor: Ej cze

Sam: Ktoś wie, co chciał napisać?

Clint: Najpewniej coś ważnego 

Tony: Młody nie zabij się w szkole

Tony: I posłuchaj się chociaż tego

Tony: Skoro już i tak dałeś się złapać 

Tony: Ned pilnuj go przed robieniem głupich rzeczy

Nad: Tak jest potężny Iron manie!

Tony: Jesteś spoko

Clint: Przerost ego! Uwaga przerost ego!

Clint: Ewakuować się, puki jest jeszcze czas!

Tony: Barton!

Tony: Przestań wrzeszczeć na cały głos!

*********

Steve Rogers utworzył nową konwersację, o nazwie "Sąd".

Steve dodał do czatu użytkownika Tony'ego Starka

Steve zmienił nazwę Tony'ego Starka, na Oskarżony Tony S

Steve dodał do czatu użytkownika Lokiego Laufeysona 

Steve zmienił nazwę Lokiego Laufeusona na Oskarżony Loki L

Steve dodał do czatu użytkownika Bucky'ego Barnesa

Steve zmienił nazwę użytkownika Bucky'ego Barnesa na Przysięgły Barnes 

Steve dodał do czatu użytkownika Nataszę Romanoff 

Steve zmienił nazwę użytkownika Nataszę Romanoff na Przysięgła Romanoff

(I tak dalej, i tak dalej) 

Oskarżony Tony S: Co tu się dzieje?

Przysięgły Banner: Co wyście znowu zrobili?

Oskarżony Tony S: Mnie się pytasz?

Steve zmienił swoją nazwę na Sędzia Rogers

Przysięgły Barnes: Robi się ciekawie 

Sędzia Rogers: Zebraliśmy się tu, aby postawić przed sądem dwójkę oskarżonych 

Przysięgły Wilson: Ktoś się naoglądał seriali 

Sędzia Rogers: Pod zarzutem możliwości wywołania pożaru 

Oskarżony Tony S: No proszę cię

Oskarżony Tony S: To, że nie zostałeś zaproszony do pieczenia pianek, nie znaczy, że musisz odwalać od razu taką szopkę

Przysięgła Potts: Co robiliście?

Sędzia Rogers: Palili ognisko w forcie z koców 

Oskarżony Tony S: "Magiczne" ognisko, które latało i na pewno niczego, by nie podpaliło

Oskarżony Loki L: Tak na 88%

Przysięgła Potts: Sensowne  

Przysięgła Potts: Dajcie mi chwilę

Przysięgła Potts dodała do czasu użytkownika Hope van Dyme 

Sędzia Rogers zmienił nazwę użytkownika Hope van Dyme na Przysięgła Dyme

Przysięgła Dyme: Co się tu dzieje?

Przysięgła Potts: Przeczytaj poprzednie

Przysięgła Potts: Powinno cię to zainteresować

Przysięgła Dyme: Tony znowu zbudowałeś poduszkowy fort?

Oskarżony Tony S: Pada

Przysięgły Wilson: Przejdźmy już do rzeczy 

Przysięgły Wilson: Robimy głosowanie, winni czy niewinni?

Oskarżony Loki L: Czy według waszego nędznego prawa, nie powinniśmy mieć możliwość obrony, bądź jakiegoś obrońcy?

Oskarżony Tony S: Jeleń dobrze gada!

Oskarżony Tony S: Chcemy mieć obrońcę!

Oskarżony Tony S: To kto chce się zgłosić?

Przysięgły Barnes: Nawet o tym nie myśl 

Oskarżony Tony S: Zapłacę

Przysięgły Barton: To brzmi interesujące, ale nie chcę się babrać w to gówno

Przysięgła Foster: Lepiej się w to nie mieszać

Przysięgły Maximoff: Nope

Przysięgły Vision: Prawdopodobieństwo że pan wygra jest naprawdę małe 

Przysięgła Maximoff: I tak wszyscy staną po stronie Kapitana, dla świętego spokoju 

Przysięgła Romanoff: Zgadam się

Przysięgły Barnes: Co?

Oskarżony Tony S: Macie przerąbane!

Przysięgła Romanoff: Płacisz mi za każdą sprawę, w której mam was bronić, bez zależności od tego, czy wygracie.

Oskarżony Tony S: Tak jest

Przysięgła Romanoff zmieniła nazwę na Obrończyni Romanoff

Obrończyni Romanoff: To zaczynamy

Obrończyni Romanoff: Loki nawet nie myśl, by cokolwiek pisać

Oskarżony Tony S: Oznajmiam, że nasz więzień właśnie zdycha na łóżku 

Obrończyni Romanoff: I tak jest najlepiej 

Godzinę później

Oskarżony Tony S: Załagodziłaś Steve'a

Oskarżony Tony S: Jesteś najlepsza

Przysięgły Barnes: Jak tyś zrobiła to, że nagle prawie wszyscy zaczęli stawać po stronie Starka?

Obrończyni Romanoff: Po prostu wystarczyło uświadomić im, że jest psychicznym dzieckiem

Oskarżony Tony S: Ej!

Sędzia Rogers: Ona ma rację

Przysięgły Barton: Wiecie co jest jeszcze bardziej przerażające?

Przysięgły Barton: To dziecko, adoptowało dziecko

Przysięgły Maximoff: Biedny Peter

Przysięgły Maximoff: Najpewniej właśnie w tej chwili lekceważy polecanie żelazka i zabija się w jakiś dziwaczny sposób

Przysięgły Barton: Jako wyraz młodzieńczego buntu

Oskarżony Tony S: Zostawcie Petera w spokoju!

Hej! Dawno mnie tu nie było. Mam dobrą wiadomość, dla tej nielicznej grupki, która chyba lubi to czytać. Skończyłam pracować nad inną pracą i teraz tu wracam całkowicie. 

Mam nadzieje, że się podobało i chyba własnie wykorzystałam limit czatów w tej książce. 

To może przejdziemy do czegoś ważnego.

O Boże! Zwiastun! I nie ma tam idioty Thanosa!

I Tony jest na ziemi! Na ziemi! Nie umiera! Chociaż jest bardzo wielgachna możliwość, że wykazują go z tej sceny w filmie. 

Ja jednak wolałabym (teraz wszyscy mnie znienawidzą) by zamiast pokazywać go tutaj, pokazali jakieś pół sekundy, kiedy on dalej umiera w kosmosie. Po prostu to jeszcze bardziej podbijało stawkę i mi się to podobało.

Tak, już mi mówiono, że jestem sadystką. 

Do tego za każdym razem, gdy się pojawiała Natasza, cała moja uwaga zostawała poświęcona jej włosom. One są naszym jedynym znacznikiem upływu czasu. One i broda Steve'a. Ona była tak cudownie zadbana!

I nie lubię tych kombinezonów. Thorowi na pewno się nie spodobają. On już mówił o takim połączeniu kolorów w Ragnaroku. Nie było go w tamtej scenie. Ciekawe, czy go zmuszą do ubrania jednego z nich. 

I Kapitan Marvel i Thor pod koniec. Wyczuwam nić porozumienia pomiędzy tymi dwoma wojownikami. 

Mam szczerą nadzieję, że Nebula zabije Thanosa. Dawaj Neb! Dawaj Neb! Jakoś bardzo ją lubię. 

To na razie wszystko. Resztę mojej głupawki napiszę w kolejnym rozdziale.

Pa! Whatever it takes!

P.S. Engame za 39 dni

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro